Niezwykłe chwile spędzone z Boskim Mistrzem
Wywiad z panią Rani Subramanian – część 5,6
po kliknięciu: część 1, części 2,3,4
źródło: http://media.radiosai.org/Journals/Vol_06/01AUG08/14-h2h_special.htm
Pani Rani Subramanian od prawie sześciu dekad jest pobożną i oddaną wyznawczynią Baby. Ma 85 lat. Pochodzi z Tamil Nandu. Przybyła do Bhagawana w 1950 r. Bhagawan nazywa ją czule „Rani Maa”. Jej życie przypomina kufer wypełniony skrzącymi się skarbami zebranych doświadczeń. Rani Maa szczerze poszukuje duchowości. Obecnie mieszka w Puttaparthi, dzieląc się budującymi wspomnieniami z entuzjastycznymi wyznawcami. Czyni to z głębokim przekonaniem, wnikliwością i wiarą.
Kiedyś w Prasanthi Nilayam rozmawiałam z pewną panią. Powiedziała, że przyjechała tutaj dla zdrowia. Była jednak bardzo niezadowolona z tego, co dostała. Oświadczyłam jej: „Nie rozpoznałaś tego, co otrzymałaś! Swami podarował ci zdrowie – zdrowie duchowe!” „Co masz na myśli?” - zapytała. Odparłam: „Nie nazwał tego ośrodka ‘aśramą’ – to znaczy ‘miejscem wolnym od wysiłku’. Nazwał je ‘Siedzibą Najwyższego Spokoju[1]’, ponieważ jest ono rezydencją Boga i można tutaj otrzymać spokój. Obiecał nam spokój przewyższający wszelkie ludzkie rozumienie, trwały i niewzruszony, wypływający z boskiej miłości. Nie chodzi Mu o spokój chwilowy, który sprawia, że jesteś szczęśliwa, gdy ktoś jest dla ciebie miły i nieszczęśliwa, gdy nie jest.” Ta prawda jest zapisana w naszych starożytnych pismach świętych. W Bhagawad Gicie Pan powiedział: „Ten jest moim prawdziwym wyznawcą, kto wzniósł się ponad pary przeciwieństw” - to znaczy ten, na którego nie wpływa dwoistość dobrego i złego traktowania, zaszczytów i hańby. Nie powinniśmy zwracać na te rzeczy uwagi, ponieważ istnieją one w królestwie iluzji. Swami mówi: „Jesteście wszyscy pogrążeni w drzemce, przyszedłem was obudzić!” Kiedyś rzekł: „Rani Maa, jeśli chodzi o Mnie, to nie ma problemu. Problemem jest twoje niewłaściwe postrzeganie. Widzisz coś, co jest złudzeniem. Stoisz ponad zmartwieniami, ale nie zauważasz tego, ponieważ nie osiągnęłaś odpowiedniego stanu świadomości. Dlatego przeżywasz sen dzienny, podczas którego sądzisz, że jesteś ciałem. Wszystkie twoje doświadczenia wspierają jedynie świadomość ciała. Każde zdarzenie oceniasz z poziomu ciała.” Swami nie przybył rozwiązywać tego rodzaju problemów. Jutro może cię dotknąć choroba lub tragedia, jednakże te sprawy należą do świadomości ciała.
Najsłodsze zwycięstwo
Choroba czy tragedia są złudzeniem, albo tym, co określamy w sanskrycie jako maja czy moha. Czym jest ta iluzja czyli przywiązanie, o których wspomina Swami? To nic innego jak złudzenie, brak wiedzy, że szczęście i smutek odnoszą się do ciała. Swami przybył wykorzenić tę niewiedzę. On jest Boską Inkarnacją, Awatara Puruszą. Nie przypomina innych guru. Kiedyś Swami oświadczył grupie wyznawców, w której się znalazłam: „Nie myślcie, że dzięki przyjazdowi do Puttaparthi staniecie się bardzo szczęśliwi. W rzeczywistości, przeżyjecie ogromne wzburzenie. Jeśli jednak odniesiecie tutaj zwycięstwo, to możecie wyruszyć do jakiegokolwiek zakątka na Ziemi i nic nigdy nie wytrąci was z równowagi. Puttaparthi jest polem bitwy, Kurukszetrą. Pan Kriszna wygłosił na polu bitwy nieśmiertelne przesłanie Bhagawad Gity. Życie jest walką. Co zyskujecie odnosząc zwycięstwo? Spokój! Podobnie, kiedy pokonacie pojawiające się trudności - dzięki spokojowi umysłu płynącemu z wiedzy, kim naprawdę jesteście i czym w rzeczywistości jest świat - otrzymacie trwały spokój, który przyszedłem wam ofiarować.” Dlatego nazwał to miejsce ‘siedzibą wiecznego spokoju’, ‘Prasanthi Nilayam’.
Wiele lat temu zapragnęła zamieszkać w Prasanthi teściowa mojej córki. Została wyznawczynią Bhagawana po spotkaniu z nami i po interview ze Swamim. Zwierzyła się wtedy Swamiemu ze swoich marzeń. Swami zapytał: „Dlaczego chcesz tutaj zostać? Masz dwóch synów, zamieszkaj z nimi. Kto się będzie tutaj o ciebie troszczył?” Odparła: „Swami, tutaj zyskam spokój.” Swami odparł: „Nie, nie! Tutaj nie ma spokoju. Czy wiesz gdzie jest spokój? W wewnętrznej jaźni. Prashanti Nilayam pomoże ci osiągnąć spokój we właściwy sposób. Ale i tak będziesz musiała walczyć. Nie sądź, że po przybyciu do Prasanthi Nilayam wszystko w twoim życiu automatycznie się poukłada. Pracuj nad sobą wykorzystując wiedzę. Swami daje ci mądrość, ale musisz ją praktykować. To tak jak z chodzeniem do szkoły czy do koledżu. Nauczyciel przekazuje ci informacje, lecz nie odrabia za ciebie lekcji.”
Dowiedz się, że On jest Boskim Mistrzem. Nie przybył rozdawać nam błahych drobnostek. Może dać nam wszystko, czego zapragniemy. Kiedyś powiedział do mnie: „Rani Maa, dam ci wszystko, o co poprosisz, ale nie przyniesie ci to spokoju. Jeśli pragniesz spokoju, módl się tylko o spokój. Resztę pozostaw Mnie. Powiedz: ‘Boże, pragnę trwałego spokoju, nie chcę niczego więcej.’ To jest prawdziwe wyrzeczenie. Prawdziwe wyrzeczenie ma miejsce wtedy, gdy nie pragniesz niczego poza spokojem. Uganiacie się za tyloma rzeczami – za pieniędzmi, pozycją, władzą, itp., ponieważ sądzicie, że zapewnią wam spokój. Lecz zamiast tego przynoszą wam wzburzenie. Brakuje wam wiedzy.”
Prasanthi Nilayam, a nie ‘Aśram Śri Sathya Sai’
Swami nazwał swoją siedzibę ‘Prasanthi Nilayam’ a nie ‘Aśram Śri Sathya Sai Baby’ dlatego, że musimy się starać (śrama[2]). Swami prowadzi nas i wspiera. Pomaga nam skutecznie radzić sobie ze wzlotami i upadkami. Wszystko, co musimy zrobić, to poprosić Go o przewodnictwo. Kiedyś ostrzegł mnie, że to niełatwe. Potem dodał: „Nie bój się. Módl się do Mnie: ‘Swami, nie dawaj mi zbyt trudnego testu, bo mogę go nie zdać!’ (Skąd znał moje najtajniejsze modlitwy? Nigdy nie wyartykułowałam ich głośno!) „Dlaczego tak bardzo boisz się walki? To błąd. Kiedy rzucam ci wyzwanie, daję ci jednocześnie siłę i mądrość, abyś mogła się z tym wyzwaniem zmierzyć. Powinnaś powtarzać: ‘Swami, testuj mnie ile zechcesz, lecz zapewnij mi zwycięstwo.’ Kiedy walczysz w bitwie, to o co prosisz? O karabin lub miecz? Nie, po prostu mówisz, że pragniesz zwycięstwa! Dlatego proś o spokój.” Przybyliście do Puttaparthi w poszukiwaniu spokoju. Czasami jednak coś was martwi, bo macie rodziny. Musicie prosić Swamiego o pomoc w rozwiązywaniu trudności. Swami może wam odpowiedzieć natychmiast lub nie odpowiedzieć wcale. Zawsze jednak proście o rzeczy oparte na prawości, na dharmie. Swami nie rozważa spraw, które nie mają z nią nic wspólnego. Jest guru, więc sprawdza, czy przyczynią się one do naszego rozwoju, czy nie. Kiedyś na interview oświadczył nam, że spełnia wszystkie nasze dobre życzenia, lecz decyduje, kiedy je spełnić. Wie, co jest odpowiednie dla każdego z nas. Zna naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Najważniejszym warunkiem na ścieżce duchowej jest cierpliwość, dlatego powinniśmy spokojnie czekać.
W związku z tym miałam doświadczenie. Mój mąż bardzo niechętnie przebywał w Puttaparthi. Mówił, że nie może odnaleźć się w tym miejscu i chce wyjechać. Podczas jednej z wizyt oświadczyłam wieczorem, dosłownie w ostatniej chwili, że ja zostaję. Jeśli chce, może wyjechać i zamieszkać z dziećmi. Modliłam się przez całą noc, żeby został, bo może tu bardzo dużo skorzystać i wchłonąć aurę Pana. Modliłam się do Swamiego, że jeśli pragnie żeby mój mąż pozostał, to niech go zatrzyma. Całkowicie oddałam Mu tę sprawę. Następnego ranku, ku mojemu najwyższemu zdumieniu, mąż oświadczył, że zostaje w Puttaparthi! Przebywał tu do ostatniej chwili swojego życia.
Pozostaw Mu rezultaty
Powiedziano w Bhagawad Gicie, że mamy prawo do działania, ale nie mamy prawa do rezultatów działań. Rezultaty pozostają w rękach Pana, nie mamy nad nimi kontroli. Dlatego należy pozostawić je Panu, aby w odpowiedniej chwili mógł nam wręczyć ich owoce. Przesłanie Swamiego brzmi następująco: „W Puttaparthi spotykacie wielu dobrych i złych ludzi. Możecie przez jeden dzień przebywać w wygodnym miejscu, a następnego dnia zostać przeniesieni do miejsca niewygodnego. Lecz to nie powinno na was wpływać. Przybyliście do aśramu, żeby odbyć wewnętrzną podróż. Nie szukajcie spokoju na zewnątrz. Jeśli sądzicie, że spokój w Puttaparthi jest dostępny bez wysiłku, to nie rozumiecie o co chodzi. Zdobądźcie wiedzę.”
To umysł pomaga nam zdobywać wiedzę, choć czasami zastawia na nas pułapki. Dlatego musimy go ćwiczyć. Wspomina o tym duchowa ścieżka czynu (karma joga). Kiedy opanujemy umysł, możemy się przenieść na ścieżkę mądrości (dźńana jogę), a potem na ścieżkę oddania (bhakti jogę). Aż do tego momentu nasze oddanie nie jest całkowite. Osiąga pełnię po zdobyciu mądrości. Mówi o tym Bhagawad Gita. Mając wiedzę, medytuj i rozwijaj w sobie phala tjagam, wyrzeczenie się owoców czynów. Czasami robimy coś dobrego i osiągamy niepomyślny rezultat. Musimy go przyjąć - dobry czy zły. Nie angażujemy się w pracę po to, żeby odnieść zwycięstwo, lecz żeby wznieść się ponad zwycięstwo i porażkę. Bóg nie chce widzieć nas smutnymi i zniechęconymi gdy rezultaty naszej pracy są niezadowalające. Z drugiej strony pragnie, żebyśmy przyjęli test ale nie cierpieli.
Budzenie świadomości
Kiedyś w Whitefield Swami powiedział tak: „Rani Maa, przyszedłem przebudzić wewnętrznego guru. Nie polegaj na zewnętrznym nauczycielu. Módl się do Mnie w taki sposób: ‘Swami, stań się, proszę, moim wewnętrznym guru. Przemawiaj do mnie z głębin mojej duszy, mów, co mam robić, a będę Ci posłuszna.’ Wtedy bez wątpienia będę prowadził cię od wewnątrz.” Odrzuć poczucie ‘ja’ i ‘moje’. Niech będzie tylko Swami. Za każdym razem gdy budzi się uczucie ‘ja’ i ‘mnie’, wkraczamy do królestwa niewiedzy. Swami mówi: ‘Nie ma tu miejsca na sympatie i antypatie. Trzeba przekroczyć gniew i nienawiść.” Niezależnie od tego czy ktoś jest miły czy nie, musimy go kochać i wiedzieć, że postępuje niemądrze, ponieważ przeważa w nim świadomość ciała. Powinniśmy mu współczuć i modlić się za niego, bo nie rozumie zasad duchowych. Nie wolno nam nikogo ranić, skoro wiemy, że Swami przebywa w każdej istocie. Dopiero wtedy możemy powiedzieć, że rozumiemy Swamiego, nie wcześniej. Nie porównujmy i nie osądzajmy, bo ściągniemy na siebie smutek. Kiedy wstępujemy na niewłaściwą drogę, nawet Swami nie może nam pomóc. Kiedyś, gdy powiedziałam do Niego: „Swami, chcę być dobrą wyznawczynią”, odpowiedział: „To bardzo proste. Musisz tylko być Mi posłuszna. Nie pomogą ci w tym książki i święte pisma. Jedynie guru może cię wprowadzić na ścieżkę duchowości.” Posłuszeństwo wobec guru jest bardzo istotną sprawą w przypadku aspiranta. Może zaprowadzić go bardzo wysoko. Aspirant nie może dopuścić do tego, żeby w pewnych sprawach słuchać Swamiego, a w innych podejmować własne decyzje. Oddanie dla Swamiego musi być całkowite. Przyrzekł On, że praktykowanie tego rodzaju oddania przyniesie nam wyzwolenie. Wyzwolenie to nic innego jak uwolnienie się od świadomości ciała i od ego. Ego zbudowane jest z poczucia ‘ja’ i ‘moje’.
Lekcja bhadżanów
Dwa lata po tym jak Swami przeniósł się do Prasanthi Nilayam, wciąż przebywaliśmy w Starym Mandirze i przychodziliśmy do Prasanthi Nilayam na bhadżany. Kiedyś Swami przerwał sesję badżanową. Siedziałam bardzo blisko Niego. Patrząc na mnie, zapytał: „Śpiewasz?” Powiedziałam, że tak, lecz dodałam, że nie znam muzyki z Karnataki[3] i śpiewam tylko w hindustani[4]. Sądziłam, że Swami lubi tylko kirtany Tjagaradży[5], oparte na muzyce z Karnataki. Ale On powiedział: „To bez znaczenia. Zaśpiewaj jakiś bhadżan.” Więc zaczęłam śpiewać badżan, który nasunął mi się w tamtej chwili na myśl. Dopiero później zrozumiałam, że Swami pragnął, żebym wyciągnęła z tego bhadżanu wielką i głęboką lekcję. Podkreślał On zasadę niedwoistości. Swami chciał zwrócić mi na to uwagę. Kiedy przyszłam następnego dnia, ponownie polecił mi go zaśpiewać. To samo wydarzyło się trzeciego dnia. Śpiewanie wciąż tego samego bhadżanu trochę mnie przygnębiało. Nie zwracałam uwagi na jego znaczenie. Dlatego zapytałam Swamiego w obecności wszystkich: „Swami, znam wiele bhadżanów, czy mogę zaśpiewać inny?” Odrzekł: „Nie ma potrzeby. Chcę, żebyś śpiewała tylko ten.” Nigdy nie możemy samodzielnie zrozumieć Pana. Próba zrozumienia Go przypomina liczenie ziaren piasku na plaży. Po jakimś czasie Swami poprosił kilka pań o sprzątnięcie pokoju na górze. Poszło nas pięć. Kiedy byłam zajęta sprzątaniem, usłyszałam jak śpiewa: „Rama Nama Dżapanari…”. Był to ten sam bhadżan, który śpiewałam kilka dni temu. Trochę mnie to zdziwiło i pomyślałam, że mam tej pieśni po uszy. Odwróciłam się i spojrzałam pytająco na Babę. Powiedział: „Zastanawiasz się, dlaczego śpiewam ten sam bhadżan? Śpiewam go wciąż od nowa, ponieważ zawiera w sobie samą istotę wiedzy. Jeśli ją wchłoniesz, nie będziesz musiała nic więcej robić. Osiągniesz duchowy cel.” Do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy, że nie zwracam uwagi na znaczenie bhadżanu. Kiedy śpiewamy kirtany Tjagaradży, musimy wejść w ich ducha, bo tylko wtedy możemy je ocenić. Znaczenie jest ważniejsze od rytmu (tala)! Oto treść pieśni: „O, człowieku! Zawsze śpiewaj imię Ramy! Dopóki oddychasz, to miejsce należy do ciebie. Dopóki oddychasz powtarzasz: ‘moje pieniądze, moje miejsce’... Lecz gdy oddech się zatrzyma, nic już do ciebie nie będzie należało! Matka, ojciec, dzieci, krewni są tylko twoim wyobrażeniem, kalpana. Cały wszechświat jest tylko wyobrażeniem, projekcją twojego umysłu - która w rzeczywistości nie istnieje. Jest złudzeniem. Łączące cię związki istnieją, ale tylko jako względnie prawdziwe. W kategoriach ostatecznych są nierzeczywiste. Odgrywasz tylko swoją rolę.” Kalpana oznacza, że wyobrażasz sobie rolę i grasz ją. To nie jest rzeczywiste. Oto co bhadżan mówił dalej: „Będziesz musiał porzucić bliskich. W końcu, to tylko sen!” To zakończenie nie oznacza, że człowiek będzie mógł zrozumieć te sprawy po śmierci. Zrozumienie tego zajęło mi trochę czasu. Tjagaradża mówi: „Przebudzisz się ze snu dziennego, kiedy uświadomisz sobie, że życie jest snem.” Sen nie zawsze jest uchwytny. Kiedy się budzisz, znika. Podobnie, kiedy otwierasz się na swoją prawdziwą jaźń, sen ustaje. Swami mówi: „Przebudź się na swoją prawdziwą jaźń, a świat, który cię dręczy, przestanie istnieć.”
Całkowite zrozumienie tej pieśni zajęło mi sporo czasu. Teraz powtarzam ją za każdym razem, gdy ktoś prosi mnie o rozmowę. Mieści się w niej istota tego, co Swami nauczył mnie przez pierwsze trzy lata w Puttaparthi. Przybyłam tutaj w 1950 r., ponad pół wieku temu. Śpiewam ją mniej więcej od 1954 r. Żeby naprawdę zrozumieć jej przesłanie, musiałam podjąć wielki wysiłek duchowy i wejść głęboko w siebie.
Proste rozwiązanie problemów
Lata temu, podczas interview, Swami powiedział: „Rani Maa, ponieważ nie mam żadnych problemów, nie jest dla Mnie najmniejszym problemem zejść na twój poziom i zrozumieć twoje problemy. Jednak nie rozumiem ich wcale, bo w rzeczywistości nie masz żadnych problemów!” Wtedy nie pojęłam tego do końca. Wyjaśnił mi więc Swoje słowa za pomocą wspomnianego bhadżanu. Na czym polegał mój obowiązek? Na jego kontemplacji. Polecił mi: „Kontempluj, a poznasz istotę rzeczy.” Nie rozmyślałam głęboko nad tekstem pieśni. Zamiast tego nieustannie koncentrowałam się na zmartwieniach. Dlatego napisał mi w liście: „Rani Ma, masz problem.” Problem z mojego, ale nie z Jego punktu widzenia! Pamiętajmy, Swami nie ma problemów! Sami przywołujemy kryzys i sami musimy z niego wyjść. Bhagawad Gita wyjaśnia: „Ty jesteś źródłem zmartwień i ty musisz znaleźć sposób, żeby z nich się wydostać. Nikt tego za ciebie nie zrobi, nawet twój guru.” Dlatego Swami powiedział: „Nie mogę ci pomóc, ponieważ nieustannie rozmyślasz nad tą sprawą. Pomogę ci, jeśli przestaniesz o niej myśleć. Kiedy już o niej zapomnisz, skup swoje myśli na Mnie i nieustannie śpiewaj Moje imię. Wtedy wejdziesz ze Mną w kontakt! Boskie imię jest jak strzała, leci od ciebie do Swamiego. W jaki sposób możesz wejść w kontakt ze Swamim? Powtarzając Jego imię.”
Śpiewaj tylko dla Niego
Podczas wakacji często jeździłam do Delhi i zatrzymywałam się u mojej siostry Kamali Sarathi. Mieszkała w pobliżu ośrodka Ramakrishny[6]. Podczas pierwszej wizyty Swami polecił nam przebywać w dobrym towarzystwie (satsang). Zapytałyśmy, jak to zrobić. Wskazał, żebyśmy brały udział w lekcjach Gity i tym podobnych zajęciach. Zapytałyśmy Swamiego, czy możemy w dalszym ciągu odwiedzać ośrodek Ramakrishny. Myślałyśmy wtedy, że Swami jest wspaniałą, wielką osobą, ale nie wiedzieliśmy, że jest samym Bogiem. Dlatego nie byłyśmy pewne, czy zaaprobuje ten pomysł. Ale Swami rzekł: „Tak, to bardzo dobre miejsce, możecie uczęszczać do misji Ramakrishny i brać udział w ich kółkach studyjnych i rozmowach.” W ośrodku Ramakrishny ludzie spotykali się regularnie na zajęciach poświęconych Gicie i Upaniszadom. Biegłyśmy tam z radością. Kiedyś, z okazji urodzin Świętej Matki czy może urodzin Ramakrishny, szukali wokalistów do zaśpiewania na scenie, przed dużym audytorium, kilku bhadżanów. Moja siostra powiedziała: „Rani Maa zna bhadżany, możecie ją poprosić.” Tak się złożyło, że byłam tam obecna. Zaśpiewałam bhadżany Miry[7] i Surdasa[8]. W rezultacie, zaczęłam występować regularnie, a ponieważ były to występy publiczne, ludzie zwrócili uwagę na mój talent. Zapraszali mnie do siebie z różnych okazji i prosili o śpiew. Brałam ze sobą harmonium i śpiewałam. Robiłam to w dobrej wierze. Podczas jednej z wizyt w Puttaparthi, kiedy Kamala Sarathi przyjechała sama, Swami polecił jej na interview: „Zapytaj Rani Maa co woli, samorealizację czy popularność? Jeśli pragnie zrealizować boską jaźń, musi zrezygnować z występów publicznych i śpiewać jedynie w pokoju modlitewnym dla Boga. Wszędzie jej pełno.” Zaraz, Swamiego nie było w Delhi, więc skąd wiedział? Udowodnił nam swoją wszechobecność! Wie co robimy! Nie zdawałyśmy sobie z tego sprawy. Myślałam, że jest wszechobecny jedynie wtedy, gdy się do Niego modlimy! Pojmowałam Jego wszechobecność w ograniczony sposób. Nie sądziłam, że jest moją wewnętrzną jaźnią i zna każdą moją myśl, słowo i czyn. Wie, co zamierzam. Nie mogę niczego zrobić bez Jego wiedzy. Kiedy zaczynasz zdawać sobie z tego sprawę, stajesz się bardzo czujna i uważna. Jeśli rozumiesz, że Swami wie o wszystkim, to czy możesz postąpić tak, jak ewentualnie mogłabyś postąpić podczas Jego nieobecności fizycznej? Nie, nie możesz. Będziesz rozmawiała bardzo uprzejmie nawet z osobami, z którymi się nie zgadzasz. Pomyślisz sobie: „Swami patrzy, będę więc miła.” On pragnie dla nas tego rodzaju świadomości. To nie przychodzi łatwo. Wygląda to jak tortury ziarna przechodzącego przez tryby w młynie, lub jak wspinanie się na szczyty Himalajów.
Pewnego dnia, zadzwoniła do mnie pani Malini i poprosiła, żebym zaśpiewała. Powiedziałam: „Przepraszam, ale nie mam na to zgody swojego guru.” Wyjaśniła, że będę śpiewać dla zakonnic, a nie dla publiczności. Odpowiedziałam, że nie jestem pewna jak powinnam postąpić, że muszę pomodlić się do Swamiego i przemyśleć tę propozycję. Coś mi mówiło, że ‘ponieważ chodzi o zakonnice, to mogę zaśpiewać, ale ostatni raz, nieodwołalnie.’ Kiedyś Swami powiedział do mnie: „Nie prowadzę wszystkich. Robię to tylko dla tych, którzy Mnie o to poproszą. Jeśli chodzi o ciebie, prosisz Mnie o przewodnictwo w każdej sprawie, dużej i małej, więc mogę we wszystko ingerować i prowadzić cię.” (Pytałam Go nawet o bardzo doczesne sprawy, związane z egzystencją w świecie maji, np. czy ugotować to czy tamto.). Kiedy zabronił mi śpiewać, przez chwilę czułam się zraniona. Przede wszystkim, śpiewałam tylko bhadżany, nawet nie pieśni klasyczne. Przestałam je śpiewać dawno temu. Przypomniałam sobie, że kiedy zaproszono Tjagaradżę do pałacu, aby zaśpiewał, odpowiedział, że śpiewa jedynie dla Boga. Nie rozumiałam wtedy Swamiego. Pomyślałam, że nie występuję przecież w programie radiowym. Potem zastanowiłam się nad tym głębiej i zrozumiałam, że muszę żyć jedynie dla Boga i wyrzec się rzeczy, które należą do królestwa ‘ja’ i ‘moje’. Poszłam tam ze względu na zakonnice oraz dlatego, że Swami polecił mi uczęszczać na satsangi do ośrodka Ramakrishny. Ośrodki Ramakrishny i Śarady dały nam bardzo wiele. Chciałam coś dla nich zrobić. Mając to na uwadze, poszłam nie wiedząc, czy jestem posłuszna Swamiemu czy nie. Czułam, że ta decyzja jest zgodna z dharmą. Nie robiłam niczego dla rozgłosu i sławy. Potem, całkowicie się wycofałam. Nie śpiewam publicznie. Swami nieustannie pilnuje naszej drogi, jeśli Go o to poprosimy.
Uwolnij się od ‘ja’ i ‘moje’ a życie stanie się bardzo łatwe!
Przebywałyśmy w Starym Mandirze. Kiedy kwatery były gotowe, Swami rozdzielił je pomiędzy stałych rezydentów, biorących udział w Jego misji. My byłyśmy jedynie przygodnymi gośćmi. Wtedy osobiście przydzielał nam pokoje! Musiałyśmy zawiadamiać Go, kiedy przyjeżdżamy, a On wyznaczał nam lokum. Ponieważ pomieszczeń było niewiele, dzielił nas ze względu na zajęcia i umieszczał przy rodzinie. Mieszkałyśmy w małym pokoiku, po 8 lub 10 osób. Musiałyśmy się ze sobą zgadzać i wszystkim dzielić. To było bardzo trudne. Swami przeprowadzał nas przez różne poziomy przystosowań. Czy potraficie ograniczać swoje potrzeby odpowiednio do sytuacji? To niezbędne w ewolucji duchowej. Nigdy nie narzekaliśmy, ponieważ Baba podarował nam siłę, umiejętność akceptacji i szczęście. Nie było nam wcale smutno. Zadaję sobie teraz pytanie, co sprawiało, że robiliśmy to wszystko z radością?
Kiedyś musiałyśmy na kilka dni wyjechać z Puttaparthi. W tamtych czasach informowaliśmy Swamiego o wyjeździe. Było to przed Daśarą. Na miesiąc przed świętem Swami odwołał wszystkie audiencje, ponieważ brał udział w organizowaniu uroczystości i nadzorował pracę wyznawców. Chciałam wyjechać wcześniej. Napisałam więc do Niego list: „Swami, chciałabym wyjechać. Pozdrowienia.” Wysłałam go przez prof. Kasturiego. Swami, zanim przeczytał mój list, polecił profesorowi: „Powiedz Rani Maa, że muszę się z nią zobaczyć przed wyjazdem. Nie mogę jej zaprosić do sali audiencyjnej, bo ludzie pomyślą, że udzielam jej interview. Niech się uda do szpitala. Zamierzam złożyć tam wizytę. Może zabrać ze sobą młodszą siostrę.” Szpital ogólny był wówczas bardzo mały. Poszłyśmy tam bez protestu i czekałyśmy na wyznaczony czas. Swami skierował się prosto w naszą stronę i zaprowadził nas do pokoju chirurgicznego. Nie pamiętam całej rozmowy, ale przypominam sobie, że rozmawiałam z Nim o tym, co mi przeszkadzało. „Swami, rozdzieliłeś kwatery, ja nie dostałam żadnej. Trudno mi nieustannie z kimś mieszkać. Czy mógłbyś wyznaczyć mi pokój?” Odrzekł: „Nie, nie zamierzam cię zakwaterować! Nie dostaniesz pokoju.” Pomyślałam, że może popełniłam jakiś błąd i nie zasługuję na pokój. Wtedy powiedział: „Czy pamiętasz, co praktykujesz? Chodzi o poczucie ‘ja’ i ‘moje’. Jeśli dam ci pokój, zaczniesz myśleć: ‘mój pokój’. Chcę, żebyś się wznosiła, a nie opadała. Dlatego umieszczam cię w tylu miejscach. Raz w małym pokoiku, gdzie mieszkałyście we cztery i musiałaś przynosić wodę. Innym razem, w domu maharani Chincholi. Tam było ci bardzo wygodnie. Nigdy nie narzekałaś na pokoje. Czułaś się szczęśliwa i mówiłaś sobie, że wszystko należy do Boga.” Nie narzekałam, bo Swami zaszczepił we mnie przekonanie, że każde miejsce jest własnością Boga. Miałam jednak Jego przyrzeczenie: „Kiedykolwiek przyjedziesz, dopilnuję, żeby w czasie twojego pobytu nie dręczyły cię żadne zewnętrzne problemy.” Kiedyś umieścił nas w garażu. Oprócz samochodu Swamiego stał w nim jeszcze rydwan Śirdi Baby. Wolne były tylko cztery kąty. W jednym gotowałyśmy, w drugim spałyśmy. To nam nie przeszkadzało. Nieźle sobie radziłyśmy i nie byłyśmy przygnębione. Pragnę za to podziękować Swamiemu. Obdarzył nas mocą akceptacji i radości. Pokazał nam, że akceptacja płynie od Niego i rodzi się w nas. Ofiarował nam potęgę akceptacji. Ponieważ przyjechałyśmy tutaj z Jego powodu, chciał podarować nam spokój. Nie chodziło Mu jednak o spokój zewnętrzny. Przeżywałyśmy ciężkie chwile. Mimo to wewnątrz byłyśmy bardzo spokojne. Teraz, kiedy wspominam tamte dni i przypominam sobie, jak bardzo byłam szczęśliwa nawet w obliczu trudności, rozumiem, że robił to wszystko dla mnie. Jeśli żyjesz dla Niego, zajmuje się wszystkim – twoimi myślami, słowami i postępowaniem. Jeśli coś stanowi dla ciebie zbyt wielkie wyzwanie, zwróć się do Niego: „Swami, to dla mnie za trudne.” Na pewno ci pomoże. Nigdy nie myśl: „Nie zrobię tego.” Kiedy tak myślisz, spadasz do poziomu ciała. ‘Ja’ to ego. Tu nie ma ‘ja’. Jest tylko On. Swami pracuje z wnętrza. Przegrywam za każdym razem, kiedy uważam, że poradzę sobie samodzielnie z jakąś sprawą. Ale kiedy powierzam tę sprawę Jemu, mówiąc: „Ty jesteś Wykonawcą, a ja Twoim instrumentem”, wtedy wszystko zaczyna się układać. Nie osiągnęłam jeszcze wyższego stanu samorealizacji.
Wszyscy poszukujemy duchowości. Wielbiciel to bhakta. Swami jednak nie zwraca się do nas w ten sposób. Powiedział kiedyś, że nazywa nas ucieleśnieniami boskiej atmy (atma swarupulara), ponieważ w tym zgromadzeniu ani jedna osoba nie zasługuje na miano bhakty. Wszyscy jednak ucieleśniają ducha, są atma swarupą, chociaż nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Nie może nas nazywać wielbicielami, ponieważ nie posiadamy cech wymienionych w XII rozdziale Bhagawad Gity: [Wielbicielem jest] „ten, kto przekroczył pary przeciwieństw i poznał prawdziwą [przemijającą] naturę świata.” Jeśli ktoś was gani bez powodu, nie odpłacajcie mu tym samym. Nawet jeśli cierpicie, na zewnątrz zachowajcie spokój. „Językiem poszukiwacza duchowości jest cisza.” Dlatego Baba zaleca: „Nie mówcie.” Nie powinniśmy rozmawiać o innych. Wiele lat temu powiedział, że przyszliśmy tu po to, żeby skupić się na sobie. Nie powinniśmy martwić się tym, jak postępują inni. Wszyscy jesteśmy Jego dziećmi. Każde z nas wyrusza na własną pielgrzymkę. Niektórzy już dojrzali duchowo, inni się wciąż rozwijają. Są szorstcy, ponieważ podlegają stresom. Biedacy! Walczą o zachowanie spokoju, lecz w chwilach gniewu postępują szorstko. Czasami wolontariusze są nieuprzejmi, bo nikt ich nie słucha gdy odzywają się ze spokojem i miłością. Muszą tak postępować, chcąc utrzymać dyscyplinę. My jednak nie powinniśmy się martwić z tego powodu, to nie nasza sprawa.
Kochający Bóg. Zdecyduj, czy chcesz żyć dla Niego czy dla świata.
Uświadomcie sobie, że to wszystko jest złudzeniem. Co oznaczają słowa: Asatoma sadgamaja? „Od nierzeczywistego prowadź mnie ku rzeczywistemu.” Śpiewamy tę mantrę każdego dnia, lecz czy rozumiemy jej sens? Sam śpiew nie ma żadnego znaczenia. Liczy się stosowanie w codziennym życiu zawartych w nim nauk. To ogromne wyzwanie. Nieliczni, którzy to robią, są szczerzy i nie pragną niczego prócz Boga. Niełatwo jest przyswoić sobie nauki guru. Swami powiedział, że gdy coś sprawia nam ogromną trudność, to znaczy, że szybko się rozwijamy. Guru stawia nas przed wieloma ciężkimi próbami, abyśmy prędzej dotarli do celu. To przypomina wędrówkę do brzegu morza. Im jesteś bliżej, tym głośniej ryczą fale. Dlatego, jeśli pragniesz Boga, z radością poddaj się Jego testom. Jeśli jednak wolisz cieszyć się światem, bądź szczery i wyznaj to Swamiemu. Bądź dobrym, szlachetnym aspirantem duchowym i podążaj za swoim pragnieniem. On zapewni ci wszystko o czym marzysz. Ofiaruje ci to, o co Go prosisz. Powiedziano w Bhagawad Gicie, że człowiek powinien osiągnąć cztery cele: właściwe postępowanie, bogactwo, pragnienie i wyzwolenie (dharmę, arthę, kamę i mokszę). Bądź szczery i powiedz Mu: „Nie chcę zaliczać tego testu. Kocham Cię, wierzę w Ciebie niezachwianie, ale tęsknię za światem. Nie mogę żyć dla Boga.” Przede wszystkim, bądź szczery wobec siebie.
Uczenie się pranawy od Odwiecznego Boga
Kilka lat po tym, jak Swami zamieszkał w Prasanthi Nilayam (przenosząc się ze Starego Mandiru we wiosce Puttaparthi), rozpoczęliśmy w aśramie praktykę mantry Om. Swami ogłosił, że wyznawcy mają się zbierać w holu bhadżanowym i uczyć poprawnego śpiewania pranawy. Tak narodził się Omkar. Odbywał się każdego ranka o 3.30, o boskiej, szczęśliwej godzinie, nazwanej Brahma maturta. (Potem Swami zmienił porę sesji). Kilka dni później przyszedł nas odwiedzić. Moja młodsza siostra zamieszkała w chacie, ale ja nie otrzymałam na to zgody! To zresztą teraz nieważne. Swami wszedł do pokoju i polecił nam usiąść na podłodze. Następnie Sam usiadł naprzeciwko nas i zapytał: „Czy wiecie, dlaczego śpiewamy Omkar? Wyjaśnię wam znaczenie Omkaru, a także nauczę jak należy go śpiewać. Trzeba to robić poprawnie.” Wyjaśnił, że Omkar oczyszcza pola wewnętrznej świadomości (umysł, intelekt, świadomość i ego) oraz powłoki (kośa), którymi okryta jest dźiwatma, osoba indywidualna (annamaja, pranamaja, manomaja, vidźńianamaja i aanandamaja) czyli ciało fizyczne, siła życiowa, umysł, mądrość i błogość[9]. „Dzięki takiemu oczyszczeniu, Omkar zbliża człowieka do jego wewnętrznej boskości.” Następnie zaśpiewał go dla nas, a my naśladowałyśmy Go możliwie najdokładniej. W tamtych czasach nie było krzesła dla Swamiego! Po prostu siedział na gołej ziemi i śpiewał. Naśladowałyśmy Go, szczerze pragnąć spełnić Jego oczekiwania! Odwiedził nas ponownie po kilku dniach. „Przyszedłem zobaczyć, czy dobrze się nauczyłyście! Proszę, zaśpiewajcie Omkar!” Wysłuchał naszego śpiewu i był zadowolony. Polecił nam śpiewać Om każdego dnia.
Manthropadeśa[10]
Kilka dni później, kiedy znalazłyśmy się w obecności Swamiego, zadałyśmy Mu pytanie: „Swami, nie mamy mantry. Słyszałyśmy, że na ścieżce duchowej śpiewanie mantry jest bardzo ważne. Czy możesz dać nam inicjację do mantry?” - „Nie, nie daję mantr.” Analizując zdarzenia po fakcie, zrozumiałyśmy, iż Swami przez cały czas pokazywał nam, że jest doskonale niedwoisty (adwajta) i że ten stan reprezentuje też Omkar. My jednak nie potrafiłyśmy wyłowić tej prawdy z Jego wypowiedzi. Jak wyjaśnia Bhagawad Gita, Omkar oznacza Parabrahmę, Tego, który się wznosi ponad imię i formę. Wówczas jeszcze nie przeczytałyśmy tej świętej księgi i nie znałyśmy jej treści. Swami zdawał sobie sprawę, że nie jesteśmy przygotowane na przyjęcie głębokiej wiedzy. Dlatego kazał nam po prostu śpiewać Omkar, tłumacząc, że dobrze nam służy. My jednak pytałyśmy Go skonsternowane: „Swami, jak więc mamy otrzymać mantrę?” Powiedział, żebyśmy się modliły i upewnił nas, że stanie się to we właściwym czasie. „Musicie jednak być cierpliwe. Dostaniecie ją w odpowiedniej chwili. Módlcie się, dopóki to nie nastąpi.” Wciąż jednak miałyśmy wątpliwości: „Lecz co powinnyśmy śpiewać?” Odrzekł: „Każda z was posiada swoją ulubioną formę Boga, isztadewatę. Nie wskażę wam, którą macie wybrać, zróbcie to same. Jeśli lubicie Ramę, to śpiewajcie „Om Śri Rama”, jeśli lubicie Krisznę, śpiewajcie: „Om Śri Kriszna”. Pamiętajcie, że macie dwóch nauczycieli – jednym jest Bóg, isztadewata, drugim guru, czyli ten, który daje wam duchowe instrukcje (upadesze).” Następnie dodał lekko: „Jeśli podoba wam się Moje imię, możecie je również śpiewać.” Potem zapytał mnie, którą formę lubię najbardziej. Wyznałam, że najbardziej lubię Krisznę, że łatwiej zbliżam się do Kriszny niż do Ramy. Przemawia do mnie sposób, w jaki odnosi się do ludzi i okazuje im miłość. Rama jest zbyt surowy i zasadniczy! Swami powiedział, że w porządku, wybór należy do mnie i nie robi żadnej różnicy. To zalecenie dotyczyło nas czterech – moich sióstr i mnie. Kilka miesięcy po tym zdarzeniu, każda z nas otrzymała we śnie swoją mantrę, zgodnie z jej zasługami (prarabda) i upodobaniami.
Nie dostałam mantropradeszy w Puttaparthi. Dostałam ją w Nagpur, w miejscu, w którym wówczas mieszkałam. Zaraz po tym wybrałam się do aśramu. Wkrótce do naszego pokoju zawitał Swami. Powiedziałam Mu o mantrze. Odrzekł: „Bardzo dobrze. Powiedz mi, która to mantra?” Kiedy Mu to wyznałam, przestrzegł mnie, że nie powinnam nikomu o niej wspominać. On może usłyszeć wszystko, bo jest moim guru, więc w porządku. Przypomniał mi, że kiedy odwiedziłam Go po raz pierwszy, polecił mi wykonać pada pudżę (oddać cześć Jego stopom) i wyjaśnił, że poprosił mnie o to właśnie z tego względu. Nie zdawałyśmy sobie sprawy, że jest naszym guru! Było jednak coś, co mnie wciąż niepokoiło więc wyrzuciłam z siebie impulsywnie: „Swami, otrzymałam mantrę Ramy, mimo że moim wybranym Bogiem jest Kriszna! Czy sądzisz, że to właściwe?” Odpowiedział: „Twoje pytanie wskazuje na brak zrozumienia, że Rama i Kriszna są tym samym. Dlaczego szukasz podziałów? Wszystkie formy tworzą jedność. Z pewnego powodu otrzymałaś mantrę Ramy. Przyjmij ją z szacunkiem. Jeśli będziesz wciąż dostrzegała różnice pomiędzy formami, mantra stanie się bezużyteczna. Niech Rama będzie twoją mantrą, a Kriszna twoim isztadewatą. Śpiewając ją, zapomnij o różnicach. Wówczas z pewnością osiągniesz wyższy poziom świadomości. Masz szczęście, że otrzymałaś tak dobrą mantrę.” Śpiewam ją do dzisiaj.
Boskie zaproszenie do Kodaikanal
W tamtym czasie Swami zapraszał nas do Siebie przeważnie w porze letniej. Zwykł mawiać, że ponieważ jest wtedy mniej ludzi, miejsce staje się spokojniejsze i może z nami spędzać więcej czasu. Tak więc latem, tuż po tym zdarzeniu, wybrałam się do Puttaparthi z młodszą siostrą, z 9-letnią córką i 4-letnią siostrzenicą. Swami przebywał w aśramie. Jednak po kilku dniach niespodziewanie odjechał samochodem, nie informując nas o niczym. Udałyśmy się do wujka Kasturiego, chcąc się dowiedzieć dokąd pojechał i kiedy wróci. Okazało się, że Swami wybrał się do Kodaikanal. Zawiedzione, zapytałyśmy wujka Kasturiego: „Co się dzieje? Pokonałyśmy całą tę drogę do Puttaparthi wyłącznie po to, aby być ze Swamim. Jesteśmy w kropce. Swami nie polecił nam wyjechać i nie zawiadomił nas kiedy będzie z powrotem. Co mamy robić?” Wujek Kasturi poradził nam napisać list. „Zawiadomcie Go, że nie możecie opuścić Puttaparthi bez Jego zezwolenia. Tego wymaga etykieta. Poda wam datę powrotu.” Napisałyśmy więc do Swamiego na adres wskazany przez wujka Kasturiego: „Swami przyjechałyśmy tutaj tylko dla Ciebie. Ale zostawiłeś nas na mieliźnie. Co powinniśmy uczynić? Nie ma powodu, żebyśmy pozostawały w Puttaparthi, gdy Ciebie tutaj nie ma. Czy możemy wrócić do domu?” W odpowiedzi, Swami przysłał nam telegram. Napisał w nim po prostu: „Przyjedźcie do Kodaikanal i zostańcie ze Mną.” Ogarnęło nas uczucie szczęścia! Udałyśmy się do Chennai i skontaktowałyśmy się z naszą drogą przyjaciółką, z którą wielokrotnie mieszkałyśmy razem. Wielbiła Śri Ramakrishnę i miała w Kodaikanal dwa bungalowy. Wraz z nami była córka mojej siostry Kamali Sarathi, moja córka i dwoje innych przyjaciół. Tworzyłyśmy zespół złożony z pięciu dorosłych osób i z dzieci. Wynajęliśmy bungalow na dwa miesiące. Jedynym jego minusem było to, że znajdował się daleko od rezydencji Swamiego. Nie było tam jednak wtedy więcej domów do wynajęcia. Zaraz pierwszego dnia wybraliśmy się na długi spacer na wzgórze do willi pana Venkatamuni, w której mieszkał Swami. Ku naszej najwyższej konsternacji, gdy podeszłyśmy bliżej, zobaczyłyśmy, że Swami odjeżdża samochodem w towarzystwie trzech osób. Prowadził pan Raja Reddy. Swami siedział obok niego. Tylne fotele zajmowali dwaj dżentelmeni. Swami zobaczył nas, zatrzymał samochód i zawołał: „Rani Amma, podejdź do Mnie. Nie martw się. Nie opuszczam Kodaikanal. Nie przenoszę się w inne miejsce. Zostań tutaj. Wrócę za kilka dni. Poważnie zachorowała bliska Mi wyznawczyni. Pragnie otrzymać Mój darszan.” Polecił nam zostać w Kodaikanal do Swojego powrotu i każdego dnia zjadać obiad w domu Suszilammy (pani Venkatamuni). Jedliśmy więc śniadania i kolacje w miasteczku, ale całe dnie spędzaliśmy w domu Suszilammy. Częstowała nas obiadem i herbatą.
Lekcja mokszy
Podczas jednego z tych dni Swami zaprosił nas do swojego pokoju i powiedział: „Droga rozwoju duchowego posiada trzy poziomy. Przeszłyście dwa. Trzeci jest bardzo trudny do pokonania. Pierwsze dwa przypominają spacer, są łatwe. Trzeci wymaga skoku. Mogą go wykonać tylko nieliczni. W tym miejscu ludzie zaczynają się wahać.” Teraz, po przeczytaniu Bhagawad Gity, rozumiem, że Swami, mówiąc o trzecim poziomie, miał na myśli wyzwolenie (mokszę). Bardzo trudno je osiągnąć. Trzeba całkowicie uwolnić się od ego, przez cały czas egzystować w boskiej świadomości i nie pozostawić w sobie nawet śladu spowijających umysł ziemskich pragnień, takich jak artha i kama[11]. To ostatni poziom – stan wolności od umysłu. Umysł sprawia, że myślisz iż jesteś ciałem. Podpowiada, że jesteś czyimś synem, bratem, itp. Swami ciągnął dalej: „Bardzo trudno jest osiągnąć ostatni poziom. Ale musicie tego dokonać. Poddam was trudnym testom. Zanurzcie się w sobie i szukajcie odpowiedzi. Swami wam wskaże, jak postępować. Zrezygnujcie z ego.” Instrukcja w całości poświęcona była sposobom wyrywania z korzeniami uczucia ‘ja’ i ‘moje’. Z tego powodu nie przydzielił mi kwatery w Puttaparthi. Powiedział: „Pracujesz z ‘ty’ i z ‘twoje’. Dlaczego miałbym dać ci pokój? To by cię sprowadziło na poziom ‘ja’ i ‘moje’. Wszyscy boicie się tego skoku i przez to tracicie sposobność. Nie postępuj w ten sposób. Nieruchoma woda zaczyna wydzielać brzydki zapach. Płyń jak rzeka, która jest zawsze czysta. Zmierz się z próbami i cierpieniem, bo są testami, które musisz przejść. Baba przeprowadzi się przez egzaminy. W zależności od wykonania, zdasz je lub oblejesz. Nie bój się, jestem z tobą. Koncentruj się na jednym tylko kroku. Odrzucaj od siebie coraz więcej. Jeśli ktoś cię zrani, zachowaj spokój. Nie reaguj. Jeśli ktoś się pochwali, pozostań spokojna i opanowana. Reagujesz, bo masz ograniczone ego. Skocz, a Ja ci pomogę. Nie zatrzymuj się.” -c.d.n.
Z http://media.radiosai.org/Journals/Vol_06/01AUG08/14-h2h_special.htm sierpień-2008, tłum. J.C.
powrót do spisu treści numeru 46 - kwiecień-maj-czerwiec 2009
[1]Siedziba Najwyższego Spokoju – Prasanthi Nilayam
[2]śrama – starać się; aśram, aśrama – miejsce, gdzie otrzymuje się coś bez wysiłku
[3]muzyka z Karnataki – rodzaj muzyki popularnej, w której linia melodyczna jest ważniejsza od emocji estetycznej.
[4]hindustani – potoczny język północnych Indii. Łączy w sobie elementy hindi i urdu, zapisywane alfabetem arabsko-perskim. Czerpie słownictwo z języka perskiego i ma wiele zapożyczeń z sanskrytu.
[5] Tjagaradża – poeta i muzyk z Tiruwaru. Stworzył ponad 800 kirtanów ku czci Wisznu i Ramy oraz muzyczne sztuki teatralne.
[6] Ramakrishna Paramahamsa – filozof bengalski. W 1897 r. stworzył w Belurze (Kalkuta) ośrodek o funkcji math (instytucja religijna kierowana zwykle przez guru) lub aśram, w którym nauczał, przyciągając tłumy uczniów i pielgrzymów. Głosił monistyczną doktrynę Śiankaraczarji. Misja Ramakrishny została założona przez Vivekanandę w Kalkucie w celu skupienia ascetów. Otwierali oni w Indiach liczne math, szpitale, przytułki i szkoły.
[7] Mira Bai – poetka hinduska z Mathury (1503 – 1573), autorka poematów w jęz. bradż i gudżarati, w których opiewała swoją miłość do Kriszny. Zmarła w Dwarace.
[8] Surdas – niewidomy śpiewak z biednej rodziny bramińskiej. Jego kirtany dla Kriszny wprowadzały słuchaczy w religijną ekstazę.
[9] Pięć powłok – Człowiek, nieustannie pamiętając o tym, że jest ucieleśnieniem Sat-Ćit-Anandy we właściwym czasie doświadczy tej błogości. Człowiek okryty jest pięcioma powłokami: annamaja, pranamaja, manomaja, vidźńanamaja i aanandamaja. Najgrubsza jest pierwsza powłoka, a każda następna jest subtelniejsza od poprzedniej. Człowiek powinien przemieszczać się od tej najgrubszej ku najsubtelniejszej powłoce – błogości. Powłoka annamaja jest ciałem. Ulega ona zepsuciu, ale dopóki człowiek żyje, ciało powinno być utrzymywane w dobrym zdrowiu. Obowiązki związane ze sferą fizyczną muszą być wykonywane. Fakt, że ciało się porusza, jest zasługą wibracji płynących z powłoki życia (pranamajakośa). Wibracje te kontrolowane są przez promieniowanie płynące z umysłu (manomajakośa). Ponad umysłem znajduje się widźńanamajakośa, która odpowiada za „nieustanną integrację świadomości”. Osiągnąwszy ten stan, człowiek może bez wysiłku zbliżyć się do Anandy. Doświadczenie błogości nastąpi w sposób niejako automatyczny. Wynika stąd jasno, że człowieczeństwo powinno sprawić, by istota ludzka mogła wznieść się ku boskiemu przeznaczeniu, zamiast pogrążać się w ziemskich przyjemnościach i nieszczęściach. Dopiero wtedy może ona demonstrować swoją wyższość nad zwierzętami i ptakami. - BABA
-fragment dyskursu z 1998r. tłum. Fryderyk Listwan
[10] manthropadeśa - inicjacja do praktyki duchowej – mantra lub święte słowo otrzymane od guru
[11] artha i kama – pożądanie bogactw, pragnienia