numer 44 - październik-listopad-grudzień 2008
Niezwykłe chwile przeżyte z Boskim Mistrzem
Wywiad z panią Rani Subramanian - część I
po kliknięciu: części 2,3,4 i części 5,6
źródło: http://media.radiosai.org/Journals/Vol_06/01APR08/14-h2h_special.htm
Pani Rani Subramanian od prawie sześciu dekad jest pobożną i oddaną wyznawczynią Sai Baby. Ma 85 lat. Pochodzi z Tamil Nandu. Przybyła do Bhagawana w 1950 r. Sai nazywa ją czule ‘Rani Maa’. Jej życie pełne jest doświadczeń ze Swamim. Szczerze poszukuje duchowości. Obecnie mieszka w Puttaparthi i dzieli się wspomnieniami z wyznawcami. Czyni to z głębokim przekonaniem, wnikliwością i wiarą.
Pierwsze wezwanie…
Boskie wezwanie otrzymałam w 1950 r. Przebywałam wtedy w Nagpur (w stanie Nadhya Pradesh, w centralnej części Indii), a nie na południu, więc nie miałam okazji słyszeć o Swamim. To pani Kamala Sarathi, oddana wyznawczyni Swamiego i moja prawdziwa siostra pierwsza mi o Nim opowiedziała. Kiedy była w Delhi, usłyszała o Swamim od pana, który ją uczył muzyki. Był to prawdziwy pieśniarz operowy, występował w Prasanthi. Powiedział pani Kamali, że musi pojechać i zobaczyć Babę. Dzięki temu pani Kamala Sarathi po raz pierwszy odwiedziła Bhagawana. Wróciła pod wielkim wrażeniem Jego Osoby. Wszystko w Puttaparthi ogromnie ją poruszało. Napisała do mnie: „Następnym razem musisz wybrać się ze mną. Tracisz coś naprawdę cennego! On jest bardzo wielką duszą! Mówią, że jest Bhagawanem.[1]” Wtedy nie byliśmy pewni Jego boskości.
Och! Niezapomniana, pełna przygód podróż
Chociaż obiecałam, że będę jej towarzyszyła podczas drugiej podróży, nie mogłam się z nią wybrać ze względu na trudności w domu. Ostatecznie pojechałam w 1950 r., gdy wyruszyła z trzecią wizytą. Zabrałam ze sobą dwójkę dzieci - syna i córkę. Na małej stacji w Penukondzie pociąg zatrzymywał się zaledwie na dwie lub trzy minuty. Szybko wyrzuciłam bagaż na peron, a potem znaleźliśmy wóz zaprzężony w konie – a nie w woły – i podjechaliśmy na przystanek autobusowy. Był to czarny dzień autobusów. Autobus kursujący do Bukkapatanam[2] miał awarię. Kierowca powiedział do mnie: „Amma[3], staramy się go zreperować. Dopóki jest w naprawie, nie możemy jechać. Nie wiem, kiedy wyruszymy.” Czekaliśmy przez wiele godzin, lecz w końcu się doczekaliśmy. Było nas 10-12 osób. Oprócz pani Kamali Sarathi i jej dwóch nauczycieli muzyki, były z nami także dzieci naszej siostry. Kiedy dotarliśmy do Bukkapatanam dochodziła 23:00. Chcieliśmy się tam przesiąść na wóz ciągnięty przez woły i ruszyć nim do Puttaparthi. Była to wtedy jedyna dostępna forma transportu. Niestety, musieliśmy iść pieszo, ponieważ na wozie zmieściły się tylko bagaże i dzieci. Powiedziano nam: „Prosimy, żeby dorośli szli tak daleko, jak mogą. My zabierzemy dzieci, bo nie zdołają iść przez dwie godziny!” Nie mieli drugiego wozu, bo był późna noc! Gdy dotarliśmy do Puttaparthi, była pierwsza w nocy!
Światło, które nieustannie wszystkich prowadzi
Było ciemno jak w studni! Brakowało drogi. Podobnie jak w lesie, teren przecinały jedynie polne ścieżki, wystarczająco szerokie, żeby nimi przejechać, lecz pełne wybojów, które sprawiały, że wóz nieustannie podskakiwał na kamieniach! Stanowiło to dla mnie niezwykłe doświadczenie. Nigdy nie byłam w podobnym miejscu! Panowała taka ciemnica, że nic nie widziałam. Wtedy odezwał się pan Chidambarair (grał na skrzypcach bhadżany dla Swamiego): „Nie martwcie się! Swami jest z nami.” I nagle zobaczyliśmy na niebie świetlisty krąg! Przypominał księżyc, choć był o wiele większy. Powiedział: „To Baba! On służy całemu światu. Jest z nami.” Ponieważ nigdy przedtem nie doświadczaliśmy cudów, pomyśleliśmy, że to ognista kula wyrzucona przez płonący las. Zaprzeczył: „To światło Baby. Baba podróżuje nocą i sprawdza jak miewa się świat.” Co by nie powiedzieć, czuliśmy się dobrze i dojechaliśmy o pierwszej w nocy. Prawdę mówiąc, siedziba Swamiego była bardzo skromna. Nie było tu prawidłowo skonstruowanych ścian i drzwi ani niczego jak trzeba! Brakowało ogrodu. Wszędzie panoszył się ciernisty busz i było pełno mrowisk. Gdy wysiedliśmy, zapytałam: „Gdzie będziemy spali?” Ktoś oparł: „Musicie spać tutaj, na ziemi!” Myślałam, że może zaprosi nas do środka i ofiaruje nam miejsce. Powiedział nam jednak: „Nie, musicie spać tutaj.” Na terenie wystawiono wielki barak dla wyznawców. Na jego końcu był mandir<!--[if !supportFootnotes]-->[4]<!--[endif]--> Swamiego. Tu był Jego ołtarz i tu stało Jego krzesło. Swami nie miał oddzielnego pokoju. Na środku pomieszczenia wisiała zasłona, służąca za przepierzenie. Dzięki niej barak przemieniał się w świątynię. Swami mógł przychodzić i siadać tam w czasie bhadżanów[5]. Po ich zakończeniu zasuwano zasłonę i znów było się w szedzie[6].
Witani przez Pana
Tej nocy, w głębokich ciemnościach, nagle kogoś zobaczyliśmy. To był Baba! Skąd wiedział, że przyjechaliśmy? Wyszedł z baraku z dużą, długą latarką! Skierował ją w naszą stronę. W baraku zamiast drzwi była krata. Swami ją otworzył i włączył latarkę, żeby zobaczyć, kto się zjawił.
Duchowe życie
Duchowe życie różni się od zwykłego życia. Zachowanie duchowe stanowi przeciwwagę dla zachowania doczesnego. Skoro przyszedłeś do guru, nie możesz postępować według własnej woli! Oto, co poprzez to zdarzenie pragnął powiedzieć nam Swami.
Następnie podszedł do mojej starszej siostry, do Kamali Sarathi, i zapytał ją: „Czy jedliście? Mogę was ugościć, ale będzie to tyko ryż i fasola. Nie mam nic więcej. Jeśli potrzebujecie wody, przyniosę ją. Co chcecie?” Siostra odrzekła: „Nie martw się, Swami. Mamy wszystko. Jest dobrze.” Odparł: „Jeśli tak, to idźcie spać. Spotkamy się rankiem.” I odszedł. Rankiem wprowadziliśmy się do baraku i urządziliśmy się w nim. Potem odwiedził nas Swami. W tamtych czasach Swami wchodził i wychodził z szedu ilekroć tego zapragnął. Mógł pojawić się w nim w każdej chwili – o 9:00, 10:00, 12:00, 14:00 - o każdej porze. Chodził w koło i nieustannie ze wszystkimi rozmawiał, bez żadnych formalności. Nie wymagał od nas dyscypliny. O każdej porze mogliśmy Mu zadawać wszelkiego rodzaju pytania. Był zawsze dostępny! Tak więc przyszedł rano o 8:00 czy 8:30 i stwierdził: „Więc się rozgościliście.” Powiedział także, że jest tu mała poczekalnia, gdzie możemy postawić łóżko i walizki. W baraku było zaledwie 20-30 osób, nie było wcale tłoczono.
Tajemniczy mieszkaniec
Swami przyszedł rano i rozmawiał z obiema moimi siostrami. Potem spojrzał na mnie, odwrócił się i wyszedł, o nic mnie nie pytając. Tak samo postąpił następnego dnia. Rozmawiał jedynie z moimi siostrami. Chyba na trzeci dzień starsza siostra powiedziała: „Współczujemy ci. Swami rozmawia tylko z nami. Do ciebie się nie odezwał. Bardzo nam z tego powodu przykro. Zamierzam dzisiaj zapytać Swamiego, dlaczego tak postępuje!”
Zrozumieliśmy, że Swami jest wymagającym ale bardzo wielkim Mistrzem – dla tej garstki osób, które pragną zrobić wszystko, co im poleci! Powiedział, że nie powinniśmy starać się Go zrozumieć. Jeśli chodzi o mnie, to wiem, że zrozumienie przychodzi wtedy, gdy zachowuję skromność. Intelekt na nic się tu nie przydaje. To nierozsądne! Jak zrozumieć Bhagawana? Zrozumienie Bhagawana jest łaską, którą od Niego dostajemy! Pojawia się wtedy, gdy zgadzamy się, aby nas prowadził.
Tak więc, kiedy Swami przyszedł, zapytała: „Swami, dlaczego ignorujesz moją drugą siostrę? Nawet nie spytałeś, kim jest! Dlaczego to robisz?” Powiedział: „Mam powód. Znam jej uczucia i myśli. Nie czuje się tu dobrze, w tej atmosferze lub z moją formą. Myśli: ‘Jego włosy! Jego szata! Nigdy nie widziałam kogoś takiego!’ Jest trochę nieswoja. Dlatego daję jej czas. Nie ignoruję jej, lecz daję czas, żeby to sobie ułożyła i poczuła się jak w domu. Wszystko wydaje jej się dziwne. Niczego nie rozumie i jest zakłopotana. Dlatego, na tym etapie, nie mogę jej nic powiedzieć.”
Poczułam, że obdarza mnie łaską. Jego aura rozprasza moje wątpliwości! Bo On, będąc wszędzie, przekazuje ci dobre wibracje, uspakajające umysł. Wewnątrz i na zewnątrz jest tylko On! Swami odszedł, a kilka dni później zaprosił mnie na interview. Zaprosił mnie samą i zabrał do oddzielnego pokoju. W tamtych czasach nie było pokoju przeznaczonego na prywatne rozmowy. Lecz obok Jego pokoju było pomieszczenie, inny pokój, przypominający świątynię.
Kiedy padało, woda dostawała się do baraku! Nie przez okna, bo ich nie było, lecz przez szpary. Moczyła nasze rzeczy i musieliśmy się przenosić! Gdzie mogliśmy pójść? Był tam drugi korytarz – niezbyt wielki – gdzie wszyscy wielbiciele mogli się zebrać i usiąść, bo nie było miejsca, żeby się położyć! Tu było także jak w świątyni. Dla Swamiego przynoszono trawę lub materiał. Ale Swami nie siedział tam w czasie bhadżanów, siedział tylko w baraku. Czasami zabierał tam kogoś na prywatną rozmowę.
„Skoro przyszedłeś do guru, nie możesz postępować jak ci się podoba!” – Rani Maa
Chciał wiedzieć skąd jestem i inne tego typu drobiazgi, a na koniec zapytał: „Jaki masz program?” Odpowiedziałam: „Swami, mogę tu zostać przez 10 dni. Rodzina męża pozwoliła mi wyjechać jedynie na tyle. Potem muszę wrócić, ponieważ nie wiedzą gdzie się wybieram i kogo spotkam! Będą się o mnie martwili, nie mogę więc przedłużać swojego pobytu.” Swami odparł: „Nie! Nie możesz odjechać! Nie puszczę cię po 10 dniach!” Byłam zakłopotana. Wyjaśniłam: „Zdenerwują się, że ich nie posłuchałam i będzie mi bardzo trudno wybrnąć z tej sytuacji.” „Wszystko jedno. Nie pozwolę ci odjechać! Musisz zostać tu przynajmniej przez miesiąc, jeśli nie dłużej! Powiem ci, kiedy będziesz mogła odejść.” „Ale Swami, muszę ich zawiadomić. Nic nie wiem! Jak mam ich poinformować?” „Zajmę się telegramem. Daj mi adres i o nic się nie martw. Wyślę go.” Wtedy się zgodziłam: „Dobrze, Swami.” Pragnę powiedzieć, że wówczas nie rozumiałam tego wszystkiego, ponieważ nie byłam otwarta na życie duchowe! Życie duchowe różni się od zwykłego życia. Podobnie jak postępowanie duchowe stoi na przeciwległym biegunie zwykłego zachowania. Skoro przyszedłeś go guru, nie możesz zachowywać się jak ci się podoba! Oto co Swami pragnął nam powiedzieć poprzez ten incydent. Przygotowywał nas do akceptowania zdarzeń. Dostaliśmy proste przesłanie: „Jeśli chcecie Mnie naśladować, musicie iść drogą, którą wam wyznaczyłem. Nie możecie mówić: ‘Swami, zostanę tutaj tylko przez 10 dni!’ Nie wolno wam decydować!” Powiedział to bardzo jasno. Teraz, gdy mam za sobą kilka doświadczeń, wiem, że podążając za Nim, kroczyłam po stromej i pełnej przeszkód drodze. Jeśli Go pragniecie, przygotujcie się na wszystko! Inni mogą to różnie komentować, lecz jeśli kochacie Swamiego, pochylcie głowy i przygotujcie się. Zrozumieliśmy, że nie będzie nam łatwo iść za Nim. Lecz jeśli Go pragniecie, przystosujcie się. Nie zgodzi się na żaden kompromis. Dokładnie wam powie czego oczekuje. Czy Go posłuchamy, czy nie – to nasza sprawa, bo i tak zbierzemy konsekwencje – błogosławieństwo za posłuszeństwo, brak błogosławieństwa za sprzeciw. Zaakceptowałam to. Potem On zaczął ze mną rozmawiać i wszystko było dobrze.
Nie ma rozwoju bez bólu
W tamtych czasach, żeby się umyć, musieliśmy iść na wzgórza. Nie było łazienek. To była wielka niewygoda. Baba zmuszał nas, żebyśmy poznali smak trudności. Traktował to jak test na oddanie. Jeśli jesteś oddany, znosisz bez narzekania największe nawet niewygody i kłopoty! Kąsały nas komary, nie było wentylatorów, ciągle coś się działo, na przykład, deszcz moczył nam ubrania. Musieliśmy jednak zachować spokój. Jeśli narzekasz, nie rozwijasz swoich zalet, a zamiast nich odsłaniasz ciemne strony charakteru. Akceptacja jest zasługą! Szybko to do nas dotarło. Zrozumieliśmy również, że to wymagający i bardzo wielki Mistrz – dla tej garstki ludzi, którzy pragną wykonywać to, co im poleci! Powiedział także, że nie powinniśmy starać się Go zrozumieć. Jeśli chodzi o mnie, odkryłam, że zrozumienie przychodzi wraz z pokorą. To głupie, ale intelekt nie ma żadnego znaczenia! Jak więc mamy zrozumieć Bhagawana? Żeby zrozumieć Bhagawana musimy otrzymać Jego łaskę! Ta łaska spływa na nas wtedy, gdy poddajemy się Jego woli. Jeśli robisz wszystko co ci każe, wtedy – jak mówi Swami – nie musisz czytać książek. Kiedyś w Prasanthi Nilayam wszedł do naszego pokoju. W tamtych czasach wchodził i wychodził z naszych pokoi, siadał, jadł i bawił się z nami. To była bardzo bliska relacja.
„Duchowość jest podróżą wewnętrzną” – Baba
Tak więc, pewnego dnia powiedział: „Czytacie za dużo książek!” Zapytaliśmy: „Wobec tego Swami, co powinniśmy czytać? Chcemy się kształcić, nie wiemy dużo o duchowości.” Myśleliśmy, że czytanie nam w tym pomoże. Wtedy rzekł: „Czytajcie żywoty świętych, przyniosą wam inspirację. Inne książki są bezużyteczne! Obciążają wam tylko głowy. Poznacie całą wiedzę intelektualną wypełnioną adwajtą (świadomością obecności Jednego we wszystkich i wszystkim). Tamto nie ma znaczenia. Po prostu czytajcie książki o życiu świętych. Oni zebrali plon. Przeszli duchowy szlak i dotarli do celu. Ta pielgrzymka odbywa się w środku. Nie szukajcie niczego na zewnątrz, nawet o tym nie myślcie! Ta ścieżka nie jest dostępna z zewnątrz. To wewnętrzna podróż.” I dodał, dając nam więcej wskazówek: „Kiedy macie wątpliwości, usiądźcie w ciszy i pomódlcie się do Swamiego: „Swami, nie rozumiem, proszę, ukaż mi znaczenie i powiedz, co mam teraz zrobić.” Prosząc mnie o pomoc usiądźcie i skontaktujcie się ze mną poprzez modlitwę.” Potem zwrócił się do mnie: „Rani Maa, jeśli kiedykolwiek będziesz miała jakiś problem, módl się, ale módl się szczerze, módl się żarliwie, nie powierzchownie. Siądź w spokoju, wejdź głęboko w siebie i módl się. Ukażę ci swoją wszechobecność.”
Kiedyś przyszedł do mojego pokoju w Prashanti Nilayam. W tamtych czasach przychodził i rozmawiał z nami w naszych własnych pokojach! Nie musieliśmy chodzić do pokoju interview. Mogliśmy też wchodzić do Jego pokoju za każdym razem, gdy tego pragnęliśmy. Niektórym wyznawcom pozwolił przychodzić do pokoju na górze i my byliśmy wśród nich. Nie chciałam nadużywać tego przywileju i wbiegać tam za każdym razem, gdy miałam jakieś wątpliwości, tym bardziej, że przychodził do nas i wtedy mogliśmy Go zapytać.
Mam także siostrę brahmaćarni, to znaczy taką, która nie wyszła za mąż, ponieważ pragnęła odnaleźć Boga. To nasza czwarta siostra. Byłam z nią w pokoju, gdy przyszedł Swami. Spojrzał na nas i powiedział: „Nie jesteście przekonane, że jestem Bogiem, prawda? Wątpicie w moją boskość.” Zapytał nas o to wprost. Świątynia Prashanthi Nilayam nie była wtedy jeszcze wybudowana. Siedziałyśmy w milczeniu i po prostu patrzyłyśmy na Niego, co oznaczało ‘tak!’ Nie mogłyśmy powiedzieć Mu tego w oczy. Wiedział wszystko, więc po co? Wtedy rzekł: „To naturalne! Nie ma w tym nic nienaturalnego. Czy uwierzyłybyście, gdyby ktoś podszedł do was i powiedział: ‘Jestem Bogiem!’? Nie ma w tym nic złego.”
„Musicie wypróbować moją wszechobecność” – Baba
Bałyśmy się, że będzie niezadowolony, ale powiedział, że to naturalne! Byłyśmy ogromnie szczęśliwe, że wybaczył nam nasze wątpliwości. Dodał: „ Jest jedna rzecz, którą musicie zrobić - usunąć wątpliwości. Nie możecie wiecznie żyć z wątpliwościami. Więc mnie wypróbujcie! Jeśli jestem Bogiem, udowodnię wam swoją wszechobecność. Nikt inny poza Bogiem nie jest wszechobecny – tylko Bóg to potrafi!”
Zwykli guru nie mogli nas prowadzić w taki sposób jak Baba. Polecił: „Musicie wypróbować moją wszechobecność! Nalegał: „Musicie to zrobić! Nie ma innej drogi! Jedynie wtedy wasze wątpliwości odejdą.” Jak mogłyśmy wypróbować Jego wszechobecność w Puttaparthi? Był tam. Wtedy wyjaśnił: „Kiedy wrócicie do swoich szanownych domów wypróbujcie, czy jako wszechobecny Bóg będę dla was dostępny. Musicie to zrobić dla własnego dobra!”
Te słowa wskazywały, jak wielkim jest Nauczycielem! Nie powiedział: „Mówiłem wam, że jestem Bogiem. Skąd więc skąd te wątpliwości? Dlaczego mi nie wierzycie?” Zamiast tego wyjaśnił: „To naturalne! Każdy ma wątpliwości. Lecz możecie je usunąć własnym wysiłkiem, indywidualnie.”
Z http://media.radiosai.org/Journals/Vol_06/01APR08/14-h2h_special.htm-kwiecień 2008 tłum. J.C.
powrót do spisu treściu numeru 44 - październik-listopad-grudzień 2008
[1] Bhagawan – (sanskr. dawca błogości) w hinduiźmie tytuł mistrza duchowego, guru, który udziela inicjacji i błogosławieństw przynoszących wiernym powodzenie. Hindusi tytułują Bhagawanem głównie tych guru, u których wyraźnie manifestują się cechy boskiej istoty (Himalaja – Wiki-encyklopedia ezoteryczna)