Prawo, miłość i życie: uczenie się wszystkiego od PanaRozmowa z państwem Kamalą i Nimishem Pandya
Karuna
Munshi: Czy podczas ceremonii w pokoju audiencyjnym Swami dał wam radę, jak
należy postępować, żeby stworzyć idealne małżeństwo?
Nimish Pandya: Zgodnie z przyjętą przez Niego praktyką, poprzedniego dnia Swami wezwał Kamalę,
jej matkę i moją matkę i każdej z nich podarował sari. Zwykle na dzień przed
ślubem ofiarowywał również dhoti[1]
panu młodemu, ale w moim wypadku tego nie zrobił. Zaintrygowało to moją
mamę, więc zapytała, dlaczego nie dał jej synowi dhoti, skoro pannie
młodej podarował sari. Swami odpowiedział na to tak: „Cóż, twój syn nie umie nosić
dhoti, czuje się w nim niezręcznie, więc nie ma powodu, aby mu go dawać.
Rozumiesz, jeśli nie będzie go nosił w odpowiedni sposób, dhoti zsunie
się z niego i powstanie bardzo krępująca sytuacja”.
Kamala
Pandya: Nawiązał do słów jakie wymieniliśmy ze sobą w taksówce jadącej do Bombaju.
Nimish Pandya: To niesamowite. Ten fakt ukazuje wszechobecność Swamiego.
Kamala Pandya: Podróżując taksówką do Bombaju mija się ludzi sprzedających kwiaty i
proszących, żeby kupić gajarę[2].
Mam krótkie włosy i za każdym razem, gdy sprzedawca mówił do Nimisha: „Saab,
memsaab ke liye phool le lo – Niech pan kupi kwiaty dla pani”,
odpowiadałam: „Baal nai hai phool kahan lagarta – Nie mam tak długich włosów,
żeby można ją było wpiąć”.
Nimish Pandya: Zwykle dawałem im reprymendę: „Młody człowieku! Ona ma bardzo krótkie
włosy, jak wepnie w nie kwiaty?” Kolejna rozmowa dotyczyła mojego dhoti.
Zamiast typowego dla Gudżaratu lungi[3],
nosiłem nocne stroje – błękitne piżamy i kurty[4].
A ona kpiła sobie ze mnie mówiąc, że jeśli kiedykolwiek założę lungi, to
spadnie ono ze mnie i będę się wstydził.
Kamala Pandya: Swami posłużył się tymi samymi słowami na interview poprzedzającym
nasze małżeństwo.
Nimish Pandya: Kiedy matka zapytała Go, dlaczego nie dał mi dhoti, odpowiedział:
„Nie ma sensu, bo dhoti spadnie z niego i będzie się wstydził”. Wyrzekł
te słowa patrząc wprost na Kamalę. Następnego dnia, w dniu naszych zaślubin,
gdy znaleźliśmy się wszyscy w środku, spoglądał na mnie jakby myślał: „To
facet, który przysiągł, że nigdy w życiu się nie ożeni, facet który chciał pozostać
wolny”. Następnie Swami położył dłonie na naszych głowach i wyrecytował
wersety. Chociaż nie znaliśmy sanskrytu, odczuwaliśmy wibracje czystych błogosławieństw,
którymi nas obdarzał. Na zakończenie ceremonii dał nam prezenty. Zmaterializował
mangala sutrę[5].
Karuna Munshi: Co pan czuł, kiedy Swami to zrobił?
Nimish Pandya: Muszę wyznać, że jako prawnik i racjonalista, kwestionuję wszystko. Za
każdym razem gdy Swami coś stwarzał, myślałem, że kryje się w tym jakiś trik.
Chcę powiedzieć, że potrafię zrozumieć fenomen wibhuti, lecz nigdy nie
rozumiałem w jaki sposób Swami stwarza złote łańcuszki, pierścionki czy mangala
sutry. Tego ranka, w dniu naszego ślubu, siedziałem u Jego stóp, gdy Swami
w typowy dla Siebie sposób podwinął rękawy. Potem wyciągnął rękę, uderzył mnie
i z Jego dłoni wypadła mangala sutra.
Karuna Munshi: Niesamowite!
Nimish Pandya: Spojrzał na mnie z błyskiem w oczach i powiedział: „Weź ją i załóż jej
na szyję”. Zrobiłem jak mi polecił. To zdarzenie wzbudziło w nas zdumienie i
respekt. A to jeszcze nie wszystko. Swami stworzył pierścień. Muszę przyznać,
że w 10% wciąż jeszcze wątpiłem, że potrafi to zrobić. Mimo to Swami
zmaterializował pierścień i dał go Kamali, polecając, żeby wsunęła mi go na
palec. Pierścień był piękny, ale okazał się dla mnie nieodpowiedni.
Karuna Munshi: Bo miał pan wątpliwości i myślowy chaos.
Nimish Pandya: To prawda. Chociaż unosiła mnie radość, że Swami podarował mi pierścień,
to gdzieś z tyłu głowy męczyła mnie myśl, że coś się nie udało. Jak mogło dojść
do tego, że Swami niewłaściwie określił rozmiar pierścienia? Przez umysł
przemykało mi mnóstwo myśli. Oczywiście, nie miałem wystarczająco dużo odwagi,
żeby otworzyć usta i coś powiedzieć. I wtedy Swami dał nam kolejną lekcję do
przemyślenia.
Karuna Munshi: Dotyczącą waszego małżeństwa?
Nimish Pandya: Opowiedział nam zabawną historię o przemijaniu małżeńskiej miłości.
Jestem pewien, że pani ją zna.
Karuna Munshi: Proszę podzielić się nią dla dobra czytelników i słuchaczy Radia Sai.
Nimish Pandya: Zgodnie z historią Swamiego, w ciągu kilku pierwszych lat małżeństwa,
gdy para idzie drogą i dwadzieścia jardów dalej leży kamień, mąż ostrzega żonę:
„Kochanie, bądź ostrożna, uważaj na kamień”. Po kilku latach, w tej samej sytuacji
pyta: „Co, nie widzisz kamienia?” Zna pani ów barwny styl, w jakim Swami opowiada
tę historię! Ofiarował nam tę opowieść wraz z mądrością, że na małżeństwie
można budować. Chodzi o to, że jeśli dwoje ludzi chce stworzyć silną więź, to
musi najpierw zrozumieć siebie nawzajem, a potem się do siebie dostosować. Powiedział,
że większość par popełnia błąd – stara się do siebie dostosować, pomijając
wstępny proces zrozumienia. Wyjaśnił, że małżeństwo nie jest związkiem ciał,
lecz dwóch dusz.
Karuna Munshi: Można je przyrównać do kawałka kamfory w ofierze z ognia.
Nimish Pandya: To prawda. Swami powołał się na ten przykład podczas naszych zaślubin.
Kiedy odprawialiśmy ceremonię mangal arathi, po raz pierwszy dostrzegłem
w Nim doskonałego gracza carom[6].
Pchnął kawałek kamfory w taki sam sposób w jaki rzucamy monetę na planszę
carom. Pchnięta kamfora zderzyła się z drugim kawałkiem kamfory i utworzyła z
nim całość. Swami odwrócił się i powiedział: „Dekha! Shaadi se pelhe do.
Shaadi ke baad one – Spójrzcie, przed ślubem były dwa kawałki, po ślubie jest
jeden. To związek dwóch dusz”.
Karuna Munshi: Powiedziałabym, że to zdumiewający przykład poradnictwa małżeńskiego.
Nimish Pandya: Poglądy Swamiego na małżeństwo są bardzo tradycyjne. Wierzy, że
małżeństwa są fundamentem tworzącym dobre społeczeństwo. Powtarza, że rodzina,
jako jednostka, ma decydujące znaczenie i że przetrwają tylko społeczeństwa
oparte na bazie silnych rodzin. Pragnie, żeby takie stały się Indie, żeby takie
stało się indyjskie społeczeństwo. Zastanawiałem się wcześniej, dlaczego Swami
zachęca ludzi do zawierania małżeństw i osobiście dopełnia ceremonii. Z upływem
czasu uświadomiłem sobie, że Swami pragnie, aby zespoły mąż – żona i rodziny
były mocne. Pragnie, żeby świat Sai opierał się na podstawowej komórce
społecznej jaką jest rodzina. Prawdopodobnie dlatego zachęca wszystkich do
małżeństwa.
Karuna Munshi: Wracając do dnia waszego ślubu, powiedział pan, że pierścień, który ofiarował
panu Swami, nie pasował na pana palec. Co zrobił z tym Swami?
Nimish Pandya: Kiedy uroczysta i piękna ceremonia ślubna dobiegła końca, Swami był
wciąż w wesołym nastroju. Podszedł do mnie i spytał: „Tumhara ring haisa
hai – Jak twój pierścień?” Odpowiedziałem wojowniczo: „Swami! Ma niewłaściwy
rozmiar, nie pasuje na mnie”. Wtedy powiedział: „Accha, ma niewłaściwy
rozmiar?” Wziął pierścień i to co stało się później było spektakularnym cudem.
Pomimo wszystkich moich wysiłków, żeby nie traktować tego jako cudu, zostałem
zmuszony, aby być jego świadkiem. Swami podniósł metalową obrączkę z osadzonym
w niej pięknym, jasnym jak diament kryształem. Tuż przed oczami, w odległości
sześciu cali, zobaczyłem jak pochylił się i dmuchnął na nią. W tej samej chwili
kryształ rozpadł się na połowę, a Swami powiedział: „Abhi daalo – Noś go
teraz.”
Karuna Munshi: Niewiarygodne.
Nimish Pandya: Włożył mi go na palec i rzekł: „Ithana doskonały rozmiar tho
koyi złotnik bhi thumko nahi dega – Nawet złotnik nie przygotowałby
dla ciebie tak doskonałego rozmiaru”. Pierścień był oszałamiająco piękny,
dosłownie oniemiałem z podziwu.
Karuna Munshi: Jakiego rodzaju były te dwa kamienie?
Nimish Pandya: Wyglądały jak dwie diamentowe spinki. Myślę, że dr Safaya i ja jesteśmy
jedynymi ludźmi, którzy otrzymali takie pierścienie. Był tak ciężki, że opadał
mi palec. Oczywiście, nie posiadałem się z radości. Potem przyszło rozczarowanie.
Swami zaskoczył mnie mówiąc: „Accha hai, sambhaalke rakhna, but et
din thum ghuma dega – Jest dobry, strzeż go. Pewnego dnia stracisz go
jednak”.
Karuna Munshi: Powiedział, że go pan straci?
Nimish Pandya: Tak. Oczywiście, obecny we mnie młodzieniec nie wziął Jego słów na serio.
Zadowolony z siebie, byłem przekonany, że tak uważny człowiek jak ja nigdy nie
zgubi tak cennego pierścienia. Nosiłem ten pierścień przez kilka lat.
Kamala Pandya: Tylko w ważne dni...
Nimish Pandya: Nosiłem go, gdy odbywało się przesłuchanie w sądzie. Pamiętam, że gdy argumentowałem z tym pierścieniem na palcu, sędziowie w ławie przyglądali mu się. Zwracali się do mnie po sesji i pytali: „Co to za pierścień, panie Pandya?” Zaspokajałem ich ciekawość. Byłem młodym, jeszcze nie ukształtowanym prawnikiem i noszenie tego niewątpliwie drogiego pierścienia było niestosowne.
Karuna Munshi: Ma pan ten pierścień ze sobą? Czy też zgubił go pan, jak przepowiedział
Swami?
Nimish Pandya: Podczas podróży do Stanów zatrzymaliśmy się w Singapurze. Wstąpiłem do
łazienki, żeby umyć ręce. Zdjąłem pierścień, zmoczyłem twarz i wyszedłem
stamtąd. W ułamku sekundy uświadomiłem sobie, że zostawiłem pierścień i
wróciłem po niego. Pierścień jednak zniknął. Swami, oczywiście, przewidział ten
moment. Znalazłem pocieszenie w fakcie, że Swami wiedział, że nigdy nie fascynowała
mnie biżuteria. Odkąd pamiętam, nie chciałem nosić łańcuszków ani pierścieni.
Swami postanowił dać mi trochę radości, a potem odebrał pierścień, wiedząc, że
to nie dla mnie.
Kamala Pandya: Być może właśnie wtedy minęło siedem lat chudych i nie potrzebowaliśmy
już ochrony. (śmiech)
Nimish Pandya: Może tak było. Pamiętam, jak Kamala opowiadała Swamiemu o zgubieniu pierścienia
i jak Swami tłumaczył, żeby się nie martwiła, ponieważ nie będzie mi więcej
potrzebny.
Karuna Munshi: Skoro mówimy o zgranym zespole mąż – żona, to oboje byliście konsekwentnie
związani z Organizacją Sai, z misją Sai. Skąd czerpaliście inspirację?
Nimish Pandya: Swami pomógł nam zrozumieć jak trzeba przeżyć okres pomiędzy narodzinami
a śmiercią. Wiele z tego wiąże się z radosną wiedzą, że Bóg jest w nas i ze
świadomością, że można Go doświadczyć za pośrednictwem organizacji. Trzeba
pamiętać, że Bóg nie znajduje się w świecie zewnętrznym ani w innych wymiarach
egzystencji. Bóg jest w nas. Swami, mówiąc że jest wszędzie, wzywa nas do pełnego
zrozumienia Jego słów.
Karuna Munshi: Jak stosowaliście tę prawdę w swoim życiu?
Nimish Pandya: Dzięki związkowi Kamali z Bal Vikas i mojemu związkowi z Organizacją
Sai odczuwaliśmy Jego obecność wszędzie i w każdym. W chwili gdy Jego słowa
dopełniają nasze życie – gdy wiemy, że jest w tym samym stopniu w nas jak i w
innych – wówczas życie staje się interesujące. Wszystko co robimy staje się
interesujące.
Karuna Munshi: Może nam pan to wyjaśnić bardziej szczegółowo?
Nimish Pandya: Podzielę tę wypowiedź na trzy części. W dzisiejszym świecie, dla dwojga
wykształconych, inteligentnych ludzi, życie we wspólnej harmonii stanowi
prawdziwe wyzwanie. Wcale nie jest łatwe.
Karuna Munshi: Zwłaszcza, gdy oboje są prawnikami, gotowymi bronić do ostatka swoich poglądów!
Nimish Pandya: Oboje są prawnikami... tak.
Kamala Pandya: To prawda. Wychodząc za niego za mąż nie byłam prawnikiem. Prawnikiem
uczynił mnie Swami. Powtarzał: „Wiem, że ci się to nie podoba, ale musisz to zrobić
ze względu na męża”.
Nimish Pandya: Swami upoważnił ją do udzielania mi pomocy. Próbuję jednak powiedzieć,
że chociaż na każdym etapie zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy dwojgiem
odmiennych osobowości, dwoma różnymi ciałami, dwiema odmiennymi formami, to
dzięki obecności Swamiego gdzieś głębiej stanowiliśmy jedność. Czynnikiem pobudzającym
nas do pełnego i harmonijnego życia jest Jego obecność.
Karuna Munshi: A dwa kolejne aspekty, o których pan wspomniał?
Nimish Pandya: Proszę pamiętać, że pochodzenie z dwu różnych kultur sprzyja pojawianiu
się wielu czynników sprzyjających konfliktom. Kiedy zapytano Swamiego czy jest
przeciwny małżeństwom ludzi pochodzących z odmiennych kast i wyznań, odpowiedział
tak: „Nie jestem im przeciwny, ale mówię ludziom, że jeśli kultury różnią się
od siebie, to trudno jest się dostosować”. Swami nigdy nie był przeciwny
małżeństwom międzykastowym. Mimo to wyjaśniał, że dla takiej pary i jej rodzin
zrozumienie i przystosowanie się może okazać się trudne. Ale w tym wypadku, dzięki
temu, że to On nas połączył, więź pomiędzy jej braćmi i siostrami oraz moimi
rodzicami stała się bardzo mocna, pomimo różnic dzielących Sindhi od Gudżarati.
To drugi aspekt. Dzięki niemu pojąłem, że Boskość może odgrywać ogromną rolę i
być doświadczana w codziennym życiu. Po trzecie odkryłem – w miarę jak coraz
bardziej pochłaniał nas nasz zawód – że Swami jest obecny w mojej pracy, w moim
biurze, na sali sądowej, wszędzie, jako integralna część naszego wspólnego
życia.
Karuna Munshi: Czy zechciałby pan rozwinąć tę myśl?
Nimish Pandya: Oboje byliśmy związani z Organizacją Sai. Jak pani wie, prawnik w Bombaju
prowadzi gorączkową egzystencję, jest gotów na wezwanie przez 24 godziny na
dobę. Powiedzenie: „Prawo jest zazdrosną kochanką; nie toleruje nawet żony”,
jest bardzo prawdziwe. Do tego stopnia, że nawet gdy jestem na wakacjach,
ludzie czekają na mój powrót i proszą, żebym zajął się ich sprawami. Twa to od
35 lat. Swami pobłogosławił mnie większą ilością sukcesów niż śmiałbym Go o to
prosić.
Karuna Munshi: W jaki sposób odczuwa pan obecność Swamiego podczas rozpraw sądowych?
Nimish Pandya: Za każdym razem gdy jestem w trudnej sytuacji, takie słowa jak „Om Sai
Ram” lub „Swami, pomóż”, „Swami, spójrz” natychmiast zmieniają nastawienie
sędziego, a czasami nawet oponenta. Kiedy doświadczamy Swamiego w codziennym
życiu, pragniemy podtrzymać w sobie entuzjazm. I, jak powiada Swami, gdy kończąc
życie zamykamy oczy i oddychamy po raz ostatni – czujemy Jego obecność.
Karuna Munshi: Świetnie powiedziane.
Nimish Pandya: Czujemy radość i chcemy się nią dzielić. W ten sposób przejawia się
nasz entuzjazm.
Kamala Pandya: Dla mnie osobiście inspiracja, żeby zostać nauczycielką Bal Vikas pojawiła
się dlatego bo odkryłam, że to ja powinnam najpierw się zmienić. Z natury jestem
perfekcjonistką, nie potrafię robić niczego połowicznie. Nie uznaję w pracy
dróg na skróty ani kompromisów. Czy chodzi o zajęcia Bal Vikas czy o ósmy
stopień standartowych lekcji matematyki, cokolwiek, muszę w tym celować. Taka
postawa to błogosławieństwo od Boga, dzięki niej otrzymałam dwa złote medale.
Dla nauczycielki Bal Vikas najważniejsze jest przygotowanie, więc planuję
wszystko z wyprzedzeniem.
Karuna Munshi: Wciąż prowadzi pani zajęcia Bal Vikas?
Kamala
Pandya: Uczę w klasach Bal Vikas od prawie trzydziestu lat. Ponieważ nie znałam
sanskrytu, uczyłam się mantr konsultując się z przyjaciółmi i praktykując z
nimi wymowę. To wszystko wzbogaciło mnie jako człowieka. Prawdę mówiąc, podczas
tych zajęć zyskuję więcej niż dzieci!
Karuna Munshi: Czy po ślubie trudno było pani uczęszczać do szkoły prawniczej i
rozpocząć wymagające życie zawodowe?
Kamala Pandya: Do mojej klasy w koledżu prawniczym przyjęto 150 osób. Dziwne było tylko
to, że na poranne zajęcia trwające od 7:00 do 10:00 rano przychodzili jedynie
wykładowcy i ja. Zdecydowałam się na tak wczesną godzinę, ponieważ Swami
polecił mi pomagać mężowi w biurze. Po drugim roku koledżu odbyłam tam praktykę.
Na szczęście mam fotograficzną pamięć, dzięki której szybko się uczę.
Wystarczyło, żebym przeczytała raz tekst i mogłam go powtórzyć dosłownie. Po
tym względem nauka w szkole prawniczej była dla mnie bardzo łatwa.
Karuna Munshi: A drugi złoty medal?
Kamala Pandya: Gdy zdawałam egzaminy, moi teściowie przebywali w Puttaparthi i Swami
nieustannie ich pytał: „Daughter in law ka law exam ho gaya? –
Czy wasza synowa zdała egzamin z prawa?” Kiedy ogłoszono wyniki, wiedziałam, że
osiągnęłam wysoki poziom, ale nie wiedziałam, że jestem na liście medalistów. W
miesiąc później otrzymałam zawiadomienie, że zdobyłam złoty medal. Natychmiast
wysłałam telegram do Bhagawana, informując Go o tym. Myślę, że Swami wyszedł
spod kolumnady i rzekł do mojego teścia: „Dekha? Daughter
in law ko gold medal ...achha nai lagtha the law, lekin
gold medal leke aya na? – Widzisz? Twoja synowa otrzymała złoty
medal z prawa, mimo że prawa nie lubi”. Chociaż Swami był ze mnie dumny, to nie
czułam się szczęśliwa, ponieważ nigdy nie identyfikowałam się z niczym, co
wiązało się z przekonywaniem i z ‘walką na słowa’! Nie przyjmowałam chętnie
niczego, co zakłócało moje wibracje.
Karuna Munshi: Zawód prawnika jest tego przeciwieństwem.
Kamala Pandya: W tym zawodzie ludzie zwykle krzyczą i wrzeszczą. Znając ten dylemat,
Swami polecił mi: „Pomagaj w biurze. Zajmij się dokumentacją”. Na szczęście
osiągnęliśmy porozumienie. Mąż wziął na siebie reprezentowanie klientów w
sądzie, a ja zapewniam im wszelką pomoc ze strony biura.
Nimish Pandya: Naprawdę ogromnie mi pomaga. W rzeczywistości sposób w jaki doszliśmy
do porozumienia zawiera w sobie zabawną historię, umiejętnie wplecioną przez
Swamiego. Studia prawnicze trwają trzy lata.
Kamala Pandya: Podczas tych trzech lat, za każdym razem gdy przyjeżdżaliśmy do
Puttaparthi, Swami spacerował po piaskach i pytał: „Z jakim rezultatem
ukończyłaś pierwszy rok?” Odpowiadałam, że z dobrym lub bardzo dobrym, w zależności
od tego, jak się przygotowałam. Powtarzało się to z semestru na semestr. Gdy
zdałam egzaminy końcowe, pamiętam, że Swami wyszedł z pokoju podczas mżawki i
nie przejmując się, że może zmoknąć, spytał mnie z dziecięcą niecierpliwością:
„Ho gaya exam? Pass ho gaya? – Czy już po egzaminach? Zdałaś?”
Odrzekłam: „Ha Swami! Ho gaya pass – Tak, Swami! Zdałam”. Swami
pytał dalej mojego męża: „Wife ka result aagaya – Czy przyszły
już wyniki egzaminu twojej żony?”, a on mówił: „Ha, Swami! Pass ho
haga – Tak Swami, zdała egzamin!” A Swami to skwitował: „Pass ho gaya?
Very good! Abhi roy jagda – ok. Skoro żona zdała już egzamin, walcz
teraz każdego dnia”.
Karuna Munshi: Typowy żart Swamiego! Oboje jesteście doskonałymi i zaangażowanymi
prawnikami. Jak uzyskujecie równowagę pomiędzy obowiązkami w domu, w pracy i
wobec Swamiego, skoro większość ludzi odkrywa, że to prawie niemożliwe?
Niektórzy trzymają się jednego szlaku i nie są w stanie myśleć o niczym innym.
Nimish Pandya: Jeśli chodzi o nas, to ustaliliśmy, że gdy jedno z nas pilnuje biznesu,
to drugie wykonuje obowiązki Sai. Ale taka sytuacja zdarza się rzadko i potrafimy
obywać się bez weekendów, pracując bez większych problemów dla Baby.
Część 3
Karuna Munshi: Stwierdziliście, że w weekendy pracujecie na rzecz Organizacji Sai. Nie
macie ani jednego dnia relaksu i wypoczynku?
Kamala Pandya: Zmiana pracy sama w sobie jest relaksem. Przebywanie z dziećmi i
słuchanie ich z pewnością nie jest stresujące. Jeśli angażujemy się w coś czego
nie lubimy lub co nas nie cieszy, wówczas to zajęcie staje się źródłem napięć.
Z drugiej strony, gdy coś lubimy, to tęsknimy za tym i pragniemy w tym
uczestniczyć. W takim wypadku nie potrzebujemy wolnego dnia na odprężenie.
Karuna Munshi: Powiedziała pani wcześniej, że bardzo dużo skorzystała pani podczas
zajęć Bal Vikas. Czy zechce pani to wytłumaczyć?
Kamala Pandya: Lubię spotykać dzieci, które uczęszczały kiedyś na moje lekcje, a potem
wzięły ślub i założyły własne rodziny. Jeszcze bardziej wzruszające jest to, że
wciąż pisują do mnie listy i mówią: „Ciociu, nauczyłaś nas tego, praktykujemy
to do dzisiaj”. Czasami zapominam, czego uczyłam na zajęciach Bal Vikas, ale
moje dzieci nigdy nie zapominają. Traktują tę wiedzę jak pismo święte. To jest
właśnie ta radość, którą otrzymuję i która mnie motywuje. A jeśli lekcje
zmieniają życie dziecka lub młodego dorosłego, to proszę sobie wyobrazić jak
bardzo wypływają na moją egzystencję!
Nimish Pandya: Ta sprawa ma jeszcze inny wymiar. Według mnie, wybierając drogę Swamiego,
zacieramy granice pomiędzy życiem doczesnym, duchowym i zawodowym. Gdy wszystko
co robimy skupione jest na Swamim i na zajęciach Swamiego, wtedy znikają
wszelkie rozróżnienia – od momentu gdy budzimy się rano, bierzemy pierwszy
świadomy oddech i wkraczamy w dzień pełen różnorodnych oddziaływań. I pojawia
się kwestia priorytetów. Zadajemy siebie pytanie, co chcielibyśmy robić w ciągu
oczekujących nas 24 godzin. Czy okażemy się dla kogoś pożyteczni, czy też
poświęcimy dzień na własne sprawy, skupieni na osobistych pragnieniach.
Wszystkie priorytety są wiążące – nigdy nie pomyślałem, że pragnienia osobiste
czy życie osobiste lub rodzinne są nieważne. Najbardziej istotne jest to, ile
czasu poświęcamy na każde z nich. Dla wszystkich wielbicieli Sai, dla osób
żyjących w świecie Sai lub biorących udział w procesie doświadczania Sai najważniejszy
jest wymiar sewy czy wymiar bycia pożytecznym dla społeczeństwa we wszystkich
okolicznościach. Kluczem do tego jest dążenie do dawania szczęścia innym i
sobie, ponieważ Swami czynił to cały czas – przeżył życie uszczęśliwiając
ludzi. Nasze szczęście jest Jego szczęściem. Gdy przyjmujemy taką postawę,
wtedy wszystko staje się przyjazne. Nasze stosunki z kierowcą zmieniają się w
radosne doświadczenie. Jadąc na górę spotykamy kogoś w windzie lub podchodzi do
nas dziecko i mówi „dzień dobry” i to nas uszczęśliwia. Rozmowa ze służącym
zmienia się w radosne wydarzenie. Wymiana pozdrowień z kolegą w sądzie sprawia
nam przyjemność. Różnice znikają, gdy dzielimy się miłością szerzoną przez
Swamiego.
Karuna Munshi: Czy integracja różnych aspektów życia i wprowadzanie w nie Swamiego nie
wiedzie do konfliktu interesów i wartości? Weźmy na przykład pana zawód. Swami
nieustannie żartował, że prawnicy są kłamcami! Jak pan to wytłumaczy?
Nimish Pandya: To fakt, ponieważ istnieje przysłowie, że miernikiem wspaniałego,
zdrowego społeczeństwa jest słaby prawnik. Na widok świetnie prosperującego i
zarabiającego prawnika mówimy, że czyni to kosztem innych. Swami powiedział
również, że 90% problemów w dzisiejszym świecie wywołanych jest przez
prawników. W jednym ze Swoich wystąpień powiedział z gniewem, jeśli ktoś jest prawnikiem,
to siedem pokoleń jego potomków i siedem pokoleń po nich trafi do piekła.
Dlatego gdy Swami nalegał, żebym został prawnikiem, wykorzystałem przeciwko
Niemu Jego własne argumenty i powiedziałem: „Nie, Swami. Powiedziałeś, że tak
bardzo nie cierpisz prawników, że poślesz do piekła siedem pokoleń ich potomków”.
Swami odpowiedział na to: „Nie, nie, nie martw się, zaopiekuję się tobą, zostań
prawnikiem”.
Karuna Munshi: Dostał pan od Swamiego boski immunitet.
Nimish Pandya: Do konfliktu interesów dochodzi wtedy, gdy zawód prawnika prowadzi do
gromadzenia pieniędzy. Jeśli wiążemy ten zawód z szybkim dorabianiem się, nikt
nie może nam pomóc i w naturalny sposób lądujemy w ciemnym zaułku. Skoro jednak
mówię: „Nie, nie będę się troszczył o pieniądze. Zamiast tego będę postępował
etycznie i mówił prawdę, nawet gdybym miał stracić klientów. To mnie ustrzeże
przed wiecznym potępieniem”.
Karuna Munshi: Czy stracił pan kiedyś klienta z powodu trzymania się etyki?
Nimish Pandya: Straciłem wielu klientów, ale nigdy się tym nie martwiłem, ponieważ zarabiam
pieniądze i mam pracę dzięki reputacji dobrego i uczciwego prawnika. Niestety
we współczesnym świecie brakuje uczciwych prawników. Grupa dobrych prawników
przestrzegających wysokich wartości moralnych i uczciwości jest rzadkim przypadkiem.
Karuna Munshi: Zatem uczciwość i prawo stworzyły panu niszę?
Nimish Pandya: To bardzo istotne, żeby wykuć sobie tę niszę. Trzeba wspierać prawdę i
stać się częścią prawdy, aby prawda znajdowała odbicie w naszym postępowaniu.
Karuna Munshi: Robiąc to, można wciąż zarabiać pieniądze.
Nimish Pandya: Swami uczył nas, że pieniądze są rzeczą uboczną. Zawsze wpajał mi
znaczenie „wartości”. Oczywiście, gdy byłem młody pociągała mnie myśl o zarabianiu
pieniędzy. Chciałem być milionerem, mieć własny bungalow, mercedesa i wszelkie
inne symbole dostojeństwa. Znając mój sposób myślenia, Swami zatrzymał mnie
pewnego dnia i powiedział: „Posłuchaj, pieniądze są jak buty. Jeśli masz
szóstkę, to najlepiej noś buty w rozmiarze szóstym. Jeśli włożysz siódemkę,
potkniesz się, a piątka będzie cię obcierać. Dlatego pieniądze są jak buty –
musisz mieć ich wystarczająco dużo i tyle ile potrzeba. Większa ilość
przyniesie ci kłopoty”.
Karuna Munshi: I oboje, jako mąż i żona, zgadzacie się z tą filozofią?
Nimish Pandya: Tak, ponieważ wiele wyjaśnia i jesteśmy przekonani, że praca i rodzaj
szczęścia jakie ofiarowujemy ludziom jest tym, co ostatecznie przynosi nam
pieniądze. Zdobywanie pieniędzy kosztem ludzkiego szczęścia nigdy nie przynosi
sukcesu
Kamala Pandya: Jesteśmy bardzo otwarci wobec naszych klientów. Od pierwszej chwili przedstawiamy
im niebezpieczeństwa i możliwy wynik sprawy. Jeśli wynik zapowiada się kiepsko,
nie wahamy się im tego powiedzieć. Pytamy, czy chcą ją ciągnąć dalej i walczyć.
Przyjmujemy sprawę dopiero po uzyskaniu pewności, że chcą abyśmy ich reprezentowali
i że doskonale rozumieją swoje szanse. Postępujemy tak, ponieważ wolimy stracić
klientów niż usłyszeć, że źle pracujemy. Innymi słowy, trzeba mieć silny
charakter, żeby od pierwszej chwili informować ludzi jakie mają widoki na
wygraną lub przegraną.
Karuna Munshi: To dobra rada dla przyszłych prawników. Nie bierzemy również spraw,
które wymagają pójścia na kompromis z etyką. Na szczęście dla nas w większości
wypadków występujemy w sprawach spółek, gdzie wszystko jest czarne lub białe i
nie ma ukrytych motywów.
Nimish Pandya: Wierzymy, że jedynym sposobem kochania Swamiego jest pozostawanie w
zgodzie z własnym sumieniem. Jeśli jesteśmy stale w kontakcie z jego głosem, to
zawsze towarzyszy nam łaska Swamiego.
Karuna Munshi: Bez względu na koszty i nieustannie.
Nimish Pandya: Bez względu na koszty i bez lęku. Rozpoznając głos sumienia i
wprowadzając jego podpowiedzi w działanie, postępujemy w sposób prawy. To
bardzo ważne, ponieważ dharma powinna przynosić nam spokój. Nie można
mieć jednej rzeczy w sercu, drugiej w umyśle, a trzeciej na języku – Swami
zawsze jest przeciwny przeciwstawnym sobie emocjom i myślom.
Karuna Munshi: Jeśli chodzi o pana, to co się stało z pragnieniem posiadania bungalowu
i mercedesa?
Nimish Pandya: Dostajemy wszystko w odpowiednim czasie.
Karuna Munshi: W swoim czasie?
Kamala Pandya: W rzeczywistości wszystko przychodzi wtedy, gdy tego nie pragniemy.
Nimish Pandya: Muszę wyznać, że moim dążeniem nigdy nie były bogactwa ziemskie jakie mógłbym
dzisiaj otrzymać. I to jest kolejna lekcja jakiej udziela nam Swami. Dając
przykład butów, tłumaczy mi, żebym nie gonił za pieniędzmi. Mówi: „Daję ci
wystarczająco dużo i otrzymujesz wszystko, co jest ci potrzebne”. Tak, człowiek
musi mieć satysfakcję. Satysfakcja pojawia się wraz z wiarą w siebie, a wiara w
siebie przychodzi tylko do ludzi pozwalających działać sumieniu.
Kamala Pandya: Weźmy na przykład sprawy rozwodowe. Zawsze radzę klientom, żeby nie
walczyli, skoro podjęli decyzję, że nie będą już razem. Skłaniamy ich do
wyciągania wyważonych wniosków, bez wyciągania w sądzie szczegółów. Jeśli mimo
naszych tłumaczeń jakaś para wciąż pragnie walczyć, odsyłamy ją do innego adwokata,
ponieważ nie mamy ochoty prać na forum publicznym ich prywatnych brudów.
Prowadziłam sprawę pewnej kobiety i namawiałam ją, żeby wzięła cokolwiek zechce
dać jej mąż, a potem wykreśliła go ze swojego życia. Nie chciała mnie słuchać.
Walczyła do gorzkiego końca. Sprawa ciągnęła się dziesięć lat. Straciła mnóstwo
pieniędzy i ostatecznie zyskała nędznych dwieście tysięcy rupii! Gdy zamknięto
proces jej córka kończyła właśnie dwanaście lat. Widziała matkę przeżywającą
ogromny stres. Widziała ojca odwiedzającego ich dom i spędzającego z nią dwie
beznadziejne godziny. I jak to się zakończyło? Wróciła do punktu wyjścia. Gdyby
wzięła pieniądze dziesięć lat wcześniej, mogłaby zacząć wszystko od początku i
lepiej by je przeżyła.
Nimish Pandya: Swami jest fantastycznym doradcą w sprawach małżeńskich. Kilkakrotnie zastosowaliśmy
Jego rady w życiu zawodowym. Pamiętam, że tego dnia, gdy braliśmy ślub, dr Rajeswari
z Bangalore obchodziła rocznicę śmierci swojego męża. Sytuację w pokoju
interview cechowała niezgodność niemal humorystyczna – z jednej strony trwała
ceremonia zaślubin, a z drugiej zaznaczała się wyraziście rocznica śmierci. W
tym samym czasie i miejscu mieliśmy oddzielenie i zjednoczenie, gdzie Swami kompleksowo
planował i kierował dwoma tymi scenariuszami. Dr Rajeshwari była przygnębiona i
pamiętam, że Swami powiedział do niej: „Matko, dlaczego się martwisz? Kim był
zanim go poznałaś? Jako chłopiec upadł i zranił się, ale nie znałaś go wtedy,
więc było ci to obojętne. I tak samo – kim jest dla ciebie po śmierci? Był dla
ciebie niczym, zanim się pobraliście i teraz po śmierci również dla ciebie nic
nie znaczy”. W taki oto głęboki sposób Bhagawan skomentował nasze przemijające
relacje. Tych samych argumentów używałem w pracy zawodowej. Z jedną tylko
różnicą – rada Swamiego przyniosła mi mnóstwo pieniędzy!
Karuna Munshi: Bez płacenia tantiem[7].
Nimish Pandya: Przypuszczam, że pewnego dnia będę musiał je Swamiemu zapłacić. Swami
odbierze je ode mnie we właściwy Sobie sposób.
Karuna Munshi: Życie obojga z was pozostaje w głębokim związku ze Swamim. Jak ludzie z
korporacji prawniczej, równi wam rangą, patrzą na te rozliczne światy, w które
się angażujecie?
Kamala Pandya: Nazywają nas adwokatami Swamiego.
Karuna Munshi: Jestem pewna, że to komplement.
Nimish Pandya: Szanują nasze przekonania. Zwykle w każdym zawodzie mamy do czynienia z
grupą równych sobie ludzi. U pani będzie to klub prasowy dziennikarzy. My w
bractwie prawników nazywamy takie miejsce ‘barem’[8].
Nieugięcie, Kamala i ja, nigdy nie zostaliśmy jego członkami. Trzymamy się z
daleka od wszelkich grup nacisku. Nigdy nie uczestniczyłem w party dla prawników,
ani w przyjęciach urządzanych przez sędziów. Nigdy nie sprawowałem żadnej
funkcji w ‘barze’ ani w firmie prawniczej. Trzymamy się nieco z boku, osobno. W
jakimś sensie Kamala i ja jesteśmy prawnikami, którzy są tam i nie są. Ta postawa
dobrze nam służy. Z jednej strony określa naszą pozycję i zapewnia nam szacunek
kolegów. Wiedzą, że nie ulegamy presji środowiska ani mentalności stada.
Podjęliśmy świadomą decyzję zakotwiczenia się przy Swamim, zamiast zakotwiczyć
się w społeczeństwie.
Karuna Munshi: To musiało wymagać wielkiej pewności siebie, aby tam pozostać i być
częścią zespołu, bez ulegania wymogom towarzyskim i networkingu[9].
Czy to nie przyniosło wam szkody?
Kamala Pandya: Myślę, że mieliśmy więcej bożej łaski niż pewności siebie – 90% łaski i
10% pewności siebie. Mieliśmy szczęście, bo przypływała do nas dobra praca,
zapewniająca nam mocną pozycję w społeczeństwie.
Nimish Pandya: Powiedziałbym, że byliśmy ludźmi nie muszącymi szukać pracy. Nie
wierzę, by słowo ‘networking’ było wymagane w świecie Sai. Chodzi o to, żeby
dobrze wykonywać swoją pracę. A skoro mówimy o Sai, chciałbym to pojęcie
rozszerzyć, ponieważ Swami reprezentuje zasadę Najwyższego Boga. Jeśli
współcześni młodzi ludzie zaakceptują zasadę Najwyższego Boga i nauczą się jej
ufać, to dostaną wszystko, co można dostać w tym świecie. Swami pragnie tego
dla wszystkich – abyśmy przylgnęli do zasady Boga. Wtedy Jego łaska wypełni
każdy aspekt naszej egzystencji.
Karuna Munshi: W pana ustach brzmi to bardzo prosto, ale mieszkając we współczesnych
Indiach nie da się przeżyć nawet dnia bez rezygnacji z posiadanych wartości,
ponieważ tak bardzo rozpanoszyła się korupcja.
Nimish Pandya: To prawda. Z drugiej strony ważne jest żeby pamiętać, że korupcja obchodzi
nas tylko wtedy, gdy chcemy zrobić coś lub dostać, co zadowoli drugą stronę.
Unikam obszarów, które wymagają ode mnie skorumpowania lub reprezentowania skorumpowanej
sytuacji.
Karuna Munshi: Pozwoli pan, że przedstawię pewną scenkę. Idzie pan do urzędu miasta,
żeby załatwić tak prostą sprawę jak odebranie aktu zgonu. Pracownik urzędu
miasta mówi: „Nie zamierzam wydać go panu szybko, skoro nie daje mi pan
łapówki”. Albo wręczy mu pan łapówkę i sprawa będzie sfinalizowana, albo będzie
pan przychodził bez końca i słuchał, że urzędnik pojechał na urlop, że szef
jest nieuchwytny i nie podpisze aktu, lub, że akt nie został jeszcze przygotowany,
więc proszę przyjść jutro... Może pan stracić pół roku, odchodząc i wracając,
czekając na otrzymanie prostego dokumentu. Jak pan to ocenia?
Nimish Pandya: Żeby to wyjaśnić, podam pani dwa przykłady. Miałem w Bombaju apartament,
który chciałem zmodernizować i zmienić w mieszkanie dwupoziomowe, z
powierzchnią prywatną na górze i biurem na dole. Wykonanie tego zamierzenia w
zamieszkałym budynku jest zadaniem skomplikowanym, wymagającym zgody korporacji
mającej siedzibę w Bombaju. Postanowiłem uzyskać ją na swój sposób. Ojciec i ja
uzgodniliśmy, że nie zrobimy niczego nielegalnego. Złożyliśmy potrzebne podania
i udałem się do osób znających w korporacji odpowiednich ludzi. Mimo to
potrzebowałem półtora roku, żeby otrzymać pozwolenie. Wymagało to ode mnie
cierpliwości, ale nikogo nie przekupiłem i pozwalałem urzędnikom postępować
zgodnie z przepisami. Często odwiedzałem biuro i kiedy mówiono mi, że nie mogą
znaleźć mojej teczki, spokojnie oznajmiałem, że wrócę za piętnaście dni i mam
nadzieję, że to tej pory się znajdzie. Byłem nie tylko cierpliwy, byłem także
pełen miłości i ani razu nie straciłem panowania nad sobą. Po upływie półtora
roku, urzędnik sam skontaktował się ze mną i powiedział: „Proszę pana, dostał
pan zgodę. Może pan przebudować mieszkanie”.
c.d.n. z H2H
tłum. J.C.[1] dhoti – tradycyjny strój
męski noszony w Indiach. Składa się z upiętego w pasie materiału długiego na 4-5 m i szerokiego na metr
[2] gajara – krótka girlanda do włosów
[3] lungi – męski strój wywodzący się z Bengalu,
rodzaj sarongu – zszytej spódnicy – przykrywający nogi do kostek.
[4] Kurta – luźna koszula do kolan
[5] mangala sutra – święty
medalion ślubny noszony w Indiach przez zamężne kobiety
[6] carom – gra stołowa
podobna do bilardu
[7] tantiemy – zysk twórcy dzieła liczony w procentach
[8] Słowo to pochodzi od bariery oddzielającej obszar
na sali sądowej zarezerwowany dla sędziów, adwokatów i urzędników sądowych.
Określa także ludzi znających kruczki prawne.
[9] networking – nawiązywanie kontaktów i utrzymywanie
pozytywnych relacji w celu wymiany informacji i zapewnienia sobie pomocy