Prawo, miłość i życie: uczenie się wszystkiego od Pana

Rozmowa z państwem Kamalą i Nimishem Pandya 

Państwo Pandya przed Swamim, Bombaj, listopad, 2009

Część 1   po kliknięciu - część 2
      W tym wydaniu programu „Spotkanie z Boskością” redakcja „Z serca do serca” przedstawia dwoje długoletnich wielbicieli Bhagawana Baby – panią Kamalę i pana Nimisha Pandy’ów. Znani prawnicy z Bombaju, finansowej stolicy Indii, od dziesiątków lat z oddaniem i pokorą służą misji Swamiego. Pani Kamala Pandya zdobyła złoty medal z psychologii na Uniwersytecie Bombajskim. Jej małżeństwo z Nimishem zostało zaaranżowane przez Bhagawana. Ślub odbył się w Puttaparthi i został im udzielony przez Babę. Po ślubie Swami wysłał panią Kamalę na studia prawnicze. Ukończyła je ze złotym medalem i zmieniła zawód – zamiast wykładać w szkole, zaczęła praktykować prawo. Obecnie wykonuje w Bombaju zawód prawnika. Kamala Pandya jest również zastępczynią krajowego koordynatora Programu Edukacyjnego Bal Vikas w Indiach.
Pan Nimish Gulabrai Pandya jest adwokatem w Sądzie Najwyższym w Bombaju, a także notariuszem. Jest również szefem kancelarii prawniczej Pandya & Company i członkiem zarządu kilku wiodących korporacji krajowych. Obecnie pełni funkcję wiceprzewodniczącego Indyjskiej Organizacji Służebnej Śri Sathya Sai. Nadzoruje programy edukacyjne, w tym programy Bal Vikas oraz programy szkół Śri Sathya Sai. Jest członkiem zarządu Trustu Śri Sathya Sai w stanie Maharastra. Reżyserował kilka przedstawień i spektakli baletowych dla dzieci i młodzieży opartych na wartościach ludzkich. Były one wystawiane w obecności Bhagawana, przede wszystkim podczas świąt Aszadhi Ekadasi (obchodzonych na cześć Wisznu). Państwo Pandya od samego początku brali czynny udział w programie WWL-u.
       Przedstawiamy Wam wybrane wyjątki wywiadu przeprowadzonego z nimi w studiu Radia Sai przez Karunę Munshi.
Karuna Munshi: Sai Ram, panie Nimishu Pandya i pani Kamalo Pandya. Dziękuję wam za przybycie. Na początek opowiedzcie proszę o waszej drodze do Swamiego – które z was zostało przyciągnięte pierwsze?

Kamala Pandya: Ja. Miałam cztery lata, gdy w 1959 r. przyjechałam po raz pierwszy do Puttaparthi. Moja rodzina mieszkała wówczas w Bangalore. Ktoś powiedział memu ojcu: „W Puttaparthi mieszka boska osoba, czemu się z nią nie spotkasz?” Mój ojciec, człowiek bardzo uduchowiony, potrzebował tylko niewielkiej zachęty, abyśmy wkrótce pojawili się w Parthi. Zamieszkaliśmy we wschodniej części Prasanthi, w niewielkim pokoiku wyglądającym niemal jak garaż.

Karuna Munshi: Zatem Parthi było wtedy inne?

Kamala Pandya: Tak. Siadaliśmy na ganku, a Swami stawał w drzwiach i zapraszał rodziny na audiencję. Mieliśmy niezwykłe szczęście, ponieważ wezwał nas na rozmowę podczas naszych pierwszych odwiedzin.

Karuna Munshi: Czy zachowała pani jakieś wyraźne wspomnienia z tego spotkania?

Kamala Pandya: Pamiętam pokój interview i Swamiego materializującego wibhuti – zawijał rękawy, żeby pokazać nam, że niczego w nich nie ukrywa. Pamiętam również, że podeszłam Mu pod samo ramię, żeby lepiej widzieć co robi! Swami spojrzał wtedy na moją mamę i powiedział, że jest prawdziwą matką i że zostanie nią ponownie. Niczego więcej nie pamiętam.

Karuna Munshi: W jaki sposób ta pierwsza wizyta zmieniła wasze życie?

Kamala Pandya: Po tej wizycie w moim życiu duchowym nastąpił zastój. Potem, gdy miałam 17-cie lat, Swami zaczął pojawiać się w moich snach. Prawie w każdy czwartek lub wtorek rano byłam bombardowana proroczymi snami z Jego udziałem, określającymi kształt mających nastąpić zdarzeń. Na przykład, Swami powtarzał w nich wielokrotnie: „Ucz dzieci, ucz dzieci, ucz dzieci”. A ja zastanawiałam się, gdzie i jak będę to robić.

Karuna Munshi: Czy dzięki temu w wieku 17-tu lat została pani nauczycielką Bal Vikas?

Kamala Pandya: Właśnie zrobiłam licencjat i szukałam pracy. Nie byłam w żaden sposób związana z nauczaniem, ale właśnie wtedy Swami odwiedzał mnie w snach i namawiał: „Ucz dzieci”. Opatrznościowo, biorąc udział w bhadżanach spotkałam pewną panią z Gujany Brytyjskiej. Siedziała obok mnie i gdy tylko przestaliśmy śpiewać, zapytała: „Czy chciałabyś uczyć dzieci?” Byłam zaskoczona, bo wyglądało na to, że powtarza słowa Swamiego. Powiedziała, że w każdy czwartek prowadzi w Bombaju zajęcia dla dzieci. Miejsce to leżało w pobliżu naszego mieszkania. Mniej więcej wtedy dostałam pracę w szkole jako nauczycielka zastępcza. Miałam szczęście, bo przyjęto mnie bez stopnia uniwersyteckiego, ze względu na moje doskonałe kwalifikacje akademickie. Zdecydowałam, że mogę przychodzić do niej po zajęciach w szkole i uczyć dzieci. Najpierw przez kilka tygodni przyglądałam się jak ona prowadzi lekcje, aż poczułam, że także mogę to robić. Musiałam zdać egzamin kwalifikacyjny, obowiązujący wszystkich nauczycieli Bal Vikas. Jestem przekonana, że pani sprawdzająca mój arkusz egzaminacyjny zadzwoniła do pani z Gujany Brytyjskiej i zapytała, kim jest Kamala! Myślę, że moje odpowiedzi wywarły na niej wrażenie. Wciąż pamiętam pierwszą historię, którą opowiedziałam jako nauczycielka Bal Vikas – była o Pundaliku[1]. Żeby ją zilustrować posługiwałam się wykresami.

Karuna Munshi: Od tamtej pory nic nie było w stanie pani zatrzymać.

Kamala Pandya: Nie było takiej potrzeby, ponieważ od tej chwili Swami przez cały czas mnie prowadził.

Karuna Munshi: Bracie Nimish, czy może nam pan powiedzieć, w jaki sposób przyłączył się pan do ruchu Sai?
Nimish Pandya: Myślę, że moja historia rozpoczyna się w momencie, gdy do ruchu wstąpiła Kamala. Tak się zdarzyło, że mieszkałem w tym samym kompleksie w którym odbywały się zajęcia Bal Vikas. Brał w nich udział mój młodszy brat Dharmesh. Można powiedzieć, że nasza rodzina została przyciągnięta do ruchu Sai za pośrednictwem lekcji Bal Vikas.

Karuna Munshi: Czy dzięki temu się spotkaliście?
Nimish Pandya: Uczęszczaliśmy do tego samego koledżu, chociaż nie znaliśmy się wtedy. Słyszeliśmy o Kamali jako o nauczycielce Bal Vikas i byliśmy bardzo zaskoczeni, gdy mój brat po powrocie do domu raczył nas przyniesionymi stamtąd opowiadaniami i ślokami. Mama zaczęła się coraz bardziej interesować ruchem Sai. A ponieważ byłem z nią bardzo blisko, moje zainteresowanie również zaiskrzyło.

Karuna Munshi:: Uważa pan, że już jako młody chłopiec miał pan zacięcie do duchowości?

Nimish Pandya: Zabawne, że pani o to pyta. Pamiętam komiczną historię z czasów studenckich w Don Bosco[2] w Bombaju. Otrzymywałem najwyższe oceny z nauk moralnych, ale w pozostałych przedmiotach nie powodziło mi się tak dobrze. Wujowie niemal się mnie wyrzekli, uważając, że jestem nicponiem. Na swoją obronę mogę jedynie powiedzieć, że duchowość właśnie dlatego zakorzeniła się we mnie gdy byłem jeszcze młody i wrażliwy, że tak dobrze radziłem sobie z naukami moralnymi.

Karuna Munshi: Czy to tłumaczy pana chęć przyłączenia się do ruchu Sai... ?

Nimish Pandya: Tak myślę. Eskortowałem mamę do Puttaparthi bez głębszego zaangażowania i podobał mi się system wartości Sai. Lubiłem bhadżany i wszystkie inne zajęcia, ale tak naprawdę nigdy nie brałem w nich udziału. Oczywiście, punkt zwrotny musiał nieuchronnie nastąpić. Nadszedł w chwili, gdy pan Indulal Shah niespodziewanie zaprosił mnie pewnego dnia do swojego bungalowu.

Karuna Munshi: Interesujące, jaki miał ku temu powód?

Nimish Pandya: W tamtych czasach prezydentem stanu Maharasztra był pan Pandurang Dikshit. Każdego roku stowarzyszenie z Bombaju wystawiało w Puttaparthi spektakl. Nie mogąc znaleźć nikogo, kto mógłby nauczyć aktorów poprawnej wymowy w hindi, pani z Gujany Brytyjskiej zarekomendowała mnie Pandurangowi Dikshitowi, mówiąc, że z moją biegłością językową i miłością do teatru mogę bardzo mu pomóc. Próby odbywały się w rezydencji pana Indulala Shaha. Zatem mnie zaproszono.

Karuna Munshi: Otrzymał pan inicjację w świadomość Sai w sposób niezwykle subtelny. 

Nimish Pandya: Można tak powiedzieć. Pierwsze kierowane przeze mnie przedstawienie nosiło tytuł „Kekhije Sai Ke Lila”. Zostało wykonane w audytorium Purnaczandra w 1979r.

Karuna Munshi: Od tamtego czasu, w ciągu minionych dziesiątków lat, przygotował pan niezliczoną ilość sztuk, prawda?

Nimish Pandya: To przedstawienie było pierwszą sztuką, którą kierowałem jako uczestnik ruchu Sai. Praca z tak utalentowanymi ludźmi jak pan Pandurang Dikshit[3] – wielki artysta, dyrygent i dyrektor muzyczny – była wielkim przywilejem. Poznałem również pana Indulala Shaha[4], szanowanego i podziwianego przez cały świat. Odkryłem, że jest ogromnie przyjaznym człowiekiem. Nie wszyscy zdawali sobie sprawę z jego miłości do teatru ani z jego fachowości jako dyrygenta. Posiadał niesamowitą wiedzę na temat sztuki, wystawiania przedstawień i muzyki. Tworzyliśmy niezwykłą trójcę. Fakt, że obaj panowie byli sporo starsi ode mnie nie robił różnicy – umieliśmy ze sobą współpracować.

Karuna Munshi: Może to zabrzmi jak frazes, ale w momencie, gdy Swami wkroczył w wasze życie, byliście oboje doskonałymi studentami i czekała was wspaniała przyszłość – co też nastąpiło. Ale jak udało się wam wzbudzić w sobie tyle zaangażowania duchowego i sięgać dalej niż inni?

Nimish Pandya: Chciałbym podzielić się tutaj interesującym fenomenem. Jako student, miałem w Bombaju mnóstwo przyjaciół i cieszyłem się wielką popularnością w Koledżu św. Ksawerego. Dziwne, ale stało się to przedmiotem uwag Swamiego na pierwszej udzielonej mi przez Niego audiencji. Zbeształ mnie za to.

Karuna Munshi: Który to był rok?

Nimish Pandya: 1980, Whitefield. Pamiętam, że podczas tej wizyty przeżyłem z mamą trudne chwile próbując dotrzeć do Brindawanu. Początkowo myśleliśmy, że Swami jest w Puttaparthi. W Kothacheruvu trafiliśmy na strajk kierowców autobusów i powędrowaliśmy pieszo przez pola ryżowe, żeby dostać się do Puttaparthi. Na miejscu okazało się, że Swami wyjechał. Więc pospieszyliśmy do Whitefield i gdy tylko pojawiliśmy się tam, zaproszono nas na interview.

Karuna Munshi: Jaki był przebieg tego pierwszego spotkania?

Nimish Pandya: Swami zamknął drzwi i w tym samym momencie stałem się celem Jego ostrzału – trafiał mnie z lewa, z prawa i wprost – z powodu liczby moich przyjaciół. Rzucił wtedy bardzo ważną uwagę. Powiedział, wskazując na siebie, że jest tylko jeden przyjaciel i tym przyjacielem jest Bóg. Kiedy wracam myślami do przełomowych chwil w moim życiu, to uświadamiam sobie, że słowa Swamiego wzbudziły we mnie taki lęk, że natychmiast odsunąłem się od wszystkich moich przyjaciół. Od tamtej chwili jestem związany jedynie ze Swamim. Swami został moim jedynym przyjacielem.
     Wróćmy do pani wcześniejszego pytania – jak wzbudziliśmy w sobie tyle zaangażowania. Myślę, że stało się to dzięki naszym niezwykłej więzi ze Swamim.

Karuna Munshi: Jakie wrażenia związane ze Swamim przetrwały w panu do dzisiaj?

Nimish Pandya: Przede wszystkim to, że mogę uwolnić się od wszelkich dogmatów. Wyjaśnienie Swamiego, że Bóg jest wewnątrz nas, sprawiło, że przestałem szukać Go na zewnątrz. Po drugie Swami powiedział: „Jestem wszędzie, w każdej osobie i dlatego czuj się związany z każdym”. Jako młody człowiek odebrałem to jako wyzwanie. Jeśli pierwsze zdanie było prawdziwe, to drugie również. Nie zrozumiałem Go gdy mówił, że jedynym przyjacielem jest wewnętrzny Bóg. Myślałem, że wskazuje na Siebie. Dlatego przyciągnęła mnie Jego forma fizyczna.

Karuna Munshi: Czy pana relacja z „Najwyższym Przyjacielem” była doskonała?

Nimish Pandya: Wie pani, że w życiu każdego wielbiciela pojawia się moment, gdy Swami się wycofuje i przestaje do nas mówić. Nie byłem wyjątkiem. Ale kiedy do tego doszło, nie potrafiłem sobie poradzić. Wyglądało to na zerwanie przyjaźni. Zadawałem sobie wówczas pytanie, jak mój jedyny ‘Przyjaciel’ może się tak zachowywać.

Karuna Munshi: Żeby zrozumieć, co się wtedy dzieje, trzeba wejść głęboko w siebie.

Nimish Pandya: W ciągu tych trzech–czterech lat, gdy Swami trzymał się ode mnie z daleka, pojąłem, że stara się mnie przekonać, że Bóg jest we mnie i że podróż zaczyna się od punktu wewnętrznego. Mniej więcej w tym czasie wystartował Program Wychowania w Wartościach Ludzkich.

Karuna Munshi: Co sprawiło, że pan się w niego zaangażował?

Nimish Pandya: Zasługę mogę przypisać prof. Gokakowi i Indu bhai (panu Indulalowi Shah), którzy wytłumaczyli mi, że wartościowe życie nie polega na skupianiu się wyłącznie na sobie. Stwierdzili, że żąda ono od nas szlachetnych uczynków, dzięki którym możemy zrewanżować się społeczeństwu. Myślę, że było to ziarno, które Swami w tamtym momencie zasiał w moim umyśle i które wywarło na mnie wpływ. Pomógł mi fakt, że owa idea współbrzmiała ze słowami powtarzanymi mi w dzieciństwie przez mamę: „Bądź zawsze gotowy pomagać innym”. Jeśli trzeba było podwieźć kogoś na stację, byłem zawsze do usług. Jeśli trzeba było coś komuś zanieść, natychmiast brałem to na siebie, nie czekając na polecenie. Podawanie pomocnej dłoni stało się moją drugą naturą i mogłem to wykorzystać dla dobra programu Wychowania w Wartościach Ludzkich. Nie muszę mówić, że Swami, kiedy Go spotkałem, rozpalił we mnie to przekonanie w wielkim stylu. Pomógł mi postawić kolejny krok.

Karuna Munshi: A pani, siostro Kamalo? Czy zostając nauczycielką Bal Vikas wyrzekła się pani swoich ambicji i celów? Ogromnie zaangażowała się pani w uczenie dzieci innych ludzi, nie mając widoków na korzyści pieniężne ani szczególnych perspektyw rozwoju. Robiła pani wszystko, co w pani mocy, żeby posiadły wiedzę – tylko dlatego, że Swami polecił to pani we śnie. Dla zewnętrznego obserwatora ten wybór nie wyglądał na rozsądną życiową decyzję podjętą przez inteligentną młodą kobietę. Dlaczego to pani zrobiła?

Kamala Pandya: Dla mnie wszystko było Swamim, Swamim i tylko Swamim – inne rzeczy były bez znaczenia. Chciałam robić to, czego pragnie Swami. Zarabianie pieniędzy było sprawą drugorzędną, chociaż w tym czasie rodzina przechodziła finansowy kryzys. Brat i ja zapewnialiśmy jej bezpieczeństwo naszymi skromnymi pensjami wynoszącymi razem 600 rupii i drobnymi sumami za korepetycje. Bez względu na wszystko, nie było nic ważniejszego od służenia Swamiemu. Po prostu nie dopuszczał do nas przekonania, że przeżywamy kryzys. Byliśmy szczęśliwi i żyliśmy pełnią życia. Swami był dla nas wszystkim.

Karuna Munshi: Jak często w tym okresie życia spotykaliście Swamiego?

Kamala Pandya: Swami zwykł odwiedzać Bombaj w maju lub styczniu. Mogliśmy się wtedy ‘doładować’. Przychodził, rozmawiał ze mną lub o coś mnie pytał. Odnajdywał mnie w tłumie i to pomagało mi radzić sobie z kłopotami przez następnych kilka miesięcy, do Jego następnej wizyty.

Karuna Munshi: Czy odwiedzała pani Prasanthi?

Kamala Pandya: Starałam się. Brałam udział w warsztatach Bal Vikas i Wychowania w Wartościach Ludzkich. Gdy docierałam do Prasanthi, Swami odnajdywał mnie i pytał: „Kabhi aya? Kiske saath aya? Husband laya? Mother in law laya? – Kiedy przyjechałaś? Z kim przyjechałaś? Przywiozłaś ze sobą męża? Czy przyjechała twoja teściowa?” Ta więź była tak intensywna, że nie liczyło się nic innego.

Karuna Munshi: Wasze małżeństwo zawiązało się w niebie, ponieważ Swami odegrał rolę swata i odprawił dla was uroczystość ślubną.

Kamala Pandya: Do tego stopnia, że powtarzał mi, że da mi tego chłopca, a jemu mówił: „Nie, to nie ta dziewczyna”.

Karuna Munshi: Swami odgrywał wobec was rolę kawalarza?

Nimish Pandya: Bawił się tak prawie przez rok. Mędrzec Narada w swoim najlepszym wydaniu!

Karuna Munshi: Proszę nam opowiedzieć coś więcej. To ogromnie ciekawe!

Nimish Pandya: Jak pani wie, Swami był niezrównanym dramaturgiem. Uczynił coś interesującego nawet w związku z naszym małżeństwem. Wszystko zaczęło się od wielkiego wydarzenia w bombajskim parku Śiwadżi[5], gdzie po raz pierwszy odbyła się konferencja poświęcona dzieciom. Najważniejszym gościem był pan Bal Thackeray, przywódca Shiv Sena[6]. Kamala była mistrzynią ceremonii, a ja odpowiadałem za sprawy kultury. Kamala przemawiała bardzo dobrze, jest naprawdę doskonałą mówczynią. Gdzieś w połowie jej wystąpienia Swami zauważył podziw jaki żywiłem dla niej. Od tej chwili wziął na Siebie odpowiedzialność za nasze relacje. Tego dnia wieczorem, po powrocie Swamiego z Dharmakshetry, zostałem nagrodzony przywilejem wręczenia Mu kwiatu przed ceremonią arathi. Gdy wziąłem kwiat i podałem go Babie, odrzucił go do mnie, mówiąc: „Daj go żonie”. Byłem wstrząśnięty, ponieważ przeżywałem fazę, w której skłaniałem się do życia w celibacie i odsuwałem się od wszystkiego, co choćby w najmniejszym stopniu odnosiło się do związków. Proszę wyobrazić sobie moje najgłębsze zdziwienie, kiedy Swami polecił mi oddać kwiat ‘żonie’. Spojrzałem na Niego ogromnie zakłopotany. Powtarzał: „Wife ko do, wife ko do – Daj go żonie”! Od tamtej chwili często pytał moją mamę: „Och! Tumhara daughter in law kider hai? Bal Vikas guru hai? – Gdzie jest twoja synowa? Czy jest nauczycielką Bal Vikas?” Mama nie wiedziała o kim i o czym mówi. Wkrótce potem opowiedział jej o Kamali i poznał nas ze sobą. Ale po pewnym czasie całkowicie zmienił front. Radził mamie, żeby nie brała Kamali pod uwagę, ponieważ Kamala jest z urodzenia Sindhi[7], podczas gdy my pochodzimy z Gudżaratu. Oczywiście, zawsze pragnął, żebyśmy się w końcu pobrali. Te figle były Jego sposobem przygotowania związku naszych rodzin.

Karuna Munshi: Dawał wam wszystkim czas na oswojenie się z taką ewentualnością?

Nimish Pandya: Tak, Swami podszedł do mojej mamy i powiedział: „Posłuchaj, nie róbcie tego. Ona jest Sindhi, a więc w pewnym sensie Pakistanką”. A potem wrócił do Kamali i rzekł: „Nie martw się, to chłopak, za którego wyjdziesz za mąż”. To przedstawienie trwało przez półtora roku i na koniec wszyscy odczuwaliśmy zakłopotanie.

Kamala Pandya: Co więcej, Swami rozmawiał ze mną w liniach. Kiedyś wywołał mnie z linii i powiedział: „Bombaj Bal Vikas! ( tak mnie nazywał) Podejdź tutaj”. Po siedmiu czy ośmiu moich krokach rzekł: „Paadanamaskar lelo – Dotknij Moich stóp”. Kiedy to uczyniłam poprosił, żebym nie słuchała nikogo prócz Niego i oświadczył, że Jego słowo jest prawdą. Zaledwie dzień wcześniej wezwał rodzinę Nimisha na interview i powiedział, że nie jestem odpowiednią kandydatką dla ich syna i że przyprowadzi mu inną!

Karuna Munshi: Rozumiem, że byliście bardzo zmieszani.

Nimish Pandya: Kompletnie zmieszani. Przynajmniej ona była. Ja miałem pewność, że Swami żartuje sobie ze mnie i nie wyobrażałem sobie innego celu rozgrywającego się przedstawienia.

Karuna Munshi: Więc jak się to wszystko połączyło?

Nimish Pandya: Dr Fanibunda, po powrocie z Whitefield, odwiedził nas w domu i przekazał nam informację, że Swami prosi, żebyśmy Go odwiedzili. Pospieszyliśmy do Puttaparthi, Swami wyznaczył datę i zgodnie z Jego życzeniem odbyły się zaślubiny.

Karuna Munshi: W pokoju audiencyjnym?

Nimish Pandya: Tak, w pokoju audiencyjnym.

Kamala Pandya: Swami zapytał mnie w Bombaju, gdzie chciałabym, aby się odbyły. „Życzysz sobie, żeby to był duży publiczny pokaz czy chcesz Swamiego?” Odpowiedziałam oczywiście: „Swami, pragnę tylko Ciebie, nie pragnę niczego więcej. Wystarczy mi mała salka”. Odrzekł: „Interview room mein karthe hai, dus meri log, dus thumhare and dus husband ke log bulathe – Zrobię to w pokoju audiencyjnym. Będzie tam dziesięć osób z Mojej strony, dziesięć z twojej i dziesięć kolejnych z rodziny twojego męża”. Na ślubie było jednak ponad trzydzieści osób, ponieważ Swami zaprosił ich więcej.

Nimish Pandya: I był bardziej podekscytowany tym małżeństwem niż my. Poprosił, żebyśmy przyszli o ósmej rano, ale sam był godzinę wcześniej. Co więcej, próbował się dowiedzieć, dlaczego jeszcze nas nie ma. Przybiegliśmy nie do końca ubrani. Zanim zorientowaliśmy się co się dzieje, znaleźliśmy się w pokoju interview i za chwilę było po wszystkim!

Karuna Munshi: Czy Swami odprawił ceremonię?

Kamala Pandya: Zatroszczył się o wszystko. Kiedy byłam w Whitefield na warsztatach Bal Vikas powiedział mi we śnie, że na moim ślubie On będzie sprawował funkcję purohita. I tak się stało. W tym czasie moja znajomość sanskrytu i hindi była tak znikoma, że nie wiedziałam, co znaczy purohit. Dopiero przyjaciółka mi wyjaśniła, że to najwyższy kapłan. Według mnie najwyższym kapłanem może być tylko Bóg, to znaczy Swami. Po tym śnie Bhagawan wciąż wracał do mnie i powtarzał: „Odprawię ceremonię ślubną, odprawię ceremonię ślubną”.
Z H2H tłum. J.C.
 
[1] Pundalik lub Pundarik – postać z hinduskich legend o bogu Withobie
[2] Don Bosco – sieć szkół prowadzonych przez salezjanów
[3] Pandurang Dikshit – kompozytor muzyki filmowej i pieśni dla Bhagawana
[4] Indulal Shah – były przewodniczący Organizacji Służebnej Sathya Sai
[5] Park Śiwadżi – największy park w Bombaju
[6] Bal Tackeray był zwany „władcą hinduskich serc”. Walczył o prawa tubylców w stanie Maharasztra. Założył Shiv Sena – nacjonalistyczną armię Śiwy.
[7] Sindhi – grupa etniczna z Pakistanu 

Po lewej: Pan Ariandas Bharwani (ojciec Kamali), po prawej nowożeńcy - państwo Pandya

po kliknięciu - część 2

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.