Patrick Gallivan numer 22 - lipiec-sierpień 2004
PRZYBYŁ BÓG, PAN
SATHYA SAI BABA
część 1, po kliknięciu część 2
Składamy tę książkę z miłością, z wdzięcznością i z podziękowaniem u lotosowych stóp naszego Boga Śri Sathya Sai Baby. Pan łaskawie ją pobłogosławił.
Bez względu na to, co powiedzą i zrobią inni, wy nie przestańcie kochać Boga, to najważniejsze. Kosmos byłby bezduszną pustką, gdyby nie ożywiała go miłość. Miłość jest Bogiem, Bóg jest miłością. Niechaj rozkwita w was boska miłość. Nieustannie i w każdych okolicznościach zachowujcie ją w sercu. Nie porzucajcie jej nawet w największych opałach. Miłość was obroni, będzie z wami, w was i wokół was. Nie obwiniajcie Boga za przeżywane trudności. Traktujcie je jako boski dar, który z założenia musi przynieść wam pożytek. W życiu dobro przeplata się ze złem. Pan opiekuje się wami, kiedy przyjmujecie te wzloty i upadki z niewzruszoną wiarą. Przez cały czas pamiętajcie o boskim imieniu.
Bhagawan Śri Sathya Sai Baba
WSTĘP
Ta książka jest opowieścią o Bogu i o Jego regularnych powrotach na Ziemię, następujących za każdym razem, kiedy szerzy się niezgoda. Bóg przyjmuje ludzką postać i dlatego możemy się z Nim identyfikować i rozważać udzielaną nam przez Niego naukę. W przeszłości objawił się jako Rama, Kriszna, Budda, Zoroaster, Jezus, Mahomet i wielu innych. Najważniejsze religie świata po dziś dzień czczą tych wielkich Bogów.
Teraz ponownie pojawił się wśród nas, tym razem w potrójnej inkarnacji Sai. Pozwólcie, że opowiem wam o Śri Sathya Sai Babie.
ROZDZIAŁ 1
Przyszedłem zapalić w waszych sercach lampę miłości i dopilnować, by z każdym nadchodzącym dniem świeciła coraz jaśniejszym blaskiem. Nie przybyłem, żeby występować w obronie wybranej religii. Nie zjawiłem się też z misją nadania rozgłosu jakiejś sekcie, wierze czy sprawie, ani żeby zebrać wyznawców określonej idei. Nie zamierzam zwabiać uczniów do Mojej owczarni, ani do innej. Przyszedłem opowiedzieć wam o uniwersalnej wierze, o duchowym pierwiastku, o ścieżce miłości, o potędze miłości, o konieczności kochania, o zobowiązaniu do miłości.
Są to słowa Fenomenu XX wieku, niezwykłego nauczyciela duchowego, noszącego imię Śri Sathya Sai Baba. Są tacy, co słyszeli o Nim jako o wychowawcy, uzdrowicielu, przywódcy duchowym i społeczniku. Tak, jest tym wszystkim. I jest kimś znacznie większym.
Ci, którzy podążają za Sai Babą, nie są wyrazicielami jakiegoś kultu czy wiary, lecz zwykłymi ludźmi reprezentującymi wszelkiego rodzaju rasy, kultury i religie. Pragną zaczerpnąć wody z głębokiego oceanu duchowości. W codziennym życiu szukają w sobie i w innych jedności i boskości, drogi, która wszystko scala.
Sai Baba powiedział:
Jest tylko jedna religia, religia miłości.
Jest tylko jeden język, język serca.
Jest tylko jedna kasta, kasta ludzkości.
Jest tylko jeden wszechobecny Bóg.
Sathya Sai Baba urodził się we wtorek, 23 listopada 1926 roku, o godzinie 5:03 rano, w maleńkiej hinduskiej wiosce Puttaparthi, noszącej oficjalną nazwę Gollapalli, czyli „dom pasterzy”, leżącej jakieś 110 mil od Bangalore, nad brzegiem rzeki Ćitrawati. Jego rodowe nazwisko brzmi Radżu. Jego ojciec Wenkappa (1885-1963) i matka Iśwaramma (1890-1972) nazwali swego syna, będącego czwartym ich dzieckiem, Sathyanarayaną. „Sathya” znaczy „prawda”, a Narayana to „Bóg obecny we wszystkich istotach”. Z okazji narodzin Sathyi zapisano, że instrumenty muzyczne, przechowywane w niewielkim domu Jego rodziców, grały bez niczyjej pomocy, jak gdyby chciały ogłosić światu nadejście wielkiego Ducha. Jego ojciec i matka byli pobożnymi ludźmi, zadowolonymi ze swojej skromnej pozycji. Przed Sathyą urodziło się im troje dzieci: dwie dziewczynki, Wenka i Parwati, oraz syn, Seszama, a po Nim kolejny syn, Dźanakiramaja. Ulubioną rozrywką Wenkappy, na którą sobie pozwalał naśladując w tym ojca, było granie epickich ról na scenie wiejskiego teatru. Kondamma Radżu, dziadek Sathyi, był świętą duszą, wspaniałym muzykiem, aktorem i prawdziwym wegetarianinem. Wegetarianizm prawdopodobnie zapewnił mu długowieczność. Żył 110 lat!
Sathyanarayana wkrótce udowodnił, że Jego natura i czyny są prawdziwie boskie. Od najmłodszych lat był pełen współczucia. Unikał miejsc, gdzie zabijano lub torturowano zwierzęta, gdzie łowiono i ogłuszano ryby. Omijał kuchnie i naczynia w których gotowano mięso i drób. Kiedy przeznaczano na rosół jakiegoś ptaka, mały Sathya podbiegał, przytulał się do niego i okazywał mu miłość w nadziei, że może w ten sposób uprosi dorosłych o jego życie.
W takich trudnych chwilach chronił się u sąsiadów, o których wiedział, że są szczerymi wielbicielami Boga oraz wegetarianami i posilał się z nimi. Nie chciał przebywać w domu, bo tam zjadano mięso. Był z natury pacyfistą. Nigdy się nie mścił ani nie skarżył na kolegów, choć czasami źle się z nim obchodzili. Wydawało się, że będąc w ich rękach, nie daje się zbić z tropu i nie odczuwa bólu. W domu i w szkole zawsze postępował w sposób otwarty i prawy. Nawet w wieku trzech lat okazywał pomoc zatrzymującym się przed ich progiem żebrakom, prosząc matkę i siostry, by ofiarowały im ziarno i mąkę. Czasami wywoływał tym ich uzasadnioną irytację, zwłaszcza, gdy procesja wyciągniętych rąk i wołanie o pomoc zdawały się nie mieć końca. Wtedy dorośli odpędzali żebraków, zanim Sathya zdążył im coś ofiarować To Go zasmucało i sprawiało, że płakał tak długo i gorąco, aż ich serca topniały. Użalając się nad Nim przywołali z powrotem przepędzonego biedaka. Jednak czasami matka ganiła syna za „niewłaściwie skierowane miłosierdzie” i grożąc palcem ostrzegała, że jeśli będzie karmił obcych, to sam nie otrzyma posiłku. Nieposkromiony przestrogą, dzielił się na progu jedzeniem z niedożywionymi nieszczęśnikami, a swój posiłek pozostawiał nietknięty. Nic nie mogło sprawić, żeby mały Sathya coś zjadł. Przy takich okazjach wcale nie wyglądał na głodnego, wprost przeciwnie! Kiery rodzice pytali Go o to, odpowiadał, że „tajemniczy staruszek”, którego nikt nie oglądał i nic o nim nie słyszał, nakarmił go ryżem na mleku. Sathya był dobrze znany w wiosce ze swojego współczucia dla cierpiących. W późniejszych czasach biegał do kuchni dziadka i pomagał mu gotować wegeteriańskie potrawy. Pomimo swego młodego wieku, mając 6 czy 7 lat był doskonałym kucharzem!
Kiedy miał 7 lub 8 lat, komponował pieśni o Bogu, które śpiewał podczas obchodzonych w wiosce świąt religijnych. Zanim poszedł do szkoły, zarobił pieniądze na podręczniki i przybory, układając „piosenki reklamowe” dla miejscowego sklepikarza, opiewające doskonałą jakość sprzedawanych przez niego towarów. Śpiewał je wraz z przyjaciółmi na ulicy.
Rok lub dwa lata później demonstrował swoją stwórczą moc, materializując dla swoich kolegów rzeczy wprost z powietrza. Były to m.in. cukierki, ołówki, gumki. Tworzył je ku zachwycie obecnych. Pewnego razu polecił chłopcom zerwać z rosnącego w pobliżu drzewa ich ulubione owoce. I chociaż nie było to drzewo owocowe, na jego gałęziach pojawiły się nawet takie okazy, jakich nie hoduje się w Indiach oraz owoce miejscowe, lecz dojrzewające w innym sezonie. Czegokolwiek życzył sobie Sathya, stawało się rzeczywistością. Nauka nie potrafi wytłumaczyć Jego „cudów”, ponieważ przekraczają one prawa fizyczne.
W wieku 8 lat Sathya został przyjęty do szkoły podstawowej w Bukkapatnam, około dwóch i pół mili od Puttaparthi. Musiał pokonywać ten dystans w słońcu i w deszczu, idąc po zasłanej kamieniami ziemi i czasami, w zależności od pory roku, brnąć przez rzekę po szyję w wodzie, z tornistrem na głowie. Jeden z nauczycieli zapamiętał, że Sathya był „bardzo posłuszny i skromny. Nigdy nie mówił więcej niż to było absolutnie konieczne.” Przychodził do szkoły wcześniej niż większość uczniów. Układał święte znaki i figury z przyniesionych przez Siebie kwiatów. Składał ofiarę, odprawiał ceremonię ognia[1] i częstował kolegów poświęconym posiłkiem[2]. Chłopcy tłoczyli się wokół Niego, pragnąc zobaczyć jak „wyjmuje” przedmioty z pustego tornistra. Kiedy Go pytano, skąd się tam biorą, odpowiadał, że pewne „bóstwo, opiekujące się wioską[3]” spełnia Jego polecania i daje Mu to, czego zapragnie.
Na początku 1997r. Sathya Sai Baba opowiedział nam o pewnym wydarzeniu ze swojego dzieciństwa, o którym dotychczas nikomu nie wspominał. Powiedział: „Miałem wtedy 8 lat. Przebywałem w Puttaparthi. Byłem nieustannie otoczony kolegami. Przyłączali się do nas również starsi chłopcy. Uczyłem ich pisać, czytać i śpiewać. Nie mieli zwyczaju codziennie się kąpać. Nalegałem, aby to robili i przychodzili do szkoły czyści. Prowadziłem ich nad staw położony w sąsiedztwie świątyni Hanumana. Namawiałem, żeby się w nim umyli, a potem nałożyli świeże ubrania i weszli do świątyni, mając w sercu obraz wodza małp, a na ustach imię Śri Ramy. Pewnego dnia chłopcy poprosili Mnie, abym wraz z nimi okrążył świątynię. Zrobiłem to raz i zastygłem. Koledzy popychali Mnie, abym wykonał drugą rundę. Ale pomimo ich wysiłków nie ruszyłem się z miejsca. Byli tym zdziwieni. Wtedy rzekłem do nich: „Nie mogę wykonać nawet kroku, ponieważ ze świątyni wyszedł Hanuman i trzyma Mnie, mówiąc, że Śri Rama nie może chodzić wokół Hanumana. To Hanuman powinien chodzić wokół Śri Ramy. W tym momencie chłopcy otrzymali wizję Hanumana stojącego przed Śri Ramą. Tam gdzie jest Rama, tam jest Hanuman.”
Sathya uczył się już rok i kilka miesięcy, kiedy zew, który sprawił, że inkarnował się wśród ludzi, nie pozwolił się dłużej ignorować. Coraz trudniej było Mu ukryć swój majestat w domu i w szkole.
Kiedy wraz z bratem Seszamą Radżu i przyjaciółmi wybrał się na piknik do ruin starożytnego przybytku Wirupakszy[4] w Hampi, przebywający tam święty mędrzec powiedział na Jego widok: „Wierzcie mi, ten chłopiec jest Bogiem”. Potem wszyscy udali się do świątyni. Sathya został na zewnątrz, bo, jak się wydawało, najbardziej interesowała go wspaniała architektura budowli. Nie nalegali, by wszedł i patrzył jak kapłan oddaje cześć lingamowi[5] odprawiając arathi[6]. Kiedy płomień kamfory zakreślił w powietrzu szerokie koło i oświetlił wnętrze świątyni, stwierdzili ze zdumieniem, że w miejscu lingamu stoi Sathya, wyprostowany i uśmiechnięty! Było to tak wstrząsające i niespodziewane, że Seszama wybiegł na plac, chcąc sprawdzić czy Sathya rzeczywiście wślizgnął się do środka bez zwracania na siebie czyjejkolwiek uwagi. Zobaczył brata opartego o ścianę, tam gdzie Go zostawił. Po tym zadziwiającym incydencie powrócono do miasteczka. Następnego dnia, w czwartek, Sathya, wchodząc w rolę Sai Baby, wyleczył z zaawansowanej gruźlicy pewnego człowieka, po prostu dotykając go, podnosząc i nakazując, by przeszedł półtora kilometra! (Aż do 1977r., w najciemniejszą noc w roku przypadającą na święta Mahaśiwarathri, z ust Sai Baby wydostawał się lingam. Działo się to w obecności setek tysięcy wyznawców. Lingam ma kształt jaja i symbolizuje pierwotną, abstrakcyjną formę kosmosu: Ducha i materię, z których zbudowany jest cały wszechświat. Baba tak mówi o lingamie: „Lingam obrazuje narodziny pięciu podstawowych żywiołów. Jest istotą wszelkich atrybutów i nazw. Pozostaje bezforemny w formie i bezimienny z imieniem. Jest pierwszym ciałem jakie wyłonił z siebie Bóg”).
Przy innej okazji, Sathya porzucił swoją fizyczną formę, by biec na ratunek wyznawcy, który znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie. Zgromadzeni przy Nim ludzie nie zrozumieli co się stało. Sądzili, że zemdlał na skutek ukąszenia węża albo skorpiona. Doktorzy, znachorzy i czarownicy starali się ustalić diagnozę i rozpocząć leczenie, ale nie odnieśli sukcesu. Stan ten wielokrotnie manifestował się w późniejszych latach.
W rozstrzygającym dniu, 23 maja 1940r., Sathya, wkładając dary w wyciągnięte dłonie odwiedzających go ludzi, oświadczył po raz pierwszy, że był Śirdi Babą. Teraz narodził się ponownie, aby ocalić ludzkość od pędzących jej naprzeciw nieszczęść. Ogłosił, że czwartek jest dniem, w którym należy oddawać Mu cześć i poprosił zgromadzonych, żeby od tej chwili wielbili Go jako Sathya Sai Babę.
Ogłosił, że jest inkarnacją Baby z Śirdi, czcigodnym świętym urodzonym w Parthi, w okręgu Aurangabad, 21 września 1838 r. Rodzice nadali Mu imię „Babu”. W 1872r. osiadł w wiosce Śirdi, gdzie wywołał poruszenie, jednego wieczoru modląc się w meczecie[7], a drugiego wieczoru w mandirze[8]. Pragnął w ten sposób ukazać obu społecznościom jedność wszystkich religii. O tym szlachetnym świętym napisano wiele książek. Jego nauki miały w sobie moc i prostotę. 5 października 1918 r., o godzinie 3.30 rano, w wieku 80 lat, Śirdi Baba, jak o Nim powszechnie mówiono, połączył się z Absolutem[9]. Urodził się w świętym dniu ramadanu[10] i porzucił ciało w dzień hinduskiego święta Widżajadasami[11] ze słowami: Allach zabiera lampę, którą kiedyś rozpalił. Pochowajcie Mnie i odejdźcie!” W 40 dni po swojej śmierci ukazał się katolickiej zakonnicy, opuszczającej zakon za zgodą papieża. Była bez pieniędzy i czuła się zagubiona, kiedy Śirdi Baba niespodziewanie pojawił się w jej celi i zapewnił ją o wspaniałej przyszłości czekającej na nią w Kalkucie. (Autorowi nie udało się ustalić, czy chodziło o Matkę Teresę.)
Przed śmiercią oświadczył, że za 8 lat narodzi się ponownie na południu Indii jako Sathya Sai Baba, druga postać z potrójnej inkarnacji.
Wiemy, że trzecie, ostatnie wcielenie nastąpi 8 lat po odejściu obecnego Sai w wieku 96 lat, w 2022 r. Pan będzie nosił imię Prema[12] Sai i przyjdzie na świat w okręgu Mandja, w wiosce Gunaparthi leżącej nad rzeką Cauvery w stanie Karnataka.
Wielu wyznawców Sai zastanawia się, kto pokieruje aśramem, kiedy Sathya Sai opuści swoje ciało. Odpowiedź cofa nas wiele lat wstecz, do wielkiego duchowego nauczyciela głoszącym wedyjską naukę o niedwoistości, do Parahamsy Ramakriszny. Nadał on jednemu ze swoich najwybitniejszych uczniów, Narendrze, nowe imię: Wiwekananda. Wiwekananda umarł w wieku 39 lat w 1902r. i inkarnował się ponownie w Kuttipuram na Sri Lance. Wielokrotnie odwiedzał Sathyę Sai w swoim nowym ciele. Swami powiedział do niego: „Czekałem na ciebie 85 lat”, to znaczy od czasu, gdy występował pod postacią Śirdi Baby. Poprosił go, by zaopiekował się aśramem po Jego odejściu w 2022r.
„Już nie jestem waszym Sathyą”, oświadczył małej grupce przyjaciół, stojących przed domem Jego brata Seszamy, w którym mieszkał podczas roku szkolnego. „Jestem Sai”, powiedział odrzucając książki. Szwagierka, słysząc zaniepokojone głosy, wyjrzała na zewnątrz. Oślepiła ją aureola, otaczająca głowę Baby. Krzyknęła i zakryła oczy. Zwracając się do niej, Baba rzekł: „Nie należę do ciebie. Iluzja odeszła. Odeszła. Wzywają Mnie moi bhaktowie[13]. Mam pracę do wykonania. Nie mogę zostać dłużej.” Mówiąc to odwrócił się i ruszył przed siebie, mimo jej próśb. Brat Baby, ten, który był nauczycielem, na wieść o wydarzeniu, przybiegł do domu i usłyszał od Pana: „Zrezygnuj z prób „wyleczenia” Mnie. Jestem Sai. Nie uważam się za twojego krewnego.” Sąsiad, który widział jasną aureolę wokół głowy Baby, upadł Mu do stóp.
Seszama zawsze czuł się odpowiedzialny za Sathyę. Zdumiał się słuchając 14-latka rozprawiającego o pracy, iluzji, wyznawcach i filozofii stworzenia! Seszama nalegał, by Sathya pozostał w jego domu w Urawakondzie do chwili przyjazdu rodziców, ale Baba nie chciał tam wejść. Oddalił się i usiadł na skale w ogrodzie przyjaciela. Przybywało do Niego wiele osób z bliska i z daleka, ofiarowując Mu kwiaty i owoce i śpiewając bhadżan[14], którego ich nauczył. Ta pierwsza modlitwa miała siłę wezwania. Do tej pory wykonują ją wyznawcy na całym świecie.
Manas bhadżore gurućaranam dustara bhawasagara tharanam.
„Medytuj o stopach Najwyższego Guru. Przeniosą cię one nad oceanem ziemskich przywiązań[15]”.
Kolegom szkolnym ogromnie brakowało Sathyi. Czuli, że stał się dla nich niedostępny. Sądzili, że przebywa tylko z tymi, którym okazuje swą łaskę. Ludzie przychodzili do niewielkiego ogrodu, aby Go wielbić i słuchać Jego nauk. Byli też tacy, co z Niego kpili.
Minęły trzy dni, w czasie których śpiewano bhadżany i wielbiono Pana. Wtedy zjawił się fotograf pragnący zrobić zdjęcie młodego „fenomenu”. Prosił, żeby Baba przesunął kamień, który przed nim leżał. Baba nie zareagował na te słowa, lecz kiedy wywołano film, okazało się, że kamień przemienił się w figurkę Sai Baby z Śirdi!
Pewnego wieczoru, kiedy zgromadzeni śpiewali pieśni, Baba nagle powiedział: „O, przybyła iluzja”, oznajmiając tym przyjazd matki z rodzinnego domu w Puttaparthi. Iśwaramma błagała Go, żeby wrócił z nią do domu. Rozpłakała się, kiedy surowo ją zapytał: „Kto do kogo należy?”. Próbowała się sprzeciwić, kiedy nieustannie powtarzał: „To wszystko jest złudzeniem”. Potem poprosił ją, żeby przygotowała Mu posiłek. Ugotowała go na czas. Baba ugniótł jedzenie w trzy kule. Wziął je w dłonie i jedząc rzekł: „Tak, złudzenie odeszło. Nie trzeba się martwić.” Kilka dni później wyruszył z rodzicami do domu.
Ojciec Sathya
Sai Baby wątpił w Jego boskość, zatem Baba obdarzył rodziców wizją Śirdi Baby.
Była to pierwsza rzecz, jaką dla nich zrobił. Potem cuda stały się powszechnym
elementem dnia i do małej wioski zaczęli napływać wyznawcy. Potrzebowali sali
modlitewnej, która by ich pomieściła. Wybudowano ją w 1944 r. Był to Stary
Mandir[16],
przemieniony z czasem w mauzoleum pamięci Peddawenkappy Radżu.
Puttaparthi, Mandir 1947 rok