numer 21 -maj-czerwiec 2004
Notatki z XII ogólnopolskiego spotkania wielbicieli Sathya Sai w Łodzi
30.04.2004 –
3.05.2004 - część 1, po kliknięciu część 2
Co roku mamy wyjątkową możliwość uczestniczyć w ogólnopolskich spotkaniach osób, które podążają ścieżką wskazaną przez Sathya Sai, interesują się Jego naukami, praktykują je w swoim życiu, poszukują, pytają, snują dociekania lub przyglądają się z boku fenomenowi jakim jest postać Awatara. Spotkania te dają niezapomniane przeżycia duchowe, pozwalają zagłębić się w siebie, doświadczyć uczucia jedności i boskiego prowadzenia. Zawsze bezinteresownym organizatorem tych zjazdów jest Organizacja Sathya Sai, a ściślej mówiąc jedna z grup lub któryś z ośrodków. Zaproszeni są wszyscy, którzy zechcą zgłosić swój udział i zgodzą się na zaproponowane w karcie zgłoszenia zasady postępowania:
„Ogólnopolskie spotkanie wielbicieli Sathya Sai ma charakter duchowy i od nas samych zależy, czy uda nam się stworzyć i utrzymać w trakcie jego trwania atmosferę braterstwa i miłości. Ma ono być dla nas wszystkich pomocą w indywidualnej pracy duchowej inspirowanej postacią, życiem i naukami Bhagawana Śri Sathya Sai Baby; nie jest spotkaniem towarzyskim, a tym bardziej nie jest okazją do reklamowania prywatnej działalności uczestników związanej z medycyną holistyczną, innymi ścieżkami duchowymi lub jakimikolwiek działaniami wykraczającymi poza działalność Organizacji Sathya Sai.
Zasady postępowania:
© Staraj skupić się na wewnętrznym doświadczaniu obecności Boga w swoim sercu, którą najłatwiej odczuwać w ciszy. Staraj się wyciszyć umysł i mów jak najmniej. Jeżeli rozmawiasz, mów łagodnie i cicho.
© Skorzystaj z okazji jaką jest to spotkanie, by wzbudzić w sobie jak największą miłość do Boga i świata. Uczestnicz w modlitwach, medytacji, śpiewach oraz tych panelach, które cię interesują.
© Pamiętaj, że atmosfera spokoju i miłości nie rodzi się sama z siebie – tworzymy ją wszyscy. Jesteś ucieleśnieniem miłości. Poczuj to, a świat wokół ciebie zajaśnieje.
© Powstrzymaj się od palenia tytoniu; jeśli musisz zapalić, zrób to na uboczu, aby twój nawyk nie przeszkadzał innym. Spożywanie alkoholu jest absolutnie niedopuszczalne.
© Wyżywienie oferowane podczas zjazdu jest czysto wegetariańskie. Jeżeli żywisz się we własnym zakresie, uszanuj zasadę niekrzywdzenia i – nawet jeśli jesz mięso – powstrzymaj się od tego na czas trwania zjazdu.
© Koncentruj się na wnętrzu, a nie na tym, co zewnętrzne. Co do ubioru, unikaj eksponowania swojego ciała.
© Stosuj się do wskazówek organizatorów i pamiętaj, żeby robić wszystko, aby nasze wspólne przebywanie było miłe, wygodne i uporządkowane. Bądź wyrozumiały.”
W tym roku XII spotkanie wielbicieli Sathya Sai było szczególne. Zostało bardzo dobrze przygotowane przez ośrodek Sathya Sai w Łodzi. W czasie trwania zjazdu cały czas towarzyszyła nam piękna pogoda, letnie temperatury i wszechobecna świeża zieleń. Słychać było świergot ptaków, które uwijały się wokół gniazd, bowiem w tym okresie mają już pisklęta, a także głosy kaczek radujących się możliwością korzystania z leśnych stawów. Las Łagiewnicki, usytuowany jest nad stawami kumulującymi wody rzeki Bzury w jej początkowym biegu. Z tarasów pokoi hotelowych można było podziwiać ten cud natury. By jeszcze bardziej umilić nam pobyt, organizatorzy poprosili Mariolkę z Gruszkowa, aby nam gotowała. Nikt z nas nie spodziewał się, że dane nam będzie smakowanie takich przysmaków. Mariola wkładała w przygotowywanie posiłków całą swoją miłość. Wszyscy byli zadziwieni różnorodnością potraw; wegetariańskimi smalcem i pasztetem, sałatkami, a nawet ciastami na deser. Ostatniego dnia wszyscy otrzymali na podróż kanapki. Nic dziwnego, że na spotkaniu liderów padały głosy, by za rok spotkanie odbyło się w tym samym miejscu w Łodzi. Decyzji w tej sprawie nie podjęto. Organizatorzy zachęcali każdą grupę i ośrodek Sathya Sai w Polsce, które jeszcze nie organizowały podobnego spotkania, do podjęcia podobnego wyzwania. Jedna z organizatorek powiedziała, że jeśli jeden raz zorganizuje się podobne przedsięwzięcie, to zadowolenie i satysfakcja pozostają na długo. Wiele osób wierzy, że przy pracach organizacyjnych pomaga mentalnie Sathya Sai. Ułatwia również podróż osobom, które wybierają się na zjazd. Na pewno warto podjąć się roli organizatora spotkania, na które przybywają wielbiciele Sai z całej Polski a czasem z zagranicy.
Tegoroczne spotkanie odbyło się pod hasłem: „Właściwe postępowanie – praktykuj to co mówisz”. W pierwszym dniu zjazdu Iwona Piotrowska – koordynator Wychowania w Wartościach Ludzkich powitała gości. Powiedziała m.in., by w swej podróży życia kierować się Prawdą, Prawością, Pokojem, Miłością i Niekrzywdzeniem. Wszystkie te Wartości są w nas i są wyrazem prawdziwego człowieczeństwa. Iwona rozważała co oznacza praktykowanie tego, co się mówi. Jest to związane z pojęciem Dharmy, która zawiera w sobie takie wartości jak obowiązkowość, kosmiczny porządek, cnota, odwieczny porządek wszechświata, powinność, prawość i właściwe postępowanie. Dharma jest w nas od zawsze. Dharmą cukru jest jego słodycz, Dharmą człowieka jest praktykowanie jedności myśli, słów i czynów, co sprowadza harmonię. Jeśli czyny człowieka wynikają z tej jedności są dharmiczne. Czyny poświęcone Bogu również są dharmiczne. Nasza Dharma wypływa z obowiązków, z relacji z ludźmi. Każdy z nas jest dzieckiem swoich rodziców, może sam już jest rodzicem - przykładem dla dzieci, pracownikiem, sąsiadem… Na każdym etapie i w każdym aspekcie życia jest inna powinność. Należy wypełniać ją doskonale. Wówczas możemy dostrzec, że nasza Dharma ma wymiar boski. Każdy z nas ma obowiązek dążyć do Boga. Nasze małe obowiązki to nasze małe Dharmy, które mają doprowadzić nas do Boga. W Bhagawatgicie Kriszna powiedział do Ardżuny: „Oddaj mi swoje obowiązki, a ja doprowadzę Cię do celu”. W Biblii czytamy: „Nie czyń nikomu, co tobie niemiłe” – czyli nie krzywdź. Dharma to Miłość w działaniu. Przeciwieństwem Dharmy jest adharma, czyli krzywdzenie. Skąd wiemy co jest naszą Dharmą? Mówią o tym wszystkie pisma święte wszystkich wielkich religii. Najwyższa mądrość duchowa jest w nas. Intuicja ma nam podpowiadać. Gdy to zrozumiemy możemy usłyszeć głos Boga. Kiedy go usłyszymy, nie powinniśmy dać się zwieść podszeptom ego. Podążanie ścieżką Dharmy jest nagrodą samą w sobie. Iwona przytoczyła przypowieść Swamiego, której konkluzja jest następująca: „Kiedy idziemy ścieżką Dharmy, plecak pełen ciężkich, drobnych monet wymieniamy u Boga na jeden lekki banknot”. Kroczenie ścieżką Dharmy jest bardzo łatwe. Oddanie się Bogu prostuje ścieżki. Łatwo jest wtedy dotrzeć do ciszy swojego serca. W sercu mamy swojego wewnętrznego guru. Kiedy tam docieramy nie mamy wątpliwości jak postąpić. Czy mamy prawo kogoś osądzać? Krytykować? – Nie, na pewno nie! Na najwyższym poziomie zrozumienia wiemy, że nie mamy prawa nikogo krytykować. Kiedy upada Dharma, wtedy zstępuje Awatar, by naprowadzić ludzi na właściwą ścieżkę. Kiedyś zło istniało pod postacią demonów. Rama miał za zadanie zgładzić te demony. Za czasów Ramy ludzie byli bardzo prawi i czystego serca. Nie było wdów, deszcze padały tylko w porach, kiedy były potrzebne. Taką siłę i moc miało życie zgodne z Dharmą. Kriszna przekazał Ardżunie jak podjąć walkę ze złem. To wielka sztuka, odszukać wewnętrznych wrogów i opanować ich w celu samorealizacji. Na zakończenie swojego wystąpienia Iwona Piotrowska zapowiedziała, że będziemy rozważać, co to jest prawe postępowanie.
Później mówiła Maria Quoos – dotychczasowa zastępczyni koordynatora Organizacji Sathya Sai w Polsce. Majka swoje wystąpienie przygotowała w oparciu o treść książki Jacka Havleya pt. „Reawakening The Spirit In Work. The Power Of Dharmic Management” (Przywrócenie duchowości w pracy. Moc darmicznego zarządzania), z której zaczerpnęła motto swojego wykładu. (Do wydania tej książki w języku polskim przygotowuje się wydawnictwo „Limbus”.)
„Gdy zechcesz znaleźć duszę jakiegokolwiek przedsięwzięcia, idei czy projektu, szybko zorientujesz się, że musisz zajrzeć do środka swojej duszy.”
- Jack Havley
Na wstępie Majka powiedziała, że przygotowuje się do tego tematu od czasu, kiedy poznała Sai Babę. Świat pracy zajmuje nam dużą część życia, opartą na zasadzie dawanie – branie, akcja – reakcja. W pracy otrzymujemy to, co my jesteśmy w stanie ofiarować. Pole obowiązków zawodowych jest najlepszym miejscem do czynienia postępów duchowych. Nie jest sztuką robić to, co się lubi, ale polubić to co się robi.[1] Trzeba nauczyć się lubić to, co robimy. Z niezadowolenia wynika frustracja, która zatacza coraz szersze kręgi, obejmując następne rzesze ludzi, którzy stają się niezadowoleni. Przedsięwzięcie z ludźmi niezadowolonymi z góry skazane jest na upadek.
Jeśli ktoś chce założyć biznes i zarobić, to przyciągnie podobnych sobie ludzi. Ludzie o określonym nastawieniu przyciągają podobnych sobie. Pieniądze są potrzebne, ale nigdy nie mogą być głównym celem. Najważniejsze są intencje. Co posiejesz, to zbierzesz. Autor książki Jack Havley, o której Majka nam opowiadała, napisał doktorat na temat: „Badanie społeczności firm”. Zajmował się tym tematem przez 30 lat. Założył konsorcjum w USA, które pomaga firmom w rozwoju, w osiągnięciu lepszej efektywności, w rozwiązywaniu problemów. Jack Havley w swoich poszukiwaniach duchowych trafił do Sathya Sai i od tego czasu regularnie odwiedza Prasanthi Nilayam. W listopadzie 2003 roku prowadził w aśramie wykłady dla wielbicieli Sai na temat darmicznego zarządzania. Majka mówiła dalej, że praktykowanie Dharmy upada i że widać to gołym okiem. Staje się to jednym z ważniejszych zadań do podjęcia. W „Times’ie” wydrukowano artykuł opisujący spotkanie duchowego przywódcy - Dalajlamy w Amerce. Pierwsze pytanie do Dalajlamy – ku zaskoczeniu zebranych – brzmiało: „Jak wprowadzić etykę i duchowość do biznesu?”. W relacji tej przytoczono również słowa polityka amerykańskiego, który umierał na nowotwór: „Jestem przekonany, że czegoś brak społeczeństwu USA. W sercach Amerykanów jest dziura duchowa”. Proporcjonalnie do istniejącego zła rodzi się też i dobro. Istnieje głód Boga. Boga chciano zastąpić pieniędzmi. Istniejący stan rzeczy daje nam pole do popisu. Jest to palące wyzwanie, by wprowadzić Dharmę do pracy. Jest to konieczność. Nie każdy z nas może uczyć w szkole, ale każdy gdzieś pracuje lub ma rodzinę i tam może praktykować właściwe postępowanie. Majka radziła nam z własnego doświadczenia, by każdy dzień rozpoczynać od modlitwy, ćwiczeń i oddania obowiązków dnia Bogu. Życie według zasad Dharmy wymaga dyscypliny i lat pracy.
Niepokojące zjawisko obecnych czasów to życie adharmą, które stało się normą społeczną. Jack Havley medytował nad możliwością przywrócenia duchowości w pracy i wówczas przed oczami pojawił mu się rysunek, symbolizujący połączenie Dharmy z biznesem.
Jest to połączenie
dwóch kół – wyższego ja, czyli świata duchowego i niższego ja – czyli świata
doczesnego. Te dwa pozornie różne światy łączy droga wiodąca do góry. Jest to
strzałka, która zakotwiona jest w świecie doczesnym, po drodze przechodzi przez
część wspólną kół, by później zakotwiczyć się w wyższym ja i na koniec osiągnąć
pole samorealizacji.
Te dwa światy (dwa koła) otoczone są trzecim kołem, które symbolizuje jedność.
Miejsce wspólne obu światów jest siedzibą nauczycieli duchowych. W rozwoju przychodzi jednak moment, w którym można zakotwiczyć się w wyższym ja, co jest rezultatem odwiecznej „tęsknoty do domu”. Symbol opracowany przez Jacka Havleya jest odpowiednikiem wschodniego znaku jang i jin, który mówi nam o istnieniu dobra i zła, nocy i dnia, a w każdym z tych dwóch przeciwieństw jest odrobinka tego drugiego.
Miłość jest wieczna i wpisana w każdego z nas. Jack Havley dostarczył nam receptę jak zbadać i uświadomić sobie poziom, na którym jesteśmy, sprawdzając poziom swojej bezinteresownej miłości. Pomocą do tego testu jest rysunek przedstawiający przekrój przez ukształtowanie terenu.
Na początku człowiek
znajduje się w oceanie pragnień. Wtedy często mówi, że kocha: dom, samochód,
lody itd. Słowo to rozdaje na lewo i prawo. Na tym poziomie nie ma jedności, są
tylko pragnienia.
„Ja to mam i dlatego jestem szczęśliwy, a gdybyś ty to miał, to ja nie byłbym szczęśliwy.” Sposobem na życie są pragnienia. Jeśli coś dostajemy, to jesteśmy szczęśliwi. Najtrudniejszy próg do przekroczenia to stromy brzeg, na który trudno się wspiąć, ponieważ fale pragnień zmywają z powrotem do morza pragnień. Wydostać się z tego oceanu pragnień jest bardzo trudno. Jest to możliwe tylko z pomocą SIŁY WOLI.
Kiedy uda nam się wdrapać po stromym brzegu na ląd, znajdziemy się w dolinie miłości i uczuć. Jest tam zielono, niebieskie niebo nad głową i potrzeba kochania drugiej osoby. Wcześniejszy ocean pragnień był czarny, a nowa dolina w porównaniu do przeszłości wydaje się być rajem. Istnieje tylko jedno pragnienie skoncentrowane na jednej osobie, by posiąść jej uczucia, czas, miłość… W naszej kulturze bardzo trudno przekroczyć ten etap rozwoju, ponieważ tradycja mówi nam o upojnej miłości; jednak to nie jest prawdziwa miłość, skoro zniewala.
Trzecim etapem ludzkiego rozwoju są wzgórza działania. Nie jest tam łatwo, ponieważ teren jest zróżnicowany, porośnięty krzewami i inną roślinnością. Na tym etapie towarzyszy nam miłość w czynach. Jest to okres działania, w którym chcemy zrobić coś dobrego dla świata. W tym miejscu pracują organizacje charytatywne. Tutaj jest czas na współpracę, działania grupowe, dobre samopoczucie jest uzależnione od innych ludzi, którym można ofiarować pomoc. Jeśli nie ma odzewu z ich strony, następuje zniechęcenie. Mówi się na tym etapie: „Pomogłem, a nikt nie powiedział dziękuję”.
Następny etap to góra oddania, czyli miłość w oddaniu. Chcąc przybliżyć nam to uczucie Majka opowiedziała nam historię chłopca, który wszystkim się zachwycał mówiąc często „och”. Dlatego nazwano go Ochem. Och miał najlepszego przyjaciela, który nazywał się Dawid. Och bardzo kochał Dawida. Jego miłość była bezinteresowna. Zbliżał się dzień urodzin Dawida. Och szukał prezentu dla swojego najlepszego przyjaciela. Cieszył się, że kupi mu coś niezwykłego i dokładnie to, o czym Dawid marzył. Chociaż Och nie dostał zaproszenia na przyjęcie urodzinowe Dawida, jednak mimo to nakłaniał mamę, by pójść kupić prezent. Mama z przykrością powiedziała swemu synowi, że przecież nie został zaproszony. Och tak bardzo chciał zrobić przyjemność przyjacielowi, że ta wiadomość nie odstraszyła go. Wiedział dokładnie, co chce kupić dla Dawida. Później niosąc prezent zbliżył się do domu przyjaciela, z którego dochodziły odgłosy zabawy dzieci. Drzwi otworzyła mama Dawida. Och powiedział trzymając prezent: „to dla Dawida”. Mama zawołała solenizanta, któremu Och wręczył swój upominek. Dawid wziął prezent, a Och wrócił do swojej mamy do samochodu. Był bardzo szczęśliwy, że ofiarował to co chciał, Dawidowi. Jest to przykład kompletnie bezinteresownej miłości.
Dzieci mają czyste serca i mogą być przykładem dla nas, dorosłych. Z taką samą bezinteresowną miłością psy zawsze cieszą się na widok swojego pana. Ten rodzaj miłości to miłość, która niczego nie oczekuje. Jest to góra miłości w oddaniu. Zwykle na szczycie jest dużo światła słonecznego i dużo mgieł – są to uczucia, które czasem nas dotykają. Jest to miłość, której dotknął Bóg – po prostu boska miłość. Moment ten najlepiej można odczuć w samotności, w kontakcie z naturą. Ludzi na tym etapie łatwo rozpoznać. Swami mówi o tym poziomie w ten sposób: „Bądź jak kwiat w Moim ogrodzie”. Ludzie ci są naładowani energią miłości; rozdają to uczucie bezwiednie. Do tego etapu dochodzi się stopniowo poprzez ocean pragnień, dolinę miłości i wzgórza działania. Można też za sprawą łaski Boga otrzymać tę miłość w oddaniu na początku drogi. Na tym etapie powinni znaleźć się wszyscy, którzy chcą założyć rodzinę, firmę i podjąć wszystkie inne przedsięwzięcia.
Ostatni etap rozwoju to miłość jako królestwo ducha, w którym odrywamy się już od ziemi, jesteśmy w przestrzeni, nie ma w nas żadnych obaw, nie mamy nic do stracenia, ani nic do zyskania. Jest to stan sat-ćit-ananda.
Przechodząc przez te wszystkie etapy możemy natknąć się ponownie na przeszkody, które już dawno pokonaliśmy. Są one jak garby wystające na równej drodze, jak zadziory na gładkiej powierzchni. Nie należy się tym przejmować, tylko dążyć do wytyczonego celu.
Dalej Majka przeczytała nam tłumaczenie życiorysu Izaaca Tigreta. Mieszka on w Hollywood. Od lat 60-tych jest wielbicielem Baby. Ufundował szpital w Puttaparthi. Założył sieć restauracji o nazwie „Hard Rock Caffe”. Obecnie nie prowadzi już tego interesu. Do Sai Baby przyjeżdżał przez 17 lat i w tym czasie nie otrzymał żadnego interview, ani nawet najmniejszej uwagi ze strony Sai Baby. Kiedy po tych 17-tu latach podszedł do niego Swami i powiedział „go” (chodź) Izaac odwrócił się, bo sądził, że to nie do niego. Jest to przykład na nieprzywiązywanie się. Swami mówi: „Ćwicz nieprzywiązywanie, a przywiążesz do siebie Boga”. Dalej Majka opowiedziała o tym, w jak sposób Izaac pracował z ludźmi, traktując cały personel jako jedną wspólną rodzinę. W pracy przestrzegał pięciu Wartości i nauk Sai Baby. Na zakończenie swojego wystąpienia Majka oddała głos tym osobom, które zgodziły się podzielić swoimi doświadczeniami na temat „praca a życie duchowe”. Jedną z tych osób byłam ja, która pisze tę relację. Podzieliłam się moimi doświadczeniami na polu pracy zawodowej. Oto co powiedziałam:
Około miesiąc przed spotkaniem w Łodzi koordynator Organizacji Sathya Sai do spraw młodzieży zaproponował mi rozważanie tego tematu i to wystąpienie. Przygotowując się do niego przeprowadzałam analizę wszystkich moich oczekiwań w stosunku do podejmowanych prac i ich rezultaty końcowe.
W swoim życiu chciałam wykonywać pracę, która byłaby pożyteczna dla ludzi. Myślałam o tym, że wtedy mogłabym poświęcić się pracy i zaangażować się w nią całkowicie. Taką pracą mogłabym zastąpić inne aktywności życia. Wówczas przeczytałam książkę Ericha Fromma „Ucieczka od wolności”, z której jasno wynikało, że można uciec od bycia wolnym np. w pracę. Wtedy zaczęłam się nad sobą zastanawiać. Później, kiedy poznałam nauki Swamiego (a właściwie Swami pozwolił mi siebie poznać), dowiedziałam się o symbolicznym znaczeniu tornada. Wszystko wokół się kręci i wiruje, a w samym środku pozostaje spokój. Porównałam to zjawisko do mojej aktywności zawodowej. Wygodnie jest usprawiedliwiać się przed sobą i innymi, że jest się bardzo zajętym w pracy i nie mieć już na nic czasu. Zataczać kręgi swych aktywności, tak jak w wielkiej trąbie powietrznej. Wystarczy jednak trochę wysiłku, by wejść w środek i tam być w pokoju. Zabieganie w pracy nie daje nam poczucia spokoju, potrzebna jest chwila uspokojenia i umiejętność rozróżniania, która pozwoli nam dostrzec, co jest w danym momencie najważniejsze. Znam osoby, które „wirują” jak przedmiot porwany przez tornado i stale są zajęte. Bywało tak i ze mną. Swami uczy nas, by żyć według przysłowia: „Głowa w lesie, ręce w społeczeństwie”. Praktycznie rozumiem to w ten sposób, by pracować mając zawsze chłodny umysł, a ręce stale zajęte pracą dla dobra społeczeństwa. Baba mówi też, że praca jest wielbieniem Boga. Każdą swoja pracę traktuję jako element kreacji czegoś nowego, co ma być bliskie doskonałości. Dzięki naukom Baby czuję, że boski kreator we mnie wykonuje pracę dla dobra społeczeństwa. Zawsze jest to dla mnie wyzwanie, któremu staram się podołać najlepiej jak potrafię. Traktuję je jako być może ostatnie dzieło mojego życia.
W trudnych chwilach przypominam sobie odpowiedź Baby na pytanie studentów jak powinni odpoczywać. Swami powiedział: „Najlepszym odpoczynkiem po pracy jest podjęcie następnej pracy”. Stoi mi też przed oczyma przykład Jagadeesana, któremu Baba na interview zlecał nowe obowiązki. Jagadeesan wykręcał się tym, że jest bardzo zajęty. Swami powiedział mu: „Ja wiem, że ty masz 100 różnych zajęć, ale w tym wypadku, jeśli przyjmiesz to stopierwsze, nic się nie zmieni.”
Podejmując różne prace i jednocześnie służąc sprawom Organizacji Sai lub innym, które służą głoszeniu Orędzia Sai, wiedziałam o tym, że Swami czasem może pomóc komuś w pracy zawodowej lub wręcz go wyręczyć. Kiedyś pomagając przy organizacji zjazdu wielbicieli Sai podpatrywałam moje projekty, czy aby na nich Swami nie postawił swojej kreski, by mi pomóc w pracy. Nigdy czegoś takiego nie było, co najwyżej pomocne mi zbiegi okoliczności, które łagodziły skutki mojego zapóźnienia w pracy. Jednym z moich obowiązków jest pomoc mojemu synowi w szkole. Kiedy poszedł na klasówkę nieprzygotowany, bo ja nie miałam czasu wytłumaczyć mu lekcji, poprosiłam Swamiego, aby pomógł mojemu dziecku. O dziwo syn wrócił ze szkoły i oznajmił mi, że wszystko rozumiał i dostał dobry stopień. Wówczas zrozumiałam że najważniejsza z moich wszystkich prac jest praca związana z wychowywaniem dziecka. Przypomniała mi się historia bankowca z Bangalore, który pojechał z żoną i córką do Swamiego po uzdrowienie córki chorej na epilepsję. Urlop otrzymany z banku był bardzo krótki i po jego zakończeniu cała rodzina planowała wrócić do domu. Jednak Swami nie rozmawiał z nimi, a pod koniec ich pobytu, zapytany o uzdrowienie córki, odpowiedział tylko: „czekaj, czekaj”. Ojciec postanowił posłuchać Swamiego i tym sposobem nie wrócił do pracy. Po dwóch tygodniach zapytany Swami o pomoc córce ponownie odpowiedział to samo: „czekaj, czekaj”. Oczekiwali tak przez miesiąc, aż Swami zawołał tę rodzinę na interview. Córka została uzdrowiona. Mogli wracać do domu. Rano bankowiec udał się do pracy. Zastał swoje biurko w normalnym porządku. Poproszono go do dyrektora, który nic nie mówiąc wręczył mu kopertę. Był pewien, że to zwolnienie z pracy. Zasiadł przy biurku i zaczął czytać list od dyrektora. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył pochwałę za dobrą pracę, awans i nagrodę za wykrycie nieprawidłowości w rozliczeniach bankowych. Zapytał kolegów o to, co się stało, bo nie mógł tego zrozumieć. Współpracownicy odpowiedzieli, że widywali go codziennie w banku przy biurku i nikt nie zauważył jego nieobecności. Wówczas ojciec uzdrowionej córki pojął, że to Baba przychodził codziennie do pracy i wykonywał za niego obowiązki.
Podejmując pracę staram się być czujna na znaki. Pewnego razu szukałam biura księgowego, z którym zamierzałam nawiązać współpracę na dłużej. Kolejne dwa biura okazały się niewypałem. W trzecim zauważyłam na komputerze nalepkę w kształcie serca z napisem: „Bóg jest miłością”. Z tym biurem współpracuję do tej pory.
Czasami towarzyszy mi przeczucie, że podejmowane zadanie nie jest dla mnie. Zdarza się, że oczekiwania są wygórowane lub termin zbyt krótki. Wówczas ryzykuję, ale zawsze błagam Swamiego o pomoc, co wydaje mi się przełamywać blokady i trudności.
W znoszeniu przeciwności w pracy pomaga mi świadomość istnienia karmy. Doznając przykrości w pracy staram się znosić to godnie, ponieważ być może to ja kiedyś byłam po drugiej stronie.
Swami mówi, że praca wykonywana z miłością jest boska, a obowiązek bez miłości jest żałosny. Dlatego do każdej pracy zabieram się jak do nabożeństwa, poświęcam ją Bogu, by wykonać ją w pełni angażując ręce, serce i umysł. Baba mówi o tym, jako o zasadzie trzech H (ang. Hand, Heart, Head).
Wiem, że wynik mojej pracy nie należy do mnie i chyba udało mi się opanować w tym względzie sztukę nieprzywiązywania się do owoców, ponieważ należą one do Boga. Ułatwieniem dla mnie, po zakończeniu jednej pracy, jest koncentracja na podjęciu nowego zadania i wytworzeniu następnego owocu.
Pierwszy dzień zjazdu dobiegał końca.
Po kolacji wielbiciele Sathya Sai z Katowic przedstawili swój program
artystyczny, w którym były m.in. dialogi, duchowe pieśni sławiące Boga w
wykonaniu Ewy – zawodowej artystki oraz utwór instrumentalny na skrzypce pt.
„Serce” w wykonaniu Czesia. Grupa otrzymała wielkie brawa. Każdy z członków tej
grupy miał wyznaczoną swoją rolę w przedstawieniu.
Następnego dnia rano kobiety i mężczyźni obradowali oddzielnie na temat: „Duchowy aspekt rodziny”. Wykład pt. „Dharma kobiet w rodzinie” poprowadziła Majka Quoos, natomiast mężczyźni obradowali pod okiem Piotra Krupy. Na zakończenie podsumowywaliśmy wspólnie razem nasze wnioski z kółek studyjnych.
Członkowie grupy katowickiej po występie. Fot. Kazimierz Krzak
Jeszcze pod przerwą obiadową tego dnia Marek Oziewicz mówił o pracy grup i ośrodków oraz o obowiązkach lidera.
Atrakcją wieczoru była prezentacja artystyczna młodzieży, pełna energii, zapału i świeżości.
W niedzielę Marek Oziewicz prowadził debatę na temat „Potrzeba właściwego postępowania”.
Jedną z ostatnich atrakcji była zabawa w aukcję. Każdy z uczestników dysponował umownie kwotą 100 złotych. Do licytowania wystawiano: Boga, Prawdę, Właściwe Postępowanie, Pokój, Miłość, Niekrzywdzenie, zaufanie, siłę, męstwo, wiarę, pieniądze, rodziców, odpoczynek, pracę, partnera duchowego, zwierzęta, przyjaźń, muzykę itd. Kupujący jako dowód zakupu otrzymywał kartkę z opisem tego, co nabył. Często były to cytaty z nauk Sathya Sai. Relacje z licytacji, którą napisała Estera, można przeczytać na str.19.
Podczas trwania zjazdu odbyło się spotkanie liderów, na którym z żalem pożegnano ustępującego po czteroletniej kadencji – koordynatora Organizacji Sathya Sai w Polsce – Marka Oziewicza. Wybrano nową osobę na to miejsce – Majkę Quoos. Dotychczasowy koordynator do spraw duchowości został zastąpiony nowym. Wybrano członka ośrodka z Katowic – Czesia Polakowskiego. Reszta Komitetu Koordynacyjnego pozostała bez zmian. Funkcje koordynatora do spraw WWL pełnić będzie nadal Iwona Piotrowska, do spraw bezinteresownej pracy (sewy) – Piotr Krupa i koordynator młodzieży - Paweł. Zastępcą koordynatora Organizacji i jednocześnie Prezesem Stowarzyszenia Sathya Sai został Darek Hebisz.
Spotkanie w Łodzi miało bardzo obszerny program i nie sposób go opisać. Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w przyszłym roku.
Elżbieta Garwacka
Koordynator ds. bezinteresownej służby – Piotr Krupa zapowiadał kolejne punkty programu i czuwał nad ich sprawną organizacją. Fot. Kazimierz Krzak
[1] MYŚL DNIA 25.01.1999 – Szczęście nie polega na robieniu tego co się lubi, lecz na lubieniu tego, co trzeba zrobić. Wykonuj wszystkie swoje prace z radością. Niech ta radość płynie z serca, w którym przebywa Bóg, a nie z umysłu wypełnionego doktrynami i wątpliwościami. Łaska Pana jest jak ubezpieczenie. W odpowiedniej chwili pomoże ci ona rozwijać się bez ograniczeń. Czerpiesz korzyści ze świata i ze społeczeństwa, dlatego ty również zrób coś dla nich. - BABA
powrót do spisu treści numeru 21 -maj-czerwiec 2004