Podróż przez ciemnośćHistoria pacjentki z oddziału neurologii
Na początku tego
roku Instytut Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai obchodził piętnastą
rocznicę swojej działalności. Jak inne instytucje założone przez Bhagawana, on
również funkcjonuje bez przerwy, oszałamiając nas ogromem wykonanej pracy.
Przeprowadzono w
nim ponad 41000 operacji kardiologicznych i neurologicznych, a jeśli weźmiemy
pod uwagę również trudne procedury niechirurgiczne, wówczas się okaże, że
uratowano życie znacznie większej liczbie pacjentów. Wyobraźcie sobie osobę
będącą częścią tego niewyobrażalnie wielkiego, altruistycznego wysiłku, mającą
do czynienia z ogromną ilością pacjentów opuszczających progi Instytutu, w
którym zyskali nowe życie. W ciągu jednego dnia pracy pomaga ratować chorych i
przyjmuje podziękowania od rodzin. A co, jeśli taka osoba znajdzie się po stronie
otrzymujących pomoc? Taka właśnie jest historia pani Anuradhy Pai, opublikowana
po raz pierwszy w 2016 r., w styczniowym numerze czasopisma „Manohriday’,
wydawanego przez Instytut Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai w Whitefield.
Kiedy Anuradha
Pai poczuła falę bólu przetaczającą się przez jej głowę, wiedziała, że nigdy
wcześniej nie doświadczyła niczego podobnego. Ból nie przypominał znajomego, tępego
pulsowania migreny ani gęstej sztywności zablokowanych zatok. Był tak
przenikliwy i mocny, że zmusił ją do zatrzymania się i kilkakrotnego
wciągnięcia powietrza. Po kilku minutach jednak przeszedł i Anuradha, ciesząca
się przez większość życia bardzo dobrym zdrowiem, postanowiła potraktować ten
incydent jak nic nieznaczący epizod.
Paiowie
w radosnej służbie dla Sai
Paiowie byli
pracowitą, szczęśliwą rodziną, mającą za co dziękować Bogu. Zarówno Anuradha
jak i jej mąż, Ranganath, prowadzili w Bangalore szczęśliwe życie emerytów. Ich
dwaj synowie byli już dorośli i mięli własne rodziny. Porzuciwszy aktywne życie
w wieku sześćdziesięciu lat, postanowili pozostać czynni i zaangażować się w
akty dobroci, w tym w stały wolontariat w Instytucie Wyższych Nauk Medycznych
Śri Sathya Sai w Whitefield.
‘Ciocia’
Anuradha, jak z miłością nazywali ją młodsi ochotnicy, była przykładem cichej i
oddanej pracy. Spędzała całe dnie w szpitalu, pracując społecznie w przychodni
przyszpitalnej oraz w dziale badań przesiewowych serca, wykrywających choroby
bezobjawowe – czyli w dwóch bardzo ruchliwych oddziałach klinicznych, opracowujących
każdego dnia sterty wyników badań. Była łączniczką pomiędzy personelem medycznym
i pacjentami, prowadziła chorych na testy, asystowała im w sytuacjach pozamedycznych
i czasami służyła lekarzom jako tłumaczka.
Piorun
z jasnego nieba
Długie, pracowite
dni prowadziły do wieczornego zmęczenia i mocnego snu, więc zdziwiła się kiedy
pewnej nocy obudził ją nagle znajomy, przeszywający ból. Sprawił, że zerwała
się z łóżka. Pojawił się już po raz drugi w krótkim odstępie czasu, więc tym
razem poczuła niepokój.
„Pamiętam jak
szłam do łazienki mając nadzieję, że zimna woda przyniesie mi ulgę. Kiedy
jednak spojrzałam w lustro, ogarnęło mnie zdziwienie.” Jedna z powiek Anuradhy
opadła ciężko na oko. „Bez względu na to jak bardzo się starałam, nie mogłam
jej otworzyć.” Zamiast obudzić męża, postanowiła poczekać do rana, mając nadzieję,
że to tylko zły sen. Nie zdawała sobie sprawy, że był to początek koszmaru.
„Był to dla nas
wielki test wiary”, mówi jej mąż. „Nie mogłem powstrzymać się od pytania, dlaczego
to ją spotkało. Jest taką łagodną osobą.” Paiowie skonsultowali się z
miejscowym internistą, który im poradził, żeby udali się do neurochirurga. Dlatego
wrócili do swojego ukochanego szpitala – tym razem ona jako pacjentka oddziału
neurologicznego.
Po wielu testach,
w tym po angiogramie[1],
stwierdzono, że cierpi na tętniaki wewnątrzczaszkowe osadzone na naczyniach
krwionośnych w mózgu, które należy jak najszybciej zoperować. Zaniechanie tego
mogłoby przynieść katastrofalne konsekwencje, a nawet doprowadzić do śmierci.
Anuradha, idąc na operację, modliła się tylko o jedno. Pragnęła wrócić do
zdrowia, żeby móc pomagać biednym w szpitalu.
Bezproblemowa
operacja
Dr Sai Kira, który ją operował,
wspomina: „Był to złożony przypadek krwotoku podpajęczynówkowego[2]
z wieloma tętniakami wewnątrzczaszkowymi na wewnętrznej tętnicy szyjnej, głównym
naczyniu dostarczającym tlen do mózgu. Opadnięcie powieki było wynikiem ucisku
dużego tętniaka na nerwy czaszkowe. Operacja takich uszkodzeń jest bardzo
skomplikowana. Wszystkie trzy tętniaki zostały skutecznie usunięte, co potwierdził
kontrolny angiogram. Faza pooperacyjna przebiegła bez powikłań, z wyjątkiem
opadłej powieki. Chociaż istniały szanse zoperowania jej za pewien czas, to
wynik operacji był nieprzewidywalny.
Łaska ‘otwarcia oka’ Po zoperowaniu tętniaków, nic nie zagrażało jej życiu. Wciąż jednak pozostawało funkcjonalne zaburzenie neurologiczne pod postacią opadłej powieki. Lekarze powiedzieli jej, że istnieje bardzo niewielka szansa, że ponownie ją otworzy. Rodzina Paiów zdecydowała, że ten sam Sai, który doprowadził ich tak daleko, doprowadzi ich jeszcze dalej. „Jeśli zechce, wszystko stanie się możliwe.
pan Ranganath Pai i pani Anuradha Pai