Mantry i współczesna nauka

     Obecnie ludzie często dyskredytują starożytne tradycje i praktyki, przyjmując je z dużym sceptycyzmem. Ten artykuł stara się wyjaśnić i wytłumaczyć poprzez obiektyw współczesnej nauki trafność tego, co przekazali nam bezinteresownie oświeceni przodkowie.

Radość płynąca z jadźni odprawianej podczas święta Daśary

    Poranek 30.09.2017 r. będzie świadkiem  rozpoczęcia poornahuti, trwającej przez siedem dni jadźni (ofiary), będącej częścią obchodów Daśary i odprawianej w audytorium Poornachandra w Prasanthi Nilayam. Sala wypełni się wielbicielami, podobnie jak uczuciami tysięcy zebranych, których dotkną uświęcające wibracje. Dla wielu samo przebywanie w tej atmosferze i zanurzenie się w dźwiękach śpiewanych mantr jest uwznioślającym doświadczeniem.
    Literatura nigdy nie zdoła w pełni wyrazić radości płynącej z uśmiechu niewinnego dziecka, ani opisać słowami zapachu jaśminu. To samo odnosi się do spokoju płynącego z bliskości samadhi Śri Sathya Sai Baby w Prasanthi. Nie można go zmierzyć przy pomocy skomplikowanych algorytmów, podobnie jak wyrazić w pełni wzniosłych i subtelnych, a przecież silnych uczuć, wzbudzonych przebywaniem w pobliżu wedyjskiej ofiary.

Dlaczego płonące ghee przywraca pokój na świecie?

   Jak powiedział Bhagawan, celem tej jadźni jest pomyślność wszystkich istot. Tak zwani racjonaliści mogą pytać, dlaczego palenie ognia i obfite wlewanie do niego klarowanego masła przyczynia się do pokoju na świecie?
   Wyobraźcie sobie odizolowane i niepiśmienne plemię w amazońskiej puszczy, oglądające po raz pierwszy w życiu telewizję. Ktoś im tłumaczy, że w tym wykonanym przez człowieka urządzeniu obserwują coś, co dzieje się tysiące kilometrów dalej. Byliby na pewno zszokowani.
    Mogli uciec stamtąd, myśląc: „O mój Boże! To takie dziwne!”. Albo odrzucić całe doświadczenie, mówiąc sobie: „To wszystko brednie, to niemożliwe”. Lub będą stali tam i oglądali sceny na ekranie wykrzykując: „To takie cudowne, to takie niespotykane!”.
    W pewnym sensie tak samo jest z mantrami. Dotarły do nas dzięki duchowym uczonym, którzy dzięki metafizyce otrzymali wgląd w nasz świat fizyczny.

Jak pracowali starożytni uczeni

   Współcześni naukowcy, pragnąc odkryć tajemnice natury, wydają miliardy dolarów na tworzenie skomplikowanych laboratoriów. Uczeni w dawnych czasach spędzali miliardy godzin na zgłębianiu złożonego fenomenu jakim jest człowiek i dzięki temu odkrywali wiele sekretów natury.
   To się sprawdzało, ponieważ wszystko, co jest na zewnątrz stanowi tylko odbicie tego, co wewnątrz i na odwrót. Na przykład fizycy tłumaczą nam, że atom wygląda jak mikroskopijny układ słoneczny z miniaturowym jądrem w roli słońca, okrążanym przez elektrony naśladujące planety. Jednak w porównaniu do orbit elektronów jądro jest niezwykle małe. Sir Tom Stoppard[1], znany angielski dramaturg, podsuwa nam lepsze zobrazowanie. Mówi, że jeśli jądro jest jak ołtarz w katedrze św. Pawła, będącej drugim co do wielkości budynkiem kościelnym w Wielkiej Brytanii, to elektron będzie jak ćma w katedrze, w jednej chwili przy ołtarzu, a w następnej pod kopułą. Wyobraźcie sobie, że usuwamy z atomu całą przestrzeń. Cóż, gdybyśmy zrobili to ze wszystkimi atomami każdego człowieka na świecie, to cała ludzka rasa nie zajęłaby więcej miejsca niż kostka cukru! Wszystko wokół nas jest tak samo puste! To niesamowite! Makrokosmos jest w rzeczy samej w mikrokosmosie. Starożytni mędrcy wiedzieli, że jeśli jesteś wyzwolony, możesz to zrozumieć. Objaśniali wiele zjawisk, jakie widzimy wokół nas i przedstawiali tę wiedzę w postaci mantr, aby przyszłe pokolenia mogły skorzystać z mądrości.
    Robili to bezinteresownie. Nikt im za to nie płacił, a oni nie oczekiwali niczego. W przeciwieństwie do współczesnych uczonych, nie mieli innego celu niż wprowadzać swoich braci i siostry w bogatsze i pełniejsze życie. Ci, którzy nie uświadamiają sobie tego wszystkiego – ponieważ są ograniczeni mentalnie lub niemądrze niezainteresowani nowoczesnymi gadżetami – czują wstręt do tych pieśni i praktyk, uważając je za ekscentryczny bełkot.
   Uważają oni, że wszystko to jest trwającym od wieków hokus-pokus, pozbawionym podstaw naukowych i że jako ludzie postępowi, nie powinni wspierać staromodnych zwyczajów.
    Młodzież obecnej generacji często myśli, że są one niedorzeczne. Odnosząc się do tego w dyskursie w 1992 r., Bhagawan powiedział:
    „Czy jest coś niewiarygodnego w tym, że Kriszna pojawiał się w tej samej chwili w domach wszystkich pasterek? Jeśli obecne jantra (np. aparat TV) może uzyskać taki rezultat, to o wiele więcej mocy należy przypisać mantrze”.
    „Fale elektromagnetyczne w atmosferze mogą trwale przechowywać dźwięki i formy. Potęga Ducha jest niewyobrażalna”.
    W rzeczywistości, jeśli porównamy współczesny arsenał wojenny z arsenałem opisanym w świętych pismach, w Ramajanie czy w Mahabharacie, to przekonamy się, że mieli wtedy astry (broń), które potrafiły sprowadzać deszcz, niszczyć cele oddalone o tysiące kilometrów, usuwać grunt pod nogami przeciwników lub wywoływać katastrofalne pożary, spalające wrogów na popiół.
Wszystko to osiągali nie przez tworzenie potężnych i drogich fabryk broni, jak obecnie, ale wyposażając zwykłą strzałę w moc potężnej mantry. Słuchamy tego z niedowierzaniem, ponieważ nie możemy nawet pojąć, dlaczego amazoński tubylec nie rozumie jak działa smartfon.
    Jednocześnie – jak niektóre plemiona, które nie odrzucają TV jako czegoś nieziemskiego, ale wierzą w jej możliwości i w rezultacie doświadczają cudu, jaki oferuje – obecnie jest na szczęście wiele osób wierzących w starożytne praktyki i dzięki temu otrzymujących błogosławieństwo bycia świadkami cudów.  

Jak wedyjska ofiara uratowała poszkodowanych w śmiercionośnym wybuchu gazu w Bhopalu

   W 1984 roku, podczas tragicznej nocy z drugiego na trzeciego grudnia, Bhopal, stolica stanu Madhya Pradesh, doświadczyła najstraszliwszej na świecie katastrofy chemicznej, znanej jako bhopalska tragedia gazowa. Wywołana była przypadkowym wyciekiem prawie 42 ton toksycznego gazu, izocyjanianu metylu (MIC), z fabryki pestycydów.
   Zginęło tysiące osób, a ponad 550 000 ucierpiało z powodu okresowego lub nieodwracalnego kalectwa. Niemal 33 lata po tej potężnej, wywołanej przez człowieka katastrofie, wciąż  odczuwane są skutki chemicznego skażenia. Częstotliwość występowania nowotworów wśród ofiar gazu jest dziesięciokrotnie wyższa niż w populacji nie dotkniętej tą katastrofą i nawet obecnie zdarzają się wśród nich przedwczesne zgony.
Pomimo ogromnego zagrożenia, kilka rodzin uniknęło potężnego, śmiercionośnego uderzenia pierwiastków promieniotwórczych, które zatruły powietrze i wodę. Zdawało się, że osłania ich tarcza. Nie wiedząc o tym, wznieśli wokół siebie osłonę bezpieczeństwa, odprawiając wedyjską ofiarę ognia, agnihotra homę.
            Pan S. L. Kushwaha (l. 45) obudził się trzeciego grudnia o wpół do drugiej w nocy, słysząc, że wymiotuje jego żona, Triveni. Wkrótce on również zaczął kaszleć i poczuł w piersi ból. Paliły go oczy i było mu duszno. Ich dzieci wstały po kilku minutach i zaczęły narzekać na te same objawy.
    Nie miał pojęcia, co się stało. Wyjrzał przez okno i zobaczył uciekających w panice ludzi. Ktoś krzyknął, że w powietrzu znajduje się trucizna, wydostająca się z wyciekającego gazu w fabryce Union Carbide, leżącej ponad półtora kilometra dalej.
   Kushwaha również zdecydował się na ucieczkę. Ale żona zatrzymała go. „Dlaczego nie spróbować agnihotry?”, spytała. Kushwaha zgodził się i w ciągu 20 min. zniknęły wszystkie straszne objawy.
   Agnihotra jest ofiarą opartą na wedyjskich naukach o bioenergii, medycynie, rolnictwie i inżynierii klimatycznej. W tym celu rozpala się ogień w miedzianej piramidzie, zharmonizowanej z biorytmem wschodu i zachodu słońca. Wlewa się do niej ghee, wrzuca krowie łajno, ryż i inne składniki, śpiewając przez cały czas mantry. Odkryto, że wytworzony dym wchłania cząsteczki szkodliwego promieniowania w atmosferze i na subtelnym poziomie neutralizuje ich radioaktywny efekt. Niczego nie niszczy, lecz przekształca negatywne w pozytywne.
   Pan M. L. Rathore (l. 33) wraz z matką, żoną i czwórką dzieci mieszkał blisko stacji kolejowej w Bhopalu, gdzie zginęło mnóstwo ludzi, zatrutych izocyjanianem metylu. Odprawia agnihotrę od pięciu lat i kiedy zdarzyło się tamto nieszczęście, natychmiast złożył ofiarę i połączył ją z rytuałem „trjambakam homa”. Śmiercionośny gaz nie zaszkodził jego rodzinie.
    Kolejny wyróżniający się przykład, to wyjątkowa sprawa rodziny Pradżapatich. Pan O.N. Pradżapati cierpiał z powodu poważnego podrażnienia i zaczerwienienia oczu, a jego żona była w stanie krytycznym, podobnie jak dwóch ich synów. Natychmiast rozpoczął rytuał agnihotry homy (ofiary) i w ciągu tygodnia uwolnił się od objawów śmiertelnego ataku. Jego żona też została uzdrowiona, ale trwało to dłużej.
    Jeden z ich synów w wieku 13 lat zachorował na gruźlicę. Pradżapati nie podał mu konwencjonalnych lekarstw, lecz wybrał leczenie agnihotrą. W ciągu kilku tygodni uwolnił go od infekcji, dzięki pozytywnym wpływom atmosfery agnihotry, jak również mahamritjundżaja homy i regularnego używania popiołu z agnihotry jako lekarstwa. A oto najciekawszy fakt – najmłodsza córka państwa Pradżapatich, urodzona rok po tragedii, jest ich najzdrowszym dzieckiem.
   Przypadek ten został opisany w Gazecie Indyjskiej 7 kwietnia 1985 roku, pod tytułem „Wedyjski sposób uwalniania się od skażeń przemysłowych”.
   Na czym polega tajemnica? Jak dochodzi do tego „cudu”? 
   Pan Miroslav Haber, fizyk z byłej Jugosławii, wyjaśnia, że możemy uniemożliwić ciału wchłanianie promieniotwórczych pierwiastków, nadając każdemu z nich naturalną, nieradioaktywną postać. Ciało wypełnione tymi pierwiastkami odrzuci wszelkie jego radioaktywne wersje. Nawet jeśli wchłonęliśmy je wcześniej, zostaną zastąpione pierwiastkami nieradioaktywnymi.
    Skąd wziąć nieradioaktywne pierwiastki, chroniące nasze ciała? Odpowiedzią jest popiół z agnihotry. Zawiera 92 składniki chemiczne posiadające naturalną promieniotwórczość. Najcudowniejszą rzeczą jest to, że nawet jeśli homa została sporządzona z radioaktywnych składników, to popiół jest zawsze od nich wolny!

Starożytny rytuał ognia oczyszcza naturę i zwiększa produktywność, mówią naukowcy z Cochin

    Podobnie oszałamiające oświadczenie złożył zespół uczonych pracujących pod kierunkiem prof. V. P. Nampooriego, byłego dyrektora Międzynarodowej Szkoły Fotoniki[2] przy Uniwersytecie Nauki i Technologii w Cochin.  
   Zespół prowadzi szczegółowe badania skutków liczącego sobie 4000 lat rytuału odprawianego w Pandżal, małej wiosce w obwodzie Thrissur w stanie Kerala. Jadźnia, o której mowa, nazywana Athirathram, odbywała się od 4 do 14 kwietnia 2011 roku.
   Według uczonych, rytuał ognia zdaje się przyspieszać kiełkowanie nasion. W rejonie, w którym odbyła się ceremonia ognia i wokół niego, zmniejszyła się znacząco ilość drobnoustrojów w powietrzu, wodzie i ziemi. Zespół zasiał z czterech stron rytualnego placu, w różnych odstępach, trzy rodzaje nasion – cowpea[3], zieloną ciecierzycę i bengalską ciecierzycę. Odkryli, że rośliny rosły lepiej w pobliżu ołtarza ognia. Efekt był najwyraźniejszy w przypadku bengalskiej cieciorki, która rosła dwa tysiące razy szybciej niż w innych miejscach.
    Badania skupiły się także na policzeniu kolonii bakteryjnych w trzech miejscach – w obrębie ołtarza ognia, 500 m i 1,5 km od niego. Analiza drobnoustrojów wykonana przed jadźnią, w trakcie i cztery dni po jej zakończeniu wykazała, że powietrze w pobliżu ołtarza było czyste i zawierało bardzo mało kolonii drobnoustrojów. Odnosiło się to nie tylko do powietrza, ale również do wody i gleby wokół.
    Najbardziej zadziwiające było to, że kiedy zespół badaczy przeprowadzał testy w pobliżu ołtarzy ognia z 1918 i 1956, które na szczęście stoją wciąż na podwórkach domów nambudiri[4], na których odprawiono najstarszy wedyjski rytuał athirathram, podtrzymujący środowisko i wprowadzający globalny spokój, odkryli, że użyte do ich budowy cegły wciąż są wolne od drobnoustrojów.
   „To wskazuje, że skutki rytuału są długotrwałe”, powiedzieli badacze. Starali się również sprawdzić, czy inne pozytywne zmiany w atmosferze są równie niezmienne.
   Podsumowując prof. Namboori powiedział: „Te odkrycia nie tylko pomagają rozwiać przesądy związane z wedyjskimi rytuałami, ale również wspierają kontynuację tych tradycji dla doskonalenia natury i naszego otoczenia”.

Rudram mnie wzmacnia

   Pan G.R. Praveena, znawca sanskrytu, który oprócz nauczania biologii zachęca studentów Wyższej Szkoły Średniej Śri Sathya Sai w Prasanthi Nilayam do uczenia się i śpiewania Wed, mówi: „Wszystkie hymny wedyjskie mają o wiele więcej głębokich znaczeń niż to, co jest zrozumiałe dla ogółu ludzi. Angielskie tłumaczenia mantr są w dużej mierze niewłaściwe i niekompletne.
    Na przykład, weźmy popularny hymn Sri Rudram, śpiewany codziennie w Prasanthi Nilayam. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jego pierwsza część, nazywana „Namakam”, odnosi się do hołdu składanego wedyjskiemu bóstwu Rudrze i szukania Jego opieki w obliczu potęgi natury. Ale jednocześnie cały ten hymn poświęcony jest systemowi medycznemu.
   „Ci, którzy go rozszyfrowali wiedzą, że w rzeczywistości wymienia choroby atakujące człowieka oraz wskazuje lekarstwa na każdą z nich, wymienia zioła i procedury przyrządzania preparatów.
   To dlatego wychwala się w tych mantrach Rudrę, jako największego uzdrowiciela, który może nas uchronić przed wszelkim niebezpieczeństwem”.
Chcąc usłyszeć jego osobiste świadectwo, zapytałem: „Jest pan kimś, kto w ciągu 35 lat studiowania, a potem nauczania w Puttaparthi zaśpiewał Rudram pewnie tysiące razy. Jak śpiewanie Rudram pomogło panu osobiście?”.
    „Zbliżam się do pięćdziesiątki. Jeśli jestem jeszcze aktywny, to zawdzięczam to sile i witalności jakie czerpię ze śpiewania mantr”, odpowiedział pan Praveena i ciągnął dalej: „Kiedy wchodzę na boisko, chłopcy, którzy są ode mnie trzykrotnie młodsi, chcą ze mną grać, ponieważ uważają to za wyzwanie i często są zaskoczeni moimi możliwościami”.
    „Jestem nie tylko instruktorem jogi. Skomponowałem także niemal 100 wersetów w sanskrycie. Ponadto uczę chłopców tańca. Kiedy więc patrzę na swoje dokonania, dochodzę do wniosku, że jestem w stanie uczynić wszystko, kiedy Bóg daje mi ku temu okazję. Jestem przekonany, że jest to możliwe dzięki mojej pasji do śpiewania pieśni wedyjskich. Śpiewanie podtrzymuje moją kondycję i dodaje mi energii”.
Jak to się dzieje, że mantry zmieniają DNA?
    Jakiś czas temu współcześni uczeni zaopiniowali, że tylko 2% naszego DNA, produkującego białka, jest dla nas przydatne. Reszta, jak powiedzieli, to „śmieciowe DNA”. Chodzi o to, że przeprowadzane przez nich eksperymenty nie wyjaśniały, co DNA robi, gdy nie koduje białek.
Jednak niedawno zespół rosyjskich uczonych, przekonanych, że wszystko w naturze ma swoje przeznaczenie, zaprosił do współpracy lingwistów i genetyków, aby wspólnie z nimi zbadać to „śmieciowe DNA”. Rezultaty ich pracy i odkryć okazały się rewolucyjne.
    Według nich, DNA odpowiada nie tylko za budowę naszych ciał, ale przechowuje również dane i zapewnia komunikację.
    Rosyjscy lingwiści odkryli, że kod genetyczny, zwłaszcza w „śmieciowym DNA”, podlega tym samym zasadom co wszystkie ludzkie języki. A to oznacza, że mówimy tak jak mówimy, ponieważ nasze DNA jest w taki sposób zorganizowane.
   Piotr Garjajew, rosyjski biofizyk i biolog molekularny, badał ze swoim zespołem zachowania wibracyjne DNA. Odkryli, że są w stanie zmieniać informacje genetyczne DNA przy pomocy odpowiednich promieni lasera i fal radiowych, pod warunkiem, że mają one odpowiednią częstotliwość.
   To naukowo wyjaśnia dlaczego afirmacje, hipnoza i tym podobne mogą mieć tak silny wpływ na ludzi i ich ciała. To zupełnie normalne i naturalne, że DNA reaguje na język, słowa i myśli. Po prostu stosując wibrację (częstotliwość dźwięków) i język, wpływamy na DNA, modelując je, uzdrawiając i czyniąc o wiele więcej. Oczywiście, wibracje muszą być odpowiednie. Im bardziej rozwinięta osoba, tym łatwiej nawiązać świadomą komunikację z DNA. Dlatego, aby móc uczynić każdy z tych cudów, ważne jest rozwijanie świadomości. Niemniej jednak udowadniliśmy, że dzięki odpowiednim i czystym dźwiękom możemy zmienić DNA – fundamentalne elementy naszego życia.
   Nic dziwnego, że Wedy zawsze głosiły: „Jak myślisz, takim się stajesz”. A dosłowne znaczenie słowa „mantra” brzmi: „to przez powtarzanie, możesz uwolnić się od kłopotów i przywiązania”.

Rudram wzmacnia odporność osiemdziesięciolatki

    W październiku 2016 roku, po wysłuchaniu rozmowy na temat znaczenia i skuteczności wedyjskich hymnów, odbiorca Radia Sai z Bahrajnu napisał: „W 2014 r. moja osiemdziesięcioletnia matka zaczęła uczyć się Rudram. Bardzo pilnie słuchała nauk przekazywanych na ten temat przez Radio Sai. Myślała, że prawdopodobnie nie zapamięta całego hymnu. Ale dzięki sile woli i wytrwałości, po roku codziennego śpiewania Rudram, znała je całe na pamięć.
    „Co ciekawe, w ciągu tego całego okresu zauważyła, że poprawiło się jej zdrowie. Nie wiedziała dlaczego. Były sytuacje, że cała nasza rodzina zapadała na infekcje. Jedyną osobą, która ich się ustrzegła, była moja osiemdziesięcioletnia matka!”.
    „W lipcu 2016 roku, po wzięciu udziału w lipcowych zajęciach poświęconych przywództwu młodzieży, wróciłem do domu bardzo zmęczony dwutygodniowym, bardzo napiętym programem. Ponieważ mamy nie było ze mną w Bahrajnie, więc recytowałem Rudram sam, kontynuując praktykę. W dniu kiedy ją podjąłem, poczułem się doskonale doenergetyzowany”.
    „Jednak w ciągu tych dwóch tygodni, kiedy mama przebywała w Indiach, z różnych powodów przestała śpiewać. Po kilku dniach poczuła się chora i miała problemy z oddychaniem. Gdy powróciła do Bahrajnu, poprosiłem, aby wznowiła intonowanie Rudram. W dniu kiedy to zrobiła, jej twarz odzyskała naturalny blask i wyglądała świeżo jak kwiat. To była radykalna zmiana”.
    „Nie miałem pojęcia, że Rudram może wpływać tak głęboko na nasze zdrowie. Teraz, choćbym był nie wiem jak zmęczony, śpiewam Rudram i odzyskuję energię”.

Uzdrowiony z HIV, dzięki Rudram i Sai

   Pan Arun Mandale, starszy, oddany wielbiciel Bhagawana z Indore w Mahdya Pradesh, miał w styczniu 2007 roku okazję przez dziesięć dni uczyć wedyjskich mantr wielbicieli Sai w Manipur.
„Podczas jednego z tych dni”, powiedział, „podszedł do mnie mężczyzna pytając, czy poprzez intonowanie Wed można wyleczyć chorobę. Powiedziałem mu, że jeśli ktoś śpiewa je regularnie i z wiarą, wówczas Swami zajmuje się wszystkim. Trzeba tylko pozbyć się lęku”.
    „Potem dowiedziałem się, że ten pan jest nosicielem wirusa HIV. Pół roku później zadzwoniłem do jednego z wielbicieli z tego regionu, żeby o niego zapytać. Powiedział mi, że mężczyzna przebywał w szpitalu, ale wrócił stamtąd i czuje się dobrze. Wykonane wkrótce potem testy wykazały, że uwolnił się od przerażającego wirusa.
   Zdarzyło się to po sześciu miesiącach śpiewania Rudram. Najbardziej wzruszające było to, że kiedy został wyleczony, zdecydował się na dziecko, ponieważ oboje z żoną marzyli o tym od dawna. Jestem szczęśliwy, że ich syn, który ma teraz pięć czy sześć lat, jest zupełnie zdrowy!”.
    Dając kolejny przykład, Arun Mandale powiedział: „Proszę studentów, żeby codziennie śpiewali Medha Suktam. Dzięki temu wielu z nich poprawiło swoje oceny. Takich przykładów jest mnóstwo”.

Przeżyj eksperyment z mantrą wraz z Awatarem

    Ranganath Raju, absolwent uniwersytetu Bhagawana, modlił się żarliwie do Swamiego, aby podał mu łatwiejsze wyjaśnienie Manty Gayathri. Bhagawan powiedział mu we śnie: „Znaczy ona po prostu: „O, Boże! Pobłogosław mnie, proszę, darszanem, sparszanem i sambhaszanem[5], lub ich odpowiednikami. Panie, zapewnij mi tę możliwość i oświeć mój intelekt”.
    Po otrzymaniu tego „sekretu” od Bhagawana, powiedział, że wypróbowywał go i działał prawie zawsze. Nawet po ukończeniu koledżu Swamiego, za każdym razem kiedy przyjeżdżał do Puttaparthi, siadał w Sai Kulwant Hall i zaczynał śpiewać mantrę. Swami nagle zauważał go i zaczynał rozmowę.
   Hari Shankar, pracujący obecnie w Central Trust Śri Sathya Sai, pewnego dnia intonował tę mantrę w Sai Kulwant Hall. Modlił się mając nadzieję że gdy skończy powtarzać ją 108 razy Bhagawan go pobłogosławi.
   Gdy tylko to uczynił, Swami wyszedł z pokoju interview, spojrzał na niego i powiedział: „Hej, chłopcze, jak masz na imię?”.

Ufaj przeszłości i buduj piękną przyszłość

    Gdybyśmy mogli choćby w połowie szczerze zaufać starożytnym mędrcom i prorokom tak, jak wierzymy współczesnym lekarzom i uczonym, to wkrótce moglibyśmy zmienić DNA otaczającego nas świata.
    Możemy przekształcić negatywne otoczenie w konstruktywne, wolne od konfrontacji i wojny, po prostu napełniając je świętymi wibracjami, wpływającymi na umysł.
    Najpotężniejszym dźwiękiem we wszechświecie jest Om, a najpotężniejszym uczuciem w kosmosie jest czysta i bezwarunkowa miłość. Każda mantra zaczyna się od Om, bo samo Om jest potężną mantrą.
    Jeśli tylko staramy się wykorzystać moc w nas, podążając z niezachwianą wiarą, entuzjazmem i gorliwością drogą wytyczoną przez naszych oświeconych przodków, uwalniamy się od wszelkich smutków i wspomagani potężną mocą, sprostamy wszystkim wyzwaniom naszego życia.
Bishu Prusty
z H2H tłum. zespół redakcyjny
[1] Tom Stoppard zdobywca Złotego Lwa na Weneckim Festiwalu Filmowymi za „Wydział Rosja” i Oscara za scenariusz do filmu „Zakochany Szekspir”.
[2] Fotonika to interdyscyplinarna dziedzina nauki i techniki, łącząca dokonania optyki, elektroniki i informatyki w celu opracowywania technik i urządzeń wykorzystujących promieniowanie elektromagnetyczne (oprócz radiowego) do przenoszenia i przetwarzania informacji.
[3] Cowpea (Vigna unguiculata) – jednoroczna roślina strączkowa, toleruje piaszczyste gleby i niskie opady, jest więc ważną uprawą w półpustynnych regionach świata.
[4] Nambudiri – bramini z Kerali
[5] Darszan – widzenie świętej osoby, sparszan – dotykanie świętej osoby, sambhaszan – słuchanie świętej osoby.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.