Mantry i współczesna nauka Obecnie ludzie
często dyskredytują starożytne tradycje i praktyki, przyjmując je z dużym sceptycyzmem.
Ten artykuł stara się wyjaśnić i wytłumaczyć poprzez obiektyw współczesnej
nauki trafność tego, co przekazali nam bezinteresownie oświeceni przodkowie.Radość
płynąca z jadźni odprawianej podczas święta Daśary
Poranek 30.09.2017
r. będzie świadkiem rozpoczęcia poornahuti,
trwającej przez siedem dni jadźni (ofiary), będącej częścią obchodów
Daśary i odprawianej w audytorium Poornachandra
w Prasanthi Nilayam. Sala wypełni się wielbicielami, podobnie jak uczuciami
tysięcy zebranych, których dotkną uświęcające wibracje. Dla wielu samo przebywanie
w tej atmosferze i zanurzenie się w dźwiękach śpiewanych mantr jest
uwznioślającym doświadczeniem. Literatura nigdy
nie zdoła w pełni wyrazić radości płynącej z uśmiechu niewinnego dziecka, ani
opisać słowami zapachu jaśminu. To samo odnosi się do spokoju płynącego z
bliskości samadhi Śri Sathya Sai Baby w Prasanthi. Nie można go zmierzyć
przy pomocy skomplikowanych algorytmów, podobnie jak wyrazić w pełni wzniosłych
i subtelnych, a przecież silnych uczuć, wzbudzonych przebywaniem w pobliżu wedyjskiej
ofiary.Dlaczego
płonące ghee przywraca pokój na świecie?
Jak powiedział
Bhagawan, celem tej jadźni jest pomyślność wszystkich istot. Tak zwani racjonaliści
mogą pytać, dlaczego palenie ognia i obfite wlewanie do niego klarowanego masła
przyczynia się do pokoju na świecie? Wyobraźcie sobie
odizolowane i niepiśmienne plemię w amazońskiej puszczy, oglądające po raz
pierwszy w życiu telewizję. Ktoś im tłumaczy, że w tym wykonanym przez
człowieka urządzeniu obserwują coś, co dzieje się tysiące kilometrów dalej. Byliby
na pewno zszokowani. Mogli uciec
stamtąd, myśląc: „O mój Boże! To takie dziwne!”. Albo odrzucić całe doświadczenie,
mówiąc sobie: „To wszystko brednie, to niemożliwe”. Lub będą stali tam i
oglądali sceny na ekranie wykrzykując: „To takie cudowne, to takie
niespotykane!”. W pewnym sensie
tak samo jest z mantrami. Dotarły do nas dzięki duchowym uczonym, którzy dzięki
metafizyce otrzymali wgląd w nasz świat fizyczny.Jak pracowali starożytni uczeni
Współcześni
naukowcy, pragnąc odkryć tajemnice natury, wydają miliardy dolarów na tworzenie
skomplikowanych laboratoriów. Uczeni w dawnych czasach spędzali miliardy godzin
na zgłębianiu złożonego fenomenu jakim jest człowiek i dzięki temu odkrywali
wiele sekretów natury. To się
sprawdzało, ponieważ wszystko, co jest na zewnątrz stanowi tylko odbicie tego,
co wewnątrz i na odwrót. Na przykład fizycy tłumaczą nam, że atom wygląda jak
mikroskopijny układ słoneczny z miniaturowym jądrem w roli słońca, okrążanym
przez elektrony naśladujące planety. Jednak w porównaniu do orbit elektronów jądro
jest niezwykle małe. Sir Tom Stoppard[1],
znany angielski dramaturg, podsuwa nam lepsze zobrazowanie. Mówi, że jeśli
jądro jest jak ołtarz w katedrze św. Pawła, będącej drugim co do wielkości
budynkiem kościelnym w Wielkiej Brytanii, to elektron będzie jak ćma w
katedrze, w jednej chwili przy ołtarzu, a w następnej pod kopułą. Wyobraźcie
sobie, że usuwamy z atomu całą przestrzeń. Cóż, gdybyśmy zrobili to ze
wszystkimi atomami każdego człowieka na świecie, to cała ludzka rasa nie
zajęłaby więcej miejsca niż kostka cukru! Wszystko wokół nas jest tak samo puste!
To niesamowite! Makrokosmos jest w rzeczy samej w mikrokosmosie. Starożytni mędrcy
wiedzieli, że jeśli jesteś wyzwolony, możesz to zrozumieć. Objaśniali wiele
zjawisk, jakie widzimy wokół nas i przedstawiali tę wiedzę w postaci mantr, aby
przyszłe pokolenia mogły skorzystać z mądrości. Robili to
bezinteresownie. Nikt im za to nie płacił, a oni nie oczekiwali niczego. W
przeciwieństwie do współczesnych uczonych, nie mieli innego celu niż wprowadzać
swoich braci i siostry w bogatsze i pełniejsze życie. Ci, którzy nie
uświadamiają sobie tego wszystkiego – ponieważ są ograniczeni mentalnie lub niemądrze
niezainteresowani nowoczesnymi gadżetami – czują wstręt do tych pieśni i
praktyk, uważając je za ekscentryczny bełkot. Uważają oni, że
wszystko to jest trwającym od wieków hokus-pokus, pozbawionym podstaw naukowych
i że jako ludzie postępowi, nie powinni wspierać staromodnych zwyczajów. Młodzież obecnej
generacji często myśli, że są one niedorzeczne. Odnosząc się do tego w dyskursie
w 1992 r., Bhagawan powiedział: „Czy
jest coś niewiarygodnego w tym, że Kriszna pojawiał się w tej samej chwili w domach
wszystkich pasterek? Jeśli obecne jantra (np.
aparat TV) może uzyskać taki rezultat, to o wiele więcej mocy należy przypisać
mantrze”. „Fale
elektromagnetyczne w atmosferze mogą trwale przechowywać dźwięki i formy.
Potęga Ducha jest niewyobrażalna”. W rzeczywistości,
jeśli porównamy współczesny arsenał wojenny z arsenałem opisanym w świętych
pismach, w Ramajanie czy w Mahabharacie, to przekonamy się, że mieli wtedy astry
(broń), które potrafiły sprowadzać deszcz, niszczyć cele oddalone o tysiące
kilometrów, usuwać grunt pod nogami przeciwników lub wywoływać katastrofalne
pożary, spalające wrogów na popiół.Wszystko to osiągali nie przez tworzenie potężnych i drogich
fabryk broni, jak obecnie, ale wyposażając zwykłą strzałę w moc potężnej
mantry. Słuchamy tego z niedowierzaniem, ponieważ nie możemy nawet pojąć, dlaczego
amazoński tubylec nie rozumie jak działa smartfon. Jednocześnie –
jak niektóre plemiona, które nie odrzucają TV jako czegoś nieziemskiego, ale
wierzą w jej możliwości i w rezultacie doświadczają cudu, jaki oferuje –
obecnie jest na szczęście wiele osób wierzących w starożytne praktyki i dzięki
temu otrzymujących błogosławieństwo bycia świadkami cudów. Jak
wedyjska ofiara uratowała poszkodowanych w śmiercionośnym wybuchu gazu w
Bhopalu
W 1984 roku,
podczas tragicznej nocy z drugiego na trzeciego grudnia, Bhopal, stolica stanu
Madhya Pradesh, doświadczyła najstraszliwszej na świecie katastrofy chemicznej,
znanej jako bhopalska tragedia gazowa. Wywołana była przypadkowym wyciekiem
prawie 42 ton toksycznego gazu, izocyjanianu metylu (MIC), z fabryki pestycydów. Zginęło tysiące
osób, a ponad 550 000 ucierpiało z powodu okresowego lub nieodwracalnego
kalectwa. Niemal 33 lata po tej potężnej, wywołanej przez człowieka
katastrofie, wciąż odczuwane są skutki
chemicznego skażenia. Częstotliwość występowania nowotworów wśród ofiar gazu
jest dziesięciokrotnie wyższa niż w populacji nie dotkniętej tą katastrofą i
nawet obecnie zdarzają się wśród nich przedwczesne zgony.Pomimo ogromnego zagrożenia, kilka rodzin
uniknęło potężnego, śmiercionośnego uderzenia pierwiastków promieniotwórczych,
które zatruły powietrze i wodę. Zdawało się, że osłania ich tarcza. Nie wiedząc
o tym, wznieśli wokół siebie osłonę bezpieczeństwa, odprawiając wedyjską ofiarę
ognia, agnihotra homę. Pan S. L.
Kushwaha (l. 45) obudził się trzeciego grudnia o wpół do drugiej w nocy,
słysząc, że wymiotuje jego żona, Triveni. Wkrótce on również zaczął kaszleć i
poczuł w piersi ból. Paliły go oczy i było mu duszno. Ich dzieci wstały po
kilku minutach i zaczęły narzekać na te same objawy. Nie miał pojęcia,
co się stało. Wyjrzał przez okno i zobaczył uciekających w panice ludzi. Ktoś
krzyknął, że w powietrzu znajduje się trucizna, wydostająca się z wyciekającego
gazu w fabryce Union Carbide, leżącej ponad półtora kilometra dalej. Kushwaha również
zdecydował się na ucieczkę. Ale żona zatrzymała go. „Dlaczego nie spróbować agnihotry?”, spytała. Kushwaha zgodził
się i w ciągu 20 min. zniknęły wszystkie straszne objawy. Agnihotra jest ofiarą opartą na
wedyjskich naukach o bioenergii, medycynie, rolnictwie i inżynierii
klimatycznej. W tym celu rozpala się ogień w miedzianej piramidzie, zharmonizowanej
z biorytmem wschodu i zachodu słońca. Wlewa się do niej ghee, wrzuca
krowie łajno, ryż i inne składniki, śpiewając przez cały czas mantry. Odkryto,
że wytworzony dym wchłania cząsteczki szkodliwego promieniowania w atmosferze i
na subtelnym poziomie neutralizuje ich radioaktywny efekt. Niczego nie niszczy,
lecz przekształca negatywne w pozytywne. Pan M. L. Rathore
(l. 33) wraz z matką, żoną i czwórką dzieci mieszkał blisko stacji kolejowej w
Bhopalu, gdzie zginęło mnóstwo ludzi, zatrutych izocyjanianem metylu. Odprawia
agnihotrę od pięciu lat i kiedy zdarzyło się tamto nieszczęście, natychmiast
złożył ofiarę i połączył ją z rytuałem „trjambakam homa”. Śmiercionośny
gaz nie zaszkodził jego rodzinie. Kolejny
wyróżniający się przykład, to wyjątkowa sprawa rodziny Pradżapatich. Pan O.N. Pradżapati
cierpiał z powodu poważnego podrażnienia i zaczerwienienia oczu, a jego żona była
w stanie krytycznym, podobnie jak dwóch ich synów. Natychmiast rozpoczął rytuał
agnihotry homy (ofiary) i w ciągu tygodnia uwolnił się od objawów
śmiertelnego ataku. Jego żona też została uzdrowiona, ale trwało to dłużej. Jeden z ich synów
w wieku 13 lat zachorował na gruźlicę. Pradżapati nie podał mu konwencjonalnych
lekarstw, lecz wybrał leczenie agnihotrą.
W ciągu kilku tygodni uwolnił go od infekcji, dzięki pozytywnym wpływom atmosfery
agnihotry, jak również mahamritjundżaja
homy i regularnego używania popiołu z agnihotry
jako lekarstwa. A oto najciekawszy fakt – najmłodsza córka państwa
Pradżapatich, urodzona rok po tragedii, jest ich najzdrowszym dzieckiem. Przypadek ten
został opisany w Gazecie Indyjskiej 7 kwietnia 1985 roku, pod tytułem „Wedyjski
sposób uwalniania się od skażeń przemysłowych”. Na czym polega tajemnica?
Jak dochodzi do tego „cudu”? Pan Miroslav
Haber, fizyk z byłej Jugosławii, wyjaśnia, że możemy uniemożliwić ciału wchłanianie
promieniotwórczych pierwiastków, nadając każdemu z nich naturalną,
nieradioaktywną postać. Ciało wypełnione tymi pierwiastkami odrzuci wszelkie
jego radioaktywne wersje. Nawet jeśli wchłonęliśmy je wcześniej, zostaną zastąpione
pierwiastkami nieradioaktywnymi. Skąd
wziąć nieradioaktywne pierwiastki, chroniące nasze ciała? Odpowiedzią jest
popiół z agnihotry. Zawiera 92
składniki chemiczne posiadające naturalną promieniotwórczość. Najcudowniejszą
rzeczą jest to, że nawet jeśli homa została sporządzona z radioaktywnych
składników, to popiół jest zawsze od nich wolny!Starożytny rytuał ognia oczyszcza naturę i
zwiększa produktywność, mówią naukowcy z Cochin
Podobnie oszałamiające
oświadczenie złożył zespół uczonych pracujących pod kierunkiem prof. V. P.
Nampooriego, byłego dyrektora Międzynarodowej Szkoły Fotoniki[2]
przy Uniwersytecie Nauki i Technologii w Cochin. Zespół prowadzi
szczegółowe badania skutków liczącego sobie 4000 lat rytuału odprawianego w
Pandżal, małej wiosce w obwodzie Thrissur w stanie Kerala. Jadźnia, o której
mowa, nazywana Athirathram, odbywała
się od 4 do 14 kwietnia 2011 roku. Według uczonych, rytuał ognia zdaje się przyspieszać kiełkowanie
nasion. W rejonie, w którym odbyła się ceremonia ognia i wokół niego, zmniejszyła
się znacząco ilość drobnoustrojów w powietrzu, wodzie i ziemi. Zespół zasiał z
czterech stron rytualnego placu, w różnych odstępach, trzy rodzaje nasion –
cowpea[3],
zieloną ciecierzycę i bengalską ciecierzycę. Odkryli, że rośliny rosły lepiej w
pobliżu ołtarza ognia. Efekt był najwyraźniejszy w przypadku bengalskiej cieciorki,
która rosła dwa tysiące razy szybciej niż w innych miejscach. Badania skupiły się także na policzeniu kolonii bakteryjnych w
trzech miejscach – w obrębie ołtarza ognia, 500 m i 1,5 km od niego. Analiza
drobnoustrojów wykonana przed jadźnią, w trakcie i cztery dni po jej
zakończeniu wykazała, że powietrze w pobliżu ołtarza było czyste i zawierało bardzo
mało kolonii drobnoustrojów. Odnosiło się to nie tylko do powietrza, ale
również do wody i gleby wokół. Najbardziej
zadziwiające było to, że kiedy zespół badaczy przeprowadzał testy w pobliżu ołtarzy
ognia z 1918 i 1956, które na szczęście stoją wciąż na podwórkach domów nambudiri[4],
na których odprawiono najstarszy wedyjski rytuał athirathram, podtrzymujący
środowisko i wprowadzający globalny spokój, odkryli, że użyte do ich budowy
cegły wciąż są wolne od drobnoustrojów. „To wskazuje, że skutki
rytuału są długotrwałe”, powiedzieli badacze. Starali się również sprawdzić,
czy inne pozytywne zmiany w atmosferze są równie niezmienne. Podsumowując
prof. Namboori powiedział: „Te odkrycia nie tylko pomagają rozwiać przesądy
związane z wedyjskimi rytuałami, ale również wspierają kontynuację tych
tradycji dla doskonalenia natury i naszego otoczenia”.Rudram
mnie wzmacnia
Pan G.R.
Praveena, znawca sanskrytu, który oprócz nauczania biologii zachęca studentów Wyższej
Szkoły Średniej Śri Sathya Sai w Prasanthi Nilayam do uczenia się i śpiewania
Wed, mówi: „Wszystkie hymny wedyjskie mają o wiele więcej głębokich znaczeń niż
to, co jest zrozumiałe dla ogółu ludzi. Angielskie tłumaczenia mantr są w dużej
mierze niewłaściwe i niekompletne. Na
przykład, weźmy popularny hymn Sri Rudram, śpiewany codziennie w Prasanthi Nilayam.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jego pierwsza część, nazywana „Namakam”,
odnosi się do hołdu składanego wedyjskiemu bóstwu Rudrze i szukania Jego opieki
w obliczu potęgi natury. Ale jednocześnie cały ten hymn poświęcony jest systemowi
medycznemu. „Ci, którzy go rozszyfrowali
wiedzą, że w rzeczywistości wymienia choroby atakujące człowieka oraz wskazuje
lekarstwa na każdą z nich, wymienia zioła i procedury przyrządzania preparatów. To dlatego
wychwala się w tych mantrach Rudrę, jako największego uzdrowiciela, który może
nas uchronić przed wszelkim niebezpieczeństwem”.Chcąc usłyszeć jego osobiste świadectwo, zapytałem: „Jest pan
kimś, kto w ciągu 35 lat studiowania, a potem nauczania w Puttaparthi zaśpiewał
Rudram pewnie tysiące razy. Jak śpiewanie Rudram pomogło panu osobiście?”. „Zbliżam się do
pięćdziesiątki. Jeśli jestem jeszcze aktywny, to zawdzięczam to sile i witalności
jakie czerpię ze śpiewania mantr”, odpowiedział pan Praveena i ciągnął dalej:
„Kiedy wchodzę na boisko, chłopcy, którzy są ode mnie trzykrotnie młodsi, chcą
ze mną grać, ponieważ uważają to za wyzwanie i często są zaskoczeni moimi
możliwościami”. „Jestem nie tylko
instruktorem jogi. Skomponowałem także niemal 100 wersetów w sanskrycie.
Ponadto uczę chłopców tańca. Kiedy więc patrzę na swoje dokonania, dochodzę do
wniosku, że jestem w stanie uczynić wszystko, kiedy Bóg daje mi ku temu okazję.
Jestem przekonany, że jest to możliwe dzięki mojej pasji do śpiewania pieśni
wedyjskich. Śpiewanie podtrzymuje moją kondycję i dodaje mi energii”.Jak
to się dzieje, że mantry zmieniają DNA? Jakiś czas temu
współcześni uczeni zaopiniowali, że tylko 2% naszego DNA, produkującego białka,
jest dla nas przydatne. Reszta, jak powiedzieli, to „śmieciowe DNA”. Chodzi o
to, że przeprowadzane przez nich eksperymenty nie wyjaśniały, co DNA robi, gdy
nie koduje białek.Jednak niedawno zespół rosyjskich uczonych, przekonanych, że
wszystko w naturze ma swoje przeznaczenie, zaprosił do współpracy lingwistów i
genetyków, aby wspólnie z nimi zbadać to „śmieciowe DNA”. Rezultaty ich pracy i
odkryć okazały się rewolucyjne. Według nich, DNA odpowiada nie tylko za budowę naszych ciał, ale
przechowuje również dane i zapewnia komunikację. Rosyjscy
lingwiści odkryli, że kod genetyczny, zwłaszcza w „śmieciowym DNA”, podlega tym
samym zasadom co wszystkie ludzkie języki. A to oznacza, że mówimy tak jak
mówimy, ponieważ nasze DNA jest w taki sposób zorganizowane. Piotr
Garjajew, rosyjski biofizyk i biolog molekularny, badał ze swoim zespołem zachowania
wibracyjne DNA. Odkryli, że są w stanie zmieniać informacje genetyczne DNA przy
pomocy odpowiednich promieni lasera i fal radiowych, pod warunkiem, że mają one
odpowiednią częstotliwość. To naukowo
wyjaśnia dlaczego afirmacje, hipnoza i tym podobne mogą mieć tak silny wpływ na
ludzi i ich ciała. To zupełnie normalne i naturalne, że DNA reaguje na język,
słowa i myśli. Po prostu stosując wibrację (częstotliwość dźwięków) i język,
wpływamy na DNA, modelując je, uzdrawiając i czyniąc o wiele więcej.
Oczywiście, wibracje muszą być odpowiednie. Im bardziej rozwinięta osoba, tym
łatwiej nawiązać świadomą komunikację z DNA. Dlatego, aby móc uczynić każdy z
tych cudów, ważne jest rozwijanie świadomości. Niemniej jednak udowadniliśmy,
że dzięki odpowiednim i czystym dźwiękom możemy zmienić DNA – fundamentalne
elementy naszego życia. Nic dziwnego, że
Wedy zawsze głosiły: „Jak myślisz, takim się stajesz”. A dosłowne znaczenie
słowa „mantra” brzmi: „to przez powtarzanie, możesz uwolnić się od kłopotów i
przywiązania”.Rudram
wzmacnia odporność osiemdziesięciolatki
W październiku
2016 roku, po wysłuchaniu rozmowy na temat znaczenia i skuteczności wedyjskich
hymnów, odbiorca Radia Sai z Bahrajnu napisał: „W 2014 r. moja
osiemdziesięcioletnia matka zaczęła uczyć się Rudram. Bardzo pilnie słuchała
nauk przekazywanych na ten temat przez Radio Sai. Myślała, że prawdopodobnie
nie zapamięta całego hymnu. Ale dzięki sile woli i wytrwałości, po roku codziennego
śpiewania Rudram, znała je całe na pamięć. „Co ciekawe, w
ciągu tego całego okresu zauważyła, że poprawiło się jej zdrowie. Nie wiedziała
dlaczego. Były sytuacje, że cała nasza rodzina zapadała na infekcje. Jedyną
osobą, która ich się ustrzegła, była moja osiemdziesięcioletnia matka!”. „W lipcu 2016
roku, po wzięciu udziału w lipcowych zajęciach poświęconych przywództwu
młodzieży, wróciłem do domu bardzo zmęczony dwutygodniowym, bardzo napiętym programem.
Ponieważ mamy nie było ze mną w Bahrajnie, więc recytowałem Rudram sam,
kontynuując praktykę. W dniu kiedy ją podjąłem, poczułem się doskonale
doenergetyzowany”. „Jednak w ciągu
tych dwóch tygodni, kiedy mama przebywała w Indiach, z różnych powodów
przestała śpiewać. Po kilku dniach poczuła się chora i miała problemy z
oddychaniem. Gdy powróciła do Bahrajnu, poprosiłem, aby wznowiła intonowanie
Rudram. W dniu kiedy to zrobiła, jej twarz odzyskała naturalny blask i
wyglądała świeżo jak kwiat. To była radykalna zmiana”. „Nie miałem
pojęcia, że Rudram może wpływać tak głęboko na nasze zdrowie. Teraz, choćbym
był nie wiem jak zmęczony, śpiewam Rudram i odzyskuję energię”.Uzdrowiony
z HIV, dzięki Rudram i Sai
Pan Arun Mandale,
starszy, oddany wielbiciel Bhagawana z Indore w Mahdya Pradesh, miał w styczniu
2007 roku okazję przez dziesięć dni uczyć wedyjskich mantr wielbicieli Sai w
Manipur.„Podczas jednego z tych dni”, powiedział, „podszedł do mnie
mężczyzna pytając, czy poprzez intonowanie Wed można wyleczyć chorobę. Powiedziałem
mu, że jeśli ktoś śpiewa je regularnie i z wiarą, wówczas Swami zajmuje się
wszystkim. Trzeba tylko pozbyć się lęku”. „Potem
dowiedziałem się, że ten pan jest nosicielem wirusa HIV. Pół roku później
zadzwoniłem do jednego z wielbicieli z tego regionu, żeby o niego zapytać.
Powiedział mi, że mężczyzna przebywał w szpitalu, ale wrócił stamtąd i czuje
się dobrze. Wykonane wkrótce potem testy wykazały, że uwolnił się od
przerażającego wirusa. Zdarzyło
się to po sześciu miesiącach śpiewania Rudram. Najbardziej wzruszające było to,
że kiedy został wyleczony, zdecydował się na dziecko, ponieważ oboje z żoną
marzyli o tym od dawna. Jestem szczęśliwy, że ich syn, który ma teraz pięć czy
sześć lat, jest zupełnie zdrowy!”. Dając kolejny
przykład, Arun Mandale powiedział: „Proszę studentów, żeby codziennie śpiewali
Medha Suktam. Dzięki temu wielu z nich poprawiło swoje oceny. Takich przykładów
jest mnóstwo”.Przeżyj
eksperyment z mantrą wraz z Awatarem
Ranganath Raju,
absolwent uniwersytetu Bhagawana, modlił się żarliwie do Swamiego, aby podał mu
łatwiejsze wyjaśnienie Manty Gayathri. Bhagawan powiedział mu we śnie: „Znaczy
ona po prostu: „O, Boże! Pobłogosław mnie, proszę, darszanem, sparszanem
i sambhaszanem[5],
lub ich odpowiednikami. Panie, zapewnij mi tę możliwość i oświeć mój intelekt”. Po otrzymaniu
tego „sekretu” od Bhagawana, powiedział, że wypróbowywał go i działał prawie
zawsze. Nawet po ukończeniu koledżu Swamiego, za każdym razem kiedy przyjeżdżał
do Puttaparthi, siadał w Sai Kulwant Hall i zaczynał śpiewać mantrę. Swami
nagle zauważał go i zaczynał rozmowę. Hari Shankar,
pracujący obecnie w Central Trust Śri Sathya Sai, pewnego dnia intonował tę
mantrę w Sai Kulwant Hall. Modlił się mając nadzieję że gdy skończy powtarzać
ją 108 razy Bhagawan go pobłogosławi. Gdy
tylko to uczynił, Swami wyszedł z pokoju interview, spojrzał na niego i powiedział:
„Hej, chłopcze, jak masz na imię?”.Ufaj
przeszłości i buduj piękną przyszłość
Gdybyśmy mogli
choćby w połowie szczerze zaufać starożytnym mędrcom i prorokom tak, jak wierzymy
współczesnym lekarzom i uczonym, to wkrótce moglibyśmy zmienić DNA otaczającego
nas świata. Możemy
przekształcić negatywne otoczenie w konstruktywne, wolne od konfrontacji i
wojny, po prostu napełniając je świętymi wibracjami, wpływającymi na umysł. Najpotężniejszym
dźwiękiem we wszechświecie jest Om, a najpotężniejszym uczuciem w kosmosie jest
czysta i bezwarunkowa miłość. Każda mantra zaczyna się od Om, bo samo Om jest potężną
mantrą. Jeśli tylko
staramy się wykorzystać moc w nas, podążając z niezachwianą wiarą, entuzjazmem i
gorliwością drogą wytyczoną przez naszych oświeconych przodków, uwalniamy się
od wszelkich smutków i wspomagani potężną mocą, sprostamy wszystkim wyzwaniom
naszego życia.Bishu
Prustyz H2H tłum. zespół
redakcyjny[1] Tom Stoppard zdobywca Złotego
Lwa na Weneckim Festiwalu Filmowymi za „Wydział Rosja” i Oscara za scenariusz do
filmu „Zakochany Szekspir”.[2] Fotonika to
interdyscyplinarna dziedzina nauki i techniki, łącząca dokonania optyki,
elektroniki
i informatyki
w celu opracowywania technik i urządzeń wykorzystujących promieniowanie elektromagnetyczne
(oprócz radiowego)
do przenoszenia i przetwarzania informacji.[3] Cowpea (Vigna
unguiculata) – jednoroczna roślina strączkowa, toleruje piaszczyste gleby i
niskie opady, jest więc ważną uprawą w półpustynnych regionach świata.[4] Nambudiri – bramini z Kerali[5] Darszan
– widzenie świętej osoby, sparszan –
dotykanie świętej osoby, sambhaszan –
słuchanie świętej osoby.
Obecnie ludzie
często dyskredytują starożytne tradycje i praktyki, przyjmując je z dużym sceptycyzmem.
Ten artykuł stara się wyjaśnić i wytłumaczyć poprzez obiektyw współczesnej
nauki trafność tego, co przekazali nam bezinteresownie oświeceni przodkowie.
Radość płynąca z jadźni odprawianej podczas święta Daśary
Poranek 30.09.2017
r. będzie świadkiem rozpoczęcia poornahuti,
trwającej przez siedem dni jadźni (ofiary), będącej częścią obchodów
Daśary i odprawianej w audytorium Poornachandra
w Prasanthi Nilayam. Sala wypełni się wielbicielami, podobnie jak uczuciami
tysięcy zebranych, których dotkną uświęcające wibracje. Dla wielu samo przebywanie
w tej atmosferze i zanurzenie się w dźwiękach śpiewanych mantr jest
uwznioślającym doświadczeniem.
Literatura nigdy
nie zdoła w pełni wyrazić radości płynącej z uśmiechu niewinnego dziecka, ani
opisać słowami zapachu jaśminu. To samo odnosi się do spokoju płynącego z
bliskości samadhi Śri Sathya Sai Baby w Prasanthi. Nie można go zmierzyć
przy pomocy skomplikowanych algorytmów, podobnie jak wyrazić w pełni wzniosłych
i subtelnych, a przecież silnych uczuć, wzbudzonych przebywaniem w pobliżu wedyjskiej
ofiary.
Dlaczego płonące ghee przywraca pokój na świecie?
Jak powiedział
Bhagawan, celem tej jadźni jest pomyślność wszystkich istot. Tak zwani racjonaliści
mogą pytać, dlaczego palenie ognia i obfite wlewanie do niego klarowanego masła
przyczynia się do pokoju na świecie?
Wyobraźcie sobie
odizolowane i niepiśmienne plemię w amazońskiej puszczy, oglądające po raz
pierwszy w życiu telewizję. Ktoś im tłumaczy, że w tym wykonanym przez
człowieka urządzeniu obserwują coś, co dzieje się tysiące kilometrów dalej. Byliby
na pewno zszokowani.
Mogli uciec
stamtąd, myśląc: „O mój Boże! To takie dziwne!”. Albo odrzucić całe doświadczenie,
mówiąc sobie: „To wszystko brednie, to niemożliwe”. Lub będą stali tam i
oglądali sceny na ekranie wykrzykując: „To takie cudowne, to takie
niespotykane!”.
W pewnym sensie
tak samo jest z mantrami. Dotarły do nas dzięki duchowym uczonym, którzy dzięki
metafizyce otrzymali wgląd w nasz świat fizyczny.
Jak pracowali starożytni uczeni
Współcześni
naukowcy, pragnąc odkryć tajemnice natury, wydają miliardy dolarów na tworzenie
skomplikowanych laboratoriów. Uczeni w dawnych czasach spędzali miliardy godzin
na zgłębianiu złożonego fenomenu jakim jest człowiek i dzięki temu odkrywali
wiele sekretów natury.
To się
sprawdzało, ponieważ wszystko, co jest na zewnątrz stanowi tylko odbicie tego,
co wewnątrz i na odwrót. Na przykład fizycy tłumaczą nam, że atom wygląda jak
mikroskopijny układ słoneczny z miniaturowym jądrem w roli słońca, okrążanym
przez elektrony naśladujące planety. Jednak w porównaniu do orbit elektronów jądro
jest niezwykle małe. Sir Tom Stoppard[1],
znany angielski dramaturg, podsuwa nam lepsze zobrazowanie. Mówi, że jeśli
jądro jest jak ołtarz w katedrze św. Pawła, będącej drugim co do wielkości
budynkiem kościelnym w Wielkiej Brytanii, to elektron będzie jak ćma w
katedrze, w jednej chwili przy ołtarzu, a w następnej pod kopułą. Wyobraźcie
sobie, że usuwamy z atomu całą przestrzeń. Cóż, gdybyśmy zrobili to ze
wszystkimi atomami każdego człowieka na świecie, to cała ludzka rasa nie
zajęłaby więcej miejsca niż kostka cukru! Wszystko wokół nas jest tak samo puste!
To niesamowite! Makrokosmos jest w rzeczy samej w mikrokosmosie. Starożytni mędrcy
wiedzieli, że jeśli jesteś wyzwolony, możesz to zrozumieć. Objaśniali wiele
zjawisk, jakie widzimy wokół nas i przedstawiali tę wiedzę w postaci mantr, aby
przyszłe pokolenia mogły skorzystać z mądrości.
Robili to
bezinteresownie. Nikt im za to nie płacił, a oni nie oczekiwali niczego. W
przeciwieństwie do współczesnych uczonych, nie mieli innego celu niż wprowadzać
swoich braci i siostry w bogatsze i pełniejsze życie. Ci, którzy nie
uświadamiają sobie tego wszystkiego – ponieważ są ograniczeni mentalnie lub niemądrze
niezainteresowani nowoczesnymi gadżetami – czują wstręt do tych pieśni i
praktyk, uważając je za ekscentryczny bełkot.
Uważają oni, że
wszystko to jest trwającym od wieków hokus-pokus, pozbawionym podstaw naukowych
i że jako ludzie postępowi, nie powinni wspierać staromodnych zwyczajów.
Młodzież obecnej
generacji często myśli, że są one niedorzeczne. Odnosząc się do tego w dyskursie
w 1992 r., Bhagawan powiedział:
„Czy
jest coś niewiarygodnego w tym, że Kriszna pojawiał się w tej samej chwili w domach
wszystkich pasterek? Jeśli obecne jantra (np.
aparat TV) może uzyskać taki rezultat, to o wiele więcej mocy należy przypisać
mantrze”.
„Fale
elektromagnetyczne w atmosferze mogą trwale przechowywać dźwięki i formy.
Potęga Ducha jest niewyobrażalna”.
W rzeczywistości,
jeśli porównamy współczesny arsenał wojenny z arsenałem opisanym w świętych
pismach, w Ramajanie czy w Mahabharacie, to przekonamy się, że mieli wtedy astry
(broń), które potrafiły sprowadzać deszcz, niszczyć cele oddalone o tysiące
kilometrów, usuwać grunt pod nogami przeciwników lub wywoływać katastrofalne
pożary, spalające wrogów na popiół.
Wszystko to osiągali nie przez tworzenie potężnych i drogich
fabryk broni, jak obecnie, ale wyposażając zwykłą strzałę w moc potężnej
mantry. Słuchamy tego z niedowierzaniem, ponieważ nie możemy nawet pojąć, dlaczego
amazoński tubylec nie rozumie jak działa smartfon.
Jednocześnie –
jak niektóre plemiona, które nie odrzucają TV jako czegoś nieziemskiego, ale
wierzą w jej możliwości i w rezultacie doświadczają cudu, jaki oferuje –
obecnie jest na szczęście wiele osób wierzących w starożytne praktyki i dzięki
temu otrzymujących błogosławieństwo bycia świadkami cudów.
Jak wedyjska ofiara uratowała poszkodowanych w śmiercionośnym wybuchu gazu w Bhopalu
W 1984 roku,
podczas tragicznej nocy z drugiego na trzeciego grudnia, Bhopal, stolica stanu
Madhya Pradesh, doświadczyła najstraszliwszej na świecie katastrofy chemicznej,
znanej jako bhopalska tragedia gazowa. Wywołana była przypadkowym wyciekiem
prawie 42 ton toksycznego gazu, izocyjanianu metylu (MIC), z fabryki pestycydów.
Zginęło tysiące
osób, a ponad 550 000 ucierpiało z powodu okresowego lub nieodwracalnego
kalectwa. Niemal 33 lata po tej potężnej, wywołanej przez człowieka
katastrofie, wciąż odczuwane są skutki
chemicznego skażenia. Częstotliwość występowania nowotworów wśród ofiar gazu
jest dziesięciokrotnie wyższa niż w populacji nie dotkniętej tą katastrofą i
nawet obecnie zdarzają się wśród nich przedwczesne zgony.
Pomimo ogromnego zagrożenia, kilka rodzin
uniknęło potężnego, śmiercionośnego uderzenia pierwiastków promieniotwórczych,
które zatruły powietrze i wodę. Zdawało się, że osłania ich tarcza. Nie wiedząc
o tym, wznieśli wokół siebie osłonę bezpieczeństwa, odprawiając wedyjską ofiarę
ognia, agnihotra homę.
Pan S. L.
Kushwaha (l. 45) obudził się trzeciego grudnia o wpół do drugiej w nocy,
słysząc, że wymiotuje jego żona, Triveni. Wkrótce on również zaczął kaszleć i
poczuł w piersi ból. Paliły go oczy i było mu duszno. Ich dzieci wstały po
kilku minutach i zaczęły narzekać na te same objawy.
Nie miał pojęcia,
co się stało. Wyjrzał przez okno i zobaczył uciekających w panice ludzi. Ktoś
krzyknął, że w powietrzu znajduje się trucizna, wydostająca się z wyciekającego
gazu w fabryce Union Carbide, leżącej ponad półtora kilometra dalej.
Kushwaha również
zdecydował się na ucieczkę. Ale żona zatrzymała go. „Dlaczego nie spróbować agnihotry?”, spytała. Kushwaha zgodził
się i w ciągu 20 min. zniknęły wszystkie straszne objawy.
Agnihotra jest ofiarą opartą na
wedyjskich naukach o bioenergii, medycynie, rolnictwie i inżynierii
klimatycznej. W tym celu rozpala się ogień w miedzianej piramidzie, zharmonizowanej
z biorytmem wschodu i zachodu słońca. Wlewa się do niej ghee, wrzuca
krowie łajno, ryż i inne składniki, śpiewając przez cały czas mantry. Odkryto,
że wytworzony dym wchłania cząsteczki szkodliwego promieniowania w atmosferze i
na subtelnym poziomie neutralizuje ich radioaktywny efekt. Niczego nie niszczy,
lecz przekształca negatywne w pozytywne.
Pan M. L. Rathore
(l. 33) wraz z matką, żoną i czwórką dzieci mieszkał blisko stacji kolejowej w
Bhopalu, gdzie zginęło mnóstwo ludzi, zatrutych izocyjanianem metylu. Odprawia
agnihotrę od pięciu lat i kiedy zdarzyło się tamto nieszczęście, natychmiast
złożył ofiarę i połączył ją z rytuałem „trjambakam homa”. Śmiercionośny
gaz nie zaszkodził jego rodzinie.
Kolejny
wyróżniający się przykład, to wyjątkowa sprawa rodziny Pradżapatich. Pan O.N. Pradżapati
cierpiał z powodu poważnego podrażnienia i zaczerwienienia oczu, a jego żona była
w stanie krytycznym, podobnie jak dwóch ich synów. Natychmiast rozpoczął rytuał
agnihotry homy (ofiary) i w ciągu tygodnia uwolnił się od objawów
śmiertelnego ataku. Jego żona też została uzdrowiona, ale trwało to dłużej.
Jeden z ich synów
w wieku 13 lat zachorował na gruźlicę. Pradżapati nie podał mu konwencjonalnych
lekarstw, lecz wybrał leczenie agnihotrą.
W ciągu kilku tygodni uwolnił go od infekcji, dzięki pozytywnym wpływom atmosfery
agnihotry, jak również mahamritjundżaja
homy i regularnego używania popiołu z agnihotry
jako lekarstwa. A oto najciekawszy fakt – najmłodsza córka państwa
Pradżapatich, urodzona rok po tragedii, jest ich najzdrowszym dzieckiem.
Przypadek ten
został opisany w Gazecie Indyjskiej 7 kwietnia 1985 roku, pod tytułem „Wedyjski
sposób uwalniania się od skażeń przemysłowych”.
Na czym polega tajemnica?
Jak dochodzi do tego „cudu”?
Pan Miroslav
Haber, fizyk z byłej Jugosławii, wyjaśnia, że możemy uniemożliwić ciału wchłanianie
promieniotwórczych pierwiastków, nadając każdemu z nich naturalną,
nieradioaktywną postać. Ciało wypełnione tymi pierwiastkami odrzuci wszelkie
jego radioaktywne wersje. Nawet jeśli wchłonęliśmy je wcześniej, zostaną zastąpione
pierwiastkami nieradioaktywnymi.
Skąd
wziąć nieradioaktywne pierwiastki, chroniące nasze ciała? Odpowiedzią jest
popiół z agnihotry. Zawiera 92
składniki chemiczne posiadające naturalną promieniotwórczość. Najcudowniejszą
rzeczą jest to, że nawet jeśli homa została sporządzona z radioaktywnych
składników, to popiół jest zawsze od nich wolny!
Starożytny rytuał ognia oczyszcza naturę i zwiększa produktywność, mówią naukowcy z Cochin
Podobnie oszałamiające
oświadczenie złożył zespół uczonych pracujących pod kierunkiem prof. V. P.
Nampooriego, byłego dyrektora Międzynarodowej Szkoły Fotoniki[2]
przy Uniwersytecie Nauki i Technologii w Cochin.
Zespół prowadzi
szczegółowe badania skutków liczącego sobie 4000 lat rytuału odprawianego w
Pandżal, małej wiosce w obwodzie Thrissur w stanie Kerala. Jadźnia, o której
mowa, nazywana Athirathram, odbywała
się od 4 do 14 kwietnia 2011 roku.
Według uczonych, rytuał ognia zdaje się przyspieszać kiełkowanie
nasion. W rejonie, w którym odbyła się ceremonia ognia i wokół niego, zmniejszyła
się znacząco ilość drobnoustrojów w powietrzu, wodzie i ziemi. Zespół zasiał z
czterech stron rytualnego placu, w różnych odstępach, trzy rodzaje nasion –
cowpea[3],
zieloną ciecierzycę i bengalską ciecierzycę. Odkryli, że rośliny rosły lepiej w
pobliżu ołtarza ognia. Efekt był najwyraźniejszy w przypadku bengalskiej cieciorki,
która rosła dwa tysiące razy szybciej niż w innych miejscach.
Badania skupiły się także na policzeniu kolonii bakteryjnych w
trzech miejscach – w obrębie ołtarza ognia, 500 m i 1,5 km od niego. Analiza
drobnoustrojów wykonana przed jadźnią, w trakcie i cztery dni po jej
zakończeniu wykazała, że powietrze w pobliżu ołtarza było czyste i zawierało bardzo
mało kolonii drobnoustrojów. Odnosiło się to nie tylko do powietrza, ale
również do wody i gleby wokół.
Najbardziej
zadziwiające było to, że kiedy zespół badaczy przeprowadzał testy w pobliżu ołtarzy
ognia z 1918 i 1956, które na szczęście stoją wciąż na podwórkach domów nambudiri[4],
na których odprawiono najstarszy wedyjski rytuał athirathram, podtrzymujący
środowisko i wprowadzający globalny spokój, odkryli, że użyte do ich budowy
cegły wciąż są wolne od drobnoustrojów.
„To wskazuje, że skutki
rytuału są długotrwałe”, powiedzieli badacze. Starali się również sprawdzić,
czy inne pozytywne zmiany w atmosferze są równie niezmienne.
Podsumowując
prof. Namboori powiedział: „Te odkrycia nie tylko pomagają rozwiać przesądy
związane z wedyjskimi rytuałami, ale również wspierają kontynuację tych
tradycji dla doskonalenia natury i naszego otoczenia”.
Rudram mnie wzmacnia
Pan G.R.
Praveena, znawca sanskrytu, który oprócz nauczania biologii zachęca studentów Wyższej
Szkoły Średniej Śri Sathya Sai w Prasanthi Nilayam do uczenia się i śpiewania
Wed, mówi: „Wszystkie hymny wedyjskie mają o wiele więcej głębokich znaczeń niż
to, co jest zrozumiałe dla ogółu ludzi. Angielskie tłumaczenia mantr są w dużej
mierze niewłaściwe i niekompletne.
Na
przykład, weźmy popularny hymn Sri Rudram, śpiewany codziennie w Prasanthi Nilayam.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jego pierwsza część, nazywana „Namakam”,
odnosi się do hołdu składanego wedyjskiemu bóstwu Rudrze i szukania Jego opieki
w obliczu potęgi natury. Ale jednocześnie cały ten hymn poświęcony jest systemowi
medycznemu.
„Ci, którzy go rozszyfrowali
wiedzą, że w rzeczywistości wymienia choroby atakujące człowieka oraz wskazuje
lekarstwa na każdą z nich, wymienia zioła i procedury przyrządzania preparatów.
To dlatego
wychwala się w tych mantrach Rudrę, jako największego uzdrowiciela, który może
nas uchronić przed wszelkim niebezpieczeństwem”.
Chcąc usłyszeć jego osobiste świadectwo, zapytałem: „Jest pan
kimś, kto w ciągu 35 lat studiowania, a potem nauczania w Puttaparthi zaśpiewał
Rudram pewnie tysiące razy. Jak śpiewanie Rudram pomogło panu osobiście?”.
„Zbliżam się do
pięćdziesiątki. Jeśli jestem jeszcze aktywny, to zawdzięczam to sile i witalności
jakie czerpię ze śpiewania mantr”, odpowiedział pan Praveena i ciągnął dalej:
„Kiedy wchodzę na boisko, chłopcy, którzy są ode mnie trzykrotnie młodsi, chcą
ze mną grać, ponieważ uważają to za wyzwanie i często są zaskoczeni moimi
możliwościami”.
„Jestem nie tylko
instruktorem jogi. Skomponowałem także niemal 100 wersetów w sanskrycie.
Ponadto uczę chłopców tańca. Kiedy więc patrzę na swoje dokonania, dochodzę do
wniosku, że jestem w stanie uczynić wszystko, kiedy Bóg daje mi ku temu okazję.
Jestem przekonany, że jest to możliwe dzięki mojej pasji do śpiewania pieśni
wedyjskich. Śpiewanie podtrzymuje moją kondycję i dodaje mi energii”.
Jak
to się dzieje, że mantry zmieniają DNA?
Jakiś czas temu
współcześni uczeni zaopiniowali, że tylko 2% naszego DNA, produkującego białka,
jest dla nas przydatne. Reszta, jak powiedzieli, to „śmieciowe DNA”. Chodzi o
to, że przeprowadzane przez nich eksperymenty nie wyjaśniały, co DNA robi, gdy
nie koduje białek.
Jednak niedawno zespół rosyjskich uczonych, przekonanych, że
wszystko w naturze ma swoje przeznaczenie, zaprosił do współpracy lingwistów i
genetyków, aby wspólnie z nimi zbadać to „śmieciowe DNA”. Rezultaty ich pracy i
odkryć okazały się rewolucyjne.
Według nich, DNA odpowiada nie tylko za budowę naszych ciał, ale
przechowuje również dane i zapewnia komunikację.
Rosyjscy
lingwiści odkryli, że kod genetyczny, zwłaszcza w „śmieciowym DNA”, podlega tym
samym zasadom co wszystkie ludzkie języki. A to oznacza, że mówimy tak jak
mówimy, ponieważ nasze DNA jest w taki sposób zorganizowane.
Piotr
Garjajew, rosyjski biofizyk i biolog molekularny, badał ze swoim zespołem zachowania
wibracyjne DNA. Odkryli, że są w stanie zmieniać informacje genetyczne DNA przy
pomocy odpowiednich promieni lasera i fal radiowych, pod warunkiem, że mają one
odpowiednią częstotliwość.
To naukowo
wyjaśnia dlaczego afirmacje, hipnoza i tym podobne mogą mieć tak silny wpływ na
ludzi i ich ciała. To zupełnie normalne i naturalne, że DNA reaguje na język,
słowa i myśli. Po prostu stosując wibrację (częstotliwość dźwięków) i język,
wpływamy na DNA, modelując je, uzdrawiając i czyniąc o wiele więcej.
Oczywiście, wibracje muszą być odpowiednie. Im bardziej rozwinięta osoba, tym
łatwiej nawiązać świadomą komunikację z DNA. Dlatego, aby móc uczynić każdy z
tych cudów, ważne jest rozwijanie świadomości. Niemniej jednak udowadniliśmy,
że dzięki odpowiednim i czystym dźwiękom możemy zmienić DNA – fundamentalne
elementy naszego życia.
Nic dziwnego, że
Wedy zawsze głosiły: „Jak myślisz, takim się stajesz”. A dosłowne znaczenie
słowa „mantra” brzmi: „to przez powtarzanie, możesz uwolnić się od kłopotów i
przywiązania”.
Rudram wzmacnia odporność osiemdziesięciolatki
W październiku
2016 roku, po wysłuchaniu rozmowy na temat znaczenia i skuteczności wedyjskich
hymnów, odbiorca Radia Sai z Bahrajnu napisał: „W 2014 r. moja
osiemdziesięcioletnia matka zaczęła uczyć się Rudram. Bardzo pilnie słuchała
nauk przekazywanych na ten temat przez Radio Sai. Myślała, że prawdopodobnie
nie zapamięta całego hymnu. Ale dzięki sile woli i wytrwałości, po roku codziennego
śpiewania Rudram, znała je całe na pamięć.
„Co ciekawe, w
ciągu tego całego okresu zauważyła, że poprawiło się jej zdrowie. Nie wiedziała
dlaczego. Były sytuacje, że cała nasza rodzina zapadała na infekcje. Jedyną
osobą, która ich się ustrzegła, była moja osiemdziesięcioletnia matka!”.
„W lipcu 2016
roku, po wzięciu udziału w lipcowych zajęciach poświęconych przywództwu
młodzieży, wróciłem do domu bardzo zmęczony dwutygodniowym, bardzo napiętym programem.
Ponieważ mamy nie było ze mną w Bahrajnie, więc recytowałem Rudram sam,
kontynuując praktykę. W dniu kiedy ją podjąłem, poczułem się doskonale
doenergetyzowany”.
„Jednak w ciągu
tych dwóch tygodni, kiedy mama przebywała w Indiach, z różnych powodów
przestała śpiewać. Po kilku dniach poczuła się chora i miała problemy z
oddychaniem. Gdy powróciła do Bahrajnu, poprosiłem, aby wznowiła intonowanie
Rudram. W dniu kiedy to zrobiła, jej twarz odzyskała naturalny blask i
wyglądała świeżo jak kwiat. To była radykalna zmiana”.
„Nie miałem
pojęcia, że Rudram może wpływać tak głęboko na nasze zdrowie. Teraz, choćbym
był nie wiem jak zmęczony, śpiewam Rudram i odzyskuję energię”.
Uzdrowiony z HIV, dzięki Rudram i Sai
Pan Arun Mandale,
starszy, oddany wielbiciel Bhagawana z Indore w Mahdya Pradesh, miał w styczniu
2007 roku okazję przez dziesięć dni uczyć wedyjskich mantr wielbicieli Sai w
Manipur.
„Podczas jednego z tych dni”, powiedział, „podszedł do mnie
mężczyzna pytając, czy poprzez intonowanie Wed można wyleczyć chorobę. Powiedziałem
mu, że jeśli ktoś śpiewa je regularnie i z wiarą, wówczas Swami zajmuje się
wszystkim. Trzeba tylko pozbyć się lęku”.
„Potem
dowiedziałem się, że ten pan jest nosicielem wirusa HIV. Pół roku później
zadzwoniłem do jednego z wielbicieli z tego regionu, żeby o niego zapytać.
Powiedział mi, że mężczyzna przebywał w szpitalu, ale wrócił stamtąd i czuje
się dobrze. Wykonane wkrótce potem testy wykazały, że uwolnił się od
przerażającego wirusa.
Zdarzyło
się to po sześciu miesiącach śpiewania Rudram. Najbardziej wzruszające było to,
że kiedy został wyleczony, zdecydował się na dziecko, ponieważ oboje z żoną
marzyli o tym od dawna. Jestem szczęśliwy, że ich syn, który ma teraz pięć czy
sześć lat, jest zupełnie zdrowy!”.
Dając kolejny
przykład, Arun Mandale powiedział: „Proszę studentów, żeby codziennie śpiewali
Medha Suktam. Dzięki temu wielu z nich poprawiło swoje oceny. Takich przykładów
jest mnóstwo”.
Przeżyj eksperyment z mantrą wraz z Awatarem
Ranganath Raju,
absolwent uniwersytetu Bhagawana, modlił się żarliwie do Swamiego, aby podał mu
łatwiejsze wyjaśnienie Manty Gayathri. Bhagawan powiedział mu we śnie: „Znaczy
ona po prostu: „O, Boże! Pobłogosław mnie, proszę, darszanem, sparszanem
i sambhaszanem[5],
lub ich odpowiednikami. Panie, zapewnij mi tę możliwość i oświeć mój intelekt”.
Po otrzymaniu
tego „sekretu” od Bhagawana, powiedział, że wypróbowywał go i działał prawie
zawsze. Nawet po ukończeniu koledżu Swamiego, za każdym razem kiedy przyjeżdżał
do Puttaparthi, siadał w Sai Kulwant Hall i zaczynał śpiewać mantrę. Swami
nagle zauważał go i zaczynał rozmowę.
Hari Shankar,
pracujący obecnie w Central Trust Śri Sathya Sai, pewnego dnia intonował tę
mantrę w Sai Kulwant Hall. Modlił się mając nadzieję że gdy skończy powtarzać
ją 108 razy Bhagawan go pobłogosławi.
Gdy
tylko to uczynił, Swami wyszedł z pokoju interview, spojrzał na niego i powiedział:
„Hej, chłopcze, jak masz na imię?”.
Ufaj przeszłości i buduj piękną przyszłość
Gdybyśmy mogli
choćby w połowie szczerze zaufać starożytnym mędrcom i prorokom tak, jak wierzymy
współczesnym lekarzom i uczonym, to wkrótce moglibyśmy zmienić DNA otaczającego
nas świata.
Możemy
przekształcić negatywne otoczenie w konstruktywne, wolne od konfrontacji i
wojny, po prostu napełniając je świętymi wibracjami, wpływającymi na umysł.
Najpotężniejszym
dźwiękiem we wszechświecie jest Om, a najpotężniejszym uczuciem w kosmosie jest
czysta i bezwarunkowa miłość. Każda mantra zaczyna się od Om, bo samo Om jest potężną
mantrą.
Jeśli tylko
staramy się wykorzystać moc w nas, podążając z niezachwianą wiarą, entuzjazmem i
gorliwością drogą wytyczoną przez naszych oświeconych przodków, uwalniamy się
od wszelkich smutków i wspomagani potężną mocą, sprostamy wszystkim wyzwaniom
naszego życia.
Bishu
Prusty
z H2H tłum. zespół
redakcyjny
[1] Tom Stoppard zdobywca Złotego
Lwa na Weneckim Festiwalu Filmowymi za „Wydział Rosja” i Oscara za scenariusz do
filmu „Zakochany Szekspir”.
[2] Fotonika to
interdyscyplinarna dziedzina nauki i techniki, łącząca dokonania optyki,
elektroniki
i informatyki
w celu opracowywania technik i urządzeń wykorzystujących promieniowanie elektromagnetyczne
(oprócz radiowego)
do przenoszenia i przetwarzania informacji.
[3] Cowpea (Vigna
unguiculata) – jednoroczna roślina strączkowa, toleruje piaszczyste gleby i
niskie opady, jest więc ważną uprawą w półpustynnych regionach świata.
[4] Nambudiri – bramini z Kerali
[5] Darszan
– widzenie świętej osoby, sparszan –
dotykanie świętej osoby, sambhaszan –
słuchanie świętej osoby.