Życie jest wyzwaniem, podejmij je!Fragmenty książki Joy Tomas cz. 9
Rozdział 18Bycie żoną jako wyzwanie
Będąc jedynym dzieckiem ojca pragnącego mieć syna oraz silnej i uzdolnionej matki, nie czuję się zaskoczona, kiedy męskie cechy zasłaniają od czasu do czasu moje kobiece przymioty. Kiedy po raz pierwszy przeciwstawiłam się poleceniu Baby skierowanemu do pań, „aby spełniały pragnienia swoich mężów”, uznałam, że odnosi się ono wyłącznie do Hindusek. Dopiero po kilku latach studiowania nauk Swamiego zaczynałam rozumieć, że mówił do wszystkich kobiet, nawet do mnie! Był to początek niekończącego się wysiłku bycia posłuszną tej wskazówce, chociaż czasami wydawała się sprzeczna z moim charakterem. A przecież jest to przede wszystkim sprzeczne z samą naturą ego.
Stopniowo zaczęłam się powstrzymywać od wyrażania sprzeciwu, kiedy mąż proponował coś, z czym się zupełnie nie zgadzałam. Często byłam zaskoczona odkryciem, że prawdziwie cieszę się wycieczką lub inną aktywnością, przed czym wcześniej bym się wzbraniała. Coraz łatwiej było mi spełniać życzenia męża i często przypominałam sobie, że pełni on w moim życiu rolę instrumentu Baby. Cokolwiek planował, było to niewątpliwie darem Swamiego. Nasze codzienne relacje stały się bardziej harmonijne. Przez większość czasu nie sprawia mi to żadnej trudności – często nawet nie prowadzę wewnętrznej debaty. Niekiedy napotykam sytuację, z którą nie mogę się zgodzić. Zgodnie z prawem obowiązującym w stanie Kalifornia, wszelka własność posiadana przez małżeństwo należy do obojga. Wpływające pieniądze są uznawane jako „wspólne dochody”. W tych czasach, kiedy tak wiele kobiet pracuje poza domem, rodzinne dochody mogą mieć źródło zarówno z pracy męża jak żony. Kiedy więc okazało się, że mój mąż chce je przeznaczyć na coś, co uznałam za zbędne i równoznaczne z marnotrawstwem, miałam dylemat. Baba zabrania nam marnować pieniądze, więc jeśli w tym wypadku postąpiłabym zgodnie z życzeniem męża, byłabym w oczywisty sposób nieposłuszna naukom Bhagawana. Jednak gdybym zgłosiła swoje veto, sprzeciwiłabym się pragnieniu małżonka. Nie udało mi się rozwiązać tego problemu szybko i łatwo. Zanim poczułam, że uspokoiłam umysł, na co tak bardzo czekałam, minął dłuższy czas spędzony na kontemplacji, próbach i błędach. Przed wyruszeniem do Indii Raye zapragnął kupić drogą kamerę video. I chociaż rozumiałam, że byłoby miło mieć aparat wyposażony we wszystkie opisane przez niego funkcje, to nie sądziłam, żeby w tym momencie było to mądre posunięcie. Łagodnie wyraziłam tę opinię dodając, że chciałam tylko, żeby wiedział co myślę, ale pozostawiam mu całkowitą wolność podjęcia decyzji w zgodzie z jego najlepszym osądem sytuacji. Jedyny sklep z kamerami sprzedający tę markę i model znajdował się o godzinę jazdy od naszego domu. Po rozmowie ze sprzedawcą i zastanowieniu się nad moimi uwagami, Ray zapytał, czy chciałabym pojechać z nim kupić kamerę. Chętnie się zgodziłam. Po przyjeździe na miejsce skontaktowałam się z Babą w sercu. Stałam się bardziej świadoma niż kiedykolwiek, że nasze „wspólne dochody” nie są ani moje ani nasze. Wszystko jest Bogiem i wszystko należy do Boga. Ciągle się modliłam: „Niech się stanie Twoja wola, nie moja”. Wiedziałam, że mąż kocha Babę i pragnie spełniać Jego wolę w równym stopniu jak ja. Jego osąd jest równie dobry jak mój. Pamiętałam, że Swami jest reżyserem tego spektaklu i że całe to doświadczenie jest Jego darem dla mnie i dla Raya. Poprosiłam, żeby nie dopuścił, aby ta sprawa stała się dla jednego z nas zwycięstwem, a dla drugiego porażką, lecz przyniosła zwycięstwo nam obojgu. Gdy dojechaliśmy do sklepu z kamerami, czułam głęboki spokój. Całkowicie poddałam Bogu swoją wolę i miałam pewność, że zaakceptuję wynik tej podróży, bez względu na to jaki będzie.
Ray - centralnie
Ray zapytał, czy chciałabym wejść i spojrzeć na kamerę. Odrzekłam, że jest mi bardzo dobrze tu gdzie jestem i zaczekam na niego w samochodzie. Zniknął na jakieś pół godziny. Wrócił z pustymi rękami. Zdziwiona zapytałam: „Gdzie masz kamerę?”. Odpowiedział: „Dokładnie mi ją pokazali i stało się jasne, że nie posiada tych funkcji, o których mi mówiono. Dlatego zrezygnowałem z niej i nie dokonałem zakupu”.
Takiego zakończenia nie wyobrażałam sobie, ale właśnie o to się
modliłam. Żadne z nas nie przegrało. Raye nie kupił kamery, ponieważ już jej
nie pragnął i to nie dlatego, że
wywierałam na niego nacisk. Naprawdę życzyłam sobie, żeby postąpił zgodnie ze
swoim sumieniem i całkowicie poddałam się Babie. W drodze do domu byliśmy oboje
spokojni i napełnieni cichą radością.
Dwa lata później,
gdy przygotowywaliśmy kolejną podróż do Baby, kamera, której tak pragnął Raye,
znalazła się w zasięgu jego rąk. Tym razem nie sprzeciwiałam się zakupowi.
Pojechaliśmy razem, żeby ją obejrzeć i czuliśmy, że dzięki niej będziemy mogli
dzielić się z bhaktami wzniosłymi
doświadczeniami. Dokumentując konferencję Sathya Sai, mieliśmy okazję przekazać
jej inspiracje tym wszystkim, którzy nie mogli wziąć w niej udziału. Teraz już wiem
jak radzić sobie z pojawiającą się zapowiedzią konfliktu, ale wciąż proszę Babę
o odpowiedź dla mnie i dla wszystkich kobiet przeżywających trudności wywołane
wysiłkiem godzenia się z życzeniami mężów. Okazja ku temu pojawiła się 23
grudnia 1989 r., kiedy nasza grupa otrzymała zaproszenie na interview w Prasanthi
Nilayam. Jak wspomniałam wcześniej, zapytałam Bhagawana: „Swami, wiele kobiet,
szczególnie w USA, stara się przestrzegać Twojego zalecania, odnoszenia się z
sympatią do pragnień naszych małżonków. Często jednak robiąc to czujemy, że nie
jesteśmy posłuszne wobec niektórych innych Twoich nauk. Jak powinniśmy postępować?”. Baba odrzekł: „W
domu służcie mężowi i dzieciom. W sercu bądźcie zawsze świadome Boga. Najpierw
bądźcie [świadome Boga w sercu], potem działajcie [służcie mężowi i dzieciom].
Módlcie się do Boga jedynie o błogosławieństwo – tylko się módlcie, módlcie”.
Ta odpowiedź mojego ukochanego Mistrza, przynosi mi każdego dnia Jego łaskę.
„Najpierw bądź, potem działaj. Módl się do Boga tylko o błogosławieństwo –
tylko się módl, módl”. Tę instrukcję można zastosować w każdej sytuacji. Kiedy
najpierw uświadamiamy sobie naszą prawdziwą tożsamość, a potem działamy bez
przywiązania do rezultatów naszych starań, wkraczamy wówczas w niebiański stan
bytu nazywany błogością. Dzieląc się
słowami Baby z innymi odkryłam, że wielu Amerykankom wciąż sprawia trudność
dopominanie się o prawo kobiet do równej płacy za taką samą pracę oraz walka o
wyeliminowanie wielu innych nierówności – ze spokojną akceptacją tego, że naszą
rolą jest spełnianie pragnień mężów. Kiedy omawiałam ten temat na regionalnej
konferencji Sai Baby, tuzin lub więcej pań podeszło do mnie po lunchu i
zapytało: „A co mają robić nasi mężowie?”. Moje odpowiedzi, dostosowane do
określonych warunków każdej z nich, nieznacznie różniły się od siebie. Głównie
jednak cytowałam Babę. Mówi On, że rolą męża jest dbanie o żonę i dzieci oraz
ich ochrona. Za każdym razem, kiedy odpowiadałam na pytanie: „Co ma robić
mąż?”, przypominałam sobie odpowiedź Jezusa, jaką udzielił uczniowi, który
zapytał, co ma czynić inny uczeń. Odpowiedź Jezusa brzmiała tak: „Jeśli zechcę,
aby pozostał aż przyjdę, co ci do tego? Ty pójdź za mną”[1]. To „mną” jest
Jaźnią, Atmą. Mamy za nią podążać, zrealizować ją, ale nigdy tego nie osiągniemy
zastanawiając się i martwiąc o to, co robi ktoś inny – nawet nasz własny mąż.
Baba powtarza nam, że kobieta jest duchową przewodniczką domu, ale to nie
oznacza, że ma wygłaszać kazania lub wywierać nacisk. Najlepiej uczymy innych
przykładem własnej skromności, bezinteresownej służby i miłości. A co jeśli mąż
przestaje czynić wysiłki, aby wzrastać duchowo? „Ja” w końcu dotrze do niego
mimo wszystko. Nie przegra. Baba zapewnia nas, że nikt nie zostanie stracony.
Wcześniej czy później urzeczywistnimy naszą prawdziwą Jaźń, naszą boską Jaźń.
Możemy mu w tym pomóc, uznając jego boskość, podważając jego przekonanie, że
moc ego może przyćmić Rzeczywistość i służąc mu tak, jak byśmy służyły samemu Babie. Swami wielokrotnie opowiadał nam o oddaniu
żony Kabira, służącej temu świętemu poecie. Pewnego razu tkając na krosnach
Kabir zerwał nić. Chcąc połączyć obydwa końce przędzy wezwał żonę, żeby
przyniosła mu lampę, chociaż dochodziło południe jasnego, słonecznego dnia. Czy
powiedziała: „Daj spokój, kochanie. Bądź rozsądny. Lampa nie pomoże ci dostrzec
nici w świetle dziennym”. Nie, bez słowa przyniosła lampę. Kiedy przekonał się,
że lampa jest bezużyteczna, polecił odnieść ją na miejsce, a żona to zrobiła.
Jaki rezultat przyniosło jej postępowanie? Po pierwsze, spokój i harmonia w
domu nie zostały naruszone, po drugie, mąż i żona zachowali spokój. Żona nie
uległa żądaniu ego, domagającego się od niej wyrażenia opinii. Bardzo możliwe
zresztą, że nawet nie pozwoliła sobie mieć jakąś opinię. Potwierdziła, że ona i
jej mąż są emanacjami tego samego Źródła i że jego ocena sytuacji była równie
dobra jak jej. Przestrzegała świętej nauki traktowania męża jak Boga i wiedziała,
że wola Boga i jej to jedno. Tym, co najbardziej niepokoi większość z nas,
jest myśl, że jesteśmy wykorzystywane i źle traktowane. Traktujemy się jak
wycieraczki, po których stąpa mąż, a nawet wyciera w nie nogi. Zapominamy
jednak o prawdziwym celu życia. Jesteśmy tutaj po to, żeby uwolnić się od
zmysłów, umysłu i ego. Nie przybyłyśmy tu po to, żeby odpoczywać w fizycznym
ciele otoczone wygodami, dla zdobycia sławy i bogactwa. Obecnie wiele z nas ma
mężów, którzy zapewniają nam wszystko, co jest potrzebne do komfortowego, a
nawet luksusowego życia. Ale nie służmy im, ponieważ jesteśmy im to winne.
Służmy im, ponieważ jesteśmy to winne sobie. Kiedy robimy to, co jest naprawdę najlepsze
dla nas, automatycznie robimy to, co jest najlepsze dla innych. Wiele lat temu, znajdując się w grupie dyskutującej
o książce „Kurs cudów”, przypomniałam sobie głęboką konsternację uczestników
słuchających następującego cytatu: „Rozpoznaj to, co nie ma znaczenia i jeśli bracia
poproszą cię o zrobienie czegoś ‘oburzającego’, zrób to, rozumiejąc, że nie ma
to znaczenia. Jeśli odmówisz, twoi oponenci zorientują się, jakie to dla ciebie
ważne. Tylko ty decydujesz, co jest ‘oburzające’. Prośba brata kierowana jest
do ciebie, więc dlaczego chcesz mu się sprzeciwiać? Odmawiając mu, odmawiasz
sobie i zubożasz was oboje… Nikomu
czytającemu tę książkę nie trzeba tłumaczyć, że nie odnosimy się tutaj do
czegoś nielegalnego lub niemoralnego. Ludzie podążający ścieżką duchowości
unikają nielegalnych i niemoralnych czynów, podobnie jak dzikich zwierząt lub
kogoś o morderczych skłonnościach, ponieważ sprzeciwienie się prawom duchowym
lub prawom państwowym jest ogromnie szkodliwe dla duchowego szczęścia. Baba wyraził to
wszystko bardzo prosto i zwięźle: „Najpierw bądź, potem działaj”. Po pierwsze,
pamiętaj o swojej boskości i boskości wszystkich innych istot. Następnie
postępuj zgodnie z tą świadomością. Nie chodzi o to, żeby osądzać, czy twoje
postępowanie lub innych jest poprawne czy nie. „Nie istnieją reguły”. Rozpoznając
co jest naprawdę cenne i nie akceptując nic mniejszego, modlimy się tylko o
najwyższy cel, jakim jest samorealizacja. Sumienie prowadzi nas wtedy poprzez
czyny pozostające w harmonii z wiedzą o boskim Ja. Celem naszego działania nie są
korzyści dla innych i pomniejszanie siebie, ani też przynoszenie korzyści sobie
i pomniejszanie innych. Celem jest urzeczywistnienie Jaźni, w ten sposób
przynosząc dobro i chwałę wszystkim.**************
„Ludzie bez
zająknięcia rozprawiają o wolnej woli. Jest tylko jedno miejsce przeznaczone na
prawdziwą wolność i jest nim duchowe serce. To miejsce stałe i niezmienne. Dopóki
umysł rządzi człowiekiem, będą różnice i rozróżnianie. Wynika to z kaprysów umysłu
i nie jest oznaką indywidualnej wolności… Każda rozmowa o
wolności człowieka w tym zjawiskowym świecie odnosi się do szalonej, egoistycznej
wolności. Tę egoistyczną wolność można wykorzystywać w pewnych relacjach, takich
jak postawa mężczyzny wobec żony i dzieci. Lecz każdy despotyczny sposób postępowania
wobec nich można opisać wyłącznie jako parodię wolności. To znak głupoty. Takie
samolubne zachowanie jest niegodne kogoś, kto nazywa siebie ludzką istotą.
Człowiek może wznieść się na wyższy poziom jedynie wtedy, gdy zrezygnuje z despotycznego
postępowania. Musicie przyznać innym tę samą wolność do jakiej rościcie sobie
prawo. Wolność jest współzależna i nigdy nie powinna być absolutna i nieograniczona”.Sathya Sai BabaBoski dyskurs wygłoszony w
Brindawanie 31.05.1990Rozdział 19
Gniew jako wyzwanie Pewnego dnia, gdy
bardzo ciężko pracowałam nad zadaniami, które słusznie przypadły mi w udziale,
kilkakrotnie zadzwonił telefon. Ponieważ numer do naszego domu i Centrum Sai
Baby był taki sam, często odpowiadałam na pytania o Bhagawana, co było cennym
przywilejem. Niestety, wykorzystywali go również agresywni sprzedawcy, mający
nadzieję wzbudzić zainteresowanie właścicieli domu określoną usługą lub przedmiotem,
o których w przeciwnym wypadku nigdy by nie pomyśleli. Ich telefony były coraz
częstsze i stosowali coraz subtelniejsze metody mające na celu doprowadzenie do
sytuacji, w której zaczniemy traktować ich jak przyjaciół lub znajomych i
wysłuchamy ich oferty sprzedaży. Zatem, gdy po raz
dziesiąty tego ranka przerwałam pracę, żeby odpowiedzieć na telefon, usłyszałam
w słuchawce pytanie: „Czy mogę rozmawiać z właścicielem firmy?”. Natychmiast
poczułam współczucie. Najwyraźniej ta osoba połączyła się ze mną przez pomyłkę. Zapytałam: „Do jakiej firmy pani dzwoni?”. Po drugiej stronie
drutu zapadła długa cisza. W końcu, prawdopodobnie po sprawdzeniu listy,
kobieta odpowiedziała: „Do firmy ‘Leslie Raya Thomas’”. Uświadomiłam sobie, że to tylko kolejna rozmowa
handlowa, uwzględniająca działalność Raya jako pośrednika handlu nieruchomościami.
Być może znalazł się na liście przedsiębiorstw, która została sprzedana w celu
wykorzystania w sprzedaży telefonicznej. W tym momencie, gdybym była czujna, mogłabym
zdecydować się na dalsze współczucie, powiedzieć jej, że pan Thomas jest
nieobecny i zakończyć rozmowę. Jednak, zanim zorientowałam się co robię,
odpowiedziałam z gniewem: „Raya Thomasa nie ma tutaj i nie prowadzi firmy” i wyłączyłam
się. Byłam głęboko
skruszona, ponieważ pozwoliłam, aby
kontrolę nade mną przejęły złe emocje. Nie mogłam nic zrobić, żeby zadośćuczynić
tej osobie, którą tak źle potraktowałam, więc pomodliłam się do Baby, żeby mi
wybaczył i uwolnił od gniewu. Mogłam powiedzieć, że byłam zmartwiona lub
zirytowana, ale uznałam, że lepiej będzie, jeśli nazwę to uczucie gniewem, bo
tym właśnie było. Baba powtarza, że
nigdy nie możemy usprawiedliwiać gniewu. On sam od czasu do czasu udaje gniew,
żeby zwrócić naszą uwagę i wybić nas z beztroskiego traktowania własnych błędów,
nigdy go jednak nie odczuwa. Zastanawiałam się jak to robi. „Skoro Jego życie
jest przesłaniem, to mogę dążyć do tego, aby żyć tak samo jak On”. Dlatego
modlę się, aby wskazał mi drogę. Przez 36 godzin
nie byłam w stanie wybaczyć sobie i pozwolić, żeby to zdarzenie wycofało się na
najdalsze obrzeża świadomości. Było nieustannie obecne w moich myślach, więc
przez cały czas modliłam się do Baby, żeby uwolnił mnie od samopotępienia i
nauczył jak unikać gniewu. Mój ukochany Pan,
w swoim bezgranicznym współczuciu, przyszedł do mnie we śnie. Był to słodki,
przyjemny sen, który sam w sobie okazał się lekcją. Mógł odnieść się do mnie
szorstko i powiedzieć, że powinnam być mądrzejsza. I miałby rację. Ale On
zawsze naucza ujmująco i z miłością, chyba że osoba której przekazuje wiedzę
nie chce słuchać Jego uprzejmych słów i łagodnej zachęty. W tym śnie Baba
przyszedł do mnie w odwiedziny. Dom był duży i Baba miał w nim własną sypialnię
z łazienką, oddzieloną od reszty pomieszczeń. Zaprosiłam na popołudnie dużo wielbicieli,
aby otrzymali darszan Bhagawana, a On zgodził się z nimi porozmawiać. Dom
stał na zboczu, a na zewnątrz sypialni Baby znajdował się duży taras. Zbliżał
się czas przybycia gości, więc spojrzałam w stronę pokoju Swamiego, aby zobaczyć
czy wyszedł. Ku mojemu zdumieniu stanął na tarasie w aksamitnym bordowym
szlafroku, z potarganymi włosami, najwyraźniej nie przygotowany na przyjęcie wielbicieli. Poczułam się jak
pobłażliwa matka. Pomyślałam, że jest bardzo przystojny i beztroski. Nawet nie
przyszło mi do głowy, żeby się martwić o zebranych czy krytykować Babę za
opieszałość w przygotowaniu się do wizyty. Wkrótce wszedł do środka, a za
chwilę zobaczyłam klucz wystający z dziurki od klucza w drzwiach Jego pokoju.
Uświadomiłam sobie, że próbując otworzyć drzwi, popchnął klucz za mocno.
Przeszłam przez dzielący nas łącznik, podeszłam do drzwi i położyłam dłoń na dziurce,
a wtedy klucz uruchomił mechanizm blokujący, drzwi się otworzyły i Baba wyszedł. Powiedział, że
chce zaostrzyć ołówek. Pokazałam Mu, gdzie znajduje się temperówka i patrzyłam
jak na próżno próbuje doprowadzić do styku ołówka z ostrzem. Pomogłam Mu w tym
z miłością i radością. Wzbudziłam w sobie tak gorące uczucie do Bhagawana, że
wypełniła mnie błogość. Ofiarował mi chwalebny przywilej kochania i
pielęgnowania Go jak gdyby był moim dzieckiem. Gdy uśmiechnęłam się w
ciemnościach otulających pokój, wróciło do mnie kilka wspomnień. Jednym z nich
była moja pierwsza wizyta w Puttaparthi. Nazwał mnie wtedy „matką”, wskazując
jasno, że moją rolą jest kochać i opiekować się. Po kilku wizytach powiedział
do mnie: „Wszystkie dzieci są twoje”.A teraz, w tym śnie, odpowiedział na moją
modlitwę. Pokazał jak bez gniewu radzić sobie z drobnymi przeciwnościami.
Ponieważ przebywa w sercach wszystkich, muszę tylko utrzymywać pamięć o tym i
reagować na wszystkich jak na Niego. Dzięki temu
doświadczeniu mój smutek i samopotępienie zniknęły i tryskałam radością. Potem
pojawił się sprawdzian. Pewnego wieczoru poszłam późno spać, czując, że moje
ciało potrzebuje pełnego nocnego odpoczynku. Zapadałam w głęboki sen, gdy
wyrwał mnie z tego stanu dzwonek stojącego przy łóżku telefonu. Potrzebowałam
kilku sekund, żeby obudzić się na tyle, by móc inteligentnie rozmawiać. Czując,
że zrobię to uprzejmie i z miłością, podniosłam słuchawkę i powiedziałam:
„Halo”. Słowa jakie usłyszałam w odpowiedzi
można by nazwać nieprzyzwoitymi, gdyby nie były takie patetyczne. Było
oczywiste, że telefonem zabawia się nastolatka. W ciągu sekundy uświadomiłam
sobie, że jeśli nie nagrodzę jej złego postępowania włączeniem się w rozmowę,
będzie to najlepsza rzecz jaką mogę dla niej zrobić. Łagodnie i szybko
odłożyłam słuchawkę. Dziękując Babie za test i prosząc Go, aby w swojej wielkiej
mądrości zmienił i poprowadził moją rozmówczynię w stronę bardziej dharmicznej
aktywności, ponownie spokojnie zasnęłam.**************
„Pierwszym
krokiem na drodze do duchowości jest oczyszczenie mowy. Mówcie łagodnie, bez
gniewu. Nie przechwalajcie się swoim wykształceniem ani osiągnięciami. Bądźcie
skromni, służcie z radością. Mało mówcie. Praktykujcie ciszę. To was uchroni przed
kłótniami i stratą czasu”. „Miła i łagodna
rozmowa pomaga bardzo w medytacji. Rozwijajcie taki charakter, bo charakter
przeżywa ciało. Zalety są siłą i chwałą człowieka. Charakter jest potęgą”. „Jestem obecny w
każdej istocie. Ludzie zapominają o mnie, jak gdybym istniał poza nimi. Nie
rozumieją, że jestem wewnętrznym rdzeniem każdej istoty. Nęci ich wiara, że
świat zjawiskowy jest prawdziwy. Goniąc za zmysłowymi przyjemnościami, wpadają
w smutek i ból”. „Gdyby
skoncentrowali na mnie całą swoją uwagę, rozpoznając, że pragnę wszystko i
wszystkich, wówczas pobłogosławiłbym ich pokazując, że są mną a Ja jestem nimi”. Sathya Sai Baba Sai Awatar, t. 2 „Gniew i nienawiść mogą zostać użyte do odepchnięcia
zła prześladującego aspiranta. Bądźcie źli na to co wam przeszkadza.
Nienawidźcie nawyków, które was brutalizują. Dążcie do najwyższej mądrości i
wizualizujcie Pana we wszystkich rzeczach i działaniach. Taka praktyka sprawia,
że ludzkie narodziny stają się wartościowe. Nie szukajcie w innych błędów,
ponieważ inni są manifestacjami Pana, którego poszukujecie i chcecie zrealizować.
Dostrzegacie w nich tylko własne błędy”. „Kiedy
zdobędziecie mądrość, ego odpadnie jak ogon kijanki. Musi jednak odpaść w odpowiednim
czasie. Jeśli zostanie odcięty, biedna kijanka umrze. Nie martwcie się więc o
ego. Rozwijajcie mądrość, rozróżnianie, poznajcie efemeryczną naturę wszystkich
przejawionych rzeczy – wówczas ego przestanie być widoczne”. „Człowiek może
zdobyć słodycz mądrości trzymając się bardzo dobrego towarzystwa lub nawet pozostając
samotny, jak w medytacji. Słodyczy mądrości nie można wszczepić z zewnątrz.
Musi wyrastać z wnętrza. Na tym polega transformacja wewnętrznej natury,
zdobyta w walce z wewnętrznymi wrogami”.Sathya Sai BabaSadhana, wewnętrzna ścieżkaRozdział 20
Jezus i Baba Dwa tysiące lat
temu na Ziemi pojawił się Jezus Chrystus i nauczał, że jest Synem Boga i że my,
podobnie jak On, jesteśmy dziećmi Boga. Za nazywanie się Synem Bożym został okrzyknięty
bluźniercą i zaledwie kilku z tych, których nauczał, potrafiło zaakceptować to
synostwo. Odwoływanie się Chrystusa do Ojca i do „Tego, który Go przysłał”
zapisane zostało więcej niż stukrotnie w Ewangeliach św. Mateusza, św. Marka,
św. Łukasza i św. Jana, wraz ze czterdziestoma odniesieniami, w których
określał Siebie jako Syna Bożego. Jego
najzdolniejszym uczniem był prawdopodobnie apostoł Jan. Rozumiał, że Jezus,
utożsamiając się z Bogiem, nie mówi w Swoim imieniu. Jan potwierdza to
zrozumienie i akceptuje słowa Jezusa takimi oto słowami: „Umiłowani, teraz
jesteśmy dziećmi Boga, a to, czym będziemy, jeszcze się nie ujawniło. Wiemy, że
kiedy się objawi Chrystus, będziemy tacy jak On, ponieważ ujrzymy Go takim,
jakim jest”. (Pierwszy list św. Jana Apostoła 3:2) Jezus powiedział
do Swoich uczniów: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze]
znieść [tego] nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do
całej prawdy”. (Ewangelia wg św. Jana 16:12,13) Żyją teraz na
naszej planecie miliony osób mających pewność, że ów Duch Prawdy przybył pod
postacią Śri Sathya Sai Baby. Chociaż mogą przytoczyć wiele przepowiedni, chociaż
wiedzą, że wiele zdarzeń (cudów) pozostaje poza granicami percepcji ludzi
poznających świat wyłącznie za pomocą pięciu zmysłów, chociaż mogą się powołać
na tysiące odrodzonych istnień ludzkich, to dla mnie najważniejszym znakiem ze
wszystkich jest to, że Baba identyfikuje się z Ojcem. Jezus utożsamiał
się z Ojcem jako Jego Syn i mógł powiedzieć o tym zaledwie kilku osobom. Baba
identyfikuje się z Ojcem i nakłania Swoich wielbicieli, aby utożsamiali się z Nim.
W dyskursie z 23 listopada 1983 r., wygłoszonym z okazji Jego urodzin,
powiedział: „Bóg nie jest ani odległy, ani odrębny od was. Jesteście Bogiem.
Jesteście Sat–Ćit–Anandą (Istnieniem, Świadomością, Błogością).
Jesteście wszystkim… Od tego dnia przechowujcie w pamięci tę modlitwę i nieustannie
ją powtarzajcie:Jestem Bogiem. Nie różnię się od Boga…Jestem niepodzielnym Najwyższym Absolutem.Jestem Istnieniem – Świadomością – Błogością.Świadomość Uniwersalnego Absolutu jest tym samym co stan Uniwersalnego
Absolutu”. Jezus był
oczerniany i prześladowany przez tych, którzy byli zbyt otępiali duchowo, aby
zaakceptować Jego lub własne synostwo. Misja Jezusa została w dużym stopniu źle
zrozumiana przez wielbicieli, którzy przyjęli, że Jezus jest Synem Bożym, ale
nie potrafili przyjąć, że oni także są Synami Bożymi. Obecnie Śri Sathya Sai
Baba jest oczerniany przez tych, którzy nie mogą zaakceptować ani Jego Boskości,
ani swojej własnej oraz czczony przez niektórych, którzy akceptują Jego
Boskość, ale nie swoją. Obie te grupy nie rozumieją znaków. Jezus nie był jedynym
Synem Boga i Baba nie jest jedynym Najwyższym Absolutem, jeśli definiujemy „jedyny”
jako „lepszy od innych” lub „jedyny w swoim rodzaju”. Jeśli jednak wybierzemy definicję
„jedyny, jako pojedynczy, jeden”, to zbliżymy się do właściwej interpretacji.
Najwyższy Absolut jest jedynym istniejącym bytem. Nie istnieje nic na zewnątrz,
poza Nim i oddzielonego od Niego. Jego stała identyfikacja Siebie jako Ojca, jako
Całość, Wszystko co jest, wskazuje nam wzór do naśladowania. My również
jesteśmy Tym. Pod koniec Swojej misji Jezus oświadczył: „Ja i Ojciec jedno
jesteśmy”. (Ewangelia wg św. Jana 10:30) Jedyną prawdziwą identyfikacją jest
"Ja". Jezus i Baba są Jednym, a my jesteśmy jednością z Nimi.***************
„Ofiarujcie
wszystko, co posiadacie: umiejętności, intelekt, dobytek w służbie Bogu. Wtedy
wasze ego zostanie wymazane”. „Kiedy
przekreślimy ‘ja’ (‘I’ po angielsku), stanie się ono symbolem krzyża. Ukrzyżujcie
ego. Wówczas boska natura przejawi się sama bez żadnych ograniczeń”. Sathya Sai BabaAforyzmy Sathya Sai
Baby„Interview! Interview! – Rozmowa! Rozmowa!”. Do rozmowy z Bogiem w ciele
fizycznym rwą się wszystkie serca.Lecz ile osób
dąży do prawdziwego, wewnętrznego spotkania, do inner view?Bóg stara się
wyjaśnić, że „kiedy znajdujemy się w polu Jego widzenia, dochodzi do wystarczającego
spotkania”, ale musimy zacząć najcenniejsze ze wszystkich spotkań, spotkanie
wewnętrzne”.„Dlaczego
przybyłem? Nie do Prasanthi, ale dla tego rozległego świata?Czy to życie ma być niespełnione, jak wielu, którzy żyli i umarli?”. Ale nasze inner view zasłaniają pragnienia, gniew,
nienawiść, egoizm i zazdrość – więc każda myśl staje się pokusą.Może dojść do interview i nasze serca napełnią się po
brzegi radością.Ale inner view
jest tym, czego potrzebujemy, bo wtedy przywiązujemy Boga do siebie okowami
miłości, poświęcenia i służby dla całej ludzkości.Wtedy, z interview lub bez, będzie nas zawsze
trzymał za rękę.J. Jagadeesantłum. zespół redakcyjny [1] Ewangelia wg św. Jana 21:22
31.05.1990