Przed każdym
posiłkiem podprowadzano ją do taboretu w jadalni, gdzie siadała i osobiście podawała
czapati tysiącom głodnych dzieci, przychodzących partiami na obiad i kolację. Nie
było widać po niej zmęczenia mogącego wyniknąć z powtarzania tej samej czynności.
Kochała te dzieci jak babcia, opiekunka, mentorka, nauczycielka i przyjaciółka.
Gdy znacznie
przekroczyła osiemdziesiąty rok życia, pragnąc się przeciwstawić wyzwaniom starzejącego
się ciała, pani Prem Bahl wciąż wstawała punktualnie wczesnym rankiem, aby przez
siedem dni w tygodniu wykonywać swoje obowiązki. Była zdyscyplinowana przez
niemal 40 lat. Nigdy nie brała wolnych dni ani nie pozwalała, żeby powstrzymał
ją ostry ból kolana. Dziewiątego grudnia 2017 r. ta wytrwała rzeka
bezinteresownej służby i miłości ostatecznie stopiła się z Oceanem, łącząc się
z ukochanym Bhagawanem.
Co zawiera imię? Wszystko!
Urodziła się w 1928 r. w Bombaju, w rodzinie
parsów. Nazwano ją Bhickoo Dubash. Ale w późniejszych latach, dzięki
brygadierowi Ranjitowi Rai Bahl, nikt tego imienia nie pamiętał. Gdy się pobrali, zmienił jej imię na Prem,
ponieważ wzruszała go jej nieustanna umiejętność obdarzania wszystkich
miłością. Nie wiedział wtedy, że dzięki miłości osiągnie spełnienie, zyska
najwyższy status i stanie się inspiracją dla tysięcy osób.
Potem zdarzyło
się coś, co można uznać za okrutny cios losu. Brygadier Bahl zmarł nagle na
rozległy zawał serca i pani Prem Bahl została wdową w wieku 38 lat. Będąc
gorącą zwolenniczką indyjskiej kultury i tradycji, postanowiła nosić wyłącznie
białe sari i czyniła to do końca życia. Boskie wezwanie nadeszło w 1968 roku w
dziwny sposób. Wielbiciel Sai, pan Grover, ojciec pani Ratanlal, innej oddanej
wielbicielki, odwiedził ją w domu. Powiedział, że słyszał, iż mieszka tu młoda
wdowa, którą pragnie zaprosić na bhadżany.
Kiedy zawiózł ją
do domu pani Manna Sundar Sing w Sundar Nagar w New Delhi, jej pogrążone w
żałobie serce odnalazło natychmiastowe pocieszenie. Zaczęła przychodzić
regularnie na spotkania i została członkinią Sai Seva Dal w Delhi. Rodzina Seshamani dzieliła się z nią chwałą Sai, wspominając
życie z Bhagawanem w starym mandirze.
Pani Prem Bahl po
raz pierwszy ujrzała Swamiego w Anantapur, podczas odbioru budynku koledżu.
Pierwsza okazja do udziału w Letnim Kursie pojawiła się w 1971 r., kiedy
przyjechała jako nauczycielka odpowiedzialna za uczniów przyjeżdżających z
Delhi. Potem długo Swami nazywał ją „nauczycielką”.
W 1972 roku
została przewodniczącą Seva Dal w
Delhi i pozostawała nią do 1978 roku. Wykonywała swoje obowiązki z całkowitym
oddaniem. Swami często ją wspominał i pytał o nią.
Prem oznacza miłość, Prem oznacza bezinteresowną służbę
Jej napełniona
miłością działalność przyniosła owoce i w 1978 r. Swami poprosił, żeby rozpoczęła
pracę w jego szkole w Ooty. Był to punkt zwrotny w jej życiu. Przeniosła się
później do szkoły podstawowej Śri Sathya Sai w Puttaparthi, w której została
kierowniczką. Służyła w ten sposób Swamiemu przez 40 lat. Dla tysięcy uczniów
uczęszczających do tej szkoły i dla wielu współpracujących z nią osób była
Ciocią Kierowniczką.
Nosiła proste,
białe sari, miała pofalowane srebrne włosy starannie upięte w kok i kropkę wibhuti
na czole. Jej twarz promieniała boskim blaskiem. Ciocia Kierowniczka
przywodziła na myśl niezawodny kamień węgielny tętniącej życiem społeczności,
złożonej z tysięcy uczniów.
Była uosobieniem
nadludzkiego poświęcenia. Mówiono o niej, że przedkładała obowiązki wobec
tysięcy dzieci ponad własne potrzeby.
Trzydzieści osiem
roczników uczniów poświadcza, że była mądrą kobietą, całkowicie oddaną
Bhagawanowi. Wstawała codziennie wczesnym rankiem, gotowa powtórzyć ten sam
harmonogram i zestaw obowiązków ze świeżą motywacją, jakby czyniła to po raz
pierwszy w życiu i poświęcała uwagę każdemu dziecku.
Przez dziesiątki lat spała w starej sali modlitewnej,
pomiędzy dwoma pomieszczeniami chłopców, a rankiem doglądała porannych obowiązków
w skrzydle dla dziewcząt, włączając w to zaplatanie warkoczy kilkuset uczennic,
jak w linii montażowej.
Była tak oddana
obowiązkom, że w czasie wakacji pracowała na letnich kursach. Pewnego dnia wpadła
do suchego ścieku i złamała kolano.
Nie chciała iść
do lekarza, ponieważ uważała, że obowiązki przydzielone jej przez Swamiego są
zbyt święte, żeby je zaniedbywać z takich „niepoważnych” powodów. Cierpiała
przez wiele lat, ratując się lekami przeciwbólowymi i kawą. Nigdy nie skarżyła
się Swamiemu na ból ani nie szukała boskiej pomocy. Nigdy nie zaniedbywała swoich
obowiązków. Nieustannie służyła Panu.
Bogini, która inkarnowała się jako Ciocia Kierowniczka
W późniejszym
okresie życia schodziła rankiem na dół i zajmowała strategiczne miejsce w korytarzu
szkolnym, zakładając na małym stoliku przenośne biuro. Kładła na nim egzemplarz
„Shri Sai Satcharitra”
,
telefon komórkowy, lampkę do czytania, notatnik, okulary, długopis i tym podobne
rzeczy, gotowa do kierowania strumieniem życia szkoły, która, jako ośrodek
akademickiej doskonałości, plasowała się w pierwszej dziesiątce najlepszych
indyjskich szkół - jedyna z obszarów wiejskich. Wielu z jej uczniów było
dziećmi absolwentów, wierzących, że posiada umiejętności upoważniające ją do
wychowywania drugiego pokolenia ich rodzin.
Będąc po prostu
sobą, Ciocia Kierowniczka uczyła ich lekcji życia, których nie mogło zapewnić
im żadne wykształcenie. Pani Sathya Shree Goswami, psychoterapeutka z New
Delhi, zajmująca się profesjonalnie rozwojem społecznym, mówi: „Moim największym atutem zawodowym jest
nieosądzanie i nauczyłam się tego bez wysiłku od Cioci Kierowniczki”.
Ciocia
Kierowniczka uczyła nas, że jako ludzkie istoty nie możemy oceniać niczyich
relacji z Bogiem, ponieważ nie znamy wnętrza, ani drogi życiowej tych osób. Ta
mantra jest dla mnie cenną życiową dewizą. Potrafię słuchać ludzi i nie osądzać
ich, ponieważ wszyscy jesteśmy częścią tego samego wszechświata.
„Nauczyła mnie
również piękna i doskonałości, zwracając moją uwagę na szczegóły. Pokazywała
jak poprawnie umieścić znaczek pocztowy na kopercie, zachowując odpowiedni
margines, jak przyszyć guzik ściegiem krzyżykowym za pomącą sześciu przeciągnięć
nici, żeby porządnie wyglądał i jak robić uporządkowane wpisy do księgi prania,
podzielonej na kolumny i rzędy. Tłumaczyła, że kiedy dedykujemy wszystko
Swamiemu, zwracanie uwagi na drobiazgi ma znaczenie”.
„Nauki Cioci
Kierowniczki nawet teraz przyciągają moją uwagę w zawodowym i osobistym życiu.
Dedykuję je Panu z wielką łatwością, tak jak uczyła nas Ciocia. Pamiętam jak prowadziła bhadżan „Mritjundżajaja namah Om”, kiedy Swami
odwiedził szkołę… Ona jest dla mnie niebiańskim błogosławieństwem”.
Dla Malliki
Chandrashekhar chwila, w której przekroczyła próg szkoły jako onieśmielona
uczennica ósmej klasy, była decydująca. Czuła się zagubiona i samotna, ponieważ
doświadczyła przytłaczającego rozpadu rodziny, jakiego, jak uważała, nie
powinno przeżyć żadne dziecko. „Dokładnie
pamiętam jak stanęłam przed piękną, serdeczną damą w bieli, która skradła moje
serce, a po pięciu spędzonych z nią latach, w zamian odała odnowione. Naprawdę zasługuje na swoje imię – Miłość”.
Absolwentka Geethanjali Gokarn jest pełna podziwu dla
Cioci Kierowniczki. „Była osobą na której się wzorowaliśmy przy podejmowaniu najbardziej
praktycznych decyzji. Lubiła wszystko wiedzieć i być zawsze na bieżąco.
Najlepsza w niej była zdolność do wykonywania wielu zadań na raz. Mogła z tobą
rozmawiać i jednocześnie być zorientowana, że do akademików nie dostarczono
wody lub że jakieś dziecko nie dostało ubrania. Była osobą, z którą mogliśmy porozmawiać
bez wahania i widzieć później sprawę z innej perspektywy.
„Co ważniejsze, zawsze
była chętna do działania i wykonywała pracę, która musiała być zrobiona. Do dzisiaj pamiętam, jak w jednej z łazienek
zatkała się kanalizacja. Kobiety (z obsługi), które powinny się tym zająć, albo
się spóźniały albo nie umiały tego zrobić. Kiedy usłyszała o tym, przyszła, bez
wahania włożyła rękę w odpływ i gołymi rękami wyciągnęła z niej masę brudów! Rura
została oczyszczona i także
nasze serca, kiedy zrozumiałyśmy, że zdecydowanie i bez wzdrygnięcia wykonała
tak zwaną pracę służebną. Podziwiałyśmy ją bardzo. Kłaniam się tej wielkiej osobie”.
Richa Churamani,
absolwentka z Bangalore, zawdzięcza Cioci Kierowniczce kilka życiowych mantr,
wywierających wpływ na jej życie. Przyznaje, że niektóre z nich Ciocia
Kierowniczka przytaczała czasami od niechcenia, jednak pozostają one dla niej
najważniejszymi zasadami nawet teraz.
Oto niektóre z nich:
·
Jeśli masz
czyste sumienie, staw czoło wezwaniu.
·
Pomyśl dwa
razy zanim dasz cokolwiek na piśmie, a jeśli już dasz, to postępuj zgodnie z
tym, co napisałeś.
·
Każda
choroba jest w umyśle.
·
Bądź
stanowcza i jednocześnie uprzejma.
·
Można
rozwiązać połowę swoich problemów, uważnie słuchając. Staraj się niczego nie osądzać.
„Za każdym razem
wracając do szkoły cieszyłam się myślą o interesującej rozmowie z Ciocią
Kierowniczką. Była we wszystkim na bieżąco”, mówi dziennikarka Aarti Nagaraj.
Ciocia
Kierowniczka była wzorem do naśladowania, opierając się nawet luce pokoleniowej.
Mieszkająca w Toronto nauczycielka, pani Bhavani Munshi, przyznaje: „Jako
dziecko, podziwiałam Ciocię Kierowniczkę. Jako dorosła, podziwiam ją jeszcze
bardziej. Ciocia Kierowniczka symbolizowała godność, opanowanie i nieziemskie poczucie
siły”.
„Kiedy byłam w
szkole, z jakichś powodów moje łóżko zawsze wypadało na początku sypialni, skąd
mogłam ranek po ranku obserwować niezawodną etykę pracy Cioci Kierowniczki. Ciocia
Kierowniczka jest bezdyskusyjnie moim platynowym wzorcem profesjonalizmu”.
„Kiedy stoję
przed wyzwaniami życia zawodowego, przywołuję wspomnienia o Cioci Kierowniczce,
prostuję się, aby być tak wysoka jak ona, upinam kok podobnie do niej i działam”.
„Ciocia
Kierowniczka była uosobieniem godności”, mówi Shalini Krishnan. „Podobały mi
się jej relacje ze Swamim. Jeśli potrzebowała czegoś dla szkoły, udawała się
bezpośrednio do Niego, a On z przyjemnością spełniał jej prośbę. Nie korzystała
z pośredników”.
„Kiedy uczyłyśmy
się do późna lub gdy pomagałyśmy jej w obowiązkach, częstowała nas swoją kawą z
butelki, co sprawiało, że czułyśmy się dorosłe. Nigdy nie zapomnę jak po bhadżanach prowadziła łagodnym głosem medytację,
opisując postać Swamiego od stóp do czubka głowy. Jest prawdziwą legendą Sai”.
Nadludzka pamięć
Cioci Kierowniczki pod koniec lat osiemdziesiątych budziła podziw. Mówi Hema
Bhupathy: „Lata wcześniej, Ciocia Kierowniczka
pamiętała nie tylko nasze imiona, ale również nasze numery ewidencyjne w akademiku,
w tym mój numer ewidencyjny w Ooty sprzed kilku lat. To wskazuje, z jaką
uwagą i dbałością opiekowała się każdą z nas”.
„Wstawała wczesnym rankiem i kąpała co najmniej trzydzieścioro
dziewcząt, potem je czesała i podawała śniadanie. Kiedyś, kiedy zapytano ją, jak udaje się jej wykąpać tak wiele dzieci,
wiedząc, że ta praca nadwyręża kręgosłup, wytłumaczyła, że kąpiąc dzieci,
myśli, że ofiarowuje abhiszekam
Swamiemu. Taki był poziom jej szczerości.
Ciocia
Kierowniczka była bardzo zrównoważoną, wytrwałą, szczerą, kochającą i
praktyczną osobą z wielkim poczuciem humoru. Wczesnym rankiem nakładała pastę
na szczoteczki do zębów małych dziewczynek, w taki sam sposób, w jaki Ciocia
Dyrektorka nakłada ją na szczoteczki stojących w rzędzie małych chłopców.
Ciocia Kierowniczka doglądała wielu spraw po cichu… Pamiętam, jak spędziła
kiedyś cały ranek szukając mojej kurty
,
która zagubiła się w wielkim stosie bielizny”, wspominają Ushaina i Sashaina
Fanibunda.
Dla Sai Amrity
Kaul, Ciocia Kierowniczka jest Boginią, która wszystkich chroni i inspiruje.
Szczególny gest
Cioci Kierowniczki, gdy wstawiła się za nią, głęboko poruszył jej serce. Mówi:
„Mój związek z Ciocią Kierowniczką był wyjątkowy. Pewnego dnia znalazłam się w
szkole w trudnej sytuacji. Ludzie, których spotkałam w aszramie, przyszli, aby
się ze mną zobaczyć. Wahałam się, ponieważ nie znałam ich dobrze i nie
wiedziałam, jak poradzić sobie z sytuacją. W tym momencie jedyną osobą, która
znalazła się blisko mnie, była Ciocia Kierowniczka. I chociaż obawiałam się, że
wpadnę w kłopoty, zebrałam się na odwagę i wyjaśniłam sytuację.
‘Co chcesz
zrobić?’, zapytała Ciocia.
Zaskoczyła mnie tym. Nie spodziewałam się, że moje zdanie ma
jakiekolwiek znaczenie.
‘Nie chcę ich widzieć’, odpowiedziałam.
‘Poradzę sobie z nimi. Nie bój się’.
Tak po prostu!
Patrzyłam z podziwem, jak Ciocia Kierowniczka wstawia się za mną i rozprasza
moje obawy. Wyraźnie pamiętam, że chciałam podziękować, ale nie znalazłam
odpowiednich słów i nawet nie musiałam. Ciocia przytuliła mnie serdecznie i
upewniła, że wszystko jest w porządku. Po tym zdarzeniu przyrzekłam sobie, że
zdobędę taki sam poziom wiary w siebie. Nigdy już nie wahałam się szukać rady i
pomocy u Cioci Kierowniczki, kiedy pragnęłam podnieść swoje morale, aby
sprostać wyzwaniu. Rozsądek Cioci
Kierowniczki dał mi odwagę do bronienia tego, w co wierzę i skłonił mnie do
pamiętania o istnieniu dobroczynnej ochraniającej mnie mocy”.
Inna absolwentka
wspomina: „Ciocia Kierowniczka była
surowa, ale niezwykle sprawiedliwa. Wierzyłam, że byłaby doskonałym sędzią.
Strata indyjskiego wymiaru sprawiedliwości była zyskiem dla instytucji Sai.
Ciocia Kierowniczka łączyła w niezwykły sposób głęboką duchowość z rozsądnym
realizmem.
„Nawet gdy była
przygnębiona, zachowywała spokój. Zapamiętałam ją jako osobę bardzo zrównoważoną
i obiektywną”.
„Samo ‘dziękuję’
nie wystarczy, aby okazać wdzięczność za to, czego się od niej nauczyłam. Miałam
przywilej i wielki honor poznać tę wielką i szlachetną osobę i współpracować z
nią. Mogę tylko wyrazić Swamiemu wdzięczność, że wybrał ten Klejnot Sai – Sai Ratnę, aby kształtowała mnie gdy wzrastałam.
Za to błogosławieństwo i wiele innych, pozostanę na zawsze wdzięczna”.
Czas się zagłębić w sobie i przygotować na połączenie z Bogiem
Ciało, które bez
odpoczynku służyło Mistrzowi od dziesięcioleci, zaczęło w końcu przejawiać
oznaki zmęczenia. W czerwcu 2017 r. wykryto u niej zaawansowany nowotwór
żołądka.
Dr Prakash Khanchandani,
ordynator oddziału ortopedii w Instytucie Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya
Sai w Prasanthigram, dbał o nią jak o własną matkę. Będąc osobą tak stanowczą i
silną, Ciocia Kierowniczka chciała się tylko dowiedzieć, ile zostało jej czasu.
Nigdy się nie
modliła do Swamiego w swojej intencji i nie zamierzała robić tego teraz. Jak joginka,
zaczęła przygotowywać się na „tę chwilę”. Wycofywała się i przeważnie
pozostawała w stanie medytacji. Podczas jednego z dni spędzonych w szpitalu skręcała
się z bólu.
Widząc jak
cierpi, jej córka, dr Onita Nakra, zwróciła się w stronę portretu Swamiego i
powiedziała: „Dość tego, Swami. Zatrzymaj to natychmiast”. Ciocia Kierowniczka
natychmiast ją upomniała: „Kim jesteś, żeby mówić Bogu, że już wystarczy? On
wie najlepiej!”.
Skoro przez cały czas podążała za prostymi mantrami życiowymi, to
chciała opuścić świat zgodnie z nimi: „To również minie. Cokolwiek się zdarzy,
przyniesie zmianę na lepsze. Pan czyni wszystko dla naszego dobra i bez Jego
woli nie poruszy się nawet źdźbło trawy”.
Dwudziestego
czwartego października 2017 r. wezwała swoje córki, Onitę i Gitę, i powiedziała
im, że otrzymała wizję swojego pogrzebu, zbliżającego się bardzo szybko.
„Nadszedł czas, aby odejść”, powiedziała. Poprosiła o szklankę wody z wibhuti,
pobłogosławiła je i zostawiła im matczyne wskazówki. Od tamtego dnia z nikim
nie rozmawiała i przestała jeść.
Siódmego grudnia
o północy, na dwa dni przed śmiercią, z dziwną radością w oczach i złożonymi dłońmi
uniesionymi nad głową spojrzała na wiszące w pokoju zdjęcie Shirdi Baby. Aż do
wczesnych godzin rannych kłaniała Mu się z nowo odzyskaną energią i
entuzjazmem. Czy otrzymała darszan Pana, któremu służyła i którego kochała
całym sercem? Czy mogło to być coś innego? Czy Swami mógł nie przyjść do niej?
Mniej bagażu, więcej komfortu sprawiło, że jej podróż była
taka praktyczna.
Ciocia
Kierowniczka kochała Swamiego w sposób, który inspirował tysiące dzieci. Wciąż
nas inspiruje i będzie inspirowała. Żyła tylko dla Niego. W 1978 r. przyszła Mu
służyć z jedną tylko walizką i były to jedyne materialne rzeczy, jakie po sobie
zostawiła.
Wszystkie
otrzymane od Swamiego prezenty przekazała rodzinie i innym. Ale prawdziwym
darem jaki otrzymała od Niego była łącząca ich więź. Nie można jej opisać.
Baba, widząc że jest wyczerpana, okazał jej czułą troskę, posyłając jej własną
szklankę z wodą podczas zawodów sportowych. Obdarzał ją psotną miłością, skradając
się za jej plecami i wyciągając ołówek, który zwykle wystawał z koka i
podtrzymywał jej srebrne loki. Żartobliwie nazywał jej kok murukku (spiralny smakołyk, przekąska).
Swami często
powtarzał: „Moi uczniowie są moją własnością”. Przez 39 lat powierzał tej wielkiej
wielbiciele opiekę nad najbardziej wrażliwą częścią Jego własności. Boska Matka
wybrała tę matkę, żeby dbała o Jej dzieci.
Mówienie, że to
koniec pewnej epoki, jest banałem. Ale co innego możemy powiedzieć!
Droga Ciociu Kierowniczko, wiemy, że uczyłaś nas kochać i lepiej
służyć Swamiemu. Będziemy Cię zawsze wspominać z miłością, szacunkiem i głęboką
sympatią. Adieu, droga Matko. Opiekuj się nami z najwyższych niebios, które
dzielisz teraz z Panem Sai. ̶ Redakcja Radia Sai
tłum. zespół redakcyjny