Piętnasty dyskurs Sathya Sai Baby wygłoszony
podczas letnich kursów Summer Showers
w 1979 r.
Jak ktoś, kto poddaje się wewnętrznym wrogom,
miałby pokonać wrogów zewnętrznych? Człowiek staje się błogosławiony, gdy pozna
prawdę. Sanskrycka nazwa umysłu manas pochodzi od wyrazu manana
– myślenie, którym umysł jest nieustannie zajęty. Impulsy powstają w umyśle.
Umysł bardzo często schodzi na manowce z powodu powstających w nim sprzecznych impulsów.
Zmienna natura umysłu stanowi przeszkodę w duchowym postępie człowieka, dlatego
każdy duchowy aspirant, jeśli chce zanurzyć się w błogości własnej duszy,
koniecznie musi zapanować nad swoim umysłem. Umysł podróżuje nawet szybciej niż wiatr. Tak
jak używamy hamulców do zatrzymania szybko poruszającego się pojazdu, tak też musimy
okiełznać przepływ naszych myśli. Ardźuna prosił Krisznę, aby nauczył go sztuki
panowania nad umysłem. W odpowiedzi Kriszna rozwinął ten temat. Umysł jest
silny i potężny. Niesie z sobą skłonności nagromadzone w ciągu niezliczonych
wcieleń i dlatego próbuje zdominować duszę. Jednak z umysłem, który szaleje z
powodu pragnień, człowiek nie jest w stanie osiągnąć boskości. Umysł jest jak pszczoła. Chociaż pszczoła
jest mała, może wydrążyć sobie drogę przez grube drewno, a nawet przez ludzkie
ciało, jak to się stało w przypadku Karny. Jednak ta sama pszczoła, gdy siada
na lotosie, aby wyssać zawarty w nim słodki nektar, zostaje uwięziona wewnątrz
delikatnych płatków tego kwiatu, gdy zamkną się wokół niej i nie może uciec z
tej pułapki. Podobnie, nasze próby pokonania umysłu skazane są na
niepowodzenie, jeśli nie zostanie zaprowadzony do lotosowej postaci Pana, gdzie
zostaje uwięziony na wieczność. Szósty rozdział Gity nosi tytuł Atmasamjama
joga, czyli joga panowania nad atmą. Jest to niewłaściwy tytuł, gdyż
ani nie ma potrzeby opanowywania nieskalanego, wiecznego ucieleśnienia prawdy,
czyli atmy, ani nie jest to możliwe.
Słowo atma w tym rozdziale Gity użyto na określenie umysłu. W Atmasamjama jodze przedstawiono w
szczegółach sztukę panowania nad umysłem. Dhajanę,
czyli medytację, wymienia się tutaj jako najważniejszy sposób do osiągnięcia
celu. W Atmasamjana
jodze Kriszna kładzie nacisk na potrzebę utrzymania absolutnej czystości
miejsca, w którym prowadzi się medytację. Nie chodzi o utrzymanie w czystości
domu czy lasu, lecz bezpośredniego otoczenia miejsca praktykowania medytacji. Dźiwa (osoba) mieszka w ciele, podczas
gdy Pan zamieszkuje serce. Ponieważ medytację prowadzi się w sercu, gdyż jest
to proces wewnętrzny, istotne jest usunięcie z serca wszystkich nieczystości i
uczynienie z niego mieszkania godnego Boga. W życiu codziennym, gdy musimy
gdzieś usiąść, wybieramy czyste miejsce i na ziemię kładziemy chusteczkę lub
gazetę. Skoro tak dbamy dla siebie o czystość miejsca do siedzenia, o ile
ważniejsze jest utrzymanie w czystości serca, w którym mamy umieścić Pana,
chcąc osiągnąć cel medytacji. Konieczność oczyszczenia serca wynika z tego, że
w wielu wcieleniach człowiekowi towarzyszyły zanieczyszczenia tamasu i radźasu. Istnieją trzy stany umysłu: śunjatwa (pustka), anekagrata (mnogość myśli) i ekagrata
(skupienie na jednej myśli). Te trzy stany są powiązane z trzema gunami i z nich powstają. Tamoguna (lenistwo) wywołuje pustkę w
umyśle, radźoguna (cecha prowadząca
do ożywionego działania) sprawia, że umysł błądzi tu i tam, a sattwaguna (cecha pobudzająca święte
aspekty w człowieku) uspokaja umysł i sprzyja kontemplacji. Medytację z łatwością
mogą podjąć tylko ci, którzy pielęgnują sattwagunę. Gdy myślimy o medytacji, w grę wchodzą trzy
rzeczy. Po pierwsze, osoba, która medytuje – dhjata, po drugie, przedmiot medytacji – dhjeja i po trzecie, sam proces medytacji – dhjana. W prawdziwej medytacji wszystkie te trzy komponenty powinny
połączyć się w jedno. Osoba medytująca powinna całkowicie utożsamić się z
przedmiotem medytacji i być nieświadoma nawet tego, że medytuje. Jej uwaga
powinna być tak przykuta do dhjeji,
że utraci własną tożsamość oraz zapomni o swoim zaangażowaniu w tę czynność (dhjanę). Medytacja jest procesem, który zachodzi na
dużo wyższym planie niż ludzkie postrzeganie zmysłowe. Koncentrację, będącą mentalnym
procesem, który wiąże się z widzeniem poprzez zmysły, można uważać za
znajdującą się w obszarze zmysłów, natomiast medytacja znajduje się poza lub
ponad światem zmysłów. Gdyby medytacja była tak łatwa jak koncentracja, wielcy riszi (mędrcy) przeszłości nie
poddawaliby się wyrzeczeniom i licznym trudnościom życia w lasach. Niestety dzisiaj, pod wpływem wieku kali medytację, która jest świętym
środkiem osiągania jedności z Bogiem, traktuje się jako alternatywę aspiryny,
by zaradzić bólowi głowy! Jakiż to afront dla kultury Indii! Wskazane jest, aby osoba, która pragnie
praktykować dhjanę, czyli medytację, za
dhjeji, czyli obiekt medytacji, obrała
dźjoti (światło), a nie jakąś postać
Boskości, jak Rama, Kriszna czy Śiwa, dlatego, że te postacie też ulegają
zmianom i ostatecznie rozpadają się. Dźjoti,
czyli światło, nie ginie, ani nie zmienia się. Ponadto, płomień może zapalić
milion innych świateł, nie gasnąc przy tym. W procesie medytacji na świetle, postęp
powinien zmierzać od pobudzenia do spokoju i od spokoju do boskiej światłości.
Należy siedzieć ze skrzyżowanymi nogami i prostym kręgosłupem, aby zapewnić
łatwy przepływ boskiej siły od ćakry
muladhara (u podstawy kręgosłupa) przez nadi
(kanał) suszumna do ćakry sahasrara (na szczycie głowy).
Osoba medytująca powinna skupić wzrok na łagodnym płomieniu i stopniowo zamknąć
oczy, mentalnie niejako wchłaniając ten płomień do serca. Należy wyobrażać sobie jak lotos duchowego
serca rozkwita promiennym pięknem, rozpraszając swym blaskiem ciemne siły życia.
Następnie powinniśmy wyobrazić sobie, że z tak oświetlonego serca wychodzą
promienie światła i stopniowo wnikają we wszystkie części ciała, nasycając
wszystko światłem, świętością i czystością. Kiedy światło to sięgnęło rąk,
osoba ta nie powinna czynić nimi niczego złego, a ponieważ płomień ten jaśnieje
w jej oczach, nie może oglądać niewłaściwych widoków. Dalej, dźjoti przeniknęło jej uszy, a więc nie
powinna słuchać złej mowy, a skoro nogi wypełniło światło, nie powinny stąpać
po grzesznych ścieżkach. Tak więc, ten rodzaj medytacji uszlachetnia człowieka
i pomaga mu bardzo pewnie i miarowo wspinać się na wielkie duchowe wyżyny. Gdy w ten sposób będziemy zajmować umysł
zadaniem rozprzestrzeniania światła do wszystkich części ciała, nie będzie on
wędrował, lecz pozostanie spokojny. Cały proces zajmuje 20 do 30 minut. Tego
rodzaju medytacji nie należy traktować jako ćwiczenie wyobraźni. Na początku
wyobraźnia niewątpliwie będzie używana, ale poprzez stałą praktykę medytacja ta
zostanie przekształcona w potężną myślową falę, tworząc nieusuwalny odcisk na
sercu, prowadzący do jedności z Bogiem. Medytacja nie powinna kończyć się na wizualizowaniu
światła tylko wewnątrz siebie. Medytujący powinien widzieć je w przyjaciołach,
krewnych, a nawet we wrogach. Powinien widzieć całe stworzenie skąpane w jasnym
świetle Boskości. Sprawi to, że jego życie będzie pełne miłości i szczęścia. W początkowych etapach, jeśli chcecie,
możecie w płomieniu, na którym medytujecie, wyobrażać sobie najdroższą wam
postać Boga. Musicie jednak pamiętać, że postać ta wcześniej czy później ma się
rozpuścić w świetle. Nie możecie próbować ograniczać Boskości do żadnej
konkretnej postaci – musicie widzieć Boga w Jego wszechprzenikającej formie,
jako Tego, który mieszka w sercach wszystkich boskich istot. Niektórzy wierzą, że tylko Rama, Kriszna i
Sai Baba są Bogiem. Taką postawę można przypisać wyłącznie czystej ignorancji.
Wy też jesteście Bogiem. Bóg przychodzi w postaci Awatara, aby uświadomić wam, że wszystkie istoty są Boskie, że
wszyscy są ucieleśnieniami Najwyższej Istoty. Ja przyjąłem tę postać, abyście
wszyscy zrozumieli swoją wrodzoną Boskość. Uznawszy cel, dla wypełnienia którego
przychodzili Awatarowie, powinniście
z zapałem i entuzjazmem prowadzić duchowe życie. Istnieją ludzie, którzy wydają się upojeni boskością
i sprawiają wrażenie, że znajdują się na granicy transcendentalnego stanu samadhi. Ale w chwili, gdy mrówka lub
komar usadowią się na ich ciele, instynktownie zabijają biednego owada! Są też
tacy, którzy przez minutę siedzą spokojnie w medytacji, ale przy najmniejszym
potknięciu swoich służących natychmiast na nich krzyczą! Tak nie powinien
zachowywać się nikt, kto szczerze pragnie medytować. Ktoś spytał kiedyś Ramanę
Maharshiego, jak długo należy codziennie prowadzić dhjanę. On uśmiechnął się i odpowiedział, że medytację powinno się
prowadzić do czasu, aż się zapomni, że się ją prowadzi. Dhjanę powinniśmy prowadzić w sposób
nieostentacyjny, nie będąc obserwowani przez innych. Ryby na targowisku są
sprzedawane masowo, natomiast diamenty są starannie przechowywane w sklepie
jubilera i pokazywane tylko godnym klientom. Podobnie, gdy siadamy do medytacji
wszędzie, gdzie popadnie, wystawiając się na publiczną uwagę, sprowadzamy dhjanę do taniego ekshibicjonizmu. Kriszna powiedział Ardźunie, że medytację
należy prowadzić samotnie. Ciało nie powinno dotykać ziemi, ani innego ciała.
Kontakt z ziemią powoduje utratę boskiego prądu wytwarzanego w człowieku
podczas medytacji. Medytacja będzie bardziej skuteczna, gdy
ograniczymy pragnienia. Mniej bagażu czyni podróż wygodniejszą i
przyjemniejszą. Mniej pragnień czyni podróż życia łatwiejszą i radośniejszą.