Nauki medyczne Sai – w których współczesna medycyna łączy się z duchowością

Nauki Sai o stwarzaniu – rozdz. III część II

Dr Hiramalini Seshadri & dr Seshadri Harihar          

   Inną drogą podróżowania na wyższe płaszczyzny egzystencji jest droga dźwięku. Wiemy, że podtrzymujący naszą egzystencję Nada Brahman wraca do Źródła oraz do indywidualnej świadomości. Wynika z tego, że płynąc na fali Dźwięku Boga możemy doświadczyć Świadomości. Tej zasady uczą WSZYSTKIE religie bez wyjątku, pozwalając wykorzystywać dźwięki do osiągnięcia Boga. Recytacje świątynnych litanii, sur i mantr, śpiewanie pieśni, w tym także pieśni gurbani, opartych na dźwięku pochodzącym bezpośrednio od Boga, pomagają oddaniu i miłości skłonić nasze umysły do przetransformowania czakr i doświadczania Uniwersalnej Świadomości, pozwalają dosłownie płynąć na dźwięku. W ten sposób, za pośrednictwem Nada Brahmana, możemy poszukiwać i doświadczać Uniwersalnej Świadomości, wykorzystując do tego, lub też nie, świadomość indywidualną – mają one taką samą naturę, więc doświadczenie jest takie samo.
    Muzyka wielbiąca Boga działa w taki sam sposób. Ci, którzy wyrażają oddanie i miłość do Pana muzyką, doświadczają stanu znajdującego się poza ciałem fizycznym i umysłowym. Mówię to z pełnym przekonaniem, ponieważ sam zakosztowałem tego w pewnym stopniu. Patrząc na zdjęcie mojego Pana, Bhagawana Śri Sathya Sai Baby, poczułem się tak szczęśliwy i wzruszony, że zacząłem śpiewać. Byłem zdumiony wypływającą ze mnie nieskazitelnej jakości klasyczną kompozycją. Po prostu wiedziałem, że nie komponuje jej mój świadomy umysł, że jej źródło, do którego nieświadomie sięgnąłem, znajduje się dużo głębiej. (brzmi po katolicku). Jakość tych kompozycji sprawiła, że najwięksi krytycy i guru muzyki karnatackiej[1] potrząsali z niedowierzaniem głowami i mówili: „To przejaw boskiej łaski”.
   Zapytasz: „Co łączy dźwięk i muzykę z medycyną i lekarzami?”. Cóż, zrozumienie faktu, że dźwięk i muzyka ułatwiają nam połączenie z wyższym Ja, które przynosi potężne efekty terapeutyczne i wywołuje głębokie poczucie spokoju. Może stanowić odpowiedź na pytanie, jak leczyć zaburzenia lękowe i związany z nimi stres. Przyczynia się również do zrozumienia, w jaki sposób terapia muzyką i śpiewanie mantr wspomaga np. leczenie nadciśnienia. Więcej na ten temat znajdziecie w rozdziale poświęconym nauce Sai o dźwiękach i muzyce.
   Dlaczego tak ważne jest, żebyśmy my, lekarze zastanawiali się nad tym i prowadzili szczere poszukiwania lub badania duszy, mając na uwadze tę kwestię? Ponieważ dzięki temu zachowamy równowagę w leczeniu. Oczywiście, zapewnimy pacjentom zdrowie fizyczne, ale dowiemy się również i przekażemy im to, że zdrowie fizyczne nie jest wszystkim. Ważne jest także zdrowie duchowe połączone ze zdrowym poczuciem tożsamości. Pokażemy im jak otwierać serca oraz wyrażać miłość i inteligencję obecne w ich świadomości. To ich uniezależni od niespokojnych umysłów. Dzięki temu zapobiegniemy wielu współczesnym chorobom wywołanym napięciem nerwowym! Będzie mniej pacjentów na oddziałach intensywnej terapii, ‘żyjących’ jak rośliny. Nauczymy się wykorzystywać do uzdrawiania Świadomość, obecną w nas i w pacjentach! Nawet z pozycji swoich ograniczonych doświadczeń, my – autorzy, możemy powiedzieć, że przynosi to fantastyczny, złożony efekt terapeutyczny. Nauczymy się przypisywać śmierci większe znaczenie. Będziemy reagować na nią inaczej, niż mówiąc jedynie „przykro mi”, odłączać kroplówkę i wychodzić z poczuciem kolejnej porażki. Naprawdę możemy nauczyć się pomagać pacjentom nawet w chwili śmierci!
   My, lekarze, możemy także pomóc sobie samym, ponieważ dużo częściej niż pacjenci stajemy się ofiarami szybko upływającego, przepełnionego emocjami czasu. Badania przeprowadzone na Zachodzie wskazują, że lekarze częściej niż inni cierpią na alkoholizm i na choroby umysłowe, częściej popełniają samobójstwa i popadają w uzależnienia. Wydaje się, że jest to nieubłagane zjawisko, które dosięga również najlepszych z nas. Dean Ornish, znany na świecie pisarz, lekarz i pionier, demonstruje z sukcesem, że prosty styl życia przynosi pozytywne zmiany, oraz że dieta i obniżenie stresu uwalniają nas od chorób serca. Pokazuje to na własnym przykładzie. Cytuję za nim:
Mam wiele osiągnięć… Ale uczucia samotności nie da się na dłuższą metę zaspokoić zewnętrznymi osiągnięciami i najbardziej nawet interesującą i ekscytującą działalnością. Pracowałem co najmniej 80 godzin tygodniowo, czasami więcej, co było dobrym sposobem na chwilowe oderwanie się od tego uczucia. Pamiętam jak pędziłem, żeby złapać samolot i jak w ostatniej chwili wpadłem na jego pokład, tuż przez zamknięciem drzwi.
 – „Mam wrażenie, że jest pan przygnębiony”, zwróciła się do mnie stewardessa.
 – „Tak, jestem przygnębiony”, odpowiedziałem.
 – „Cóż”, stwierdziła nie rozpoznając mnie, „właśnie przeczytałam książkę dr Deana Ornisha. Gorąco ją polecam. Są w niej opisane doskonałe techniki uwalniania się od stresu wywołanego zarządzaniem. Mogą panu pomóc”.
  – „Tak, znam tę książkę…”
Przypomnienie od Boga.        
Ta rada nie poszła na marne. Choć byłem całkiem zdrowy, coraz bardziej się denerwowałem. Zacząłem wyobrażać sobie nagłówki: „Autor książki poświęconej diecie zapobiegającej stresowi i chorobom serca dostaje ataku serca wywołanego stresem, pomimo przestrzegania doskonałej diety”.
    Ornish wypraktykował później to, co głosił i zyskał życiową równowagę, nieustannie zalecaną dotąd innym. Prawdopodobnie w Indiach życie lekarzy nie jest tak zabójcze, ale kierunek w jakim zmierza wskazuje, że czeka nas to samo. Nam, lekarzom, może pomóc jedynie duchowe przebudzenie, przywracające życiową równowagę. Sprawi, że staniemy się lepszymi ludźmi i lepszymi lekarzami. Dokładnie w tym miejscu przydadzą nam się nauki medyczne Sai. Praktykując je wprowadzimy zmiany.
   Zostawmy teraz medycynę i wróćmy do życia. Zobaczmy, co starożytni mędrcy przekazali nam na temat powrotnej podróży od stworzenia do Stwórcy – czyli tego, o co naprawdę chodzi w życiu. Ta podróż przez eony czasu i przestrzeni zaczyna się od indywidualnych drobin Świadomości zapakowanych w materię i nazywanych duszą. Od minerału po rośliny i zwierzęta, a w końcu do człowieka, dusze podróżują przez czas dzięki powtarzającym się narodzinom w różnorodnych ciałach. W tym wznoszeniu się, człowiek zajmuje szczególną pozycję, ponieważ Świadomość wyposażyła go w inteligencję, aby zrozumiał swoją prawdziwą naturę, wyrwał się z koła narodzin i śmierci i wrócił do Świadomości. Czy to oznacza, że wszyscy zanurzymy się w Świadomości, stawiając, jako istoty ludzkie, pierwsze kroki na Ziemi? Nie! Patrząc przez lornetkę ludzkiego umysłu rozumiemy, że Świadomość uczyniła z powrotnej podróży wspaniałą przygodę!
    Sathya Sai Baba nazywa tę przygodę ‘grą’. „Życie jest grą. Graj w nią”. Jej celem jest próba dotarcia do Boga. Zaczyna się ona od narodzin. W każdej rundzie gry otrzymujemy życie, żeby próbować osiągnąć cel. Cudowne jest to, że w tej grze, inaczej niż w innych, nie ma przegranych. Wszyscy zostaną zwycięzcami! Każdy – od świętego po najmniejszego robaka – ostatecznie roztapia się w Świadomości. Czas jaki nam to zajmie, będzie różny, ale ostatecznie zwycięstwo należy do nas. Jak w każdej innej grze, istnieją rządzące nią zasady. Startujemy z zerowego punktu narodzin i pokonujemy planszę życia. W zależności od tego jak toczą się kostki czasu, lądujemy albo na prostokątach neutralnych, albo na wypełnionych wężami – zdolnymi udaremnić nasz marsz, bądź też na prostokątach z drabinami – pomocnymi w szybszym posuwaniu się naprzód.
   Przyjrzyjmy się najpierw ‘wężom’, które mogą nas cofnąć o kilka kroków, a nawet o kilka wcieleń do tyłu. Pierwszą ich grupę stanowią ‘guny’ czyli instynktowne impulsy, w które Świadomość wyposażyła nasze ciała. Impulsy głodu, prokreacji, spania i lęku, skłaniają nas do określonych zachowań, zmuszają do postępowania zapewniającego przetrwanie cielesne. Na nieszczęście zapominamy, że ciało skazane jest na zagładę. Tak bardzo koncentrujemy się na nim, że na samą myśl o śmierci trzęsiemy się ze strachu, a kiedy nasi bliscy porzucają ziemską powłokę, jesteśmy zrozpaczeni. A jednak ‘węże’ mogą w magiczny sposób przemienić się w ‘drabiny’, jeśli tylko uświadomimy sobie, że ciało jest zaledwie pojazdem wiozącym nas do celu. Przestańmy się z nim identyfikować i skupmy się na najważniejszym zadaniu.
 Kolejnym wężem jest umysł. Stanowi on projekcję Świadomości wewnątrz nas. Otrzymuje informacje płynące ze zmysłowych organów słyszenia, widzenia, smakowania, dotykania itd. Ma również dostęp do innej cechy Świadomości – do inteligencji. Zapożycza od niej zdolności i nieustannie integruje zalew informacji otrzymanych ze zmysłów z minionymi doświadczeniami ciała i zmysłów. Jak wełniana nić nawija się na siebie i wydaje się zyskiwać oddzielną tożsamość jako kłębek wełny, tak umysł startujący jako prosty promień projekcji Świadomości, nawija się i nawija na siebie w miarę upływu czasu, odżywiając się komunikatami zmysłowymi i minionymi przeżyciami, by wkrótce, podobnie jak kłębek wełny, przyjąć własną tożsamość jako ego.
   Zapomina, że wyłonił się ze Świadomości. Zapomina o swojej prawdziwej tożsamości. Cieszą go i ranią wszelkie przyjemności i choroby cielesne, wiec instynktownie szuka gratyfikacji umysłowej. Żeby ją zyskać, przypisuje sobie nawet inteligencję. Kończy, prowadząc życie zdominowane przez ego. Ego wznosi się ponad wszystko. Kieruje nim grupa impulsów wykreowanych przez Świadomość, czyniąc z życia fascynujący dramat! Są to: żądza, gniew, chciwość, namiętność, duma, zazdrość, samolubstwo, nienawiść itd. To niektóre z największych węży w tej grze.
 A teraz drabiny. Błogość miłości, będąca aspektem Świadomości, stwarza określone i różnorodne rodzaje impulsów, opartych głównie na miłości. Są to: współczucie, zrozumienie, dzielenie się, opiekowanie się, sympatia, poświecenie, dawanie, wybaczanie, służenie, bezinteresowność itd. Skłaniają nas one do myślenia, mówienia i działania wznoszącego się ponad zadowolenie odczuwane przez ciało i umysł. Sprawiają, że czujemy jedność z całym stworzeniem. W rzeczywistości pomagają nam zrozumieć, że nie ma innych, są tylko bracia i siostry. Starożytni nazywali je cechami sattwicznymi. Osiągnąwszy poziom sattwy jesteśmy w drodze do domu, bo, drodzy czytelnicy, zgadzamy się instynktownie, że są to boskie cechy, automatycznie wiodące nas wprost do Boskości!
 Zatem impulsy tamasowe, radżasowe i sattwiczne współzawodniczą ze sobą o naszą uwagę i w zależności od tego, którą wybierzemy drogę, możemy w grze życia zbliżyć się do Boga lub się od Niego oddalić. Ale jak w krykiecie, gdzie oprócz rzucania piłki, uderzania jej kijem i biegania po polu liczy się także boisko mogące zdeterminować stronę, w którą przesunie się mecz, tak na murawie życia również możemy popełniać błędy. Murawa życia odnosi się do okoliczności kształtujących egzystencję. Kosmiczny komputer Świadomości przygotowuje murawę dla każdego i wymaga od nas przestrzegania podstawowych zasad. Za każde zło uczynione innej istocie pod wpływem radżasu lub tamasu zapłacimy trudnościami w nadchodzącym czasie – w tym życiu albo w następnym. Za każde dobro uczynione pod wpływem sattwy, zapewnimy sobie w przyszłości szczęśliwe okoliczności.
  Takie jest prawo karmy, przejawiające się w pozornej niesprawiedliwości życia. Nie pamiętając poprzednich egzystencji nie uświadamiamy sobie, że otrzymujemy jedynie to, na co zasłużyliśmy i że życie JEST sprawiedliwe. I tak jest dobrze, ponieważ gdybyśmy pamiętali wszystkich naszych małżonków, rodziców i dzieci, na Ziemi powstałoby jeszcze większe zamieszanie!
  Pomimo to prawo karmy nie trzyma nas w szponach, ponieważ karma to tylko sąd wyższy. Sądem najwyższym jest Świadomość, która może unieważnić każdy wyrok sądu wyższego. Sąd najwyższy nie interweniuje jednak sam z siebie. Podobnie jest ze Świadomością ­­­­­– wkracza jedynie wtedy, gdy szczerze wzywamy ją na pomoc! Karma nie może się przeciwstawić boskiej łasce. Trzymając się stóp Pana, otrzymujemy w każdej chwili wyjątkową szansę uwolnienia się od niej. Jeśli chodzi o lekarzy, prowadzi to nas do karmicznego charakteru chorób. Posługuję się wyjaśnieniem karmicznym, żeby zapewnić umysłom pacjentów odrobinę komfortu i spokoju – pacjentom cierpiącym na choroby nieuleczalne, rodzicom, którzy stracili małe dzieci… W przypadku pacjentów terminalnych, nawet jeśli nie możemy ulżyć im fizycznie, to tłumacząc, że wypala się ich zła karma, możemy im pomóc zaakceptować stan w jakim się znajdują i pogodzić się z nim.
  Mam pacjenta, pana Ćakrawarthi, cierpiącego na zanik mięśni. Podczas naszego pierwszego spotkania przeprowadziliśmy długą rozmowę na temat karmicznego charakteru chorób. Przyjechał z miejscowości oddalonej stąd o ponad tysiąc mil, ponieważ jakiś inny pacjent powiedział mu, że może będę go mógł ‘uleczyć’! Modląc się do Baby o prowadzenie poczułem, że powinienem przypomnieć mu starą historię opisaną w Puranach. Oto ona.  
   Mędrzec Narada spacerował w niebie z Panem Wisznu. Spoglądając na ziemię, zobaczyli bogatego mężczyznę ofiarowującego biednym braminom stadko krów. Ten akt miłosierdzia tak bardzo uszczęśliwił Pana Wisznu, że pobłogosławił mężczyznę dziesięciokrotnie większym majątkiem. Po chwili ujrzeli ubogiego kapłana. Był to niezwykle dobry człowiek, w najwyższym stopniu przywiązany do Pana, ale niezmiernie biedny. Wszystkim co miał była krowa dająca trochę mleka, którego sprzedaż zapewniała mu skromny dochód, jedyny jakim dysponował. Pan Wisznu, przyglądając się temu, zdecydował, że zamiast pobłogosławić go jakimś dobrem, zabierze mu krowę! Krowa padła. Narada, widząc to, nie mógł się powstrzymać i rzekł z wyrzutem do Pana: „Postąpiłeś bardzo nieładnie. Ten bogacz zrezygnował z zaledwie kilku krów, a Ty nagrodziłeś go szczodrze. Natomiast wobec tego biedaka, tak bardzo Ci oddanego, postąpiłeś okrutnie, zabierając mu jedyne źródło utrzymania! Nie rozumiem Cię!”. Pan Wisznu odparł z uśmiechem: „Ten bogaty człowiek zanim tutaj dotrze ma przed sobą jeszcze wiele wcieleń. Kapłan zanurzy się we mnie. Miał tylko jedno przywiązanie – do krowy. To powstrzymywało jego rozwój. Zdecydowałem zatem, że usunę tę przeszkodę”. 
  Gdy opowiedziałem tę historię panu Ćakrawartiemu i wytłumaczyłem mu, że prawdopodobnie znajduje się w podobnej sytuacji jak ów biedny bramin, przemówiło to do niego. Takie sytuacje mają miejsce wtedy, gdy pragnąc wznieść się duchowo, stajemy w życiu przed wszelkiego rodzaju trudnościami. Od tamtego dnia zaakceptował swoją chorobę, uznał ją za błogosławieństwo i zaczął pozytywnie myśleć. Nawet lokalni lekarze i moi koledzy byli zaskoczeni poprawą jego stanu zdrowia. Oczywiście, zrobiliśmy wszystko co należało zrobić w ramach medycyny konwencjonalnej. Dokładnie go zbadaliśmy i odkryliśmy osłabienie mięśnia sercowego, co zdarza się czasami w takich przypadkach oraz zdiagnozowaliśmy infekcję dróg oddechowych. Odpowiednio je leczyliśmy. Ale to wszystko nie tłumaczy jego wielkiego, subiektywnego, dobrego samopoczucia i umiarkowanej, obiektywnej poprawy. Wciąż choruje, ale jest w o wiele lepszym stanie fizycznym i umysłowym. Przebudził się duchowo. I to, jak podejrzewam, jest prawdziwym sekretem kryjącym się za poprawą.
   Ponieważ trzeba go wnosić na schody, wybrał się na pielgrzymkę w towarzystwie przyjaciół. Długa podróż przebiegła bez żadnych przeszkód. W drodze powrotnej odwiedził mnie w Madrasie, by ofiarować mi piękną srebrną huśtawkę i sandały Śirdi Sai Baby. Za to zdumiewające ozdrowienie odpowiada prosta, sensowna medytacja, którą mu przepisałem! Kiedy odkryto, że poprawa nie jest zasługą wyłącznie medycyny, co podpowiadała logika, przypisano ją ‘magicznemu dotykowi’ lekarza. Prawda polegała jednak na tym, że uzdrowienie przyszło ze środka. W momencie zniknięcia przeszkód mentalnych, duchowa, uzdrawiająca energia Ćakrawartiego mogła zacząć nieskrępowaną niczym pracę.
   Kiedy umierali młodzi i niewinni ludzie, starożytni mędrcy tłumaczyli, że ich dusze byłe gotowe się wyzwolić, bo pozostało im bardzo niewiele karmy. Bóg zabierał ich w chwili, gdy karma się wypaliła. Przytaczam tę opinię rodzicom jako prawdopodobny powód przedwczesnej śmierci ich dziecka. Wiele osób czerpie z niej pociechę. Jednak niezależnie od choroby, nie ważne czy rozumiem jej karmiczne pochodzenie czy nie, radzę rodzicom dodać do rachunku ich dobrej karmy pozytywne myślenie i czynienie dobra, ponieważ dobra karma z pewnością przyciągnie łaskę i wsparcie, owocując nie tylko wyzdrowieniem, lecz również poprawą życia.
   To prowadzi mnie do kolejnego istotnego punktu. Cierpienie sprowadza ludzi do lekarzy. Większość pacjentów traktuje ich słowa jak biblijną prawdę. Zatem lekarze mają wyjątkową szansę nie tylko ich wyleczyć, ale także wprowadzić na drogę mentalnego i duchowego zdrowia. Takie podejście przyniosło Seshadriemu i mnie obfite zyski w postaci całkowitego wyzdrowienia pacjentów. Musimy być w pełni holistycznymi lekarzami przyczyniającymi się do fizycznego, umysłowego i duchowego uzdrowienia naszych podopiecznych. Niestety, współczesne nauczanie medycyny, kreujące nas na bogów statystyki, sprawia, że wywołujemy w nich jeszcze więcej niepewności, wątpliwości i zakłopotania, co pogłębia niepokój, a tym samym wpływa na pogorszenie ich stanu zdrowia!  
   Wróćmy do gry w życie, to znaczy, do kolejnych drabin. Na trasie sattwicznej możemy wybrać drabiny potrzebne w drodze. Jeśli ktoś jest oddany Bogu, urzeczywistni potężną miłość do Niego. Historycznymi przykładami są tu m.in.: Andal[2], Mira Bai[3], Tulsidas[4] i Ćajtania Mahaprabhu[5]. Do drabin prowadzi nas także miłość skierowana do otaczających nas istot, choć nie do Boga bezpośrednio. Wśród świętych jest wiele wiejskich kobiet, które przeszły proces głębokiego rozwoju duchowego, poświęcając swoje życie miłości i oddaniu dla męża, dzieci i teściów. Ścieżki miłości i oddania są drogami bhakti.
 Drugą drabiną jest mądrość, dżniana. Posługując się przenikliwą inteligencją niektórzy ludzie uświadamiają sobie i w rezultacie doświadczają Świadomości jako swej prawdziwej tożsamości. Postrzegają wszystkie ciała jako własne i nie mają egoistycznych przywiązań. Nawet gdy ktoś ich rani, nie odpłacają tym samym, lecz zwracają się do tych osób z miłością – ponieważ nie bierzemy kamienia i nie wybijamy nim sobie zębów, nawet jeśli zęby kąsają język! Mahariszi Aurobindo[6], Bhagawan Ramana[7], Sadguru Nianananda[8] i inni, pojawiają się w naszych umysłach jako mędrcy, czujący do otaczających ich istot miłość i współczucie.
   Trzecią drabiną jest czyn, czyli karma. Jeśli postępujemy szlachetnie mając na uwadze samą prawość, to z pewnością wejdziemy na drabinę duchowości, bez względu na to, czy jesteśmy oddani czy mądrzy. Tę drogę rekomenduje wszystkim Śri Sathya Sai Baba. Zawsze pomagajmy, zawsze służmy. Robiąc to bezinteresownie zauważymy wkrótce, jak szybko się po niej wznosimy.
   Bóg, w swoim bezgranicznym współczuciu, wyposaża grę życia w windy. Żeby do niej wsiąść musimy postawić jeden zdecydowany krok i bez przeszkód pojechać na górę. Tymi duchowymi windami, ofiarowanymi nam przez Świadomość, są wielcy guru, fakirzy, święci, rinpoczowie, dżinijscy muni i aćarjowie. Ich doskonałym przedstawicielem był Paramaćarja z Kanći[9]. Te boskie ludzkie istoty przenoszą nas na górę drabiny, abyśmy roztopili się w Bogu – zakładając, że się im poddaliśmy i staramy się wypełniać ich nauki.
   Człowiek jest z natury towarzyski. W grze życia wysiłek grupowy częściej prowadzi do zwycięstwa niż starania indywidualne. To efekt satsangów. Członków zespołu wiążą sankirtany – pieśni na chwałę Najwyższego. Starożytni mędrcy rekomendowali ludziom żyjącym w naszej epoce Kali ‘grupową podróż’ do Pana. Zapytacie: „Jak to dokładnie działa?”. 
   Pozwólcie, że wytłumaczę to na przykładzie kropli wody. Jak prawdziwym celem życia każdej ludzkiej istoty jest powrót do Boga, tak celem każdej kropli deszczu spływającego z chmur jest ponowne zanurzenie się w oceanie. Tylko niektóre krople mają tyle szczęścia, że wracają bezpośrednio do oceanu. Większość spada na góry i doliny. Pojedyncza kropla deszczu nie dopłynie do niego sama. Ale jeśli krople zbiorą się razem i stworzą strugi, gdy strugi połączą się w strumienie, strumienie w rzeczki, a te w potężną rzekę, wtedy wszystkie krople deszczu osiągną cel. Wysiłek zespołowy przynosi efekty! Podobnie, pojedyncza osoba może nie być w stanie połączyć się z Bogiem, ale jeśli zbierzemy się razem, holując jedni drugich, dokonamy tego wspólnie! 
   Dla mistrzów w tej grze istnieje specjalna trasa – winda do Świadomości. Tą windą jest joga. Tradycyjnie postrzegana jako układ składający się z ośmiu stopni, z których dwa pierwsze mają decydujące znaczenie, joga jest metodą, dzięki której możemy szybko osiągnąć cel. Niestety, współcześni nauczyciele jogi pomijają stopnie początkowe, to znaczy jamę i nijamę, wskazujące drogę do czystości myśli i słów, moralności i szlachetnej egzystencji. Kontrola umysłu i oddechu oraz reszta przychodzą później. Z punktu widzenia medycyny joga ma istotne znaczenie. Dzięki wielkim joginom, takim jak Paramahamsa Jogananda[10] i Swami Rama[11], najlepsze medyczne laboratoria badawcze na świecie odnotowały zaskakujące korzyści zdrowotne uzyskiwane dzięki jodze. A Indie są ojczyzną jogi. Odkąd nowoczesna medycyna zaakceptowała jogę, Indie powinny przejąć prowadzenie i włączyć jogę do programu nauczania i szkoleń. Posuńmy się dalej i powiedzmy, że joga powinna obowiązywać dzieci w wieku szkolnym, od przedszkola do pierwszej i drugiej klasy. To jedno rozporządzenie może przynieść więcej korzyści zdrowiu społecznemu niż budowa szpitali! Joga jest drogą do osiągania doskonałości umysłu i ciała. Tylko pomyślcie, jak silne byłyby Indie, gdybyśmy wszyscy byli joginami, miliardem joginów!
  Jakie miejsce w grze życia zajmuje Sai? Zwykle Świadomość, Bóg, zadowala się oglądaniem gry – graczy, zespołów, żmij, drabin, ruchomych schodów i wind w działaniu. Nie pojawia się osobiście w jej centrum, będącym sądem. Jednak czasami, gdy wydaje się być zagrożony sam duch gry, na przykład podczas ‘ustawiania meczów’ – gdy gracze, zamiast celować w bramkę, zdają się unikać drabin i wolą spadać na węże oraz gdy okazuje się, że jest zbyt mało drabin i zbyt wiele węży – wówczas Świadomość decyduje nagle, że ‘co za dużo to niezdrowo’ i zstępuje osobiście na Ziemię, żeby zaprowadzić porządek. W tym momencie bezradne drużyny i gracze na boisku, którzy zapominając o wygranej poddali się i nawet nie mają nadziei na porządną grę, otrzymują nagle fantastyczny ekwiwalent walkoweru! Awatar, jak gigantyczny samolot, przewozi do celu wszystkich, którzy chcą wejść na pokład, czyniąc to szybciej niż wszystkie drabiny, schody ruchome i windy razem wzięte!  
   Pan Kriszna, poprzedni Purna Awatar oznajmił, że chcąc ochronić cnotę i zniszczyć zło, powraca za każdym razem gdy zanika prawość i panoszy się bezprawie. Na Ziemi dzieje się teraz bardzo źle! Człowiekowi grozi całkowite odsunięcie się od Boga, zamiast zbliżenie się do Niego. Nic dziwnego, że Świadomość postanowiła zamanifestować się jako potrójny Awatar Sai! Takie zdarzenie, gdy Bóg przemierza Ziemię jako jeden z nas, pojawia się w historii ludzkości raz na kilka tysiącleci! To oszałamiające przeżycie, niepowtarzalna szansa doświadczenia Boga oraz poznania własnej boskości i jedności ze wszystkimi. Jeśli chodzi o nas, lekarzy, jest to okazja życia w czasach Awatara, który jest Lekarzem lekarzy i bezpośredniego przyglądania się pracy Panaceum! Decydując się iść za Awatarem otrzymujemy dzięki Jego łasce rzadką, jedną na wiele wcieleń szansę zostania Jego instrumentami! 
   Wróćmy do gry życia! Wielkim finałem życia jest śmierć. Starożytni prorocy traktowali śmierć w zdrowy i pozytywny sposób. Kultura Indii odzwierciedla ten pogląd. Gdy na południu Indii, w Tamil Nadu, umiera człowiek, czeka go huczne pożegnanie z fajerwerkami, kwiatami, muzyką zespołową i tańcami! Kiedy byliśmy studentami w Christian Medical College w Vellore, wykładowcą psychologii był Amerykanin, dr Bullard. Jego młodszy syn wychowywał się praktycznie w Indiach. Powróciwszy do Stanów Zjednoczonych w wieku siedmiu lat zobaczył pogrzeb – bardzo czarny, posępny, smutny, cichy i przygnębiający! Pamiętając kolorowe, hałaśliwe, wesołe kondukty pogrzebowe oglądane w Indiach, odwrócił się do ojca i powiedział: „Tatusiu! Proszę! Chcę umrzeć w Indiach!”.
    Starożytni mędrcy wyjaśnili, że śmierć nie jest końcem, a tylko przerywnikiem, że życie trwa po śmierci, aczkolwiek na innym planie oraz, że po śmierci następują przeważnie narodziny, tak jak dzień poprzedza noc. Jakie są dowody na życie po śmierci i egzystencję poza ciałem? Co mówi na ten temat oficjalna nauka oraz nauka Sai? Dowiemy się o tym w następnym rozdziale.
                                                              Dżej Sairam!
                                                               tłum. J.C.

[1] Muzyka Karnataka – występuje na południu Indii, w stanach Andhra Pradesh, Karnataka, Kerala i Tamil Nadu.
[2] Andal – mistyczna poetka oddana Krisznie. Opiewała Go w ‘Tiruppawai’. Uważana za wcielenie Dewi, zniknęła w dzień swoich mistycznych zaślubin z Wisznu.
[3] Mira Bai – średniowieczna poetka reprezentująca literacki i religijny aspekt bhakti. Święta krisznaizmu.
[4] Tulsidas – poeta indyjski tworzący w awadhi i bradż, literackich dialektach hinduizmu. Jego najbardziej znanym utworem jest ‘Ramacarit Manas’, oparty na ‘Ramajanie’.
[5] Ćajtania Mahaprabhu (Najwyższy Pan) – XVI w. święty, mistyk i reformator hinduizmu, gorący wielbiciel Kriszny, uznawany za inkarnację Pana Kriszny.
[6] Aurobindo Ghose (1872 – 1950) – indyjski filozof, prozaik, poeta, krytyk literacki, tłumacz i publicysta. Szukał uniwersalnego systemu religijnego. Założył aszram w Pondicherry.
[7] Ramana Mahariszi (1879 – 1950) – indyjski święty, mistyk i filozof z Triuvanamalai w stanie Tamil Nandu.
[8] Nianananda Giri (XIX w.) – himalajski asceta, mędrzec i filozof szerzący nauki Wedanty.
[9] Paramaćarja z Kanći (1894 – 1994 r.) – mędrzec, krzewiciel wiedzy wedyjskiej.
[10] Paramahamsa Jogananda (1893 – 1952 r.) – indyjski jogin, swami, który rozpowszechnił w świecie zachodnim krija jogę. Autor wspaniałej książki „Autobiografia jogina”.
[11] Swami Rama (1925 – 1996 r.) – indyjski jogin, nauczyciel duchowych tradycji hinduizmu, autor wielu książek poświęconych jodze, zdrowiu i medytacji. 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.