Jeśli jesteś Bogiem, ofiaruj mi spokój

– duchowa podróż onkologa 

    Dr Rajnish Talwar jest chirurgiem – onkologiem. Pracował w Tata Memorial Hospital w Mumbaju w stopniu brygadiera służb medycznych armii indyjskiej. Obecnie kieruje katedrą chirurgii onkologicznej w prestiżowym szpitalu Research and Referral Hospital w New Delhi należącym do indyjskich sił zbrojnych.
    Chirurdzy na całym świecie naśladują precyzyjne operacje przeprowadzane przez dr Talwara. Karuna Munshi z Radia Sai skontaktowała się z dr-em Talwarem ósmego października 2013 r., gdy przyjechał do Prasanthi Nilayam odwiedzić swoją rodzinę. Pragnęła poznać jego ‘wewnętrzną chirurgię’ – duchową podróż, która doprowadziła go do stanu nieustannej inspiracji.

Pierwszy kontakt z Boskością

KARUNA MUNSHI: Doktorze Talwar, po raz pierwszy usłyszał pan o Bhagawanie Babie w pendżabskim Jalandharze, gdy w domu pana wujka zamanifestował się święty popiół. Ale dla pana nie miało to większego znaczenia, prawda?
DR RAJNISH TALWAR: Nie, nie miało. Był 1978 r. i właśnie rozpocząłem studia w Akademii Medycznej. Otrzymaliśmy wiadomość o wibhuti i widzieliśmy jak pojawiło się w domu mojego ukochanego wujka. Ale ojciec był agnostykiem[1]. A mama, mimo że osoba wierząca, powtarzała nam, że powinniśmy zachować ostrożność, ponieważ za tym zjawiskiem kryją się sztuczki i magia. Uważała, że powinniśmy trzymać wszelkich guru na dystans. Zatem, częściowo jako agnostyk, a częściowo jako krytyk i człowiek powątpiewający, nie uwierzyłem. Wydarzenie to znalazło sobie jednak miejsce w moim sercu, chociaż przez kilka kolejnych lat nie zamanifestowało się wyraźnie.
KARUNA MUNSHI: Ale w 1991 r., kiedy jako młody kapitan i chirurg przebywał pan w Pithoragarh w Himalajach Wysokich, w pana życiu pojawiło się zdjęcie Baby.
DR RAJNISH TALWAR: Tak. Był tam bardzo szanowany oficer w randzie generała brygady – generał Tur. Uczył mnie grać w tenisa. Bardzo mi się podobała jego osobowość i pewność siebie. Był wspaniałym człowiekiem. Nieustannie wznosił ręce w górę i błogosławił nas mówiąc: „Baba wszystkim się zajmie”. Był sardarem[2], więc myślałem, że mówi o Babie Nanaku. Nigdy nie rozmawiał ze mną o tych sprawach. Kiedyś jednak naprawdę zapragnąłem cudu. Musiałem coś załatwić w sztabie armii. Kiedy tam poszedłem okazało się, że dostanie się do środka, przedstawienie się i dotarcie do starszego konsultanta, którego chciałam zobaczyć, jest niemożliwe. Udałem się więc do generała Tura. On również nie znał praktycznego rozwiązania tej sprawy. Ale wyjął z portfela fotografię Baby i włożył mi ją do kieszonki na piersi, mówiąc: „Trzymaj ją tutaj. Pomoże ci zrobić to, co konieczne. Miej ją przy sobie. Jeśli nie, podrzyj ją i wyrzuć”. 
    Podobała mi się pewność siebie i ufność z jakimi wypowiedział te słowa. Chociaż był rozsądnym, wysoko wykształconym żołnierzem armii, bardzo wierzył w to zdjęcie. Włożyłem je do kieszeni i oto zdarzyła się wspaniała niespodzianka: wszystko dokonało się w sposób, o jakim nawet nie marzyłem. Fotografia została ze mną, chociaż nie dokonała znaczących zmian w moim myśleniu, sposobie życia czy wierzeniach. Była jednak cudowną fotografią. Czegokolwiek zapragnąłem, spełniało się!
KARUNA MUNSHI: Pański mały dżinn w magicznej lampie.
DR RAJNISH TALWAR : Właśnie.

Przeniesienie do Madrasu

KARUNA MUNSHI: Jestem pewna, że pańska kariera wiązała się z wieloma przenosinami.
DR RAJNISH TALWAR: Tak, z Pithoragarh zostałem przerzucony do Madrasu, co jak później zrozumiałem, było sposobem Swamiego na sprowadzenie mnie bliżej Niego.
KARUNA MUNSHI: W Madrasie spotkał pan innego zasłużonego wielbiciela Sai.
DR RAJNISH TALWAR: Tak. W Madrasie spotykałem od czasu do czasu pułkownika Wermę. Obecnie opiekuje się Szpitalem Ogólnym w Puttaparthi. Dr Werma jest wicemarszałkiem sił powietrznych.
KARUNA MUNSHI: A teraz szefem Szpitala Ogólnego Śri Sathya Sai w Prasanthi Nilayam.
DR RAJNISH TALWAR: To był kolejny powszechnie szanowany dżentelmen, który zaimponował mi swoją osobowością. Zaintrygowało mnie, że na jego oficerskim biurku znajduje się udekorowana fotografia Swamiego .
KARUNA MUNSHI: Dlaczego? Przecież ludzie mogą mieć na biurku zdjęcie ulubionej osoby.
DR RAJNISH TALWAR: Tak. Ale jako młody człowiek interesowałem się nauką i byłem krytycznie nastawionym agnostykiem. W sercu uważałem to za niewłaściwe. Dlaczego na biurku mojego dowódcy znajduje się fotografia innego człowieka? Zapytałem go więc: „Kto to jest i dlaczego jest tutaj?”. Odpowiedział: „To mój guru”. Zbliżałem się wtedy do trzydziestki, a może jeszcze jej nie miałem, więc nie potrafiłem ukryć sprzeciwu narastającego w moim sercu. „Dlaczego potrzebuje pan guru?”. „To moja osobista sprawa”. Uparcie ponawiałem pytanie: „Kim on jest? Może mi pan powiedzieć?”. Jednak w  tamtej chwili dr Werma uznał odpowiedź za niepotrzebną. Być może wyglądało to tak, jak gdyby młody oficer chciał się do niego zbliżyć, a fotografia miała mu to ułatwić. Odsunął ją na bok i utrzymał ze mną relację łączącą profesjonalnego dowódcę wojsk specjalnych z młodym oficerem. Cenił mnie jako chirurga. Pacjenci i szefowie byli zawsze bardzo zadowoleni z moich operacji. Tak wyglądały nasze stosunki, lecz ja nieustannie go prześladowałem. Po kilku tygodniach, znalazłszy się w jego biurze, spytałem: „Proszę pana, czy zechce mi pan opowiedzieć o swoim guru?”. Nie chciał. Po sześciu lub siedmiu miesiącach mojego nagabywania dał mi książkę pt. „Wizja Boskości” napisaną przez dr Erucha Fanibundę. Prawdopodobnie to ona dokonała cudu. Przeczytałem ją i poruszyła mnie. Poczułem, że w tym człowieku jest coś odbiegającego od normy.
KARUNA MUNSHI: Dlaczego? Co to według pana było?
DR RAJNISH TALWAR: Nie znałem Wedanty, a nawet o niej nie słyszałem. Gdybyśmy byli studentami Wedanty, rozumielibyśmy, że najprawdziwszą i najwyższą adwajtą (niedwoistością) jest przekonanie, że jesteśmy Bogiem i wszystko wokół nas jest Bogiem. Ale ze mną tak nie było. Nie posiadałem takich informacji, nie zostałem tak wychowany i nie wiedziałem, że jestem Bogiem. Więc kiedy przeczytałem, że Swami jest Bogiem, Stwórcą i że mówi o tym od dzieciństwa, poczułem, że jest w tym coś niewłaściwego. Myślałem, że skoro wyraża się tak o sobie, to prawdopodobnie jest schizofrenikiem. Tak zareagowałem na początku.
KARUNA MUNSHI: Wielokrotna osobowość czy coś w tym rodzaju.
DR RAJNISH TALWAR: Tak. A jednocześnie miałem dużo szczęścia, że mogłem tam pojechać i przyjrzeć się temu niezwykłemu fenomenowi, zamiast po prostu o nim zapomnieć.
KARUNA MUNSHI: Czy pomógł panu fakt, że dr Fanibunda był człowiekiem medycyny i nauki? Pracował jako dentysta.
DR RAJNISH TALWAR: Nie. Myślę, że zgodzi się pani ze mną, że jako naukowcy lub dorośli młodzi ludzie czujemy, że jesteśmy jedynymi normalnymi osobami na świecie. Wszyscy inni wydają się głupcami. Za Swamim podążały miliony – myślałem, że są bandą cymbałów.
KARUNA MUNSHI: Owczy pęd, psychologia tłumu…
DR RAJNISH TALWAR: Właśnie!

Wizyta w Puttaparthi – zahipnotyzowany przez Najwyższego Mistrza

KARUNA MUNSHI: Jak wyglądała pana pierwsza wizyta w Puttaparthi?
DR RAJNISH TALWAR: W grudniu 1992 r. poprosiłem mamę, żeby tam ze mną pojechała. Wsiedliśmy do nocnego autobusu. Po dotarciu na miejsce znalazłem się wśród 10 000 siedzących ludzi. W tamtych czasach Sai Kulwant Hall jeszcze nie istniał. Usiedliśmy na piasku. Obok mnie siedział starszy pan, Anglik. Zauważył, że jestem tu po raz pierwszy, ponieważ nie złożyłem rąk kiedy wszedł Swami. Trącił mnie łokciem i powiedział: „On jest Bogiem. Rozumiesz? Złóż ręce”. Zrobiłem to z uprzejmości. Rozmawiając z nim zapytałem: „Dlaczego ludzie wręczają Swamiemu listy?”. Odparł: „Jeśli napiszesz i Swami cię pobłogosławi, to spełni się twoje życzenie”. Pomyślałem, że to jakaś bajka z ludźmi zachowującymi się jak stado owiec, zahipnotyzowanymi wiarą w Boskość tego człowieka. Mimo to, ponieważ się tutaj znalazłem, pomyślałem sobie: „Zabawię się w tę grę jak inni”. Byłem pewien, że ich zachowanie wynika z niewłaściwych przekonań. Popychała mnie jednak ciekawość i dociekliwość. Starszy pan oderwał kawałek kartki i podał mi ją. Spojrzałem na niego w taki sposób jakby popełnił gafę, ale powiedział: „On jest Bogiem. Więc nie bądź takim formalistą”. Pomyślałem, że zapytam Swamiego czy jest Bogiem. Pierwszy wiersz mojego listu brzmiał zatem tak: „Jeśli jesteś Bogiem…”. Zastanawiałem się, o co poprosić. Nie mogłem prosić o zbyt wiele rzeczy. Musiałem prosić o coś ważnego. Swami zaczął już spacerować i wiedziałem, że dotrze do mnie za trzy minuty. Musiałem szybko zdecydować, co chcę napisać. Poprosić o mercedesa czy o BMW? A może o duży dom lub o specjalizację? W tamtym czasie byłem chirurgiem i często myślałem o specjalizacji. Czy powinienem poprosić o onkologię czy o chirurgię układu pokarmowego? Nieświadomy dlaczego to robię, napisałem: „Jeśli jesteś Bogiem, to proszę, ofiaruj mi spokój”.
KARUNA MUNSHI: Mercedes i BMW poszły na bok.
DR RAJNISH TALWAR: Tak. Nie dlatego, by brakowało mi spokoju ani żebym kiedykolwiek rozmyślał nad koncepcją spokoju, ale napisałem: „Jeśli jesteś Bogiem, ofiaruj mi spokój”. Swami był daleko ode mnie, ponieważ siedziałem w głębi, więc nie mogłem wręczyć mu kartki. Ale On przez sekundę czy dwie patrzył na mnie i pobłogosławił mnie uniesieniem rąk. Czułem, że przekazuje mi myśl, że nie istnieje większy dar od klejnotu ukrytego w Jego skrzyni ze skarbami. Przesłał mi wszechwiedzący uśmiech, jak gdyby mówił: „Nie ma nic wspanialszego od tego, o co poprosiłeś mnie podczas tych pierwszych odwiedzin”. I tak list został ze mną. Mimo to usunąłem ten epizod z pamięci i pomyślałem, że to tylko hipnoza, że próbował mnie zahipnotyzować. Nie chciałem tego. Włożyłem list do kieszeni, a potem go wyrzuciłem. Tak wyglądała moja pierwsza wizyta, ale była w niej magia. Od tamtej chwili czułem, że płynę w powietrzu. Nie dotykałem stopami ziemi.
KARUNA MUNSHI: Wewnętrzna szczęśliwość? Wyrosły panu skrzydła?
DR RAJNISH TALWAR: Czułem, że je mam. I nie było to tylko wrażenie. Ten stan trwał przez dwa tygodnie, nawet jeszcze wtedy, gdy wróciłem do Madrasu. I to w takim stopniu, że moi przyjaciele i koledzy zauważyli, że coś się ze mną stało. „Nie jesteś tą samą osobą. Nie jesteś tym samym chirurgiem”. Moi asystenci w sali operacyjnej, a nawet pielęgniarki, mówili: „Nie krzyczysz i nie rzucasz w gniewie instrumentami. Nie jesteś tym samym człowiekiem”.
Ja również czułem, że nie stoję na ziemi. Nie musiałem pić, palić ani robić niczego, w co tak bardzo się angażowałem. Czułem się lekki i cieszyłem się sobą. Po dwóch tygodniach, w czasie których byłem przekonany, że Swami mnie zahipnotyzował, przypłynęła do mnie błogosławiona, piękna myśl, że to przyjazny rodzaj hipnozy. Pozwoli pani, że będę to nazywał hipnozą z braku lepszego określania, którym mógłbym to słowo zastąpić. Ale czyż nie chciałem zostać zahipnotyzowany?
KARUNA MUNSHI: Chciał pan być oczarowany.
DR RAJNISH TALWAR: Chciałem tego.
KARUNA MUNSHI: Cóż to za miłe oczarowanie!

Duchowe odurzenie

DR RAJNISH TALWAR: Próbowałem sobie z tym poradzić za pomocą alkoholu. Zaczęliśmy pić już w koledżu. Drinków zawsze było za mało aby można było poczuć się na przyjemnym rauszu. Nawet po pół butelki whisky nigdy nie czułem takiego oszołomienia, takiego uczucia szczęścia jak wtedy. Zacząłem pragnąć  hipnozy Swamiego. Poznałem wtedy to określenie: hipnoza, mesmeryzm – magnetyzm zwierzęcy. Ludzie zawsze nas ostrzegają: „Trzymaj się z daleka od takich ludzi, bo mogą cię zahipnotyzować”. Czułem, że mnie zahipnotyzował, ale coraz gorącej tego pragnąłem. Podczas owych dwóch tygodni udałem do pułkownika Wermy i powiedziałem: „Chcę wziąć wolne i jeszcze raz pojechać do Puttaparthi”. Stwierdził: „Był pan tam dwa tygodnie temu”. Odparłem: „Udałem się tam jako badacz bo byłem ciekaw. Teraz coś się we mnie dzieje. Chcę pojechać i posmakować tego ponownie”. Odrzekł: „Doskonale. Ma pan urlop i może zostać, jak długo zechce”. Wziąłem dwa tygodnie urlopu i pojechałem do Puttaparthi. Byłem sam. Chciałem ponownie przeżyć to doświadczenie.
KARUNA MUNSHI: I jak panu poszło?
DR RAJNISH TALWAR: Było fantastycznie, cudownie! Pierwszego dnia Swami mnie pobłogosławił i rozmawiał ze mną mentalnie, dusza do duszy, serce do serca. Powiedział do mnie: „Nie próbuj mnie badać. Nie chcę, żebyś mnie reklamował. Nie przeszkadza mi w najmniejszym stopniu, że nazywasz mnie magikiem i człowiekiem. Dla mnie i dla ciebie naprawdę liczy się wiedza jaką posiadasz o sobie oraz fakt czy wznosi cię ona czy nie. Jeśli poznasz siebie, to możesz być przekonany, że zaczniesz poznawać Mnie. Ale nawet te ‘przebłyski’ nie będą ważne. Ważniejsze będą ‘przebłyski’ dotyczące ciebie samego, ponieważ cię uwznioślą. Postawiłem cię na Mount Evereście”.
KARUNA MUNSHI: Jak to rozumieć?
DR RAJNISH TALWAR: Swami kontynuował: „W ciągu tych piętnastu dni poszerzyłem twoją świadomość. Nazywaj to hipnotyzmem, mesmeryzmem lub inaczej. Bez wątpienia wzniosłem cię na poziom Mount Everestu. Po co tu przyjechałeś? Przyjechałeś, by mnie poprosić, abym cię tu zatrzymał. Nie zrobię tego. Sam to zrobisz. To twój wysiłek”.
Prawdziwy nauczyciel duchowy kontaktuje się wewnętrznie a student zaczyna się uczyć
KARUNA MUNSHI: Jak przyjął pan to przesłanie?
DR RAJNISH TALWAR: Przepłynęło z serca do serca. Po prostu siedziałem z przodu na darszanie. 
KARUNA MUNSHI: I słyszał Go pan wewnątrz siebie?
DR RAJNISH TALWAR: Nie rozmawialiśmy i nie nawiązaliśmy kontaktu fizycznego. Widziałem Go i czułem, że wszystko to dzieje się we mnie. Powiedział: „Przyjmij mnie jako nauczyciela. Powinieneś go mieć. By zostać chirurgiem, trzeba mieć nauczyciela. Żeby wiedzieć jak żyć, też trzeba mieć nauczyciela. Jestem nauczycielem, nauczycielem duchowym, guru. Nauczę cię właściwie żyć, myśleć, postrzegać, mówić, współżyć z innymi i odnosić się do własnej osoby. To cię zmieni”. Zapytałem: „Jak się tego wszystkiego nauczyłeś?”. Odrzekł: „Nie przyszedłem nauczać czegoś nowego. Nie ma w tym absolutnie nic nowego. Po prostu nigdy nie starałeś się zrozumieć Wedanty, Koranu, Bhagawad Gity czy Ramajany. Nawet gdybyś próbował, to także byłby ci potrzebny nauczyciel. Ja jestem tym nauczycielem. Pomogę ci zrozumieć twoją religię i święte pisma”. I tak zostałem pilnym uczniem Swamiego. Jako oficer sił zbrojnych miałem dwa miesiące urlopu i jakieś 20 dodatkowych wolnych dni. Tak bardzo się zaangażowałem, że spędzałem w Puttaparthi każdy wolny dzień. Ludzie identyfikowali mnie jako studenta Swamiego, ponieważ tak wyglądałem i przebywałem tu tak często. Pytali mnie: „Jesteś studentem Swamiego?”. Zacząłem odpowiadać z serca: „Tak, jestem studentem Swamiego”, ponieważ naprawdę zostałem Jego uczniem i studiowałem.
KARUNA MUNSHI: To bardzo interesujące. Więc tak rozpoczęła się pana podróż w głąb siebie, będąca próbą dowiedzenia się: „Kim jestem?”.
DR RAJNISH TALWAR: Dostałem na tym punkcie obsesji. Czytałem wszystko – Wedantę, Bhagawad Gitę, Wahini Swamiego. Zamawiałem książki dostępne w księgarniach i w magazynach Baby, napisane przez nas – Jego wielbicieli. Ale jeśli ktoś naprawdę pragnie przeczytać co powiedział Swami, to powinien czytać Wahini i Sathya Sai Speaks. Mnóstwo ludzi przyjeżdża tutaj dla rozrywki i dla doświadczeń, ale jeśli rzeczywiście chcemy zostać prawdziwymi studentami Bhagawana, to musimy wrócić do źródła. Zanurzyłem się w Wahini. Najbardziej interesujące było to, że zawsze trafiała do mnie odpowiednia książka. Na początku nie rozumiałem trudnych tekstów, więc dostawałem bardzo łatwe książki. W miarę jak się rozwijałem, w moje ręce wpadały coraz bardziej pogłębione duchowo teksty.

Szukanie Boskości osiąga kulminację w paranormalnym doświadczeniu

KARUNA MUNSHI: Wkrótce po tym znalazł się pan w Tata Memorial Hospital i studiował pan onkologię.
DR RAJNISH TALWAR: Tak, miałem stypendium na chirurgii onkologicznej w bombajskim Tata Memorial Hospital od 1996 do 1998 r.
KARUNA MUNSHI: To był punkt zwrotny w pana życiu.
DR RAJNISH TALWAR: Tak, ponieważ pod parasolem Swamiego ogarnęła mnie obsesja poszukiwań. Wydawało się, że Swami odebrał mi normalność. Ale to poszukiwanie siebie sprawiło, że w oczach ludzi wyglądałem jak wariat. Uważano, że pomieszało mi się w głowie.
KARUNA MUNSHI: Dlaczego? Czy pan się dziwnie zachowywał? 

DR RAJNISH TALWAR: Tak. Stałem się zbyt introwertyczny[3], a ponieważ byłem zajęty studiami, mniej kontaktowałem się z ludźmi. Kiedy robiłem doktorat, w przejściu pomiędzy moim pokojem a mamy stały przepiękne kwiaty. Nigdy przedtem ich nie dostrzegałem, aż do dnia gdy otrzymałem dyplom. Powiedziałem: „Och, jakie piękne dalie, bratki i kwiaty rosną po tej stronie”. Odrzekła: „Były tutaj przez ostatnie dwa lata. Nie zauważyłeś?”. Umysł, jak mówi Swami, jest bardzo dziwny, może się skupiać tylko na jednej rzeczy. Skupiłem się na odnalezieniu siebie, na naukach Swamiego i oczywiście na Swamim. To dążenie miało tak obsesyjny charakter, że nie pragnąłem niczego innego, prócz osiągnięcia celu.

KARUNA MUNSHI: Więc tęsknił pan i usychał z tęsknoty.
DR RAJNISH TALWAR: Tak. Pewnego pięknego dnia moja tęsknota osiągnęła kulminację. Dzieliłem dormitorium z dwoma lekarzami. Od spotkania ze Swamim wstawałem o 5:00, medytowałem lub czytałem Wahini. Wstawałem coraz wcześniej i wcześniej, w końcu o 3:00, a nawet o 2:30 rano. Kładłem się wcześnie spać ponieważ chciałem się wcześnie obudzić.
KARUNA MUNSHI: Czy jako chirurg nie miał pan nocnych dyżurów?
DR RAJNISH TALWAR: Praca nigdy mi nie przeszkadzała, bo stawałem się coraz lepszy. To logiczne i naukowe. Kiedy mamy wewnętrzny spokój, rośnie nasza efektywność. Gdybym starał się ze wszystkich sił, to być może nie wykonywałbym jej tak dobrze. Ale gdy mamy wewnętrzny spokój, praca idzie nam lepiej. W chirurgii to bardzo prawdziwe, ponieważ spokój umysłu i rąk ma tutaj nieocenioną wagę. Choć nie trenowałem, zaczęła się magia. Moje dłonie poruszały się w cudowny sposób. W ich ruchach było coś tajemniczego. Zaczęto to komentować. Moje chirurgiczne filmy w sieci wywołały lawinę korespondencji i ludzie pytali mnie, jakie sztuczki kryją się za tymi gestami.
KARUNA MUNSHI: Co im pan odpowiadał?
DR RAJNISH TALWAR: Mówiłem im, że te ruchy biorą się z prawej półkuli zamiast z lewej. Niektórzy to rozumieli, ale dla innych było to nieco egzotyczne. Lewa półkula naszego mózgu wierzy w logikę i intelekt, natomiast prawa zajmuje się emocjami i dba o wewnętrzny spokój. Gdy osiągamy stan wewnętrznego spokoju, dzieją się magiczne rzeczy, wszystko zaczyna się pięknie i doskonale układać, nie tylko chirurgia, lecz także nasze związki i sprawy zawodowe. Drugiego lipca 1996 r. moja tęsknota osiągnęła kulminację. Nigdy nie zapomnę tej daty. Tęskniłem od 4:00 rano. Tęsknota była tak silna, że nie dawała mi spać. Wiedziałem, że Swami pojawił się przede mną w ciele fizycznym, ponieważ czułem na głowie Jego rękę, dotykałem Jego szaty, mogłem Go objąć ramionami.
KARUNA MUNSHI: Miał pan zamknięte oczy?
DR RAJNISH TALWAR: Były szeroko otwarte. Dla innych Swami pozostawał niewidoczny. Tamci spali, ale nawet gdyby się przebudzili, nie mogliby Go poczuć, ponieważ był bardziej rzeczywisty niż w ciele, chociaż mogę powiedzieć, że nie był cielesny. Nie przebywał tam fizycznie. Oczywiście, nie zapomnę tej daty, ponieważ tego dnia zmieniło się moje życie, zmienił się mój sposób patrzenia na świat, zmieniło się wszystko wokół mnie.
KARUNA MUNSHI: Komunikowaliście się?
DR RAJNISH TALWAR: Tak, rozmawiałem z Nim. Zapytał mnie: „Czego pragniesz?”.
KARUNA MUNSHI: W jakim języku?
DR RAJNISH TALWAR: Nie potrafię powiedzieć czy był to angielski czy hindi. Ale w języku w jakim myślę. Jego język nie wyraża się jedynie w wypowiadanych słowach.
KARUNA MUNSHI: Tak, płynie z serca do serca.  
DR RAJNISH TALWAR: Jest także myślą. Bez języka nie możemy myśleć. Prawdopodobnie myślałem po angielsku. Zapytał: „Czego pragniesz?”, a ja odpowiedziałem: „Swami, nauczyłeś mnie nigdy o nic nie prosić. Zawsze proszę tylko o Ciebie, a Ty przychodzisz. Więc o co jeszcze mogę Cię prosić?”. Pobłogosławił mnie. Powiedział także, że teraz, skoro pojawił się jak chciałem, powinienem coś wziąć od Niego. Gdy wciąż się zaklinałem, że nie wiem o co Go poprosić, zapytał: „Czego  pragniesz?”. Odpowiedziałem: „Pragnę jedynie Boga. Chcę tylko Ciebie, a Ty  jesteś Bogiem. Przyszedłeś do mnie”. Powiedział: „Skoro pragniesz jedynie mnie, to będzie twój koniec”. Przez chwilę nie rozumiałem co ma na myśli. Ale wyjaśnił mi to: „Będziesz skończony zawodowo, społecznie, finansowo – w trzech aspektach życia mających znaczenie dla człowieka”. Powiedziałem: „Swami, niech tak się stanie. Przygotowałeś mnie na to. Nie dokonałem tego sam. Dałeś mi moc akceptacji. Pozwól mi przez to przejść i mieć to za sobą. Ale proszę, bądź ze mną i trzymaj mnie jak teraz”. Odrzekł: „Niech tak się stanie”. Był bardzo poważny. Rzeczywiście w ciągu trzech następnych lat, od 1996 do 1999 r., wymykało mi się z rąk wszystko co widzialne dla świata i co jest związane z fizyczną jaźnią. Wciąż jednak unosiłem się w powietrzu, ponieważ Swami mnie trzymał. Nie tylko mnie trzymał – czułem, że niesie mnie w ramionach.
KARUNA MUNSHI: Czym zakończyło się to doświadczenie w dormitorium, gdy komunikował się pan ze Swamim?
DR RAJNISH TALWAR: Zakończyło się bardzo pięknie. Powiedziawszy: „Dobrze, niech tak się stanie”, dodał: „Nie mogę wylecieć przez okno. Nie rozpłynę się w nicości. Wniknę w ciebie i zaopiekuję się tobą”. Zmienił się w mgłę i wszedł w moje ciało. To było przepiękne duchowe doświadczenie. Wyglądało na to, że stałem się schizofrenikiem, którym już zresztą byłem, gdy nieustannie Go wzywałem. Był to rodzaj anormalnego lub supernormalnego[4] uczucia. To, co ludzie nazywają anormalnym, ja nazywam supernormalnym. Może najlepiej oddaje to uczucie słowo ‘paranormalny’. W normalnym życiu takie doświadczenia nie są możliwe do zrozumienia.

Trzy zera – ostateczny test wielbiciela

KARUNA MUNSHI: Swami, rozmawiając z panem o trzech zerach, o których często słyszymy, powiedział, że straci pan pieniądze, pozycję społeczną i zawodową. Co się stało?
DR RAJNISH TALWAR: Te trzy lata były jak kara. Wszystko wymknęło mi z rąk. Społecznie, finansowo i zawodowo byłem nikim. Jak gdybym nie egzystował.
KARUNA MUNSHI: Cierpiał pan z powodu niepowodzeń?
DR RAJNISH TALWAR: Niepowodzenia. Tak nazywała to moja mama. Bardzo martwiła się tym, co się działo. Chodziła do mędrców i do osób oświeconych, by przerwać złą passę w życiu swego syna.
KARUNA MUNSHI: Czy te zdarzenia miały charakter seryjny?
DR RAJNISH TALWAR: Tak. Wydawało się, że wszystko zwraca się przeciwko mnie. Mówię ‘wydawało się’ ponieważ w głębi serca byłem bardzo szczęśliwy. Nie spotykało mnie nic złego. Doszedłem do tego, że czasami łzy płynęły mi strumieniami po policzkach, łzy takiej udręki, że mógłbym zbierać je palcami i sprawdzać czy są białe czy czerwone – krwawe czy zwykłe. Tak wielki wyrażały ból.
KARUNA MUNSHI: Czy to był ból rozczarowania?
DR RAJNISH TALWAR: Niezupełnie. Wciąż byłem bardzo szczęśliwy. Byłem w anormalnym stanie.
KARUNA MUNSHI: Czy to była udręka?
DR RAJNISH TALWAR: Nie, ponieważ Baba był ze mną.
KARUNA MUNSHI: Więc dlaczego pan płakał? 
DR RAJNISH TALWAR: W sferze rodzinnej i finansowej wszystko zaczęło iść na opak. Czasami zdarzały się chwile nieznośnego bólu, ale w tym bólu wciąż byłem niezmiernie szczęśliwy i cieszyłem się nim. Jak mówią: „Cierpienie jest dobrowolne, ból jest nieunikniony”. To znaczy, że cierpienie i ból mają dwa różne wymiary. Ból przychodzi, ale tylko od ciebie zależy czy cierpisz z jego powodu czy nie. Kiedy Bóg jest z tobą, nie cierpisz. Nigdy nie cierpiałem. Lecz tak, pojawiały się chwile, gdy czułem ból fizyczny, ból umysłowy lub silny ból w sercu, kiedy nie panowałem nad wydarzeniami i żałowałem, że tak się dzieje. Czułem ból, a jednak nigdy nie cierpiałem. Żeby zmienić nastrój na lżejszy powiem pani, że kiedyś poczułem ból w plecach. Miałem wrażenie, że kręgosłup naciska mi na nerw. Upadłem na ziemię i nie mogłem się poruszyć. Mama martwiła się siedząc przy moim łóżku. Próbowała trzymać mnie za rękę i pocieszać. Starałem się przekonać ją, że jestem bardzo radosny i szczęśliwy. Odrzekła: „Jeśli jesteś taki szczęśliwy, to porusz się”. Odrzekłem: „Nie mogę się poruszyć, ale jestem bardzo szczęśliwy”. Nie potrafiła mnie zrozumieć i spytała: „Czym jest szczęście? Nie możesz się przesunąć nawet o centymetr i mówisz, że jesteś bardzo szczęśliwy”. Wyjaśniłem: „Nie umiem ci tego wytłumaczyć, ale jestem bardzo szczęśliwy”. Tego rodzaju szczęście przechodzi w stan duchowego wzlotu, oświecenia lub samorealizacji. Możemy różnie to nazwać. Swami, zanurzywszy się we mnie molekuła po molekule, utrzymywał mnie w stanie euforii. Nie dotykałem stopami gruntu. Lewitowałem. Żyję w ten sposób od mniej więcej siedemnastu lat, od 1996 r.
KARUNA MUNSHI: I oczywiście wydobył się pan z tej trudnej sytuacji.
DR RAJNISH TALWAR: Tak. Swami dawał mi wizje i pokazał przyszłość. W 1999 r. powiedział do mnie: „Teraz przeszedłeś test i pragniesz jedynie mnie. Czy może się pojawić jakikolwiek brak tam gdzie żyje Stwórca Wszechświata? Osiągniesz wszystko. W sferze finansowej, zawodowej, społecznej osiągniesz spełnienie”. Ponownie byłem poszukiwanym chirurgiem – onkologiem, moje życie rodzinne wyszło na prostą, zaczęły napływać pieniądze i niczego mi nie brakuje. Przedtem byłem napełniony wewnętrznie, ale od 1999 r. zaczęły się zmieniać także moje warunki zewnętrzne. 
KARUNA MUNSHI: To niezmiernie ciekawe. Jak rozumiem głęboka komunikacja jakiej doświadczył pan z Bhagawanem nie miała nic wspólnego z Jego fizyczną formą? 
DR RAJNISH TALWAR: Nie do końca. Cieleśnie, Swami pozwolił mi kilkakrotnie się dotknąć. Miałem dwa razy szczęście przez minutę i kilka sekund przebywać fizycznie u Jego stóp. Trzykrotnie otrzymałem wibhuti. Pokazywał mi w ten sposób, że wciąż jest ze mną. Udowodnił mi to nie tylko w wizji w pokoju w Tata Memorial Hospital, lecz również w Puttaparthi. Wnikając we mnie w dormitorium, powiedział: „Za miesiąc przyjedziesz do Puttaparthi i udowodnię ci, że tu byłem”. Trzydziestego lipca przebywałem w aśramie i Swami dotrzymał słowa.

Czym jest całkowite oddanie?

KARUNA MUNSHI: Jaką rolę odgrywa teraz Swami w tym co pan robi i jak pan postępuje jako ordynator chirurgii onkologicznej, bardzo ważnego oddziału opieki zdrowotnej?
DR RAJNISH TALWAR: Swami ćwiczył mnie i wychował jak syna. Jestem całkowicie, szczerze oddany Jego woli. W każdym momencie dostrzegam cuda, które pojawiają się wokół mnie, Nie uważam, że wszystko musi iść gładko, lecz przyznaję, że wszystko jest cudowne i piękne – operacje, kierowanie oddziałem, bycie oficerem indyjskiej armii. Irytuje mnie jednak moja niezdolność do życia towarzyskiego, stanowiącego niezbędny element życia w armii. Zaskakujące, ale ludzie wybaczają mi to. Nie potrafię trzymać w ręku kieliszka i nawiązywać stosunków towarzyskich, jak się tego ode mnie oczekuje. 
KARUNA MUNSHI: Tak, to element kultury wojskowej.
DR RAJNISH TALWAR: Nie piję i unikam nadmiernej gadatliwości. Pozostaję w błogości, w jakiej utrzymuje mnie Swami. Angażuję się skutecznie w prace oddziału. I tyle. Poza tym, jak uczy nas Swami, pomagam gdzie mogę pomóc. Ale nie potrafię nawiązywać stosunków towarzyskich w sposób wymagany przez wojsko. To jedyne czego mi brakuje i być może jeszcze tego, że nie idę z prądem. Poza tym jestem taki sam jak inni.
KARUNA MUNSHI: Czy wpływa to na pana stosunki z kolegami? Czy nie niepokoi pana to, w jaki sposób pana oceniają?
DR RAJNISH TALWAR: Nigdy mnie to nie niepokoiło, ponieważ Swami jest ze mną i przekazuje mi specjalne błogosławieństwo: „Pozwalam ci zostać tam gdzie jesteś. Nie musisz zmieniać ani naginać zasad swojej świadomości. Żyj jak żyjesz. Zaopiekuję się tobą”. Daje mi wyraźne, łatwe do rozpoznania znaki. Jestem jaki jestem. Akceptują mnie przełożeni, koledzy i rówieśnicy.
KARUNA MUNSHI: Mówi pan o stanie poddania się Bogu. Mógłby pan nam wyjaśnić co to oznacza dla człowieka zmuszonego podejmować tak wiele świadomych decyzji, dla szefa oddziału i chirurga mierzącego się nieustannie ze śmiercią?
DR RAJNISH TALWAR: To całkiem logiczne i powiedziałbym naukowe, że muszę koncentrować się na tym co aktualne i pracować wydajnie, skutecznie i z oddaniem oraz przyjmować skutki tych działań jako święty wyraz Jego woli. Czy to nie logiczniejszy, bardziej naukowy i być może mądrzejszy sposób życia, nawet gdy posługujemy się rozsądkiem i pomijamy duchowość? Na tym polega poddanie się Bogu. Pracuj dobrze, wydajnie, z radością i miłością. Bez względu na rezultat traktuj wszystko raczej jako sukces, zamiast oceniać i mówić, że teraz popełniłeś błąd, ale następnym razem osiągniesz sukces. Cokolwiek się dzieje, traktuję to jak sukces. Jeśli pyta mnie pani o wyniki operacji chirurgicznych, to powiem, że 99% z nich kończy się zadziwiająco pomyślnie albo wręcz w sposób cudowny. Kiedy przyjechałem do Puttaparthi powiedziano mi, że nie będzie światła i wody, że to wola Swamiego i że tak jest wspaniale. Raczej cieszyliśmy się tym zamiast pytać: „Dlaczego nie ma światła? Dlaczego nie ma wody? Jak będziemy żyć?”. [Chodzi o tymczasowy brak dostawy prądu w całym stanie w październiku 2013 r., wywołany zamętem politycznym w Andhra Pradesh.] Zawdzięczam to mojej żonie. Jest cały czas ze mną. Wiem, że w sercu nie broniła się przed niewygodą. Dzieci powiedziały nam, że nie ma światła i to je przygnębia. Ale mówiły to tylko do nas. Może czuły tak w sercu, ale również się tym bawiły. Zatem poddanie się Bogu oznacza, że wszystko co się wydarza jest cudowne i niezwykle dobre.
Komórka ‘mutująca’ się do stanu błogości wprowadza pozytywne zmiany w społeczeństwie. 
KARUNA MUNSHI: Podróż pana życia jest bardzo interesująca. Pański światopogląd ukształtowała nauka i agnostycyzm. Potem przeszedł pan przez proces, który to wszystko rozbił i zmusił pana do rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Czytamy o takich historiach w biografiach starożytnych świętych i mędrców. Ale pan jest profesjonalistą żyjącym w XXI w. w stolicy Indii New Delhi. Był pan świadkiem wielu dramatów politycznych, ponieważ nasz kraj ma duże trudności z utrzymaniem prawa i porządku. Jak ocenia pan te zdarzenia z miejsca, w którym się pan teraz znajduje? Wydaje się pan przebywać w całkowicie innej sferze. W sferze, gdzie wszystkim kieruje Bóg, gdzie Bóg prowadzi i określa, gdzie poddajemy się Bogu. To równoległa narracja biegnąca obok obszaru opanowanego przez rozbieżności, korupcję, bezprawie i nieuczciwość. Niewątpliwie doświadcza pan nieustannej komunikacji ze Swamim, ale sprawy wokół pana nie biegną tym torem. Temperatura i klimat wokół pana są zupełnie inne. Jak pan godzi te dwie narracje?
DR RAJNISH TALWAR: Ma pani całkowitą rację. Wiemy jednak z nauki nazywanej duchowością oraz z tego jak zmieniliśmy się pod jej wpływem, że umysł może skupiać się tylko na jednym. Jeśli umysł popada w obsesję i koncentruje się na miłości, efektywności, błogości i szczerości, to nie może koncentrować się jednocześnie na wydarzeniach w świecie. Uważam, że moim zadaniem jest skupianie się na tym, co powinienem robić.
KARUNA MUNSHI: Ale nie może pan żyć w izolacji. Jest pan częścią społeczeństwa. 
DR RAJNISH TALWAR: Wszystko się układa, gdy zajmuję się swoimi sprawami. Czuję wówczas otaczający mnie spokój. Porządkuję obszar nad którym mam kontrolę. To właśnie robię. Nie rozszerzam swoich wpływów na zagadnienia narodowe i międzynarodowe ani na aspekty życia, nad którymi nie mam kontroli. Nie zastanawiam się nad tym, co powinien zrobić nasz premier, dr Manmohan Singh, ponieważ uważam, że to strata czasu. To on powinien o tym myśleć. Jeśli z woli Boga znajduję się po drugiej stronie stołu, to muszę się w tym czasie zastanawiać nad tym, co ja powinienem robić, zamiast roztrząsać możliwe posunięcia premiera. Gdybym myślał o tym, co powinien zrobić mój dyrektor generalny, byłoby to również marnotrawstwem czasu. Skupiam uwagę na tym, co powinienem zrobić dla określonego pacjenta, którym zajmę się jutro i co powinienem zrobić jako ordynator oddziału. To przyciąga moją uwagę. 
KARUNA MUNSHI: Jako społeczność nie jesteśmy dużym organizmem. Jeśli jedna z komórek zachoruje lub zdecyduje się na ‘mutację’, czy wpłynie to na większą grupę komórek?
DR RAJNISH TALWAR: Rzeczywiście. Jeśli jedna z moich komórek ‘zmutuje’ się i osiągnie stan błogości, wtedy mogę mieć wielki wpływ na otoczenie. Tak właśnie myślę. Swami traktuje mnie jak Swoje narzędzie. Gdy jestem szczęśliwy i radosny, niewątpliwie ma to wpływ na moją rodzinę, na moich sąsiadów, na miejsce gdzie pracuję i na każde miejsce w którym przebywam.
KARUNA MUNSHI: Bardzo miła perspektywa, doktorze! A teraz z miejsca gdzie się pan znajduje – z przestrzeni w której przebywa pan jako osoba ewoluująca – proszę nam powiedzieć jak widzi pan przyszłość ludzkości?
DR RAJNISH TALWAR: Myślę, że nie było drugiego tak głębokiego uczonego jak Darwin. Bardzo mocno wierzył w ewolucję. Korupcja i cierpienie są jej częścią. Wszyscy zmienimy się w napełnione błogością i spokojem, czyniące dobro, szczere ludzkie istoty. To tylko sprawa czasu. Zmieniamy się wytrwale i konsekwentnie. Ja się zmieniam i inni się zmieniają. Co rozumiem przez ewolucję? Bycie zawsze w zgodzie z sobą i ze swoim otoczeniem. Jeśli ja umiem zachować spokój, to potrafi to każdy. Jestem pewny, że wszyscy przez to przejdą, chociaż nie w tym samym czasie. Ale nastąpi to w życiu każdego człowieka.
Złoty wiek – każdy człowiek musi go wykreować dla siebie
KARUNA MUNSHI: Co pan myśli o złotym wieku? Ludzie mówią o zmianie świadomości. 
DR RAJNISH TALWAR: Nie chcę wydawać opinii, ale myślę, że przydarza się to każdemu. Kiedy do mnie przyszedł złoty wiek, wszystko stało się złote. Nie widzę, że żyjemy w kalijudze. Myślę, że żyjemy w satjajudze, ponieważ ja żyję w satjajudze. Jest niezbędne aby każdy wykreował własną satjajugę a wtedy wszystko w nim i wokół niego będzie dobre. Wtedy nikt nie będzie z nim walczył. Kiedy ja pozostaję spokojny, nikt ze mną nie walczy.
Swami powiedział mu: Teraz, gdy przeszedłeś mój test, dostąpisz pełni”. I tak jak przyrzekł, życie dr Talwara jest pełnią, czy chodzi o dom czy pracę.
KARUNA MUNSHI: Nie sprzecza się pan z żoną? 

DR RAJNISH TALWAR: Między nami nigdy nie ma głośnych dyskusji.
KARUNA MUNSHI: Cóż, rzeczywiście, skoro mówi pan w tak łagodny sposób, to mało prawdopodobne!
DR RAJNISH TALWAR: Nigdy się nie zdarza! Cokolwiek ona myśli w głębi serca, ja to dostrzegam i wykonuję. I cokolwiek ja myślę w głębi serca, ona to wykonuje. Nigdy się nie sprzeczamy i tak samo wyglądają stosunki pomiędzy mną i dziećmi. Nie powiem, by moja żona i dzieci nie walczyli ze sobą. Walczą. Lecz ze mną nikt nie walczy. W pracy, w domu, pomiędzy mną i moimi sąsiadami nigdy nie było walk.
KARUNA MUNSHI: Powiedzmy, że pana przełożeni decydują się na politykę, z którą pan się nie zgadza. Nie dostrzega pan w niej żadnej wartości i czuje, że inne zasady przyniosłyby więcej korzyści dla wykonywanej przez pana pracy. Jak pan to rozwiąże?
DR RAJNISH TALWAR: Zdradzę pani, że w armii każdy otrzymany rozkaz jest słuszny, więc odpowiadam: „Tak jest! Rozkaz!”.
KARUNA MUNSHI: Żadnej niesubordynacji. Nie ma tam na to miejsca. 
DR RAJNISH TALWAR: Nigdy! Ale jest jeszcze sumienie, które nazywamy Bogiem lub Swamim. Sumienie mówi mi, że powinienem postąpić inaczej. Odczekuję chwilę, a potem idę i przepraszam mówiąc: „Bardzo mi przykro. Nie mogę tego zrobić. Jeśli to możliwe, proszę mi wybaczyć. Jeśli pan uważa, że zawiodłem, to oczywiście może mnie pan ukarać w sposób, który pan uzna za najlepszy. Jestem na to gotowy”. Tak więc ostatecznie robię to, na co pozwala mi sumienie. Ale nigdy nie mówię najpierw ‘nie’ w odniesieniu do tego, czego oczekuje się ode mnie jako podwładnego.
KARUNA MUNSHI: Czy miał pan z tego powodu kłopoty?
DR RAJNISH TALWAR: Nigdy.
KARUNA MUNSHI: Jak reagują na to pana przełożeni? Czy akceptują pana punkt widzenia?
DR RAJNISH TALWAR: Wydaje się, że akceptują moją paranormalną egzystencję. Lubią i doceniają mnie. Jak dotąd doceniali mnie wszędzie gdzie byłem. Przypisuję to w sercu błogosławieństwu Swamiego. Ciało i umysł nie są w stanie wyrazić tego dostatecznie ale każda moja chwila, każdy oddech są błogosławieństwem Swamiego.
Pragnijmy jedynie Boga, a naprawdę stanie się naszym Bogiem 
KARUNA MUNSHI: Te błogosławieństwa są przeznaczone dla nas wszystkich, ale jak sądzę pan jest tego świadomy.
DR RAJNISH TALWAR: Zapytałem kiedyś Swamiego: „Oczekujemy, że będziesz bezstronnym Bogiem. Jak więc to jest, że jesteś bezustannie ze mną?”. Odpowiedział: „Ponieważ mnie potrzebujesz, a inni nie. Jestem z każdym, kto mnie potrzebuje. Nie musisz na mnie zasługiwać, musisz mnie pragnąć”. W życiu każdego z nas przychodzi taka chwila, gdy mówimy: „Pragnę jedynie Boga”. W dniu, w którym mówimy: „Pragnę Boga, a nie zabawek z Jego rąk”, wówczas staje się nasz, naprawdę i jest to bardzo piękne, naukowe i metafizyczne wydarzenie. Może nastąpić w życiu każdego człowieka, jeśli jest szczery mówiąc: „Potrzebuję Cię, Swami, jedynie Ciebie”. Widzę Swamiego jako jedną z form Boga przybyłego do nas jako Kriszna, Jezus lub Rama.
KARUNA MUNSHI: Doktorze Talwar, to była niezwykła rozmowa. Pana życie jawi się jako eksperyment Wielkiej Błogości. Słuchając pana dużo się nauczyłam. Bardzo panu dziękuję. Sai Ram.
DR RAJNISH TALWAR: Dziękuję bardzo. Sai Ram.
Redakcja Radia Sai

Dr Talwar jest dobrze znany w kręgach lekarskich ze względu na swoje operacje. Wielu chirurgów ogląda i uczy się z filmów video pokazujących wykonywane przez niego operacje.
 tłum. J.C.


[1] Agnostycyzm – pogląd filozoficzny wg którego pełne poznanie rzeczywistości jest niemożliwe i nie ma dostatecznych podstaw, by potwierdzić lub odrzucić istnienie Boga 
[2] Sardar – perski tytuł dowódcy, nadawany przede wszystkim dostojnikom sikhijskim.
[3] Kierowanie swojej percepcji i działań do wewnątrz – na własne myśli i emocje.

[4] Supernormalny – wg Jaspera Morrisona jest to pomost pomiędzy dwoma światami, próba ich zjednoczenia  

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.