Od błękitnego niemowlęcia do chłopca w różowym kolorze zdrowia
Niepohamowane ataki kaszlu i przerażająca diagnoza
Narodziny Rawindera, najmłodszego z dzieci, ogromnie uszczęśliwiły Szjama Rao i jego żonę, Rewanti Bai. Ich radość stała się jeszcze większa, gdy Szjam, robotnik na dniówki w składzie towarów Indyjskiej Korporacji Żywnościowej, otrzymał ziemię i wybudował na niej skromny dom. Pomyśleli, że nadszedł czas dziękczynienia i przygotowali się do złożenia ofiary Panu Satjanarajanie. Przystroili swoją siedzibę i ceremonia się rozpoczęła. Gdy dobiegała końca, ich dwumiesięczny Rawinder zaczął gwałtownie kaszleć. Rodzice pomyśleli, że to efekt dymu z kadzidełek. Kaszel jednak nie ustawał. Zaniepokojeni, zabrali dziecko do lekarza. Po wstępnych badaniach doktor stwierdził, że chłopiec cierpi na chorobę układu sercowo-naczyniowego. Poradził Szjamie Rao, żeby zawiózł go do większego szpitala, ponieważ w Betul nie mają odpowiedniego sprzętu. Szjam Rao tak wspomina tamte chwile: „Pojechaliśmy z Rawinderem do szpitala rządowego w Nagpur, gdzie mój maleńki synek przeszedł serię badań. Niektórych z nich nie można było wykonać na miejscu i musieliśmy się zgłosić do prywatnego laboratorium. Lekarze przeanalizowali wyniki i stwierdzili, że dzieje się coś bardzo złego. Nie rozumiałem medycznych określeń, ale wytłumaczyli mi, że syn ma niedotlenioną krew z powodu dziury w sercu i zwężenia zastawki.” To była wstrząsająca diagnoza. „Moje dziecko nie miało jeszcze roku. Nie mogłem pojąć, że jest takie chore”. Czekał go jednak kolejny szok. „Lekarze powiedzieli, że operacja kosztuje 280 000 rupii. A ponieważ jest skomplikowana, będziemy musieli go leczyć w Chennai – jednak dopiero wtedy, gdy podrośnie.”
Cierpienie i
bezradność rodziców
Minęło kilka lat. Udręczony
ojciec zastanawiał się, skąd weźmie pieniądze, żeby ocalić swoje dziecko.
„Pracuję na dniówki i mam do wykarmienia pięcioosobową rodzinę. W pomyślnym
dniu zarabiam od 80-ciu do 100 rupii. Nieustannie rozmyślałem jak zdobyć środki
na leczenie syna”. Lekarze ze szpitala w Nagpur dali Rawinderowi leki i syrop
na kaszel. Kazali ojcu dopilnować, żeby syn nie kasłał, ponieważ kaszel wywoła
kolejne powikłania. Szjam Rao wrócił do domu oszalały z bólu. W międzyczasie,
kierując się radą przyjaciela, zawiózł Rawindera do szpitala w Tumkur w stanie
Karnataka, na jeszcze jedną konsultację. Diagnoza nie zmieniła się jednak, więc
wrócił do Batul bardzo przygnębiony. Wizyta w specjalistycznym ośrodku
kosztowała Szjama Rao za każdym razem minimum 6000 rupii. Pobyty w szpitalu
pustoszyły ich domowe finanse. „W dużym stopniu byliśmy zależni od wsparcia
przyjaciół.” Koledzy Szjama Rao zebrali pieniądze na leczenie Rawindera. Był to
rodzaj pożyczki, którą Szjam Rao miał zwrócić, gdy będzie lepiej zarabiał. Jego
długi sięgały 22 000 rupii. W tym czasie Rawinder stracił odporność na
infekcje i był tak słaby, że nie mógł uczęszczać regularnie do szkoły. Każdy
dzień przynosił nowe problemy. „W miarę jak chłopiec rósł, coraz trudniej było
mu wykonywać nawet proste prace, zwłaszcza latem. Czasami niespodziewanie mdlał
i musieliśmy go wieźć do szpitala. Lekarze podawali mu tlen, zatrzymywali na
kilka dni, a potem odsyłali do domu”, wspomina Szjam Rao.Promyk nadziei
i optymistyczny krok do przodu Jak mówi
przysłowie, dopóki trwa życie, dopóty nie gaśnie nadzieja! Jeden z przyjaciół
Szjama Rao opowiedział mu o Instytucie Wyższych Nauk Medycznych w
Prasanthigram, założonym przez Bhagawana Śri Sathya Sai Babę. „Nasz przyjaciel
Sahudżi był wielbicielem Śri Sathya Sai Baby i wraz z innymi wielbicielami
regularnie odwiedzał Puttaparthi, pragnąc służyć Bhagawanowi. Pewnego dnia
poprosił, żebym mu towarzyszył. Powiedział, że zapiszemy Rawindera do szpitala
Baby, w którym leczenie i złożone operacje wykonywane są za darmo.” Szjam Rao
potrzebował trochę czasu, żeby w to uwierzyć. Zastanawiał się, czy to możliwe.
”Całkowicie bezpłatny szpital nie biorący opłat nawet za operacje?” Jego
wątpliwości rozwiały się dopiero wtedy, gdy w towarzystwie Sahudżi przekroczył
jego progi. Szjam Rao po raz pierwszy odwiedził Instytut Wyższych Nauk
Medycznych w Prasanthigram w lutym 2002 r. Jego syn został zapisany i skierowany
na szczegółowe badania do kardiologicznej przychodni przyszpitalnej. Szjam Rao
wspomina: „Przyszliśmy rankiem i stanęliśmy w kolejce. Rawinder został
zarejestrowany i poproszono nas, żebyśmy przyszli następnego dnia rano. Dowiedzieliśmy
się, że jego leczenie właśnie się rozpoczęło. ”Lekarze przestudiowali wyniki
testów przyniesionych przez Szjama Rao i wysłali Rawindera na dalsze badania.
Wyniki badań potwierdziły diagnozę postawioną w szpitalu w Nagpur. „Dali nam
leki i kazali przyjechać za rok. Powiedzieli, że Rawindera nie można jeszcze operować
i że to jakiś czas potrwa. Co roku wzywali go na badania i ostatecznie
wyznaczyli datę zabiegu na 18 kwietnia 2011 r. Powiedzieli nam, że opóźnienie
było wynikiem długiej listy oczekujących, zapisanych przed naszym synem. „Przyjechaliśmy
do Puttaparthi dzień wcześniej i zatrzymaliśmy się w aszramie. Lekarze zrobili
kolejne badania i po dwóch tygodniach Rawinder został przyjęty. Operacja odbyła
się trzeciego maja”, mówi Szjam Rao. W jakim stanie
był Rawinder i dlaczego musiał być operowany? Dr Neelam Desai, ordynatorka
oddziału chirurgii układu sercowo-naczyniowego w Instytucie Wyższych Nauk Medycznych
Śri Sathya Sai w Prasanthigram tłumaczy, że przypadek Rawindera był
skomplikowany nie tylko pod względem chirurgicznym, lecz również z tego
względu, że pacjent potrzebował po operacji dużych ilości krwi i jej
komponentów.
Dr Neelam Desai
„Zwykle są to dwie lub trzy transfuzje, ale ten pacjent wymagał od 15-tu do 20-tu jednostek. Po konsultacjach z kardiologami i z innymi specjalistami zdecydowaliśmy, że nie ma dla niego innej drogi jak tylko operacja. Postanowiliśmy ją wykonać”, mówi pani doktor. Laik powiedziałby, że Rawinder jest ‘błękitnym dzieckiem’. „W organizmie ‘błękitnego dziecka’ krew natleniona miesza się z krwią nienatlenioną. Ma to miejsce wtedy, gdy jedna strona serca jest nie w pełni rozwinięta, lub gdy pomiędzy komorami serca wytworzył się otwór. Krew – zwykle wysyłana po natlenienie do płuc – nie trafia tam z powodu zwężenia zastawki. Wskazuje to, że komora serca, przesyłająca krew do płuc, jest niesprawna”, tłumaczy pani chirurg. „Operacja w takich przypadkach jest bardzo złożona. Wymaga skierowania nienatlenionej krwi – powracającej dwiema głównymi żyłami, górną i dolną – bezpośrednio do płuc przy pomocy sztucznego przewodu, z pominięciem serca. Ta procedura znana jest jako procedura Fontana. Po operacji Rawinder został przeniesiony na oddział intensywnej terapii, gdzie spokojnie wracał do zdrowia, a potem, po kilku dniach na salę ogólną.
Zakończenie ciężkich doświadczeń Rawindera i nowy początek „Przed operacją dzieci z trudem się poruszają, ponieważ każdy ruch kończy się bezdechem, wywołanym niedotlenieniem krwi. Ich codzienne życie jest ograniczone. Operacja przynosi natychmiastową zmianę. Największa z nich, zauważana przez pacjentów, polega na tym, że dzięki natlenionej krwi sine paznokcie i wargi nabierają różowego koloru i całkowicie zmienia się cera. Teraz Rawinder jest zdrowy i może normalnie żyć.”Procedura Fontana, której został poddany Rawinder, niesie ze sobą ryzyko. „Pacjentom grozi niebezpieczeństwo zatrzymania płynów w organizmie. Tym razem jednak wszystko poszło dobrze. Chłopiec został wypisany siódmego dnia po operacji”, dodaje dr Neelam. Pani doktor niezachwianie wierzy, że Bhagawan Baba osobiście opiekuje się ich pacjentami. „W porównaniu do innych szpitali mamy o wiele mniej przypadków infekcji i zgonów. Czujemy, że dzięki łasce Bhagawana, nasi pacjenci szybciej zdrowieją. Miło jest patrzeć na kogoś, kto znajdując się w tak ciężkim stanie jak Rawinder, odzyskuje siły i wraca do domu, aby normalnie żyć. Niezmiernie ważny jest fakt, że pacjenci nie płacą za leczenie i zabiegi, ponieważ, jak myślę, zdejmuje im to z głów połowę ciężaru i sprawia, że prędzej zdrowieją.” Kim chce zostać Rawinder, gdy dorośnie? „Chcę zostać policjantem i służyć krajowi”, odpowiada. Tę potrzebę służenia uosabia jego ojciec, Szjam Rao, który pomimo wszystkich kłopotów, nigdy nie pominął okazji ofiarowania pomocy starcom ze swojego otoczenia. „Pragnę pomagać jeszcze więcej. Chcę służyć chorym i będącym w potrzebie, zwłaszcza ludziom starszym, którymi nikt się nie opiekuje.” Dzisiaj, gdy młody Rawinder marzy o jasnej przyszłości, a jego ojciec, Szjam Rao poświęca część swojego życia na służenie ludzkości, możemy się tylko pokłonić wszechobecnej miłości i współczuciu Bhagawana Baby, kojących rozpacz. Jego świątynie uzdrawiania przynoszą nadzieję i ulgę tysiącom osób, zapewniając im najlepszą opiekę medyczną. Leczą nie tylko ciała, lecz również serca i umysły!Świątynie uzdrawiania Rawinder jest jednym z wielu tysięcy pacjentów, którzy otrzymali nowe życie w jednej ze świątyń uzdrawiania Bhagawana Baby. Instytut Wyższych Nauk Medycznych, wzniesiony w rekordowym tempie jednego roku, rozpoczął działalność w 1991 r. Jest jednym z dwóch superspecjalistycznych szpitali założonych przez Bhagawana Śri Sathya Sai Babę w ramach Jego misji zapewnienia pacjentom wysokiej jakości opieki zdrowotnej. Drugi taki szpital rozpoczął pracę w 2001 r. Znajduje się w Whitefield, na obrzeżach Bangalore. Trafiający do niego pacjenci mają zapewnioną najlepszą opiekę lekarską, dostarczaną absolutnie bezpłatnie. Instytut Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai w Prasanthigram specjalizuje się w kardiologii i chirurgii naczyniowej, w okulistyce, urologii, ortopedii, operacjach plastycznych i endoskopii gastroenterologicznej. Instytut w Whitefield posiada oddziały kardiologiczne i neurologiczne. Od początku swojej działalności do 31. 07. 2011 r., lekarze superspecjalistycznego szpitala Baby w Prasanthigram przyjęli ponad dwa miliony pacjentów ambulatoryjnych i wykonali 116 517 zabiegów operacyjnych. Nie wspominając, że wszystko to wykonali bezpłatnie, bez względu na kastę, klasę społeczną, wiarę, rasę, religię i narodowość pacjentów.– redakcja Radia Saiprzy współpracy z Instytutem Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai.
z H2H tłum. J.C.