Wezwanie Śirdi Baby
– ‘Khaana Lav – Daj mi jeść’
Każda
prawdziwa wiedza jest dobrem. Ale prawdziwa wiedza o faktach związanych z
życiem świętych jest nie tylko dobrem dla osoby, która je poznała, lecz również
jest dobrodziejstwem dla społeczeństwa, ponieważ w dłuższej perspektywie
promuje jedność społeczną oraz rozwija zainteresowanie studiami etycznymi,
duchowymi i religijnymi. Życie świętych nie jest tylko informacją przeznaczoną
dla umysłu czytelnika. Staje się pożywieniem i siłą jego serca, ułatwiając mu
rozwój ogólny. Wspiera również doczesne i duchowe zainteresowania ludzkości.
Studiowanie życia świętych usuwa podstawową ignorancję i iluzję. Cechy radżasowe
i tamasowe – takie jak egoizm, duma, nienawiść i okrucieństwo – podlegają
kontroli lub są tłumione, a zamiast nich rozwijają się cechy szlachetne, takie
jak skromność, gorliwość, miłość do wszelkiego stworzenia i służenie świętym – guru
bhakti. Te, we właściwym czasie, prowadzą do realizacji Boga. –H.H.
Śri Narasimha Swamidżi Kończąc
artykuł o Sai Babie, usłyszałem głośne kołatanie do bramy wejściowej. Zawołałem:
„Kto tam?” i natychmiast otrzymałem odpowiedź: „Khaana lav – Daj mi
jeść”. Z miejsca gdzie siedziałem nie mogłem nikogo zobaczyć. Mimo to
poprosiłem żonę, aby go nakarmiła. Wzięła ryż i dhal[1],
ale dziwne, nie miał miski. Żona nie chciała dawać mu talerza na którym
przyniosła jedzenie. Cofnęła się więc do domu, wzięła tekturowe pudełko i
podała mu pokarm nad ogrodzeniem. Przykucnął i zaczął jeść, a ona wróciła do
domu, żeby przynieść wodę. Nie zajęło to nawet dwóch minut. Ale obcy gdzieś
zniknął. Nie było śladu, że jadł. Nawet nie umył rąk. Nie mógł zjeść tego bez
wody ani odejść nie wiadomo gdzie w ciągu tej krótkiej chwili. Dopiero wtedy
uderzyła we mnie prawda. Powinienem się zorientować, że kiedy powiedział „khaana
lav”, to z pewnością był rozkaz. Nawet podczas żebraczych rund, jakie czasem
podejmował, Baba nigdy nie żebrał, tylko żądał: „Lassie, roti lav”.
Zapytałem żonę jak wyglądał. Powiedziała: „Był szczupły i stary, miał ostro
zakończoną brodę. Wyglądał jak wioskowy muzułmanin dawnego porządku. Nosił
wyblakłe, zielone lungi[2]
w brązową kratę, zabrudzoną białą kurtę[3]
z długimi rękawami, a na niej czarną kamizelkę. Na głowie miał otwarty w środku
turban”. Chociaż opis nie odpowiadał obrazowi Sai Baby, byłem święcie
przekonany, że to On. Przeklinałem siebie, ponieważ pokarm był wczorajszy i
został Mu podany w pudełku za bramą. Później, gdy trochę się uspokoiłem, udałem
się do pokoju modlitewnego i błagałem Go o wybaczenie za te zaniedbania.
Odpowiedź pojawiała się na poziomie świadomości: „Twoja skrucha Mi wystarczy.
Karm głodnych, którzy przychodzą na próg twego domu, najlepiej jak potrafisz.
Uwierz mi, dobroczynność, zwłaszcza rozdawanie jedzenia, jest wielką duchową cnotą”. Przypominam
sobie trzy zdarzenia z życia Śirdi Baby. 9-tego maja 1913 r. Kasinath Kande
Rao, zastępca sędziego, otrzymał darszan Baby i ofiarował Mu kosz owoców
mango. Baba rozkazał, żeby je podzielić na cząstki i rozdać. Sam także wziął kawałek
i rzekł: „Ten człowiek nabył je wszystkie dla Mnie, chociaż ani jednego nie spróbował.
A kilka dni temu pewien pandit[4]
ofiarował Mi dużą paczkę laddu[5].
Po drodze, jadąc z Kopergaon, zgłodniał, więc zjadł kilka z nich. Resztę była
dla Mnie”. Ale ofiara z ‘reszty’ ma swoją wartość, jeśli jest złożona z sercem
napełnionym miłością. Kiedyś uboga kobieta przygotowała Babie podpłomyki i dwie
cebule. Po drodze poczuła się głodna. Zjadła połowę podpłomyków i jedną cebulę.
Przyznała się Babie do tego. Baba spożył pozostałe podpłomyki, chociaż były
twarde i suche, a On miał słabe zęby – kilku Mu brakowało. Zjadł je jednak ze
smakiem i udzielił jej błogosławieństwa, dotykając dłońmi jej głowę.Sai Padananda, październik 1998
r.dzięki uprzejmości:
http://www.saileelas.orgtłum. J.C. [2] lungi,
sarong – pas materiału związany w pasie,
zastępujący spodnie[3] kurta – długa koszula[4] pandit
- uczony[5] laddu
– pączki z mąki pszennej lub z ciecierzycy, z orzechami lub gałką muszkatołową,
posypane pudrem