Pierwszym gościem
z Panamy, który w 1962r. trafił do Prasanthi Nilayam i odwiedził Sai Babę, był
Dany Nandwani. Dany miał zaledwie 19 lat, lecz Baba tak go porwał, że Dany
pokochał Go na zawsze. Od tamtej pory jego rodzina rozkoszuje się boską
miłością i parasolem ochronnym Pana Sai. W 2000 r. rodzina Nandwanów otrzymała
wielkie błogosławieństwo, chociaż Swami poprzedził je trudnym testem. Porwano
syna Danego, pana Aśoka N. Nandwani, prezesa sieci sklepów w dynamicznie
rozwijającym się centrum handlowym. Mieszkający w tym czasie w Prasanthi
Nilayam jego krewny przekazał Swamiemu informację o porwaniu. Baba odrzekł:
„Opiekują się nim Moi aniołowie. Nie martw się, po siedmiu dniach go zwrócą.
Potrzebuje jednak od wszystkich wielu modlitw więc powiedz im, żeby się modlili”.
Krewny zapytał: „Dlaczego po siedmiu dniach?” Swami odparł: „Bóg potrzebował
tygodnia, żeby stworzyć świat. Przyrzekłem, tydzień. Nie masz wiary, a Panama
nie modli się wystarczająco żarliwie”. Po powrocie do domu wiele osób śpiewało
codziennie mantrę Gajatri. Pan Nandwani martwił się o kondycję syna, o jego zdrowie
i zastanawiał się co je. Czwartego dnia pewien wielbiciel Sai usłyszał podczas
medytacji: „Już go nakarmiłem”. Siódmego dnia krewny przebywający w Prasanthi
ponownie otrzymał interview i poinformował Swamiego, że do tej pory nie dostali
żadnej wiadomości. Baba odrzekł: „Gdzie twoja wiara? Niedługo wróci”. W tym
samym momencie pan Nandawni otrzymał telefon z komisariatu. Poinformowano go,
że syn został odnaleziony, jest bezpieczny i został zabrany do szpitala na
badania. Uciekł swoim porywaczom i zagubiony, spędził siedem dni w dżungli,
unikając dzikich zwierząt i krokodyli, dopóki nie odnalazł drogi do cywilizacji!!!
„Wielbicielka
Swamiego prowadziła samochód wioząc panie do domu starców Matki Teresy w Colon
City. Jeździły tam w każdy czwartek zawożąc żywność. Dom leży w pobliżu wolnej
strefy Kanału Panamskiego, więc tamtą drogą przejeżdża mnóstwo samochodów
transportujących towary. Pani za kółkiem nie zauważyła sygnału ‘stop’ i nie
zatrzymała się. W ich stronę zmierzał ogromny kontenerowiec. Panie w samochodzie
zawołały: „Sai Ram”. Żeby uniknąć wypadku należało przyspieszyć, ale pani
kierująca autem nacisnęła w zdenerwowaniu hamulec. Mimo to samochód przyspieszył
i wypadek został zażegnany. Gdy potem stanęła, przyjaciółki spytały ją, dlaczego
zrobiła to teraz. Powiedziała, aby zapamiętały godzinę, gdyż w domu czeka na
nie wiadomość. I rzeczywiście, pokojówka oznajmiła im, że ze ściany pokoju
modlitewnego spadł obraz Swamiego. Kiedy go podnosiła, Swami do niej mrugnął!!!
Obraz spadł o 12:20, dokładnie w zapamiętanej przez panie chwili. Pokojówka nie
jest wielbicielką Swamiego, podobnie jak niektóre z obecnych tam pań. Ale cud
Baby otworzył przed nimi nowe horyzonty.”