Zrób wszystko
co możesz, Bóg zrobi resztę
Moi drodzy!
To naprawdę
trudna do przyjęcia propozycja, gdy Mistrzowie wymagają od nas skupionego wysiłku,
bez oczekiwania na jego owoce lub rezultaty! Ale potem nasze starania przynoszą
owoce, jeśli tylko ufamy Mistrzowi, jeśli staramy się wytrwale i odrzucamy
niepokój o wyniki! Oto dwa doświadczenia ze Swamim, które nas w tym upewnią.
Zainspirują nas do pracy i pozostawienia rezultatów Panu. Będziemy mogli
zachować spokój i po prostu wypoczywać, a On zrobi to co trzeba!
Nadesłane:
04. 08. 2013Siłownia zwana
życiem
Wszystko w życiu Piotra układało się
źle. Jego badania doktoranckie ciągnęły się już czwarty rok, a wciąż nie mógł
przedstawić znaczących wyników. Ufność i pewność pokładana w nim przez profesora,
gdy zaczynał, zadawały się znikać z godziny na godzinę, a przyjaciele, zajmujący
się relatywnie prostszymi problemami, wyprzedzili go bez wysiłku i otrzymali
stopnie naukowe. Był z natury człowiekiem ciężko pracującym, wierzącym w
szczery i nieugięty wysiłek, ale presja dwóch minionych miesięcy zmusiła go do
przemyślenia zasad. Ten ranek był naprawdę przygnębiający. Stał na wadze i
parzył z niedowierzaniem na cyfry. Przytłoczył
go fakt, że przybyło mu osiem dodatkowych funtów tłuszczu. „O mój Boże!”,
wykrzyknął wstrząśnięty. „Gorzej być nie może! Powinienem wrócić na siłownię!”
Po drodze do laboratorium badawczego
wstąpił do pobliskiej siłowni i opłacił składki członkowskie. Poinformowano go,
że dostanie nowego trenera, ponieważ poprzedni odszedł. Odtąd każdego dnia po
pracy Piotr ćwiczył na siłowni. Coraz bardziej martwił go fakt, że eksperymenty
nie dawały wyników. Nie chodziło już o tytuł, ale o życie. Do jakiego stopnia
można oddawać się pasji? Jeśli na drodze pojawiają się przeszkody i ból, czy są
sygnałami, że powinniśmy zmienić kurs? W jakim punkcie swoich poszukiwań
przestajemy być pozytywnie wytrwali i stajemy się głupio uparci? Gdy przez
głowę przebiegały mu te pytania, jego doskonale atletyczne ciało robiło się niepokojąco
bezkształtne. Poczuł się jeszcze gorzej na widok rzeźbionej budowy swojego
nowego trenera. Trener był wesołym i przyjacielskim facetem, lecz Piotr czuł
się okropnie stojąc obok niego przed lustrem. Ponieważ jego akademickie życie
nie przynosiło godnych uwagi postępów, poświęcił więcej czasu na wysiłek
fizyczny. Pewnego dnia wykonywał ćwiczenia na ławce. Skończył właśnie
wyczerpującą rundę i łapał oddech masując obolałe ramiona, gdy podszedł trener
i powiedział: „Piotrze, odczuwasz ból? Czy zdajesz sobie sprawę ile radości się
w nim kryje?” Tak, to była prawda. W bólu, którym pulsowało jego ciało, była
ogromna radość. Trener mówił dalej: „Myślimy, że ból jest czymś, przed czym
musimy się bronić. Ale w głębi duszy wiemy, że ból jest źródłem szczęścia. Jak
inaczej wytłumaczysz fakt, że płacisz siłowni furę pieniędzy, żeby ci go tutaj
zadawano?” Powiedział to i odszedł w
stronę poręczy, żeby pomóc innemu mężczyźnie. Piotr zastanawiał się nad mądrymi
słowami trenera. Pomyślał sobie: „Chętnie godzimy się na ból i trudności,
wiedząc doskonale, że ból przyniesie nam przyjemną przyszłość! Jeśli uważasz,
że każdy ból jest cierpieniem, to pomyśl o kobiecie zgadzającej się zostać
matką, chociaż doskonale wie przez co będzie musiała przejść podczas porodu.
Czy ból może być zły?” Rozejrzał się uważnie wokół siebie i zrozumiał, że całe
wyposażenie siłowni stanowi formę ‘przeciwności’. Niektóre ciężarki trzeba
wypychać w górę, gdy schodzą w dół, a niektóre poręcze trzeba ciągnąć w dół,
gdy ciężarki ciągną je w górę. Za każdym razem ciało czerpie z tego korzyści.
Więc dlaczego popadamy w posępny nastrój, kiedy jesteśmy konfrontowani z cierpieniem
umysłu lub z przeciwnościami życia? Piotr nie miał na to odpowiedzi. Wrócił do
ćwiczeń na ławce. Z jakiegoś powodu te przebiegające mu przez głowę myśli
sprawiły, że poczuł się lekko i pracował ciężej niż zwykle. Przechodził, jak myślał,
ostatnią rundę ćwiczeń na ławce. Po zwykłym zestawie piętnastu pchnięć, powiedział
głośno do trenera: „To tyle”, mając nadzieję, że trener pomoże mu umieścić
drążek w uchwytach. Tak jednak się nie stało. „Jesteś pewien, że zrobiłeś
wszystko?”, zapytał trener. „Taak”, powiedział Piotr sapiąc pod ciężarem.
„Czujesz, że nie wypchniesz dwóch więcej?” Piotrowi trzęsły się ręce i z
wysiłku poczerwieniała mu twarz. „Ani jednego więcej”, powtórzył zirytowany.
„Wykonaj więc jeszcze dwa”, polecił trener. „Ten człowiek zwariował. Chce mnie
zabić”, pomyślał Piotr. Ale nie miał wyboru. Zebrał całą pozostałą w nim
energię i wypchnął dwa rzuty więcej. Trener pomógł mu wstawić drążek w uchwyty.
Piotr usiadł, ściskając zdrętwiałe z bólu bicepsy. Trener usiadł obok niego i
objął go po przyjacielsku ramieniem. „Dzisiaj postarałeś się, Piotrze.”
Uśmiechając się z wysiłkiem Piotr powiedział: „Jasne, że tak!” „Piotrze,
pamiętaj, jeśli myślisz, że więcej nie możesz, postaraj się i zrób chociażby
jeszcze dwa wypchnięcia. Powiem ci, że te dwa wypchnięcia na ławce dały więcej
niż trzydzieści poprzednich. Możesz dużo zyskać, starając się odrobinę więcej.”
„Dzięki
trzem czy czterem ostatnim powtórzeniom rozrastają się mięśnie. Ta strefa bólu
oddziela mistrza od kogoś, kto mistrzem nie jest. Większości ludzi brakuje
odwagi, żeby walczyć i móc powiedzieć, że zniosą ból, bez względu na wszystko.”
– Arnold Schwarzeneger Kiedy słowa trenera powoli docierały
do jego świadomości, Piotr zastanawiał się, jak doszedł do tego, co uważał za
swoją ostatnią iskrę energii, nawet w kwestii życiowych poszukiwań. Coś w
środku mówiło mu, że wszystkie jego dotychczasowe wysiłki były tylko
rozgrzewką. Najważniejsza korzyść leżała w każdej pojedynczej uncji wytrwałości,
którą miał zamiar sobie zaaplikować. Wykonał kilka ćwiczeń odprężających,
zabrał ze skrytki swoje rzeczy i wyszedł zamyślony. Jego życie nie zmieniło się
po tej próbie, ale nie obawiał się już przeszkód, bólu ani opóźnień. Zamierzał
je traktować jak swoich prawdziwych przyjaciół.
Wielokrotnie, gdy dopadają nas
trudności, zadajemy sobie pytanie: „Co takiego zrobiłem, żeby na to zasłużyć?”
i niezmiennie, nie znajdując odpowiedzi, czujemy, że zostaliśmy niesprawiedliwie
potraktowani. Faktem jest, że cierpienia i przeszkody nie muszą koniecznie być
karą. Droga biegnąca po zboczu w górę wymaga od nas bez wątpienia wysiłku, lecz
jednocześnie docieramy nią wyżej. Gdy stajemy twarzą w twarz z życiem i z
wyzwaniami, które na nas nakłada, zgadzamy się na każde cierpienie prowadzące
do rozwoju.
„Gdy pojawiają się trudności, nie
ukrywajmy się. Zmierzmy się z nimi odważnie i bezpośrednio. Trudności są
nieuniknione i pojawiają się w każdej sferze życia – osobistego, finansowego,
akademickiego, zawodowego i nawet duchowego. Bhagawan zachęca nas do witania
trudności z otwartymi ramionami. W dyskursie wygłoszonym 14-go września 1997
r., Baba powiedział: „Przyjemność i ból chodzą razem. Ból jest często sposobem,
w jaki Bóg testuje ludzkie istoty. Powinniście przyjąć te sprawdziany, ponieważ
służą one rozwojowi duchowości człowieka. Studentów powinny cieszyć egzaminy,
ponieważ dzięki nim wstępują na wyższy poziom. Dzisiejsi wielbiciele nie mają
ochoty na ‘testy’. Zapominają, że bez przechodzenia prób pozostaną tam gdzie
są. Nawet studenci odnoszą się niechętnie do egzaminów. To niemądre. Rozwijają
się jedynie dzięki sprawdzianom. Powinniście radośnie witać testy i trudności.
Pokonując je, dowodzicie swojej boskości”. I nawet gdy nadstawiając kark,
walcząc z życiowymi wyzwaniami, dochodzimy do punktu w którym czujemy, że dalej
nie damy już rady, to pamiętajmy, że każdy następny wysiłek uczyni nas o wiele
silniejszymi. Nie zapominajmy, że każdy krok postawiony w Jego stronę zbliża
nas do Niego na jedenaście kroków... ponieważ Bhagawan przyrzekł: ‘Na każdy
wasz krok w Moją stronę, Ja stawiam dziesięć w waszą”.
To poprzez ból zyskujemy przyjemność.– BABAz
http://groups.google.com - saismg tłum. J.C.
z http://groups.google.com - saismg tłum. J.C.