Gdy Swami prowadził w Holandii auto

Partish

     Kiedyś nocą pan Mahadevan z Harlemu w Holandii wracał samochodem z Belgii do domu. Następnego dnia miał wylecieć do Prasanthi Nilayam. W samochodzie znajdowali się także jego żona i dzieci – ponieważ robiło się coraz później zasypiali i czuwał jedynie on. Jechał z szybkością 140 km/godz. i wskutek tego, że oni spali, on także zasnął. Możecie sobie wyobrazić, co mogło się stać, ale się nie stało. Po chwili, gdy się przebudził, poczuł, że ktoś chwyta go za rękę i prowadzi samochód. Wiedział, że to Swami, przybyły mu na ratunek. Dotarł bezpiecznie do Harlemu i następnego dnia wyruszył do Prasanthi Nilayam. Oto dlaczego Swami mówi, że każdy, kto trafia do Parthi, przybywa z Jego woli. Jeśli Swami kogoś wezwie, opiekuje się nim nieustannie. Dlatego mówi: „Po co się bać, skoro jestem tutaj?”
    W Harlemie mieszkała para mająca czterech synów i dwie córki. Byli osiadłymi w Holandii Surinamejczykami[1] i wiernie służyli Swamiemu. Tak się złożyło, że na kilka dni przyjechali do Parthi. Wracając do domu, kupili dla holenderskich wielbicieli medaliki i pierścionki ze Swamim oraz paczuszki wibhuti. Każdy dostał to, o co prosił. Syn jednego w wielbicieli pragnął mieć medalik i otrzymał medalik, na którym z jednej strony był Swami, a z drugiej Śirdi Baba. Chłopiec był oddanym wielbicielem Hanumana. Na widok medalika pomodlił się do Swamiego: „Bardzo bym chciał, żeby na medaliku był Swami i Hanuman”. Mijał wieczór i życzenie chłopca pozostawało wyłącznie życzeniem, rankiem jednak nastąpiła zmiana. Po kąpieli wrócił do pokoju modlitewnego i ku swojemu najwyższemu zdumieniu zobaczył, że medalik się zmienił. Na froncie widniał Swami, a Śirdi Baba przemienił się w Hanumana niosącego górę Sandżiwani. Możecie wyobrazić sobie jego radość. Chociaż fizycznie Swami był oddalony o tysiące mil, to jednak usłyszał jego modlitwy i odpowiedział na nie. To ukazuje wszechobecność Swamiego
    Kiedyś w Brukseli mieliśmy wziąć udział w bhadżanach. Ponieważ nigdy nie byliśmy w tamtym ośrodku, ojciec podał nam adres i wyszedł wcześniej, bo miał coś do zrobienia. W określonym miejscu mama i ja mieliśmy wsiąść do tramwaju i wysiąść na piątym przystanku. Gdy wsiedliśmy, zacząłem liczyć przystanki. Na trzecim przystanku jakiś człowiek wyglądający na typowego Belga, ubrany w spodnie, koszulę i płaszcz, usiadł obok mnie i zapytał mamę gdzie jedziemy. Wysłuchał nas i powiedział, że musimy wysiąść na czwartym, a nie na piątym przystanku. Gdy dojeżdżaliśmy do czwartego przystanku nalegał, żebyśmy natychmiast wysiedli. Gdy tramwaj się zatrzymał wysiedliśmy i mama obejrzała się za siebie, żeby mu podziękować. Jednak ku naszemu zaskoczeniu, nie było go nigdzie widać. Gdyby Swami nie pomógł nam tego dnia, dotarlibyśmy w inne miejsce i nie wzięlibyśmy udziału w bhadżanach.
–Partish
absolwent liceum Śri Sathya Sai,
Prasanthi Nilayam
z http://groups.google.com - saismg tłum.  tłum. J.C.
 
[1] Surinam – kolonia holenderska w Ameryce Południowej, od 1975 r. nosząca nazwę Gujany Holenderskiej

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.