Żywa Boska Obecność

Rozmyślania o prof. N. Kasturim, czcigodnym biografie Bhagawana Śri Sathya Sai Baby

      Dwudziesty piąty grudnia jest obchodzony na całym świecie jako Boże Narodzenie. Prasanthi Nilayam czci to święto w niezwykły sposób. W ciągu dziesięcioleci liczba zagranicznych wielbicieli przybywających do boskich stóp, aby to święto celebrować, nieustannie wzrasta. Ale dla bractwa Sai 25 grudzień jest szczególny z innego jeszcze powodu – jest dniem urodzin wybitnego, ogólnie szanowanego i gorąco kochanego wielbiciela Baby – prof. N. Kasturiego. Był kimś więcej, niż tylko biografem Awatara czy tłumaczem Jego dyskursów. Chociaż był profesorem i uczonym, pokornie studiował filozofię „odrzucania szkoły”. Mimo, że ponad 30 lat starszy od Baby, był Jego przyjacielem w psotach i dzieckiem tej Boskiej Matki. Życie prof. Kasturiego jest obrazem podróży szczerego aspiranta z Bhagawanem. Żeby przypomnieć sobie życie tego znakomitego sługi Pana i wspominać go w dniu jego urodzin, przedstawiamy wam artykuł wnuka prof. Kasturiego, pana Rameesha Kasturiego oraz jego żony, pani Anandy Kasturi.
     Bhagawan Śri Sathya Sai Baba, którego miliony ludzi nazywały z miłością „Swamim”, był dla prof. N. Kasturiego najdroższą osobą na świecie. Profesor uwiecznił to oddanie w swojej autobiografii „Kochający Bóg”. Swami wszedł do serca N. Kasturiego 63 lata temu, gdy Kasturi był profesorem historii na Uniwersytecie w Mysore. Małe zdjęcie Bhagawana, które kiedyś kupił lecz trzymał schowane, nagle zostało wyjęte, oprawione w piękną ramkę, udekorowane kwiatami i umieszczone na prywatnym ołtarzu w jego domu. Co przyniosło tę natychmiastową zmianę w życiu gorąco kochanego profesora i znanego autora ponad 40-tu książek napisanych w języku kannada? Tamta chwila określiła jego dalsze życie, a także jego żony Radżammy, wprowadzając ich na nową drogę wspólnej podróży wiodącej do wiecznej radości, podróży nasyconej duchową mądrością i pobłogosławionej obecnością ucieleśnionego Boga. Jak to się stało?

Ludzie, którzy doprowadzili Kasaturiego do Sai

    Zanim nadeszła ta radosna chwila, prof. Kasturi i pani Radżamma stracili młodszego, gorąco kochanego, 19-letniego syna Atri. Wierny bojownik o wolność i oddany syn, Atri zmarł na tyfus w 1947 r., w dziewięć dni po odzyskaniu przez Indie niepodległości. Z powodu głębokiego smutku, państwo Kasturi usunęli z domowego ołtarza wszystkie wielbione dotychczas obrazy. Złote i srebrne ikony bogów i bogiń oddali przechodzącemu kapłanowi, wyjaśniając mu: „Bóg zabrał naszego drogiego syna, dlatego ani w naszych sercach, ani w naszym domu nie ma już miejsca dla Boga”. Wkrótce potem Bhagawan Śri Sathya Sai Baba otworzył i przygotował ich serca ponownie. Stało się to, kiedy mój ojciec, pan T.P. Balachandran, przyjechał do Bangalore studiować historię Indii pod kierunkiem prof. Kasturiego. Był to jeden z warunków stawianych przyszłym pracownikom indyjskich służb administracyjnych. Ojciec należał do garstki wybranych, którzy od wczesnej młodości byli oddani młodemu Sathya Sai Babie i głęboko wierzyli, że jest On inkarnacją Sai Baby z Śirdi. Naczynie z różanego drzewa, w którym Bhagawan stwarzał później potoki świętego popiołu (wibhuti), przywieźli z Burmy rodzice ojca i złożyli z pokorą u boskich stóp młodego Sathya Sai Baby. W zapale młodości, pan Balachandran zaczął się dzielić z nauczycielem doświadczeniami i uczuciami jakie wzbudzał w nim czarujący Sathya Sai Baba. Prof. Kasturi, pozostając pod wrażeniem wspaniałych perspektyw akademickich młodego studenta, bardzo go polubił i zastanawiał się, czy mógłby zostać jego teściem. Dzięki boskim lilom i ingerencji Bhagawana, to pragnienie się spełniło. Prof. Kasturi wspomniał żartem, że Swami stworzył mu zięcia w taki sam sposób, w jaki stwarza wibhuti – wykonując kolisty ruch ręką! Rodzice młodego studenta poprosili prof. Kasturiego, aby przyłączył się do nich, gdy pojadą odwiedzić swojego guru, Sathya Sai Babę. Dzień, w którym prof. Kasturi ujrzał Bhagawana w Bangalore, był dniem kontaktu z boską formą. Podczas tego pierwszego spotkania Baba go przyjął, pocieszył i pobłogosławił jako Swojego przyszłego biografa. Sathya Sai Baba rozmawiał z prof. Kasturim o wielu myślach ukrytych w jego głowie i ciążących mu na sercu. Radość odczuwana podczas tego spotkania była tak wielka, że prof. Kasturi i jego żona wyciągnęli schowane od bardzo dawna zdjęcie Swamiego, odkurzyli je, oprawili i umieścili w samym środku domowego ołtarza. To była chwila, w której Swami wszedł do ich serc jako Boskie Światło. Ich życie rozpoczęło się na nowo, napełnione boską bliskością Bhagawana Śri Sathya Sai Baby. Później, kiedy zamieszkali w aszramie Prasanthi Nilayam, pani Radżamma każdego ranka o świcie zbierała drobne, świeże kwiaty z pobliskich krzewów i wręczała je z szacunkiem mężowi. Prof. Kasturi udawał się do pokoju Swamiego na pierwszym piętrze mandiru i adorował stopy Baby obsypując je aromatycznym kwieciem. Zgodnie z odwieczną bramińską tradycją, prof. Kasturi i jego żona uważali siebie za dwie połówki jednego życia. Przez 25 lat wspólnie wielbili święte stopy Bhagawana. Ona była cichą pomocnicą męża i dzieliła z nim każde boskie objawienie jakie przynosił jej od Bhagawana. Mieszkając w Puttaparthi, w zapomnianej wiosce na południu Indii, stanowiącej maleńki punkt na dwudziestowiecznej mapie świata, prof. Kasturi, wzruszony śladami boskich stóp Baby, wyciągnął pióro. Pospiesznie zapisywał i zbierał niezliczone krople pełnych miłości przesłań Baby. Mówiły o szczerym współczuciu bądź gromiły gorliwych, lecz pozostających w ignorancji ludzi. Serie „Sathya Sai Speaks” i „Wahini”, stanowiące zapis dyskursów i artykułów Bhagawana, były przez kilka dekad tłumaczone na angielski przez utalentowanego profesora. Pokazywał Bhagawanowi każde zapisane przez siebie zdanie i weryfikował je. Wyjaśniał wspaniałość cudów Baby, wytyczając granicę pomiędzy Boskością a doczesnością. Jak wtedy, gdy Baba zmaterializował oszałamiająco piękny diament i podarował go wielbicielowi, wypowiadając inspirujące pouczenie: „’Die-mind – zniszcz umysł’, bo tylko w ten sposób możesz poznać chwałę bezmiernej Boskości”. Prof. Kasturi, będący świadkiem tego zdarzenia i objawienia, zrozumiał „diamentowe przesłanie”.

Od śmierci do nieśmiertelności

     Podczas jednej z pierwszych wizyt prof. Kasturiego i pani Radżammy w Puttaparthi, zmarł młody członek rodziny Swamiego, pogryziony przez psa. Zebrani ludzie rozpaczali. Ów bolesny wypadek poruszył do łez również prof. Kasturiego. Profesor skorzystał z okazji i zapytał Bhagawana: „Dlaczego tylko Swami nie odczuwa cierpienia?” Wówczas Swami jednym prostym zdaniem wyjawił mu najwyższą prawdę, co prof. Kasturi wspominał później jako wyznaczoną mu sposobność uświadomienia sobie, że Swami jest naprawdę Bhagawanem, prawdziwym Bogiem. Swami zapytał: „Co bym robił, gdyby nie było narodzin i śmierci?!” Od tamtej pory śmierć była dla prof. Kasturiego niczym więcej jak wyjaśnieniem intelektualnym i koniecznością biologiczną, rozumianą jako materialna lub pierwiastkowa dezintegracja. Natomiast przesłanie Swamiego stało się nektarem nieśmiertelności i odwieczną mądrością wlewanymi w jego spragnione serce. W tym samym momencie zatarło się bolesne wspomnienie o śmierci Atri. Prof. Kasturi i jego żona uświadomili sobie prawdziwą naturę Bhagawana Śri Sathya Sai Baby. Mędrcy i święci starożytnego Bharatu spędzali życie na wyrzeczeniu, chcąc otrzymać tak głęboki wgląd, a oni dostali go bezpośrednio od Boskiej Inkarnacji. W swojej ostatniej książce „Prasanthi – ścieżka do spokoju”, opublikowanej przez Śri Sathya Sai Books and Publication Trust, prof. Kasturi określa Bhagawana jako Boską Istotę, jako „To”, boską istotę inkarnowaną w najbardziej czarującej postaci ale w rzeczywistości bezforemną i bezimienną.
Idź i tańcz!
     Swami, odkrywając Swoją boskość otaczającym Go ludziom sprawił, że prof. Kasturi chwycił za pióro, podczas gdy jego dusza zanurzała się w Najwyższym. Prof. Kasturi wypił nektar boskości w obecności Baby i dzielił jej słodycz z tysiącami wielbicieli dzięki swojemu pisarstwu i opowieściom. Za każdym razem gdy go zapraszano aby przybliżył Bhagawana grupie ludzi, Swami nakazywał mu, chichocząc: „Idź i tańcz”. Słuchacze byli zawsze skłonni słuchać jego pełnych szczęścia, boskich opowieści o Babie. „Śrimad Bhagawatam”, starożytny epos czczony i przyjmowany z radością przez miliony wielbicieli w Indiach, miał moc pocieszania i pokonywania cyklu życia. Prof. Kasturi napisał „Sai Bhagawatam”, poemat przynoszący taki sam skutek, opisujący radość jego życia w kręgu Boskości. Przetłumaczył go na siedem języków i recytował kilkaset razy. Podczas tych występów prof. Kasturiemu towarzyszył jego starszy syn Murthy, gorliwy wielbiciel, który w latach 1960-70 szerzył przesłanie Bhagawana w północno-wschodnich Indiach. Prof. Kasturi reprezentował trzy regiony językowe, a jego pisarstwo było bogate i pełne humoru. Stawiał na wolną ojczyznę, zabawiając i subtelnie wytyczając drogę Indii pod panowaniem brytyjskim w swoim własnym niepowtarzalnym stylu, będąc nauczycielem, wykładowcą i przewodnikiem studentów. Wykorzystywał swoją inteligencję i mądrość wystawiając ze studentami edukacyjne przedstawienia w wioskach otaczających Mysore i sprawiając, że serce Bharatu pulsowało w rytm pieśni o boskiej chwale. Prości wieśniacy w naturalny sposób przyswajali sobie wartości ludzkie i doceniali jego cuda językowe.

Poorna znaczy pełnia:

     Prof. Kasturi urodził się 25 grudnia 1897 r. w Tripunithurze jako Narajana Kasturiranganathan Sharma. Rodzice ofiarowali maleństwo świętemu bóstwu Poorna-thresie, pełnej inkarnacji trzech Bogów – Brahmy, Wisznu i Maheśwary. Jego rodzina pochodziła z Tamil Nadu i należała do grupy doskonale znającej sanskrycką kulturę starożytnego Bharatu. Prof. Kasturi osiedlił się w Karnatace, lecz ostatecznie osiadł w Puttaparthi w stanie Andhra Pradesh, ukryty bezpiecznie u lotosowych stóp Poorna Awatara, pełnej inkarnacji wymienionych wcześniej Bogów. W międzyczasie zrezygnował ze swojego długiego nazwiska i znany jest na świecie jako prof. N. Kasturi. Nazwisko to kryje w sobie piękne, duchowe znaczenie: „kropka piżma ozdabiająca czoło Pana Wisznu”. Baba przyciągnął do Siebie prof. Kasturiego jak pszczołę do kwiatu lub jak mrówkę do słodkiej kostki cukru przy pomocy magnetycznej mocy i boskiej miłości. Kasturi dkrył, że jego serce śpiewa o chwale Baby, niosąc tę pieśń mieszkańcom całego kraju. Podróżował on po Indiach i szerzył przesłanie swojego kochającego Boga. W rękach ukochanego Bhagawana stał się także ochoczym piórem, tłumaczącym bez wytchnienia Jego dyskursy, artykuły i boskie objawienia. Prof. Kasturi do końca życia zbierał klejnoty słów Mistrza. Za pośrednictwem ukazującego się w aszramie miesięcznika „Sanathana Sarathi”, którego był redaktorem, dzielił się tym skarbem ze wszystkimi.

Boska wola wystarczy

     Gdy osiedlił się w Puttaparthi, przyjechała go odwiedzić mała grupa starych przyjaciół i wielbicieli. Byli skonsternowani tracąc tak płodnego pisarza i narratora na rzecz młodego guru Sai. Prof. Kasturi był bardzo szczęśliwy mogąc przedstawić ich Babie. Będąc w bliskich relacjach z Babą zaproponował, aby zorganizować boską sesję na brzegu Ćitrawathi – miał nadzieję, że wpłynie ona transformująco na jego przyjaciół. Lecz Baba postawił niewinne pytanie: „Dlaczego Ćitrawathi? To daleko stąd!” Prof. Kasturi zmienił więc stanowisko: „Obok mandiru jest kopiec piasku, tworzący wystarczającą przestrzeń dla grupy mogącej usiąść wokół Swamiego.” Baba dopytywał się, przybliżając chwilę oświecenia: „Dlaczego na piasku?”. Prof. Kasturi dalej toczył dialog z Boskością: „Czy będzie dobrze, jeśli usiądziemy na werandzie mandiru? Jeden ruch Twojej ręki, a nawet Twojej dłoni, może rozproszyć ciemności i zmienić los tych ludzi.” Bhagawan Śri Sathya Sai Baba, boski Mistrz i odkupiciel, wybrał ten moment, żeby zapalić w umyśle prof. Kasturiego lampę mądrości. Objawił: „Skąd ta potrzeba ruchu ręką lub kolistego ruchu dłonią? Wystarczającym błogosławieństwem jest boska wola. Dzięki niej stworzenie Pana dostępuje transformacji!” Puttaparthi iskrzyło się od boskich objawień. Serce prof. Kasturiego zapragnęło zostać chętnym odbiorcą boskich iskier. On i jego żona żyli teraz w towarzystwie Boga. Każda ich chwila była napełniona błogosławieństwem tej bliskości.

Ucieleśnienie potęgi Śiwy

     Punkt zwrotny w życiu prof. Kasturiego nastąpił w chwili, gdy pojął nicość świata zbudowanego z kompozycji żywiołów. Podczas Guru Poornima w 1963 r. był uważnym uczestnikiem i świadkiem wydarzeń przeciwstawiających się śmierci. Opisał je dokładnie w książce „Śiwa Śakti Swaroopa – Ucieleśnienie potęgi Śiwy”. Bhagawan Śri Sathya Sai Baba zademonstrował, przejętym grozą wielbicielom, że manifestuje się w Nim boska energia Śiwa – Śakti. Przez siedem dni ciało Swamiego cierpiało z powodu udaru i czterech ataków serca. Tysiące otaczających Go ludzi rozpaczało, widząc trzydziestosześcioletniego Babę – będącego nadzieją ludzkości na odnowę duchową – na skraju śmierci, bliskiego opuszczenia pozbawionego nadziei świata. Ale Baba nie był ciałem fizycznym, jak wszyscy myśleli! Pozbywszy się poważnej choroby i fatalnego stanu zdrowia przy pomocy szczypty wody, uświadomił wszystkim, że jest wieczną, nieśmiertelną, nieskończoną boską potęgą Śiwy – Śakti, znajdującą się poza odbiorem zmysłowym, a nawet daleko poza wyobraźnią kogokolwiek tam obecnego – potęgą spójności uniwersalnej egzystencji, podtrzymującej wszelkie istnienie.

Łączenie się z Bogiem

      Pani Radżamma, przeżywszy długie i błogosławione życie, zmarła w 1985 r. w Prasanthi Nilayam. Prof. Kasturi opiekował się nią wspólnie z córką Padmammą[1]. Swami dopilnował, żeby ją wspaniale pożegnano. Przesłał jedwabne sari i poprosił wszystkie panie w aszramie, żeby wzięły udział w procesji wyruszającej ze Szpitala Ogólnego Śri Sathya Sai i zdążającej na brzeg Ćitrawathi. Prof. Kasturi znalazł się najbliżej Swamiego w 1987 r., gdy kończył swój pobyt na Ziemi. Każdy odgłos kroków za drzwiami skłaniał go do myślenia, że Swami przyszedł go odwiedzić – ponieważ ukochany Sai robił to tyle razy. Zbliżając się do momentu, gdy otulą go ramiona boskiego Pana i kochającego Boga, prof. Kasturi szeptał do siebie: „Głębiej i głębiej... aż się rozprzestrzenimy... cieńsi i cieńsi... nasze myśli... staną się Jego stworzeniem... a On...”. Prof. Kasturi napisał te ostatnie słowa 24 czerwca 1987 r. w książce brata w Sai, pana Dżagadiszana z Malezji. Oczywiście, tytuł książki brzmiał: „Wewnętrzna podróż”. Ostatni dzień jaki spędził na błogosławionej Ziemi przypadł na 14 sierpnia 1987 r. Stracił przytomność, ale ją odzyskał, gdy Swami wszedł do sali szpitalnej i zawołał cicho: „Kasturi, Kasturi”. W sali obecny był jedynie Bhagawan, córka prof. Kasturiego Padmamma – moja mama i ja. Swami łagodnie pochylił się nad Kasturim i pogłaskał jego kruche ciało. Potem Bhagawan z miłością położył palce na powiekach Kasturiego i zamknął mu oczy. Następnie polecił nam obojgu dotknąć Jego stóp. Uczyniliśmy to. Rozkazał, żeby nikt nie dotykał prof. Kasturiego. Otwierając drzwi i pozwalając wejść lekarzom i pielęgniarkom, poradził, żebyśmy powtarzali imię Boga. Wychodząc oznajmił, że to powinno potrwać godzinę. Zgodnie z Jego słowami, po godzinie prof. Kasturi zanurzył się na zawsze w  Panu. Swami przyglądał się jego pogrzebowi stojąc na balkonie mandiru Prasanthi Nilayam.   Dżej Sai Ram
     Z pokornym pokłonem do boskich stóp naszego ukochanego Bhagawana Śri Sathya Sai Baby
– Rameesh i Ananda Kasturi      z H2H tłum. J.C.
[1] pani Padma Kasturi 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.