Rozmowa z Daną Gillespie, brytyjską        piosenkarką, aktorką i autorką pieśni

Wielobarwny i kosmiczny związek ze Swamim - ciąg dalszy

Doświadczenie występowania ze studentami Swamiego

Radio Sai: Koncertowałaś z najlepszymi muzykami na świecie. Rozumiem, że Baba dał ci okazję występowania również z muzykami z pięknych Indii, z naszymi rodzimymi muzykami.
Dana Gillespie: O tak, z chłopcami z Prasanthi.

Dana Gillespie: Bajeczne. Wspaniałe. Pierwszy raz przyszło dziewięć lat temu. Miałam przyjechać dwa dni wcześniej z moimi muzykami i z albumem Mirrors of Love – „Zwierciadła miłości”. Czuło się w nim Indie wyrażone po angielsku. Moi muzycy stwierdzili: „Och, słyszeliśmy. To prawdziwa katastrofa. Nie jedziemy do Indii. Zwracamy bilety.” Byłam porażona. Przyjechałam bez muzyków. Ale wiedziałam, że wystąpię. W jakiś sposób wiedziałam. Swami podszedł prosto do mnie i spytał: „Gdzie są twoi muzycy?” Odparłam: „Swami, nie przyjechał ze mną ani jeden.” Stwierdził: „Przyślę chłopców.”

Radio Sai: Hmmm!

Dana Gillespie: I przysłał ich. W domu, gdzie się zatrzymuję, jest z tyłu pokój. Tam zaczęliśmy próby. Miałam sześciu czy siedmiu chłopców, którzy nigdy nie grali w tym stylu. Wszyscy tak wspaniale pracowali, że zaproponowałam, że przedstawię ich na scenie po nazwisku. Lecz odpowiedzieli: „Nie, nie, nie. Nie możemy. Jesteśmy chłopcami Swamiego. Prosimy bez nazwisk.” Swami przychodził, siadał w pokoju i przysłuchiwał się. Od razu mi polecił: „Przedstawisz każdego z nich po nazwisku.” Ćwiczyliśmy także w sali Purnaczandra, gdy była pusta. Siedziałam twarzą do nich, a oni patrzyli na kurtynę, wiedząc, że może pojawić się Swami. Ja o tym nie wiedziałam. Chłopcy grali i nagle muzyka cichła, a ja odwracałam się i widziałam, jak Swami zerka zza kurtyny. Czasem patrzył na nas, czasami migało nam przed oczami jedynie pasmo Jego włosów, czasami po prostu tam stał. To było wspaniałe doświadczenie. Pewnego dnia oświadczył: „Nie mów nikomu. Odwiedzę was w domu we wtorek. Przygotujcie się.” A ja zapytałem: „Czy mogę powiedzieć o tym chłopcom?” „Tak, powiedz chłopcom.” Więc to zrobiłam. I powiadomiłam wszystkich w domu, bo trzeba go było przygotować, wypolerować, wysprzątać, wyciągnąć srebra, zastawić stół - wiesz, piętnaście talerzy z pikantnymi przysmakami i piętnaście misek ze słodkim pajasam, które uwielbiam. I martwiłam się, czy chłopcy zdążą nauczyć się grać, ponieważ nigdy nie uprawiali tego rodzaju muzyki. Sai Prakash grał na sitarze dopiero od niedawna, zaledwie od dwóch lat. Swami polecił mu grać przed popołudniowymi bhadżanami. Zwierzałam się pani domu, w którym odbywaliśmy próby, że nie wiem, jak poradzi sobie muzyk z sitarą. Nie chwytał tego. Myślałam, że nigdy mu się nie uda. Martwiłam się tym, ponieważ inne instrumenty brzmiały nieźle. W dniu odwiedzin Swamiego poczuliśmy Jego obecność, gdy wchodził. Wykonywaliśmy właśnie piosenkę, gdy pojawił się w drzwiach. Jak zwykle, muzyka umilkła i oto był z nami. Usiadł na krześle i od razu zapytał mnie: „Co myślisz o tym chłopcu?” Oczywiście, chodziło Mu o Sai Prakasha. Pomyślałam: „Mój Boże, co mam powiedzieć?” Mogłam tylko stwierdzić: „Swami, on naprawdę się stara. Bardzo wytrwale ćwiczy”, chociaż wiedziałam, że tego dnia grał bardzo nieczysto i miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Potem zagraliśmy pieśń i Swami to skomentował. Po wykonaniu „Zwierciadeł Miłości” mówił do mnie czule, ponieważ wzięłam słowa sufich i dodałam do nich muzykę. Po próbie udaliśmy się wszyscy do zewnętrznego pokoju, gdzie podano posiłek. Swami rozdawał talerze z pikantnymi daniami. Stałam za Nim i myślałam: „Nie chcę ostrych potraw. Rezygnuję z nich. Tęsknię za miską z pajasam!” Swami pochylił się w tamtą stronę, przysunął miskę i podał mi ją z uśmiechem. Potem wrócił do talerzy z ostrymi daniami. Dlatego trzeba uważać, co się myśli, bo można to otrzymać. W tym wypadku byłam szczęśliwa. Swami usiadł na krześle. Nagle Sai Prakash (student grający na sitarze) przeszedł do drugiego pokoju i wrócił z małą, srebrną miseczką goździków. Spojrzał na Swamiego z taką miłością, że poczułam się wzruszona. Czytałam i znam kogoś kto powiedział, że jeśli rzeczywiście chcesz zobaczyć Sai Babę, przyjrzyj się miłości malującej się na ludzkich twarzach. Wtedy Go dostrzeżesz. Spojrzałam na twarz Sai Prakesha i pamiętam, że pomyślałam: „To zadziwiające! Nie obchodzi mnie, czy ma w sitarze choćby jedną strunę. Warto to było zobaczyć.” Wieczorem grał bajecznie. Wszyscy grali perfekcyjnie. Nauczyłam się rozpoznawać drobne znaki. Czułam, że Bóg uczy mnie krok po kroku, naprawdę od drobnych rzeczy, od najdrobniejszych rzeczy.

Radio Sai: Jak bardzo ważna jest miłość! W końcu pokonuje wszystko, nawet niedoskonałe wykonanie muzyki.

Dana Gillespie: Tak, Sai Prakesh wypadł wspaniale. To było wielkie doświadczenie. Chłopcy grali dla mnie chyba sześć razy. Za pierwszym razem byli... trochę sztywni i czuli się niepewnie. Więc im powiedziałam: „Na litość boską, muzycy muszą wyglądać na szczęśliwych.” Powtórzyłam im to nawet w ubiegłym roku – „Chłopcy, cokolwiek robicie, nie siedźcie tutaj jak kamienne bloki. Bądźcie radośni! Dla widzów nie ma nic bardziej przygnębiającego niż patrzenie na ludzi, którzy nie cieszą się tym, co robią.”
Radio Sai: Jestem pewna, że pracując z tobą nauczyli się bardzo dużo.
Dana Gillespie: Tak, a ja dużo nauczyłam się od nich, zwłaszcza podczas 80-tych urodzin. Prosiłam wszystkich: „Ustawcie namiot w miejscu, gdzie będą siedzieli muzycy”, a oni mi odpowiadali: „Nie, nie. Nie będzie padało.” Sprzeczałam się: „Wiem, że będzie padało.” Więc postawili namiot, ale tylko dla tych muzyków, którzy siedzieli. Ja stałam w deszczu i zmokłam, a oni siedzieli pod namiotem. Ci chłopcy... czułam się zaszczycona, mogąc z nimi pracować – ich oddanie, próby do późnej nocy... Pracowali nad przedstawieniem i mieli wiele innych zadań. Ja również się od nich nauczyłam. To radość, to zaszczyt.
Jej muzyka służy społeczeństwu
Radio Sai: Dana, jesteś zafascynowana Swamim i Jego naukami, a twoja miłość płynie ze wszystkiego co mówisz. A jednak niektórym z nas bardzo trudno zrozumieć, dlaczego wykonujesz muzykę w bardzo ciemnych miejscach...
Dana Gillespie: ... w nadzwyczaj ciemnych!
Radio Sai: ... gdzie ludzie zwykle nie kontemplują Boga – w klubach i w pubach. Jak to łączysz?
Dana Gillespie: Cóż, kocham wszystkich. Uwielbiam wszystkich. Wiesz, śpiewam w miejscach gdzie, nie ukrywajmy, słuchacze bywają kompletnie pijani i większość z nich pali papierosy. Współczuję im, że nie wiedzą o Nim. Mogę co najwyżej wznieść ich przy pomocy bluesa. Jeśli wychodząc stamtąd powiedzą: „Boże! To był wspaniały wieczór”, nawet jeśli wypili kilka piw, to oznacza, że wykonałam swoją pracę. Bardzo lubię jak Swami opisuje ranek: gdy słońce wschodzi nad stawem z liliami wodnymi, nie wszystkie kwiaty rozkwitają. Tak widzę swoich słuchaczy. Swami kocha ich tak samo jak wszystkich. Ktoś kiedyś powiedział do Swamiego: „Ach! Ta osoba jest z Tobą bardzo blisko.” Swami odparł: „ Nie, nie. Nikt nie jest bliżej Mnie niż inni. Wszyscy są równi.” Tacy powinniśmy być – wolni od osądów. Wiesz, jestem trochę zabawna jeśli chodzi o alkohol. Osobiście nie cierpię alkoholu, zawsze go nie cierpiałam, nawet jako dziecko. Tak przejawia się we mnie stary muzułmanin. Poza tym nie wiem jak może zareagować pijak. Denerwuję się tym. Ale jeśli cieszą się muzyką, wtedy sprawiam ich trochę radości. Dlatego śpiewam w przerażających miejscach. Muzyka bluesowa jest dobra i szczera. To muzyka duszy. Jeśli słuchacz idąc do domu myśli: „Przeżyłem wspaniały wieczór”, nawet jeśli nie myśli o Bogu, to pewnego dnia pomyśli i otworzy się jego lotosowe serce. Zabawiam go, aż będzie gotowy.
Radio Sai: Czy podczas występu myślisz w głębi serca o Swamim?
Dana Gillespie: Tak, często. Gdy spodziewam się, że będę miała trudnych słuchaczy, albo gdy odbywa się wielkie święto piwa na wolnym powietrzu. Czasami musimy robić takie rzeczy. Moi muzycy muszą jeść, wszyscy musimy zarabiać na życie. Wówczas zwykle wyobrażam sobie włosy Swamiego nad tłumem. Są wielkie jak ogromny parasol, przypominają czarną chmurę. Wtedy zawsze wszystko idzie lepiej. Śpiewam piosenki, dużo bluesa, który jest podobny do ghazalu[1]. Gdy jesteśmy młodzi, myślimy że te pieśni opowiadają o miłości fizycznej. Starzejąc się rozumiemy, że chodzi o boską miłość. Tak samo jest z bluesem.
Radio Sai: Pasuje do ciebie.
Dana Gillespie: Tak! Absolutnie! To tak jak w śpiewanej przez mnie kilka dni temu piosence „Twoja miłość jest prawdziwa”.
Radio Sai: Wystąpiłaś wtedy w obecności Baby.
Dana Gillespie: Wszyscy myślą, że śpiewam o zwykłych śmiertelnikach. Ale ja wiem o Kim śpiewam i wiem, o Kim piszę, gdy piszę. Czasami, gdy napiszę linijkę wiersza taką jak: „Tęsknię za Tobą. Dotrę do Ciebie, jeśli zrobię jeden krok w Twoją stronę, a Ty zrobisz 10 kroków w moją”, wtedy wszyscy wielbiciele wiedzą o kim śpiewam. Tak było w Singapurze. Wśród słuchaczy byli wielbiciele Swamiego. Rozumieli takie zdania jak: „Po co się bać, skoro jestem tutaj?” lub „Kochaj wszystkich, służ wszystkim”, pojawiające się w piosence. Lub Soham. Inni mogą myśleć, że to jakiś wyraz, którego nigdy nie słyszeli. To bez znaczenia. Doskonale się bawię i wiem, co śpiewa mi w sercu.
Radio Sai: Więc kiedy siadasz, komponujesz muzykę i piszesz do niej słowa, to zawsze masz na myśli Swamiego?
Dana Gillespie: Sądzę, że tak, ale nie myślę o Nim bezpośrednio. Czasami melodia pojawia się w dźwięku klaksonu lub w miauczeniu kota. Nagle wpadam na pomysł lub słyszę rytm. Zwykle piszę gdy jestem we Włoszech. Spędzam tam mnóstwo czasu, jeśli nie jestem w Londynie. W moim londyńskim domu jest za dużo telefonów, telewizja, instalacje elektryczne. To bardzo mały dom. Swami powiedział kiedyś do mnie: „”Mieszkasz w małym domku”. Jestem świadoma, że w Londynie jest mnóstwo energii statycznej i nie umiem tam dobrze pisać. Jadę do Włoch i mam nad sobą bezkresne niebo i spokój. Wpadam na pomysł i pracuję nad nim. I często myślę o... Nie do końca myślę o muzyce jak o Bogu. Sądzę, że ludzie słuchając jej mogą czuć się dobrze.
Radio Sai: Na pewno.
Dana Gillespie: Tak, na pewno. Przeważnie śpiewam i pragnę, żeby ludzie czuli się dobrze. To mój obowiązek na tej planecie i powinien być obowiązkiem każdego. Rozumiesz, sprawianie, żeby wszyscy czuli się dobrze. To moja mama zaszczepiła we mnie te myśli. Mama była bardzo mądra, zawsze powtarzała ważne przesłania wzięte z Biblii, takie jak „Błogosławiony jest ten, kto nie oczekuje niczego, bo nie dozna rozczarowania”. Zawoziła mnie do szkoły samochodem, śpiewając hymny ile sił w płucach, najgłośniej jak potrafiła.
Radio Sai: Hmm! I mama towarzyszyła ci w podróży do Sai Baby?
Dana Gillespie: Kiedy wróciłam po raz pierwszy z Puttaparthi, niemal trzydzieści lat temu, pełna entuzjazmu, myślałam, że wszyscy...
Radio Sai: ...na świecie powinni się o tym dowiedzieć.
Dana Gillespie: „Dobra nowina! On tu jest. Rozumiesz, muszę ci o tym powiedzieć.” Mówili: „Zwariowałaś”. Uwierzyli mi jedynie rodzice. Powiedzieli: „Znamy cię. Wierzysz w to, co widzisz.” Moi rodzice rozwiedli się i byli w nowych związkach. Miałam więc dwie pary rodziców i obie były wspaniałe. Mój ojczym był fantastyczny. Mama powiedziała... on chce pojechać. Więc im towarzyszyłam. W ciągu pierwszego roku byłam tu trzy razy – raz sama, raz z żoną mojego taty, a potem z mamą i ojczymem... Mama przyjechała ze mną, gdy zmarł jej mąż. Był od niej o 10 lat starszy. Bardzo płakała. A Swami z nią nie rozmawiał – myślę, że była zbyt słaba emocjonalnie. Zauważyłam, że On pragnie, żebyśmy byli czasami bardzo mocni. W rok po śmierci męża mama stała się mocna. Wtedy zostałyśmy zaproszone na kilka audiencji. Często siedziałam bardzo blisko niej, żeby móc interpretować, ponieważ mama nie wiedziała co znaczy abiszekam i inne sanskryckie słowa. Miała też silny artretyzm, podobnie jak ja, a On głaskał ją po ręku. Powiedziałam: „Swami, ja też to mam”. Delikatnie odsunął moją rękę i powiedział: „Teraz zajmuję się twoją mamą.” To Jego sposób postępowania. Ale pragnie, żebyśmy byli szczęśliwi. Moja mama była w końcu szczęśliwa. Powiedział do niej: „Kościół anglikański”. I natychmiast ofiarował jej niezwykły krucyfiks. Traktował ją wspaniale.
„Nie wiem, kim On jest.”
Radio Sai: Znasz Swamiego od trzydziestu lat. Występowałaś przed Nim. Włączyłaś Go do swojego życia, które dla wielu jest zupełnie sprzeczne ze ścieżką duchową. Obracasz się w środowisku, gdzie ceni się blask, pieniądze i rozrywkę. Jak odnosisz się do Śri Sathya Sai Baby?
Dana Gillespie: Im częściej tu przyjeżdżam, im więcej o Nim myślę w podróżach i w domu, tym bardziej uświadamiam sobie, że nic o Nim nie wiem. Mogę o Nim mówić bez końca, ale nic o Nim nie wiem. Rozumiem, że najlepiej uwolnić się od pragnień i oczekiwań. Po prostu próbuję i mam nadzieję, że to co robię jest dobre i że On mnie prowadzi. Nie chcę niczego więcej zepsuć, jak to robiłam w przeszłości. Prawdopodobnie wszyscy przekonujemy się, że nasze najgorsze błędy są naszymi najlepszymi nauczycielami. Nie wiem jaki On jest. Wiesz, mnóstwo przyjeżdżających tutaj ludzi mówi, że o wiele mocniej odczuwają Jego obecność w domu. Mówię o ludziach z Zachodu i prawdopodobnie o wielu Hindusach. Myślę, że to dobrze, ponieważ musimy uświadomić sobie, że ciało jest zupełnie nieważne – Jego ciało i nasze ciała. On jest Duchem, a to jest Jego przesłanie miłości. Na temat Swamiego powstało mnóstwo literatury. Jestem ogromnie szczęśliwa, gdy na progu mojego domu pojawia się Sanathana Sarathi. Często, gdy jestem w autobusie lub w samolocie, miga mi nagle przed oczami i myślę, że Go widzę. A potem rozglądam się i rozumiem, że to tylko pomarańczowe i czarne plamy z plakatu wiszącego nad moją głową. Widzę Go często, ale wygląda inaczej. Inaczej, nie jak On. Przebywa zawsze z tyłu mojej głowy. Nawet teraz, gdy rozmawiamy, gdy z kimkolwiek rozmawiam, z tyłu mojej głowy rozlega się: „Swami, Swami, Swami.” Jest tam zawsze. To imię. Tak o Nim mówię. Niektórzy ludzie mówią „Baba”. Nieustannie Go proszę: „Swami, proszę, prowadź mnie. Czy to co robię jest dobre?” Jeśli proponują mi pracę, zaglądam do książki, by dowiedzieć się czy powinnam ją przyjąć i zastanawiam się: „Czy to poprawne etycznie? Swami, pomóż mi.” Myślę, mam nadzieję, że daje mi dobre wskazówki.
Radio Sai: Emocjonalnie i duchowo jesteś bardzo uzależniona od Swamiego. Oddajesz Mu każdy swój czyn. A jednocześnie nie wiesz kim On jest. Jak tłumaczysz tę raczej irracjonalną zależność komuś, kto nie rozumie Baby?
Dana Gillespie: Cóż, próbuję. Nie jestem naukowcem, ale próbuję to wytłumaczyć. Sięgam po fizykę kwantową – że jesteśmy materią i energią. Innymi słowy, jesteśmy jednością. Więc On jest tym samym co my. Ale On jest kimś znacznie większym. Wiem, że zawsze powtarza, że gdyby pojawił się w swojej prawdziwej, kosmicznej formie, spłonęlibyśmy na popiół. Jest taki święty suficki, który powiedział: „Gdybym wam powiedział, co naprawdę wiem, wszyscy by uschli i umarli.” To prawda, nie musimy wiedzieć. Jesteśmy ograniczeni. Nie możemy... nasz umysł nie potrafi przyjąć w pełni tego, kim On jest. Więc po prostu próbuję tłumaczyć. Ludziom, którzy Go nie znają, mówię, że jest nauczycielem duchowym... Ale jeśli są zainteresowani, próbuję i opowiadam im o drugiej inkarnacji i o trzeciej, która nadejdzie. Kiedy widzę, że ich to nudzi, że nie potrafią przyjąć tych informacji, wycofuję się. Ale staram się rozmawiać z ludźmi dopóki nie zrozumieją. Sam Mahomet powiedział: „Rozmawiaj z ludźmi na takim poziomie, na jakim mogą cię zrozumieć.” Czy wiesz, że wszystko różni się od siebie, od listków po płatki śniegu? To niezwykłe. Jesteśmy jednością. Kiedy to wiesz, kiedy to wiesz, a nie tylko o tym przeczytałaś, kiedy to wiesz tak naprawdę, jeśli masz to w duszy, inaczej funkcjonujesz. Chcę powiedzieć, że teraz funkcjonuję inaczej niż 30 lat temu. Mam jednak świadomość, że On może mi zabrać to uczucie. Może przyjść chwila, gdy cofnę się do niezrozumienia, co sufi nazywają stanem regresu. Rozumiem, że duma przynosi straszny upadek, pompatyczność jest czymś potwornym, a przekonanie, że wiesz wszystko – okropieństwem. To grzechy, które mogą mnie zniszczyć. I mogę popaść w stan niełaski. Niczego nie przyjmuję za pewnik. Jeśli czuję, że jakaś droga jest radosna, to dlatego, że On mi ją dał. Ja niczego nie robię. Po prostu siedzę tutaj i gawędzę z tobą.
Radio Sai: Dano Gillespie, słuchanie i rozmowa z tobą jest wielkim honorem. Dziękuję, że poświęciłaś nam swój czas!
Dana Gillespie: Dziękuję ci. To wielki zaszczyt siedzieć i rozmawiać tu z tobą, Karuna.
Radio Sai: Dziękuję. Sai Ram.
Dana Gillespie: Sai Ram.
z H2H tłum. J.C.
 
[1] ghazal – poetycka pieśń opowiadająca o miłości i bólu rozstania. Ma korzenie w VI w. w arabskim wierszu, przypomina sonet. Popularna w Indiach i Pakistanie.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.