Drzewo rodowe zakorzenione w Sai 

Rozmowa z panią Shailają Nagaraj, absolwentką Instytutu Wyższego Nauczania Sri Sathya Sai

     Shailaja Nagaraja urodziła się i wychowała w Bangalore. W latach 70-tych jej dziadkowie ze strony matki trafili wraz z rodziną pod skrzydła Bhagawana. Shailaja ma dwie siostry. Przez cały czas pomiędzy 1977 a 2010 r. na uczelniach Swamiego studiowali jej bliżsi i dalsi krewni. W 1983 r. pani N. Shailaja, znana teraz pod tym nazwiskiem, wstąpiła do Sri Sathya Sai Art and Science College w Anantapur. W 1985 r. ukończyła studia pośredniczące, a potem podjęła studia licencjackie w Instytucie Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai na wydziale nauk o domu i ukończyła je w 1988 r. Następnie przystąpiła do studiów podyplomowych na wydziale psychologii Chennai Annamalai University. Po ukończeniu nauki Shailaja wybrała zupełnie nieoczekiwaną karierę. W 1992 r. zajęła się w Bangalore sprzedażą i marketingiem. W 1998 r. rozpoczęła pracę w korporacyjnym biurze usług. W 2002 r. przeniosła się do America Online jako kierowniczka działu usługowego. Jej kariera rozwijała się pomyślnie i ostatecznie otrzymała tam stanowisko dyrektorki operacyjnej. Teraz pracuje w Aegis BPO jako wicedyrektorka pionu operacyjnego, obejmującego swoim zasięgiem działania południowe Indie i Sri Lankę.

     Shailaja pochodzi z rodziny złączonej z Bhagawanem Śri Sathya Sai Babą  międzypokoleniowym związkiem. Bhagawan nadał im przydomek ‘Chettiar’[1]. Shailaja Nagaraj od najwcześniejszego dzieciństwa cieszy się obfitymi łaskami Pana.

   Radio Sai ma przyjemność przedstawić Wam wyjątki z rozmowy przeprowadzonej w styczniu 2011 r. pomiędzy Shailaja Nagarają a Karuną Munshi z Radia Sai, nagranej dla programu ‘Ulotne chwile, trwałe wspomnienia’.

Radio Sai: Twoja rodzina zaczęła wielbić Bhagawana Babę około 40. lat temu. Dlaczego Baba uważa, że jesteście Jego wielbicielami od sześćdziesięciu lat? Występuje tu jakaś niezgodność.

Shailaja Nagaraja: Babcia ujrzała Swamiego po raz pierwszy w jakimś domu w Bangalore, gdy miała dwadzieścia lat. Nic o Nim nie wiedziała. Stwierdziła, że to wielka dusza, obeszła Go dookoła, jak obchodzi się świętego i wyszła. Została Jego wielbicielką w latach 70-tych, gdy miała czterdziestkę. Ale Swami zawsze dodaje te dwadzieścia lat i mówi: „Jesteś Moją wielbicielką o wiele dłużej”.

Radio Sai: Co oznaczało poznanie Swamiego w tamtych czasach, to znaczy, w latach siedemdziesiątych?

Shailaja Nagaraja: Swami bardzo często bywał w Whitefield. Mama zabierała nas tam pociągiem. Oczywiście, towarzyszyła nam babcia. Mieliśmy cudowne darszany. Wydaje mi się, że po raz pierwszy doświadczyliśmy wszechobecności Swamiego, gdy tata był w średnim wieku. Cierpiał wtedy na astmę i często chorował. Swami odwiedził mamę we śnie, podał jej adres jakiegoś domu i polecił jej tam pójść.” Dom stał w Malleswaram, na przedmieściu Bangalore. Mama zabrała nas tam w niedzielę. Zapukaliśmy do drzwi i jakiś mężczyzna powiedział: „Proszę wejść, czekam na was.” Podał mamie rudrakszę i rzekł: „Niech pani mąż nosi rudrakszę na szyi, codziennie ją obmywa i wypija tę świętą wodę.” Zgodnie z instrukcją tata modli się na rudrakszy każdego dnia, obmywa ją i wypija świętą wodę. Rudraksza zapewnia mu bezpieczeństwo.

Radio Sai: Jak teraz czuje się twój tata?

Shailaja Nagaraja: Czasami jego zdrowie podupada, ale Swami jest tutaj i nieustannie się nim opiekuje. Za każdym razem, gdy zachodzi taka potrzeba, błogosławi go wibhuti lub darszanem. Troszczy się o niego. Swami troszczy się również o mnie. W 1988 r., gdy odbierałam dyplom, nie widziałam na jedno oko. Nagle straciłam w nim wzrok.

Radio Sai: Co się do tego przyczyniło?

Shailaja Nagaraja: Nie mam najmniejszego pojęcia.

Radio Sai: Nie jęczmień, nie infekcja?

Shailaja Nagaraja: Ja również sądziłam, że to jęczmień, niewidoczny z zewnątrz. Po uroczystości rozdania dyplomów wróciłam do Bangalore i skonsultowałam się z lekarzem. Uznał, że doszło do zapalenia nerwu wzrokowego i przepisał mi sterydy. Po prawie czterotygodniowej kuracji odzyskałam wzrok i czułam się doskonale. W miesiąc później objawy powróciły. Tym razem lekarze podejrzewali guza mózgu lub jakąś inną narośl naciskającą na nerwy i wywołującą ślepotę. Przeszłam tomografię komputerową i serię testów. Niczego nie wykazały, lekarze nie znaleźli źródła choroby. Próbowaliśmy wszystkiego. Wtedy babcia powiedziała: „Jedźmy do Parthi.” Gdy się tam pojawiłyśmy, Swami zaprosił nas na interview, popatrzył na mnie i zapytał: „Yemaayindhi? – Co się stało?” Odrzekłam, że straciłam w oku wzrok.” „Wiem. Nie martw się.” Potem zmaterializował wibhuti i dał mi je mówiąc: „Weź je.” Polecił, żebym natychmiast odstawiła wszystkie leki i przyjmowała duże dawki witaminy A. Aplikowano mi wtedy codziennie 60 mg sterydu o nazwie Wysolin. Odstawiłam go od razu. Potem Swami zapytał co chciałabym robić, mając na myśli moje plany po ukończeniu studiów. Odparłam: „Swami, chcę robić IAS.” „Co znaczy IAS?” „IAS znaczy SAI.” Wtedy stworzył pierścień z Śirdi Babą i Sai Babą, włożył go na mój palec i powiedział: „Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.”

Radio Sai: Ale ty miałaś na myśli Indyjską Służbę Administracyjną. Żeby do niej wstąpić trzeba zdać egzamin konkursowy.

Shailaja Nagaraja: Tak! Pobłogosławił mnie pięknym pierścieniem. Kilka dni później przyjechał do Whitefield i zobaczył mnie w liniach. Przechodząc obok zapytał: „Kanupistundaa? Odzyskałaś wzrok?” Pokazał mi cztery palce i powtórzył: „Kamupistundaa?

Radio Sai: Natychmiastowy test?

Shailaja Nagaraja: Tak. Spojrzał mi głęboko w oczy i nim minął tydzień całkowicie wyzdrowiałam. Od tamtej pory nie mam już ostrych bólów głowy i nie muszę nosić okularów.

Radio Sai: Jego słowa przywróciły ci wzrok!

Shailaja Nagaraja: Tak, Jego słowa przywróciły mi wzrok! Gdy odwiedziłam panią doktor i oznajmiłam jej, że nie biorę żadnych leków, powiedziała: „Istnieje wiele rzeczy, których medycyna nie rozumie. Wiara czyni cuda. Proszę się nie martwić. Jest dobrze.”

Radio Sai: W waszym domu, pod tym samym dachem, mieszkają trzy pokolenia. Jak to działa? Jak się do siebie odnosicie?

Shailaja Nagaraja: Zgromadziła nas tutaj łaska Swamiego. Swami polecił babci: „Trzymaj wszystkie swoje dzieci przy sobie.” Pragnął, żebyśmy mieszkali razem. Myślę, że ta rada wiąże i trzyma nas razem. Oczywiście, czasami dochodzi do sprzeczek, jak w każdej normalnej rodzinie, ale nic więcej. Mieszkamy razem i żadne z nas nie zrobiłoby niczego, co mogłoby zasmucić lub rozczarować Swamiego. Swami jest głową naszej rodziny.

Radio Sai: Twoja babcia cieszyła się serdecznymi relacjami ze Swamim. Opowiedz nam o nich.

Shailaja Nagaraja: Babcia była bardzo, bardzo prostą kobietą. W swojej prostocie mówiła do Swamiego o wszystkim, co leżało jej na sercu. W latach 80-tych mój wujek zamierzał się żenić. Nalegał, żeby ślubu udzielił Swami. Nie chciał zawrzeć ślubu w żaden inny sposób i groził, że jeśli Swami tego nie zrobi, to on pozostanie kawalerem. Babcia bała się, że może dotrzymać słowa i źle znosiła ogromną presję ze strony licznej rodziny panny, do której jej syn wchodził z takimi oporami. Udała się więc do Swamiego i powiedziała: „Swami, co chcesz żebym zrobiła? On nie zamierza się żenić.” Swami odrzekł: „Wy zaglądacie do horoskopów, Ja patrzę oczami Boga.” Nie tylko wybrał dla wujka dziewczynę, ale wyprawił im ślub w Whitefield. Uroczystość była wspaniała. Swami dopilnował, żeby na obiad podano 36 potraw. „Nie pozwolę nikomu powiedzieć, że nie przygotowałaś dobrego przyjęcia.” Pozwolił nam zaprosić calutką rodzinę.

Radio Sai: Pochodzisz z tradycyjnej hinduskiej rodziny. Zdaje się, że Swami nie pierwszy raz zrezygnował z horoskopu.

Shailaja Nagaraja: Gdy moja siostra miała wyjść za mąż, Swami poprosił nas o postawienie kilku horoskopów. Wybrał jeden z nich i powiedział: „Korzystajcie z niego śmiało.” Obydwie ceremonie przeprowadził bez pomocy wróżbitów. O wszystkim zdecydowała Jego boska wizja. Wróćmy do twojego poprzedniego pytania o bliski związek babci ze Swamim. Swami zajmował się nią doskonale. Gdy zachorowała rozmawiał z lekarzami, wysłał samochód, który przewiózł ją do szpitala, dawał jej wibhuti – dbał o najdrobniejsze szczegóły. A ona pytała: „Swami, naaki maattivvandi? – Swami, czy zajmiesz się moimi dziećmi?”

Radio Sai: Mając na myśli: „Przyrzeknij”.

Shailaja Nagaraja: „Przyrzeknij, że zaopiekujesz się moimi dziećmi.” Nikt inny nie odważyłby się zwrócić do Swamiego z czymś takim. Ale ona zawsze mówiła szczerze, co myśli. To przykład jej prostoty. Gdy zapytała, czy Swami zaopiekuje się jej dziećmi, odpowiedział: „Zawsze będę się nimi opiekował.” Nie myślę by bez Jego opieki minął nam jakiś dzień, moment, sekunda. Kieruje wszystkimi naszymi krokami.

Radio Sai: Swami, żywy Bóg będący głową rodziny, z pewnością wielokrotnie uczestniczył w waszych rodzinnych uroczystościach. Możesz nam o tym opowiedzieć?

Shailaja Nagaraja: Oprócz ślubów, inicjował nas wszystkich do nauki, do mantry, obchodził z nami 60 urodziny – był częścią każdego święta. Chciał być pewien, że nigdy nie odczujemy braku świąt, że uwierzymy, że zawsze będzie z nami i wskaże nam pomyślne daty. Nie moglibyśmy prosić o więcej i nie prosiliśmy.

Radio Sai: Swami jest bardzo zajęty i otaczają Go tłumy wiernych. Jak godzicie się z Jego fizycznym oddaleniem?

Shailaja Nagaraja: Babcia nieustannie powtarzała, że bez względu na to, czy Swami patrzy na nas czy nie, czy rozmawia z nami czy nie, powinniśmy gorąco wierzyć, że pomaga nam podejmować decyzje i że nas prowadzi. Przy każdym kolejnym kroku daje nam znaki jak należy postąpić lub czego nie wolno zrobić. Nie mogę sobie wyobrazić, że podejmuję jakąś ważne postanowienie bez Jego zgody.

Radio Sai: A jeśli nie możesz do Niego podejść?

Shailaja Nagaraja: Wtedy Swami przekazuje mi wiadomość przez wujka lub przez inną osobę z rodziny i upewnia się, że informacja do mnie dotarła.

Radio Sai: Swami wielokrotnie odwiedzał wasz dom w Bangalore. Jak wobec Boga gra się rolę gospodarza? 

Shailaja Nagaraja: To cudowne przeżycie. Gdy odwiedził nas po raz pierwszy, mieszkaliśmy w domu leżącym przy niewielkiej alejce. Była za wąska, żeby mógł nią przejechać samochód i zatrzymać się przed drzwiami. Bardzo się martwiliśmy, że Swami będzie musiał przejść pieszo co najmniej 50 jardów[2]. Ale Swami wysiadł na rogu i przeszedł ten dystans bez żadnych ceremonii, jak by zmierzał do własnego domu. Kiedy po spędzonej z nami godzinie wyszedł na zewnątrz, okazało się, że cała uliczka wypełniona jest ludźmi. Swami nie okazał ani śladu irytacji. Stanął na progu samochodu, żeby każdy mógł Go zobaczyć, pobłogosławił wszystkich, wsiadł do auta i odjechał. Po kilku latach poprosił nas o wybudowanie nowego domu, obiecując: „Przyjadę tam. Wybudujecie dom, a Ja przyjadę.” Wypełniliśmy Jego polecenie i postawiliśmy dom. Ale nie mogliśmy się do niego wprowadzić. Czekaliśmy na wizytę Bhagawana przez prawie trzy lata. Doszło do niej zupełnie niespodziewanie. Byliśmy w Whitefield, gdy pewnego dnia oznajmił: „Jutro jadę do waszego domu.” Więc dotarliśmy tam w nocy i przygotowaliśmy się do odwiedzin. Swami przybył rankiem i pobłogosławił nasz nowy dom. Przenieśliśmy się do niego zgodnie z Jego poleceniem.

Radio Sai: Odwiedził was tam tylko ten jeden raz?

Shailaja Nagaraja: Swami odwiedzał nas wielokrotnie. Każda wizyta była doświadczeniem, które będziemy cenić przez resztę życia. Rozmawiał z każdą osobą z rodziny i spędzał mnóstwo czasu z babcią. Swami i babcia rozmawiali ze sobą jak starzy przyjaciele. To wspomnienie przywołuję zawsze ze wzruszeniem.

Radio Sai: O czym rozmawiał z wami Swami podczas tych wizyt?

Shailaja Nagaraja: O wszystkim. Niektórzy z nas pytali Go o sprawy wymagające Jego wskazówek. Odpowiadał na nie. Albo tłumaczył nam jak postąpić w określonej sprawie. Babcia mogła powiedzieć: „Swami, powiedz coś.” A On pytał: „Co mam ci powiedzieć?” „Co chcesz.” „Nie, to ty mi powiedz, o czym mam z tobą rozmawiać.” Trwało to dwie minuty, a potem zaczynał mówić – o filozofii, o sprawach duchowych, o wydarzeniach na świecie, o drogach życia. Zajmował się tym przez cztery, pięć minut, a potem rozmawiał z każdym indywidualnie, lub ze wszystkimi naraz, traktując nas jak grupę. Potem, oczywiście, jadł obiad i wychodził.

Radio Sai: To były cenne chwile!

Shailaja Nagaraja: Te chwile dają nam siłę. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, co dostajemy, aż do momentu, gdy to znika.

Radio Sai: Czy przypominasz sobie któryś z tych momentów lub jakąś szczególną, otrzymaną od Niego radę?

Shailaja Nagaraja: Takich momentów było dużo. Jego słowo ma wagę ostateczną. Mógł nam wyjaśnić co trzeba zrobić, żeby zapisać się do koledżu czy szkoły lub omówić inne aspekty tej sprawy. Kiedyś polecił mojej młodszej siostrze: „Zmień pedagogikę na handel.” Spełniła to polecenie. Skończyła studia pośredniczące na wydziale pedagogiki, a potem przeniosła się na handel. Dzisiaj jest biegłą księgową.

Radio Sai: Więc nie sprzeciwiła się, gdy Swami powiedział: „Zrezygnuj z pedagogiki.”

Shailaja Nagaraja: Nie.

Radio Sai: Nie miała ambicji pedagogicznych? Na początku?

Shailaja Nagaraja: Cóż, musiała mieć jakieś plany. Ale Swami powiedział ‘handel’, więc zaczęła studiować na wydziale handlu. Przychodzi mi na myśl jeszcze inna historia. Mama martwiła się, że moja młodsza siostra i ja nie wychodzimy za mąż. Swami stwierdził: „Pracują, są szczęśliwe. Więc bądź szczęśliwa.” Myślę, że mama przestała się wtedy o nas martwić.

Radio Sai: To raczej sprzeczne ze zwyczajami tradycyjnej rodziny, takiej jak wasza. Dwie kobiety pracują i nie mają mężów. Czy Swami był z tego zadowolony?

Shailaja Nagaraja: Tak, był zadowolony. Skoro tylko zaaprobował naszą decyzję, wszyscy inni zapomnieli o swojej początkowej niechęci i zaakceptowali Jego wolę.

Radio Sai: Zajmijmy się teraz twoimi studiami. Jak wyglądały?

Shailaja Nagaraja: To były wspaniałe czasy. Z pierwszego roku koledżu, będącego dzisiaj odpowiednikiem jedenastej klasy, pamiętam jedynie odwiedziny Swamiego. Odwiedził nasz akademik trzy razy. Żeby zrozumieć jak to jest, trzeba poczuć tę pasję i energię konieczne do przygotowania Jego wizyty. Na pierwsze odwiedziny przyjechał do nas rano i odjechał wieczorem. Każda chwila – gdy przechodził korytarzem do sali modlitewnej, gdy rozmawiał z nami, gdy prezentowałyśmy Mu przygotowane przedstawienie – każda ta chwila była cenna. Jego odwiedziny wzbudziły w nas tęsknotę za ponownymi odwiedzinami, pragnienie uczynienia wszystkiego co możliwe, żeby się powtórzyły. Uznałyśmy, że powinnyśmy więcej się modlić, więcej służyć... Z tym nas zostawił. Rozumiesz, to jak amrita, boski nektar, nigdy nie masz go dość, chcesz więcej i więcej. Oczywiście, jeździłyśmy do Parthi w każdy weekend.

Radio Sai: Myślę, że jako studentka wielokrotnie łamałaś zasady porządku i bezpieczeństwa obowiązujące w akademiku Swamiego?

Shailaja Nagaraja: Rzeczywiście, zebrało się tego dużo. Bardzo psociłam na studiach pośredniczących. Nasza opiekunka, madam Jayamma, ciągle nas obserwowała. Spodziewała się, że postąpimy krnąbrnie i zawsze nas na tym przyłapywała. Incydent, który sobie w tej chwili przypominam, wydarzył się po ukończeniu dwunastej klasy, tuż przed rozmową klasyfikacyjną. Byłyśmy przerażone na samą myśl o tym, co się stanie, gdy tam wejdziemy. Bałyśmy się tym bardziej, że wchodziłyśmy pojedynczo. Modliłyśmy się żarliwie do Swamiego: „Och Swami, przyrzekamy, że będziemy bardzo dobre. Prosimy, wymaż wszystko, co działo się do tej pory. Prosimy, pomóż nam. Dobrze?” O 16:00 nasz budynek został pozbawiony prądu i zostałyśmy poproszone na grupowe interview. Byłyśmy doświadczonymi studentkami, skończyłyśmy 12-tą klasę w Anantapur College. Do tej pory przeprowadzono już rozmowy ze studentkami z zewnątrz i kandydatkami starającymi się o przyjęcie na studia pierwszego stopnia. Opiekunka spojrzała na nas – na moją przyjaciółkę i na mnie, a obie miałyśmy na swoich kontach mnóstwo wykroczeń – i powiedziała: „Były bardzo niegrzeczne, ale przyrzekły, że będą zachować się wzorowo.” Zapewniłyśmy komisję, że staniemy się przykładem dla innych. W końcu otrzymałyśmy zgodę na udział w kursie dla absolwentek. Uznałyśmy, to za łaskę Swamiego. Nie spodziewałyśmy się, że wszystko okaże się takie proste. Te drobiazgi uświadamiają nam, że Bóg jest zawsze z nami.

Radio Sai: Czy potem, na kursie dla absolwentek, miały miejsce zdarzenia, o których mogłabyś nam opowiedzieć?

Shailaja Nagaraja: Gdy odbywały się zawody sportowe, Swami przyglądał się próbom. Nigdy nie szłam na czele grupy biorącej udział w defiladzie. Ale podczas jednej z prób, pomodliłam się w myślach: „Chciałabym prowadzić grupę dziewcząt w pochodzie.” I kiedy Swami przyszedł obejrzeć próbę, poprosił nagle o defiladę. Byłam liderką grupy. Tak to się stało.

Radio Sai: Byłaś liderką tymczasową?

Shailaja Nagaraja: Przez chwilę byłam liderką tymczasową. Ale przeszłam obok Bhagawana. To załatwiało wszystko. Rozumiesz, otrzymałam łaskę. Swami spełnia nasze małe pragnienia.

Radio Sai: Co jeszcze bardziej umacnia naszą wiarę.

Shailaja Nagaraja: Zna każdą naszą myśl, dobrą i złą. A mimo to kocha nas bezwarunkowo.

Radio Sai: Wyobraźmy sobie, co by było gdybyśmy czytali cudze myśli.

Shailaja Nagaraja: Pozabijalibyśmy się nawzajem!

Radio Sai: Prawdopodobnie. Walczylibyśmy z rodzinami, ze współpracownikami. A Swami zagląda w każdą naszą myśl i emocję, w nasze najgłębiej ukryte uczucia i kocha nas bezwarunkowo.

Shailaja Nagaraja: Tylko Bóg może tego dokonać, nikt inny. To mi przypomina jak moja ciocia i ja siedziałyśmy w liniach darszanowych. Powiedziałam do niej: „Wczoraj Swami wyglądał trochę staro, prawda?” Myślę, że ta opinia wypłynęła z arogancji mojego młodego wieku! Ciocia odparła: „Tak, możliwe.” Swami wyszedł na darszan, przeszedł na skos do łuku pod którym siedziałyśmy i powiedział, nie zwracając się do nikogo w szczególności: „Aravai yelu aayindi kadhaa? – To już sześćdziesiątka, prawda?” Nie miałam wątpliwości, że w ten sposób skwitował moje słowa – Swami był wtedy po sześćdziesiątce. Spojrzałyśmy na siebie ze zdumieniem. Pomyślałyśmy: „O mój Boże!” Rozumiesz, skomentował to w nonszalancki sposób i odszedł nie pozostawiając nam żadnych wątpliwości, że wie o każdej opinii pojawiającej się w naszej głowie. Swami podszedł także na darszanie do mojej cioci i siostry. Zwykle wielbiciele modlą się o coś, gdy Swami ich mija. Tym razem Jego stopy zostawiały za sobą liście tulsi, doskonale widoczne na czystej podłodze. Ludzie je podnosili. Ciocia dała swój liść kobiecie chorej na raka, siedzącej obok niej. Te Jego drobne cuda przynoszą nam doskonałą błogość.

Radio Sai: W jaki sposób wpłynęło na ciebie pięć lat spędzonych w koledżu Anantapur?

Shailaja Nagaraja: Myślę, że studiowanie połączone z mieszkaniem w akademiku uczy nas większej niezależności.

Radio Sai: To odnosi się do każdego akademika.

Shailaja Nagaraja: Bez wątpienia.

Radio Sai: Jak to się ma do akademika Swamiego? Czym różni się od pozostałych?

Shailaja Nagaraja: Myślę, że ogromną różnicę robi przebywanie razem, pracowanie razem i modlenie się razem, ponieważ dzięki temu stajemy się zespołem. Żadne osiągnięcie nie jest sukcesem jednostki lecz wszystkich. W akademiku miałyśmy określone obowiązki, które uczyły nas od bardzo młodego wieku odpowiedzialności i dobrej pracy. Myślę, że tę naukę zabrałyśmy ze sobą na dalsze życie wraz z ogromną miłością Swamiego. Uważam również, że największa różnica polega na tym, że On jest zawsze, w każdej chwili z nami. Pewność, że nie pozwoli nam ani przez moment na samotność i nigdy nas nie zawiedzie, wzbudza w nas ogromne zaufanie, jakiego nie znajdziemy nigdzie indziej.

Radio Sai: Niewątpliwie osiągnęłaś znaczący sukces życiowy. Jak ma się on do twojego wykształcenia? Mówiłaś o duchu pracy zespołowej, który tutaj rozwinęłaś i przeniosłaś na obecną pracę. Co jeszcze zabrałaś ze sobą?

Shailaja Nagaraja: Wytrwałość i przekonanie, że Swami zawsze przyjdzie mi z pomocą. Zrób wszystko co możesz i nie martw się o efekty. Gdy zajęłam się sprzedażą i marketingiem, to przez pierwsze dwa miesiące niczego nie sprzedałam. Byłam gotowa zrezygnować. Pomyślałam, że być może ta praca jest dla mnie nieodpowiednia.

Radio Sai: To wielkie rozczarowanie, prawda?

Shailaja Nagaraja: Wielkie! Jeśli to pierwsza praca, chcemy się wykazać, pragniemy, żeby Swami był z nas dumny, żeby rodzice byli z nas dumni. Więc się zastanawiamy: „Mój Boże, co się stało?” Spytałam Swamiego w modlitwie: „Może powinnam się wycofać i zająć czymś innym?” Sprzedawałam i wynajmowałam domy. Tamtego dnia, gdy zdecydowałam się zrezygnować z pracy i pomyślałam sobie: „Swami, nie powinnam się tym zajmować”, zrealizowałam trzy oferty. Od tamtej pory nigdy nie oglądam się za siebie. Chodzi o to, żeby po prostu wyjść, zrobić wszystko jak najlepiej i podążać prostą drogą. Nie trzeba w nic się bawić ani zajmować polityką. Trzeba po prostu uczciwie pracować i modlić się do Swamiego, żeby był zawsze przy nas i pomagał nam w potrzebie. Dzięki Niemu otrzymujemy wszystko na co zasługujemy. Każde doświadczenie czegoś nas uczy.

Radio Sai: Czy to znaczy, że nieprzyjemne zdarzenia również przynoszą nam lekcje?

Shailaja Nagaraja: Bardzo często. Zły szef uczy nas czego nie należy robić, dobry, co trzeba robić. Obie sytuacje poszerzają nasze horyzonty. Swami przydziela nam takie doświadczenia jakie są dla nas konieczne. Więc, jeśli coś dla nas wybiera, musimy się modlić, żeby dał nam również siłę do przeżycia tego z pozytywnym nastawieniem. Nie jest to łatwe. Przychodzą chwile, gdy po prostu siadamy i mówimy: „Jak możesz mi to robić? Dlaczego mi to robisz?”

Radio Sai: I znajdujesz odpowiedź?

Shailaja Nagaraja: Na ogół tak. Kiedy uświadamiamy sobie, że skoro dzięki temu możemy się czegoś nauczyć, to warto się pomęczyć. Z perspektywy czasu doskonale wiemy, jak powinniśmy byli postąpić, ale przeżywając te chwile tracimy często orientację. Jeśli przez cały czas pamiętamy, że Swami jest przy nas i opiekuje się nami, nie dopuszczając, żeby stała nam się krzywda, wtedy zdobywamy najwyższą pozytywną wiedzę, pozwalającą nam przeżyć ten dzień i przejść do następnego.

Radio Sai: Jestem pewna, że jako wiceprezeska międzynarodowej firmy jesteś zobowiązana do współpracy i do różnorodnych spotkań. Jak te sprawy mają się do środowiska, z którego wyszłaś? Wartości Ludzkie rozwijane na uniwersytecie Sai nie są w pełni zgodne z kulturą korporacyjną.

Shailaja Nagaraja: Kultura korporacyjna uczy nas wielu rzeczy, których nie musimy wiedzieć. Nigdy nie odczuwałam potrzeby naginania się do niej z tego tylko powodu, żeby odczuć przynależność do grupy.

Radio Sai: Czy to ci nie szkodziło?

Shailaja Nagaraja: W najmniejszym stopniu. Ludzie szanują nas za to, kim jesteśmy. To żaden problem. Jeśli mówimy sobie, że nasze życie jest luksusowe i ekstrawaganckie, tak jak ja to robię, wtedy nie musimy pić alkoholu. Oni to akceptują. Miłość Swamiego daje nam siłę mówienia ‘nie’ bez uczucia, że coś tracimy. Jestem przekonana, że niczego nie tracę. To nie ma na mnie wpływu. Jeśli szanują nas za to kim jesteśmy, to nie wywierają na nas presji. Kiedy możesz wciąż rozmawiać i spotykać się z nimi towarzysko, to nie musisz robić tego, co oni uważają za konieczne. Nie ma najmniejszej potrzeby naruszania własnego systemu wartości.

Radio Sai: Ale czy nie uznają, że chcesz być świętsza od papieża?

Shailaja Nagaraja: Nie. Myślę, że jest tam wielu dobrych ludzi, a my mamy nadzwyczajne szczęście, bo poznaliśmy Swamiego. To bez znaczenia, że nie ulegamy presji społecznej, że nie palimy i nie pijemy.  Nie czujemy się przez to lepsi od innych. Jednocześnie, to, że nie jesteśmy duszą towarzystwa, nie wywołuje w nas uczucia braku przynależności. Pracując w zespole musimy zachować obiektywizm, równowagę i pozostać wiernymi sobie.

Radio Sai: O ile dobrze rozumiem, wszystko to wypływa z pewności siebie, którą Swami w nas rozwinął?

Shailaja Nagaraja: Swami nam ją podarował, mówiąc: „Bądź po prostu sobą.” Nie musisz iść na kompromis.

Radio Sai: Kiedy mówisz „Bądź po prostu sobą”, kim jest to ‘ja’?”

Shailaja Nagaraja: Swami mówi: „Wszyscy jesteście dziećmi Boga. Zawsze pamiętajcie, że Bóg jest z wami w każdej sekundzie, za każdym razem, gdy podejmujecie decyzję, w każdym waszym posunięciu.” Powinniśmy o tym pamiętać. To mi dodaje odwagi.

Radio Sai: Sprzeciwianie się oczekiwaniom Swamiego przynosi ujmę bożemu dziecku.

Shailaja Nagaraja: Tak. Cieszmy się przywilejami bożych dzieci.

Radio Sai: Wychowałaś się w rodzinie Sai i otrzymałaś wykształcenie Sai. Na zakończenie zapytam cię, co najcenniejszego wyniosłaś z tego doświadczenia?

Shailaja Nagaraja: To, że Swami jest przy nas nieustannie i opiekuje się nami. Najcenniejsza jest Jego wszechobecność. Pozwól, że podam ci jeszcze jeden przykład. Gdy mamie rozlał się wyrostek robaczkowy, lekarze nie byli pewni, czy mogą wykonać operację, ponieważ istniało niebezpieczeństwo, że mama może jej nie przeżyć. Mama, będąc już na sali operacyjnej, zobaczyła twarz Swamiego i poczuła, że Swami pociera dłonią miejsce, które miało być zoperowane. Operacja zakończyła się sukcesem, co wprawiło lekarzy w zdumienie. Nie spodziewali się tego. Gdy dziadek przeżył szósty zawał serca, odnieśliśmy wrażenie, że odszedł na kilka chwil. Powtarzaliśmy głośno: „Sairam, Sairam, Sairam”. I wrócił. Następnego dnia, gdy babcia udała się na darszan w Whitefield, Swami podszedł do niej i powiedział: „Nee pasapu kumkum ni nene kapadenu”, co znaczy: „Ocaliłem twoje małżeństwo.”

Radio Sai: Czy twój dziadek osiągnął pełnię życia?

Shailaja Nagaraja: Tak. I babcia ją osiągnęła. Umierając, miał 96 lat.

Radio Sai: Przeżył sześć ataków serca!

Shailaja Nagaraja: Tak, to wielki wyczyn. Zwykle przeżywamy trzy. Każda podarowana nam sekunda jest Jego łaską. Powinniśmy być Mu za nią wdzięczni.

Radio Sai: Czy ta wdzięczność łączy wasze pokolenia?

Shailaja Nagaraja: Poczucie wdzięczności płynie z serca każdego członka naszej rodziny. Swami dba o najdrobniejsze szczegóły. Na przykład, gdy moja siostra rodziła syna, powiedział: „Bez operacji”. Rodziła go przez 18 godzin. Swami nadał mu imię Ratnakar (zdjęcie na tylnej stronie okładki) i zainicjował go do nauki. Moja kuzynka po zajściu w ciążę cierpiała na wysokie ciśnienie. Lekarze bardzo się tym martwili, ponieważ nie potrafili go obniżyć. Na dwa miesiące przed porodem Swami pojawił się we śnie mojej cioci. Zobaczyła w nim główkę dziecka, podtrzymywaną przez Swamiego. Gdy dziecko się urodziło, podał je jakiejś pani i powiedział: „Teraz przekaż je jej” (mojej cioci). We śnie ciocia wzięła dziecko w ramiona. Dwa miesiące później, gdy dziecko się urodziło i opuściło salę porodową, ciocia uświadomiła sobie, że wygląda tak samo jak dziecko widziane we śnie. Czy potrzebujemy więcej dowodów, że On jest z nami w każdym momencie?

Radio Sai: Swami zajął się dzieckiem urodzonym po siedmiu miesiącach ciąży.

Shailaja Nagaraja: To prawda. Przypominam sobie także, że kiedy podejrzewano u mojej cioci raka, Swami powiedział: „Adi cancer kaadhu, TB – To nie rak, to gruźlica.” Zaczęto więc ją leczyć na gruźlicę. Jest teraz zupełnie zdrowa i czuje się doskonale.

Radio Sai: Mogliście się konsultować ze swoim boskim lekarzem.

Shailaja Nagaraja: Naprawdę! Przypominam sobie chwilę, gdy podczas darszanu Swami zmaterializował łańcuszek, założył go wujkowi na szyję i trzymał na niej dłonie przez 10-30 sekund. Przypatrywaliśmy się temu cudowi. W tydzień później wujek rozchorował się ciężko na żółtaczkę i został przyjęty do szpitala. Wówczas zrozumieliśmy, że Swami nałożył na jego szyję rakszę, osłonę, która pomogła wujkowi wyzdrowieć. Bhagawan jest z nami w każdym momencie, każdego dnia. Nie przypominam sobie ani chwili bez Niego. Gdy umarła babcia i zawiadomiliśmy o tym Swamiego, powiedział: „Tak, wiem, matka Chettiar umarła. Nie odprawiajcie żadnych ceremonii. Nie potrzebuje ich.” Zastosowaliśmy się do tego.

Radio Sai: Nie odprawialiście żadnych ceremonii pogrzebowych ani ofiar, nie odprowadziliście zmarłej, nie zrobiliście nic?  

Shailaja Nagaraja: Swami powiedział, że jej to niepotrzebne. Zanim odeszła wyjawił jej, że już się więcej nie narodzi.

Radio Sai: Więc powędrowała prosto do wieczności?

Shailaja Nagaraja: Tak. Zanurzyła się w Jego lotosowych stopach. Nie odprawiamy żadnych rytuałów poza służbą dla wsi. Przez trzy dni po jej śmierci Swami przysyłał nam do domu posiłki. Pamiętam także, jak kiedyś powiedział mojemu wujkowi: „Nie wchodź w ten interes.” Nie usłuchaliśmy Go i oczywiście straciliśmy mnóstwo pieniędzy. Trzeba Swamiego słuchać kiedy mówi, żeby coś zrobić lub czegoś nie robić. Zwrócił się do mnie: „Jedz tylko czapati. Nie jedz niczego innego.” Nie zrobiłam tego i dzisiaj mam nadwagę. Polecił babci zrezygnować z żucia liści betelu. Natychmiast spełniła to polecenie, tego samego dnia gdy przyszedł do niej we śnie i rozkazał: „Przestań!” Kiedy na Niego naciskamy, może ze względu na nas powiedzieć ‘tak’, żebyśmy czuli się szczęśliwi. Ale kiedyś i tak nam wyjaśni, co jest dla nas dobre. Jeśli coś mówi, należy tego słuchać. Wystarczy, że powie raz.

Radio Sai: Twoja opowieść jest niezwykła. Bardzo niewiele osób może powiedzieć, że Swami jest członkiem ich rodzin. Kiedy sięgasz pamięcią wstecz, co uważasz za największe błogosławieństwo?

Shailaja Nagaraja: Jego miłość.

Radio Sai: Co ona dla ciebie oznacza?

Shailaja Nagaraja: Czujemy ją na każdym kroku. Wiemy, że Swami jest tutaj dla nas. Myślę, że to dzięki Jego łasce moja rodzina wciąż trzyma się razem. Wiąże nas Jego miłość. Myślę, że ta prawda odnosi się do każdego. Czujemy Jego miłość bezustannie.

Radio Sai: Co myślisz, jeśli przychodzi coś niechcianego? Jak to interpretujesz?  

Shailaja Nagaraja: On chce, żebym przez to przeszła. Babcia mówiła: „Cokolwiek się zdarzy, myśl o tym jak o karmie, którą kończysz w Jego fizycznej obecności.” Wtedy jest nam łatwiej.

Radio Sai: Jakie są twoje najsłodsze wspomnienia z lat spędzonych w Whitefield?

Shailaja Nagaraja: Darszany w Whitefield były niezwykłe. Mam wrażenie, że Puttaparthi jest Jego kwaterą główną, a Whitefield domem, w którym spędza wakacje. Można Go tam zobaczyć jak chodzi, rozmawia i bawi się ze zwierzętami. Wspomnienia o spotkaniach w Trayee i o letnich kursach są bardzo ważne. Myślę, że cenimy je wszystkie, że uczymy się je cenić. Nie trzeba prosić o więcej.

Radio Sai: Twoją rodzinę dotykały smutne chwile. Ale przeżyliście je wspólnie, jak wtedy gdy umarł twój wujek.

Shailaja Nagaraja: Tak. Gdy umarł jeden z moich wujków, Swami poprosił ciocię, żeby została w Prasanthi Nilayam i obiecał, że zajmie się dwojgiem jej dzieci. Przydzielił im miejsce w swojej szkole. Studiowali tutaj. Jeden z nich służy Swamiemu w szpitalu. Gdy Swami ofiarował cioci pokój w Puttaparthi – W-6 zostało właśnie wybudowane – babcia powiedziała w swojej prostocie: „Swami, ona tu będzie samotna.”

Radio Sai: Twoja babcia miała na myśli swoją córkę?

Shailaja Nagaraja: Tak. A On odpowiedział: „Nen undaanu kaadhaa? – Czyż nie jestem tutaj? Jestem w tej fotografii, pamiętasz?” Chodziło o zdjęcie Swamiego, na którym zmienia się wyraz Jego twarzy. „Jestem tam. Więc o co się martwisz? Nie martw się.” Zgodnie z tymi słowami opiekował się nią nieustannie, tak samo jak nami wszystkimi.

Radio Sai: Dziękuję, że zechciałaś sięgnąć do wspomnień i podzielić się z nami swoimi cennymi przeżyciami. Sai Ram.

Shailaja Nagaraja: Dziękuję ci i Sai Ram.

z H2H tłum. J.C.


[1] Chettiar – kupiec zachwalający głośno swój towar

[2] 1 jard - 0,913 m

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.