Świętowanie w Kodai 2009 r. 

Piąty, szósty i siódmy dzień

Serdecznie zapraszamy do przeczytania pięknego opowiadania o dwunastodniowym pobycie Pana w Kodai, na przełomie kwietnia i maja 2009 r. Piąty dzień zdominowały dwa wydarzenia: poranna przejażdżka studentów łodziami i trzecia burra katha[1]. Zacznijmy od przejażdżki łodziami. 

      Chyba najbardziej znanym punktem orientacyjnym w Kodaikanal jest jezioro. W pewnym sensie leży nad nim całe miasto. Tylko niewielu zdaje sobie sprawę, że jest ono sztuczne. Stojąc w jego pobliżu i rozglądając się wokół, widzimy okalające go wzgórza. Kiedyś, u podnóży tych wzniesień zbierała się woda deszczowa, spływająca ze stoków i tworzyła moczary. Woda z moczarów sączyła się niżej i była wykorzystywana przez rolników do kultywacji upraw. Moczary były zasilane przez drobne wodospady, tworzące niewielkie, ginące w bagnach strumyki. Niektóre z nich możemy zobaczyć nawet dzisiaj, jeśli wdrapiemy się na grań. Wyglądają jak palce wielkiego jeziora. Latem 1863 roku, kiedy Kodai zaczęło przyciągać coraz liczniejszych europejskich gości, Francuz o nazwisku Ciceron, mający tutaj dom, przekonał Sir Vere Levinge’a, emerytowanego zarządcę okręgu Madura[2], że jeśli w dolnej części moczarów wzniesie się niewielką groblę, to w ciągu kilku lat miasto zyska piękne jezioro. Sir Vere próbował wynająć do wykonania tej fizycznej pracy mieszkańców okolicznych wiosek, ale spotkał się z odmową, ponieważ rolnicy obawiali się, że grobla zatrzyma spływającą wodę, co zaszkodzi uprawom. Sir Vere ostatecznie przekonał wieśniaków, przyrzekając im dobrą zapłatę i rozebranie grobli, gdyby odczuli dotkliwy brak wody. Grobla powstała bardzo szybko, ale napełnianie jeziora na nizinie, z którego teraz słynie, trwało trzy lata. Obecnie, w sezonie deszczowym, jezioro zalewa równiny i dostarcza wodę do zbiornika w mieście Palani, szczycącym się świątynią Pana Murugi.

   W 1890 r. powstał w Kodai Klub Jachtowy i z biegiem lat stał się ulubionym miejscem spotkań klubowiczów. W trosce o dochody, łodzie zaczęto wypożyczać i teraz trudno nie zauważyć pływających po jeziorze turystów. Odkąd Swami zaczął zapraszać tu studentów, każda wyprawa składa się z czterech niezmiennych elementów: z wycieczki, połączonej dawniej z piknikiem, z wizyty w „Domu na wzgórzu”, z eskapady konnej i na koniec, z zakupów. Piąty dzień przeznaczano na przejażdżkę łodzią. Jak zwykle, przygotował ją członek Klubu Jachtowego pan V. Srinivasan, po wcześniejszym wysłuchaniu instrukcji Swamiego. Pływanie łodziami odbyło się po sesji porannej. Słońce stało wysoko na niebie i wierzcie mi lub nie, chwilami grzało bardzo mocno, nawet jak na Kodai. Kupiono więc chłopcom czapki i żeby utrwalić pamięć tych uroczych chwil, zrobiono mnóstwo zdjęć. Tak minął ranek. Przenieśmy się teraz na wieczorne bhadżany, podczas których chłopcy prezentowali wierszowaną burra kathę. Po występie muzycznym chłopcy śpiewali bhadżany i Bhagawan przyjął arathi. Tak w 2009r. zakończył się piąty dzień wizyty w Kodai. Był bardzo szczególny, ponieważ wielbiciele otrzymali błogosławieństwo wysłuchania poruszającej historii o Boskiej Matce w obecności Jej Boskiego Syna, naszego ukochanego Bhagawana Baby!    (Zdjęcia z tej uroczystości - poniżej) 

Dzień szósty 

    Dzień szósty w Kodai w 2009 r. był względnie swobodny, studenci angażowali się tylko raz. W poprzednim epizodzie odnieśliśmy się do czterech ważnych elementów każdej wyprawy do Kodai. Jednym z nich była przejażdżka łodziami. Drugim były zakupy, odbywające się przeważnie na samym końcu. Jednak w 2009 r. miały miejsce trochę wcześniej, ponieważ wyprawa była krótsza, chociaż jak zawsze rozkoszna. Wypad na zakupy nigdy nie zaczyna się rankiem. Swami przyjeżdża do Kodai, żeby się zbliżyć do wybranych studentów. Jednocześnie jest w pełni świadomy obecności dużej liczby wielbicieli, przybyłych tutaj tylko po to, żeby otrzymać w górach Jego darszan. Już wiele lat temu darszan w Kodai był czymś nadzwyczajnym, ale w ostatnich czasach stał się jeszcze bardziej niezwykły. W 2009 r. do Bangalore przyleciało wyczarterowanym samolotem sześć mieszkanek Londynu. Z Bangalore udały się do Madurai małym wynajętym odrzutowcem. Z Madurai do Kodai przyjechały, jak wszyscy, samochodem. Grupie przewodniczyła zamożna Greczynka, zajmująca się bezinteresowną służbą, którą często pełniła na terenach ogarniętych wojną. Swami przy wielu okazjach dawał jej sposobność mówienia w Swojej boskiej obecności. Tak, darszan w Kodai jest niezwykłym błogosławieństwem. Przypomina wyprawę na Kailasę na spotkanie z Panem Śiwą. Swami nie zawiódł Swoich wielbicieli. Przychodził każdego ranka i dawał im przepiękny darszan. W taki właśnie sposób rozpoczął się również szósty dzień pobytu w Kodai. Swami pojawił się, gdy słońce świeciło jasno na niebie. Przez chwilę siedział w fotelu obok werandy, a potem ruszył między ludzi. 

Brał listy i błogosławił kobiety i mężczyzn, przemieszczając się w jedną i w drugą stronę. Potem siedział na wyższej werandzie i uśmiechał się słodko, a chłopcy śpiewali z wielkim zapałem. Zakupy odbyły się po darszanie. Żebyście mogli sobie wyobrazić jak to wyglądało, powiemy, że podczas każdej podróży Swami daje chłopcom na zakupy sporą sumę pieniędzy. Chłopcy protestują, mówiąc: „Swami, tyle nam już dałeś! Czemu dajesz nam teraz?” A Swami odpowiada: „Bangaru, istnieją ku temu dwa powody. Kiedy wrócicie do domu, członkowie waszych rodzin, wasi najbliżsi, zapytają: „Co przywiozłeś nam z Kodai?” To naturalne i w rzeczywistości tradycyjne oczekiwanie. Dlatego zawsze coś im przywoźcie! Poza tym, czy wiecie ile tu mieszka osób ze względu na obecność Swamiego? Kiedy Swami przyjeżdża do Kodai, do ich sklepów zagląda mnóstwo ludzi i robi zakupy. Dbam o nich również, nie tylko o was! A jak to robię? Dając wam pieniądze na upominki! Więc idźcie i kupujcie, ale tylko rzeczy pożyteczne. Pokażcie Mi je po powrocie. A przy okazji, dajcie pierwszeństwo sklepom prowadzonym przez tybetańskich uchodźców. Nie targujcie się! Po prostu zapłaćcie żądaną cenę i kupujcie, co zapragniecie!” Tak to zwykle wygląda. Dowiedzmy się od towarzyszących Swamiemu chłopców, co się wydarzyło w 2009 r. Oto co powiedział Pavan Kumar: „Rankiem, Swami osobiście wręczył każdemu z nas po 500 rupii i powiedział: ‘Dzisiaj idziecie na zakupy. Czy to wam wystarczy? Może chcecie więcej?’ Tyle troski! Więc po południu wybraliśmy się na zakupy i po powrocie, jak zwykle, zanieśliśmy je do Swamiego: „Swami, zobacz proszę, co kupiliśmy!” Tak samo było w tym roku. Swami bardzo się ożywił, gdy chłopcy pokazywali Mu zakupy.

 

      „Swami, to jest dla mojej mamy”, „Swami, kupiłem to dla mojego taty”. Był taki szczęśliwy i błogosławił każdy prezent dla rodziców i bliskich! Niektórzy chłopcy kupili prezenty również dla Swamiego – chusteczki i szale, ale On nigdy niczego nie wziął dla Siebie!    

Ofiarowanie Swamiemu muszli z wygrawerowanymi słowami "Kochamy Cię Swami!"

       Po prostu błogosławił te rzeczy i mówił: „Ty to zatrzymaj!” Sai Shyam, student urodzony w Shimla, który miał przywilej studiowania w szkole Swamiego już od podstawówki, a potem ukończył informatykę i jest obecnie członkiem wydziału na Uniwersytecie Sri Sathya Sai w campusie Brindawan, wchodził w skład tej grupy i podejmie opowieść w miejscu, gdzie przerwał ją Pavan. „W sklepie, w którym potrafią od razu wygrawerować napis, kupiliśmy muszlę. Poprosiliśmy o wygrawerowanie: „Kochamy Cię, Swami!”  

      Ofiarowując prezent Swamiemu, modliliśmy się, żeby go zatrzymał. I chociaż Swami tego nie zrobił, to dał nam pełną miłości lekcję. Powiedział: „Nie piszcie na zewnątrz: ‘Kochamy Cię, Swami!’ Napiszcie to w sercach!” Preti Ranjan Satyadeep ze stanu Orissa, kolejny absolwent informatyki, przytoczy więcej anegdot związanych z tym pięknym epizodem. „Zanim wyruszyliśmy, Swami powiedział do nas: „Ci Tybetańczycy czekają na was i myślą: 'Gdy przyjeżdża Baba, wysyła studentów na zakupy'. Więc nie spierajcie się o cenę! Dajcie sumę, jakiej zażądają!” Tak bardzo się nimi przejmował! W rzeczywistości dał nam pieniądze, żebyśmy je wśród nich rozdzielili, dobrze się przy tym bawiąc. Podczas zakupów zrobiliśmy zdjęcia małych, rezolutnych dzieci. Pokazaliśmy je Swamiemu na ekranie aparatu cyfrowego. Początkowo Swami wziął je za lalki! Zapytał: „Za ile je kupiliście?” Odrzekliśmy: „Swami! To są dzieci!” Swami powiedział: „Ach, dzieci! Gdy są małe, wszystkie wyglądają tak miło! Gdy dorosną, stają się nieznośne!” Oto do jakiego stopnia te spotkania były nieformalne i bliskie. Czy wiecie, że Swami czasami osobiście robi zakupy? Myślicie sobie: „Co? Swami robi zakupy!” No więc, nie zupełnie w tym sensie, w jakim rozumiemy to słowo. Pan zawsze działa w wielu kierunkach na raz. Posłuchajcie rozmowy z prof. Anilem Kumarem, zarejestrowanej na klipie w 2003 r., a zrozumiecie, o czym mówimy.  

Prof. Anil Kumar (AK): „Myślę, że będziecie jeszcze bardziej przejęci i poruszeni, kiedy wam zdradzę, że Bhagawan kupuje w Kodai nadziewane cukierki i ciastka francuskie. Kiedyś kupił dwadzieścia pięć ciastek i załadował nimi cały swój samochód. Później częstował nimi VIP- ów. Byli zdumieni. Więc Bhagawan zapytał ich: „Czy wiecie dlaczego je kupiłem? Tutaj w Kodaikanal jest trochę starszych, nie mogących się poruszać ludzi. Ich dzieci utrzymują się ze sprzedaży ciastek. Więc kiedy je kupuję, wracają do domu z pieniędzmi, oddają je rodzicom i tego dnia czują się bezpiecznie.” Od tej chwili wszyscy zaczęli kupować francuskie ciastka. Za dwadzieścia ciastek płaci się mniej więcej 10 rupii, ale Swami dawał im po 500. Zapytałem: „Swami, dlaczego tak dużo?” Odpowiedział, że nie płaci za ciastka, lecz ofiarowuje im Swoją miłość! To nie była cena ciastek, ale miłość, jaką czuł do nich Bhagawan. Byłem naprawdę szczęśliwy, gdy pewnego dnia Swami zawołał studentów i powiedział do nich: „Chłopcy, widzieliście dziewczyny z Tybetu sprzedające rzeczy z wełny? Idźcie wszyscy i kupcie je, żeby były szczęśliwe!” Kiedy Swami jest w Kodai, ludzie robią dobre interesy. Pewnie słyszeliście o słomianych kapeluszach? 

Prof. G. Venkataraman (GV): Słomiane kapelusze? Rzeczywiście, chyba mam fotografię Swamiego i pana Narasimhamurthy w słomianych kapeluszach. 

AK: Pewnego dnia Swami wysiadł z samochodu, kupił słomiany kapelusz i nosił go! Wkrótce całe Kodaikanal było pełne słomianych kapeluszy. Bhagawan powiedział: „Widzisz, teraz mają mnóstwo pieniędzy i są bardzo szczęśliwi.” Byli biedni i czekali na przyjazd Bhagawana do Kodai, ponieważ wraz ze Swamim przybywa Lakszmi (bogini bogactwa) i opiekuje się ich życiem. Pewnego dnia Swami wezwał dwie służące, bardzo biedne kobiety i dał im jedwabne sari. Zastanawiałem się, dlaczego.

GV: Jak wybrał te kobiety?

AK: Pracowały w aśramie, myły naczynia. Swami dał im jedwabne sari. Zapytałem: „Swami, jedwabne sari dla służących?” Swami spojrzał na mnie i powiedział: „To Ja daję. Więc czemu rozpaczasz? (śmiech) Jesteś zazdrosny?” Odparłem: „Nie Swami, one nie mogą sobie pozwolić na jedwabne sari, dlatego nie wiem, dlaczego im dajesz tak drogie ubrania.” Odrzekł: „Będą mogły je teraz nosić, chodzić na wesela i na podobne imprezy. Odwiedzając krewnych, ubiorą się w te sari i oznajmią: ‘Dostałam je od Sai Baby’. To im sprawi wielką radość. Sai kocha wszystkich, a Jego mundurem jest miłość.” Tak więc Swami robi bezpośrednio zakupy nie dlatego, że czegoś potrzebuje, ale żeby w inny sposób szerzyć miłość. Prawdę mówiąc, można powiedzieć, że Kodai jest niepowtarzalnym rozdziałem Sai Bhagawatham, pełnym przepięknych zdarzeń i zdumiewających historii. Tyle o zakupach robionych przez chłopców i przez samego Swamiego. Ale co o dawaniu czegoś Swamiemu? Kiedyś Swami powiedział z  rozbawieniem: „Tak dużo daję tak wielu. Mnie jednak nikt niczego nie daje!” Czego Swami się po nas spodziewa, jeśli w ogóle się spodziewa? Prof. Venkataraman odpowiedział na to pytanie w jednym ze swoich wcześniejszych artykułów. Oto cytat: „Czy Swami spodziewa się, że damy Mu coś osobiście? Wcale nie. Wszystko, czego od nas oczekuje, sprowadza się do tego, że będziemy szerzyli anandę, pod każdą znaną nam postacią. Jednym słowem, to, co dostaniemy od Pana, mamy przekazywać na swój sposób dalej, całemu szerokiemu światu. To nasza powinność i zobowiązanie, o którym nie wolno nam zapominać. Wyrażając to inaczej, błogość, jaką otrzymujemy od Swamiego jest Jego prasadamem. Dzielmy się nim jak najszczodrzej.

      W przeciwieństwie do trzech poprzednich dni, gdy wystawiano burra kathy, wieczór szóstego dnia przebiegał zwyczajnie, to znaczy, śpiewano bhadżany.

Dzień siódmy 

    Siódmy dzień w Kodai w 2009 r. był naprawdę niezwykły, ponieważ to, co się wtedy wydarzyło było fantastyczne i zupełnie niespodziewane. Lecz zanim dotrzemy do tego najważniejszego momentu, mającego miejsce wieczorem, zobaczmy co działo się wcześniej. 

    Wcześniej złożono wizytę panu Majivowi Mahajanowi. Pan Mahajan jest oddanym wielbicielem, ogromnie zaangażowanym od chwili, gdy Swami otworzył w Prasanthi Nilayam pierwszy Szpital Super Specjalistyczny.

Mieszka w Delhi i zajmuje się importem i dystrybucją najnowocześniejszej aparatury elektronicznej, m.in. do wykonywania tomografii komputerowej i rezonansu magnetycznego. Nic dziwnego, że Swami wszedł wtedy w jego życie. To typowe dla Awatara Sai. Wielbiciele przychodzą we właściwej chwili. W pewnym sensie, ta prawda odnosi się również do Pana Ramy. Na przykład, Hanuman, najwspanialszy przykład zaangażowanego i nadzwyczaj lojalnego wielbiciela, pojawił się na scenie dopiero po porwaniu Sity, ponieważ jego rolą było zdobycie informacji o miejscu Jej przetrzymywania.

Wróćmy jednak do pana Mahajana. Od wczesnych lat 90-tych często odwiedzał Puttaparthi, przyjeżdża na wszystkie święta, jak również pierwszego dnia każdego miesiąca, ponieważ wtedy wyrusza stąd do wiosek duży mobilny szpital, w którym operuje chorych przez kolejne czternaście dni.

Gdy usłyszał, że Swami często odwiedza Kodai, natychmiast kupił tu dom. Wybrał bungalow stojący obok słynnego „Domu na wzgórzu”. „Dom na wzgórzu” ma długą i interesującą historię. Kiedyś zajmowała go znana amerykańska lekarka dr Ida Sudder, blisko związana ze słynnym Szpitalem Chrześcijańskim w Vellore, na południu Indii, przekształconym obecnie w uniwersytet. Nawiasem mówiąc, dr H.S. Bhat, obwołany ojcem indyjskiej urologii, który mimo przekroczenia dziewięćdziesiątki nadal dzielnie pracuje w Super Specjalistycznym Szpitalu Swamiego, przez kilkadziesiąt lat był zatrudniony w Szpitalu w Vellore. Wróćmy jednak do „Domu na wzgórzu”. Ma ponad sto lat i wyznacza najwyższy punkt w Kodai. Posiadłość jest dosyć duża, ma jakieś osiem, dziewięć akrów. Budynek ma drewniane podłogi i ogromne, niesamowite  drewniane krokwie, wyciosane z birmańskiego drewna tekowego, obecnie zupełnie nieosiągalnego. We wcześniejszych latach piknik na wzgórzu był niemal obowiązkowy. Spędzano tu cały ranek, zjadano obiad i urządzano sesję fotograficzną. Żeby przedstawić całą historię tych pikników, wyjaśniamy, że organizował je pan Mahajan. Gdy przychodziła pora pożegnania, Swami odbywał krótką, prywatną wizytę w jego domu, a my czekaliśmy na zewnątrz. Przy okazji, „Dom na wzgórzu” znajdował się bardzo blisko pola golfowego. Dlaczego użyliśmy zwrotu „we wcześniejszych latach”? Z bardzo prostego powodu – posiadłość została sprzedana, ze względu na mnóstwo palących przedsięwzięć. Jednym z nich był „projekt budowy domów w Orissie[3]”.

     A teraz przejdźmy do najważniejszego wydarzenia siódmego dnia wizyty. Był nim dyskurs Swamiego. W ubiegłych latach Swami nie tylko odbywał prywatne rozmowy ze studentami, ale wygłaszał również dyskursy dla zgromadzonych wielbicieli. W miarę upływu lat, było ich coraz mniej. Podczas tej wyprawy Bhagawan wygłosił jeden dyskurs. Oto wyjątki z niego: 

Dostrzegaj dobro, kultywuj czystość

      Każdy dąży do pokoju i szczęścia. Nikt nie chce smutków i trudności. Wszyscy ucieleśniają Boga. Bóg jest jeden. Nie ma drugiej istoty. Jeśli myślicie, że jest druga istota, wiedzcie, że jest to nieprawda. Nie ma czegoś takiego jak druga istota.

Wszyscy są Jednym 

     Poczynając od małych mrówek, komarów i ptaków, a kończąc na potężnych słoniach, każda istota jest przejawieniem Boga. Nawet drzewa, wzgórza i góry są przejawieniami Boga. Jeśli tak, to czy istnieje druga istota? Druga istota jest po prostu waszym wyobrażeniem i złudzeniem. Sami ją stworzyliście... Jest tylko jedna. Gdzie istnieje druga? Lecz współcześni ludzie wierzą w podziały, a nie w jedność. Co oznacza jedność? Jedność nie jest kombinacją wielości. Jedność jest urzeczywistnieniem identyczności. Jeśli otaczają cię lustra, dostrzegasz wiele form. Ten, który zadaje pytanie i ten który odpowiada, jest tym samym. Traktowanie tych form jako różnych jest błędem. Gdy mówię do mikrofonu, słyszycie mój głos. Mówca jest jeden, ale jego głos rozbrzmiewa we wszystkich uszach. Na niebie jest tylko jedno słońce. Ale jego obraz oglądamy w rzekach, w zbiornikach i w naczyniach. Również Atma jest tylko jedna. Umysł, intelekt, podświadomość i ego przypominają rozmaite naczynia. Mimo to boskość jest jedna. 

Boga można zobaczyć w czystym sercu 

    Wszystko jest Bogiem. Myśląc inaczej, ulegacie iluzji. Gdy słońce świeci na niebie, zauważacie jego odbicie we wszystkich zbiornikach, nawet wtedy, gdy woda jest brudna. Oczywiście, gdy woda jest bardzo brudna, staje się ono niewidoczne. Podobnie, gdy twoje serce jest czyste i jasne, możesz w nim bezpośrednio dostrzec przejawienie się Boga. W dokładnie oczyszczonym sercu bardzo wyraźnie widać Boga... W płynącej wodzie obraz się zamazuje, w nieporuszonej jest stabilny. Z powodu waszej iluzji, umysł przywiązuje się do świata. Po prostu, w tym świecie wszystko jest projekcją iluzji.

Rozwijaj wizję jedności 

   Cokolwiek widzicie, jest w tym Bóg, a Bóg jest jeden. Ludzie mówią: 'On jest Ramą, On jest Kriszną, On jest Śiwą, On jest Wisznu’. Co to znaczy? Czy może to, że ten Wisznu, Śiwa, Rama i Kriszna różnią się od siebie? To tylko imiona tego samego Boga. Bóg staje przed tobą w określonej formie, wziętej z twojej wyobraźni. Formy Ramy i Kriszny są niczym innym jak waszymi odbiciami. Kiedy mówisz: „Pragnę Ramy”, Bóg manifestuje się przed tobą w formie Ramy.

Zmniejsz ciężar swoich pragnień 

    Na świecie istnieją smutki i radości. Martwiąc się, mówisz: ‘Niestety! Dlaczego Bóg zesłał mi kłopoty? Jaki popełniłem błąd?’. Z drugiej strony, kiedy jesteś bogaty i szczęśliwy, twierdzisz: ‘To mój szczęśliwy los.’ To nie jest twój szczęśliwy los i nie popełniłeś błędu. Tworząc dobre myśli, uzyskujesz dobre rezultaty. Złe myśli skutkują złem. Dobro i zło nie przychodzą z zewnątrz. Człowiek ma za dużo pragnień. Nadmiar pragnień stwarza iluzję. Źródłem pragnień jest ludzki umysł. Dlatego, przede wszystkim, powinniście kontrolować umysł. Mówimy: ‘Gdy mamy mniej bagażu, podróż jest przyjemniejsza i wygodniejsza.’ Bóg będzie z was zadowolony jedynie wtedy, gdy zredukujecie bagaż pragnień. Z mniejszym bagażem będziecie szczęśliwsi. Cokolwiek robimy wraca do nas jako reakcja, odbicie i oddźwięk. Wszystko, czego doświadczamy, jest efektem naszego postępowania. Bóg wam tego nie daje. Bóg nie daje człowiekowi niczego poza błogością. Doświadczając błogości, nie krytykujecie Tego, który nią was obdarzył. Zarówno szczęście jak i smutek są odbiciem waszego postępowania. Kochając was, Bóg kocha Siebie. Bóg nie posiada atrybutów. Nie ma w sobie złych cech, takich jak gniew, nienawiść, zazdrość, hipokryzja, ani nie daje ich wam. Stworzyliście je sami. Uwolnijcie się od iluzji. Gdy niepotrzebnie się martwicie, myśląc: ‘Nie mam tego, nie mam tamtego’, oszukujecie samych siebie. Ograniczcie swoje pragnienia, a nie będziecie dźwigali ciężkiego bagażu. Tylko wtedy będziecie szczęśliwi.

Poznajcie Duchową Zasadę 

    Skoro kochasz Boga, nieustannie o Nim rozmyślaj. Skoro lubisz Ramę, kontempluj Ramę. Jeśli wybranym przez ciebie bóstwem jest Kriszna, kontempluj Krisznę. I zawsze pamiętaj, że Rama i Kriszna nie są na zewnątrz. Mieszkają w twoim sercu. Bądź głęboko przekonany: ‘Jestem Bogiem. Moja Atma jest Bogiem.’ Atma świeci w każdym jak słońce. Widać to tylko wtedy, gdy serce jest czyste, w brudnym jej nie zobaczysz. Przybyło wielu awatarów, żeby głosić tę prawdę. Boskie inkarnacje nie przybierają ludzkiej postaci dla siebie. Przychodzą, żeby przekazać wiedzę o prawdzie każdemu. Podążajcie za ich naukami i zrozumcie Duchową Zasadę. Wedanta głosi, że Atma jest jedyną rzeczywistością. Fale powstają z wody, bez wody nie mogą się pojawić. Podobnie bez Atmy nie może powstać żadna forma. Kontemplujcie Atmę i śpiewajcie mantrę OM Namo Narajanaja, Om Namo Narajanaja, Om Namo Narajanaja. Jeśli nie możecie śpiewać całej mantry, recytujecie Om, ponieważ Om zawiera w sobie wszystko. Om oznacza Pranawę, pierwotny dźwięk. Upaniszady opisują Pranawę jako Atmę. Taittirija Upaniszada zajmuje się szczegółowo pierwiastkiem Atmy. Ramajana, Bhagawata i Mahabharata odsłaniają tę samą prawdę poprzez opowieści o awatarach.

Rozwińcie w sobie niewzruszone oddanie 

     Nie pozwólcie, żeby wasze umysły przypominały psa, oszukanego przez własne odbicie. Pies ulega złudzeniu, myśląc, że jego postać, odbita w lustrach, to inne psy. Nie ma tam innych psów. Możecie uważać psa za psa, ale przebywa w nim Bóg. Bez wibracji nie mógłby żyć nawet pies. Czym jest ta wibracja? To wibracja życia. Dzięki pierwiastkowi życia pies je i biega. Nie powinniśmy robić żadnych różnic, takich jak: ‘on jest obcy’, ‘on jest bogaty’, czy ‘on jest żebrakiem’. Nie ma wielu ludzi. Wszyscy są jednym. Prawda jest jedna. Kiedy podążacie za prawdą, wyłania się z niej prawość. Gdzie prawda i prawość idą razem, tam pojawia się spokój. Gdzie jest spokój, tam jest błogość. Światło powstaje przez połączenie ładunków dodatnich i ujemnych. Miłość emanuje ze spokoju. Ten, któremu brak spokoju, nie kocha. Gdy przejawia się w nas miłość, uważamy wszystkich za swoich. Wszyscy są naszą formą. „Wszyscy są jednością. Bądź dla każdego taki sam.” Uczyń wysiłek i uświadom sobie tę prawdę. Wiatr strąca tylko suche liście, zielone pozostają na gałęziach. Człowieczeństwo nie może przypominać suchych liści, porywanych wiatrem wątpliwości. Dostrzegajcie we wszystkim jedność. Wtedy posiądziecie niezachwiane i prawdziwe oddanie. Wielu ludzi uważa się za wielbicieli Boga. Dopóki w Niego wierzą, ich oddanie wydaje się mocne. Gdy oddanie zaczyna się chwiać, ich umysły również się chwieją. Prawdziwa wiara pozostaje niewzruszona w każdych okolicznościach. Cokolwiek się stanie twoje oddanie nie powinno się zachwiać – nawet gdyby cię siekano na kawałki. Takie jest  stałe, niewzruszone, nieskażone oddanie. Powinniśmy rozwijać takie bezinteresowne oddanie. Te same nauki przekazywał wam Jezus. Bóg jest jeden. Aby Go urzeczywistnić, musicie zniszczyć indywidualne ego. Taka jest symbolika krzyża. Nigdy nie rezygnujcie z wiary. Trzymajcie się jej mocno. Wtedy z pewnością osiągniecie prawdziwe przeznaczenie. Człowiek nie rodzi się, żeby zniweczyć, lecz żeby umocnić swoje człowieczeństwo. Powinien kultywować Wartości Ludzkie: prawdę, prawość, pokój, miłość i niekrzywdzenie. Gdzie prawda jednoczy się z prawością, tam rodzi się spokój i miłość. Miłość łączy je wszystkie. Czy w gniewie zabijesz syna? Nie. Możesz go skrzyczeć, lecz nie skrzywdzić. Kochając, traktujesz wszystkich jak rodzinę. Odnoś się do kobiet jak do matek i sióstr. Obejmij tym świętym uczuciem wszystkie kobiety. Gdy którąś z nich poślubisz, nazwiesz ją żoną. Poza nią, niech wszystkie inne pozostaną twoimi matkami i siostrami. Mężczyźni to twoi bracia. Bóg jest jeden. On jest jedynym Puruszą[4]. Poza Nim, nie ma innych.

Miłość do Boga jest głównym celem życia

     Taka równość i jedność zanikają w dzisiejszym świecie. Brak jedności sprawia, że nie dostrzegamy boskości. Świat znalazł się w sidłach  różnic i walk wywołanych brakiem miłości. Ludzie zapomnieli o swoim człowieczeństwie. Przede wszystkim powinniście zrozumieć, że z natury jesteście boscy. Mówiąc: „Jestem człowiekiem, a On jest Bogiem”, opieracie się na przeciwieństwach. Gdzie są dwie istoty, tam znajdzie się miejsce dla trzeciej. Tą trzecią istotą jest umysł, który doprowadzi was do całkowitej ruiny. Obowiązki istot ludzkich nie sprowadzają się do pracy. Obowiązek zawiera w sobie pojęcie bezinteresowności. Nie powinniście dopuszczać do samolubstwa. Osiągniecie Jaźń, odrzucając egoizm. Będąc niewolnikami zmysłów, na zawsze pozostaniecie egoistami. Wyzbądźcie się egoizmu. Pomagajcie wszystkim. Od tego dnia uwolnijcie się od rozróżnień. Kochając Boga, powinniście wielbić Go i podążać Jego śladem. To jest główny i prawdziwy cel życia.”

     Były to fragmenty boskiego dyskursu wygłoszonego w Sai Sruthi[5] w Kodaikanal 29.04.2009 r.

     Po dyskursie, chłopcy wystawiający burra kathę jeszcze raz otrzymali wyrazy uznania, a potem nastąpiło arathi. Na tym oficjalnie skończył się siódmy dzień wizyty Bhagawana w Kodai w 2009r.                               z H2H tłum. J.C.

[1] burra katha – opowiadanie, przedstawiane wg technik stosowanych w wioskach Andhra Pradesh i Tamil Nadu. Występuje trzech wykonawców, którzy modlą się, opowiadają, tańczą, śpiewają piosenki, recytują wiersze i mówią dowcipy. Treść – mitologiczna lub współczesne problemy społeczne.

[2] Madura – obecnie Madurai

[3] W 2008 r. gwałtowne deszcze spowodowały przybór rzek i pęknięcie wałów w nadmorskim regionie Orissy, pozbawiając domów cztery miliony osób. Ponieważ rząd działał bardzo powoli, Bhagawan Baba wziął tę sprawę w swoje ręce.

[4] Purusza – w indyjskich systemach filozoficznych purusza jest duchem męskim. Jest to także męski, nieaktywny (moc uśpiona) aspekt dwoistości będący nierozdzielnym dopełnieniem swojej manifestacji (lub przejawionej energii) zwanej Prakriti. (Słownik cywilizacji indyjskiej)

[5] Sai Sruthi – święte nauki Sai

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.