Swami
pojawia się w Szkole Podstawowej
Tą historią dzieli się dr Sara Pavan (Prasanthi Nilayam), anestezjolog z Australii, od 1993 r. pracujący w Szpitalu Superspecjalistycznym. Jego relację udostępnił na forum SaiGroup-BombaySrinivasan Mumbai Srinivasan.
Wczoraj, [we wtorek] 27 września 2011
r., odwiedziłem … Szkołę Podstawową, gdyż jeden z moich znajomych
powiedział mi coś zadziwiającego, o czym opowiedział mu jego syn, który chodzi
do czwartej klasy. Co to było, wyjaśni się za chwilę, ale było to na tyle
intrygujące, że z tym znajomym pojechaliśmy do owej podstawówki. Gdy weszliśmy
na jej teren, znajomy poprosił o spotkanie ze swoim synem. Prowadzono akurat
ćwiczenia do występów na Dorocznym Mityngu Sportu i Kultury, który zawsze odbywa
się 11 stycznia, dlatego wszystkie dzieci wyprowadzono na boisko. Właśnie w tej
gromadzie dzieciaków znajdował się jego syn K. Kiedy do nas podszedł kazałem mu
usiąść obok mnie i po prostu zacząłem go wypytywać.
Ja:
Powiedz mi, co się stało w ostatni piątek.
K.:
Swami przyszedł do naszego internatu. (Tutaj ‘Swami’ odnosi się do Bhagawana
Śri Sathya Sai Baby.)
Ja: Nie! Powiedz dokładnie. Co się wydarzyło?
K.:
Był środek nocy. Nie było prądu. (Ostatnimi czasy zdarzało się mnóstwo wyłączeń
prądu w ramach strajków, jakie ludzie organizują dla wsparcia niejakiego KCR[1], który żąda wydzielenia z Andhra Pradeś osobnego stanu
Telangana.) Chciałem pójść do toalety, ale bałem się [iść tam po ciemku]. Wtedy
przyszedł Swami.
Ja: W jaki sposób przyszedł? (Źle się czułem w roli przesłuchującego dziecko, ale byłem naprawdę zaintrygowany.)
K.: Po
prostu pojawił się. Miał na sobie białą szatę. Wziął mnie za rękę.
Ja:
Którą rękę. K.:
Tę (pokazuje mi swoją prawą rękę). Wtedy miałem na ręce jakieś żółte pęcherze.
Następnego dnia zniknęły. (Kazał mi dotknąć te miejsca na dłoni, gdzie były
‘żółte pęcherze.’ Pęcherzy nie było, ale w tych miejscach skóra zdawała się grubsza
– taka, jaką dostaje się po ciągłym pocieraniu o twardy przedmiot.)
Ja:
Czy pęcherze były bolesne? Co to były za pęcherze?
K.: Nie
wiem. Nie były bolesne. Potem On śpiewał ‘Why
fear when I am here’ (Nie trzeba się bać, gdy Ja tu jestem.)
Ja:
Znasz tę piosenkę? K.:
Tylko troszkę. Ale On zaśpiewał ją całą. Trzymał mnie za rękę i szliśmy w
kierunku łazienki. Gdy przechodziliśmy przez magazyn, włączyli światło i On
odszedł.
Ja: W
jaki sposób odszedł? K.:
Błyskawicznie. Bardzo szybko. Ja:
Hejże K.! Przecież wiesz, że Swami znajduje się w Samadhi [grobowcu]. Co
czułeś, gdy Go zobaczyłeś?
K.:
Początkowo byłem zaskoczony. Ale bałem się, a chciałem pójść do toalety. Dlatego
ucieszyłem się. Teraz już mnie to nie dziwi.
Ja:
Dlaczego? K.:
Bo Swami przychodzi codziennie…
Ja:
Codziennie? Czy wczoraj też był? K.:
Tak. R. zranił sobie kolana. Swami przyszedł w nocy, pogłaskał go i ułożył do
snu.
Ja:
Czy R. też widział Swamiego? K.:
Tak. Ja:
Zatem tylko ty i R. widujecie Swamiego codziennie? K.:
Nie. W niedzielę wieczorem wszyscy siedzieliśmy w klasie. I znów zgasło światło.
Nauczyciel wyszedł, by sprawdzić, co się stało. W klasie było tylko jedno światło
– na ołtarzu paliła się lampka. Ponieważ baliśmy się, do klasy przyszedł Swami
i stał. Pozostał tam do czasu, aż wrócił nauczyciel.
Ja:
Kto Go widział? K.:
Cała klasa.
Ja:
Czy powiedzieliście o tym nauczycielom i pani dyrektor? K.:
Tak. Ja: I
co powiedzieli? K.:
Powiedzieli: „Bardzo pięknie.” Ja: W
jaki sposób Swami stał? (K. wstał i pokazał mi. Swami błogosławił prawą ręką, a
lewa wskazywała stopy. Była to dokładnie poza Śri Wenkateśwary – Pana z
Tirupati.)
Po tym K. pobiegł do swoich kolegów. Odtworzyłem
naszą rozmowę niemal dosłownie, tak jak ją usłyszałem. Byłem oszołomiony. A K.
opowiedział wszystko tak prosto – tak jak ktoś, kto widywał pewne zdarzenie w
życiu codziennym. Nic nie było powiedziane w podniosłym tonie. Po prostu
zatkało mnie.
W
sercu odczuwałem wielką radość. Wspomniałem, co powiedział Jezus: ‘Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich
bowiem należy królestwo Boże.’ Tu oto Pan
przychodził do dzieci! Przypomniałem sobie niektóre sny, jakie miałem w
ostatnich kilku dniach. Swami powiedział mi w nich jak bardzo cieszą Go dzieci
ze Szkoły Podstawowej. Nawet po tych snach ta opowieść małego chłopca przyprawia
mnie o dreszcze. Te dzieci rzeczywiście musiały Go uszczęśliwiać!!
[ tłum. KMB, 20111017].