Aparna
Murali przyszła na świat w rodzinie oddanej Bhagawanowi Babie od wczesnych lat
60-tych. Wychowała się w Madrasie i tam uczestniczyła w klasach edukacyjnych
Sathya Sai. Później wstąpiła na Uniwersytet Śri Sathya Sai w kampusie w
Anantapur kończąc go ze stopniem licencjata.
Po wyjeździe z Anantapur wróciła do Madrasu, gdzie aktywnie uczestniczyła w
pracach młodzieży Sai i otrzymała magisterium z psychologii. Następnie
przeniosła się do Stanów Zjednoczonych i tam, po odbyciu studiów, uzyskała
drugi stopień podyplomowy w dziedzinie konsultacji genetycznych. Obecnie
pracuje jako konsultantka genetyczna w Los Angeles w Kalifornii. Jednocześnie
uczęszcza do ośrodka Sai w Los Angeles i prowadzi lekcje w klasie edukacyjnej
Sathya Sai w ośrodku Sai w Glendale. Ponadto jest koordynatorką ds. wiary i
jako młoda kobieta, koordynatorką ds. kobiet. Aparna odczuwa głęboką wdzięczność
dla Bhagawana Baby za Jego obecność w jej życiu. Widać to wyraźnie kiedy
posłucha się rozmowy przeprowadzonej z nią w redakcji „Z serca do serca”.
H2H: Czy możesz nam powiedzieć, kiedy
Bhagawan Baba wkroczył w twoje życie?
Aparna Murali: Stało się to dzięki
rodzinie mamy. Mój dziadek ze strony mamy przybył do Bhagawana we wczesnych
latach 60-tych. Swami odwiedzał Coimbatore i tam dziadek otrzymał swój pierwszy
darszan. Ale nie od razu został Jego wielbicielem. Miał pewne wątpliwości,
ponieważ miejsce, w którym odbywało się spotkanie, było pięknie ale nadmiernie
udekorowane. To go trochę zdziwiło. Pomyślał: „Skoro to osoba duchowa, to po co
ta ostentacja?” I oto, wygłaszając dyskurs, Bhagawan bezpośrednio odpowiedział
na wszystkie przebiegające jego umysł wątpliwości. Wtedy dziadek poczuł, że
nareszcie odnalazł swego Boga. Tak to się zaczęło w mojej rodzinie.
H2H: Oczywiście, twoja mama nie była
jeszcze wtedy mężatką?
Boskie zapewnienie
Aparna Murali: Nie była. Ale kiedy
wyszła za mąż, mój dziadek nalegał, żeby jego nowo zaślubiona córka i zięć
odwiedzili Puttaparthi i uczestniczyli w darszanie Bhagawana. Prosił o to
również rodzinę ze strony taty, wskazując, ile to będzie dla niego znaczyło,
jeśli tam pojadą i otrzymają błogosławieństwo Swamiego. Moi dziadkowie ze
strony ojca niewiele słyszeli o Bhagawanie i nie odnieśli się do tego pomysłu z
entuzjazmem. W końcu z wahaniem się zgodzili. Działo się to w późnych latach
60-tych. Brak było wtedy takich udogodnień, jakimi dysponujemy obecnie. Dlatego
dziadek pojechał pierwszy, żeby upewnić się, że wszystko będzie w porządku. W
pewnej chwili zaczęły go dręczyć wątpliwości i podzielił się nimi ze Swamim. A
Swami dał mu bardzo głęboką odpowiedź.
H2H: Która brzmiała...?
Aparna Murali: Swami powiedział coś,
co rezonuje w nas do dzisiaj. Powiedział mojemu dziadkowi: „Dlaczego się martwisz? Każdy musi zjawić się
tutaj w jakimś momencie swojego życia.”
H2H: Aparna, chodziłaś na zajęcia educare
i studiowałaś na Uniwersytecie Sathya Sai. Wracając myślą do tych chwil, co
uważasz za swoje najważniejsze doświadczenie?
Aparna Murali: Bardzo trudno wskazać
jedno doświadczenie i stwierdzić, że jest ono ważniejsze od innych, ponieważ
każda chwila z Bhagawanem jest cudem, magicznym momentem, który pielęgnujemy do
końca życia. Słodkim wspomnieniem, które teraz sobie przypominam, jest mój
pierwszy letni kurs studencki, gdy Swami zjadał z nami posiłki w ogrodach
Brindawanu, w Kalyana Mandapam. Siadaliśmy w rzędach, a dla Swamiego
przygotowywano specjalne krzesło i stół. Najpierw odwiedzał chłopców, a potem
przenosił się na stronę dziewcząt. Wchodząc, bardzo uważnie przyglądał się
naszym talerzom, chcąc się upewnić, że otrzymaliśmy wszystkie dania. Dopiero
wtedy odchodził i zajmował miejsce. Pięćset par wpatrzonych w Niego oczu
stanowiło niezwykły widok. Bhagawan bardzo szybko radził sobie z posiłkiem, ponieważ
jadł bardzo mało. Mówiąc, że nasza radość jest Jego pokarmem, rzeczywiście tak
myślał. Kończąc jeść nakazywał, żebyśmy również zjedli, ponieważ byliśmy Nim
tak zafascynowani, że zapominaliśmy o wszystkim. Obchodził całą salę i
sprawdzał, czy jemy z apetytem. To było niepowtarzalne, ponieważ opuściliśmy
swoje domy i po raz pierwszy znaleźliśmy się w akademiku z dala od rodzin.
Bhagawan pomagał nam w łagodny sposób dostosować się do rygorów
uniwersyteckiego życia.
Radosne popołudnie z Bhagawanem
Aparna Murali: Duchowość łączy się
często z powagą i namaszczeniem. Moje doświadczenia z Bhagawanem są zupełnie
inne. Dla mnie duchowość jest jednoznaczna z radością, z pełnią życia! Studenci
w koledżu są podekscytowani i pełni werwy. Bhagawan bardzo pięknie przemienia
tę nieokiełzaną energię, podając nam nowe znaczenie, nową definicję życia
zgodnego z Jego duchowymi naukami. Pewnego razu mieliśmy okazję oglądać film z
Bhagawanem.
H2H: Wieczór filmowy z Bogiem?
Aparna Murali: Tak. Tego dnia
poproszono, żebyśmy zebrali się w audytorium Purna Ćandra. Rozwieszono tam wielki ekran. Nie znaliśmy tytułu
filmu, ale to nie miało żadnego znaczenia. Ważniejsze było, że spędzamy
popołudnie z Bhagawanem. Swami przyszedł po darszanie. Nasza ekscytacja była
niemal dotykalna. Obejrzał z nami film „Bhakta Prahlada”. Niektórzy mogą pomyśleć,
że nie jest to kino akcji. Ale z duchowego punktu widzenia film był lepszy od
hollywoodzkich thrillerów. Przedstawiał małego chłopca, oddanego wielbiciela
Pana, pokonującego przeszkody stawiane mu przez rodzinę i ostatecznie zyskującego
miłość i łaskę Boga. Czy można wyobrazić sobie bardziej romantyczną historię?
Bhagawan podkreślił w filmie wszystkie subtelne chwile, co było fantastycznym
doświadczeniem, ponieważ uczył nas patrzeć na świat oczami duchowości. Nie miało
znaczenia, co oglądamy, ważne było, żeby patrzeć z duchowego punktu widzenia.
H2H: Czy mogłabyś powiedzieć nam, co
aktualnie robisz w ramach swoich obowiązków zawodowych i poza nimi?
Aparna Murali: Jestem konsultantką
genetyczną. Udzielam porad kobietom w ciąży, których dzieci należy poddać
badaniom genetycznym. Jeśli wyniki badań prenatalnych wskazują na jakąś nieprawidłowość
lub problem chroniczny, towarzyszę przyszłym matkom i pomagam im w trudnych
momentach. Podczas tych spotkań w wielkim stopniu korzystam z nauk Bhagawana.
Praca stwarza mi mnóstwo okazji przenoszenia nabytych wartości w sferę praktyczną.
To bardzo ważne w takim kraju jak Stany Zjednoczone, gdzie koncepcja Boga i
wiary jest nieuchwytna i nieoczywista. Zdziwisz się, gdy powiem, że ludzie,
przechodząc przez trudne chwile, naprawdę zwracają się do Boga, co odnawia i
odmładza ich wiarę.
H2H: Rozumiem, że poza pracą, masz
bardzo wypełniony czas. Co jeszcze robisz? Co zajmuje Aparnę Murali poza pracą?
Aparna Murali: Swami nieustannie daje
mi jakieś zajęcia. Oczywiście, odsuwa ode mnie kłopoty, dając mi okazję
służenia Mu i to jest łaska! Pracuję z grupą młodzieży w regionie obejmującym
południową Kalifornię, Hawaje i Newadę.
H2H: Z młodzieżą Sai?
Aparna Murali: Tak. W Stanach
Zjednoczonych jesteśmy znani jako młodzi dorośli Sai. Uczę również w klasach Bal Vikas i uczestniczę w programie
nauczania Sathya Sai w Los Angeles. Regularnie przychodzę do ośrodka i uczestniczę
w cotygodniowej działalności służebnej.
Niepowtarzalność programów nauczania
Sai
H2H: Jak sądzisz, czy studia na Uniwersytecie
Sai przygotowały cię do odgrywania tak wielu zupełnie różnych i trudnych ról?
Aparna Murali: Myślę, że do tych ról
przygotowała mnie wiedza zdobyta na Uniwersytecie Sathya Sai. Po prostu nie
wyobrażam sobie, co bym zrobiła bez nauk i inspiracji Bhagawana. Zawdzięczam Mu
to, co dzisiaj robię i kim jestem. Jeśli przyjrzysz się programowi naszych
zajęć i jedynemu w swoim rodzaju systemowi kształcenia Sathya Sai, zauważysz,
że jego podstawową filozofią jest zintegrowany rozwój osobowości, a nie tylko
doskonałe wykształcenie.
H2H: To wielka prawda.
Aparna Murali: Doskonałe wykształcenie
idzie ręka w rękę ze świadomością duchową i rozwojem charakteru. Uzupełniają
się nawzajem. Jeśli przyjrzysz się typowemu dniu życia studentki w kampusie Anantapur,
to przekonasz się, że trwa on 18 godzin. Jest wypełniony pracą od piątej rano
do wpół do jedenastej wieczorem. Istnieje powód do takiej aktywności. Patrząc
na to z perspektywy, mam wiele uznania i szacunku dla tego rodzaju treningu, ponieważ
pomaga nam ustalić priorytety w życiu i w domu oraz rozwija umiejętność wykorzystywania
czasu. To dwie bardzo cenne zalety. Tych 18 godzin nie jest wypełnione jedynie
śpiewaniem bhadżanów i służeniem. Dzień zaczyna się od Suprabhatam, potem jest
sesja jogi i sześciogodzinne zajęcia w koledżu. Wieczorem uprawiamy sport i
bawimy się, następnie śpiewamy bhadżany. Czas na odrabianie prac domowych to
zaledwie dwie i pół godziny. Mamy również program własny i prace społeczne, co
stanowi dobry fundament do radzenia sobie z różnymi aspektami życia.
Transformacja poprzez miłość!
H2H: W jaki sposób wprowadzasz ideały
Sai zarówno do pracy zawodowej jak i do przestrzeni osobistej, mam tu na myśli
odpowiedzialność wobec rodziny, dzieci i rodziców?
Aparna Murali: Często żartuję z mamą,
że stanowię chroniczny przypadek syndromu TN – typowej nastolatki, doskonale
nadający się do badań. Jestem pewna, że moja mama natychmiast się zgodzi, jeśli
powiem, że zachowuję się jak nastolatka.
H2H: Czy ten wirus nie szerzy się na
całym globie?
Aparna Murali: Zgadzam się, że wiele
matek uważa to za najtrudniejszy okres w życiu ich dzieci. Moja rodzina była
prawie przekonana, że nie wierzę w Boga, obserwując w jaki sposób reaguję na
imię Bhagawana, gdy ogarnia mnie syndrom TN i wybucham. Mama straszyła mnie
okropnymi konsekwencjami, mówiąc: „Poczekaj, tylko powiem o tym Swamiemu.” A
ponieważ byliśmy fizycznie blisko Swamiego, ogromnie się bałam, że podczas
następnej wizyty omówi z Nim tę sprawę.
H2H: Czy kiedykolwiek do tego doszło?
Aparna Murali: Podczas jednej z wizyt
Bhagawana w Madrasie pokłóciłam się z mamą, ponieważ źle postąpiłam.
Nieustannie powtarzała swoją groźbę: „Swami jest tutaj, postanowiłam z Nim o
tobie porozmawiać.” Tego dnia czekaliśmy na błogosławieństwo Swamiego w Jego siedzibie
‘Sundaram’. Po bhadżanach Swami
wyruszył na krótką przejażdżkę samochodem. Robi to zawsze, chcąc pomóc rozejść
się tłumowi. Wracając zobaczył nas przy furtce i zatrzymał auto. W miarę jak
się zbliżał, kamień w moim żołądku stawał się coraz cięższy.
H2H: Chwila prawdy, chęć przyznania
się?
Aparna Murali: Odniosłam wtedy wrażenie,
że przed moimi oczami w jednej sekundzie rozwinął się film z całego mojego
życia. Na pierwszy plan wysunęło się wszystko, co zrobiłam źle. W miarę jak
Swami podchodził, coraz bardziej zaciskał mi się żołądek. Gdy Bhagawan zaczął
rozmawiać z ojcem, skorzystałam z okazji i trochę się odsunęłam. Nagle Swami
spojrzał na moją mamę i na mnie. Stałam od nich w odległości jakiś trzech,
czterech stóp. Bhagawan spojrzał na
mnie zdziwiony, jak gdyby pytał w milczeniu: „Dlaczego stanęłaś tak daleko?” Mimo
nakazującego wzroku mamy, nie chciałam podejść, bojąc się reprymendy. To, co
nastąpiło później jest dla mnie ogromnie cenne. Pamiętam, że mama złapała mnie
za ręką i pociągnęła do przodu. Puściła ją, gdy znalazłam się bliżej. Bhagawan spojrzał, obdarzył mnie najsłodszym
uśmiechem i w geście błogosławieństwa położył na mojej głowie swą dłoń. Fotograf
uchwycił ten moment dla potomności.