Moja wizyta w Puttaprthi

w dniach 13 marca – 4 czerwca 2011 r.

Relacja Gitanjali nadesłana przez jej ojca Rajeeva Sawhney’a

          Nazywam się Gitanjali Sawhney. Urodziłam się w Bahrainie – w Kraju Zatokowym. Obecnie, od 15 lat mieszkam w USA, gdzie ukończyłam gimnazjum i koledż. Później podjęłam pracę i odtąd pracuję w banku w Nowym Jorku.

          Nie byłam wielbicielką i niewiele wiedziałam o Sathya Sai Babie. Mój ojciec był wielbicielem od 1972 r. i obecnie mieszka w aśramie w Puttaparthi. Ja mieszkam z matką i bratem w Nowym Jorku. Teraz wszyscy troje jesteśmy obywatelami USA.

          Bardzo trudno jest pojąć czy wyjaśnić to, co nagle zaczęło się ze mną dziać. W lutym 2009 r. zobaczyłam Sathya Sai Babę, gdy przyszedł do mojego domu w Jersey City w stanie Nowy Jork, gdzie mieszkałam i stanął w drzwiach wejściowych. Miałam oczy otwarte i widziałam Go. Nie wierzyłam, że widzę kogoś w moich drzwiach – myślałam, że mam halucynacje. Opowiedziałam o tym mamie, ale ona nie bardzo wiedziała, czy w to wierzyć. W rzeczywistości, ja sama w to nie wierzyłam, dlatego nie oczekiwałam, że ona uwierzy w to, co widziałam.

          W ten sposób Sathya Sai Baba wielokrotnie przychodził do moich drzwi. Zastanawiałam się, czy nie tracę zmysłów. Myślałam: dlaczego Go widzę, co za grę prowadzi ze mną mój umysł? I cały czas po prostu ignorowałam Sai Babę. On nigdy nic nie mówił, a ja byłam z tego zadowolona, gdyż gdyby coś powiedział, chyba bym naprawdę zbzikowała.

          29 grudnia 2010 r. zaczęłam w głowie słyszeć głosy. Głos powiedział: „Przyjedź do Mnie, czekam.” Później ciągle słyszałam to samo. Nie wiedziałam, co to ma znaczyć i co się ze mną dzieje, gdyż nie rozpoznawałam tego głosu. Wydawało się, że mój umysł płata mi figle, dlatego dalej ignorowałam głos w głowie.

          Pewnej nocy po raz pierwszy przyśnił mi się Sathya Sai Baba. Pojawił się we śnie i powiedział: „Przyjedź do Mnie, czekam.” Wtedy wreszcie zrozumiałam, że to właśnie Sai Baba zdawał się mnie wzywać, ale dalej ignorowałam to, co mówił. O tym śnie opowiedziałam ojcu. Ojciec, będąc wielbicielem Sai Baby, powiedział mi, że jest to znak i że On najwyraźniej wzywa mnie z jakiegoś powodu, więc powinnam wziąć urlop, wyjechać i spędzić z Nim jakiś czas.

W całej tej sprawie miałam jednak wątpliwości; nie byłam przekonana, gdyż nie byłam wielbicielką. Dalej słyszałam głosy w ciągu dnia – przez cały styczeń i w lutym. W biurze nie mogłam skupić się na pracy. Bardzo mnie to niepokoiło, gdyż nie mogłam skończyć moich codziennych rutynowych zadań. Ponieważ wciąż ignorowałam Sai Babę, w końcu, w lutym 2011 r. znowu przyszedł i tym razem był to naprawdę niezwykły sen, który niezmiernie mną wstrząsnął. W tym śnie Sathya Sai Baba powiedział: ‘Przyjedź do Mnie, Moje dziecko. Czekam na ciebie. Nie pozostanę tu już zbyt długo.’

          Zbudziłam się przestraszona. Może On jest rzeczywiście Bogiem. Mówi mi, że nie pozostanie tu zbyt długo. Zaraz jak wstałam, natychmiast zadzwoniłam do ojca. On powiedział mi, że to prawda, iż zdrowie Sathya Sai Baby nie jest w najlepszym stanie i całkiem możliwe jest, że nie pozostanie tu zbyt długo. Mówiąc niezbyt długo tata miał na myśli rok lub dwa. Po kilku dniach miałam trzeci sen, który znów był dość niezwykły. W tym śnie było ciemno, choć oko wykol i byłam sama. Znajdowałam się przy drewnianych drzwiach, zamiatałam i zmywałam mopem miejsce, którego nie znałam. Powiedziałam ojcu o tym niejasnym śnie. Jednak tym razem coś zaczęło popychać mnie do podjęcia jakiegoś działania. Powiedziałam więc do siebie, że lepiej będzie jeśli, zanim coś się stanie, wezmę urlop i pojadę do Sai Baby. Złożyłam podanie o bezpłatny urlop na trzy miesiące. Został udzielony natychmiast. Wykupiłam bilet do Bangalore na dzień 13 marca 2011 r. z przylotem 14 marca. Poprosiłam ojca, aby, jeśli to możliwe, załatwił mi pracę wolontariuszki w aśramie. Jakimś sposobem załatwił to i dostałam się do Sewa Dal od 15 marca, czyli już następnego dnia po moim przyjeździe do Puttaparthi.

          Zgłosiłam się na miejsce spotkania Sewa Dal, na którym przydzielano zadania. Ku memu zaskoczeniu, wyznaczono mnie i trzy inne dziewczyny do służby przy domu Baby – na przejściu.

          Służba była dość wyczerpująca: od 3-ciej rano do 8-mej wieczorem z przerwami na lunch, herbatę i obiad. Służenie w Sewa Dal to fantastyczne przeżycie. Sytuacja wyglądała dokładnie tak, jak w moim śnie, który tak żywo pamiętam: zamiatałam i zmywałam po ciemku. Byłam wstrząśnięta! Jak to się dzieje? W jaki sposób mogłam zobaczyć we śnie swoją przyszłość? Umysł nie mógł ze mną tak igrać.

          W Puttaparthi miałam wiele snów. Swami codziennie w nich przychodził i błogosławił mnie. W jednym z nich stałam i widziałam, jak z nieba sypią się kwiaty.

          Za każdym razem, gdy zmywałam mopem podłogę w pobliżu drewnianych drzwi, przez które Sai Baba wychodził, do moich stóp spadał kwiat. Zawsze go komuś dawałam. Pewnego dnia, gdy zmywałam tam podłogę i do moich stóp spadł kwiat, dałam go wolontariuszce Sewa Dal, która stała w pobliżu i obserwowała mnie. Nagle usłyszałam łoskot – cała dekoracja upadła w pobliżu moich stóp, a kwiaty fruwały wszędzie – tak jak w moim śnie. Znów zostałam zaskoczona i doznałam wstrząsu! Czy była to rzeczywistość? Czy może śniłam?

          Przez kilka pierwszych dni ojciec odprowadzał mnie do domu Sai Baby, ale ponieważ było to o 3-ciej rano, ojciec był zmęczony i któregoś dnia powiedział mi, abym chodziła sama. Wyszłam na zewnątrz, a w drodze towarzyszył mi krok w krok czarny pies. Pies nie szczekał, nie podchodził do mnie, lecz szedł obok mnie; odczułam obecność Sai Baby. Powiedział: „Jestem tu stale z tobą.” Przeżycie to dotknęło mnie do żywego. I ponownie byłam zdezorientowana! Czy to dzieje się naprawdę?

          W dniach, w których udzielałam się w Sewa Dal miałam niewiarygodne darśany. Siedziałam bardzo blisko i za każdym razem On na mnie patrzył. Miałam tylko osiem takich darśanowych dni – od 15 do 25 marca 2011 r. Ten ostatni był zarazem ostatnim Jego darśanem. Bhagawan Śri Sathya Sai Baba został zabrany do szpitala 28 marca. Miałam wielkie szczęście dostąpić tych ośmiu darśanów!

          W czasie uroczystości pogrzebowych pobiegłam, by usiąść z przodu, zatem mogłam Go widzieć. Zapomniałam zjeść czy wypić cokolwiek, a nie chciałam się stamtąd ruszać, by nie stracić miejsca. Siedziałam tam przez sześć godzin, zanim uświadomiłam sobie, że jestem głodna i spragniona. Zapragnęłam coś wypić i wtedy niespodziewanie pojawił się mój ojciec ze szklanką wody. Pomyślałam, że to bardzo dziwne! Później powiedziałam na głos: „Zjadłabym jakieś herbatniki.” Po pięciu minutach od wypowiedzenia tych słów jakaś kobieta podała mi całą paczkę herbatników. Byłam wstrząśnięta! Co się tu dzieje?! Kobieta siedząca obok mnie była jeszcze bardziej wstrząśnięta, kiedy głośno powiedziałam, że chcę paczkę herbatników. Podzieliłam się herbatnikami że wszystkimi wokół i sama je tez jadłam, gdyż wiedziałam, że jeśli nie będę jadła, inni też nie będą. W końcu zostały dwa herbatniki. Spróbowałam dać jeden kobiecie, która siedziała za mną, ale ona odrzekła: „Nie, to dla ciebie – ty go zjedz.” Pomyślałam, że to dziwne, że tak mówi. Zjadłam jeden, a drugi włożyłam do torebki, aby później dać ojcu. Czułam obecność Sai Baby i wiedziałam, że był tutaj i opiekował się mną.

          Któregoś dnia czytałam książkę Living with the Himalayan Masters (Życie z himalajskimi Mistrzami), w której napisano, że przestępcy w rzeczywistości nie są przestępcami – okoliczności czynią ich kryminalistami. Po przeczytaniu tego fragmentu przypomniałam sobie pewnego nauczyciela z mojego koledżu. Zaraz wysłałam do niego e-mail. Napisałam, że jestem w pewnym aśramie i czytając tę książkę pomyślałam o nim. Następnego dnia odpisał, że 25 lat temu też był w aśramie i czytał tę samą książkę. Dodał, że był to aśram Sai Baby w Puttaparthi. Zrobiło to na mnie duże wrażenie. Dołączył dwa zdjęcia: Na jednym był Baba udzielający darśanu, a na drugim mój nauczyciel w aśramie. Poprosił też o moje zdjęcia! Jak wiemy, w aśramie nie wolno robić zdjęć i, oczywiście, nie miałam tutaj ze sobą żadnego swojego zdjęcia. Spytałam ojca, czy moglibyśmy jakoś zdobyć zdjęcia. Po pięciu dniach zgłosił się do niego jakiś człowiek z płytą kompaktową, na której było moje zdjęcie podczas pełnienia sewy koło domu Baby. Nie do wiary!

     Czułam obecność Baby wszędzie. Powiedział mi raz we śnie: „Szukaj Mnie, szukaj Mnie w każdej duszy, w każdej istocie. Jestem wszędzie. Ale przede wszystkim szukaj mnie wewnątrz siebie, to znaczy tam gdzie przebywam.”

[tłum. KMB]

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.