Przyciągnięci magiczną

różdżką boskiej miłości

    Jak to się stało, że Odwieczny Czarodziej podbił serca włoskich „Klownów Dharmy” i skłonił ich, żeby wzięli na siebie zadanie szerzenia boskiej miłości za pomocą uśmiechu, muzyki, radości i śmiechu?

  W sierpniu 2009r. w sekcji H2H „Uzdrawiający dotyk” zamieściliśmy fantastyczną historię, jak w styczniu i marcu 2009 r. „Klowni Dharmy” najechali Super Specjalistyczne Szpitale w Puttaparthi i w Whitefield i wykreowali czary, które w tych boskich siedzibach przywracania zdrowia, przyciągnęły wszystkie serca.

   Przeczytajcie historię pt. „Miłość, śmiech i szczęście w Świątyni Uzdrawiania”.

   W tym artykule charyzmatyczni „Klowni Dharmy” opowiadają jak ich dusze zostały w magiczny sposób przyciągnięte przez tajemnicze wezwanie Największego z Czarodziejów, Bhagawana Śri Sathya Sai Babę.

   Pan Riccardo Romagnoli – klown „Magiczny Richard”: Spoglądałem na okładkę książki „Swięty i psychiatra” napisanej przez dr Samuela Sandweissa i instynktownie czułem, że Sai Baba jest moją Boską Matką i Ojcem. Miałem wtedy 16 lat.

Po jej przeczytaniu spotkałem kilku wyznawców Baby, przestudiowałem inne książki i zacząłem spotykać Go w snach. Pewnej nocy oświadczył mi, że wkrótce przyjadę z mamą do Indii. I tak się stało. Znalazłem się w Whitefield i podczas darszanu Swami pobłogosławił moją dżapamalę[1]. Patrząc Mu w oczy powiedziałem: „Swami, kocham Cię”, a On odrzekł jak w moim śnie: „Ja też cię kocham”. Po powrocie z tej podróży wszyscy członkowie mojej rodziny zostali wielbicielami Swamiego. Otrzymałem też błogosławieństwo przyjazdu do Indii z Sarą, moją pierwszą narzeczoną, a potem żoną. I z wielką radością zabrałem tam także Matyldę, moją 5-letną córeczkę. Swami jest zawsze obecny w moim życiu jako Nauczyciel, Przyjaciel i Wieczny Świadek. Miłość do Niego jest źródłem wszystkiego co robię.

          Jeśli chodzi o mnie, to od dzieciństwa byłem tak zafascynowany sztuczkami kuglarskimi, że w wieku 17 lat zostałem zawodowym prestidigitatorem. Wierzę zawsze, że wszystkie czyny Bhagawana są boskie i z wielką ciekawością obserwuję Jego materializacje. Pierwsza oglądana przeze mnie materializacja wibhuti odbyła się dokładnie przed moimi oczami. Swami spojrzał na mnie, podciągnął rękawy swojej szaty chcąc mi pokazać, że ma ‘puste’ ręce i zaczął zataczać dłonią koła, żeby ofiarować święty popiół siedzącej obok mnie kobiecie. Byłem oszołomiony tak samo jak wtedy, gdy widziałem Go w pokoju interview materializującego dla hinduskiego lekarza złoty pierścień z zielonym szmaragdem.

   Jednak tym, co nieustannie mnie zadziwia jest nieprzeparta magia Jego miłości. Miłości, która przemienia, inspiruje i owocuje.

    Pan Claudio Giannini – klown “Pióro”: W 1979 r. przeczytałem o Sai Babie w tygodniku, ale nie byłem szczególnie zafascynowany. Potem sąsiad, który już był w Puttaparthi, dał mojej żonie i mnie książkę Samuela Sandweissa „Święty i psychiatra”. Ta książka tak mnie zainteresowała, że w sierpniu 1988 r. postanowiliśmy zobaczyć jak się żyje w aśramie Baby. Przyznaję, na początku czułem się tam obco. Mieliśmy niewygodą kwaterę, a zapachy i smaki bardzo różniły się od tych, które znałem. Kilka dni później zapragnąłem otworzyć się przed Sai Babą. Podczas darszanu Baba wezwał mnie na interview, otworzył moje serce jak taran i całkowicie mnie podbił. Od tamtej pory mnie nie opuszcza. To zmieniło moje życie. Nie zawsze jest łatwe, lecz mimo to staram się praktykować Jego nauki.


[1] Dżapamala – różaniec

    Pan Marino Marchi – klown “Piszczałka”: Pewnego dnia usłyszałem jak jacyś ludzie rozmawiają o Sai Babie. Nic o Nim nie wiedziałem, więc byłem bardzo zaciekawiony. Znalazłem o Nim kilka książek.

  W wigilię Bożego Narodzenia zjawiłem się w Prasanthi Nilayam. Tak więc mój pierwszy darszan wypadł dokładnie w wigilię Bożego Narodzenia. Na widok Bhagawana poczułem ogromne wzruszenie i rozpłakałem się z radości. Od tamtej chwili Baba jest zawsze obecny w moim sercu i przynajmniej raz w roku czuję potrzebę przebywania blisko Jego fizycznej formy.

   Pani Tiziana Mitrano – klownessa „Biancospina: Za każdym razem, gdy odwiedzałam moją przyjaciółkę, widziałem w jej domu zdjęcia Sai Baby i poświęcone Mu książki, a nawet wibhuti. Jednak nic z tego nie rozumiałam. Bardzo jednak pociągały mnie Indie. Pojechałam tam z grupą w grudniu 2003r. Gdy znalazłam się w aszramie poczułam wzruszenie, lecz wciąż niczego nie rozumiałam. Następnego dnia o 4 rano wraz z innymi kobietami udałam się do Sai Kulwant Hall. Dostałyśmy pierwszy rząd. Pamiętam, że przyglądałam się czerwonemu chodnikowi, który przez cały czas czyszczono. Potem zaczęto śpiewać mantry. Baba wyszedł ze swojej rezydencji. Siedziałam w pierwszym rzędzie i Baba skierował się w naszą stronę. W końcu po raz pierwszy, z bezgraniczną, ogromną słodyczą spojrzał prosto w moje oczy, serce i duszę. Od tamtej pory nieustannie prowadzi mnie za rękę, więc rozumiem coraz więcej.

    Pani Emma Marcolin – klownessa „Ugolina”: Po raz pierwszy zbliżyłam się do Baby dzięki pieśniom oddania. Później zdobyłam głębszą wiedzę dzięki Jego boskim naukom i znalazłam odpowiedzi na swoje egzystencjalne wątpliwości. Po raz pierwszy przyjechałam do Puttaparthi w lipcu 2004r. na święto Guru Purnima. Pomagałam w zachodniej stołówce. Podczas pierwszego darszanu byłam bardzo wzruszona i mocno biło mi serce. Rozpłakałam się na widok Sai Baby. Patrzyłam jak zbliża się i staje przede mną. Spojrzał mi prosto w oczy, słodko i mocno, jak gdyby mówił: „Witaj!” To było niezwykłe doświadczenie. Zmieniło moje życie.

    Pan Franco Borghetti – klown “Pepita”: W domu wielbicieli zobaczyłem duży obraz Sai Baby w białej szacie i z różą w ręku. Przyjaciele mówili o Nim z taką słodyczą, że poczułem zaciekawienie. To był początek wielkiej przygody. W styczniu 1990r. znalazłem się w Puttaparthi. W czasie pierwszego darszanu nie rozumiałem w pełni tego, co dzieje się wokół mnie, dopóki nie ustały rozmowy i nie zaczęto wskazywać, że nadchodzi Baba.

  W tym momencie odczułem wielką potrzebę odmówienia najpiękniejszych znanych mi modlitw: „Magnificat” i „Ojcze nasz”.

  Pan Claude Macquet – klown “Bianchino”: Poznałem Babę przez przyjaciela, który dał mi książkę dr Samuela Sandweissa „Święty i psychiatra”. Po raz pierwszy przyjechałem do Puttaparthi w styczniu 1995 r. W czasie pierwszego darszanu na widok Baby moja ciekawość ustąpiła uczuciu wielkiego spokoju duchowego i silnemu przekonaniu, że w końcu wróciłem do domu!

   Pan Pino Madera – klown “Pipino”: Udałem się w interesach do pracowni krawieckiej i zobaczyłem w niej ogromne zdjęcie Baby. Zdziwiony zapytałem, kim jest ten człowiek. Otrzymałem odpowiedź, że jest Bogiem. W pierwszej chwili pomyślałem, że to żart, jednak po opuszczeniu pracowni coś we mnie drgnęło. Odczuwałem nieustanną obecność Baby i miałem przeczucie, że moje życie się zmieni. Po roku, w lipcu 1986r., zapragnąłem pojechać do Puttaparthi. Pamiętam, że po długiej podróży trzęsły mi się nogi. Znalazłem się w aśramie, lecz nie wiedziałem, co powinienem zrobić, żeby zobaczyć Swamiego. Byłem zakłopotany i zmęczony, chciało mi się płakać. Pytałem samego siebie, co ja tu robię! Dotarłem do świątyni, choć byłem tak bardzo zmęczony, że z trudem otwierałem oczy. Wkrótce pojawił się Baba. Miałem ze sobą listy od Jego włoskich wielbicieli. Wciąż próbowałem się zaaklimatyzować, gdy nagle zobaczyłem przed sobą Babę. Z bezgraniczną słodyczą poprosił, żebym oddał Mu listy. Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. Czułem się jak dziecko, które widzi matkę po raz pierwszy od bardzo długiego czasu.

     Pan Mauro Contini – klown Tritolo”: Usłyszałem o Bhagawanie Śri Sathya Sai Babie w 1990r., oglądając poświęcony Mu film. Następnie przeczytałem o Nim kilka książek i pewnej nocy śniłem o Nim. Zrozumiałem, że mnie wzywa. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Swamiego na darszanie, poczułem tak wielką miłość i spokój jak nigdy dotąd. Po tym doświadczeniu wracam co jakiś czas do aszramu i moja wiara wciąż wzrasta. Pewnego dnia miałem szczęście podać Mu list, w którym wyraziłem trzy swoje największe pragnienia. Dwa już się zrealizowały, a trzecie ma długoterminową datę ważności. Przede wszystkim, jest w Jego rękach. Kiedy wróciłem z pierwszej wyprawy, płakałem na myśl, że opuściłem Świątynię Najwyższego Spokoju. W sercu jednak wiedziałem, że On zawsze będzie ze mną.

z H2H – sierpień - 2009      tłum. J.C.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.