Ufając naturalnej prawdzie 

B. Rama Gopal

    Odnoszący sukcesy menadżer dzieli się historią swojego życia, które oparł na sumieniu, niezawodnym wewnętrznym przewodniku.

   Pan Bolisetty Rama Gopal jest obecnie prezesem grupy przewozowej obsługującej porty indyjskie oraz Singapur. W ciągu ponad trzydziestu lat zbierając liczne, rozległe doświadczenia, zajmował wysokie stanowiska w bankowości, telekomunikacji, usługach biznesowych i branżach logistycznych, kierując interesami w Indiach i za granicą. Jako ekspert organizacji i zarządzania, wygłosił wiele wykładów dla studentów i absolwentów szkół biznesowych oraz dla pracowników korporacji. Co więcej, był autorem prezentacji duchowych, przedstawianych ludziom ze wszystkich grup społecznych i wiekowych.

   „Wasze sumienie powinno być niezawodne. Musicie wierzyć w siebie. Sumienie jest przewodnikiem, od którego zależy dobre lub złe postępowanie człowieka. Ono za nie odpowiada. Poczucie winy jest źródłem zła. Siła i pewność siebie skłaniają do uczynków wzbudzających zaufanie we własne możliwości. Dlatego namawiam wszystkich do przestrzegania czterech zasad:

 Podążajcie za mistrzem 

 Stawiajcie czoła złu

 Walczcie do końca

 Zakończcie grę

   Pamiętajcie o tych zaleceniach, niech w was nieustannie rozbrzmiewają. To najświętszy sposób życia.”            – Baba

   Życie nie jest tylko podróżą zaczętą w łonie matki i zakończoną w grobie, lecz następującymi po sobie seriami doświadczeń stanowiących konsekwencję działań podjętych przez nas w przeszłości oraz okazjami inicjującymi czyny określające nasze przyszłe doświadczenia. Życie jest niezwykłe, ponieważ dostarcza niepowtarzalnej sposobności do auto-transformacji. Tak więc jest ono również wyzwaniem. Lecz jak stawić czoła temu wyzwaniu? Moim zdaniem jedyne rozwiązanie leży w nieustannym wypełnianiu wskazań sumienia. Przez wiele lat nie miałem pojęcia co znaczy zwrot „Wartości Ludzkie”, dopóki nie zacząłem wprowadzać ich w życie. To przebudzenie miało bardzo jasną formę i przyszło od Śri Sathya Sai Baby. Sól nie zasługuje na swoją nazwę jeśli nie jest słona. Słoność jest jej naturalną cechą. Podobnie człowiek nie zasługuje, aby nazywać go człowiekiem, jeśli swoim zachowaniem nie odzwierciedla Wartości Ludzkich – prawdy, pokoju, miłości, właściwego postępowania i niekrzywdzenia. Sumienie reprezentuje miłość. Słowa oparte na zasadzie uniwersalnej miłości są znakiem, że trwamy przy prawdzie. Działania oparte na bliźniaczych wartościach prawdy i miłości prowadzą do właściwego postępowania. Czystość osiągnięta dzięki jedności myśli, słów i uczynków tworzy harmonię, a ta w naturalny sposób przynosi nam spokój. Tam gdzie jest spokój, nie ma miejsca na przemoc i dlatego spokój w niewymuszony sposób prowadzi do niekrzywdzenia.

Pierwsze spotkania z prawdą

   Jako dziecko uczęszczałem do jednej z najlepszych szkół w kraju. Chociaż na ogół byłem raczej zdyscyplinowany, to jednak sporadyczne wybryki, niezgodne z moim sumieniem, ściągały na mnie kary. Uczyły mnie, że mam go słuchać. Jako dorosły człowiek zacząłem doświadczać dobrodziejstw wynikających z podążania za głosem wewnętrznym.

   Ponad 30 lat temu otrzymałem pierwsze wezwanie na rozmowę w sprawie pracy. Ojciec próbował mnie namówić do szukania rekomendacji u wpływowych osób. Wewnętrznie nie aprobowałem takiej postawy i nie byłem zainteresowany szukaniem poparcia. Miałem niewielkie szanse na otrzymanie pracy i zdawałem sobie z tego sprawę. W wyznaczonym dniu, po dotarciu do Bangalore, miałem tak wysuszone gardło, że nie mogłem wymówić słowa. Nie chcąc jednak stracić okazji, udałem się na rozmowę i wymieniłem z prezesem uwagi na piśmie. Nie miałem innego sposobu, żeby się z nim porozumieć. I to zadziałało! Prezes zaaprobował moją próbę wzięcia udziału w rozmowie pomimo przeszkód i polecił przygotować dla mnie umowę o pracę, co w tamtych czasach było ewenementem. Tym, co bez wątpienia wywarło na nim największe wrażenie, była moja pewność siebie. Satysfakcja, że posłuchałem sumienia i nie szukałem poparcia, podniosła mnie na duchu i umocniła wiarę w konieczność przestrzegania najwyższych wartości. Eksperymentowałem więc w dalszym ciągu, postępując zgodnie z głosem sumienia. Jednocześnie rozwijała się moja kariera zawodowa i życie osobiste.

Honorowy kodeks właściwego postępowania

   Kiedyś, w dniu rocznicy śmierci mojego ojca, zostałem niespodziewanie zaproszony do udziału w bardzo ważnej naradzie poświęconej interesom. Miała się ona odbyć przed kolacją w hotelu Oberoi w New Delhi. Przewidziano w niej udział kilku zagranicznych dygnitarzy, specjalnie zaproszonych z tej okazji. Zgodnie z nakazami naszej rodzinnej tradycji, tego wieczoru nie powinienem jeść poza domem. Mama nalegała, żebym zrezygnował ze spotkań. Jednak udział w kolacji i narada były nieuniknione, ponieważ byłem szefem firmy w New Delhi. Jednocześnie nie powinienem pomijać tradycji rodzinnych. Po zastanowieniu uznałem, że udział w naradzie i w kolacji jest moim obowiązkiem, a jak mówi Baba, obowiązek jest Bogiem. Spotkanie było udane i zaraz po nim gospodarze zamówili drinki i posiłek. Nadszedł moment prawdy. Jak im powiedzieć „nie”? Po pierwsze nie piję alkoholu, po drugie, tego wieczoru nie powinienem jeść poza domem. Nie uważałem za stosowne wyjaśniać im swojego zachowania. Znałem ich wystarczająco długo, aby wiedzieć, że taka próba byłaby bezcelowa. Z pewnością powiedzieliby mi: „Daj spokój, nie próbuj nam wmawiać, że jesteś abstynentem.”

Bycie praktycznym w ramach obowiązków

    Kiedy szukałem odpowiednich słów, żeby wyjaśnić swoje kłopotliwe położenie, sumienie skłoniło mnie do wygłoszenia cichym głosem następujących słów: „Jestem trochę niedysponowany. Nie sądzę, żebym mógł pić.” W odpowiedzi, gospodarz zapytał: „Skoro nie czuje się pan najlepiej, może wolałby pan świeży sok owocowy?” O to mi właśnie chodziło. Kiwnąłem potakująco głową i rzekłem: „Tak, bardzo chętnie.” Gdy piłem sok, zamówiono kolację. Postanowiłem, że zjem ją z nimi, ponieważ byłem jedynym zaproszonym przez gospodarzy gościem i nie chciałem urządzać sceny. Wydarzyła się jednak niespotykana rzecz. Dania zamówione przez zagranicznych gości zostały podane bardzo późnym wieczorem. W pięciogwiazdkowym hotelu! Gdy gospodarze pytali o powód opóźnienia, okazało się, że zamówienie spadło na podłogę i nie trafiło do kuchni. Od wielu lat zatrzymywałem się w pięciogwiazdkowych hotelach, ale nigdy dotąd nie słyszałem, żeby ktoś zgubił zamówienie.

    Ponieważ było już po pierwszej w nocy, gospodarz zasugerował odpoczynek. „Panie Ramagopal, ma pan za sobą długi dzień i wiem, że poszedł pan późno spać. Myślę, że powinniśmy wyjść. Zjedzą kolację bez nas.” Zadowolony, przytaknąłem mu po raz drugi.

    Ten niezwykły incydent upewnił mnie, że wszystko natychmiast układa się dobrze, jeżeli słuchamy sumienia. Że trzeba wykonywać obowiązki i jednocześnie trzymać się wybranych przez siebie wartości, a w moim wypadku, szanować także tradycje rodzinne.

Rozwój kariery – lecz jakim kosztem?

   W czasie jednego z najlepszych momentów w mojej karierze zawodowej zostałem promowany na wysoką pozycję w przedsiębiorstwie, w którym od dłuższego czasu pracowałem – dokładnie, od chwili jego powstania. Miałem przenieść się do nowej siedziby i zostać naczelnym dyrektorem wszystkich filii. Funkcja łączyła się z bardzo poważnymi obowiązkami i władzą. Nie czułem jednak potrzeby odegrania tej roli, ponieważ panujące tam zwyczaje uniemożliwiłyby mi cieszenie się zajmowaną pozycją. Ludzie na szczycie byli tak ambitni, że sięgali po wysokie stanowiska w taki lub w inny sposób. Przewidywałem, że wejdę w konflikt z osobami znajdującymi się w światłach reflektorów. Nie zdawali sobie sprawy, że poruszają się z niebezpieczną szybkością. Rodzina, przyjaciele i koledzy mówili z uznaniem o moim nowym stanowisku, lecz ja czułem zupełnie coś innego – chciałem odejść z firmy. Ponieważ jednak cieszyłem się dobrą opinią i bliskością osób trzymających w rękach wodze władzy, trudno mi było się wycofać. Problem polegał na tym, że nie mogłem zrezygnować samowolnie, ponieważ zawiódłbym osoby, które lubiłem i które tak bardzo mi ufały, że bez żadnych sugestii powierzyły mi odpowiedzialne zadanie. Z drugiej strony wiedziałem, jeśli się go podejmę, sprzeniewierzę się sumieniu.

 Rozwiązanie przyszło w chwili, gdy znajomy zaproponował mi udział w przedsięwzięciu międzynarodowym. Rodzina przyjęła moją decyzję odejścia z firmy niechętnym milczeniem, a niektórzy znajomi i przyjaciele określili ją jako „nieprzemyślaną”. Musiałem bardzo się postarać, żeby przekonać pracowników, że muszę odejść, bo dzięki temu będę mógł lepiej się rozwijać.

Sumienie jest Najwyższym Bogiem

   Czas dowiódł słuszności mojego postanowienia, żeby kierować się głosem sumienia. W ciągu niecałych dwóch lat przedsiębiorstwo które opuściłem zbankrutowało i upadło. Wtedy dawni koledzy pochwalili moją decyzję odejścia stamtąd na tak długo przed katastrofą. Cieszyłem się, że spieniężyłem przyznane mi udziały oraz z tego, że odszedłem. Pewnego pogodnego poranka, siedząc z żoną przy kawie, zaczęliśmy rozmawiać o sprzedaniu udziałów, należnych mi z racji zatrudnienia. Perspektywa, że ceny giełdowe pójdą ostro w górę, wydawała się bliska. Zaczęliśmy więc kalkulować, co zrobimy jeśli do tego dojdzie, a co, jeśli ceny wzrosną jeszcze bardziej. Po fantazjach wynikających z chciwości przyszedł czas na głos sumienia, który zapytał: „A jeśli ceny spadną? Ile więcej ci potrzeba? Dlaczego nie cieszysz się tym, co masz?” Wewnętrzny głos skłonił mnie do sprzedania udziałów. Pieniądze stanowiły przyjemne zabezpieczenie. Ten nagły impuls bardzo mnie zainteresował, ponieważ chodziło o sumę, której nie sposób było ignorować. Znajomi uznali, że nie postąpiłem najmądrzej, ponieważ rynek w tym czasie huczał od spekulacji na temat potencjalnego wzrostu określonych pakietów. Trudno było decydować.

Grać czy nie grać na giełdzie 

   W chwilach takich rozterek, podążanie za głosem sumienia jest zawsze opcją pozostającą w harmonii z naszym prawdziwym dobrem, przychodzącym od razu lub po dłuższym czasie.

   W tym wypadku moje sumienie orzekło: „Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Lepiej być zadowolonym niż chciwym.” Moja żona wysłuchała, co myślę i próbowała mi to wyperswadować. Okazało się później, że byłem jednym w niewielu pracowników, którzy spieniężyli akcje zanim ich wartość gwałtownie spadła. Większość zatrudnionych musiała zrezygnować nawet z nominalnej wartości tej inwestycji.

Prawość gwarantuje opiekę 

   W rzeczywistym życiu wszyscy mamy do odegrania pewne role, wyznaczone nam zaocznie lub przydzielone zgodnie z naszymi zdolnościami, jako członkom rodziny, społeczeństwa, czy współpracownikom. Jest bardzo ważne, żebyśmy zagrali je jak najlepiej, przez cały czas kierując się głosem sumienia. Musimy stanowczo postanowić, że pozostaniemy z nim w zgodzie. Dharmo rakśanti rakśitaha – „Dharma chroni tych, którzy kroczą drogą właściwego postępowania.” Ludzie postępujący zgodnie z podpowiedziami wewnętrznego głosu mają zagwarantowaną opiekę. Doświadczyłem tego. Jednak, z jakiś nieznanych nam powodów, możemy czasami znaleźć się w nieprzewidzianej sytuacji, mimo pewności, że nie popełniliśmy żadnego błędu. Taki właśnie przypadek zaintrygował mnie, kiedy Centralne Biuro Śledcze (CBI) wezwało mnie na przesłuchanie w sprawie pożyczki udzielonej klientowi z Delhi, w czasie, gdy pracowałem w firmie jako dyrektor na Indie północne.

CBI bada transakcje pieniężne

   Dziwne, CBI wezwało mnie w 10 lat po zawarciu transakcji i trzy lata po odejściu z firmy. Kiedy otrzymałem wezwanie, zacząłem się zastanawiać, jaki mogłem popełnić błąd. Pamiętałem jedynie, że wspomniany klient miał status przedsiębiorstwa państwowego i składał prośby o pożyczki wielkości dziesiątków milionów rupii. Jako szef firmy, ponosiłem ostateczną odpowiedzialność za sprawdzenie, czy odpowiada on wymaganym normom i jak zainwestuje przyznane mu pieniądze.

   Klient nie spełniał wszystkich warunków i otrzymał tylko część funduszy. Ludzie reprezentujący klienta próbowali przekonać mnie do wypłacenia całej sumy. Nie ulegając presji ani pokusom, odmówiłem ich żądaniom, po prostu przedstawiając im nasze stanowisko.

   Ten właśnie przypadek badało CBI. Sprawdzało inwestycje klienta. Tak natrafiono na moje nazwisko. Poinformowano mnie, że mam pozostać do dyspozycji Biura przez co najmniej trzy dni. Nie mając innego wyjścia, poddałem się tej procedurze.

Trudne śledztwo zakończone przyjacielskim obiadem  

   Ponieważ przez całe życie przestrzegałem etyki zawodowej i wysokich wartości, mogłem bez obaw zmierzyć się z każdą sytuacją, lub jak mówi Baba, ‘z odwagą stanąć przed diabłem’. W głębi serca byłem pewien, że nigdy nie wszedłem na złą drogę ani nie zgodziłem się na kompromis. Dlatego bez żadnych obaw spotkałem się z przedstawicielami CBI, chociaż rozmowa była intrygująca.

- przedstawiciel CBI: „Pana nazwisko, nazwisko ojca(śledczy zapisywał zeznanie)

 Po ustaleniu moich podstawowych danych przeszliśmy do meritum sprawy. Konwersacja przebiegała następująco:

- przedstawiciel CBI: W jaki sposób przekazywał pan pieniądze, duże pieniądze?

- ja: Zgodnie z przyjętymi warunkami i w toku zwykłej działalności gospodarczej.

- przedstawiciel CBI: Kiedy przekazał pan 7 500 000 000 rupii?

- ja: Konta mówią same za siebie.

- przedstawiciel CBI: Dlaczego nie przekazał pan pozostałych pieniędzy?

- ja: Przekazałem pierwszą część pieniędzy, ponieważ wymagane formalności zostały spełnione i w tym zakresie przeznaczenie tej sumy było jasne. Pozostałe pieniądze nie zostały wydane, ponieważ nie spełniono określonych warunków i terminów. A tak na marginesie, zadajecie mi te wszystkie pytania w trzy lub cztery lata po tym, jak odszedłem z firmy z czystymi rękami. Akta to potwierdzą. Myślę, że po raz pierwszy prowadzicie tego rodzaju dochodzenie, ponieważ szukacie u mnie łatwo dostępnych informacji. Znajdują się one w dokumentach firmy, z której odszedłem.”

- przedstawiciel CBI: Czy może nam pan udzielić wskazówek odnośnie prowadzenia dochodzenia?

- ja: Proszę przejrzeć teczki i dokumenty. Znajdziecie w nich odpowiedzi na wszystkie interesujące was pytania. Pracując, nadzorowałem przekazywanie milionów rupii. Czy sądzicie, że jestem w stanie pamiętać każdą transakcję?

- przedstawiciel CBI: Czemu nie?

- moje kontr- pytanie: Czy może pan przypomnieć sobie i spisać wszystkie rzeczy, jakie pan i pana żona kupiliście w ubiegłym miesiącu w ramach bieżących zarobków?

- przedstawiciel CBI: Myślę, że to trudne.

A potem zaskoczył mnie pytaniem, które pojawiło się jak piorun z jasnego nieba:

- Przepraszam, czy jest pan wielbicielem Sai Baby?

- ja: Nie jestem pewien, że mogę tak twierdzić, ale tak, jestem Jego wielbicielem.

- przedstawiciel CBI: Proponuję, żeby zjadł pan tutaj obiad i wrócił do domu.

    Ludzie z CBI radzili mi przygotować się na trzydniowe przesłuchanie. Okazało się jednak, że cała rozmowa trwała nie więcej niż kwadrans. W ciągu kilku minut wroga atmosfera przemieniła się w przyjazną i sprawa została zakończona. Byłem zdziwiony nagłym zwrotem sytuacji. Dziękowałem za to Bogu. Niewątpliwie, słuchanie sumienia jest zgodne z naszym najwyższym interesem. Jest ono naszym najlepszym, najżyczliwszym przewodnikiem.

Podważanie zaufania jest gwałtem na sumieniu

   Rozterka decydowania dopadała mnie wielokrotnie. Jak wspominałem wcześniej, znajomy namówił mnie do wzięcia udziału w międzynarodowym przedsięwzięciu. Chcąc skłonić mnie do podjęcia natychmiastowej decyzji, bardzo nalegał. Podjęcie decyzji, czy opuścić firmę, w której pracowałem i zatrudnić się u znajomego, zajęło mi jednak sporo czasu. Wszystko stało się jasne, gdy poczułem, że mogę odejść. Sprawy handlowe w firmie znajomego, w chwili gdy składał mi ofertę, przedstawiały się kiepsko. Nie przywiązując do tego wagi, postanowiłem skorzystać z jego propozycji, uważając, że przyniesie nam obu wiele korzyści. Zadowolony z tego znajomy, określił warunki wspólnego prowadzenia interesów. Były bardzo rozsądne i poczułem, że postąpiłem dobrze. Nasze notowania natychmiast się poprawiły i rozwinęły o wiele bardziej, niż mogliśmy się tego spodziewać. Im bardziej rosły tym większy stawał się tort, którym znajomy musiał ze mną dzielić. Stawało się to dla niego coraz trudniejsze. Umysł jest bardzo chwiejny, potrafi w mgnieniu oka zmienić swoje nastawienie. Pewnego dnia, ku mojemu zaskoczeniu, powiedział kilka słów, które jasno wskazywały, że chce się wycofać z wcześniejszych ustaleń. Zmniejszał moje dochody. Bardziej jednak zmartwił mnie jego tupet. Dodając zniewagę do zranienia, próbował ukryć swoją nieuczciwą grę, przedstawiając cały epizod w ramach jakoby wcześniejszych, wspólnie podjętych decyzji. Było jasne, że gra nieczysto, co mnie głęboko dotknęło. Nie było powodu, dla którego miałby ustalać warunki, których nikt od niego nie wymagał. Nie rozumiałem dlaczego zmienił zdanie bez przedyskutowania go ze mną. Nie mogłem pogodzić się z tak nieetycznym zachowaniem. Poczułem, że nie należy pracować z ludźmi, którzy zmuszają nas do rezygnacji z wyznawanych wartości. Z drugiej strony, chociaż posunięcie znajomego uderzało w moją kieszeń, to wciąż istniały widoki na przyzwoite dochody. Mimo to, będąc posłuszny sumieniu, postanowiłem powiedzieć mu, co czułem słuchając o jego nierozsądnym posunięciu i bez lęku stwierdziłem, że postąpił nie fair cofając dane słowo.

    Wewnętrzny głos nie pozwalał mi pracować z nim dalej. Dlatego się wycofałem i zerwałem nasze relacje handlowe. Później zastanawiałem się przez jakiś czas, czy było to rozsądne. Uświadomiłem sobie jednak, że gdybym po tym doświadczeniu pracował z nim dalej, musiałbym zrezygnować z wyznawanych przez siebie wartości na rzecz robienia pieniędzy i straciłbym do siebie szacunek. Postanowienie odejścia przyniosło tak bardzo potrzebny mi spokój. To prawdziwy, bardzo ważny sprawdzian.

Dwuznaczność roli przynosi zamieszanie

   Przy innej okazji, kiedy właśnie zawarłem korzystną umowę i szukałem nowego kontraktu, przyjaciel zaprosił mnie do międzynarodowej spółki joint venture. Ofiarowane mi stanowisko nie wyjaśniało do końca mojej roli i zakresu zadań. Ta niejasność trwała nawet po tym, jak spędziłem z nimi pewien czas. Zastanawiając się nad sytuacją i bardzo ceniąc nasz wzajemny stosunek, stanąłem przed dylematem – pracować dalej nie mając jasności, czy podjąć dyskusję. Sumienie nie zaaprobowało dyskusji na tym etapie i skłoniło mnie do dalszej pracy. Słuchając wewnętrznego głosu, postanowiłem milczeć i pozwolić, by sprawa rozwiązała się sama. Po kilku dniach zbudził mnie w nocy telefon. Proponowano mi kierowanie inną firmą. Propozycja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Wyraziłem chęć skorzystania z niej. Później, tuż po odejściu, dowiedziałem się od przyjaciela, że zastanawiali się nad ofiarowaniem mi stanowiska w zarządzie, które z pewnością, by mnie satysfakcjonowało. Bardzo chciałem pracować z przyjacielem. Szkoda, że nie przedstawił mi tego planu wcześniej. Gdybym był cierpliwszy, pewnie by nam się udało. Korzystając z nowej oferty niewątpliwie cierpiałem, że go opuszczam. Rozmyślałem nad tym, czy on też cierpiał. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nie potrafił przedstawić mi swojej propozycji i dlaczego ja nie mogłem z nim o tym porozmawiać. Rozwijałem się nadal.

Cztery potężne zasady

   Każda myśl, słowo i czyn zbliżają nas lub oddalają od celu. Dlatego tak bardzo trzeba pilnować, żeby umysł nie lekceważył wskazówek sumienia. Podejście całościowe jest możliwe jedynie wtedy, gdy myśl powstała w umyśle przejdzie test intelektu i sumienia. Przygotowanie umysłu do roli instrumentu sumienia, wyrwanie go z niewoli zmysłów i zewnętrznego świata, stanowi ważny element indywidualnej praktyki duchowej. Test jakości opiera się na naszej zdolności oceny każdego działania poprzez konsekwencje, które mogą być jego rezultatem; czy jest ono dla nas sreyskara (dla naszego dobra) czy preyaskara (jedynie dla przyjemności). Wartości ludzkie są zatem przez cały czas aktualne. Dzisiaj lepiej rozumiem cztery zasady Sai Baby.

z H2H – listopad 2009 tłum. J.C.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.