Służba
na brzegach nieskończoności
Wzbogacająca
opowieść o tym, jak Sai przyciągnął do swoich lotosowych stóp rodzinę Shourie i
uczynił z niej doskonały instrument boskiej misji.
Nie można nie zauważyć jej pełnej godności
sylwetki po kobiecej stronie Sai Kulwant
Hall, jej opanowania i powściągliwości, kiedy nadzoruje jedno z
najtrudniejszych zadań w codziennym rozkładzie zajęć Awatara Śri Sathya
Sai, polegające na znalezieniu miejsc dla tysięcy wielbicielek.
W kręgach
Swamiego jest dobrze znana z imienia i nazwiska. Niewiele jednak wiadomo o jej
prywatnym życiu, ponieważ jest nieśmiała i woli pozostać w cieniu. Jak żyła,
jak trafiła do Bhagawana? Co ją motywuje do tak wielkiej punktualności i oddania?
Jak może wykonywać tę pracę dzień po dniu? Czy kiedykolwiek dokuczało jej zmęczenie
i rutyna?
Jako jedyna, Redakcja „Z Serca do Serca” przedstawia życie i
filozofię pani Maliki Shourie, szefowej wolontariuszek w Prasanthi Nilayam
– boskiej siedzibie Bhagawana Śri Sathya Sai Baby i niepodważalnej duchowej stolicy
świata.
„Praca
jest misją każdego człowieka. Poddanie się Bogu i praca nie stoją do siebie w
opozycji, dopełniają się. Odrzucając pracę cofacie się, rezygnując z rozwoju
wynikającego z jej zadań i zdobywanych doświadczeń. Prawdziwie wyrzeczonym człowiekiem
jest ten, kto niczego nie pragnie ani nie odczuwa nienawiści.
Słowo „sanjasa”
(wyrzeczenie) w odniesieniu do pracy oznacza, że odgrywając swoją rolę nie zważacie
na sukcesy i porażki, na zyski i straty, na zaszczyty i hańbę... i wykonujecie
wszystko jako ofiarę dla Pana. Bez pracy zbłądzilibyście w ciemnościach
niewiedzy i ogarnęłaby was apatia, ospałość! Zamiast porzucać pracę,
ofiarujecie Bogu owoce swoich czynów, tak będzie lepiej. Odczujecie najwyższą radość,
bo jest to najlepsza droga!”
- Bhagawan Śri Sathya Sai Baba
W
łatwiejszych okresach poświęca na pracę zaledwie 50 godzin tygodniowo. Jej
zadanie polega na rozmieszczeniu w uporządkowany i zdyscyplinowany sposób
tysięcy wyznawczyń przybyłych na darszan ze wszystkich zakątków Indii i z całego
świata.
Podczas obchodzonych w Prashanti Nilayam świąt, wypadających w każdym
miesiącu, pracuje o wiele dłużej i ciężej, ponieważ ma do czynienia z większą
liczbą kobiet. W szczególne dni, takie jak urodziny Bhagawana, celebrowane na
stadionie Widjagiri,
ich liczba dochodzi do 100.000. Od połowy lat 80-tych przepracowała ponad 61000
godzin w wypełnionych po brzegi tygodniach – bez odpoczynku, bez wolnych dni i bez
weekendów.
On planuje i wykonuje wszystko sam
Droga
od zadowolonej pani domu do szefowej wolontariuszek z pewnością jest
interesująca. Ale nieśmiała, skromna i unikająca wywiadów Malika Shourie
przypisuje wszystko łasce i woli Bhagawana Baby. „Kiedy Pan przydziela komuś
pracę, sam ją wykonuje poprzez tę osobę. Z nią nie ma to nic wspólnego.
Po
prostu, wszystko jest wyrazem Jego woli i łaski”, wyjaśnia nonszalancko, dodając:
„Na tym polega to doświadczenie. To od Niego zależy kiedy i w jaki sposób
wyznaczy komuś rolę instrumentu. Lecz jeśli to zrobi, działa przez tę osobę.
Daję Bhagawanowi 200% kredytu na prace wykonywane przez wszystkie instrumenty,
nie pomijając mnie.”
Boska podróż od pani domu do „instrumentu
Sai”
Dzisiaj,
gdy z punktualnością generała podejmuje poranne i popołudniowe obowiązki i wywiązuje
się z nich bez zarzutu służąc Mistrzowi, któremu poświęciła życie, trudno jest
wyobrazić sobie, że była kiedyś szczęśliwą, zatrudnioną na pełnym etacie panią
domu.
Wychowana
w środowisku ceniącym wartości rodzinne, z radością zajmowała się domem w New
Delhi, gdzie mieszkali bliscy jej męża. Poślubiła pana Gauatamę Dev Shourie,
lekarza homeopatę i biznesmena i żyła szczęśliwie w swoim niewielkim
świecie, jako oddana żona i matka dwóch córek i syna.
Potem
w ich życiu pojawił się Baba. Zetknęli się z Nim 38 lat temu, podczas wizyty
Bhagawana w New Delhi w 1972 r. Baba zatrzymał się w rezydencji Sohana Lala, położonej w pobliżu stołecznych
pól golfowych. To tu państwo Shourie otrzymali pierwszy darszan Niebiańskiej
Istoty, która wkrótce stała się opoką ich życia.
Przyciągani przez zniewalającą
miłość Pana, pragnęli spotkać Go ponownie. Ktoś im zasugerował, żeby spróbowali
szczęścia i wybrali się do rezydencji emerytowanego marszałka lotnictwa pana
O.P. Mehra, którego Bhagawan miał następnego dnia odwiedzić. Natychmiast
skorzystali z tej okazji. To właśnie tam Pan Sai rozmawiał z ich młodziutkim
synem Anupem i poprosił, aby następnego dnia przyjechał z rodzicami to domu Sohana
Lala.
Twarzą w twarz z Bogiem
Państwu
Shourie tak bardzo zależało na interview z Bhagawanem, że nie mogli doczekać
się świtu. Baba rozmawiał osobno z Anupem a potem z rodzicami. Jego boska
miłość w jednej chwili znalazła drogę do ich serc i wypełniła je po brzegi.
Wrócili do domu podniesieni na duchu.
Po pewnym czasie pani Shourie,
zainspirowana wezwaniem Bhagawana, została wolontariuszką w sekcji kobiecej
Organizacji Służebnej Śri Sathya Sai. Przekroczyła próg domu i zajęła się pracą
społeczną.
Tragiczny zwrot: szukanie
pocieszenia u lotosowych stóp Pana
Państwo
Shourie, rozkoszując się ciepłem bezgranicznej miłości Sai, zostali poddani trudnemu
testowi. W 1979 r. niespodziewanie zmarł ich ukochany syn Anup. Był zdrowym i
szczęśliwym młodym człowiekiem. Ta przedwczesna śmierć załamała ich.
Głębokie
cierpienie i smutek skłoniły panią Shourie do szukania pocieszenia i siły
u niosących pokrzepienie lotosowych stóp Pana Sai. Jej mąż i córka natychmiast
się z nią zgodzili, ponieważ oni również nie potrafili poradzić sobie z
wypełniającym ich serca bólem. Bez namysłu zamknęli swoje sprawy w Delhi i przenieśli
się na południe Indii, do Prasanthi Nilayam. Reszta jest historią.
Przygotowywanie instrumentu do
pracy mającej wypełnić resztę życia
Miłość
Bhagawana była balsamem, dzięki któremu udało im się pogodzić z tą ciężką
stratą i wznieść się ponad ból. Podczas jednych z pierwszych interview
Swami polecił szefowi aśramu, panu Kutumba Rao, aby przydzielił obowiązki pani
Shourie i jej córce.
Wkrótce
została asystentką pani Balbiry Kaur, członkini pendżabskiej rodziny królewskiej,
która służyła Bhagawanowi jako szefowa wolontariuszek po kobiecej stronie aszramu.
Malika Shourie, unikając rozgłosu, pracując w cieniu, nieznana nowoprzybyłym,
podpisała kontrakt na całe życie. Wykonuje swą pracę z poświęceniem, oddaniem i zdyscyplinowaniem.
Rozpoczyna się życie poświęcone
bezinteresownej służbie
Po
śmierci pani Balbiry Kaur, obowiązek nadzorowania rozmieszczenia kobiet oraz
utrzymania dyscypliny na darszanach i bhadżanach, w czasie, gdy Bhagawan Baba
przebywa w Swojej rezydencji w Prasanthi Nilayam, spadł naturalnie na panią
Shourie.
Od ponad 25 lat kieruje zgromadzeniem od 10 do 15 tysięcy kobiet
czekających na boski darszan Bhagawana Baby. Czyni to dwa razy dziennie, przez
wszystkie tygodnie, miesiące i lata. Nadzoruje i koordynuje grupy pomagających
jej kobiet, w tym wolontariuszki sevadal
przybywające co dwa tygodnie ze wszystkich stanów Indii; dziewczęta z ochrony,
wśród których są kurierki Sathya Sai oraz małżonki pracowników Uniwersytetu.
Podczas
darszanu pani Shourie jest uważna i skupiona. Zapewnia tysiącom wielbicielek,
pragnących zobaczyć i nawiązać kontakt z Boską Istotą, której miłość
przyciągnęła je do tego aszramu, bezpieczne, spokojne i wygodne miejsce.
O
7:00 rano i o 15:00 po południu w jej głowie wyświetla się dokładna mapa
kobiecej strony Sai Kulwant Hall, mierzącej 84.000 stóp kwadratowych. Pani
Shourie staje się jednopunktowym centrum dowodzenia. Monitorując rozmieszczenie
różnego rodzaju grup ze wszystkich stron Indii i z zagranicy – studentek, pań
zatrudnionych w instytucjach edukacyjnych Bhagawana Baby, pracownic szpitala,
VIP-ek, etc. – musi pozostać skupiona, spokojna i cierpliwa. Ma też do
czynienia z wielbicielkami specjalnej troski – z pacjentkami, z młodymi
mamami mającymi chore dzieci, z niedołężnymi i starszymi kobietami na wózkach,
z paniami, którym trudno jest siedzieć na posadzce i które muszą zająć
miejsce na krześle lub ławce.
Znamienną
cechą aszramu Bhagawana jest rozdawanie prasadamu
ogromnym zgromadzeniom wyznawców. Pani Shourie, pilnując każdego drobiazgu,
stoi spokojnie w centrum ludzkich emocji, kierując efektywnie, sprawiedliwie i
bezzwłocznie grupami ochotniczek i dystrybucją tysięcy paczuszek błogosławionego
pokarmu. Jej podopieczne wykonują to zadanie w ciągu kilku minut. Podczas świąt
ta sytuacja powtarza się przez większość dni tygodnia, do zakończenia bhadżanów.
Z precyzją kontrolera ruchu kieruje w każdą stronę odpowiednią ilość prasadamu i upewnia się, że dotrze
ono do kobiet siedzących na końcu Sai
Kulwant Hall.
Wprowadza
na werandę mandiru wyznawczynie zaproszone na osobistą rozmowę z Bhagawanem
Babą. Dla nich są to najpiękniejsze chwile w życiu, dla niej kolejne
zadanie, wymagające cierpliwego czekania przed pokojem interview. Rozumie siłę
ich emocji i pomaga im, jeśli wymaga tego sytuacja.
Pośród
tego wszystkiego pozostaje wrażliwa na najdrobniejszy gest i polecenie
Swamiego. Może ono dotyczyć rozdania sari lub wskazania komuś właściwego
miejsca. Ponieważ w aszramie obchodzone są święta ze wszystkich kultur i religii,
przyjmuje propozycje wystawienia sztuk lub specjalnych programów, napływające z
różnych regionów i krajów. Ma też do czynienia z dziesiątkami codziennych próśb
o specjalne rozmieszczenie wyznawczyń i pacjentek, gorąco pragnących
wykorzystać szansę i przyciągnąć do siebie uwagę Bhagawana. Jak sobie z tym
radzi? Czy powtarzanie czynności nie jest dla niej przykre?
Życie poddane dyscyplinie
Każdego dnia nowy początek
Skazana na
wykonywanie obowiązków, nieważne jakich
Osobista droga do spełnienia życiowego
Nigdy się
nie krzyw, bądź zawsze zadowolony.
z H2H tłum. J.C.