Współczesna,
okaleczająca edukacja i znalezienie z niej wyjścia
Jeśli istnieje dla większości rodziców
na świecie jakieś wielkie wspólne wyzwanie, przysparzające im nieustannych
zmartwień i skłaniające ich do zmiany stylu życia, to tym wyzwaniem jest
edukacja dzieci. I choć to może brzmieć absurdalnie, pozostaje faktem, że zanim
dziecko narodzi się i otworzy oczy, wielu rodziców spędza bezsenne noce
zastanawiając się nad ich możliwie najlepszym wykształceniem. Niedawno kanadyjski
dziennik „Globe and Mail” zamieścił
artykuł o panice, jaka wybuchła wśród wykształconych mieszkańców stolicy Indii.
Chodziło o naukę w przedszkolach. Nagłówek wyjaśniał wszystko – „Ostra walka o
najlepsze miejsca w wyjątkowym Ivy League[1]”.
Artykuł rozwinął go tak: „Ponieważ populacja w New Delhi gwałtownie rośnie,
rodzice robią wszystko żeby umieścić swoje dzieci w jednej z elitarnych szkół
przedszkolnych w mieście. To trudniejsze od dostania się na Harvard”.
Podkreślił także, że „czesne w szkołach prywatnych jest wysokie (100.000 rupii
lub 2.500 dolarów rocznie), lecz rodzice ze wszystkich grup dysponujących
dochodami gotowi są na zaciągnięcie ogromnych pożyczek, jeśli tylko zapewnią
one ich dzieciom wymarzone miejsce.”
Jak to się stało, że dobra i bezpłatna
edukacja, która zgodnie z Deklaracją Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych jest
fundamentalnym prawem każdego mieszkańca Ziemi, stała się dzisiaj ewenementem?
Czy obecnie edukacja nie jest źródłem wielu złych rzeczy dręczących współczesne
społeczeństwo? Jak doszło do tego, że wiedza, którą starożytne cywilizacje (np.
w Indiach) uważały za świętą, a nauczycielom okazywały szacunek, widząc w nich
wysłanników Boga, stała się dzisiaj kolejnym towarem, który trzeba kupować i który
przyjmuje się bez szacunku? Czy w ostatnich dekadach nie poszło coś źle? Zdecydowanie
tak! Prawdopodobnie odpowiedzialny jest za to szkodliwy wzorzec wzięty z
filozofii oraz nowoczesny sposób nauczania. Edukacja nie jest już szlachetnym i
bezinteresownym doświadczeniem, które jest rzetelnie przekazywane i z
szacunkiem przyjmowane. To smutne, ale stała się ona artykułem handlowym.
India Inc. i inne wielkie sektory
gospodarcze na świecie świętują pojawienie się nowej rasy liderów biznesu –
„sprzedawców edukacji”. Ich misja jest jasna i prosta – maksymalizacja dochodów,
poprzez sprawienie, że większość „wielkiego rynku”, przemieni się w
zdesperowanych nabywców wykształcenia. Wielu biznesmenów, których pole
działania od wielu dekad nie miało nic wspólnego z jakimkolwiek aspektem
zdobywania wiedzy, nauki czy wzrostem ludzkiego dobrobytu, nagle rzuciło się na
tą „nową, budzącą nadzieję okazję do interesów” i wkrótce przyłączyło do innych
„carów edukacji”. (Niektórzy Hindusi posiadają akcje warte 600, 500 lub 800 krorów![2])
Nowy
rynek w Indiach jest wart 42 miliardów dolarów
amerykańskich i przewiduje się, że w ciągu czterech lat wzrośnie do 64 miliardów.
Niektórzy, opierając się na badaniach przeprowadzonych przez popularne
czasopismo „Indian Business Magazine”,
mówią nawet o 80 miliardach dolarów. Na połowę tego tortu składa się K-12 (nauka
od przedszkola po 12-tą klasę), osiągając sumę 201.600 krorów i jak się
przypuszcza, mogącą się podwoić w ciągu dekady. Do 2018 r. liczba dzieci w
klasach K-12 dojdzie prawdopodobnie do 351 milionów. Przy czesnym wynoszącym
przeciętnie 115 lakhów[3],
przekłada się to na nęcące 391.000 krorów! Nic więc dziwnego, że nie chodzi tu
tylko o młodych przedsiębiorców, lecz także o prywatne akcje i spekulujących
kapitalistów, patrzących z zazdrością na „spółki edukacyjne”. Sektor ten
wchłonął 300 milionów dolarów i suma ta byłaby prawdopodobnie wielokrotnie
wyższa, gdyby nie ustawa rządowa ograniczająca legalne ciągnięcie z niego Profitów.
Sprzedawcy wykształcenia niedbale artykułowali to słowo na „p” (profit) i w
końcu znaleźli dla niego dogodne zastępstwo – nadwyżki! Dziel i rządź jak ci
się podoba. Dojrzeli, ponieważ produkt, który sprzedają, to niewyczerpalna
kopalnia złota.
Co
dzieje się z uczniem zredukowanym do zwykłego „klienta” i przepuszczonym przez
tak zachłanny system nauczania? Rzuca się na najbliższą okazję, żeby odzyskać
ogromne nakłady, które były konieczne do uzyskania tytułu. Nic więc dziwnego,
że profesjonaliści żądają wysokich zarobków, młodzi przedsiębiorcy szukają
szybkich dochodów i dążą do nich najkrótszą drogą, nieważne jaką, a młodzi
lekarze bez żenady łupią swoich pacjentów. Czują, że społeczeństwo było dla
nich bezwzględne i że teraz mają okazję odegrać się na nim. Ich brak
miłosierdzia jest dobrze uzasadniony. Ten niebezpieczny cykl trwa dalej i jego
obecne rezultaty osiągnęły punkt, w którym większość edukacyjnego
establishmentu bez najmniejszych wyrzutów sumienia dąży do ‘wzrostu i
dobrobytu’. W tym procesie całkowicie giną pierwotne dążenia do uświęcania
wiedzy i podnoszenia kwalifikacji. Jeśli dokładnie przeanalizujemy to
zagadnienie, stwierdzimy, że stanowi ono rzeczywiste źródło poważnego braku
równowagi emocjonalnej współczesnego społeczeństwa. Mieści się w nim groza
samobójstw nastolatków, bitwy gangów narkotykowych i depresja młodych ludzi
wywołana przez nędzę. Taka edukacja musi nieodwołalnie się zemścić. Wielu może
powiedzieć: „Cóż, do pewnego stopnia jest to może prawdziwe, ale taki jest
teraz świat. Zmiana nastawienia właściwie nie wchodzi w rachubę. Altruizm jest
dobry w przemówieniach, ale życie zdecydowanie mu zaprzecza.” Generalnie, duża
część społeczeństwa rozumie że żyjemy z rakiem, ale jest bezradna.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że są tacy, którzy nie zdają sobie z tego
sprawy i nie wiedzą, że dotknęła nas śmiertelna choroba.
Dawno
temu, pewien wizjoner o nazwisku Malcolm Muggeridge, nauczający angielskiego w Kuchi
przed podziałem kraju na Indie i Pakistan, wrócił do Anglii i stwierdził, że
czuje się dogłębnie zdegustowany obowiązującym tu systemem nauczania.
Zanotował: „Społeczeństwo takie jak nasze, skłonne do przemocy i oddające się
poszukiwaniu szczęścia, co w praktyce oznacza pogoń za przyjemnościami,
pieniędzmi, erotyką, sukcesami itp., jest moim zdaniem odrażające! Uważam, że
sposób życia współczesnego człowieka z Zachodu jest najokropniejszy i najbardziej
poniżający z tych, jakie istniały na Ziemi. Edukacja, wielki fetysz i pułapka
na naiwnych tej epoki, rzekomo wyposażająca na życie, jest nam przepisywana
jako uniwersalne remedium na wszystko – od przestępczości nieletnich po
przedwczesną starość. Przeważnie służy jedynie zwiększaniu głupoty i
łatwowierności i wystawia poddane jej osoby na łaskę praczy mózgów
zatrudnionych w redakcjach gazet, radiu i telewizji.”
Nie
wydaje się, żeby pod tym względem nastąpiły jakieś zmiany, nawet w Indiach.
Tyle o problemie, lecz czy istnieje dla niego jakieś rozwiązanie? A nawet
jeśli istnieje, to czy będzie praktyczne i skuteczne, a co ważniejsze, trwałe? Odpowiedź
brzmi, że nie ma na świecie problemu, z którym nie można by sobie poradzić.
Jednak, jeśli rozwiązanie ma być trwałe, musi opierać się na czymś niezmiennym
i wiecznym. Innymi słowy, nie szukajmy
sposobu wyjścia w niestałym i inteligentnym umyśle, lecz w sercu, które
jest niezawodne i święte. Jaśniejącym, praktycznym przykładem tego jest
Uniwersytet Śri Sathya Sai, założony przez Bhagawana Babę ponad ćwierć wieku
temu w odległym zakątku Andhra Pradesh w Indiach. Jego studenci nie „kupują”
wykształcenia. Zamiast tego otrzymują świętą wiedzę, przekazywaną im z wielką
miłością i troską i przyjmują ją z pokorą. Motto tej świętej siedziby nauki
brzmi następująco: „Mów prawdę, podążaj za prawością”. To właśnie stara się
robić każda wychowanka i wychowanek tego Uniwersytetu, kiedy wraca do
społeczeństwa. Czy to naprawdę działa? Możeciesami się o tym przekonać, zaglądając do naszej kolekcji zdarzeń
potwierdzonych przez życie, zamieszczonej w archiwum internetowym H2H „Harnessing
the Heart[4]”.
Cóż,
Uniwersytet Śri Sathya Sai może mieć trzy kampusy, lecz pozostaje tylko jednym
z tysięcy zakładów edukacyjnych w kraju. Czy rzeczywiście coś zmienia? To
słuszne pytanie, bez wątpienia. Trzeba jednak zauważyć, że nie próbuje poradzić
sobie ze złem całego świata. Zamiast tego
pokazuje społeczeństwu, co rzeczywiście jest możliwe, jeżeli ktoś jest
wystarczająco zdeterminowany, żeby wykreślić nowy wymiar dla nowoczesnej
edukacji, w której rozwój charakterów jest ważniejszy od perspektyw kariery
absolwentów, a jedyną walutą wymaganą od uczniów podczas całej nauki pozostaje
bezinteresowna miłość.
Podnosi
nas na duchu również to, że w Indiach i w we wszystkich zakątkach globu
powstało wiele szkół i koledży Sai, czerpiących inspiracje z Jego
oświecającej filozofii. Ich liczba i moc oddziaływania rosną z każdym dniem.
Mamy Brytyjski Instytut Edukacji Sathya Sai, wykonujący kolosalną pracę
otwierania młodych umysłów na ponadczasowe wartości miłości, prawdy i niekrzywdzenia.
Możecie się o tym przekonać czytając nasz felieton w H2H pt. „My Invaluable Experience
with Sai EHV”, w którym przytaczamy rozmowę z dyrektorką tej placówki,
panią Carol Alderman (od redakcji publikowaliśmy rozmowę z panią Carol Alderman
w nr 50 Światła Miłości w 2010 r.). W tym samym wydaniu H2H zamieszczamy relację o wspaniałym Instytucie Educare Sathya Sai, mieszczącym się w
Chromepet, Chennai, na południu Indii w stanie Tamil Nadu. Szkoła ta, oferując
od trzech dekad bezpłatne wykształcenie na poziomie światowym, osiągnęła coś, o czym
nie odważyły się pomyśleć nawet najbardziej prestiżowe placówki. Wyjaśnia to
pani Sai Meera, dyrektorka szkoły, a jednocześnie jej absolwentka: „Wierzymy w
prawdziwe wykształcenie, które nie przekazuje jedynie informacji, lecz angażuje
uczniów. Prawdziwa edukacja płynie z serca i nosi nazwę „Educare”. Ten Uniwersytet, jak wszystkie
placówki zainspirowane przez Sai, wspiera się na bezkresnej potędze czystej miłości,
obecnej w sercu każdego człowieka, a nie na pieniądzach, ludziach czy
materiałach. Tylko miłość może zapewnić społeczeństwu trwały pokój. Jedynie
wtedy gdy bezinteresowna miłość kieruje sercami większości ludzi w naszej cywilizacji,
możemy ocenić wartość „nie dającego się zdefiniować prawa moralnego, rządzącego
wszechświatem i żyć z nim w harmonii”, jak sformułował to Mahatma Gandhi.
Powstanie wówczas społeczeństwo, które będzie przekazywało więcej dobrych i
inspirujących wiadomości niż czynią to współczesne nagłówki gazet, zajmujące
się krzykliwymi i ogłupiającymi historiami.
Uczyńmy
moralność cechą naszej egzystencji i żyjmy stosownie do naszej edukacji, która
uczy nas przeżywania życia, a nie przeznaczania go tylko na zarabianie pieniędzy.
Z pełnymi miłości
pozdrowieniami
zespół „Z serca do
serca”
z H2H tłum. J.C.
[1]Ivy League – związek ośmiu prywatnych instytucji szkolnictwa wyższego w USA,
symbol doskonałości akademickiej i elitaryzmu