OPANOWANIE ZMYSŁÓW numer 44 - październik-listopad-grudzień 2008
Czwarty dyskurs Bhagawana Śri Sathya Sai wygłoszony podczas letniego kursu (Summer Showers) w 1990 w Whitefield
Można zdobyć wielką erudycję i odnieść zwycięstwo w debacie uczonych.
Można być wielkim bohaterem i wygrać wiele bitew.
Można urodzić się wielkim królem i rządzić rozległym królestwem.
Można wspaniałomyślnie i miłosiernie rozdać złoto i krowy.
Można zliczyć niezliczone gwiazdy, które zdobią niebo.
Można nazwać niezliczone gatunki żyjących istot.
Można być biegłym w asztanga widji (ośmiorakiej ścieżce jogi).
Można osiągnąć sukces w zdobywaniu księżyca.
Jednak nikt nie potrafi kontrolować swojego ciała i zmysłów,
Ani pokonać umysłu i utrzymać go zwróconym do wewnątrz,
w stanie nieporuszonego spokoju.
Prawdą jest, że ciało ma pewien wpływ na zmysły. Jednak zmysły w większym stopniu wpływają na ciało. Nie może istnieć ciało bez zmysłów ani zmysły bez ciała. Są one nierozdzielne i współzależne. Ładunek ujemny bez dodatniego ani dodatni bez ujemnego (w przypadku prądu elektrycznego) nie może służyć żadnemu celowi. Podobnie, nie może funkcjonować ciało bez zmysłów ani też zmysły bez ciała. Zatem, każdy człowiek powinien właściwie dbać o swoje ciało.
Rola zmysłów jest niezwykła. Nie da się opisać cudów dokonywanych przez Boga. A jednak rola, jaką odgrywają zmysły, jest jeszcze bardziej zdumiewająca i tajemnicza. Osobliwe, nie do przewidzenia i nie do opisania są zachowania ludzkich narządów zmysłów. Zmysły są bardziej subtelne niż ciało. Chociaż zdolność mowy, dotyku, widzenia, słyszenia i smaku istnieją w ciele tak samo jak gazy, żółć i flegma, zmysły sprawują nadzwyczajną kontrolę w jednakowym stopniu nad nimi wszystkimi. Człowiek doświadcza radości i smutku, gorąca i zimna tylko wtedy, gdy narządy zmysłów wchodzą w kontakt z zewnętrznymi przedmiotami. Bez nich zmysły nie mogą funkcjonować ani przez chwilę. Cała aktywność zmysłów skierowana jest ku przedmiotom w ich otoczeniu. Niemożliwe jest pojęcie czy opisanie nieskończonej ilości aspektów organów zmysłowych i ich aktywności.
Zmysły określa się również mianem matrah, co znaczy „instrumenty pomiarowe”. W jaki sposób odbywa się proces odmierzania? Weźmy na przykład owoc. Który zmysł ma zdolność określić, czy jest on słodki czy kwaśny? Który narząd zmysłu mierzy lub określa smak przedmiotu? Jest to język. Język określa smak pokarmu, decyduje, czy jest on dobry czy zły i powiadamia o tym wszystkich zainteresowanych.
Który organ jest w stanie stwierdzić, czy widok jest atrakcyjny czy brzydki? Jedynie oko jest narzędziem mierniczym odpowiednio przeznaczonym do tego zadania. Podobnie, zdolność określania, czy przedmiot jest pachnący czy cuchnący przypada nosowi. Tak samo ucho może rozróżniać między melodyjnym, muzycznym tonem a tonem nieharmonijnym. Tak więc organy zmysłów nazywa się matrah, ponieważ są wyposażone w zdolność mierzenia i wyznaczania poszczególnych cech różnorodnych przedmiotów.
W upaniszadzie Katha zmysły opisane są jako konie zaprzężone do rydwanu ciała. Jakie jest głębokie znaczenie porównania zmysłów do koni (w sanskrycie aśwa)? Aśwa oznacza to, co jest zawsze niespokojne. Wszystkim wiadomo, że koń przez cały czas, czy to stoi, czy biegnie, czy nawet śpi, porusza jakąś częścią swojego ciała - ogonem, nogą, bokiem, nosem czy szczękami. Z powodu tej niespokojnej natury konie nazywa się aśwam. Podobnie, figowiec (ficus religiosa, znany również jako drzewo bodhi) - czy wieje wiatr czy nie, jego liście nieustannie szeleszczą. Stąd jego nazwa - aśwattha.
W starożytności indyjscy władcy mieli zwyczaj odprawiać ofiarę (jagę) o nazwie Aśwamedha. Aśwa znaczy niespokojny, niestały. Medha to buddhi (intelekt). Zatem „aśwamedha” znaczy „o niestałym umyśle”. Koń użyty do tej ofiary symbolizuje niestały umysł. Tego, kto zdoła pojmać i ujarzmić owego konia, określa się dhimanthą - człowiekiem o heroicznej inteligencji, godnym walki. Widzimy tutaj zewnętrzne i głębokie, duchowe znaczenie pojęcia aśwamedha. Dopiero, gdy bierzemy pod uwagę obydwa znaczenia, otrzymujemy pełną prawdę.
Obecnie obowiązkiem każdego człowieka jest kontrolowanie podobnych do koni zmysłów. Tylko wtedy możemy nazwać się bohaterami w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Niezależnie od tego, jakie jagi, jadżnie lub inne rytuały ktoś odprawi, jakie opanuje święte pisma, jeśli brakuje mu umiejętności panowania nad zmysłami, wszystkie te dokonania okażą się bezcelowe.
Słowo matrah w kontekście zmysłów posiada jeszcze inne znaczenie. Wskazuje, że granice tego, czego każdy narząd zmysłowy może doświadczyć, zostały nakreślone przez Pana. Na przykład, oko może tylko widzieć, ale nie może słyszeć. Usta mogą tylko mówić, lecz nie mogą widzieć. Zatem każdy narząd został wyposażony przez Boga w tylko jemu właściwą zdolność. Tylko ci, którzy używają tych organów zgodnie z przypisaną im przez Boga funkcją, postępują zgodnie z Jego wolą. Ci, którzy naruszają nakazane ograniczenia, przekraczają boską wolę i muszą ponieść za to konsekwencje.
Zatem każdy człowiek powinien używać organów zmysłów pamiętając o przypisanych im funkcjach i ograniczeniach. Na przykład, nos ma specyficzne zadanie wdychania i wydychania powietrza dla zachowania zdrowia oraz rozróżniania pomiędzy dobrymi a złymi zapachami i przyjmowania tylko tego, co jest dobre i pachnące. Ignorując tę specyficzną rolę nosa, współczesny człowiek używa go niewłaściwie zażywając tabakę i wdychając cuchnące wonie. Popełnia przez to podwójne przewinienie: po pierwsze, naruszając boski nakaz, a po drugie, szkodząc swemu zdrowiu. Nic dziwnego zatem, że współczesny człowiek stał się ofiarą wszelkiego rodzaju chorób.
Podobnie, język został dany człowiekowi do spożywania zdrowego pokarmu, sprzyjającego zdrowiu, a także do mówienia w sposób łagodny i miły tak, aby sprawiać radość innym i przekazywać im swoje najgłębsze myśli i odczucia. Język, którym zostaliśmy obdarzeni dla tych szlachetnych celów, jest obecnie skrajnie nadużywany. Używa się go do zażywania narkotyków, do spożywania pokarmu pochodzenia zwierzęcego, do palenia papierosów, obrażania innych, plotkowania, robienia docinków, używania szorstkich słów, które ranią, itd. Używając języka w tak niewłaściwy sposób, przez całkowite ignorowanie ustalonych granic, narusza się boskie nakazy. W konsekwencji człowiek musi doświadczyć niezliczonych zmartwień.
Tylko dzięki właściwemu użyciu danych przez Boga zmysłów do celów, dla których zostały one przeznaczone, człowiek może wznieść się na boskie wyżyny. Nie powinniście używać zmysłów tak, jak wam się żywnie podoba tylko dlatego, że je macie. Są one niczym konie zaprzężone do rydwanu. Musicie wiedzieć, jak należy nimi kierować, aby rydwan jechał gładko i bezpiecznie po właściwej drodze do ostatecznego celu życia. Konie muszą iść z przodu rydwanu. Dzisiaj, na odwrót, konie umieszcza się za rydwanem, co prowadzi do niebezpiecznych konsekwencji. Jeśli pod pretekstem, że zmysły powinno się szanować i dać im zaszczytne miejsce, umieścicie konie (zmysły) wewnątrz rydwanu, czy rydwan będzie mógł w ogóle ruszyć z miejsca? Rozwijając zmysły nie czyni się żadnego wysiłku, by wewnętrznie nad nimi zapanować. Jest to równoznaczne z nadmiernym karmieniem i nieuzasadnionym tuczeniem konia, bez dawania mu możliwości wykonywania odpowiedniej pracy. Z pewnością będą tego niekorzystne skutki. Obecnie rozpieszczamy zmysły, lecz nie dajemy im żadnego zajęcia. Z tego powodu całkowicie tracimy nad nimi panowanie, co jest równoznaczne z nieszczęściem. Zmysłów należy właściwie używać, jak zostało to nakazane przez Boga. W przeciwnym wypadku człowiek będzie cierpiał z powodu braku spokoju.
Można to porównać do sytuacji człowieka, który ma wiele żon. Król Uttanapada miał dwie żony, Suniti i Suruczi. Z powodu różnic między nimi, pierwsza żona – Suniti – wraz z synkiem Dhruwą musiała odejść do lasu. Król Daśaratha miał trzy żony. Aby spełnić żądania najmłodszej, musiał znieść wygnanie do lasu swego najdroższego syna - Ramy, ostatecznie tracąc życie z powodu bólu rozłąki. Jeśli posiadanie dwóch lub trzech żon może wpędzić człowieka w takie tarapaty, wyobraźmy sobie kogoś, kto musi dać sobie radę z dziesięcioma! Bowiem ten VIP (very important person - bardzo ważna osoba), czyli umysł musi poradzić sobie z pięcioma narządami zmysłów i pięcioma narządami działania. Każdy narząd domaga się sprawiających mu przyjemność przedmiotów według jego własnego wyboru. Na przykład nos jest przyciągany przez zapach masala dosy (przysmak z Pd. Indii) i chce ją mieć. Ucho żąda radia nastawionego na melodyjną muzykę. Oczy łakną oglądania nowego filmu. Jak więc mistrz (umysł) może zadowolić jednocześnie wszystkie zmysły, skoro każdy pragnie czegoś innego? Nie mogąc tego dokonać, umysł popada we frustrację. Czy umysł, który poślubił dziesięć żon, może cieszyć się spokojem? Tylko wtedy, gdy zmysły są trzymane pod należytą kontrolą, człowiek sam może doświadczać szczęścia i dzielić się tym szczęściem ze wszystkimi wokół.
Istnieje metoda, dzięki której żądania zmysłów można pogodzić i zharmonizować. Polega ona na traktowaniu ze zrównoważonym umysłem zarówno dobra jak i zła. Tukaram jest pod tym względem chwalebnym przykładem. Był on wielkim wielbicielem Boga i z natury człowiekiem łagodnym. Jego żona była złośnicą. Mimo to, dzięki spokojowi i wyrozumiałości, Tukaramowi udawało się żyć z nią w zgodzie. Tylko ten, kto musi odwzajemnić słowo za słowo, ząb za ząb, musi stawić czoła niezgodzie i zmartwieniom. Jednak Tukaram był prawdziwym ucieleśnieniem wyrozumiałości. Posiadał on niewielkie, półakrowe pole [około 0,2 ha], z uprawy którego utrzymywał rodzinę. Pewnego razu, namówiony przez sąsiadów, uprawiał trzcinę cukrową. Kiedy plon dojrzał, wielu przechodniów nadużywając dobroci Tukarama, częstowało się trzciną. W końcu Tukaram zebrał to, co zostało, związał trzciny i powiózł na swym wozie do domu. Po drodze dzieci z wioski zgromadziły się wokół niego i każde prosiło o kawałek trzciny. Ze zwykłą sobie dobrodusznością pozwolił częstować się dzieciom. W końcu, gdy dotarł do domu, w wozie została tylko jedna trzcina. Widząc to jego żona wpadła w furię i porządnie go złajała, zarzucając mu, że nie nadaje się do życia rodzinnego. W przypływie złości wzięła tę jedyną trzcinę z wozu i uderzyła nią Tukarama. Trzcina pękła na trzy kawałki, z których dwa upadły na ziemię, a trzeci został jej w dłoni. Tukaram stwierdził ze spokojem: „Całą drogę zastanawiałem się, jak rozdzielić pozostałą trzcinę na trzech członków naszej rodziny. Cieszę się, że zgrabnie rozwiązałaś ten problem za mnie. Możesz zjeść kawałek, który trzymasz, a te dwa, co upadły, daj dzieciom”. Rzadko można znaleźć taką wyrozumiałość i opanowanie; wyjątkiem są nieliczne, wysoko rozwinięte dusze. Takie cnoty można zdobyć tylko dzięki oddaniu i wierze. Nie musicie odczuwać przygnębienia z powodu obawy, że nie będziecie w stanie kontrolować swoich zmysłów. Zmysły można niewątpliwie opanować rozwijając pełne oddanie i całkowicie poddając się Bogu.
Kabir stanowi inny przykład pobożnego człowieka, ale w odmiennej sytuacji. W przeciwieństwie do żony Tukarama, żona Kabira była prawdziwie oddana i wierna; całkowicie poświęcała się służeniu mężowi i była mu bezwzględnie posłuszna. Pewnego dnia Kabir tkał na swoim krośnie, śpiewając jak zwykle nieustannie imię Pana Ramy. Nagle zawołał żonę i tłumacząc jej, że pękła mu nić, poprosił o przyniesienie lampy. Było południe, więc kiedy żona przyniosła zapaloną lampę, Kabir poprosił o odniesienie jej, gdyż nie była potrzebna. Każda inna żona w tej sytuacji odparowałaby: „Nie masz oczu, nie widzisz, że jest jasno? Dlaczego marnujesz mój czas i energię, niepotrzebnie prosząc o przyniesienie lampy i odniesienie jej z powrotem?” i tak dalej. Jednak żona Kabira była ulepiona z innej gliny. W milczeniu odniosła lampę, bez szemrania, bez choćby jednego słowa oburzenia. Mając tak obowiązkową i posłuszną żonę, Kabir był w stanie rozwijać swoje oddanie w sposób nieskrępowany i wyrażał wdzięczność Bogu za łaskę otrzymania tak dobrego partnera w życiu.
Były to dwa przykłady świątobliwych ludzi, którzy mimo zdecydowanie odmiennych sytuacji rodzinnych, równie dobrze postępowali swoją duchową ścieżką. Zatem wniosek z tego, że otoczenie nie jest ważne dla zdobycia umiejętności panowania nad zmysłami i emocjami. Bardziej pod tym względem liczy się czystość intencji, szczerość zamiarów i determinacja w kroczeniu duchową ścieżką niż otoczenie, które ma niewielkie znaczenie lub wcale go nie ma.Musieliście słyszeć o Einsteinie[1], który był zarówno wielkim uczonym, jak i mędrcem - rzadkie to połączenie. Miał on bardzo głupią żonę. Była nie tylko niewykształcona, ale też prostacka w zachowaniu. Einstein był zawsze zajęty eksperymentami, badaniami, a także kontemplacją. Tak bardzo był zawsze pochłonięty swą pracą, że nigdy nie przychodził punktualnie na posiłki, mimo że żona często go napominała.
Była zdegustowana jego zachowaniem, wyprowadzało ją to z równowagi i dosyć często złościła się. Pewnego razu była bardzo głodna. Postawiła wszystkie dania na stole i wielokrotnie prosiła męża, aby przyszedł i zjadł posiłek. Jednak Einstein nie zwracał uwagi na jej słowa, gdyż całkowicie pochłonięty swoimi myślami zapomniał o całym świecie. Jego żona wpadła we wściekłość, pognała do niego z dzbanem wody i wylała mu go na głowę, zasypując przy tym gradem wyrzutów. Einstein pozostał niewzruszony, choć był całkowicie przemoczony. Uśmiechnął się do żony i spokojnie odpowiedział: „Codziennie tylko błyska się i grzmi. Ale dzisiaj spadła mi na głowę potężna ulewa!”. Wyobraźcie sobie wyrozumiałość, cierpliwość, opanowanie i poczucie humoru Einsteina w tak bardzo trudnej do zniesienia i prowokującej sytuacji! Każdy inny mąż w tej sytuacji uderzyłby żonę w głowę tym samym pustym dzbanem. Jednak Einstein nigdy nie myślał w kategoriach odwetu, czy choćby słownej riposty. Tak potrafił panować nad zmysłami!
Starożytni mędrcy traktowali kontrolę zmysłów jako formę pokuty. Aby zdyscyplinować zmysły, należy zrozumieć ich działanie. Poniższa historyjka ilustruje jak chrześcijański ksiądz nauczył się lekcji kontroli zmysłów od woźnicy powozu, którym podróżował. Ksiądz zauważył, że woźnica srodze bił konia, gdy zbliżali się do przejazdu kolejowego. Ksiądz, który mocno wierzył w przesłanie miłości i współczucia Chrystusa, poczuł litość do zwierzęcia i zapytał woźnicę, dlaczego bez potrzeby bije konia, choć biegnie on właściwie. Woźnica wyjaśnił, że na przejeździe znajdują się pomalowane na biało kamienie, które budziły przerażenie konia. Bił zwierzę, ponieważ bardziej bało się ono bata niż białych kamieni i wówczas przebiegało przez przejazd bez zatrzymania. Tak więc ksiądz nauczył się, że kiedy uwaga któregoś zmysłu jest przez coś rozproszona, to powinno się ją skierować ku innej pożądanej rzeczy za pomocą silniejszego bodźca zachęty, bądź zniechęcenia. Tylko wtedy zrezygnuje z szaleńczych zapędów i powróci na właściwą drogę.
Przypuśćmy, że mamy zwierzę, które wykształciło zły nawyk podjadania upraw z cudzych pól. Jak wyleczyć je z tego nałogu? Jeśli nakarmicie zwierzę w swej oborze lub stajni świeżą paszą, która jest bardziej smakowita od upraw na polu, przywyknie do jedzenia w oborze i tym samym porzuci zły nawyk. Tą samą metodą zmysły należy oduczać złych nawyków i właściwie wyćwiczyć w nawykach dobrych.
Zmysły porównuje się do paśu (zwierzęcia). Słowo paśu oznacza kogoś, kto zdolność postrzegania ukierunkował na świat zewnętrzny. Ktoś, kto posiada wzrok wewnętrzny, nazywa się paśupatim lub „panem zwierząt” (Śiwa). Do tego miana powinien aspirować człowiek i dokładać starań, aby stać się paśupatim - mistrzem zmysłów, a nie paśu - niewolnikiem zmysłów. Szkoda, że dzisiaj ludzie stali się niewolnikami zmysłów. Istnieje wiele sposobów ich poskromienia i skierowania na właściwą drogę. W związku z tym ważne jest, aby unikać pobłażania zmysłom.
Jeśli starannie zbadacie, w jakim miejscu rodzą się zmysłowe przyjemności, odkryjecie, że mają one swoje źródło wyłącznie w smutku. To dlatego w każdej przyjemności zmysłowej tkwi żądło smutku. Przyjemność płynąca ze zmysłów jest chwilowa i ostatecznie kończy się tylko żalem. Pożądania pojawiają się w jednej chwili, by w następnej odejść. Przypuśćmy, że pragniecie zjeść laddu (indyjski deser). Zaledwie zjedliście dwa kawałki laddu, a już czujecie przesyt lub nawet awersję do tego smakołyku. Pragnienie w jednej chwili i wstręt w chwili następnej! Przyjemność i cierpienie - jedno szybko po drugim! Dzięki takiej kontemplacji chwilowej i zwodniczej natury tak zwanych przyjemności zmysłowych, możemy rozwinąć zdolność rozróżniania i nieprzywiązania i utrzymać zmysły pod kontrolą.
Inną ważną sprawą, na jaką powinniście zwrócić uwagę jest to, że jeśli zmysły są zajęte we właściwy sposób, to nie ma z nimi kłopotów. W przeciwnym razie stajecie się ich niewolnikami.
Chociaż mogę nie być fizycznie obecny, wiem, co dzieje się w określonym miejscu i czasie, tak samo jak znam duchowe odczucia związanych z tym ludzi. Na przykład, tego popołudnia dr Hemalatha, dyrektorka żeńskiego koledżu w Anantapur, raczyła was głęboko pouczającym wykładem o Prahladzie, przeplatanym melodyjnymi pieśniami i wierszami w języku telugu. Jedną z najważniejszych rzeczy wspomnianych w jej wystąpieniu był epizod o tym, jak Hiranjakaśipu, który nienawidził i obrzucał obelgami Pana Hari (Wisznu), został przez niego zabity, dzięki czemu dostąpił zbawienia. Podobnie było w przypadku Pana Kriszny. Był on zawsze mocno obrażany przez ludzi takich jak Śiśupala i Dantawakra. Pewnego razu w wielkiej sali posiedzeń króla Dharmadży (Judhiszthiry) zebrały się znakomite i sławne osobistości. Pojawiła się wątpliwość, komu należy złożyć hołd najwyższej czci agra tambulam (dosłownie mówiąc, najwyższe ofiarowanie „pan supari”, czyli liści betelu i orzechów arekowych). Chociaż było tam kilka wybitnych postaci jak Bhiszma, Drona i inni, Pandawowie postanowili oddać ten szczególny honor Śri Krisznie, który był dla nich wszystkim, który pozostał przy nich na dobre i na złe i który przychodził im na ratunek podczas wielu kryzysów. Dharmadża obmył Krisznie stopy i złożył mu najwyższy hołd szacunku i honoru.
Nikczemni ludzie nie mogą zrozumieć głębokiego znaczenia postępowania i motywacji innych ludzi. Z powodu złej woli i zawiści, kierując się jedynie zewnętrznymi formami i egoizmem, krytykują i lżą innych. Tak właśnie zrobił przy tej okazji ograniczony Śiśupala. Nie mógł znieść tego, że Kriszna został uhonorowany na tak wielkim zgromadzeniu dostojnych osobistości. Wobec wielkich nauczycieli, słynnych mędrców i ludzi wielkiego honoru i zasług, nikczemny Śiśupala zaczął zasypywać Śri Krisznę zjadliwymi obelgami. Wypominał mu na przykład to, że Kriszna był złodziejem i wykradał masło z cudzych domów, że zabrał niewinnym pasterkom sari, uwłaczając ich skromności, a także oddawał się igraszkom i figlom z nimi. Twierdził, że wobec tego, składanie najwyższego hołdu Krisznie było rozmyślną obrazą tego czcigodnego zgromadzenia. Kiedy Śiśupala w swych obelgach przebrał miarę, Kriszna nagle rzucił w niego ten sam talerz, na którym Dharmadża złożył mu ofiarę. Niektórzy głoszą, że Kriszna rzucił swój dysk Sudarśana Czakra. Tak nie było. Kriszna ściął głowę Śiśupali jedynie rzucając talerz. Dharmadża niezmiernie się ucieszył ze zgładzenia nikczemnego Śiśupali. Jednak już w następnej chwili jego szczęście zmieniło się w całkowite zaskoczenie i dezorientację, jakby w jego umysł uderzył gwałtowny cyklon, gdy zobaczył, jak krew z przeciętej szyi Śiśupali popłynęła na święte stopy Kriszny i, co było jeszcze bardziej zaskakujące, jak płomień życia wyłaniający się z ciała Śiśupali połączył się z Kriszną. Zdumiony tym dziwnym zjawiskiem Dharmadża zapytał Naradę, jak to możliwe, żeby taki zdrajca i zdeprawowany wróg Kriszny jak Śiśupala, mógł tak chwalebnie zakończyć życie przez połączenie swej duszy ze Śri Kriszną. Na takie zakończenie, trudno liczyć nawet wielbicielom, którzy poddali się Bogu. Narada wyjaśnił: „Obraza lub pochwała, obmowa czy okazywanie szacunku odnoszą się jedynie do ciała, a nie do atmy, która istnieje ponad wszelkimi przeciwieństwami. Tylko ona jedna, najwyższa paramatma, mieszka we wszystkich istotach. W takim razie kto lży, a kto jest lżony? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Wszyscy są tym samym. Krew, która jest przesycona ciągłym rozpamiętywaniem Boga, staje się ofiarą złożoną Bogu. Niezależnie od tego, czy robi się to z nienawiści, czy z miłości, pożądania czy zazdrości, egoizmu czy poddania, wystarczy, że nieustannie wspomina się imię Pana”. Śiśupala powtarzał imię Śri Kriszny częściej niż wielu innych wielbicieli. Wielbiciele pamiętają o Bogu tylko wtedy, gdy widzą świątynie i ich wieże, bądź wizerunki lub posągi wewnątrz nich. A Śiśupala, z powodu swej wielkiej nienawiści do Kriszny, miał w swoim umyśle Krisznę w każdym miejscu i o każdej porze, niezależnie od tego, czy chodził czy spał. To dzięki temu nieustannemu rozpamiętywaniu Śri Kriszny, dusza Śiśupali połączyła się z Nim.
Ci, którzy zainteresowani są jedynie światem, patrzą tylko na powierzchowne i zewnętrzne aspekty rzeczy i czynów. Jednak Pan nie widzi tego w ten sposób. Jest wolny od nienawiści lub zawiści, upodobania czy uprzedzenia. Jeśli odczucia takie przypisujecie Panu, fakt ten odzwierciedla jedynie wasze własne odczucia. Bóg jest niczym czyste zwierciadło. To, co w nim dostrzegacie, jest tylko odbiciem waszych własnych czynów i postaw - uśmiech za uśmiech, cześć za cześć itd. Dla Boga nie ma akcji ani reakcji. Bóg nigdy nikogo nie karze, ani nie nagradza. Jesteście karani lub nagradzani przez swoje własne czyny. Stąd nikt nie jest upoważniony do kwestionowania czynów Boga, oskarżając Go o faworyzowanie jednych i obojętność wobec innych. Któż ma prawo dyktować Bogu, jak powinien się zachowywać? Boskość obecna w każdym człowieku może wyrażać się w różnym zachowaniu. Jednak działania Boga są zawsze pełne miłości i całkowicie wolne od egoizmu. Dlatego są absolutnie bez skazy. Z tego właśnie powodu Boga określa się takimi oto przymiotami: „nie posiadający atrybutów, nieskazitelny, starożytny, będący mieszkaniem dla wszystkich, wiekuisty, czysty, oświecony, wolny” itd. Boskie oko nie widzi czystości lub nieczystości. To wszystko jest tylko w waszym postrzeganiu. Jak o sobie myślicie, tacy się stajecie. Patrzycie na świat przez kolorowe okulary i błędnie przypisujecie te kolory światu. To wasze ułomne postrzeganie powoduje, że widzicie wady, których nie ma w stworzeniu.
W rzeczywistości wady, które przypisujecie zmysłom, są wadami w waszym własnym procesie myślowym i uczuciach. Jeśli zmysłów używa się w poprawny sposób, ofiarują właściwe wrażenia. Na przykład, Tukaram żywił pozytywne uczucia i dzięki temu życzliwie interpretował nawet prymitywne i negatywne zachowanie żony. Jego zmysły nie stawały na drodze duchowego rozwoju i opanowania, mimo trudne do zniesienia sytuacji w jego domu. Podobnie Kabir nieustannie myślał o Bogu, więc zachowanie jego żony było zgodne z jego postępem duchowym. Tak samo Einstein miał w sobie wewnętrzną równowagę, w związku z tym w ogóle nie dotykało go gwałtowne zachowanie żony. Z tych przykładów jasno wynika, że musicie tylko zharmonizować własne myśli i uczucia dzięki prawidłowej sadhanie (dyscyplinie duchowej), zamiast zrzucać winę za swoje niedociągnięcia na otoczenie i innych ludzi.
Jednak niektórzy ludzie, uparci i mający skłonność do próżnej argumentacji, winią Boga za to, że kieruje ludzkie zmysły na zewnątrz. Dowodzą oni, że Bóg dał im oczy, które są jak drzwi otwarte na zewnętrzny świat, uszy, które mogą słyszeć zewnętrzne dźwięki, nosy, które mogą wdychać jedynie powietrze z zewnątrz. Zatem twierdzą oni, że błąd leży tylko po stronie stwórcy, a nie ich. Próbują usprawiedliwić swoje zmysłowe zachowanie mówiąc, że „błądzić jest rzeczą ludzką”. Takie bałamutne usprawiedliwianie jest parodią prawdy i jest godne zdecydowanego potępienia, zwłaszcza gdy pozwala sobie na nie młodzież. Jeśli zwierzęta zachowują się niewłaściwie, jest to całkiem zrozumiałe, ponieważ nie są one wyposażone w zdolność rozróżniania, by móc kontrolować swoje zmysły i panować nad nimi. Lecz jeśli człowiek, który został pobłogosławiony przez Boga mocą rozróżniania, schodzi na złą drogę ulegając zmysłom, jest to w wysokim stopniu niewybaczalne. Jakie to absurdalne i śmiechu warte urodzić się człowiekiem i zachowywać się jak zwierzę. Zatem zachowujcie się, jak przystało ludzkiej istocie.
Niektórzy studenci, uważający się za bardzo sprytnych, próbują argumentować w następujący sposób: „Spójrz na ptaki, bydło i dzikie zwierzęta. One mają całkowitą wolność, by jeść, co chcą, dobierać się w pary, jak chcą i wędrować, gdzie tylko chcą. Dlaczego człowiekowi odmawia się takiej wolności, którą cieszą się te niższe istoty?”. Rzeczywiście, pozornie słuszny argument! Lecz spytajmy tych mędrków, jakim rodzajem wolności cieszą się zwierzęta? Odpowiedź z pewnością brzmi: „wolnością zwierzęcą”. Zwierzęta cieszą się wolnością zwierzęcą. Nie ma w tym nic złego. Jednak będąc człowiekiem, czy jest właściwe i stosowne chcieć wolności zwierzęcia? Próbujecie podać różne niepoprawne znaczenia i wprowadzające w błąd interpretacje słowa „wolność”. Powinniście dążyć do wolności od zmysłów, a nie do wolności zmysłów. Prawdziwa wolność to kontrola zmysłów i niższego ja w drodze do osiągnięcia wyższego ja, czyli prawdziwej jaźni i doświadczenia odwiecznej błogości atmy (atmanandy).
Wraz z posiadaniem wiedzy, ważne jest również posiadanie prawego charakteru, gdyż tylko wtedy możecie cieszyć się doskonałą równowagą w życiu. Jaka szkoda, że współczesna edukacja troszczy się tylko o rozwój inteligencji i sprytu, całkowicie ignorując charakter i wartości ludzkie. Jaki jest pożytek ze zdobywania ogromu wiedzy dostępnej na świecie, jeśli nie posiada się charakteru? To jest powodem utraty równowagi u współczesnych ludzi w ogóle, a szczególnie wśród ludzi wykształconych. Jeśli utracicie równowagę jadąc na rowerze, narażacie się na wypadek. Podobnie, jeśli w podróży waszego życia brak równowagi między wiedzą a charakterem, z całą pewnością narażacie się na poważne wypadki. Zatem z jednej strony musicie kontrolować zmysły, a z drugiej strony - musicie żyć prawym życiem. Dla studentów sprawą najwyższej wagi powinno być utrzymanie równowagi między tymi dwoma aspektami.
Studenci! Nie wystarczy, że zapanujecie nad zmysłami. Powinniście również je zharmonizować. Zgodnie z Patańdżalim[2], joga jest kontrolą nad bezcelowymi wędrówkami umysłu. Jednak taka kontrola umysłu jest niezwykle trudna, jeśli nie całkiem niemożliwa do osiągnięcia. W przeciwieństwie do niej, odpowiedni i łatwy sposób to osiągnięcie umysłowej harmonii i równowagi. Koncentrujcie się na tym, co dobre, wtedy w sposób naturalny będziecie trzymać się z dala od tego, co złe. Wszystkie wasze problemy mają swoje źródło w słabości umysłu.
Żył kiedyś pisarz o nazwisku Carlyle[3]. Był niezwykle inteligentny, lecz z powodu braku kontroli nad zmysłami stał się bardzo słaby. Cierpiał na bezsenność. Pewnego dnia zawołał sąsiada i poskarżył się, że nie jest w stanie spać w nocy, ponieważ kogut tegoż sąsiada cały czas pieje. Sąsiad odparł, że żaden kogut nie mógłby piać przez całą noc, co najwyżej dwa lub trzy razy i jemu, mimo to, śpi się znakomicie.
Carlyle odrzekł, że zdaje sobie sprawę, że kogut pieje tylko dwa lub trzy razy, lecz nie może zasnąć, ponieważ przez całą noc myśli o kogucie i o tym, że w każdej chwili może on zapiać. Morał z tej historyjki wskazuje, że powodem bezsenności Carlyle’a nie było pianie koguta - jak utrzymywał - lecz jedynie jego własna, wyimaginowana obawa. Podobnie, dzisiaj większość ludzi cierpi nie z powodu swoich zmysłów, lecz wskutek wszelkiego rodzaju błędnych wyobrażeń. Tak więc człowiek powinien całkowicie porzucić te wyobrażenia i bezpodstawne obawy, są one szkodliwe. W ciągu następnych kilku dni będziemy rozważać kolejne aspekty zmysłów, panowanie nad nimi i harmonizowanie ich.
tłum. Jacek Rzeźnikowski, współpr. Kazik Borkowski
red. Iwona Piotrowska, Izabela Szaniawska
[Źródło: http://www.sssbpt.info/html/sum1990.htm]
powrót do spisu treściu numeru 44 - październik-listopad-grudzień 2008
[1] Albert Einstein (1879-1955) – jeden z największych fizyków-teoretyków naszych czasów, twórca szczególnej i ogólnej teorii względności, współtwórca korpuskularno-falowej teorii światła. Laureat Nagrody Nobla za wyjaśnienie efektu fotoelektrycznego . Einstein wniósł też swój wkład do rozwoju filozofii nauki.