numer 42 - kwiecień-maj-czerwiec 2008
JA NIE ZJADAM MOICH PRZYJACIÓŁ!
foto z http://www.sathyasai.org/pictureinfo/collection1.html
List pani Reni Donahue z USA:
Dla oczyszczania naszego widzialnego świata jest również bardzo ważne, abyśmy wymieniali konkretne informacje, które są istotne dla naszej Planety i dla całego na niej życia. Na przykład czy wiecie, że jak wykazują fakty podane w nominowanej do nagrody Pulitzera książce „Diet for a New America” [„Odżywianie dla nowej Ameryki”]:
«Redukcja spożywania mięsa (a osobiście powiedziałabym: czemu nie całkowite wyeliminowanie?) jest przypuszczalnie najskuteczniejszym pojedynczym krokiem, który jednostka może uczynić dla przeciwstawienia się niszczeniu środowiska przyrodniczego i dla zaoszczędzenia naszych cennych zasobów naturalnych. Redukcja spożywania mięsa oszczędza wodę, oszczędza energię, zachowuje glebę, zmniejsza naszą zależność od środków chemicznych (m.in. pestycydów i nawozów sztucznych), chroni lasy. A wszystko to równolegle z poprawianiem się stanu zdrowia.»
Zastanówcie się nad ośmioma poniższymi, zaczerpniętymi z tej książki faktami:
· Ryzyko śmierci na skutek choroby serca u spożywającego mięso Amerykanina wynosi 50%, a u Amerykanina nie jedzącego produktów mięsnych — 5%.
· 88 milionów hektarów ziemi w USA zostało ogołoconych z lasu dla produkcji zwierzęcej.
· Produkcja zwierzęca [hodowla, rzeźnie, przetwórstwo] jest odpowiedzialna za wypuszczanie dwa razy większej ilości trujących ścieków niż wszystkie inne działy przemysłu razem wzięte.
· Każdy Amerykanin rezygnujący ze spożywania mięsa umożliwia zalesienie w ciągu roku prawie pół hektara ziemi.
· 55% wszystkich antybiotyków zużywanych w USA podawanych jest regularnie z paszą zwierzętom hodowlanym. [I potem spożywają je konsumenci mięsa…]
· 20 milionów ludzi umiera rokrocznie na świecie z głodu lub niedożywienia. Gdyby Amerykanie zredukowali swoją konsumpcję mięsa choćby tylko o 10%, zaoszczędzone ziarno i soja mogłyby wyżywić 60 milionów ludzi.
· Produkcja zwierzęca pochłania ponad połowę wody zużywanej dla wszystkich celów w USA.
· Hodowane bydło przyczynia się do powiększania efektu cieplarnianego, wytwarzając rocznie 11 milionów ton metanu, którego cząsteczki wchłaniają 25 razy więcej ciepła słonecznego niż dwutlenek węgla.
Przykro jest widzieć, że pomimo tych wszystkich faktów — nawet wielu ludzi religijnych i deklarujących wkroczenie na ścieżkę duchową nie zrezygnowało z konsumpcji mięsa…
* * *
Już powyższe informacje są po prostu szokujące. Dlaczego się o tym nie mówi szeroko? Dlaczego nie wyciąga się wniosków?
Ale może człowiek jest stworzeniem mięsożernym i mięso jeść musi? Bez względu na koszty zdrowotne, środowiskowe, ekonomiczne i humanitarne?…
Otóż — NIE. Uczeni już dawno doszli do konstatacji, że organizm homo sapiens jest dostosowany do jedzenia owoców i innych pokarmów roślinnych. Od pradawnych czasów — ewoluując stopniowo od zasadniczo roślinożernych małp[1] — przez bardzo długi okres musiał człowiek żywić się w przeważającej mierze pokarmem roślinnym, skoro wyraźnie utrwaliło się to w przystosowaniu jego budowy i fizjologii (o tym więcej za chwilę).
Podobnie jak u małp, również u wczesnych istot człekopodobnych na pewno zdecydowanie przeważał pokarm roślinny — i to nie tylko w dżunglach i lasach obfitujących w owoce, orzechy, bulwy, rośliny warzywne, miód itd., ale nawet w rejonach pustynnych. Nieprawdziwy mit o tradycyjnym mięsożerstwie człowieka wiąże się z równie nieprawdziwym mitem o wyjątkowo ważkiej roli mężczyzny − myśliwego dostarczającego mięsa, które było jakoby podstawowym pokarmem, oraz przodującego w wynalazczości i rozwijaniu ludzkiej inteligencji … Męskocentryczny punkt widzenia zachował się m.in. w języku — w zwyczajowym używaniu formy męskiej, gdy rzecz dotyczy obu płci na równi, a także np. w angielskim wyrazie man znaczącym równocześnie: ‘człowiek’ (homo sapiens, ogólnie) i ‘mężczyzna’.
Elaine Morgan pisze w fascynującej, żartobliwej w tonie i ważnej książce pt. „Pochodzenie kobiety”:
Naczelne na ogół wolą dietę wegetariańską. W leśnym środowisku roślinność jest najbardziej obfitym typem pożywienia i stały się one w pewien sposób wyspecjalizowane w tym kierunku. Słodycz cukru owocowego, na przykład, jest dla nich atrakcyjna, podczas gdy niektórzy prawdziwi mięsożercy, jak kot (chociaż, co dziwne, nie pies) nie mają kubków smakowych, które mogłyby rejestrować słodycz. (…)
«Kobieta — mówi Desmond Morris[2] — musiała zostać w domu i pilnować dzieci.» Wydawałoby się, że to było wszystko, co musiała robić przez cały dzień. I może jeszcze gimnastykować się, żeby być gotową do „seansów wyjątkowo wyrafinowanego seksu”, kiedy łowca wracał do domu, żeby móc utrzymywać więź w parze dobrze scementowaną. (…)
Najwyższa pora, żeby cała ta legenda eksplodowała, bo nie jest to tylko i po prostu mit: jest to mit polityczny. Jest używany, żeby podeprzeć pseudohistorią i pseudoantropologią przekonanie, że jest „przeciw naturze”, żeby kobiety brały udział w życiu ekonomicznym. Że „od niepamiętnych czasów” mężczyźni mówili: „nie będzie miała innego jedzenia i to uczyni z niej moją niewolnicę”. I że pochodzimy od samic, których jedyną funkcją było ugłaskiwać łowców, dbać o ich zadowolenie i pilnować dzieci.
Nigdy naprawdę tak nie było i wśród wspólnot łowieckich, które przetrwały, nadal tak nie jest. Po pierwsze, gdyby kobiety naprawdę tak się zachowywały, umarłyby z głodu. Richard B. Lee, który studiował życie ekonomiczne Buszmenów !Kung z Botswany[3] przez piętnaście miesięcy, donosi:
«Nie jest niczym niezwykłym, żeby mężczyzna polował namiętnie przez tydzień, a potem nie polował wcale przez dwa lub trzy tygodnie. Ponieważ polowanie jest zajęciem nieprzewidywalnym i podlega magicznej kontroli, myśliwi czasem doświadczają ciągu pecha i przestają polować na miesiąc lub dłużej. W tym czasie wizyty, rozrywka, a zwłaszcza taniec są głównymi zajęciami mężczyzn.»
Laurens van der Post, również na Kalahari, dodaje o zajęciach kobiet i dzieci:
«Codziennie młode kobiety i dzieci wychodziły z motykami szukać żywności w piaskach pustyni. Gdziekolwiek im towarzyszyłem, inteligencja, staranność i prędkość, z jaką zbierały płody ziemi, nigdy nie przestała mnie zadziwiać. Malutki liść, prawie niewidoczny w trawie, i cierń tuż nad powierzchnią czerwonego piasku sprawiały, że przyklękały i grzebały wprawnie patykami, by wydobyć coś, co ja — w mojej ignorancji w dziedzinie botaniki Kalahari — nazywałem dzikimi marchewkami, ziemniakami, porami, rzepami, słodkimi ziemniakami i karczochami…»
Zgadza się, ten autor kocha Buszmenów wielką namiętnością i miłość zabarwia jego pisanie. Niektórzy ludzie uważają to za nieco ambarasujące i mogą wobec tego być mniej skłonni do zaakceptowania jego faktów. Zatem po czysto obiektywną i statystyczną ocenę z powrotem do Richarda Lee: «Roślinne pożywienie stanowi od 60 do 80 procent całej diety wagowo, a zbieranie zabiera dwa lub trzy dni pracy na jedną kobietę na tydzień. Mężczyźni są sumiennymi, lecz nieszczególnie szczęśliwymi myśliwymi; mimo że wkład pracy mężczyzn i kobiet jest z grubsza jednakowy, kobiety dostarczają dwa do trzech razy więcej żywności wagowo niż mężczyźni.» Poza Arktyką owo 60 do 80 procent jest prawdziwe dla wszystkich łowiecko−zbierackich grup dotąd zbadanych.
Oto zatem prawdziwy obraz życia polującego prymata. Całkowicie różni się od legendy łowcy zrywającego sobie ścięgna, podczas gdy jego partnerka tarza się na stosie futer do chwili, aż ona i jej żarłoczny potomek będą mogły podczepić się pod owoce jego pracy.
Mimo, że nie można się spodziewać, żeby roślinna żywność pozostawiła ślady archeologiczne w tym samym stopniu, co kości zabitych zwierząt, niemniej tam, gdzie warunki glebowe sprzyjały ich zachowaniu, stanowiska mezolityczne i paleolityczne dały dowody w formie nasion, łupin orzechów, żaren i motyk, że ten wzorzec nie zmienił się zbytnio. Nawet twarde świadectwo ludzkiego uzębienia — zanikające kły i inne odstępstwa od antropoidalnej normy — sugerują mocno takim specjalistom jak C. J. Jolly, że charakterystyczne zęby homo sapiens wyewoluowały nie po to, by rwać mięso od kości, ale przede wszystkim, aby umożliwić przeżuwanie ziaren. [EM]
Wybitny biolog — badacz i popularyzator — Rupert Sheldrake formułuje tę samą konkluzję:
Nasi przodkowie prowadzili tryb życia łowiecko−zbieracki, przy czym zbieractwo miało nieporównanie większe znaczenie. Mitem jest więc tradycyjne wyobrażenie dzielnego łowcy przemierzającego pewnym krokiem afrykańskie sawanny. W pożywieniu plemion utrzymujących się z łowiectwa i zbieractwa jedynie drobną cząstkę stanowi mięso zwierząt upolowanych przez mężczyzn, a większość — surowce roślinne zebrane przez kobiety. Wyjątkiem jest jedynie społeczność łowców i zbieraczy zamieszkujących ubogie w roślinność tereny podbiegunowe. (…) W społecznościach łowiecko−zbierackich ludzie nie odcinali się od świata zwierzęcego, ale czuli z nim ścisłą łączność. [RS]
O przystosowaniu roślinożernym człowieka świadczy uzębienie: dobrze rozwinięte siekacze, trzonowce przystosowane do rozgniatania roślin (u zwierząt mięsożernych siekacze są słabo rozwinięte, trzonowce są ostre, długie i spiczaste, a kły — dłuższe i dużo twardsze)[4]. Żuchwa może poruszać się w płaszczyźnie poziomej (u mięsożernych — nie), dla rozdrabniania włókien roślinnych. Ślina jest zasadowa z dużą zawartością ptialiny, służącej trawieniu wielocukru roślinnego — skrobi (u mięsożernych ma odczyn kwaśny i nie zawiera ptialiny). Gruczoły ślinowe są dobrze rozwinięte, potrzebne przy wstępnym trawieniu zbóż i owoców.
Przewód pokarmowy jest przystosowany do trawienia żywego pokarmu roślinnego, o czym świadczy m.in. naturalna flora bakterii jelitowych rozkładających inny wielocukier roślinny — celulozę (błonnik). Żołądek jest podłużny, z przedłużeniem w postaci dwunastnicy, gdzie trawione są roślinne węglowodany (u mięsożernych żołądek jest okrągły i wydziela ok. 10 razy więcej kwasu solnego, potrzebnego do intensywnego trawienia mięśni, chrząstek, nawet kości). Jelita są 10−12 razy dłuższe niż długość tułowia (u mięsożernych zaledwie ok. 3 razy dłuższe). {Masa roślinna może przesuwać się powoli w długim przewodzie pokarmowym, natomiast mięso szybko gnije i dlatego musi być trawione intensywnie, a rozkładające się resztki muszą być prędko wydalane.}
Wątroba człowieka ma 15 razy mniejszą zdolność usuwania kwasu moczowego, którego duże ilości powstają przy karmieniu się mięsem.
Palce przystosowane są do zrywania owoców; nie mają twardych i ostrych pazurów, jak u zwierząt mięsożernych.
Są też argumenty z dziedziny psychologii: człowiek nie znajduje przyjemności w zagryzaniu żywego zwierzęcia, wgryzaniu się w jego ciało i piciu ciepłej krwi… Wręcz przeciwnie, budzi to w nim odrazę! Zabijanie, patroszenie i ćwiartowanie spycha chętnie na „specjalistów”, a kupione mięso poddaje obróbce zmieniającej jego konsystencję, zapach, smak i wygląd…
* * *
Jeden z czołowych na świecie autorytetów w dziedzinie biologii i fizjologii żywienia, dr Paavo Airola, stwierdził w Forum zdrowia w r. 1982:
Mięso zawiera wiele trucizn (między innymi dużą ilość kwasu moczowego), które wywołują uzależnienie w taki sam sposób jak nikotyna, kofeina itp. i stwarzają ciągłe zapotrzebowanie na dalsze dawki. Zaprzestając jedzenia mięsa, przeżywa się na początku trudności i odczuwa się uzależnienie od mięsa do czasu, kiedy organizm upora się z odłożonymi truciznami. Później pragnienie to słabnie.
Po wielu badaniach naukowych nie ma ani cienia wątpliwości, że mięso ma działanie narkotyczne. Jest to jedyny bodaj narkotyk, którego konsumowanie jest dozwolone i powszechne, a także ciągle przez entuzjastów wymyślnych potraw mięsnych oraz przez całe lobby hodowlano−przetwórczo−usługowe — publicznie zalecane!…
Jedną z pierwszych w powojennej Polsce i najwartościowszych książek na temat zdrowego stylu życia jest „Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo−koncentrujących” (wyd. III — 1979). Zawiera m.in. obszerne studium o zdrowym odżywianiu (włącznie z opisaniem niektórych ważnych badań naukowych), przygotowane przez znakomitą popularyzatorkę — dr med. Kingę Wiśniewską-Roszkowską. Pisze ona:
Wśród świata zwierzęcego najbliższymi nam ewolucyjnie zwierzętami są owocożerne goryl i szympans, które wprawdzie można przyuczyć do jedzenia mięsa, ale taka zmiana bardzo źle odbija się na ich zdrowiu. Wydaje się, że w podobnej sytuacji jest człowiek, który dzięki przystosowaniu się do niewłaściwego dla niego pokarmu może zamieszkiwać wszystkie okolice kuli ziemskiej, opłaca to jednak chorobami.
Białko w zasadzie nie jest materiałem „pędnym”, lecz budulcowym i nie magazynuje się ono w ustroju, a więc wszelki jego nadmiar musi być spalony. A spalanie białek jest połączone z dość obfitym tworzeniem toksycznych metabolitów, które muszą być zobojętniane.
Mięso, mimo że zawiera wartościowe białko zwierzęce, jako pokarm jest niekorzystne z wielu względów. Przede wszystkim wprowadza duże ilości związków purynowych, silnie zakwasza organizm[5] i potęguje gnicie jelitowe, którego toksyczne produkty zatruwają ustrój.
{W procesach tych szczególną rolę odgrywają takie toksyczne związki jak skatol, indol, fenol, krezol oraz aminy z aminokwasów zasadowych lub cyklicznych (kadaweryna, putrescyna, fenyloetyloamina, tyramina, tryptamina) — związki te działają toksycznie na system kapilarów i układ nerwowy, podnoszą ciśnienie krwi i zwężają tętnice wieńcowe.}
Trzeba pamiętać, że tak powszechne pożądanie i spożycie produktów mięsnych nie wiąże się wcale z ich wartością białkową i odżywczą, lecz z obfitą zawartością ciał wyciągowych[6], które nie tylko nadają produktom mięsnym przyjemny i pociągający smak i zapach, ale działają również podniecająco na ośrodkowy układ nerwowy, podobnie jak kofeina. (…) W warunkach naszej cywilizacji i klimatu, gdzie mamy do wyboru szeroki asortyment środków spożywczych, jedzenie mięsa można traktować jako nałóg, podobnie jak pożądanie i szerokie spożycie cukru i słodyczy, kawy, herbaty[7] oraz soli kuchennej. Nałogów tych nabywamy już we wczesnym dzieciństwie, przyzwyczajając się do panującego w domu rodzinnym sposobu odżywiania. [KW-R]
Dr med. Ewa Dąbrowska jest lekarzem klinicznym i osiąga duże sukcesy w leczeniu chorób wewnętrznych (nawet pozornie nieuleczalnych!) dzięki stosowaniu diety owocowo−warzywnej oraz postu — głodówki leczniczej. W małej, ale bardzo pożytecznej książeczce pt. „Przywracać zdrowie żywieniem” pisze m.in.:
Jak wykazały badania na zwierzętach, duża podaż białka zwierzęcego stymuluje wzrost i dojrzewanie, ale równocześnie wywołuje podatność na choroby i skraca życie. Nadmiar białka zwierzęcego w diecie nie może odkładać się w organizmie, musi ulec spaleniu, zużywając bezcenną energię. Pokarm białkowy zakwasza organizm i obciąża dodatkową pracą nerki. Wysokie spożycie białka zwierzęcego powoduje utratę wapnia z moczem, rozwój kamicy nerkowej i osteoporozy (odwapnienie kości)[8]. Obecność związków purynowych w mięsie sprzyja rozwojowi skazy moczanowej, kamicy nerkowej, a ponadto wywołuje uzależnienie.
[Drapieżniki jedzą mięso surowe, natomiast człowiek gotuje, piecze lub smaży mięso, co jeszcze pogarsza sytuację:] Mięso poddane obróbce termicznej gnije w jelitach, jest czynnikiem toksycznym, przewlekle zatruwającym organizm, powodującym wzrost leukocytozy, prostaglandyn zapalnych PGE2, lepkości krwi (co sprzyja zakrzepom), poziomu hormonów estrogennych, prolaktyny, kortyzonu, sprzyja rozwojowi chorób zwyrodnieniowych. Mięso zawiera cholesterol i tłuszcze stałe, co także sprzyja rozwojowi miażdżycy. [ED]
W popularnej książce „Zaparcie — przekleństwo współczesnego człowieka” doktor medycyny Elena I. Sklianskaja opisuje szczegółowo kolejne etapy procesu trawiennego i wyciąga stąd wnioski dotyczące prawidłowego odżywiania się, a na temat spożywania mięsa pisze m.in.:
Życie udowadnia, że wegetarianie żyją dłużej, mają większą wytrzymałość i kondycję, nawet rany u nich goją się szybciej.
Białka pochodzenia roślinnego są zdrowsze, lepiej i łatwiej przyswajalne, nie potrzeba do ich przetworzenia tyle energii, co do przetworzenia białek zwierzęcych, poza tym nie zostawiają po sobie tylu odpadków. Zaletą pokarmu roślinnego jest również to, że oprócz białek dostarcza on organizmowi węglowodanów, witamin, mikro- i makroelementów oraz enzymów, które pomagają w trawieniu pokarmu. (…) Każde białko zwierzęce w procesie jego trawienia odbiera nam zdrowie i siły. (…) Na trawienie zwierzęcego białka organizm przeznacza 6 razy więcej energii niż na trawienie węglowodanów i 2,5 razy więcej niż na trawienie tłuszczów. (…) Okazuje się, że im więcej spożywa się mięsa i innych białek pochodzenia zwierzęcego, tym więcej potrzeba energii do ich przyswajania i zniszczenia niepotrzebnych organizmowi zbędnych ich ilości oraz na wydalanie toksycznych odpadków, które powstają przy trawieniu.
Mięso nie zawiera błonnika i dlatego bardzo wolno przesuwa się w jelicie, gnije, a nagromadzona gnilna mikroflora hamuje funkcjonowanie korzystnej mikroflory. W taki sposób powstaje zmiana normalnej flory bakteryjnej, co wywołuje zaparcia. Spożywanie większej ilości białka zwierzęcego prowadzi do nadwagi, podwyższenia kwasowości, powstawania nowotworów, osteoporozy, próchnicy, zaparć. Inaczej pracuje system nerwowy i czasami powstają stany neurotyczne oraz agresje. Nie bez przyczyny gladiatorów karmiono mięsem…
Mięso to główny czynnik rozwoju takich chorób, jak schorzenia kręgosłupa, stawów, układu sercowo−naczyniowego, zwłaszcza nadciśnienia i miażdżycy. (…) Mięso trzeba również długo gotować, a wiele białek i aminokwasów w procesie obróbki termicznej zostaje zniszczonych, nabywa przy tym właściwości toksycznych i wyrządza wielką krzywdę organizmowi — po prostu zatruwa go. [ES]
* * *
Oto rozwinięcie niektórych zagadnień poruszonych w liście p. Reni Donahue, na podstawie inspirującego tekstu pt. Wegetarianizm jako środek do wyższego celu:
W swojej książce „Wyżywienie dla małej planety” [1975] Franciszka Moore Lappé każe nam wyobrazić sobie 45−50 osób siedzących przed pustymi miskami i patrzących na nas, kiedy jemy ćwierćkilogramowy kotlet. Za cenę twojego kotleta, miska każdej osoby byłaby napełniona gotowaną kaszą.
Kraje bogate nie tylko marnują własne zboża na tuczenie inwentarza, ale korzystają również z roślin bogatych w białko, które są dostępne w krajach ubogich. Dr Georg Borgstrom, autorytet w dziedzinie geografii żywności oszacował, że 1/3 plonów orzeszków ziemnych, które posiadają tyle białka co mięso, trafia corocznie do żołądków bydła i drobiu w Europie Zachodniej.
Istnieje bardzo ścisły związek między głodem [na świecie] a jedzeniem mięsa. Mięso jest najmniej ekonomicznym i najmniej efektywnym pokarmem ze wszystkich możliwych. Aby wyprodukować 1 kg protein zwierzęcych potrzebne są nakłady 20 razy większe niż na produkcję 1 kg protein roślinnych. Tylko 10% kalorii i protein, którymi karmimy zwierzęta, odzyskujemy w postaci protein w mięsie. Po drodze znika, zatem 90% energii i masy! Wykarmienie wielkich ilości zwierząt rzeźnych jest nieprawdopodobnym marnotrawstwem zasobów naturalnych Ziemi. Miliony ludzi na całym świecie głodują dlatego, że nieliczni bogaci właściciele ziemscy marnują ziemię, zboże i wodę. Do wyprodukowania jednostki wagowej protein zwierzęcych potrzeba 3 razy więcej wody niż do wyprodukowania tej samej ilości protein roślinnych — tylko dla tej małej „przyjemności” jedzenia mięsa. Bydło bogatego zjada zboże głodującego. Taka jest rzeczywista sytuacja. Z jednego hektara roślin strączkowych uzyskuje się 10 razy więcej białka niż przez wykorzystanie tego obszaru na produkcję mięsa. Natomiast z jednego hektara warzyw liściastych uzyskuje się 15 do 26 razy więcej białka niż z produkcji wołowiny uzyskanej z tego samego obszaru. Istnieje całkowicie wystarczająca ilość naturalnych źródeł, które mogłyby wyżywić całą ludność Ziemi. Sytuacja uległaby poprawie, gdyby ludzie zmienili swoje przyzwyczajenia w odżywianiu się.
«Ziemia ma wystarczającą ilość żywności dla wszystkich, ale nie ma tu miejsca na zaspokojenie pragnień wszystkich» — Mohandas Gandhi. [WP&JK
Dr Jacek J. Nowak, w przedmowie do książki „Zaufać ziemi” Marii Grodeckiej, pisze:
Ilu z nas zdaje sobie sprawę z tego, co jest główną przyczyną wycinania na masową skalę tzw. lasów deszczowych (zwłaszcza dżungli Amazonii i Afryki), co szybkimi krokami może naszą Ziemię doprowadzić do globalnego kataklizmu? Że przyczyną tą nie jest chęć pozyskania drewna — to sprawa marginesowa. Otóż, te wiekowe lasy wycina się przede wszystkim po to, by na ich miejscu urządzić pastwiska i uprawy zbóż, warzyw i innych roślin przeznaczonych na paszę do hodowli zwierząt. A należy wiedzieć, że gleba pozostała po wycięciu dżungli stanowi cienką i lekką warstwę i w praktyce już po 5 latach rolniczego użytkowania staje się nieurodzajna.[9] Trzeba więc karczować nowe obszary lasu. Na tej zaś pozostawionej, jałowej glebie dżungla już nie odrasta… I ludzkość traci kolejną część zarówno swoich „zielonych płuc”, jak i swojego rezerwuaru (a zarazem regulatora obiegu) słodkiej wody. Traci także gleby, niechronione już przed erozją przez drzewa… [MG']
Z kolei w książeczce pt. „Potrawy kuchni wegetariańskiej”, we wstępie czytamy:
Ponieważ w krajach wysoko rozwiniętych wzrost produkcji mięsa przewyższa produkcję rolną, występuje deficyt zboża. Nie tylko marnują one własne zboże, ale importują również bogate w białko produkty roślinne z krajów ubogich.
Inną ceną, jaką płacimy za jedzenie mięsa, jest wciąż postępująca degradacja środowiska. Ponieważ gospodarka hodowlana dominuje, znajduje to odbicie m.in. w sposobie użytkowania ziemi. Na cele hodowlane przeznacza się każdy możliwy skrawek ziemi i wykorzystuje się go pod uprawy pastewne, paszowe lub jako pastwiska. Każdego roku traci się miliony ton gleby poprzez wyjaławianie jej nadmiernym wypasaniem i następującą potem erozją. Obok wypasania, drugą przyczyną utraty żyzności gleby i tempa erozji są uprawy preferowane ze względów hodowlanych. (…) Keith Akers pisze: «Erozja na skutek gospodarki hodowlanej przewyższa nieporównanie zasięg erozji pod wpływem uprawy roślin jadalnych. Nawet przy braku podejmowania jakichkolwiek innych zmian, ekonomia wyłącznie wegetariańska wyeliminowałaby erozję o 90%.»
Następnym ważnym czynnikiem jest zanieczyszczanie zasobów wody. Źródła wody nie tylko ulegają zanieczyszczeniu, ale też w szybkim tempie wyczerpują się…
«Każda kaloria białka mięsa wołowego, uzyskanego w hodowli, wymaga zużycia 78 kalorii z paliw kopalnych. Zboże i fasola są pod tym względem 22 do 40 razy tańsze.» (M. i D. Pimentel, 1979). [VD]
* * *
Stefan Sencerz (Ofiary nauki, „Etyka” 18/1980) pisze: «W ostatnich latach następował stały wzrost użycia w eksperymentach żywych zwierząt i liczba ginących w laboratoriach całego świata wynosi zapewne nie mniej niż 200 milionów rocznie. Co najwyżej jedną trzecią część dałoby się uzasadnić względami medycznymi. (…) Większość badań to testy dodatków do żywności, kosmetyków i środków toaletowych, pestycydów, detergentów, środków do czyszczenia naczyń i piekarników, a także broni, narkotyków itp.»
Obraz rzeźni jest niczym wizja piekła. Zwierzęta unosi się za tylne nogi i transportuje przez fabrykę śmierci, podrzyna się im gardła, obdziera ze skóry i kroi, gdy jeszcze żyją. Zabijane są wstrząsem elektrycznym lub specjalnymi pistoletami, ogłuszane uderzeniami młota. Towarzyszą temu przeraźliwe ryki tysięcy niewinnych, bezbronnych zwierząt. Podobnie giną kurczaki, zawieszone rzędem za nogi na przesuwającej się, ruchomej taśmie, z podciętą żyłą szyjną umierają zadławione własną krwią wypływającą z dzioba.
Ilu z nas spożywałoby mięso, gdyby ich obowiązkiem było uczestniczenie w mordowaniu tych bezbronnych istot? Jesteśmy przyczyną okrutnej śmierci ponad 24 miliardów corocznie zarzynanych zwierząt. [VD]
Z przepięknej książki pt. „Mądrość mojej Mamy − Ewy Nocuj”, będącej wyborem wypowiedzi wielu mądrych kobiet o najrozmaitszych istotnych sprawach (tak potrzebny w naszej cywilizacji żeński aspekt życia, jin, jakby „podany na tacy”!):
Zwierzęta w rzeźniach całym swoim zachowaniem okazują, że rozumieją grozę chwili, że pojmują czekającą je śmierć… Padają wtedy w śmiertelnym lęku na kolana… Drżą całym ciałem, oblane śmiertelnym potem strachu. Jedne ryczą przerywanym, łkającym głosem, inne płaczą tak strasznie, że smugi ich łez tworzą małe kałuże po bokach ich głów. Dla ludzi o niestępionych uczuciach wstrząsające jest patrzeć na rozpacz, jak maluje się w ich oczach, na pełne błagania o litość zachowanie…
Janina Maszewska-Knappe
… Ale dowiedziałam się o sprawach rzadko ujawnianych: o tym, w jaki sposób uśmierca się zwierzęta hodowlane, a także jak przebiega życie wielu z nich. Wtedy kęsy mięsa zaczęły więznąć mi w gardle. Przedtem wchodziłam do sklepu mięsnego jako kucharka i przeglądałam wzrokiem zwisające z haków płaty żeberek, cielęce gicze, wędzone szynki, leżące pod ladą wątroby i żołądki drobiowe. Teraz widzę kawały ciał, krwawe szczątki istot niedawno uśmierconych. (…) Na pewno nie mamy prawa traktować zwierząt tak, jak traktujemy: zamieniać ich życie w koszmar, a potem zabijać. Bez szacunku dla życia i dla cierpienia. Halina Wiesława Dobrucka
Czy wiecie Państwo, jak powstaje tzw. „biała cielęcina”? Cielęta bezpośrednio po urodzeniu mające jeszcze pępowinę — a więc niemowlęta — natychmiast izoluje się od matek (!), wpychając do klatki wielkości waszego bagażnika w samochodzie. Zakłada im się łańcuchy na szyje i pozostawia w absolutnych ciemnościach przez 16 tygodni… Nie mogą spać w naturalnej pozycji, nie mogą się nawet polizać, nie mają żadnego kontaktu z innymi cielętami i nigdy nie mogą zrobić nawet jednego kroku. Dwa razy dziennie „człowiek” zapala światło i cielęta otrzymują kleik, którego skład został celowo tak dobrany, by powodował anemię; nadaje to ich mięsu różowo-białą barwę. Ponieważ nie mogą się poruszać, ich mięśnie nie rozwijają się — rezultatem jest „krucha, delikatna i… chora cielęcina”.
Powszechnie znany jest fakt, iż wszyscy hodowcy pozbawiają swoje bydło rogów, znakują je i kastrują. Na przykład dla dokonania kastracji przygważdża się zwierzę do ziemi, nacina podbrzusze dla odsłonięcia jąder, chwyta się je i skręcając pociąga gwałtownie, przerywając nasieniowód… Obcinanie rogów i wypalanie znaków też odbywa się bez znieczulenia Czy zastanawiacie się Państwo kiedykolwiek nad strasznym bólem, jaki te zabiegi wywołują u zwierząt?… (Jak czujemy się sami, gdy cokolwiek nas boli?)
Niewinne jajka, kupione w dużych marketach (lub małych sklepach), znosi kura niewolnica zamknięta na 12−13 miesięcy w drucianej klatce, mająca do swojej dyspozycji również drucianą powierzchnię wielkości kartki z zeszytu… Oślepiona sztucznym, rażącym światłem, zmuszona jest do ciągłego znoszenia jaj… bez możliwości grzebania(!) — bo długie pazury zaplątują się w siatkę. I dziobania — bo hodowcy pozbawiają ją dzioba za pomocą urządzenia podobnego do gilotyny. Wegetuje w swoim smutnym drucianym świecie, okaleczona, nie znająca smaku trawy, ziaren i nigdy nie widząca słońca… Kończy… powieszona za nogi (łebkiem w dół…); ostry nóż kończy jej okrutny los — wyznaczony ręką człowieka (czy człowieka?)… Iga Dżochowska [TN]
* * *
Badania naukowe wykazały, że „w nagrodę” za nierozumny (choć często nieświadomy) egoizm i obojętność — osoby mięsożerne podlegają dużo wyższemu ryzyku zapadalności na choroby serca, miażdżycę, nowotwory, choroby nerek… Spożywają z reguły nieświeże mięso, do którego producenci dodają szereg substancji mających nadać mu świeży wygląd: azotany, azotyny i inne środki konserwujące. Wcześniej zaś nieszczęsne ofiary niezdrowych ludzkich upodobań, tzn. zwierzęta i drób na fermach hodowlanych, karmione są i tuczone hormonami, środkami uspokajającymi i antybiotykami. Żyją w warunkach stresu i cierpienia, umierają w lęku i cierpieniu — przecież te negatywne uczucia odkładają się w ich tkankach w postaci powstających hormonów i innych szkodliwych związków!… które potem spożywają zadowoleni z siebie, nieświadomi — albo wolący o tym nie myśleć — nieszczęśni amatorzy mięsnych „smakołyków”. Również pestycydy i herbicydy (środki ochrony roślin i chwastobójcze), które w roślinach występują w niewielkim stężeniu, są skumulowane w mięsie zwierzęcym…[10]
A to jeszcze nie koniec substancji szkodliwych:
Prawidłowość funkcjonowania ludzkiego układu hormonalnego zagrożona jest również i wtedy, gdy mięso pochodzi od zwierząt karmionych paszą bardzo często stosowaną w hodowlach — paszą z dodatkiem rzepakowej śruty poekstrakcyjnej. Ta ceniona przez hodowców śruta zawiera trujące tioglikozydy, które powodują najpierw zablokowanie wydzielania hormonu tarczycy, a następnie zablokowanie inhibitorów trypsyny i w ostatecznym rezultacie rozregulowanie całego systemu hormonalnego. Hodowcy wiedzą o toksycznych właściwościach tej karmy i dlatego podają ją tylko tym zwierzętom, które chcą intensywnie, ale krótko podtuczyć i zaraz przeznaczyć na ubój. Dłuższe karmienie ich tą paszą prowadzi do padnięcia, nie podaje się więc jej krowom mlecznym i kurom nioskom, natomiast mięso tych „opasów” trafia na talerze konsumentów w postaci wędlin i kotletów. [MG]
Czy rzeczywiście rodzaj ludzki swoim postępowaniem świadczy, że jest koroną całego stworzenia? Hmm…
Na szczęście było i jest wielu takich ludzi, którzy ratują pod tym względem honor rodzaju ludzkiego. Wiadomo, że wegetarianami byli m.in. Pitagoras, Herodot, Empedokles, Sokrates, Hippokrates, Platon, Diogenes z Synopy, Cyceron, Wergiliusz, Horacy, Owidiusz, Seneka, Plutarch, Klemens z Aleksandrii, Plotyn, św. Antoni, św. Hilary, św. Hieronim, św. Augustyn, św. Jan Chryzostom, św. Franciszek z Asyżu, Leonardo da Vinci, Montaigne, Szekspir, J. Milton, I. Newton, E. Swedenborg, Wolter, B. Franklin, Linneusz, J. J. Rousseau, Goethe, Byron, Shelley, R. W. Emerson, Darwin, Wagner, H. D. Thoreau, Lew Tołstoj, W. Busch, G. B. Shaw, Nikola Tesla, Rabindranath Tagore, M. Gorki, Gandhi, A. Schweitzer, A. Einstein…
Obecnie liczba wegetarian w Polsce i na świecie wzrasta szybko. Po cóż zatruwać się i chorować z powodu fatalnego karmienia się, skoro można odżywiać się zdrowo, a ponadto mieć czystsze sumienie i lepsze samopoczucie!
Kilka cytatów:
I rzekł Bóg: „Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie — dla was będą one pokarmem”. (…) „Pokarmem twym są płody roli”. (Księga Rodzaju 1,29; 3,18)
Nie zabijaj. (Księga Wyjścia 20,13) [11]
Cóż mi po mnóstwie waszych krwawych ofiar? — rzecze Pan. (…) Ręce wasze pełne są krwi. Obmyjcie się, bądźcie czyści! (…) Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobrem! (Księga Izajasza 1,11-17)
Kiedy składacie Mi całopalenia i wasze ofiary, nie znoszę tego, a na ofiary biesiadne z tucznych wołów nie chcę patrzeć. (…) Niech sprawiedliwość wystąpi jak woda z brzegów i prawość jak strumień niewysychający wyleje! (Księga Amosa 5,22-24)
Lubią ofiary krwawe i chętnie je składają, lubią też mięso, które wówczas jedzą, lecz Pan nie ma w tym upodobania. (Księga Ozeasza 8,13)
Miłości chcę, a nie ofiary, i poznania Boga, a nie całopaleń. (Księga Ozeasza 6,6) [12]
Zrozumcież wreszcie, co to znaczy: „Miłosierdzia chcę, a nie ofiary”! (Jezus wg Ewangelii Mat. 9,13) [13]
Każdej niedzieli modlimy się o światło, by oświecało drogę, którą podążamy; jesteśmy zmęczeni wojnami, nie chcemy się bić, a napychamy się trupami…
Jak gryfy żywimy się zepsutym mięsem, nie myśląc o bólu i cierpieniu, jakie sprawiamy niewinnym zwierzętom po to byśmy się mogli cieszyć polowaniami i trofeami…
Jakże mamy mieć nadzieję w naszym świecie na pokój, którego pragniemy? Modlimy się do Boga nad stosami zwłok… Naruszamy prawa moralności…
Tak oto przychodzi na świat pomiot okrucieństwa: Wojna!
— George Bernard Shaw
Wszystko, co człowiek wyrządza zwierzętom, wraca do ludzi z powrotem. Ci, którzy zabijają zwierzęta, ażeby jeść ich mięso, przyczyniają się do masakry własnych ciał. — Pitagoras
Zaprawdę, człowiek jest królem zwierząt, gdyż przewyższa je w okrucieństwie. Żyjemy kosztem śmierci innych, jesteśmy cmentarzami! — Leonardo da Vinci
Jakże możemy oczekiwać idealnych warunków życia na Ziemi, gdy nasze ciała są grobowcami zamordowanych zwierząt? Dopóki będą istniały rzeźnie, będą istniały i pola bitew. — Lew Tołstoj
Wielkość narodu i jego postęp moralny można poznać po tym, w jaki sposób obchodzi się on ze swymi zwierzętami. — Gandhi
Przede wszystkim nie szkodzić! Waszym lekarstwem niech będzie wasze pożywienie. — Hippokrates
Wegetarianizm jest inteligentną formą szacunku i miłości istoty ludzkiej do siebie. Pozwala uczynić zdecydowany krok na drodze do stania-się-świadomym i przyspiesza proces indywidualnego rozwoju człowieka. — Johann Kössner
Dopóki ludzkość nie potrafi rozszerzyć kręgu swego współczucia i włączyć do niego wszystkich żyjących istot, dopóty sama nie zazna spokoju. — Albert Schweitzer
Nic nie przyniesie większej korzyści ludzkiemu zdrowiu oraz nie zwiększy szans na przetrwanie życia na Ziemi w tak dużym stopniu, jak ewolucja w kierunku diety wegetariańskiej. — Albert Einstein
Każdy człowiek spożywający mięso musi się zmierzyć z oczywistą i smutną prawdą: jeśli jesz mięso, to zwierzęta będą zabijane dla ciebie. — Juliet Gellatley
Zwierzęta są moimi przyjaciółmi, a ja nie zjadam moich przyjaciół! — George Bernard Shaw
Zaprzestanie jedzenia mięsa wcale nie jest trudne. Moje własne doświadczenie jest takie: przez 30 lat życia byłem obficie karmiony mięsem. Potem — jako wyraz cichej osobistej solidarności ze zwierzętami i protest przeciwko niszczeniu przyrody na całym świecie — przestałem jeść mięso. Nie miałem z tym żadnych problemów, nawet nie zauważyłem jakiejś potrzeby „samozaparcia”[14], natomiast stopniowo opuściły mnie różne dolegliwości chorobowe (okropne zaziębienia, katary, bóle gardła, grypy, kłopoty żołądkowe i z sercem). — Takie są doświadczenia tysięcy ludzi: wegetarianizm po prostu się sprawdza!
* * *
Oddajmy teraz głos pani Marii Grodeckiej. Potrafiła ona pisać trafnie i od serca o problemach zdrowotnych i żywieniowych, ekonomicznych i ekologicznych, filozoficznych i humanitarnych; jej książki: „Zmierzch świadomości łowcy” (Wszystko o wegetarianizmie), „Ścieżki jogi”, „Hipoteza optymistyczna”, „Siewcy dobrego jutra” i inne — są ze wszech miar godne polecenia. Mogłyby służyć jako podręczniki w szkołach — podręczniki mądrości serca i zintegrowanego, szlachetnego charakteru, emanującego ze słów Autorki.
Słowa takich ludzi, jak Maria Grodecka, są odtrutką na obłudę, nieetyczność, chaos i zagubienie, płynące tak często z mass mediów… Oto parę fragmentów wybranych z jej książek „Wegetariańskie okruchy” i „Zaufać Ziemi”, opublikowanych przez Wydawnictwo KOS:
Każdy z gatunków może zachować zdrowie i rozwijać się prawidłowo w skali osobniczej i gatunkowej tylko wtedy, gdy odżywia się stosownie do swoich potrzeb pokarmowych, wyznaczonych cechami całego organizmu. Pogwałcenie tych prawidłowości powoduje odchylenia rozwojowe, a następnie pogłębiającą się degenerację osobniczą i gatunkową… Taka sytuacja występuje obecnie w odniesieniu do gatunku ludzkiego. Gatunek ten żywi się bowiem [intensywnie] pokarmem niewłaściwym — pokarmem drapieżników. Ponadto współczesne standardy żywieniowe dopuszczają jadanie różnych produktów syntetycznych, których żaden żywy organizm nie toleruje, podczas gdy warunkiem zdrowia i harmonijnego rozwoju ludzkiej populacji jest pokarm organiczny, złożony z kilku grup roślinnych: warzyw, owoców, zbóż, nasion strączkowych, orzechów oraz wybranych ziół.
Chorobotwórczy sposób odżywiania się produktami zwierzęcymi jest główną przyczyną degeneracji całego ludzkiego organizmu, rozregulowania licznych mechanizmów trawiennych i sposobów przyswajania różnych składników pokarmowych. Jest wśród nich nadmiar białka oraz tłuszczów nasyconych, deficyt wapnia, błonnika i witamin, które występują głównie w pokarmach roślinnych, oraz składników mineralnych. Ich przyswajanie przez organizm wymaga obecności określonych witamin, a tych właśnie brakuje w mięsie.
Liczne badania przeprowadzone przez dra Colina Campbella na ludności chińskiej, gdzie całe populacje żyją na pokarmach wyłącznie roślinnych, doprowadziły do stwierdzenia, że opinie lekarzy zachodnich dotyczące walorów żywieniowych mięsa i nabiału — absolutnie się nie potwierdzają. Badana ludność chińska nie ma żadnych niedoborów białkowych ani w zakresie żelaza, ani wapnia, ani witaminy B-12. Jest tam natomiast bardzo niski poziom zachorowalności na choroby zwyrodnieniowe, nękające ludzi Zachodu.
Etyczne i religijne postulaty i ich uzasadnienia, jakie bywały niejednokrotnie wysuwane przez pewne szkoły filozoficzne w obronie jarstwa, tonęły wkrótce bez śladu w zalewie panujących realnie obyczajów mięsożerstwa, dominujących wszechwładnie przez ostatnie co najmniej trzy tysiące lat, oraz w powodzi argumentów wysuwanych w jego obronie. Zabijanie zwierząt (…) stało się niekwestionowaną zasadą życia ludzkiego, niepodważalnym zwyczajem i przywilejem człowieka.
Protest przeciwko temu pojawił się zupełnie niedawno, jako dynamiczny i stale potężniejący ruch wegetariański.[15] Dla pełnej utrapień i nieszczęść obecnej sytuacji świata jest to zjawisko dość znamienne. Najpilniejszą bowiem potrzebą, a może i jedyną szansą poprawy jest znalezienie i wyeliminowanie głównej, pierwotnej przyczyny tego szaleństwa i udręki, jakie nawiedzają ostatnio większość jego regionów.
Program wegetariański formułuje diagnozy i postulaty zmierzające do przezwyciężenia istniejącej sytuacji, wszystkich jej sprzeczności i kontrowersji. Stawia sobie zadanie budowania Nowego Życia — na nowych, humanitarnych zasadach, wolnego od okrucieństwa i przemocy. (…) Jego rola, jako skutecznego środka do pożądanej ze wszech miar zmiany obecnej, alarmującej sytuacji, polega przede wszystkim na odblokowaniu dostępu do najcenniejszych wartości ludzkich: dobra, miłości, sprawiedliwości, współczucia, wolności i piękna. Jest on realną szansą usunięcia barier na drodze do tych wartości, szansą dotarcia do podstawowej przyczyny degradacji i skażenia ludzkiego świata — aby tę przyczynę rozpoznać i usunąć, aby wyrwać sam korzeń przytłaczających go moralnych i ekologicznych nieszczęść.
Skażenie świadomości jest więc jeszcze groźniejsze niż skażenie ciała, bo jednym z jego przejawów jest wygaszenie naturalnego odruchu protestu przeciwko niszczeniu, krzywdzeniu, zabijaniu. Zbiorowe i indywidualne życie ludzkie staje się wytworem aktywności chorego umysłu i chorobliwych potrzeb ciała. Błąd żywieniowy legł u podstaw całej struktury cywilizacji, zdeterminował kierunek jej rozwoju, wyznaczył jej kształt i określił jej wartości. Niekwestionowanym świadectwem patologicznego ukierunkowania ludzkiej aktywności jest obecny stan ekologicznej degradacji planety! A ponadto jej sytuacja ekonomiczna, społeczna i polityczna, która nęka cały współczesny świat. Beztroskie szafowanie cudzym życiem i cudzym cierpieniem, ta zakorzeniona w tradycji etyczna nonszalancja, stała się w rezultacie źródłem katastrofalnego spotęgowania zagrożeń politycznych, społecznych, ekologicznych i moralnych, niebezpiecznym głównie dla samego człowieka — sprawcy tego cierpienia i siewcy tej śmierci. Zagrożeń na skalę całych regionów i kontynentów.
Obecnie setki milionów zdegradowanych fizycznie i psychicznie osobników kształtuje swoje życie i własne środowisko oraz ingeruje w życie cudze na miarę swego chorego ciała i skażonego umysłu. Setki milionów osobników działają pod presją naglących potrzeb swoich zatrutych organizmów i zdegradowanej świadomości. Nic więc dziwnego, że sytuacja świata jest jakby obrazem zbiorowego szaleństwa, pełna konfliktów wybuchających bez wyraźnego powodu, irracjonalnych napięć i obłędnej agresji, nienasyconej zachłanności, chorobliwej, niszczącej zawiści i rywalizacji oraz najgłębszego cierpienia.
Gdy po raz pierwszy zostaje złamane biologiczne prawo regulujące wybór pokarmu zgodnie z rzeczywistymi potrzebami organizmu, przestrojeniu ulega cały system ochronny, zorientowanym na zachowania dla organizmu korzystne, a ostrzegający przed szkodliwymi. Działanie mięsa powoduje takie fizjologiczne odkształcenie sytuacji w środowisku ludzkiego ciała, że zmianie ulega jego równowaga kwasowo−zasadowa, nerwowa, hormonalna, bakteryjna, enzymatyczna i wiele innych, decydujących o zdrowiu fizycznym i psychicznym. Budzi się wtedy potrzeba doraźnego kompensowania tych odkształceń, na przykład alkoholem, słodyczami, kawą oraz wyładowaniem pobudzeń poprzez aktywność w jakiejkolwiek formie, choćby niekontrolowanej rozumowo, a nawet w sposób oczywisty szkodliwej, wymierzonej przeciwko działającemu i jego najbliższemu otoczeniu. To jest właśnie źródło agresji. Te niekontrolowane odruchy, wyzwalane poza biologicznym i ekologicznym porządkiem, wypierają stopniowo motywacje racjonalne i moralne. W rezultacie człowiek ukierunkowuje swoją działalność na cele destruktywne, bezsensowne, szalone, często haniebne, nie korygowane prawością ani rozumem. I tak przez cały czas życia indywidualnego i kolejnych pokoleń tworzy się ta ludzka rzeczywistość, zwana nowoczesną cywilizacją!
Dominujący wpływ na kształt i jakość tej cywilizacji ma masowa podatność na uleganie nałogom oraz irracjonalna, bezwstydna zachłanność producentów i handlarzy, zarabiających na wytwarzaniu i sprzedaży środków odurzających. Uprawy roślin potrzebnych do nakarmienia ludzi są obecnie zaledwie małymi oazami wśród rozległych terenów plantacji, gdzie uprawia się surowce do wytwarzania produktów służących zaspokajaniu nałogów. Sady i warzywniki to zaledwie drobne ogródki w porównaniu z ciągnącymi się bez końca, ogromnymi plantacjami tytoniu, kawy, surowców do produkcji alkoholu, narkotyków oraz roślin przeznaczonych na paszę.
W zachodniej strefie świata, masowe spożycie mięsa stało się powszechnym nałogiem współczesnej populacji ludzkiej. W odróżnieniu od innych form uzależnienia jest on nałogiem zupełnie legalnym, obyczajowo aprobowanym, ściśle wkomponowanym w całą strukturę współczesnej cywilizacji, a nawet ma powiązania z najwyżej cenionymi przejawami kultury. Przez to uwikłanie się w warstwę socjologiczno−obyczajową, nabywa pewnego majestatu i dostojeństwa. Tym niemniej, w sensie fizjologicznym odgrywa rolę pierwszego impulsu wyzwalającego kolejne skłonności do następnych form nałogowego uzależnienia, takich jak alkoholizm, palenie tytoniu, pożądanie cukru i używanie innych narkotyków.
Całe ogromne obszary współczesnego życia gospodarczego i kulturalnego funkcjonują w oparciu o masowe, na skalę przemysłową realizowane eksploatowanie zwierząt. Największy z nich ukierunkowany jest na produkcję i konsumpcję mięsa.[16] Wszystkie one zatrudniają miliony pracowników, cenionych fachowców, a dla menedżerów są źródłem ogromnych zysków. Z nimi związanych i od nich uzależnionych jest również wiele innych sfer działalności i produkcji, takich na przykład, jak przemysł farmaceutyczny, który rozwija się dynamicznie równolegle do podnoszenia poziomu produkcji i spożycia mięsa i prosperuje dzięki gwałtownemu wzrostowi liczby zachorowań wśród jego konsumentów. Od podatności na uleganie również i innym, kolejnym nałogom zależy wysoki poziom produkcji alkoholu, papierosów i narkotyków oraz zarobki ludzi handlujących wymienionymi towarami. Źródłem kolosalnych dochodów, a jednocześnie największego skażenia środowiska naturalnego jest produkcja chemicznych środków ochrony roślin i syntetycznych nawozów, co wiąże się najściślej ze stale wzrastającym zapotrzebowaniem na pasze dla bydła. Bez tego zapotrzebowania, rolnictwo ukierunkowane na uprawy dla ludzi — uwolnione w ten sposób od naglących potrzeb ilościowych — mogłoby łatwiej wprowadzać naturalne, organiczne metody upraw, bez stosowania syntetycznych, toksycznych stymulatorów.[17] To chemiczne wymuszanie wzrostu ilości zbiorów paszowych powoduje też, że uprawy przeznaczane na pokarm dla ludzi są tak samo nasycane sztucznymi nawozami i toksycznymi pestycydami, jak pasze.
Pokarm białkowy w ilości przekraczającej fizjologiczne zapotrzebowanie organizmu ludzkiego powoduje nadczynność gruczołów płciowych i nadnercza, wydzielającego adrenalinę — zwaną hormonem gniewu, strachu i agresji. W związku z tym, cała ta sfera produkcyjno−profesjonalna rzutuje głęboko na humanistyczną sferę wartości społecznych oraz warunkuje otaczającą je niekiedy aurę wzniosłego patosu. Na przykład z zakresu wartości patriotycznych niełatwo byłoby eliminować tradycję cnót bojowych. To znaczy tych, które wiążą się ze stymulowaniem postaw agresji, a tym samym warunkują praktykę używania broni. A produkcja broni daje szanse zatrudnienia robotników w fabrykach sprzętu bojowego i amunicji oraz przynosi zyski właścicielom tych fabryk…
Tak popularna obecnie literatura sensacyjna [i takież filmy] stanowi bezpośrednią odpowiedź na wzmożoną potrzebę przeżywania nastrojów grozy, na poszukiwanie — sprowokowane wydzielaniem adrenaliny — projekcyjnych doznań przemocy i gwałtu. Równie poszukiwana literatura pornograficzna [i filmy] jest odpowiedzią na powszechną nadpobudliwość seksualną. Masowe, nienormalne rozbudzenie agresji i seksu jest patologicznym efektem działania produktów białka zwierzęcego. Afrodyzjakalny wpływ jadania mięsa to zjawisko dobrze znane od dawna, podobnie jak jego oddziaływanie na pobudzanie agresji. Kulturowym wyrazem i efektem tego stanu jest m.in. zalew literatury [i filmów] najniższej rangi. Z kolei ta literatura sensacyjna i pornograficzna, czytana masowo, staje się potężnym czynnikiem pogłębiania degradacji świadomości jej czytelników.[18]
Wreszcie współczesna i dawna literatura obyczajowa i psychologiczna prezentuje zachowania i postawy emocjonalne bohaterów powieści. Te powieści mają już wyższą niż tamte rangę artystyczną, jako literatura realistyczna. Ich bohaterowie to jednak w gruncie rzeczy poczet tych nieszczęsnych dewiantów zatruwanych od pokoleń, a z nich właśnie wywodzi się już obecnie większa część ludzkiej populacji.
Zbiorowości współczesne, w których każdy z owych dewiantów ma nieszczęście przychodzić na świat, nie tylko nie chronią ani nie ostrzegają — tak jak w przypadku innych narkotyków i toksyn — przed spożywaniem szkodliwego pokarmu, ale odwrotnie: wychowują w przekonaniu, że jest on zdrowy, potrzebny, a nawet niezbędny — prawie święty. Taki sposób odżywiania wdraża się i praktykuje pod patronatem najwyższych autorytetów, takich jak nauka, oświata zdrowotna, medycyna i wiele innych.
Tragiczne skutki totalnego błędu żywieniowego rzutują na wszystkie sfery życia: gospodarczą, społeczną, polityczną, moralną i kulturalną. W ten sposób kolejne generacje, pokolenia za pokoleniami, wpychane są w coraz głębszy stan dewiacji i skazywane na coraz groźniejsze szaleństwo.
Mimo to w środowiskach ortodoksyjnych dietetyków, żywieniowców i lekarzy wciąż funkcjonuje bezpodstawne przekonanie o potrzebie jadania mięsa. Zaleca się je wszystkim, a podaje nawet ciężko chorym w szpitalach oraz małym dzieciom w przedszkolach, żłobkach, domach dziecka, w stołówkach szkolnych, na koloniach. Matki — wprowadzane w błąd przez zdezorientowanych pediatrów — też dają swoim dzieciom mięso, czyniąc im w ten sposób wielką, choć niezamierzoną krzywdę. (…) Mówi się, że światem rządzą pieniądze. I tak chyba jest istotnie, a najbardziej dochodowa działalność, produkcja i handel wiążą się właśnie z tymi dziedzinami życia, w których popyt wyzwalają nałogi.
Na usługach tego samozniszczenia pozostaje wiele sfer produkcji uznawanych powszechnie za mierniki poziomu cywilizacyjnego rozwoju. Toksyczne środki ochrony roślin służą nie zdrowiu konsumentów, lecz maksymalnym zyskom producentów i dystrybutorów, bez względu na najgorsze nawet skutki dla owych konsumentów i całego środowiska naturalnego. Przemysł zbrojeniowy funkcjonuje jako znakomite źródło kolosalnych zysków dla producentów i handlarzy bronią, bez względu na to, przez kogo i w jakim celu zostanie ta broń użyta. [19]
Inną sferą produkcji, zaliczaną do tych najbardziej czcigodnych i otaczanych społecznym uznaniem, jest przemysł farmaceutyczny. Spowija go atmosfera patosu, która powstrzymuje od odsłonięcia kurtyny kryjącej inne, mniej czcigodne niż produkcja leków, aspekty gałęzi tego przemysłu. Jest ona bowiem częścią szerszej dziedziny badań doświadczalnych, w której jako żywe instrumenty służą zwierzęta. Ten „business of lab animals” [biznes zwierząt laboratoryjnych ] obejmuje całe ogromne imperium przemysłowe, przynoszące milionowe zyski i zatrudniające niezliczone rzesze pracowników. Takie nabrzmiałe patosem pojęcia, jak „badania naukowe”, „lekarstwa”, „ratowanie ludzkiego życia” — wiążą się w praktyce z okrutną eksploatacją setek milionów zwierząt i z przeprowadzanymi na nich brutalnymi doświadczeniami.[20]
Dzieje się to masowo na skalę przemysłową, a jednocześnie poza granicą jakichkolwiek względów i praw dla żywych, czujących istot, zdolnych do cierpienia fizycznego i psychicznego. Dyskretnie — za szczelną zasłoną, która utrudnia przepływ informacji o poczynaniach tego przemysłu, a ponadto w smudze blasku patetycznych deklaracji o „służbie dla ludzkiego zdrowia” — funkcjonują zakłady i laboratoria, w których codzienna normalna praktyka przewyższa w okrucieństwie i bezwzględności pomysły z najbardziej wyuzdanych horrorów. A tortury zwierząt łączą się tu ściśle z niewiarygodnym obniżeniem progu wrażliwości i z degradacją człowieczeństwa pracujących tam ludzi.
Istnienie tego IMPERIUM BELZEBUBA jest uwarunkowane zapotrzebowaniem na leki dla osób, których organizm został przedtem uszkodzony towarami wytwarzanymi w innych sferach produkcji — głównie przez przemysł mięsno−hodowlany i przemysł zbrojeniowy.[21]
Ludzkość pracuje ciężko, ale zarabia na własne nieszczęście. I walczy dzielnie, ale o własną klęskę.
Prof. J. S. Nikołajew [w Rosji], który z dużym powodzeniem od lat leczy dietą bezmięsną chorych nerwowo i psychicznie, głównie schizofreników, zorganizował też lecznicę, gdzie przeprowadza bardzo udane kuracje dietą głodówkową. Rezultaty uzyskuje niekiedy wprost niewiarygodnie pozytywne. I ten właśnie profesor został napadnięty w swoim domu przez grupę gangsterów, którzy — grożąc mu sztucerami — domagali się, aby zlikwidował swój zakład leczniczy. Okazało się, że zostali oni wynajęci przez osoby kierujące produkcją leków farmaceutycznych, bojące się obniżenia własnych zysków na skutek sukcesów terapii stosowanej przez Nikołajewa…
Gangsterzy, których mogliby wynajmować producenci mięsa i hodowcy bydła, nie muszą posługiwać się akurat sztucerami. Ich narzędziem szantażu i przymusu mogłyby być, na przykład, argumenty „naukowe”.
Niezrozumiały pozornie opór przeciwko akceptowaniu zasad odżywiania bezmięsnego ma zapewne głębsze uwarunkowania psychologiczne. Wiążą się one może z podświadomą obawą ludzi przyzwyczajonych do istniejącego kształtu cywilizacji. Powszechny wegetarianizm byłby bowiem przełomem równie głębokim i znaczącym, jak przełom kopernikański. Heliocentryczna teoria budowy świata miała wtedy taki sam dalekosiężny i wszechstronny wpływ na wszystkie dziedziny życia i sposób myślenia, jaki teraz wyzwala się pod wpływem postulatów wegetariańskich. I dlatego aż 300 lat nie znajdowała oficjalnego uznania. Podobnie, zaprzestanie hodowli zwierząt na mięso i zmiana sposobu myślenia o ludzkich potrzebach pokarmowych — rzutowałyby na wszystkie dziedziny życia, na funkcjonujące obecnie struktury ekonomiczne, na rolnictwo, przemysł, medycynę, na potrzeby rynku, na strukturę podaży i popytu, na zmianę pozycji różnych profesji — dewaluację jednych i awans innych. Również na całą sferę intelektualną i moralną, na kształt wielu dziedzin kultury, na nowy model życia i aspiracji oraz wartości humanistycznych i wzorców osobowych. Wegetarianizm to właściwie totalna dekompozycja istniejącej obecnie cywilizacji i jej wartości. Dlatego spotyka się z takim gwałtownym sprzeciwem.
Jednak podobnie, jak nie było możliwości całkowitego zatajenia i zanegowania odkrycia kopernikańskiego, tak samo naturalny, bezmięsny sposób odżywiania się musi wreszcie utorować sobie drogę do świadomości społecznej i zostać zaakceptowany wraz ze wszystkimi swoimi konsekwencjami. A konsekwencje te mogą być niewyobrażalnie doniosłe i dobroczynne. Są wśród nich takie zjawiska, jak choćby odblokowanie dróg wiodących do ludzkiego zdrowia, dobrobytu, pokoju i wielu innych bezcennych wartości życia. [22]
* * *
Rozpowszechnia się spontaniczny, żarliwy ruch na rzecz obrony praw zwierząt. Nagle teraz, po wiekach obojętności na ich cierpienia i biernego powielania złych tradycji w sposobie obchodzenia się z nimi, wyłania się nowy paradygmat myślenia i odczuwania. Następuje jakby gwałtowne olśnienie zrozumieniem wstrząsającej, strasznej doli uciemiężonych przez człowieka zwierząt oraz dramatycznej sytuacji ludzi, spowodowanej ich własnym błędem i dotychczasową bezdusznością. Po wiekach udręki i poniżenia, nasze pokolenie jest świadkiem i uczestnikiem wielkiego przełomu — ZMIERZCHU ŚWIADOMOŚCI ŁOWCY. Jest ono świadkiem i uczestnikiem otwarcia się ogromnej szansy przyspieszonego rozwoju ku autentycznemu człowieczeństwu ludzkiej istoty. Awansu człowieka, zdegradowanego i upodlonego dotychczasowym przymusem przeżywania swoich lat w barbarzyńskiej strukturze cywilizacji wykreowanej przez świadomość łowcy. Tej cywilizacji, którą znamy z historii i której jesteśmy obecnie świadkami.
Powrót do naturalnej diety, zgodnej z roślinożernym przystosowaniem genetycznym człowieka, wyzwala cały łańcuch następstw i konsekwencji o niesłychanej doniosłości — niesie nadzieję powstania nowej zupełnie cywilizacji! Cywilizacji bez agresji, przemocy i okrucieństwa, bez alkoholizmu i chorób, bez wynaturzeń skłaniających do niszczenia przyrody. Bez jatek i rzeźni, a za to z mnóstwem parków, gajów i ogrodów. Cywilizacji otwierającej niewyobrażalne perspektywy dalszego umysłowego, moralnego i duchowego rozkwitu ludzi i całej planety.
Dawniej, w historii, wegetarianizm bywał sporadycznym, indywidualnym sposobem odżywiania i stylem życia nielicznych osób, wyrastających ponad swój czas i traktowanym przez pozostałych jako utopijna mrzonka. Teraz już przestał być tylko sentymentalnym postulatem nielicznych. Staje się ruchem masowym! Jest bowiem realnym, twardym, niezbędnym warunkiem przetrwania i szansy dalszego rozwoju.
Dla wszystkich — ludzi, zwierząt, drzew.[23]
* * *
Największa jest odpowiedzialność w stosunku do dzieci. Jeżeli rodzice chcą dalej jeść mięso i zatruwać się, to trudno… ich osobista decyzja. — Ale jeżeli w szkodliwy nałóg mięsożerstwa wciągają także dzieci, to krzywdzą je, wykorzystując swój rodzicielski autorytet i zależność od siebie małych istot… Jeszcze większą odpowiedzialność za obecną sytuację (coraz gorszy stan zdrowotny społeczeństwa itd.) ponosi państwo, które nie ostrzega przed szkodliwością mięsożerstwa, a wręcz z uporem promuje je… Powinno ostrzegać przed nałogiem jedzenia mięsa — tak jak ostrzega przed nałogiem palenia papierosów. I oczywiście mówić i pisać o tym szeroko, i uczyć w szkołach.
Uwaga lingwistyczna. Termin wegetarianizm został utworzony w r. 1842 przez założycieli Brytyjskiego Towarzystwa Wegetariańskiego.[24] Łacińskie vegetabilis znaczy ‘roślinny’, vegetare — ‘rosnąć, rozwijać się, kwitnąć’, vegetus — ‘zdrowy, krzepki, świeży, pełen życia’. HOMO VEGETUS — to człowiek zdrów fizycznie i umysłowo, pełen naturalnej życiowej harmonii.
Zanim HOMO może być naprawdę SAPIENS — ROZUMNY… ale musi się rozumnie odżywiać i być zdrów na ciele i umyśle: HOMO VEGETUS.
Obłęd niszczenia przyrody, zaśmiecania planety i zaśmiecania sfery zbiorowego umysłu, obłęd zachłanności, zbrojenia się, wojen i innych absurdalnie głupich krzywd i występków… świadczy, że ten krok: stanie się CZŁOWIEKIEM ROZUMNYM — jest jeszcze przed nami. {O ile wcześniej zupełnie nie unicestwimy się jako gatunek.}
Wszystko, co człowiek wyrządza zwierzętom, wraca do ludzi z powrotem. (Pitagoras)
Dopóki będą istniały rzeźnie, będą istniały i pola bitew. (Lew Tołstoj)
Kiedy ludzie zadają pytanie: „Co ja sam jeden, taki nic nie znaczący człowieczek mogę zrobić?”… powiadam tak: — Możesz zmienić świat. Jesteś światem. Za każdym razem, kiedy nowa osoba zaczyna myśleć w sposób niedestrukcyjny, przybliżamy się do tego wielkiego pozytywnego przełączenia zbiorowego umysłu, które przemieni życie na Planecie Ziemi. Ulecz siebie, a uleczysz świat. (David Icke)
Opracował: Marek Wilhelm
Wybrane źródła
[MB&WA] Maja Błaszczyszyn i Wolfgang Auer „Nie bądź skwaszony”, Wyd. INTERSPAR, Warszawa.
[VD] Vrindavan Lila Devi Dasi „Potrawy kuchni wegetariańskiej”, oprac. Wiesław Faliszewski, MTŚK, Wrocław 1994.
[ED] Ewa Dąbrowska „Przywracać zdrowie żywieniem”, Wyd. MICHALINEUM, Marki−Struga k. Warszawy 2007.
[MG] Maria Grodecka „Wegetariańskie okruchy”, Wyd. KOS, Katowice 1996.
[MG'] Maria Grodecka „Zaufać ziemi” (Oblicza wegetarianizmu), Wyd. KOS, Katowice.
[EM] Elaine Morgan „Pochodzenie kobiety”, tłum. Małgorzata Danicka-Kosut, Wyd. ANADIOMENE, Warszawa 2007.
[TN] Tomasz Nocuń „Mądrość mojej Mamy − Ewy Nocuj”, Wyd. NATURALNE PRODUKTY, Lublin 2007.
[WP&JK] „Kuchnia indyjska” (wstęp o wegetarianizmie), oprac. Waldemar Piasecki i Jan Kaczmarski, RU ZSP Politechniki, Wrocław 1987.
[RS] Rupert Sheldrake „Niezwykłe zdolności naszych zwierząt”, tłum. Krystyna Chmiel, Wyd. KSIĄŻKA I WIEDZA, Warszawa 2001.
[ES] Elena I. Sklianskaja „Zaparcie — przekleństwo współczesnego człowieka”, tłum. Marina Mockałło, wyd. II, Ofic. Wyd. ABA, Warszawa.
[KW-R] Kinga Wiśniewska-Roszkowska Rola dietetyki i higieny jako czynnika zdrowotnego, dział w książce: „Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo−koncentrujących” pod red. prof. dra med. Stanisława Grochmala, wyd. III, PZWL, Warszawa 1979.
PS Literatury na temat wegetarianizmu i rozsądnej troski o zdrowie jest wielokrotnie więcej, choć z jej dostępnością w księgarniach nie jest najlepiej. Wydawane jest czasopismo „Wegetariański Świat” oferujące wysyłkę niektórych wartościowych książek (ul. Bruna 34, 00 -4 Warszawa; www.wegetarianski.pl)
[1] Część małp je od czasu do czasu pokarm mięsny, ale zdecydowanie dominuje w ich jadłospisie pokarm roślinny.
[2] Autor poczytnych książek „Naga małpa” i „Ludzkie zoo”.
[3] Wykrzyknik przed „Kung” jest przyjętym znakiem transkrypcyjnym.
[4] Sam fakt posiadania przez człowieka kłów nie świadczy o przystosowaniu do mięsożerstwa — niektóre inne gatunki zwierząt typowo roślinożernych również posiadają kły, np. wielbłądy, piżmowce.
[5] Zakwaszenie organizmu (obecnie niemal powszechne!) jest bardzo szkodliwe i przyczynia się do powstawania wielu rozmaitych schorzeń. Od odpowiedniej równowagi biochemicznej zależy właściwe funkcjonowanie wszystkich komórek. Ten ważny temat omówiony jest w książce [MB&WA].
[6] ciała wyciągowe – składnik mięsa. Nadają one charakterystyczny smak i zapach potrawom mięsnym. Ciała wyciągowe łatwo rozpuszczają się w wodzie i w trakcie gotowania przechodzą do wywarów (rosoły, buliony, wyciągi mięsne).
[7] Mowa o nadużywaniu popularnej herbaty czarnej (fermentowanej), która ponadto ma działanie zakwaszające, podobnie zresztą jak kawa, cukier, słodycze, alkohole, produkty mięsne… Tzw. herbata zielona sprzyja zdrowiu i ma działanie antyrakowe.
[8] Zawartego w pokarmie wapnia nie wystarcza dla trawienia białka dostarczonego z mięsem i nabiałem. Brakujący wapń organizm uzyskuje z własnych kości i zębów. W ten sposób amator niekorzystnego pokarmu nabawia się osteoporozy.
[9] W lasach deszczowych (obszary międzyzwrotnikowe) pierwiastki odżywcze są cały czas „w obrocie” w tkankach roślinnych i nie mają czasu (brak okresu jesienno−zimowego!) utworzyć warstwy gleby. Z tej i innych przyczyn zniszczenie tropikalnego lasu deszczowego, choć pierwotnie bujnego i żywotnego, powoduje prawie nieodwracalną degradację tego środowiska.
[10] Przykład praktyczny: Myszki polne zjadają skażone zboże. W ich ciałach chemikalia kumulują się, ale jeszcze nie w takim stopniu, by zagrozić ich życiu. Natomiast u ptaków drapieżnych, które żywią się myszkami, kumulacja jest już tak wysoka, że chorują i umierają…
[11] Dokładnie taki jest przekład tego przykazania. A nie: „Nie zabijaj ludzi”.
[12] Oprócz takich wersetów, występują w Starym Testamencie wersety zalecające składanie krwawych ofiar i jedzenie pochodzącego z nich mięsa… Zatem wiele zależy od tego, które z nich wyznawca wybiera do praktycznego zastosowania. Ponadto czasy się zmieniają: okres składania krwawych ofiar na ołtarzach przeminął, na szczęście. Przeminął też czas akceptowania niewolnictwa, wojen, tortur, palenia na stosach, publicznych egzekucji itd. jako czegoś normalnego, zwyczajnego… Podobnie musi przeminąć okres torturowania zwierząt i znajdowania przyjemności w jedzeniu ich zmasakrowanych, zatrutych cierpieniem i chemikaliami ciał.
[13] Komentatorzy piszą, iż zdanie w cudzysłowie jest zaczerpnięte z powyższego wersetu Ozeasza.
[14] Przypuszczam, że przy pozbywaniu się każdego nałogu decydujące jest przekonanie. Jeśli jest szczere przekonanie, to wpływ uzależnienia maleje prawie do zera, ale jeżeli przekonanie jest niezbyt szczere, to wpływ ten znacznie się wzmaga. W mojej rodzinie miałem przykład, kiedy ktoś przez wiele lat palący papierosy — pewnego dnia zdecydował się i przestał palić. Nigdy już nie wziął do ust ani jednego!
[15] W zorganizowanej postaci — towarzystw wegetariańskich — powstał w pierwszej połowie XIX wieku.
[16] Trzeba jeszcze przypomnieć o fermach przemysłowej hodowli zwierząt futerkowych. Na jedno „futro dla damy” potrzeba dziesiątków lisów czy gronostajów, żyjących w strasznych warunkach, a potem mordowanych. Nawet istnieją filmy pokazujące, jak jeszcze żywe zwierzęta obdzierane są z futer…
[17] Z tym jest również związane ogromne ryzyko wprowadzania roślin modyfikowanych genetycznie (GMO — genetically modified organisms).
[18] Jeszcze fatalny w skutkach nałóg gier komputerowych, w których tak często prowadzi się ekscytujące zabijanie… nie mówiąc już o innych niskich, występujących w nich elementach, utrwalanych w psychice.
[19] Niestety, również Polska jest eksporterem uzbrojenia. Liczy się biznes, a nie etyka i odpowiedzialność…
[20] Krok naprzód stanowiła Światowa Deklaracja Praw Zwierzęcia UNESCO i ONZ ze stycznia 1978 r. Ale cóż stąd, skoro jest nagminnie i na ogromną skalę łamana w laboratoriach, rzeźniach, fermach hodowli przemysłowej?…
[21] Nie mniej ważną przyczyną rozlicznych schorzeń jest zatruwanie środowiska przyrodniczego — powietrza, gleby, wód, żywności, a także hałas, w którym żyjemy. Również lekarstwa przyczyniają się do zatruwania organizmów, gdyż większość z nich (prawie wszystkie?!) sprowadzają skutki uboczne, których nie da się łatwo wykryć rutynowymi badaniami. No i wreszcie zatruwanie się ludzi niedobrymi myślami, zawartymi w wielu filmach i programach TV, grach komputerowych… «Umysł jest główną przyczyną chorób» — bezpośrednio (stresy, lęk, nienawiść, gniew…) i pośrednio (gdy np. zatruwamy się mięsem, wskutek błędnego nastawienia mentalnego).
[22] M. Grodecka „Wegetariańskie okruchy”, [MG].
[23] M. Grodecka „Zaufać ziemi”, [MG’].
[24] Wegetarianie nie jedzą mięsa (także mięsa ptaków ani ryb). Niektórzy spośród wegetarian nie spożywają żadnych pokarmów pochodzenia zwierzęcego, a więc również jaj ani nabiału (mleko i przetwory mleczne) — do nich odnosi się termin weganie.