numer 38 kwiecień-maj-czerwiec 2007
Uważam, że najwspanialszym przejawieniem się Boga jest Miłość
Wywiad z profesorem Anilem Kumarem
Profesor Anil Kumar jest przede wszystkim znany jako tłumacz dyskursów Swamiego na angielski. W niedzielne poranki wygłasza w Prashanti Nilayam bardzo popularne prelekcje. W tym celu odwiedza również wiele ośrodków Sai. Pełni funkcję dyrektora kampusu w Brindawanie oraz jest autorem książek poświęconych Swamiemu. Aktualnie wykłada na wydziale nauk medycznych Uniwersytetu Sathya Sai w Prashanti Nilayam.
Rozmawiają z nim Dawid i Anna Jevons z Anglii.
Dawid: Kiedy po raz pierwszy usłyszałeś o Sai Babie i co cię w Nim najbardziej zafascynowało?
Anil: Tak się złożyło, że w 1970 r. szczery wyznawca i wielki uczony, dr Bhagavantam, odwiedził miasto, w którym mieszkałem i wygłosił wykład, w którym zreferował, w czysto naukowym stylu, swoje doświadczenia z Sai Babą, wywierając na mnie ogromne wrażenie. Później, tego samego roku, miałem pewne problemy rodzinne, udałem się więc do Prashanti Nilayam, aby poprosić Babę o pomoc. Muszę powiedzieć, że Swami nie dał mi ku temu okazji, nie dotknąłem też Jego stóp i w rezultacie przeżyłem pięć bardzo smutnych dni. Baba był bosko figlarny. Rozmawiał z każdym, oprócz mnie, jednak, kiedy wróciłem do domu, odkryłem, że rozwiązał moje problemy rodzinne. Wcześniej stan mojej żony uległ poważnemu pogorszeniu i będąc w Prashanti Nilayam, modliłem się bezgłośnie, błagając: „Jeśli rzeczywiście jesteś Bogiem, to proszę, zwróć mi ją w dobrym zdrowiu. Mamy czworo dzieci i jeśli ona umrze, nie będę umiał sam się nimi zaopiekować.” Więc, chociaż z Nim nie rozmawiałem, chociaż nie złożyłem padanamaskaru, chociaż nie zrobiłem niczego podobnego, moja żona w pełni odzyskała zdrowie.
Po tym wydarzeniu zacząłem czytać dyskursy i „Wykłady Sathya Sai”. Ogromnie mnie inspirowały. Jako student, zdobywałem najwyższe nagrody w turniejach krasomówczych i dyskusyjnych, ale nigdy w akademickich. Nie otrzymałem złotego medalu za naukę, za to byłem pierwszy we wszystkich konkursach elokwencji, nawet na poziomie międzyuczelnianym. Bardzo mnie interesowały przemówienia publiczne oraz nauka skutecznych metod komunikacji. Zainspirowany dyskursami Swamiego, dzieliłem się nimi z małymi grupami ludzi, a potem zaczęto mnie zapraszać, żebym przyjechał i rozmawiał o Sai Babie. Trwało to przez osiem lat.
Miałem okazję wielokrotnie widzieć Babę, jednak ignorował mnie rok po roku, zresztą nie tylko mnie, ale wszystkich siedzących w tym samym rzędzie, co ja. Mówiłem przyjaciołom, że mogą siadać obok mnie w stołówce i w hotelu, ale nigdy, przenigdy na darszanie[1], bo Baba nawet na nich nie spojrzy! Jednak po długich ośmiu latach oczekiwania, wezwał mnie i co więcej, poprosił o wygłoszenie wykładu w audytorium Purnaćandra. Od tamtej pory pozostaję z Nim w ścisłym kontakcie.
Dawid: Czy opowiesz nam o swoim pierwszym kontakcie z Sai Babą? Wiem, że opowiadałeś tę historię milion razy, ale wielu naszych czytelników nie słyszało jej, a ja sądzę, że jest bardzo zabawna.
Anil: Otóż w 1977 r., po ośmiu latach banicji, jechałem do Prashanti Nilayam, gdy na drodze do Anantapur minął mnie samochód Swamiego. Zawróciłem i podążyłem za Nim. Na miejscu odkryłem, że Sai Baba jest bardzo zajęty w zarządzie trustu przy Liceum dla Dziewcząt. Jak dobrze wiecie, do Liceum dla Dziewcząt nie ma prawa wstępu nawet komar rodzaju męskiego! Sterczałem u wejścia błagając stróża o wpuszczenie. Nic jednak nie wskórałem i tkwiłem bezradnie na zewnątrz. Niespodziewanie przy drzwiach ukazał się Swami w otoczeniu kilku ważnych osobistości i wtedy stróż zlitował się nade mną i powiedział: „Może pan podejść kilka kroków, ale nie dalej.” Odpowiedziałem: „OK” i wszedłem. Nagle Swami zawołał: „Anil Kumar. Chodź tutaj”, zacząłem więc biec ku Niemu, zastanawiając się jednocześnie, skąd wie, jak się nazywam, dlaczego ignorował mnie przez osiem lat i nawet na mnie nie spojrzał, jak gdyby nie znał moich problemów. Jednocześnie czułem się doskonale szczęśliwy. Swami rzekł: „Ubiegłego wieczoru dałeś o mnie wykład i wszystkim się on spodobał”, a potem dodał: „Jak się ma twoja żona?” Odpowiedziałem: „Swami, to z jej powodu przybyłem do Ciebie.” Odrzekł: „Wiem”, zmaterializował dla mnie trochę wibhuti i polecił, abym odwiedził Go w Puttaparthi.
Dawid: Opowiedz nam, jak zostałeś tłumaczem Swamiego. Czy na wybranie ciebie do tej pracy wpłynęła jakaś seria zdarzeń?
Anil: Cóż, jako przewodniczący Organizacji Sathya Sai w Andhra Pradesh brałem udział w spotkaniach Zgromadzenia Światowego. Któregoś roku Sai Baba zaprosił uczestników Zgromadzania do Mandiru. Nagle się okazało, że potrzebuje tłumacza, a ponieważ w Andhra Pradesh, skąd pochodzę, mówi się w telugu, natychmiast wyłowił mnie z tłumu i poprosił o tłumaczenie. Na zakończenie przemówienia po prostu powiedział: „Och, szybki, bardzo szybki” i na tym się skończyło. Przez jakiś czas nie miałem okazji pracować dla Niego jako tłumacz. W 1989 r. zostałem dyrektorem Liceum Sai Baby w Whitefield, w campusie Brindawan i od tamtej pory stale tłumaczę.
Mogę powiedzieć o tej roli jedynie to, że moje tłumaczenia nie zawsze są poprawne. Nie jestem szczególnie kompetentny. Z pewnością nie jestem jedynym, który może to robić. Traktuję tę funkcję raczej jako podsuniętą mi okazję, niż coś, czego poszukiwałem. To bardziej błogosławieństwo, które na mnie spłynęło, niż odpowiedź na modlitwy. Często się mylę i Baba zawsze mnie poprawia, więc wiem, że muszę jeszcze dużo się nauczyć. Rozumiem, że nie jestem doskonały, mam jednak nadzieję, że spełniam oczekiwania wyznawców.
Dawid: Wiele osób sądzi, że jesteś bardzo blisko Sai Baby, a ja uważam, że nie wynika to tylko z faktu, że jesteś Jego tłumaczem, lecz również z tego, że siedząc na werandzie, przebywasz większość dna w Jego obecności i nieustannie z Nim rozmawiasz. Czego nauczyłeś się przebywając blisko Baby?
Anil: Będę z tobą zupełnie szczery, gdyż wiem, że ludzie na Zachodzie, na przykład Amerykanie i Brytyjczycy, cenią szczerość, budząc tym mój podziw. Po pierwsze, powiedziałeś, że jestem blisko Baby, ale doświadczenie nauczyło mnie, że jeśli chcę zbliżyć się do Swamiego, to nie powinienem z Nim rozmawiać o sprawach osobistych. Mam tu na myśli sprawy rodzinne, sprawy aśramu, problemy z kolegami, wydarzenia w Liceum, kłopoty ze zdrowiem, sprawy domowe. Po drugie, ogromnie mnie interesuje przesłanie Sai Baby i pragnę wiedzieć o Nim wszystko, pragnę dobrze zrozumieć Jego nauki, ponieważ chcę się nimi dzielić z każdym, kto zechce mnie wysłuchać. To fakt, że kiedy mówię i dzielę się z ludźmi wiedzą o Sai Babie, zapominam gdzie jestem, zapominam o swoich problemach, zapominam o wszystkim, ponieważ szerzenie przesłania Sai sprawia mi najgłębszą radość. Jeśli mam jakieś wątpliwości odnośnie jakiegoś aspektu Jego nauk i potrzebuję wyjaśnień, to któż inny poza Nim mógłby mi ich udzielić? Dlatego zaczynam cierpliwie nagabywać Swamiego. Chcę Go zmęczyć, a czasami nawet zirytować, by dzięki temu otrzymać odpowiedź i podzielić się nią z ludźmi. Po trzecie, mówię Mu zupełnie otwarcie, jak bardzo z Nim jestem szczęśliwy, jak czarująco wyglądał rano, jak piękną ma szatę, że poranny darszan był napełniony słodyczą i uczniowie dobrze się zachowywali, że Jego poranny dyskurs był cudowny oraz że wyznawcy ciepło go przyjęli. Sądzę, że te trzy rzeczy zbliżyły mnie do Niego.
Dawid: Jaka jest największa prawda, której nauczył cię Swami?
Anil: Największą prawdą, której nauczył Mnie Swami, jest gotowość akceptowania wszystkiego, co niesie życie, dobrego i złego, akceptowania, lub, jeśli wolisz inne określenie, duchowego poddania. Myślę, że duchowe poddanie jest odpowiedniejszym słowem od akceptacji. Nieprzyjemne wydarzenia nie wywołują już we mnie pragnienia ucieczki. Kiedy sypie się na mnie manna z nieba, nie napełnia mnie to uczuciem egoizmu ani dumy. Jestem gotów przyjąć ze spokojem wszystko, co się wydarzy, dobro i zło. Bez względu na to, co może się stać, nie przestanę kochać Sai Baby, wsłuchiwać się w Jego przesłanie, dzielić się z każdym radością, wzruszeniem i zainteresowaniem wywołanymi Jego przesłaniem. Największym darem, jaki otrzymałem od Sai Baby była zgoda na udział w Jego boskiej misji.
Dawid: Myślę, że wyznawcom, zwłaszcza tym, którzy przebywają fizycznie blisko Baby, przeważnie bardzo trudno jest zaakceptować lekcję polegającą na tym, że On nagle przestaje zwracać na nich uwagę. Zauważ, że powiedziałem „nagle”. Podczas jednej wizyty spotykają Go, On ich rozpoznaje i rozmawia z nimi, a w czasie następnej zdaje się ich ignorować. Czują się całkowicie odrzuceni.
Anil: To rodzaj ‘kokietowania’!
Dawid: Tak, to prawda, ale wyznawcom bardzo trudno jest zaakceptować coś, co wydaje się odrzuceniem.
Anil: To bardzo przypomina problemy, jakie mamy w rodzinie z żoną i z dziećmi. Jeśli spędzam dużo czasu poza domem, pracując w College’u lub w aśramie, dzieci stwierdzają: „Tatusiu, nie masz dla nas czasu.” Trudno być ojcem. Znam to z własnego doświadczenia.
Dawid: Czy mógłbyś nam opowiedzieć o najwspanialszym cudzie Swamiego, jaki kiedykolwiek widziałeś?
Anil: Dla mnie najwspanialszym cudem jest coś, co nazywam Jego troską, Jego miłością. Pozwól, że dam ci przykład. Kilka lat temu oczekiwałem na wyniki egzaminów wstępnych mojego syna na inżynierię. Tego ranka, kiedy miano je opublikować, do Prashanti Nilayam przybył prezydent Indii, pierwszy obywatel kraju. Podczas darszanu Sai Baba powoli, spokojnie i z uśmiechem zbliżał się w moją stronę i kiedy stanął naprzeciw mnie uniósł obie ręce i spytał: „Jak się miewasz, Sir?” Odpowiedziałem: „Swami, doskonale.” Wówczas Sai Baba zapytał: „A co z twoim synem?”, a ja odrzekłem: „Czeka na wyniki, Swami.” Sai Baba rzekł z czułością: „Nie, nie. Wybrano go, będzie inżynierem, zda z wyróżnieniem, nie martw się Anilu Kumarze.” Natychmiast upadłem Mu do stóp i pomyślałem: „O, Boże, nawet wtedy, gdy u Twoich drzwi stoi prezydent Indii i wszystkie te VIP-y, wciąż znajdujesz czas, żeby okazać zainteresowanie takiemu małemu, mało znaczącemu człowiekowi jak Anil Kumar. Jestem Ci ogromnie wdzięczny, Swami, za Twoją troskę, za miłość, która wznosi się ponad okoliczności, status i bogactwo.” Tak, dla mnie największym cudem jest Jego miłość.
Dawid: Anil, byliśmy obecni w domu Swamiego w Kodaikanal tego wieczoru, kiedy zmaterializował dla ciebie zegarek, po tym, gdy przetłumaczyłeś Jego dyskurs. Jaką największą fizyczną materializację miałeś okazję zobaczyć?
Anil: Nie wiem, czy wielu z was słyszało o Balaramie. Otóż Balarama był bratem Kriszny. Pewnego dnia Sai Baba ogłosił, że następnego dnia zaprosi chłopców ze szkoły na niezwykły obiad. Zapytałem Swamiego, dlaczego ten obiad ma być „niezwykły”, na co odpowiedział, że zamierza opowiedzieć nam o zaślubinach Balaramy z Revathi, gdyż jutro przypada rocznica tego wydarzenia. Obiad będzie miał charakter bankietu złożonego z 25 dań. Następnego dnia odbył się ten szczególny bankiet, 25-cio daniowe przyjęcie ślubne. Byli na nim obecni obcokrajowcy i goście honorowi. Tego wieczoru Swami wygłosił przemówienie. Powiedział, że na zaślubiny Balaramy i Revathi przybyli bogowie i boginie, że w tym świętym obrzędzie uczestniczył Brahma, Wiszniu i Śiwa wraz ze wszystkimi bóstwami oraz, że na zakończenie Brahma ofiarował młodej parze ślubny prezent. Ktoś spytał Swamiego, jaki to był prezent. I w tym momencie dłoń Sai Baby zatoczyła w powietrzu trzy kółka, rozległ się dźwięk przypominający brzęczenie pszczoły i ku zaskoczeniu i oszołomieniu obecnych, Swami zmaterializował przedmiot wielkości dzbanka. Pozwól, że go opiszę. Było to łukowe sklepienie inkrustowane diamentami, cztery rzędy w czterech szeregach, razem około 200 diamentów. Podstawa łuku była ze złota, a w środku na złotym łańcuszku, wisiał pięknie zdobiony łabędź o diamentowych oczach i brzuchu przezroczystym jak szkło. Patrzyliśmy na niego w prawdziwym osłupieniu. Sai Baba powiedział: „Anil, spójrz na niego.” „Och, jest cudowny, Swami” odpowiedziałem, a On rzekł: „Nie, spójrz na nos łabędzia.” Stwierdziłem: „Tak, Swami, jest bardzo piękny.” Potem Sai Baba polecił mi: „Nie, spójrz na oczy łabędzia.” „Tak” – odpowiedziałem – „Są wykonane z diamentów.” „Nie, nie” - zareplikował Swami - „Jesteś głupcem”, z czym się zgodziłem, mówiąc: „Swami, to nic nowego. Wiem, że jestem głupcem. Nie powiedziałeś nic, o czym bym wcześniej nie wiedział. Nie stałem się głupcem w jednej chwili. Pozwól mi nim pozostać!” Wtedy Swami powiedział: „Spójrz na jego brzuch, głupcze”. Spojrzałem na brzuch łabędzia i cóż w nim zobaczyłem? Postać Bhagawana Śri Sathya Sai Baby w półleżącej pozycji. To był dopiero cud. Nie sądzę, żebym w nadchodzących latach mógł ponownie zobaczyć coś podobnego.
Dawid: Kiedyś wywołaliśmy śmiech Swamiego, używając określenia „opowieści o Babie”, którym się posługujemy mówiąc o historiach opisujących czyny i materializacje Sai Baby, krążących wśród wyznawców. Rzeczywiście, sam Swami powiedział kiedyś, że są one lepsze od bhadżanów[2], ponieważ bhadżany często ludzi usypiają, natomiast opowieści o Babie przyciągają ich uwagę i utrzymują w stanie czuwania. Którą opowieść o Babie uważasz za najwspanialszą?
Anil: Tak, niektórzy ludzie rzeczywiście zasypiają podczas bhadżanów, ale jedynie dlatego, że nie rozumieją ich znaczenia. Zasypiają, ponieważ brakuje im tęsknoty, ponieważ brakuje im szczerości, bo nie dążą do Boga. Zasypiają, bo nie znają ich przesłania, bo ich serca nie są jeszcze gotowe, bo wypełniają umysły myślami o świecie, o interesach i o sprawach codziennych. Natomiast opowieści o Babie nigdy ich nie usypiają, ponieważ od razu je rozumieją, bo są zabawne i swawolne, bo nawiązują do zwykłego życia i rozśmieszają ich. Pozwól, że podam ci prosty przykład. Pewnego dnia podczas darszanu Sai Baba rozmawiał z uczniami szkoły podstawowej. Zapytał sześcioletniego lub siedmioletniego malca: „Skąd pochodzisz, chłopcze?” Chłopiec odrzekł: „Swami, pochodzę od Ciebie.” Wtedy Sai Baba odwrócił się i powiedział do zgromadzonych na werandzie VIP-ów: „Słyszeliście? Gdybym to wam zadał takie pytanie, rzeklibyście: „Jestem z Bombaju”, „Jestem z Madrasu” lub „Jestem z Anglii”, ale ten mały chłopiec mówi: „Pochodzę od Ciebie”, to znaczy od Boga. Dzieci są boskie.” Następnie Baba zapytał chłopca: „Ilu masz braci?” W odpowiedzi usłyszał: „Swami, wszyscy są moimi braćmi.” Na co Sai Baba zauważył: „Zobaczcie, jak bardzo otwarte są dzieci. Ten mały chłopiec uważa wszystkich za braci. Gdybym to wam zadał takie pytanie, odpowiedzielibyście: „Dwóch braci, Swami” lub „Trzech braci, Swami”, co świadczy o małoduszności. Potem Baba zadał chłopcu trzecie pytanie: „Ile masz sióstr?” Dostał odpowiedź: „Swami, wszystkie są moimi siostrami.” „Nie, nie, nie”- zaprzeczył Sai Baba - „Wszystkie są twoimi siostrami, z wyjątkiem jednej, twojej żony.” Wszyscy się roześmieli, a Baba dalej przepytywał chłopca: „Ile masz żon?”, na co usłyszał: „Swami, wszystkie są moimi żonami”. „O nie, nie, nie. Mylisz się”- skwitował te słowa Sai Baba, dodając: „Ten chłopiec myśli, że jest wystarczająco sprytny, żeby odpowiadać Bhagawanowi.” Następnie zapytał chłopca: „Kim jesteś?” i usłyszał: „Swami, jestem Bogiem.” Wtedy Sai Baba rzekł: „Cóż, skoro jesteś Bogiem, to idź i udziel darszanu”, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ludzie uwielbiają Jego żarty, Jego poczucie humoru.
Dawid: Co uważasz za swój największy sukces, zrodzony z relacji z Sai Babą?
Anil: Tak, to dobre pytanie. Nie zrozum mnie źle, jeśli dokładnie zanalizuję ten punkt widzenia. Możesz się ze mną nie zgodzić. Filozofia hinduistyczna jest tak obszerna, że łatwo się w niej zagubić. Jedna szkoła filozoficzna mówi o nie-dualiźmie lub adwajcie, inna o nie-dualiźmie uwarunkowanym, czyli o wiszista dwajcie. Jeszcze inna opiera się na dualizmie, czyli na dwajcie. Jedna szkoła filozoficzna przemawia za wielbieniem Sakary, Boga przyjmującego formę, inna żąda, abyśmy czcili Boga bezforemnego, Nirakarę. Jedna chce, żeby oddawać cześć Nirgunie, Bogu bez atrybutów, druga Sagunie, Bogu z atrybutami. Co mam robić? Jeden guru mówi, że należy podążać drogą czynu, karma jogi, inny, że drogą oddania, bhakti jogi i dodaje, że jest dziewięć rodzajów oddania. Inny stwierdza, że należy kroczyć drogą mądrości, dźńana jogi. Literatura opisuje tysiące bogów i czasami myślę sobie, że liczba bogów przewyższyła ludzką populację. Co mam robić?
I w tym momencie w moje życie wkracza Sai Baba. Uczy, że klejnotów jest wiele, ale złoto jest jedno, że krów jest wiele, ale mleko jest jedno, że kwiatów jest wiele, ale uwielbienie jest jedno, że istot jest wiele, ale oddech jest jeden, że gwiazd jest wiele, ale niebo jest jedno, że narodów jest wiele, ale Ziemia jest jedna, że form jest wiele, ale Bóg jest jeden. Uczy zasady jedności, zjednoczenia, adwajty.
Tak więc największym darem jaki otrzymałem od Sai Baby jest jasność myślenia, właściwe podejście i precyzja praktyki, nie dopuszczające najmniejszych wątpliwości ani zawikłania. Widzę teraz niezwykle jasno. Nikt nie może wprawić mnie w zakłopotanie, ponieważ Sai Baba podarował mi bardzo czysty obraz filozofii. To jest największy dar, jaki mógł mi ofiarować i nie chcę niczego ponad to. Nie potrzebuję pierścionków, łańcuszków czy medalionów, które On rozdaje. Ten etap mam już za sobą.
Dawid: Czy możesz cofnąć się myślami do przeszłości i przytoczyć jakiś incydent w twoich relacjach z Babą, o którym w tamtym czasie myślałeś, że był to wielki błąd, niepowodzenie, a który teraz oceniasz jako bardzo pouczające doświadczenie? Czy zdarzyło ci się kiedykolwiek myśleć, że rzucisz to wszystko, lecz w efekcie wykonałeś skok w głębiny wiary lub świadomości?
Anil: Jeśli chodzi o sprawy osobiste, to pochodzę z rodziny, która od trzech pokoleń wierzy w Boga bezpostaciowego, w Boga, który nie doświadcza narodzin ani śmierci. Czcimy Boga bez atrybutów. Odrzucamy reinkarnację. Nie akceptujemy Ramy i Kriszny. Nie przestrzegamy żadnych form wielbienia. Uważamy Boga za fenomen, ponieważ wznosi się ponad narodziny i śmierć. Wyrosłem w tej wierze, dlatego Sai Babia potrzebował ośmiu lat, aby zmienić mnie w stopniu umożliwiającym mi akceptację Jego osoby i filozofii. Chciał, abym stał się na tyle dojrzały, aby wchłonąć to, co musiał mi dać. Poddał mnie ośmioletniemu okresowi prób, aby uczynić mnie bardziej rozumiejącym, bardziej na Niego wrażliwym. Nie były to czasy miłych doświadczeń, ale patrząc wstecz rozumiem, że koniecznych, więc niczego nie żałuję.
Dawid: Do aszramu przybywa coraz więcej obcokrajowców, zwłaszcza w ostatnich latach. Kiedy patrzę na szarfy wyznawców w darszanowych liniach, dostrzegam godła nigdy przedtem nie widziane. Niektóre reprezentują małe i dalekie kraje. Czy Sai Baba rozmawiał z tobą o obcokrajowcach napływających do aśramu i o roli, jaką pełnią w Jego misji?
Anil: Nie czuję się zbyt szczęśliwy, kiedy mówię, że wam zazdroszczę. My, Hindusi, jesteśmy bardzo, bardzo o was zazdrośni, ale muszę być wobec ciebie uczciwy! Sai Baba często powtarza studentom i ludziom będącym fizycznie bardzo blisko Niego, że jeśli chcą się dowiedzieć, czym jest oddanie, niech obserwują obcokrajowców. Sai Baba powiada, że nawet wtedy, gdy nie rozmawia z obcokrajowcami, nawet, jeśli na darszanie bezpośrednio na nich nie patrzy, to mimo to odczuwają oni ogromną satysfakcję, że mogą patrzeć na Niego. Mówi, że ich oczy tańczą w ekstazie, a twarze promieniują uśmiechami, że rozświetlają się radością i błogością jak 1000-watowe żarówki, podczas gdy wielu Hindusów nie uśmiecha się wcale, a ich twarze mają wyraz, jak gdyby napili się oleju rycynowego.
Sai Baba mówi również, że wystarczy żeby powiedział do obcokrajowca „Hallo” i zapytał go, skąd przyjechał, to otoczą go wszyscy przyjaciele i zapytają: „Swami odezwał się do ciebie. Co powiedział? Powiedz, co czułeś?” I będą z nim dzielili radość, podczas gdy wielu Hindusów będzie odczuwać zazdrość i zawiść, że Swami rozmawia z innymi. Swami wskazuje również, że w chwili, gdy kończy się darszan, wielu Hindusów wstaje i wychodzi, natomiast obcokrajowcy siedzą w ciszy, myślą o Swamim i medytują. W rezultacie, otrzymują od Swamiego boską energię. Hindusi zaczynają w tym czasie plotkować i tracą ją.
Sai Baba przyrównuje obcokrajowców do miodnych pszczół, które po pokonaniu wielkich odległości lądują na rozchylonym lotosie Bhagawana, spijają nektar boskości, biorąc udział w Jego misji i przesłaniu, a potem powracają do swoich krajów pełni satysfakcji, radości, błogości i dobrych myśli o Swamim. Natomiast Hindusi są jak żaby kryjące się pod liśćmi lotosu, nieświadomi boskiego nektaru, którego mogliby zaczerpnąć. Sai Baba mówi, że są Mu bliscy, ale nie są Mu drodzy.
Przy jakiejś okazji, aby uwypuklić tę sprawę, Sai Baba posłużył się analogią. Powiedział, że jest podobny do latarni morskiej. Światło latarni morskiej dociera bardzo daleko, ale pod samą latarnią zalega cień, głęboki cień. Dlatego ci, którzy są daleko, nurzają się w blasku, a ci, co mieszkają w pobliżu latarni pogrążeni są w ciemności i nic nie wiedzą o świetle. Sai Baba powiada również, że wielu obcokrajowców lepiej zna nauki Sai, więcej czyta literatury Sai i w czystszy sposób niż Hindusi demonstruje Jego przesłanie. I wreszcie, że większość obcokrajowców przyzwyczajona jest do wysokiego standardu życia, ale tutaj, w Puttaparthi, radośnie znoszą niewygody. Dla kogo to robią? Dla Swamiego. Tak, w tym miejscu zakończę, ponieważ nie chcę się dłużej krytykować, przytaczając, co Swami jeszcze powiedział na ten temat!
Dawid: Nadchodzące dziesięciolecie ma być bardzo trudne zarówno dla planety, jak i dla żyjących na niej ludzi (ten wywiad miał miejsce w 1999 r.). Czy słyszałeś jakieś wypowiedzi Swamiego na temat wydarzeń oczekujących Ziemię w ciągu najbliższych dziesięciu lat? Mówię o poważnych zmianach.
Anil: Cóż, osobiście nie sądzę, żeby w czasie następnych dziesięciu lat wydarzyło się coś takiego. Baba mówi o przyszłości, ale tylko ogólnie, o zamieszaniu, zaburzeniach i wstrząsach. Mówi, że nie będzie spokoju, harmonii i zrozumienia pomiędzy członkami tej samej rodziny. Generalnie, nie będzie spokoju w społeczeństwie. W miarę rozwoju nauki i technologii człowiek będzie żył w coraz większym i większym komforcie, posiadając coraz więcej i więcej rzeczy materialnych i w rezultacie stanie się skrajnie samolubny. W efekcie tego wyzbędzie się zarówno radości jak i szczęścia, a także możliwości zrealizowania obecnej w nim boskości. Będzie żył jak zwierzę. Dlatego jest z nami Sai Baba. Jego przesłanie jest rozpaczliwe potrzebne w czasie tego zamieszania i niepokoju. Misją Sai Baby jest nauczyć nas satysfakcji, zaangażowania, oddania i bezinteresownej służby, miłości i wytrwałości. Nasze boskie umiejętności dadzą nam większą radość niż biznes czy samolubne korzyści, usuną wszelkie ślady po „ja” i „moje”oraz po egocentryzmie rodzinnym.
Dawid: Chociaż coraz więcej ludzi z Zachodu przybywa do Indii, żeby zobaczyć Sai Babę, to oczywiście, wszyscy nie są w stanie tego uczynić. Nie mogą przyjechać do Puttaparthi, ponieważ nie mają pieniędzy i możliwości latania. Jak myślisz, w jaki sposób Swami zamierza dotrzeć do tych ludzi, jak zamierza rozbudzić ich świadomości?
Anil: Sai Baba daje nam przykład. W armii generał kieruje oddziałami złożonymi z 10 000 osób. Generał jest jeden, lecz kontroluje tysiące żołnierzy. W podobny sposób każdy obcokrajowiec, który powróci do swojej ojczyzny, będzie mógł wpływać na tysiące wyznawców, zarówno teraz jak i w przyszłości. Ci, którzy przyjeżdżają do Puttaparthi, to garstka wybrańców. Będą mogli wpływać na niezliczone rzesze ludzi na całym świecie i zrobią to.
Przypomnij sobie wpływ apostołów Jezusa Chrystusa. Roznieśli Jego przesłanie na cały świat. Obecnie, w ten sam sposób, kilku uczniów Śri Ramakriszny głosi przesłanie swojego mistrza. Zmiany są zawsze wprowadzane przez nielicznych. Przypomnij sobie, że wystarczy łyżeczka cukru, żeby osłodzić dzban wody. Zatem jedna osoba, jeśli się tego podejmie, zmieni wielu.
Dawid: W moim pojęciu, głównym powodem nieporozumień pomiędzy ludźmi z Zachodu a Sai Babą jest sprawa upływu czasu. Sai Baba powiada komuś: „Zobaczymy się jutro”, a potem to jutro nadchodzi i On nie zaprasza tej osoby, ponieważ Jego „jutro” nie jest naszym „jutrem”. Niektórzy wyznawcy bardzo się tym przejmują, bo w oczywisty sposób łamie swoją obietnicę. Martwią się, że ktoś, o kim słyszeli, że jest Bogiem, nie postępuje w sposób, jakiego od Boga oczekują. Jakie masz doświadczenie z czasem Swamiego?
Anil: Tak, są dwie miary czasu. Czas ludzki, wyznaczany przez wschód i zachód słońca, przez dzień i noc, jest oparty na chwili obecnej, podczas gdy czas boski zawiera w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Wszystko, o czym mówi Sai Baba jest osadzone w boskim czasie. Na przykład, kiedy ja mówię „jutro”, mam na myśli 24-godzinny okres dnia następnego. Natomiast, kiedy Swami mówi „jutro”, to może to oznaczać każdy dzień, ponieważ On myśli o przeszłości, o teraźniejszości i o przyszłości w terminach jedności. Możesz powiedzieć: „Dlaczego tak jest, dlczego On wprawia nas w zakłopotanie?” Odpowiedź jest następująca - to nie ma naprawdę żadnego znaczenia, którego dnia On cię zobaczy, ponieważ dzień, który wybierze, będzie ci doskonale służył przez długi czas. On nie myśli, jak ty, jedynie o najbliższej przyszłości, On myśli o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości i o tym, co pomoże ci na długo. Ty masz skłonność myśleć o korzyściach materialnych, podczas gdy On myśli o dobrach duchowych, zawsze pożytecznych.
Dawid: Anil, czego nauczyły cię o Bogu twoje relacje ze Swamim?
Anil: Czy chodzi ci o Boga wewnętrznego?
Dawid: Tak.
Anil: Gdy wygłaszam przemówienie, czy to w Kodaikanal czy w Budynku Wychowania w Wartościach Ludzkich, tu, w Prashanti Nilayam, nigdy się nie przygotowuję. Co więcej, Swami może nagle powiedzieć: „Anil, wstań i powiedz coś” i poczuję, że chciałbym mówić o oddaniu, jednak On prosi mnie, żebym opowiedział o mądrości i vice versa! Tak więc, nie przygotowuję moich przemówień i w ten oto sposób Swami wychowuje mnie od 1978 r., od mojej pierwszej mowy. Największy cud polega na tym, że to wychodzi i spełnia oczekiwania słuchaczy. Oczywiście, to zasługa Swamiego, ponieważ to On wybiera temat, argumenty i kierunek rozważań. To, przede wszystkim, pozwala mi odczuć Jego boskość. Kiedy zadaje mi jakieś pytanie i odpowiadam na nie, często się potem zastanawiam, jak to się stało, że odpowiedziałem w taki właśnie sposób, ponieważ doskonale potrafię sobie wyobrazić, co powiedziałbym w zwykłych okolicznościach. Jedno wiem na pewno, będąc ze Swamim, nigdy nie masz ostatniego słowa. On zawsze cię przechytrzy. Pozwól, że dam ci przykład. Pewien wiekowy profesor, zasiadający na werandzie, poskarżył się kiedyś Swamiemu, że cierpi na kataraktę, na co Swami poradził mu udać się do szpitala i sprawdzić to. Potem spojrzał na mnie i rzekł: „Ty również masz kataraktę.” Odrzekłem: „Swami, mam okulary, ale nie mam katarakty”, co skomentował: „Widzę, że masz okulary, a oprócz nich kataraktę na obu oczach.” Zdziwiłem się: „Swami, ja?” „Tak, ty. Jedno oko cierpi z powodu katarakty przywiązania, a drugie oko cierpi z powodu katarakty ego”. Odpowiedziałem na to: „Swami, nadszedł zatem czas aby je zoperować. Ty jesteś boskim lekarzem, czy możesz zrobić to teraz?” Wszyscy się roześmieli. Wówczas Swami, boski mistrz zawsze mający ostatnie słowo, rzekł: „Sprawa nie dotyczy jedynie twoich oczu, choroba przywiązania i egoizmu wypełnia cię całego, od czubka głowy po pięty.” Powiedziałem: „To wymaga poważnej operacji, natychmiastowej operacji, proszę, wykonaj ją bezzwłocznie.” Sai Baba stwierdził: „O nie, jeśli nie przyjdziesz do Mnie, cóż mogę zrobić? Kiedy do Mnie przyjdziesz, wtedy zrobię operację, ale ty jeszcze do Mnie nie przyszedłeś, więc cóż mogę zrobić?” Wówczas rzekłem do Swamiego: „Swami, kiedy nie byłem z Tobą? Czy od dziewięciu lat nie służę Ci nieustannie w College’u?” „Ach” – skwitował Sai Baba – „Jesteś tutaj fizycznie, ale mentalnie przebywasz w innych miejscach, więc dopóki nie będziesz obecny tutaj mentalnie i fizycznie, całkowicie Mi oddany, nie będę mógł cię zoperować.” Gem, set i mecz dla Swamiego! Kiedyś wyznałem Mu w Kodaikanal: „Swami, powiedziałeś, że nie jestem ciałem. Mogę to zaakceptować. Powiedziałeś, że nie jestem umysłem, z tym również mogę się zgodzić. Powiedziałeś, że nie jestem intelektem, to brzmi rozsądnie. Powiedziałeś, że jestem Atmą. Mam nadzieję, że to prawda. Zatem pytanie, jakie pragnę Ci zadać, brzmi następująco: „Co właściwie masz na myśli pytając mnie na darszanie kiedy przyjechałem, bo skoro nie jestem ciałem, to ciało nie mogło przyjechać, skoro nie jestem umysłem, to umysł nie mógł przyjechać, skoro nie jestem intelektem, to intelekt również nie mógł przyjechać, a zatem, mogę tu przebywać jedynie jako Atma, dlaczego zatem zadajesz sobie trud rozmawiania ze mną?” Swami odpowiedział: „Gdybyś rzeczywiście czuł, że jesteś Atmą, wtedy nie zadałbym ci tego pytania. Ale ponieważ myślisz, że jesteś ciałem, to cię pytam. Gdybyś naprawdę czuł, że jesteś duchem, nie zadawałbym ci żadnych pytań.” Gem, set i mecz ponownie dla Swamiego! Nigdy nie można Go zaskoczyć. Odkryłem, że istnieją chwile bliskości, kiedy Bóg wkracza w moje życie, a ja przywieram do Niego i współdziałam z Nim, wzruszony Jego miłością i zainteresowaniem. Błędna identyfikacja ma miejsce wtedy, kiedy stawiamy Boga wysoko na piedestale i mówimy: „Rozumiem, że jesteś Bogiem, a ja człowiekiem, ale wiem, że spotkam Cię w niedzielę w kościele lub w czwartek w Twojej świątyni. Jestem pewien, że tam będziesz.” Rzeczywistość jest inna. Bóg przebywa w twoim sercu i rozumie wszystko, co myślisz, mówisz i robisz. On zna twoje najgłębsze tajemnice. Pozwól, że przytoczę ostatni przykład. Pewnego dnia na darszanie czytałem list od córki, pracującej w Minneapolis w USA jako lekarka. W tym czasie robiła specjalizację internistyczną i napisała do mnie bardzo wzruszający list, w którym prosiła, żebym się o nią nie martwił, ponieważ Amerykanie są bardzo sympatyczni, zawsze gotowi jej pomóc. Oczekiwała, że bez trudu się tam urządzi i zostanie zaakceptowana przez społeczeństwo amerykańskie. Dalej opisywała drobny cud, jaki jej się przydarzył. Pewnego dnia, wracając do domu ze szpitala, przejechała przecznicę i straciła orientację. Nie mogła znaleźć drogi powrotnej do akademika, w którym mieszka. I chociaż chciało jej się płakać, zaczęła śpiewać bhadżany Swamiego i modlić się do Niego o pomoc. Natychmiast jakiś Amerykanin zatrzymał swój samochód i spytał „Czy mogę pani w czymś pomóc? Gdzie pani jedzie?” Podała mu adres i podwiózł ją na miejsce. Zakończyła list słowami: „Tatusiu, nie martw się o mnie.” Złożyłem list i włożyłem go do kieszeni, wycierając spływające mi po policzkach łzy radości, kiedy nagle zdałem sobie sprawę, że przede mną stoi Swami, więc zacząłem się uśmiechać, udając szczęśliwego. Swami zapytał: „Gdzie jest ten list?” Odpowiedziałem: „List, Swami?” nie chcąc Mu mówić o liście córki. „Tak, list” – odparł Swami – „ten, który masz w kieszeni. Daj Mi go.” Zaoponowałem: „Ależ Swami, to list osobisty”, na co się odezwał: „Och, czy istnieje cokolwiek osobistego pomiędzy tobą i Mną? Czy mam ci powtórzyć treść tego listu? Jeśli Mi go nie dasz, powiem ci, co jest w nim napisane.” Odrzekłem: „Swami, to list od mojej córki.” Wtedy Sai Baba powiedział: „Twoja córka w Ameryce nieustannie o Mnie myśli, podczas gdy ty, przebywając tak blisko Mnie, myślisz jedynie o swojej córce w Ameryce. Na tym polega różnica.”
Ann: Zanim zakończymy ten wywiad, chciałabym ci zadać jeszcze jedno pytanie. Czuję się bardzo zakłopotana, ponieważ ostatnio zaczęłam coraz bardziej zwracać uwagę na wszechobecność Swamiego, chociaż jestem bardzo przywiązana do Jego fizycznej formy. Wiem, że patrzę na Jego ciało i że On nie jest ciałem, nie jest nawet umysłem, jak powiedziałeś. Jak byś skomentował ten problem?
Anil: Cóż, sądzę, że na to pytanie odpowie następny krok na twojej drodze duchowej. Istnieją takie chwile, kiedy w twarzy siedzącego obok człowieka dostrzegamy twarz Swamiego. Nawet, jeśli Bóg jest bezforemny, to i tak dostrzegamy w innym Jego twarz. Podobnie, kiedy kogoś słuchamy, nagle słyszymy głos Swamiego. Czasami nawet czujemy, że Swami idzie obok nas. Na tym polega wszechobecność. Więc pamiętajmy, że wszystkie imiona, że wszystkie kształty są Jego i starajmy się odwrócić naszą świadomość od tego, co ograniczone i skierować ją ku nieograniczonemu, od skończonego ku nieskończonemu, od mającego postać do bezpostaciowego.
z Heart to Heart tłum. J.C.
powrót do spisu treści numeru 38 kwiecień-maj-czerwiec 2007