Peddabottu i Sathya
Sai Babanumer 26 - marzec-kwiecień 2005
Autobiografia
Peddabottu (1888–1986),
współczesnej Śirdi
Sai i Sathya Sai (wyjątki)
Garli
Śarada (Sharada) Dewi albo Pedda Bottu była jedną z nielicznych, a może wręcz
jedyną osobą, która osobiście znała i wielbiła Śri Śirdi Sai Babę oraz
Bhagawana Śri Sathya Sai Babę. Chociażby z tego jednego powodu jej świadectwo
jest wyjątkowo ważne. W poprzednim zeszycie Światła
Miłości przedstawiliśmy pierwszą część wyjątków z jej książki Autobiography – Peddabottu wydanej
ostatnio po angielsku (pierwotna wersja była w telugu) przez Sathya Sai Books and Publications Trust.
Fragmenty wybrał Bala Subramanian i udostępnił w internetowych archiwach Sai-Netu. W pierwszej części znajdowały
się wspomnienia Śarady z czasów Śirdi Baby, zaś w niniejszym artykule
proponujemy te z okresu Parthi Baby.
Sathya
Sai
Pewnego razu udałam się z recitalami
do Uravakondy, Penukondy, Winukondy i innych wiosek. Ktoś powiedział mi o
chłopcu z Urawakondy nazywanym Sathya Sai Baba. Zaraz tam pojechałam. W planie
miałam recytację opowiadania w świątyni Ramy. Żona Seshamy Raju powiedziała do
Swamiego: „Babcia będzie opowiadała. Przyjdziesz?” On odrzekł: „Znam wszystkie
te opowiadania.” Miałam krewnego imieniem Anjaneyulu, do domu którego Baba
często przychodził. Tam Go zobaczyłam po raz pierwszy.
Dwa lata później przyjechałam z
Bellary. Tym razem było zupełnie inaczej. Powiedział do mnie w języku hindi:
„Kiedy ci mówiłem, nie słuchałaś. Zapomniałaś i przyszłaś teraz. Jedźmy do
Puttaparthi.” Zastanawiałam się, czy mam Mu wierzyć. Potem powiedział: „Musisz
dać mi 16 rupii. No, dawaj.” „Jak to, bapu
(chłopcze)? Już dałam” – odrzekłam. On na to: „W porządku. Nie wiedząc, że
jestem Śirdi Babą, siedzisz zwyczajnie, nie robiąc nawet namasakaru.” Objęłam Jego stopy i załkałam: „Wybacz mi, proszę.”
Baba powiedział: „Przyjedź do Puttaparthi. Tam ci wszystko powiem.”
W
pewnym domu, w Vayilapadu, zobaczyłam zdjęcie młodego chłopca o bujnych
włosach. Tam dowiedziałam się, jak dojść do Puttaparthi, dzięki czemu wkrótce
znalazłam się w Starym Mandirze. Pokłoniłam się Babie do stóp i ofiarowałam Mu
banany, winogrona i puran poli [smażone słodycze]. On powiedział: „Kazałem
ci zlikwidować aśram. Czy zrobiłaś
to?” „Nie zapomniałam. Widziałam piękne zdjęcie. Nie wiedziałam, że to Ty.
Zobacz jak jest piękne!” – odpowiedziałam, a On zauważył: „Nie tylko to; zobaczysz
zdjęcia piękniejsze od tego” – i zaśmiał się. Pomyślałam, że może to być Ten
opisany w Kaladźńianie Brahmagaru
jako „Wielki,” który urodzi się wśród czterech gór.
Z Babą widziałam się w 1940 r. w Urawakondzie
i ponownie w 1943 r. w Starym Mandirze. Pojechałam do aśramu, by go zlikwidować. Podobnie jak w Rajahmundry, wszystko
skradziono. Pojechałam do Kurnool, pobrałam z banku pieniądze i zabrawszy dokumenty
aśramowe, wróciłam prosto do Parthi. W latach 1940 – 1958 często jeździłam tam
i z powrotem. W 1958 r. zamieszkałam u Baby na stałe. Zwykle jeździłam za
Swamim, gdziekolwiek się wybierał. Pewnego razu powiedział: „Dlaczego nie
możesz usiedzieć spokojnie w jednym miejscu?” Odtąd pozostawałam w Starym
Mandirze. Przy bramie Daśawatar, po obu jej stronach, rosły krzewy jaśminu.
Zwykle sypiałam pod jednym z nich. Widziałam stamtąd olbrzymie góry i budynki –
szpital Swamiego i Prasanthi Nilayam.
Prasanthi Nilayam
Któregoś dnia Swami powiedział: „Dunnapota [bawół]! Czy nie możesz czegoś
robić zamiast tylko jeść i siedzieć? Od jutra zamieszkasz w szedzie [baraku] i będziesz o niego
dbać. Pilnuj przychodzących i odchodzących i przydzielaj im miejsca.” Wspomniałam
o tym innym wielbicielom w Starym Mandirze, a oni stwierdzili: „Masz wielkie
szczęście. Baba wezwał cię. Koniecznie idź.”
Kiedyś napisałam: „Zapragnęłam złożyć
Twoje Lotosowe Stopy na moich kolanach i służyć Im.” Siedem czy osiem miesięcy
później Swami wezwał starych wielbicieli z Bombaju na audiencję. Poprzez Kasturiego
przysłał wiadomość, że ja mam przyjść i tłumaczyć. Swami kazał mi usiąść w
miejscu, gdzie trzymał Stopy. Postawił swoje Stopy na moich kolnach i zaczął
mówić w hindi. Uroniłam łzy i uszczęśliwiona masowałam Mu stopy. Wezwał mnie do
tłumaczenia, ale czy było to potrzebne? Tylko On potrafi w taki sposób postępować.
Pewnego razu Swami, wskazując na mnie,
powiedział do kogoś: „Ona przyniosła winogrona. Powiedz jej, by Mi je dała.” Ja
go zapytałam: „Czyż On nie jest Śirdi Babą? Poproś Go, by odpowiedział, to dam
Mu te owoce.” Człowiek ten odparł: „On jest Bogiem. Nie możemy o to pytać.”
Obstawałam jednak przy swoim. Gdy poszedł i zadał Swamiemu to pytanie, On roześmiał
się.
Pewnego razu z Mysore [Majsur]
przyjechało 16 dziewcząt. Swami powiedział: „Dlaczego przyjechałyście bez
żadnej starszej osoby. Nie udzielę wam padnamaskaru.”
Ja je pocieszyłam: „Pan jest łaskawy – wezwie was.” Wezwał je i obdarował
zdjęciami, padnamskarem i prasadem [poświęconym pokarmem].
Przyszły do mnie i dotknęły moich stóp, gdyż byłam starszą kobietą. Ktoś, kto
mnie nie lubił, doniósł o tym Swamiemu a On postępuje tak, aby zadowolić ludzi,
którzy się skarżą. Kazał mi odejść. Opuściłam Prasanthi Nilayam. We śnie ukazał
mi się stary człowiek i powiedział: „Czy nie zechciałabyś zrobić dekoracji z
kwiatów na Moje urodziny?” Ja klepnęłam go po plecach, mówiąc: „Siedzisz przy
mnie.” On zmienił się w mężczyznę w todze i z koroną włosów. Zawołałam: „Swami,
popełniłam błąd.” Po tym wróciłam do Parthi.
Kuzyn mojego męża poinformował mnie,
że mój mąż jest chory. Napisałam list do Swamiego i wyjechałam. Spotkałam
Rishyendramani, która dała mi swój samochód. Zabrałam męża i jego drugą żonę do
szpitala w Madrasie. Po pięciu dniach od operacji czuł się dobrze. Zostawiłam
ich w Ammanabrolu i wróciłam do Parthi. Swami przyjechał z Bangalore. Gestami
dał do zrozumienia, że wydałam 500 rupii i powiedział: „Tak kochają mężów, że gotowe są za nich umrzeć. Ale nie ma znaczenia to,
co Bóg dla nich robi!”
Zdarzyło się, że suka powiła cztery
szczenięta i odeszła. Szczenięta zabawiały się szatą Swamiego, pociągając ją.
Swami kazał mi zaopiekować się nimi. Powiedziałam: „Jak mam się nimi opiekować,
gdy Ty się mną opiekujesz?” On odparł: „Rozwiń te cechy!”
Pewnego razu poszłyśmy z Ramanammą posprzątać
pokój Swamiego. Swami, który w pewnej chwili stał przed nami, nagle znalazł się
za nami mówiąc: „Idę.” Natychmiast upadłam Mu do stóp i powiedziałam: „Panie,
masz tak wielkie moce.” Nigdy nie zapomnimy tej lili [cudu], gdy znalazł się za nami, kiedy myśmy widziały Go przed
sobą.
Kiedyś zrobiłam upmę [pieczywo zbożowo-warzywne] i przyszłam dać ją Swamiemu.
Usłyszałam rozmowę. Swami włożył banknot do ręki swojej matki, a ona
powiedziała: „Jakbyś tracił własność swojego ojca. Daj resztę – dzieci będą
prosić.” Swami odparował żartując: „A co, jeśli nie dam – czy zwiększy to
własność twojego ojca?” Po raz pierwszy
słyszałam matkę i syna rozmawiających w taki sposób. Cokolwiek powiedziała, On
to uszanował i stosownie do tego postępował. Do jej słów przykładał wielką wartość.
Pewnego razu Jego matka zachorowała.
Powiedziała mi: „Swami dał mi wibhuti. Kiedy odchodził, widziałam, że
ma koronę na głowie i łuk w ręce; pojawił się jako Pan Rama.” Trzykrotnie
powtórzyła: „Swami jest Bogiem. Swami jest Bogiem. Naprawdę, On jest Bogiem!”
Zostało to powiedziane mnie osobiście.
Lile
(cuda)
Poszłam
kiedyś pod drzewo banjan [figowiec] odmawiać
dźapę. Usiadłam i zobaczyłam jakieś
niebiańskie istoty wychodzące z pokoju Swamiego. Przepłynęły ponad budynkami,
skałami i górami. Emanowały poświatą i nosiły girlandy. Słyszałam muzykę.
Powoli podeszłam i otworzyłam drzwi do sali bhadźanów.
Wszyscy głęboko spali, ale ciągle słyszałam muzykę i odgłosy ozdób na kostkach,
jak gdyby ktoś tańczył. Zrozumiałam, że jakieś niebiańskie istoty musiały
przyjść, by zabawiać Swamiego.
Pewna kobieta ofiarowała Swamiemu
szatę i wszystkim o tym opowiadała. Swami kazał ją pociąć i pozszywać w festony
do dekoracji, po czym pokazał to jej. Powiedziałam tej kobiecie, że nie należy
rozgłaszać tego, co się zrobiło dla Boga.
Niektórzy z krewnych Swamiego
zbesztali nas. Mówili, że gromadzimy się przy Swamim jak prostytutki. Swami
powiedział im: „Przyszedłem dla Moich wielbicieli. Gdziekolwiek są, będę z
nimi.”
Powiedziałam kiedyś do Swamiego:
„Miałam sen, w którym Twoi krewni rozgłaszali plotki.” On odpowiedział: „Dunnapota! To nie sen. Jeden był niski,
a drugi wysoki, nieprawdaż? Myślą, że dałem ci pieniądze i skłoniłem do
napisania tej książki. Próbowali cię zabić, a potem przekupić. Kto jest w
stanie cię zabić, gdy Ja tu jestem?”
Kiedyś przebudziłam się w środku nocy
i wypowiedziałam: „Om Śri Sai Ram.” Swami wyszedł na balkon i powiedział: „Jak
mam spać, gdy ty Mnie wzywasz? Co to jest dźapam?
Powtarzanie Imienia i wzywanie Boga to to samo.”
Pewnego razu zapytałam Swamiego o
pisanie książek. On wyjaśnił: „Czy wiesz, czym jest sahadźakaruna (wrodzone
współczucie) Sai? Nie pisz o tym – nikt tego nie potrafi sobie wyobrazić. Zawsze
wplataj sahadźakarunę Sai w opowieści.” Pisałam bez przerwy od 8–ej rano do 11–ej
wieczorem. Wiele ciekawych faktów pojawiło się bez mojego udziału. Stopniowo
zostały opublikowane wszystkie cztery książki: „Sai Mata”[Matka Sai], „Sai
Ramudewaru” [Bóg Sai Rama], „Sai Rama
Nama Mahima” [Potęga Imienia Sai Rama] i „Sai Mahimai” [Cuda Sai]. Później pisałam skecze dla balwikas, spisałam dyskursy pierwszych
letnich szkół, zapisałam wystąpienia Swamiego o ślokach Bhadźagowindy. Napisałam też „Nenu Na Sai Ramudu”, „Sathya
Sai Wratakalpam” i „Lekhawali.”
Swami zjawił się w moim śnie i
poinstruował mnie, jak pisać „Sathya Sai Wratakalpam.” Chciałam opisać
Nawagraha Sthapanę. Swami powiedział: „Opisz Ganapati Pudźę, Moją Pudźę,
powiązaną z historiami – to wystarczy.” Zwróciłam się do Kasturiego, a on zaprotestował:
„Czyją historię opiszesz? Wywoła to kłótnie.” Swami znów zjawił się w moim śnie
i rzekł: „Dunnapota! Czy Ja mam tylko
pięciu wielbicieli? Mam ich lakhy
[setki tysięcy]. Nie pisz o nikim, tylko o Mnie.” Gdy skończyłam pisanie, odłożyłam
wszystko do pudełka, a Swami poprawił rękopis w kilku miejscach czerwonym
atramentem. Kilkakrotnie napisałam „Sarwa
Dewata Swarupa [Ucieleśnienie wszystkich Bogów],” a Swami poprawił to na „Sarwa Dewata titha Swarupa
[Ucieleśnienie miłości wszystkich Bogów].” Wszędzie postawił znaczek ^ i dopisał
„titha”. Wspomniałam, że Swami
chodził z dziećmi, śpiewając bhadźany.
On dodał: „chodził od ulicy do ulicy.” W jednym miejscu dopisał: „Dharma nigdy nie zaginie.” Tam, gdzie
napisałam „Phalaśruti” (korzyści z
czytania), znaczące, że ci, którzy to robią, będą ochraniani przez Swamiego, On
poprawił na: „Pan Sai z wielkim uczuciem zaopiekuje się nami i zaspokoi
wszystkie nasze pragnienia.” Nic nie mówiłam Swamiemu, ani nie dawałam Mu
rękopisu. Kasturidźi zauważył: „Pan Rama poprawił książkę Pothany, a teraz Sai
Rama poprawił twoją książkę.” Starannie zachowałam ten rękopis.
Gdy układałam rangoli [tradycyjne kolorowe wzory z piasku lub mąki ryżowej przy
wejściu do domu], Swami spytał: „Czy twój pati
(mąż, pan) przyjedzie?” Odpowiedziałam: „Przybędzie Dźagatpati [Pan Świata].”
Klepnęłam Go w brzuch i dodałam: „To jest mój Dźagatpati.” Innym razem
układałam kwiaty, a Swami rzekł: „Te kwiaty użalają się, że kobiety przecinają
im szyję.” Ja odparłam: „Te kwiaty powinny nam to powiedzieć, zamiast donosić
Tobie.” On na to: „Czy znasz ich język? Ja wiem wszystko, gdyż jestem Dźagatpati.”
Mówiąc to klepnął się w brzuch. Oto w jaki sposób oznajmił o swojej Boskości.
Pewnego razu czułam się źle, a Swami
kazał mi odpocząć. Po powrocie z Bangalore spytał: „Jeszcze żyjesz? Kutumba Rao
pisał, że Pedda Bottu zmarła. Przyjechałem, by sprawdzić czy cię pochowali, czy
spalili.” Odpowiedziałam: „Jak mogę odejść bez Twojego pozwolenia?”
Modliłam się do Swamiego o mieszkanie
i trzymałam pieniądze na ten cel. Napisałam wiele listów, ale wszystko na
próżno. Mieszkałam na werandzie bez żadnej osłony. Kiedyś powiedział: „Weź
swojego pati i przyjedźcie – dam wam
dom.” Odparłam: „Gdy Dźagatpati mnie ochrania, kogóż mam sprowadzać?” Następnego
dnia wezwał Kutumbę Rao i polecił: „Pedda Bottu powiedziała, że da pieniądze.
Idź i weź je.” Po 15 dniach Swami kazał mi przenieść się do mieszkania SA–23.
Swami wykonał ceremonię grihapraweśam [uroczyste wejście do
domu] dla wszystkich bloków, oprócz South Block. Prosiłyśmy przynajmniej o padnamaskar, ale On uciekł, mówiąc, że
nie wszyscy są obecni. Dwa lata później cierpiałam na bóle w plecach. Swami przyszedł,
wchodząc po schodach. Przyczołgałam się do drzwi. On powiedział: „Wstań” i
pomógł mi wstać. Umyłam Mu stopy i wytarłam je. Zamknąwszy oczy, założyłam Mu girlandę.
Chciałam dotknąć Jego policzków, ale poczułam, że są to policzki Śirdi Baby z
brodą. Swami zmaterializował sześć tabletek i nakazał: „Zjedz je w ciągu trzech
dni, a będziesz tańczyła.” Po trzech dniach pobiegłam na sewę [służbę] z koszami na kwiaty.
Pewnego razu Swami dał mi piękne sari, ale miało tylko 5 jardów [ok. 4,5
m] długości. Napisałam do Niego: „To dla mnie nie wystarczy. Proszę nie komentować
tego przy innych.” Przysłał mi sari
siedmiometrowe! W związku z tym kiedyś wspomniałam: „Nie sari, lecz mądrości chcę.” On rzekł: „Tak. Tak. Mądrość nadejdzie”
i uśmiechnął się.
Kilka razy mówił mi, że wyda mnie za
Karunjanandę. Zastanawiałam się nad tym i zrozumiałam. Bóg jest ucieleśnieniem karuny i anandy [miłosierdzia i błogości]. On chce, bym połączyła się z Nim
i błogosławi mnie ku temu celowi.
Kiedyś robiłam rangoli, a Swami przez Kasturiego przysłał mi odznakę. Włożyłam ją
do kieszeni i zajęłam się rangoli.
Nie zauważyłam, że przyszedł Swami. Powiedział: „Gdzie ona jest?” Zrozumiałam,
że gniewa się, że robię sewę nie
nosząc odznaki. Uśmiechnął się i odszedł.
Byłam chora, a lekarz powiedział: „Na
dobitkę doszło jeszcze ciśnienie krwi.” Popadłam w przygnębienie i dużo
płakałam. We śnie przyszedł do mnie Swami i rzekł: „Dunnapota! Weź pięć lub sześć ząbków czosnku, pognieć je i dodaj do
zsiadłego mleka. Pij je wcześnie rano na pusty żołądek. Jeśli tak postąpisz
przez pięć dni, wszystko zniknie.” Zrobiłam jak kazał i po trzech dniach po
chorobie nie było śladu. Wielu ludziom dałam tę receptę. Jeśli zastosować się
do tego przepisu przez pięć dni i powtórzyć go w podobny sposób trzykrotnie,
choroba całkowicie zniknie.
Kiedyś bolał mnie palec u nogi –
ropiał. Swami kazał mi utrzeć trochę liści z wibhuti, obłożyć tym ranę i pozostawić tak przez trzy dni. Ponieważ
liście takie są dostępne wszędzie, opowiedziałam wszystkim o tym sposobie.
Użyłam go nawet na ukąszenie skorpiona i wyleczyłam tę osobę. (Nazwa rośliny
nie jest wymieniona w książce – dop. Bali).
Swami zainicjował Komitet Samorządowy
składający się z Nandy, Kundy, Sunithy, Balbir, Saraswathi, Meenakshi,
Jayalakshmi, Kamalammy i mnie. Pisałyśmy listy, które ja odczytywałam na głos.
Kiedyś Swami napisał: „Czy wy wszystkie chcecie tylko jeść i siedzieć? Jaki
pożytek z Mojego przebywania z ludźmi, którzy nie pracują ciężko i są leniwi?”
Zorganizowałam spotkanie kobiet i wybrałam 27 pań. Cztery z nich codziennie
stawały w określonych miejscach i czuwały, by panował spokój. Zrobiłam tablicę
z rozkładem dyżurów. Kupiłam latarki i rozdałam je mówiąc, że mają zadbać o to,
by w aśramie zawsze panował spokój.
Przekazałam Swamiemu informację o naszej „Niśabdatha Sewa Sangam [Służebne
Ugrupowanie Milczenia].” Swami spytał, dlaczego mężczyźni nie podejmują żadnej
działalności służebnej. Później oni także z miłością i entuzjazmem podjęli się sewy. Swami ustanowił siedem komitetów,
a ja należałam do dwóch: Bezpieczeństwa i Samorządowego.
Po rozwiązaniu Komitetu Samorządowego
4 sierpnia 1977 r. Prasanthi Nilayam stało się miastem. Baba wydał przyjęcie i
mnie na nie zaprosił. Stwierdziłam, że w żołądku nie mam już miejsca. On pochylił
się i podpowiedział mi do ucha: „Rozluźnij ubranie, a wszystko będzie dobrze.”
Wszyscy widzieli, jak Swami do mnie mówi, ale ja tylko się uśmiechnęłam i milczałam.
Pewnego razu we śnie zobaczyłam
Swamiego w kolorze błękitu spoczywającego na pięknym łóżku z lewą ręką pod
głową. Obok Niego stała piękna kobieta nosząca liczne klejnoty. Zaczęłam
masować Mu stopy. Kobieta kazała mi odejść. Ja usilnie nalegałam na pozostanie.
Nagle Swami zerwał się i odszedł, mówiąc że wielbiciele czekają. Któregoś dnia
spytałam Go o tę niewiastę. On oznajmił: „Ona zawsze jest ze Mną. Gdziekolwiek
idę, ona idzie za Mną.” Zrozumiałam, że Swami jest Narajaną, a ona to Maha
Lakszmi.
Kiedyś uchwyciłam Swamiego za stopy,
zamknęłam oczy i złożyłam głowę na Jego stopach. Zobaczyłam wtedy małego
Krisznę w żółtej jedwabnej szacie i Jego małe stopy z ozdobami na kostkach. Po
długim czasie odzyskałam świadomość i spytałam: „Dlaczego nie dajesz pełnego Darśanu?” On odrzekł: „Gdy obdarzyłem
cię połowicznym Darśanem, byłaś półżywa.”
W pobliżu stołówki zbudowano olbrzymią
halę, ale pewnego dnia Swami kazał ją zburzyć. Zapytałam Go o to, a on odparł:
„Budować i niszczyć to Moje zadanie. Urodzić się i umrzeć, to zadanie twoje.”
Gdy w Nilayam ktoś umierał, zwykle pomagałam w ostatnich obrządkach. Kiedyś w
Bangalore Swami powiedział: „W Nilayam zmarła twoja siostra Narasamma. Udałem
się tam i dałem jej wibhuti, chociaż
nikt nie przysłał Mi telegramu.” Później, kiedy wrócił do Nilayam, mówił o niej
w dyskursie.
Kiedy mieszkałam z państwem Appa Rao w
Vishakapatnam, nabawiłam się nadciśnienia krwi. Potem z tego powodu odczuwałam
ból w lewej ręce. Z powodu paraliżu byłam całkowicie przykuta do łóżka. Do Parthi
przyniesiono mnie na noszach. Swami kazał Kutumbie Rao dać mi wózek inwalidzki.
Żyję teraz z tym paraliżem. W czasie obozu medycznego w 1982r. Swami kazał
lekarzom zoperować mi oczy. Trzymał mnie za rękę, gdy zdejmowali bandaże.
Uśmiechnął się i odszedł, powoli wyjmując swoją rękę z mojej.
Z listów Baby do mnie
1. Następujące osoby powinny być
obecne o godz. 10 rano w pobliżu pokoju audiencyjnego: Balbir, Nanda,
Dr.Jayalakshmi, Kunda, Saraswathi, córka Kulkarniego, Ayyangarla Kamalamma,
Sharada, Meenakshi.
2. Śaradamma, przyjmij Moje
błogosławieństwa ... Sadhana
[praktyka duchowa] bez dyscypliny, życie bez zasad, pociąg bez lokomotywy, zera
bez cyfr, mantra bez omkaru [AUM] – wszystko to jest bezużyteczne.
Aśram bez dyscypliny jest bezużyteczny.
Ludzie, którzy nie przestrzegają dyscypliny, są jak bawoły. Najlepiej ich
odprawić. Można powiedzieć, że dla takich ludzi w aśramie nie ma miejsca.
3. Balbir, Nanda i Pedda Bottu –
przyjmijcie Moje błogosławieństwa. Kobiety, które przyjeżdżają same, powinny
być kwaterowane w szedzie przy
kantynie. Małe dzieci możesz odesłać po Urodzinach. Do tego czasu dopilnuj, aby
przestrzegały dyscypliny. Każ Vijayi, aby od dzisiaj zaczęła bhadźany. Pieśni należy śpiewać raz lub
dwa razy, a nie wiele razy. Śpiewajcie tylko pieśni zawierające Imiona, nie
śpiewajcie przydługich pieśni. Wieczorami gra na winie powinna trwać pół godziny. Powiedz im, by grali na winie podczas Suprabhatam [porannej
modlitwy]. Starzy wielbiciele zajmują mnóstwo miejsca w szedzie. Zużywa się bardzo dużo wody, a szambo jest pełne. Znajdź
kogoś, by dopilnował, żeby nikt nadmiernie nie zużywał wody ani nie prał ubrań.
Przyzwyczają się do tego.
4. Do Peddabottu z
Błogosławieństwami... Mam nadzieję, że wszyscy wykonują swoje obowiązki i nie
marnują czasu... Wielbiciele będą mieli sporo problemów, gdyż pociągi i
autobusy nie chodzą regularnie... Wygoda i błogość wielbicieli jest Moją
błogością... Działaj zgodnie z poleceniami Swamiego. Ważne jest polecenie Swamiego,
a nie to, co mówią inni.
5. Od rana nie miałem nawet sekundy
odpoczynku. Ponieważ pada, nie mogłem wykonywać pracy, dla której przyszedłem.
Chatterjee przedstawił Mi szczegóły. Kobiety przejmują dodatkowe obowiązki. To
dobrze. U mężczyzn nie ma zmiany. Jeśli jest, to na złe. Ludzie, którzy nie
rozumieją natury Swamiego, pogubią się. Taki jest ich los.
Człowiek otrzymuje bliskość Swamiego
dzięki wcześniejszym zasługom. Tym, którzy czynią wysiłki, ta zasługa zostanie
też dodana i zbliżą się jeszcze bardziej. Gdy tego nie robią, pozostaną w Mojej
bliskości tylko do czasu, aż nie wyczerpią się wcześniejsze zasługi; potem
odchodzą. Takie jest prapti
(przeznaczenie) ludzi w Prasanthi Nilayam. Jeśli przemyślisz to i zaraz
wprowadzisz stosowne poprawki, to dobrze. Jeśli nie masz szczęścia, nic na to
nie można poradzić.
6. Ciało jest pojazdem dla Pana.
Obowiązkiem człowieka jest dbać o nie. Jest to główne narzędzie pozwalające
zobaczyć Boga. Musisz okazywać mu wdzięczność. Posilanie się i sen o właściwej
porze są niezbędne do utrzymania go w dobrej kondycji. W przeciwnym przypadku
nie będzie w stanie prowadzić nawet najłatwiejszej sadhany. Pozostając w szpitalu, odpoczniesz trochę; łazienka jest
tam bardzo wygodna. Masz uszkodzone płuca. Od tego tygodnia odpoczywaj w
szpitalu. Załatwię mleko, twaróg i ghi
[klarowane masło]. Załatwię też środki wzmacniające i zastrzyki.
Każdy list jest diamentem. Wszyscy
powinni je czytać i stosować się do ich treści. Smutno mi, że nie zdołaliśmy
poprowadzić komitetu, jak kazał Swami. Powiedział, że zostawia to całkowicie w
naszych rękach, ale my nie potrafiliśmy utrzymać komitetu. Być w Jego fizycznej
Obecności i nie zastosować się do Jego polecenia znaczy tyle, co śmierć za życia.
Po tym wszystkim dotknął mnie paraliż. Sześćdziesiąte Urodziny Pana będą
obchodzone okazale. Nie mam oczu. Mam jednak nogi. Co zobaczę? Czy przynajmniej
dożyję, by to zobaczyć? Tylko On to wie.
Służyłam Śirdi Babie. Mogę wiarygodnie
zaświadczyć, że Śirdi Baba reinkarnował się jako Sathya Sai Baba. Można
dostrzec wiele podobieństw takich jak usta, nos i ruchy rąk. Obu widziałam.
Obserwowałam, jak chronią wielbicieli. Nie marnujcie czasu na rozmyślanie o
różnicach. Przychodźcie zobaczyć obecnego Awatara i zostańcie wyzwoleni.
Wszelkie trudności, straty i smutki odnosiły się tylko do mojego fizycznego
ciała. Nigdy nie stanęły na przeszkodzie mojej sadhanie. Moja dusza zawsze rwała się w zachwycie. Pragnę, by
wszystkie moje siostry i bracia postępowali podobnie i zostali wyzwoleni.
Nektarowe nauki (mniej znane)
– Nie musisz się
wysilać, by Mnie dostąpić. Jeśli masz Wiarę i czujesz, że Mnie potrzebujesz, to
wystarczy.
– Ludzi nie zmienimy
mówieniem. Nauczą się tylko przez przykłady. Stańcie się więc przykładni, to wystarczy.
– Człowiek nie jest
po prostu istotą wrzuconą w stworzenie. Jest on Bogiem w ludzkiej postaci.
– Bóg dał wam ciało
dla dobra innych. Dopóki nie zobaczysz Boga, służ człowiekowi – nie ustawaj.
– Kiedy zbliżasz się
do Mnie, istnieje możliwość, że ulegniesz spaleniu.
– Ludzie słabego
umysłu ciągle są niezdecydowani. Nie traćcie wiary tylko dlatego, że ktoś coś
powiedział.
– Zadziwiające jest
to, że życiowy oddech, nieustanne pobieranie i wydalanie przez dziewięć otworów
tego ciała-klatki, ciągle trwa w ciele. Nic w tym dziwnego, jeśli je opuszcza.
– Nie jest możliwe,
by wszyscy ponownie rodzili się w tym samym miejscu. Okres, w którym ludzie
żyją razem, prowadzi do cierpienia. Ktoś jest krewnym, ktoś przyjacielem, a kto
inny służącym. Nie możecie wiedzieć tego, czy w poprzednim życiu był waszym dłużnikiem,
wrogiem czy wierzycielem.
– Wszyscy – żona,
dzieci, przyjaciele, służący, zwierzęta – nie przyszli z tego samego miejsca.
Po śmierci nie spotkają się w tym samym miejscu.
– Gdy jesteśmy
sattwiczni, możemy zobaczyć ucieleśnienie duchowości.
– Błogości nie
dostępuje się przez proste wyeliminowanie smutku. Błogość będzie możliwa
dopiero po przeprowadzeniu sadhany.
– Pewność siebie jest
korzeniem. Rozwijaj ją poprzez śrawanę,
mananę i nidhi dhjasanę [słuchanie, refleksję i medytowanie].
– Nauka wyniesie was
w przestrzeń za pomocą maszyny. Na polu duchowym, do serca dotrzecie za pomocą mantry.
– Jeśli umysł uznacie
za boską moc, nie przywiąże was, lecz obdarzy wyzwoleniem.
– Aspekty zdrowia i
śmierci ciała zostawcie Mnie. Jest to środek, który sprowadza cię do Mnie. W
chwili, gdy zrozumiesz, że jestem tobą, kończy się jegozadanie. Dopóki tak chcę, po prostu dbaj o
ciało.
– Wszyscy muszą
spłacić cztery długi. Dług wobec matki trzeba spłacić przez kochanie jej, wobec
ojca – przez szacunek, wobec guru – przez pokorę w stosunku do niego i wobec
Boga – przez oddawanie czci.
– Wszechświat jest
wszechnicą. Wystarczy kultura, by wstąpić na tę uczelnię. Kultura to język
serca.
– Trzeba chcieć
pożywienia, odzienia i schronienia. Ale nie dopuszczajcie wystawności i ego.
– Złoto zwykle trzyma
się w żelaznym sejfie. Podobnie, cenna Atma mieści się w bezwartościowym ciele.
– Człowiek nie
powinien trzymać się głupich religijnych obyczajów.
– Nie dopuszczajcie,
by wasze ciało odchodziło z umysłem. Wówczas bowiem umysł powróci.
– Na chorobę
potrzebne jest lekarstwo. Na niepokój potrzebna jest namasmarana [wspominanie Imienia].
– Mędrzec postrzega
wszystko jako Boga. Wielbiciel we wszystkim widzi grę Boga. Karma–jogin wszystko traktuje jako sewę Boga.