Opiekowali się nami Paweł, Czarek, Estera, Michał, Adam, Ola, ale i my także pomagaliśmy sobie nawzajem. Pyszne jedzenie przygotowywała dla nas pani Mariolka, a pan Grzegorz załatwiał różne sprawy. Dodatkowo pan Marek podwoził nas na nasze prywatne zakupy do sklepów. Na naszą pierwszą wycieczkę poszliśmy na pobliski szczyt górski Skalnik. Na Skalniku podziwialiśmy piękne skały, krajobrazy, zrobiliśmy zdjęcia i śpiewaliśmy piosenki duchowe. Na tę wycieczkę zapomniałem zabrać ze sobą wody, a było gorąco. Pomodliłem się do Boga, żeby ktoś poczęstował mnie chociaż łykiem wody i wtedy koleżanka wyciągnęła butelkę i dała mi się napić. Na Skalniku uczyliśmy się mantry Gajatri i śpiewaliśmy bhadżany. Wracając do ośrodka przekonałem się, że lepiej jest wchodzić pod górę, niż z niej schodzić. W drodze powrotnej niektórzy z uczestników zgubili się, a inni poszli ich szukać. Na szczęście wszyscy się znaleźli i wrócili cali i zdrowi. Na tej wycieczce byłem bardzo głodny, a rosły tam same maliny. Nigdy wcześniej nie lubiłem malin, a tym razem czując duży głód zjadłem je wszystkie. To była nasza pierwsza miła wycieczka.
Następnego dnia przyjechał do nas jogin o imieniu Thada. Mieszkał 5 km od nas i codziennie przywoził nam świeże mleko ze swojego gospodarstwa. Miał jedną krowę, byka, trzy świnki, kury, koguta i małe pisklęta. Rozmawialiśmy z nim o Bogu, o wegetarianizmie i o kulturze Indii. Uczył nas ćwiczeń jogi m.in. na przytycie i na odchudzanie. Nauczył nas też tańców indyjskich, osobnych dla panów i dla pań. Po tańcu dla mężczyzn może wyrosnąć tańczącemu broda. Thada przyśpiewywał nam do tańców. Wszyscy z ochotą i z zapałem tańczyli razem z Thadą. Na koniec warsztatów z Thadą zaśpiewaliśmy mu bhadżan do Śiwy „Om Namah Śiwaja…”. Wieczorem oglądaliśmy film pt. „Księżniczka Mananoke” o walce dobra ze złem. Film był bardzo długi i nie wszyscy dotrwali do końca.
Dzień później byliśmy na szczycie Śnieżki – najwyższej góry Karkonoszy. Razem z moimi kolegami wjeżdżaliśmy część drogi wyciągiem. W połowie trasy wyciąg zepsuł się dwa razy, po prostu zatrzymał się. Niektórzy z nas bali się, czy nie spadniemy. Na szczycie podziwialiśmy widoki na stronę Polski i Czech. Wiał silny wiatr, który zdmuchnął mi czapkę i buta. Na szczęście mój kolega Miłosz dogonił i złapał czapkę, a but złapał w ostatniej chwili.
Następnego dnia zaprosiliśmy jeszcze raz Thadę. Pokazał nam więcej ćwiczeń jogi. Wykonywałem je z łatwością i podobały mi się. Wieczorem oglądaliśmy film pt. „Ramajana” pokazujący życie Ramy.
Następnego dnia mieliśmy różne ćwiczenia i zabawy z panią Grażynką. Czułem się już trochę zbyt dorosły na te zajęcia, ale mimo to wykonywałem je.
Ostatniego dnia pobytu w Gruszkowie Paweł zorganizował dla nas zabawę na temat poszanowania zwierząt. Każdy udawał jakieś zwierzę i wczuwał się w nie.
Największą atrakcją dla młodzieży było kopanie basenu. Młodsi spulchniali gliniastą ziemię kilofami, a starsi wybierali ją łopatami. Bardzo nam się to podobało.
Na zakończenie warsztatów oglądaliśmy wzruszający film „Dziadek i ja” o chłopcu, który szuka Boga.
W czasie wolnym chodziłem do pobliskiego stawu obserwować żaby, małe rybki i ważki. Grałem też w tenisa stołowego.
Z warsztatów jestem bardzo zadowolony i chciałbym brać udział w następnych. Zaprzyjaźniłem się ze wszystkimi uczestnikami i umówiliśmy się na następne spotkanie.
Erik – lat 11
Od rodziców
Serdecznie dziękujemy wszystkich osobom, które dobrowolnie i bez wynagrodzenia pomagały nam w trudach wychowawczych naszej młodzieży. Warsztaty w Gruszkowie odbyły się pod patronatem Organizacji Sathya Sai. Wierzymy gorąco, że podobne warsztaty odbywać się będą w każdym większym centrum Sathya Sai w czasie wolnym od nauki w szkołach i na uczelniach. Jeszcze raz dziękujemy organizatorom i wychowawcom za pracę w Gruszkowie.
powrót do spisu treści numeru 16 - lipiec-sierpień 2003