Zredagowałem go, uważnie pozostawiając wszystkie ładne osobliwości stylu Lecha
oraz zachowując jego szczery entuzjazm... I tak powstał ów skrypt.
W skrypcie tłumacz podany był ze swoimi „formalnymi” imionami: Zbigniew
Leszek Kowalak, ale w listach zawsze podpisywał się: Lech, co jakoś bardziej do
niego pasuje...
Oto
jego autoportret, fragmenty interesujących listów z tamtego okresu oraz zdjęcie
— wspomnianej niżej — rzeźby Króla aborygenów australijskich.