W Puttaparthi obchodzono wtedy Boże
Narodzenie. Spokój przenikał otoczenie, gdy siedzieliśmy na porannym Darśanie oczekując pojawienia się Baby.
Liście palm delikatnie szeleściły na wietrze. Niebo było czyste i błękitne, bez
śladu chmur. Upłynęło sześć lat od czasu, gdy z mężem odwiedziliśmy ten aśram. Dla naszych dzieci,
18-miesięcznego Aarona i trzyletniej Heidi była to pierwsza wizyta.
Nagle, jakby znikąd, pojawiła się
postać Baby w pomarańczowej szacie. Szedł w kierunku męskiej strony placu a
Jego stopy zdawały się płynąć w powietrzu. Chodząc wśród tłumu, przyjmował
listy i rozdzielał błogosławieństwa. Poczułam przypływ szczęścia przeżywając
Jego głęboką miłość, łaskę i współczucie. Stopniowo kierował się do żeńskiej
strony. Gdy zbliżał się do naszego miejsca zamarło mi serce, gdyż Aaron zaczął
robić zamieszanie. Kiedy podniosłam oczy, Baba był już kilka rzędów za nami.
Nie zauważyłam nawet przelotnego spojrzenia w naszym kierunku.
Po wyjściu z placu Heidi powiedziała:
„Mamo, On nawet się do mnie nie odezwał, ani nie dał mi prezentu!” Zrozumiałam
wtedy, że ona oczekiwała, że Baba zachowa się jak dziadek lub Święty Mikołaj,
że podrzuci ją na rękach i obsypie prezentami. Dotąd, podczas spotkań w naszym
Centrum w Cambridge oraz w naszym domu, widziała jedynie Jego zdjęcia. Jak miałam
wytłumaczyć jej prawdziwą naturę Awatara?
„Heidi — powiedziałam po kilku chwilach namysłu — jedynym sposobem na to, by
Baba cię usłyszał, jest modlitwa w głębi serca.”
Przez popołudnie i wieczór widziałam
jak Heidi modli się ze złożonymi dłońmi, kiedykolwiek siada na odpoczynek.
Zadziwiała mnie jej koncentracja. Pamiętała o modlitwie nawet następnego dnia.
Na porannym Darśanie znaleźliśmy się w trzecim rzędzie obok przyjaciółki
Indiry. Pojawił się Baba i poszedł na męską stronę przyjmując listy i
błogosławiąc dotknięciem ręki rozmaite przedmioty. Gdy zbliżał się do strony
żeńskiej, serce zaczęło mi szybciej bić. Na sekundę przystanął przed nami.
Szybkim ruchem ręki zmaterializował jakąś małą rzecz, która z hałasem
wylądowała na kolanach Indiry, gdy jeszcze podawała listy, których On nie
przyjął. Wszystko to działo się tak szybko, że zanim się za Nim znów obejrzeliśmy,
był już kilka rzędów dalej. Indira podniosła zawinięty cukierek i spojrzała
pytająco na Babę. On popatrzył na nas z figlarnym uśmiechem i powiedział
swoim melodyjnym głosem: „Nie dla ciebie; dla tej dziewczynki.” Heidi była
rozradowana. Jej modlitwy spełniły się. W wieku trzech lat dowiedziała się, że
Bóg słyszy nasze modlitwy i odpowiada na nie. My z jej wiary także możemy uczyć
się znaczenia stawania się jak dzieci wobec Boga. „Do nich należy Królestwo Nieba.”