Ojcze nasz numer 16 - lipiec-sierpień 2003
- „Ojcze nasz, który jesteś w niebie...”
- TAK, SŁUCHAM?
- Proszę nie przeszkadzać. Modlę się.
- ALE PRZECIEŻ MNIE WEZWAŁEŚ!!!
- Wezwałem cię? Nic podobnego, nikogo nie wzywałem. Właśnie się modlę.
- „Ojcze nasz, który jesteś w niebie...”
- NO WIDZISZ? ZNÓW TO ZROBIŁEŚ.
- Co zrobiłem?
- WEZWAŁEŚ MNIE. POWIEDZIAŁEŚ: „OJCZE NASZ, KTÓRY JESTEŚ W NIEBIE”. OTO JESTEM. CO CIĘ TRAPI?
- Ale ja nie miałem na myśli niczego konkretnego. No wiesz, po prostu odmawiałem codzienny paciorek. Zawsze odmawiam „Ojcze nasz”. To mi dobrze robi; to trochę tak, jakbym spełniał swój obowiązek.
- ROZUMIEM. KONTYNUUJ.
- Dobra. „Święć się imię Twoje...”
- POCZEKAJ! CO PRZEZ TO ROZUMIESZ?
- Przez co?
- PRZEZ „ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJE?”
- To znaczy... to znaczy... wielkie nieba, nie wiem co to znaczy. Skąd niby mam wiedzieć? To po prostu część modlitwy. A tak przy okazji, co to właściwie znaczy?
- TO ZNACZY NIECH TWOJE IMIĘ BĘDZIE UWIELBIONE, UŚWIĘCONE, CUDOWNE.
- Brzmi sensownie. Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tym, co oznacza „Święć się”. Dzięki. „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi.”
- NAPRAWDĘ TO MASZ NA MYŚLI?
- Pewnie, dlaczego nie?
- A CO ROBISZ W TYM CELU?
- Co robię? No, chyba nic. Po prostu myślę, że byłoby super, gdybyś kontrolował wszystko tu, na ziemi, tak jak to robisz w górze. Sam wiesz, że mamy tu niezły bałagan.
- TAK, WIEM. ALE CZY JA MAM NAD TOBĄ KONTROLĘ?
- Przecież chodzę do kościoła.
- NIE O TO PYTAŁEM. CO Z TWOJĄ ZŁOŚCIĄ? PRZECIEŻ WIESZ, ŻE MASZ Z NIĄ PROBLEM. A JAK WYDAJESZ PIENIĄDZE? WYŁĄCZNIE NA SIEBIE. A CO Z KSIĄŻKAMI, KTÓRE CZYTASZ?
- No tego już za wiele! Przestań się czepiać! Nie jestem gorszy od całej reszty ludzi, którzy chodzą do kościoła!
- NAJMOCNIEJ PRZEPRASZAM. MYŚLAŁEM, ŻE MODLISZ SIĘ O TO, BY STAŁA SIĘ MOJA WOLA. JEŚLI TAK MA BYĆ, MUSI SIĘ TO ROZPOCZĄĆ OD TYCH, KTÓRZY SIĘ O TO MODLĄ. NA PRZYKŁAD OD TAKICH OSÓB JAK TY.
- No dobrze już, dobrze. Mam swoje wady. Jak już o tym rozmawiamy, powiem ci, że mógłbym wynaleźć jeszcze kilka.
- JA RÓWNIEŻ.
- Przyznaję, że dotychczas za wiele o tym nie myślałem, ale naprawdę chciałbym niektóre z nich wyeliminować. No wiesz, chciałbym być naprawdę wolny.
- DOSKONALE. WIDZĘ, ŻE WRESZCIE DOKĄDŚ ZMIERZAMY. POPRACUJEMY RAZEM – TY I JA. JESTEM Z CIEBIE DUMNY.
- Przepraszam, Boże, ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, to chciałbym już kończyć. To trwa znacznie dłużej niż zwykle. „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...”
- CHLEB MUSISZ OGRANICZYĆ. MASZ NADWAGĘ.
- Zaraz zaraz, chwileczkę! Co to ma być? Ja tu spełniam religijny obowiązek, a ty ni z gruszki ni z pietruszki wtrącasz się i wypominasz mi wszystkie niedociągnięcia.
- MODLITWA TO RZECZ NIEBEZPIECZNA. MOŻNA OTRZYMAĆ TO, O CO SIĘ PROSI. PAMIĘTAJ – WEZWAŁEŚ MNIE I OTO JESTEM. ZA PÓŹNO, BY TERAZ PRZERWAĆ. KONTYNUUJ MODLITWĘ.
- ... Cisza ...
- NO, DALEJ!
- Boję się.
- BOISZ SIĘ? CZEGO?
- Wiem, co powiesz.
- DOBRZE, SPRÓBUJ ZGADNĄĆ.
- „I odpuść nam nasze grzechy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.”
- A KAROLINA?
- Widzisz? Wiedziałem! Wiedziałem, że o niej wspomnisz! Boże, dlaczego? Przecież ona rozpuszczała o mnie fałszywe pogłoski, zupełne kłamstwa. Nigdy nie oddała pieniędzy, które jest mi dłużna. Przysiągłem, że się z nią policzę!
- ALE TWOJA MODLITWA... CO Z MODLITWĄ?
- Wcale nie miałem tego na myśli.
- PRZYNAJMNIEJ JESTEŚ SZCZERY. ALE PRZECIEŻ CAŁA TA GORYCZ I WŚCIEKŁOŚĆ TO WIELKI CIĘŻAR, KTÓRY MUSISZ DŹWIGAĆ, PRAWDA?
- Tak, ale poczuję się znacznie lepiej, kiedy się z nią policzę. Już to widzę, pożałuje, że się urodziła!
- NIE, NIE POCZUJESZ SIĘ LEPIEJ. POCZUJESZ SIĘ GORZEJ. ZEMSTA NIE JEST SŁODKA. WIESZ, JAKI JESTEŚ NIESZCZĘŚLIWY, A JA MOGĘ TO ZMIENIĆ.
- Naprawdę? W jaki sposób?
- PRZEBACZ KAROLINIE. POTEM JA PRZEBACZĘ TOBIE, A NIENAWIŚĆ I GRZECH STANĄ SIĘ PROBLEMEM KAROLINY, A NIE TWOIM. DLA CIEBIE SPRAWA ZOSTANIE ROZWIĄZANA.
- Wiesz co? Masz rację. Jak zawsze. Bardziej niż zemsty pragnę być w porządku wobec ciebie..., (westchnienie). No dobrze już, dobrze. Przebaczam jej.
- NO WIDZISZ? WSPANIALE! JAK SIĘ TERAZ CZUJESZ?
- Hm, nieźle. Zupełnie nieźle! W gruncie rzeczy czuję się wspaniale! Wiesz, nie wydaje mi się, żebym poszedł dziś do łóżka tak spięty jak ostatnimi czasy. Ostatnio nie sypiałem zbyt dobrze.
- TAK, WIEM. ALE NIE SKOŃCZYŁEŚ JESZCZE MODLITWY. MÓW DALEJ.
- Dobrze.
- „I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego.”
- DOBRZE! DOBRZE! TAK TEŻ UCZYNIĘ, TYLKO TY NIE PAKUJ SIĘ W MIEJSCA, GDZIE MOŻESZ BYĆ KUSZONY.
- Co masz na myśli?
- DOSKONALE WIESZ.
- Tak, wiem.
- W PORZĄDKU, DOKOŃCZ MODLITWĘ.
- „Bo Twoje jest królestwo i potęga i chwała na wieki. Amen.”
- CZY WIESZ, CO PRZYNIOSŁOBY MI CHWAŁĘ I UCZYNIŁO MNIE NAPRAWDĘ SZCZĘŚLIWYM?
- Nie, ale chciałbym wiedzieć. Chcę cię zadowolić. Wcześniej naprawdę narobiłem bałaganu w swoim życiu, ale z całego serca chcę iść za tobą. Teraz widzę, jakie to mogłoby być wspaniałe. Więc powiedz mi... jak mogę cię uszczęśliwić?
- WŁAŚNIE TO UCZYNIŁEŚ.
Z internetu przysłała Irena Czajkowska
tłum. Joanna Gołyś
powrót do spisu treści numeru 16 - lipiec-sierpień 2003