Perły Mądrości Sai
Na
początku października 2002r. prof. Anil Kumar, znany wielbiciel i tłumacz na
żywo dyskursów Swamiego, rozpoczął serię wykładów o tym, co Bhagawan Baba robi
i mówi do swoich uczniów i studentów ‘za kulisami’, w trakcie codziennych
spotkań. Wykłady te, podobnie jak te regularne, są z niewielkim opóźnieniem
udostępniane w internecie pod adresem: www.internety.com/anilkhome.
W czasie, gdy przygotowujemy ten tekst (koniec stycznia), dostępnych jest już
siedem odcinków. Przedstawiamy tłumaczenia co ciekawszych ‘pereł’ z pierwszych
czterech wykładów. Podczas czytania prosimy zwrócić uwagę na to, że teksty te
są zapisami publicznych wystąpień profesora, a nie opracowaniami literackimi.
Bhagawan
rozmawia ze studentami i personelem codziennie wieczorami po zakończeniu
regularnych sesji audiencji (interview).
Bhagawan jest tak łaskawy, że spędza godzinę, czasami półtorej godziny, z
uczniami i nauczycielami tam przy placu Sai Kulwant Hall, gdzie możemy Go
oglądać jak siedzi na swoim krześle w otoczeniu studentów i nauczycieli.
Niestety,
wielbiciele na placu nie słyszą, co Swami mówi, gdyż nie ma systemu
nagłaśniania. Jest to rozmowa nieformalna i swobodna. Ale w jej czasie
pojawiają się ‘perły mądrości’, które mogą stanowić ogromną wartość dla
wszystkich wielbicieli Sai.
Wydanie Sanathana Sarathi w języku telugu publikowało
wszystkie nieformalne rozmowy Bhagawana z uczniami i nauczycielami w ostatnich
27 numerach. Stanowi to dwa lata i trzy miesiące. Pomyślałem, że trzeba też, by
anglojęzyczni wielbiciele wiedzieli, co Swami mówi do studentów. Zebrałem więc
te rozmowy według daty i opatrzyłem tytułami.
Bardzo trudno
jest to wszystko nadrobić (zajmie mi to trochę czasu). Jak powiedziałem,
przygotowywałem te materiały w języku telugu przez ostatnie 27 miesięcy, a
nawet nieco więcej; dlatego zacznę w odwrotnym porządku.
Z tym się urodziłem
Zdarzyło się
to 5 października (2002 r.). Bhagawan udzielił audiencji zagranicznej grupie.
Wyszedł z pokoju interview spokojnie,
wolno, majestatycznie, z uśmiechem na twarzy, poprawiając sobie ręką włosy.
Szedł w naszym kierunku i stając przed nami popatrzył mi prosto w oczy.
Powiedział: „Zauważyłeś tych obcokrajowców?”
-
„Nie, Swami” – odpowiedziałem.
-
„To był ambasador Radzieckiej Rosji. Przyjechał
wraz z dwoma swoimi sekretarzami i stenografem. Rozmawiałem z nimi. Spędziłem z
nimi dużo czasu.” Podczas audiencji goście byli bardzo zaskoczeni. Pytali:
„Swami, skąd Ty wiesz te rzeczy? Powiedziałeś nam tyle bliskich nam spraw, tyle
rzeczy znanych tylko nielicznym. Skąd to wiesz? Równie zadziwiające jest to, że
mówisz naszym, rosyjskim językiem! Skąd go znasz?” A Bhagawan powiedział: „Te
rzeczy nie są wyuczone, tych rzeczy się nie naucza. Z tym się urodziłem.”
Moi
przyjaciele, to stwierdzenie możemy przyjąć jako jedną z ‘pereł mądrości’ Sai.
Awatar urodził się z tymi możliwościami i zdolnościami – wszechwiedzą,
wszechobecnością i wszechmocą. Są one Jego naturą. Nie zostały rozwinięte, nie
zostały wyuczone, nie zostały wyćwiczone. On się z nimi urodził. Swami zrobił
tę uwagę i wszyscy byli bardzo zaskoczeni.
Nie chcę tych wygód i
udogodnień
Zdarzyło się
to 30 września tego roku, 2002. Wydaje się nam, że Bhagawan ma liczne
samochody, a także myślimy, że ma wiele wygód i udogodnień. Tak myślimy, tak to
widzimy i tak mówimy.
Ale Bhagawan
tak wyjaśnił: „Anil Kumar, posłuchaj. Z tymi udogodnieniami nie czuję się
dobrze. Nie chcę tych wygód. Wielbiciele przymuszają Mnie do przyjmowania
takich rzeczy, więc co mam robić? Płaczą i płaczą dopóty, dopóki te rzeczy nie zostaną
tu sprowadzone. Rozumiesz? Tam w środku wstawili dla Mnie windę. Chcę chodzić,
ale co zrobić? Lubię chodzić, ale oni sprowadzili tu windę. Nie chcę tych udogodnień.”
Moi
przyjaciele, ponieważ jesteśmy ludźmi, myślimy że Bóg także potrzebuje wygód i
udogodnień. My jako ludzie możemy chcieć tych wygód. Z tym odczuciem myślimy,
że Bóg też ich chce. Ale tu Bhagawan powiedział wyraźnie: „Nie chcę ich. Czuję
się dobrze mając przeciętne i normalne warunki.” Tak powiedział.
Znam każdego
22 września
Swami siedział spokojnie na werandzie przyglądając się tłumowi wielbicieli,
kiwając ręką i błogosławiąc oraz wymieniając uśmiechy ze studentami. Jednego z
chłopców przywołał słowami: „Podejdź tu”. Był to student MBA – magisterskie
studia na kierunku zarządzania. Pochodził z Hyderabadu, stolicy indyjskiego
stanu Andhra Pradeś. Swami go wezwał.
-
„Hmm, student MBA?”
Chłopiec
odpowiedział: „Tak, Swami. Jestem MBA.”
-
„Jesteś z Hyderabadu?”
-
„Tak, Swami. Jestem z Hyderabadu.”
Następnie Swami
spojrzał na nas i rzekł: „Wiecie, zanim podjął studia MBA, przyjeżdżał tutaj
przez pięć lat. Modlił się i modlił do Swamiego o przyjęcie na nasz
Uniwersytet. Dlatego teraz tu go widzicie.”
-
„O, Swami, tak to było?”
-
„Tak.”
Potem patrząc
na studentów powiedział: „Chłopcy, myślicie że ja nie odzywam się do was.
Myślicie, że nie znam was. Ale Ja znam wszystkich. Mogę z wami nie rozmawiać, ale znam
wszystkich. Wiem wszystko o każdym; nie muszę z wami rozmawiać. Widzieliście,
że znałem fakty o tym chłopcu. Czy nie jest to dostateczny dowód na to, że was
też znam? Czy to nie wystarczy? Znam wszystkich.”
Następnie dodał:
„Hmm, pięć dni temu przyjechali tu twoi przyjaciele z Hyderabadu, prawda?”
-
„Tak, Swami, tak było” – odpowiedział student.
-
„Hmm, spędziłeś też z nimi trochę czasu.”
-
„Tak, Swami.”
-
„Rozmawiali z tobą.”
-
„Tak, Swami.”
-
„Gdzie Ja jestem? Jestem wszędzie. O czym rozmawialiście?
Co ci powiedzieli?”
-
„Swami, wszystko było OK.”
-
„Nie, nie, nie. Czy mam ci powiedzieć?”
-
„Nic nadzwyczajnego, Swami.”
-
„O, nie. Czy nie pytali dlaczego Swami nie
rozmawiał z tobą? Czy nie pytali co Swami mówi codziennie studentom?”
-
„Tak, Swami.”
-
„Czemu więc nie mówisz Mi tego? Ja wiem. Czemu
nie mówisz tego, co wiem?”
-
Dalej Swami powiedział: „Mam ci powiedzieć,
kto cię odwiedził? Brat jednego z nich jest chory. Jak teraz się czuje?”
-
„Dobrze, Swami.”
-
„Czemu Mi o tym nie mówisz? Jeden z nich
szuka pracy. Jutro otrzyma papiery umowy, czy powiedział ci o tym?”
-
„Tak, Swami, powiedział mi.”
-
„Czemu więc Mi nie mówisz?”
Swami zaczął
opowiadać nam o wszystkich jego przyjaciołach, ich problemach, celach wizyty i
szczegółach ich rozmów. Powiadam wam, zaczęliśmy się pocić! (Śmiech.) O, Boże! Jeśli zacznie mówić o
każdym z nas – pewnie chcielibyśmy stamtąd uciec! (Śmiech.) Takich rzeczy – pewnych spraw – lepiej nie ujawniać! Co
robić?
Tylko świadek
Zdarzenie z
17-tego września 2002 r. Bhagawan zdawał się być zasmucony albo rozgniewany
przez kogoś – być może przez jakiegoś administratora, albo studenta, albo
nauczyciela. W tej wielkiej organizacji bywają sytuacje, że robimy coś niezgodnego
z Jego oczekiwaniami.
Był więc
trochę zmartwiony, kiedy spojrzał na mnie i rzekł poważnie: „Kiedy coś złego
dzieje się z żoną, odpowiada za to mąż. Kiedy coś złego dzieje się z dziećmi,
jest to błąd matki. Jeśli coś źle ze studentami, odpowiada dyrektor. Jeśli
dyrektor popełnia błąd, wtedy odpowiada prorektor.”
Wszyscy oni
tam siedzieli. Zaraz pomyślałem, że jeśli prorektor popełnia błąd, musi to być
wina rektora. Kto jest rektorem? Baba! (Śmiech.)
Wiecie co On powiedział? Swami natychmiast powiedział: „Jeśli prorektor
popełnia błąd, nie jest to wina rektora. (Śmiech.)
Dlaczego? Tutaj rektor jest tylko świadkiem. On jest tylko świadkiem – to nie
jest Jego błąd.”
Transformacja
(14 września
2002 r.) Swami, zwracając się do kogoś, rzekł: „Słuchaj, ilu ludzi zostaje
zainspirowanych?”
Był tam na werandzie
chłopiec.
-
„Anil Kumar, czy znasz go?”
-
„Tak, Swami, znam go.”
-
„Ten chłopiec jest inżynierem. Jego młodszy
brat też jest inżynierem. Obaj zamieszkali tutaj i służą Swamiemu. Ich rodzice
zostali teraz sami w Bombaju. Obaj synowie są tutaj. Ale zobaczywszy jak Swami
tutaj służy, ci rodzice opiekują się teraz dwoma sierotami. Zaadoptowali dwoje
dzieci. Teraz się nimi opiekują, czerpiąc inspirację od Swamiego. Na całym
świecie zachodzi transformacja.”
Tak powiedział
Bhagawan.
Wielbiciel z Grecji
Przechodzę do
zdarzenia z 1 listopada a także 28-go października (2002 r.). Dni te są ważne z
tego względu, że Swami rozmawiał wtedy z pewnym mężczyzną z Grecji. Ów
mężczyzna miał na imię George. Stojąc tam, Swami zawołał: „Hej, Grecja, podejdź
tutaj.” Mężczyzna zbliżał się czołgając się na kolanach. Pomyślałem, że ma
jakiś problem ze stopami lub coś w tym rodzaju.
Swami powiedział:
„Patrzcie, jak on idzie.”
-
„Swami, on idzie na kolanach.”
-
„To z powodu pobożności. Nie tak jak ty – jak
jakiś awanturnik. Nie, nie. Bo widzicie, on żywi oddanie.”
-
„Ach, rozumiem, Swami.”
Człowiek ten
podszedł, a Swami spytał: „Jak masz na imię, chłopcze?”
-
„George, Swami.”
-
„Ach, George, hmm. Co robisz?”
-
„Swami, prowadzę księgarnię.”
-
„Jak się nazywa księgarnia?”
-
„‘Ananda’,
Swami, ‘Ananda’.”
-
„Ach. Czy ktoś ci pomaga?”
-
„Pomaga mi siostra, Swami.”
-
„A, rozumiem. Co robisz?”
-
„Swami, sprzątam sklep, sprzedaję itp.”
-
„A, co jeszcze?”
-
„Śpiewamy, Swami.”
-
„Co śpiewacie?”
-
„Bhadźany
Sai.”
-
„Kiedy śpiewacie?”
-
„Przez cały dzień.”
-
„Gdzie śpiewacie?”
-
„Wszędzie.”
Swami
powiedział: „Widzicie jakie ma oddanie. Wy nie jesteście tacy jak ten, hmm, ten
kolega z Grecji, widzicie, to jest oddanie.” Następnie zwrócił się do Greka:
„Rozumiem. A jak ostatnim razem przybyłeś do Prasanthi Nilayam? Jak tu
dotarłeś?”
-
„Szedłem z lotniska w Bangalore do
Puttaparthi, Swami.”
-
„A, ile mil?”
-
„180 mil, Swami.”
-
„Ile czasu ci to zajęło?”
-
„Cztery dni, Swami.”
-
„A, czy szedłeś tak bez niczego?”
-
„Nie, Swami. Na plecach niosłem 18-kilowy bagaż.”
Szedł przez
cztery dni do Prasanthi Nilayam. Swami rzekł: „Czy ktoś z was tak postępuje?
Zobaczcie, zobaczcie jakie ma oddanie.” Następnie spytał: „Od jak dawna
przyjeżdżasz do Puttaparthi?”
-
„Od 29 lat, Swami. Przyjeżdżam tu od 29 lat.”
-
„Ach, i co robiłeś w owych latach?”
-
„Swami, zbierałem piasek w Prasanthi Nilayam
i gromadziłem w torbie. Gdziekolwiek przeszedłeś, zbierałem piasek. Składałem
go w torbach i wywoziłem do Grecji. Trzymam go przy ołtarzu w moim pokoju pudźy” – powiedział.
-
„Słyszeliście to, chłopcy? Wy oglądacie
Swamiego codziennie. Zobaczcie tego Greka” – tak im dokuczał.
Potem Swami
powiedział: „Małżeństwo; czy jesteś żonaty?”
-
„Nie, Swami, nie.”
-
„Nie? Dlaczego nie ożenisz się, by mieć pomoc
przy gotowaniu?”
-
„Nie, Swami. Nie chcę się żenić.”
-
„Dlaczego?”
-
„Nie, Swami” – rozpłakał się.
Wtedy Swami
spojrzał na mnie i spytał: „Dlaczego on płacze?” Odpowiedziałem: „Swami, ci co
się ożenią, płaczą, więc cieszę się, że ten człowiek, który jest nieżonaty, też
płacze. Obaj płaczemy – nie ma różnicy. On płacze ze strachu przed małżeństwem,
my płaczemy ponieważ ożeniliśmy się. W porządku, płaczmy chórem!” Tak
powiedziałem. Grek mówił: „Swami, żadnego małżeństwa.”
Następnie Swami
spytał: „Czy przyjechałeś tu sam?”
-
„Nie, Swami, siedzi tam też mój przyjaciel”.
-
„Twój przyjaciel?”
-
„Tak.”
-
„Kto to jest?”
-
„Swami, to mistrz olimpijski.”
-
„Mistrz olimpijski?”
-
„Tak, skok wzwyż – numer jeden na świecie – z
Grecji. On tu też jest, Swami.”
-
„A, rozumiem. Chodź tu chłopcze” – zawołał
go. Człowiek ten podszedł. Był to bardzo wysoki mężczyzna.
-
„Mmm, cóż? Opowiedz tym chłopcom o swoich
przeżyciach.”
Powiedział,
że ożenił się, a kiedy oczekiwali z żoną pierwszego dziecka, konsultowali się z
wieloma lekarzami. Wszyscy orzekli, że żona urodzi chłopczyka. Wszystkie testy
i dokładne badania potwierdzały, że urodzi się im dziecko płci męskiej. Oboje
modlili się do Swamiego: „Swami, chcemy dziewczynkę, a nie chłopca.” Swami
rzekł:
-
„Wszyscy lekarze stwierdzili, że będziecie
mieli chłopczyka.”
-
„Nie, Swami. Ty możesz to zmienić.”
-
„Czy wierzysz?”
-
„Tak.”
-
„Możesz wracać.”
Wrócili, a
żona urodziła dziewczynkę – tak jak chcieli.
Swami
powiedział do chłopców: „Takka, zmieniłem
to. Jeśli wy chłopcy nie będziecie zachowywać się poprawnie, zaraz zamienię was
w dziewczyny! Zachowujcie się właściwie.” Tak powiedział Bhagawan. (Śmiech.)
Potem Swami
rzekł: „Hej, George, wszyscy twoi krewni są w Grecji. Dlaczego ty przyjeżdżasz
tutaj, gdy wszyscy krewni pozostają w Grecji?”
-
„Nie, Swami, ja nie mam krewnych.”
-
„Nie masz krewnych?”
-
„Nie.”
-
„To dziwne. Nie masz krewnych?” – ponownie
spytał Swami.
-
„Swami, wielbiciele Sai są moimi krewnymi.
Nie mam nikogo innego.”
Bhagawan był
zadowolony. „George, czy zostaniesz tu na Urodziny?”
-
„Nie, Swami, muszę wracać?”
-
„Musisz wrócić? Dlaczego?”
-
„Tam w Grecji obchodzimy Twoje Urodziny.”
-
„Rozumiem. Jak je obchodzicie? Jak?”
-
„Swami, są balony i światła – światła,
iluminacje, balony, rozdawanie słodyczy.”
-
„A, rozumiem. Ilu wielbicieli jest w Grecji?”
-
„Swami, ministrowie, urzędnicy, ludzie
wykształceni – jest wielu Twoich wielbicieli.”
-
„A, dobrze, dobrze, w porządku. Jedź do
Grecji i obchodź Urodziny Baby.” Swami wszedł do środka i dał mu nowe ubranie
jako prezent na swoje Urodziny.
Dlaczego w ten sposób
blefujesz?
Również tego
samego dnia, 28 października, wszyscy studenci mieli zameldować się w
akademiku. Ponieważ nauka rozpoczynała się 29-go, powinni zgłosić się do 28-go.
Swami zawołał
kierownika kampusu w Bangalore i spytał: „Kierowniku, czy wszyscy chłopcy przyjechali?
Czy wszyscy zameldowali się u ciebie?”
-
„Tak, Swami. Wszyscy przyjechali. Całe 300.”
-
„Hejże, dlaczego w ten sposób blefujesz?
Trzech chłopców nie przyjechało. Trzech nie przyjechało, wiem o tym. Czemu tak
blefujesz?”
Kierownik
zaczął się trząść. „Przepraszam, Swami. Przepraszam, Swami, trzech nie
przyjechało.”
-
„Dlaczego?”
Zanim
kierownik odpowiedział Swami rzekł: „Jeden chłopiec doznał złamania, dlatego
nie przyjechał. Inny cierpi na żółtaczkę, dlatego nie przyjechał, a jeden
spóźnia się, gdyż autobusy i pociągi zostały odwołane z powodu strajku w stanie
Karnataka. Mieli tam pewien spór o wodę i cały transport został wstrzymany,
dlatego chłopiec nie mógł dojechać. A ty powiedziałeś, że wszyscy chłopcy
zameldowali się. Nie, nie, nie. Trzech jeszcze nie przyjechało.”
Wszyscy
naprawdę zdumieliśmy się tym, co Bhagawan powiedział.
[Na początku wykładu
czwartego (13 listopada 2002 r.), którego wyjątki są poniżej, Anil Kumar
poinformował, że omawiane perły pochodzą z rozmów na werandzie w czerwcu 2002
r. i że jest w nich wiele odniesień do zajęć letniej szkoły w ostatnim tygodniu
maja.]
Skąd ta różnica?
Był jasny
słoneczny dzień, gdy Bhagawan szedł, by udzielić Darśanu wielbicielom siedzącym w Sai Ramesh Hall (Brindawan).
Popatrzył na wszystkich i poinstruował nauczycieli, studentów i gości, by przeszli
do auli koledżu, gdzie odbywały się zajęcia szkoły. Tak, zajęcia były ciekawe,
a wieczorami Swami, jak zwykle, przychodził wygłosić Boski dyskurs. Jak wiecie,
każdego wieczora podczas letnich szkół Bhagawan wygłasza dyskurs dla wszystkich
studentów, nauczycieli i wielbicieli.
Tego wieczora
szedł w kierunku podium i nagle zatrzymał się stając przed starszym mężczyzną.
W tej chwili nazwisko nie jest ważne, lecz ważne jest samo wydarzenie. Stanął
przed tym starszym mężczyzną, który nosił hinduskie szaty stanu Andhra Pradeś.
Znacie dhoti? Pandici (uczeni) noszą dhoti,
a także lalći (górna część ubrania).
Znacie je?
Stanął przed
mężczyzną i powiedział: „Dzisiaj rano widziałem cię z czerwoną kropką na czole,
która była plastikowa. (Śmiech.)
Teraz masz czerwoną kropkę z pudru kumkum.
Rano miałeś plastikową, a wieczorem z kumkum.
Skąd ta różnica?”.
Byłem
zdumiony, gdyż wiedziałem, że ów mężczyzna siedział daleko z tyłu auli – musiał
to być 50-ty albo 60-ty rząd. Nasz dobry Bóg zauważa nawet plastikową kropkę na
czole i później, wieczorem pyta „Skąd ta różnica”.
Jak zwykle
powiedziałem: „Swami, jak Ty zauważyłeś tę małą kropkę na jego czole? Wiem, że
mężczyzna siedział daleko z tyłu. Co to znaczy? Jest to bardzo tajemnicze!”
Swami
roześmiał się i rzekł: „Nikt nie musi mówić Mi niczego. Wszystko podlega Mojemu
przeglądowi, Mojej uwadze i obserwacji. Wszystko zauważam. Nikt nie musi Mi
mówić.” Było to prawdziwe objawienie.
[tłum. i oprac.: KMB]