Macierzyństwo
Ktoś zapytał Babę o zdanie
na temat matek, które nie pracują, tylko zostają w domu i zajmują się dziećmi.
W odpowiedzi Sai Baba przedstawił dwie strony medalu: z jednej strony tworzenie
uczelni oferujących kobietom wykształcenie zachęca je do robienia kariery,
której trudno im się wyrzec na rzecz macierzyństwa i pozostawania w domu,
jednak Baba podkreśla też jak ważna jest obecność matki przy dzieciach. Sewak,
który rozpoczął ten wątek, powiedział: „Gdzieś w głębi duszy czuję, że nie mam
ochoty odbierać moim dzieciom przyjemności, jaką jest bliskość ich matki.” W
którym momencie zaczęliśmy mylić „przyjemność” z „potrzebą”? Chciałabym się z
wami podzielić własnymi doświadczeniami w tej kwestii. Dzieciaki mają się
lepiej, jeśli ich mamy są w domu i w pełni angażują się w kontakt z nimi – nie
oglądają telewizji przez cały dzień ani nie oddają dzieci pod opiekę służby,
tylko naprawdę z nimi są. Baba mówi, że matka to pierwszy guru dla swoich
dzieci.
Przed wielu laty miałam sąsiadkę, która była matką
najbardziej żywego i obdarzonego wielką wyobraźnią chłopczyka, jakiego
kiedykolwiek widziałam. Było to cudowne dziecko, aktywne i tryskające
pomysłami. Jego matka prędko zdecydowała się wrócić do pracy, bo czuła się
„znudzona” siedzeniem w domu. Chłopczyka oddawała w ręce opiekunki na kilka
godzin dziennie. Po kilku miesiącach było widać, że dziecko jest już tylko
bladym wspomnieniem swego dawnego ja.
Tak wiele przedmieść
w tym kraju przepełniają wielkie, puste domy. Mamy są w pracy, zarabiając w
pocie czoła na spłacenie hipoteki, i nie ma w nich nikogo. Już nawet
sześciotygodniowe czy dwumiesięczne dzieci zostawia się pod opieką płatnych
opiekunek i tak jest aż do czasu liceum. Mniej więcej w tym okresie rodzice
decydują, że dzieckiem nie trzeba się już opiekować. Wiele dzieci ma własne
samochody (których spłacenie i utrzymanie to kolejny powód, dla którego mama
musi przynieść do domu sporą wypłatę) i właśnie tak to się kończy – dzieciaki
mają dostęp do sporych zasobów (czas, własny wóz, puste domy, naturalnie silne
popędy, pieniądze) i żadnego nadzoru. A potem jesteśmy zdziwieni, że nasze
dzieci mają kłopoty z narkotykami, seksem i alkoholem.
Nawet w naszym małym,
prowincjonalnym mieście płacimy za psa wykrywającego narkotyki, którego
właściciel prowadzi niespodziewane kontrole na terenie szkoły, sprawdzając
klasy i samochody. W szkole jest specjalne pomieszczenie, w którym pełnoetatowy
nauczyciel zajmuje się niemowlętami, jeśli ich młode mamy akurat uczą się
geografii czy geometrii. Rodzice przychodzą na specjalne spotkanie
zorganizowane od czasu do czasu w celu omówienia jakiegoś problemu i możliwości
jego rozwiązania.
Phyllis Krystal mówi
o potrzebie, by kobiety na powrót stały się kobietami. Jeśli nie spełnimy się
jako kobiety, zamiast aspirować do nadludzi, to jak możemy oczekiwać, żeby nasi
mężczyźni stali się super mężczyznami w naszym życiu? W latach siedemdziesiątych,
my, Amerykanki naprawdę sądziłyśmy, że możemy mieć wszystko, również kariery i
stanowiska, dzięki którym zarobimy tyle, że zyskamy sobie szacunek mężczyzn.
Wiele z nas dokonało tego kosztem własnych dzieci. Wtedy mówiłyśmy dużo o
jakości czasu – jeśli miało się dla dziecka tylko godzinę dziennie, trzeba było
wykorzystać ją naprawdę wspaniale. Cóż, godzina dziennie z naszym dzieckiem nie
wystarczy. Dzieci potrzebują naszego czasu, mnóstwa czasu. Potrzebują
pocieszania, przytulania i prowadzenia. I to od matek, z którymi łączy je silna
więź. Płatne opiekunki nigdy, przenigdy nie są w stanie zająć ich miejsca. Dla
tych z was, którzy mieszkacie w Indiach lub w innych społecznościach, gdzie
popularne są duże rodziny z babciami, ciotkami i innymi krewnymi, nie jest to
paląca kwestia. Chodzi tu o takie kraje jak Stany Zjednoczone, gdzie normą jest
rodzina składająca się z mamy, taty i jednego lub dwojga dzieci.
Postępując niemądrze
w latach siedemdziesiątych dziś wiem, gdzie popełniłam błędy i na nich uczyły
się też moje dzieci. Moja starsza córka, która skończyła fizykę teoretyczną w
Caltech i odrzuciła posadę na Duke i Stanford, żeby uczyć w szkole medycznej,
zrezygnowała z kariery, gdy pojawiły się dzieci. Podjęła trudny wybór, na który
wiele kobiet nie ma odwagi, zważywszy na dochody, jakie będzie teraz miała.
Jeśli chodzi o mnie,
to kiedy moje dzieci były malutkie, a ja jako rozwódka musiałam pracować, podejmowałam
mniej satysfakcjonującą i gorzej opłacaną pracę, żeby móc spędzać z nimi
chociaż każdy wieczór – wiadomo przecież, że im wyżej wspinasz się po
szczeblach kariery, tym więcej musisz wyjeżdżać. Takie są moje doświadczenia. A
jak wyglądają wasze?
To jest nasze życie,
nasza dharma w działaniu. Jak
zinterpretujecie nauki Baby w tej kwestii? Jakie decyzje podjęliście? A wy,
matki nastoletnich dzieci, jak oceniacie wpływ podjętych przez was kiedyś
decyzji na to, kim one są dzisiaj? Ile czasu poświęcacie na kontakt z własnymi
dziećmi?
Z miłością
i błogosławieństwem Sai, Peyton
Z SatGuru tłum. Joanna Gołyś