Światło Miłości numer 11 wrzesień-październik 2002
Mellen-Thomas Benedict jest artystą
wytwarzającym witraże, który w 1982 roku przeżył doświadczenie bliskiej
śmierci. Przez półtorej godziny był martwy i w tym czasie wyszedł z ciała i
wstąpił w Światło. Ponieważ ciekawił go wszechświat, został zabrany daleko w
niezmierzone głębie egzystencji, a nawet poza nie, do energetycznej Pustki
Nicości przed Wielkim Wybuchem. Badacze takich przeżyć uznają tę relację za
jedną z najbardziej znaczących. Dla nas, wielbicieli Sai, ważne jest również
to, że w tej historii znajdujemy wiele prawd niemal żywcem wziętych z nauk
Bhagawana Baby: jedność Stwórcy i stworzenia, równoprawność religii, fakt
reinkarnacji, niebo i piekło jako wytwór umysłu i in. Oryginał tekstu pochodzi
z książki
The Near Death Experience: A Reader (Doświadczenia
bliskie śmierci: Wybór) opracowanej przez Lee Worth Bailey, a można go znaleźć
w internecie pod adresem www.near-death.com/benedict.html. Odnotowujemy wreszcie i ten miły aspekt,
że Benedict w swoich wspomnieniach odkrywa dla nas głębsze znaczenie tytułu
naszego pisma!– Redakcja
Droga ku śmierci
W 1982 r.
zmarłem na nieuleczalnego raka. Stan, w jakim się znajdowałem, nie nadawał się
na operację, a każda możliwa chemoterapia przedłużyłaby tylko wegetację na
poziomie rośliny. Dawano mi sześć do ośmiu miesięcy życia. W latach 1970-tych
byłem maniakiem na punkcie informacji i coraz bardziej przygnębiał mnie kryzys
nuklearny, kryzys ekologiczny itd. Ponieważ nie miałem duchowej podstawy,
zacząłem wierzyć, że przyroda popełniła pomyłkę i że jesteśmy nowotworowym
organizmem na tej planecie. Nie widziałem wyjścia z wszystkich tych problemów,
jakie sami stworzyliśmy sobie na Ziemi. Całą ludzkość postrzegałem jako raka, i
to akurat otrzymałem. Właśnie to mnie zabiło. Zważajcie na swój ogląd świata.
Może się on obrócić przeciwko wam, szczególnie jeśli jest to negatywne
widzenie. Ja miałem bardzo negatywne spojrzenie na świat i to doprowadziło mnie
do śmierci. Próbowałem rozmaitych alternatywnych metod leczenia, ale nic nie
pomagało.
Uznałem więc, że sprawa ta leży między
mną a Bogiem. Nigdy przedtem nie traktowałem Boga poważnie, a nawet nie
myślałem o nim. Nie miałem wówczas nic do czynienia z duchowością, ale zacząłem
uczyć się o sprawach duchowych i alternatywnym leczeniu. Czytałem wszystko, co
mogłem i intensywnie studiowałem materiały na te tematy, gdyż nie chciałem, by
coś zaskoczyło mnie po drugiej stronie. Zapoznawałem się z różnymi religiami i
filozofiami. Wszystkie okazały się bardzo ciekawe i dawały nadzieję, że coś
jest po drugiej stronie.
W tym czasie,
jako artysta, twórca witraży, byłem na własnym rozrachunku i nie miałem żadnego
ubezpieczenia zdrowotnego. Moje życiowe oszczędności rozeszły się z dnia na
dzień na badania. Ponadto całe leczenie musiałem prowadzić bez ubezpieczenia.
Nie chciałem pogrążać finansowo mojej rodziny, dlatego postanowiłem załatwić to
sam. Nie odczuwałem ciągłego bólu, ale miewałem omdlenia. Doszło do tego, że
bałem się prowadzić samochód, a w końcu znalazłem się w hospicjum, gdzie
przydzielono mi osobistą opiekunkę. W końcowej fazie anioł ten był dla mnie prawdziwym
błogosławieństwem. Przetrwałem około osiemnastu miesięcy. Nie brałem wielkiej
ilości lekarstw, gdyż chciałem być świadomy na tyle, na ile to możliwe. Potem
przyszły takie bóle, że w mojej świadomości był tylko ból i nic więcej; na
szczęście za każdym razem trwał tylko kilka dni.
Światło Boga
Pamiętam jak
pewnego ranka w domu obudziłem się około godziny 4:30 i po prostu wiedziałem,
że to już. Był to dzień, w którym miałem umrzeć. Zadzwoniłem więc do kilku
przyjaciół i pożegnałem się z nimi. Zbudziłem też moją opiekunkę i powiedziałem
jej o tym. Miałem z nią prywatną umowę, że pozwoli mojemu martwemu ciału leżeć
przez sześć godzin, gdyż czytałem, że śmierci towarzyszą wszelkiego rodzaju
ciekawe wydarzenia. Z powrotem ułożyłem się do snu. Następnym, co pamiętam, był
początek typowego przeżycia bliskiego śmierci. Nagle odzyskałem pełną
świadomość i znalazłem się w pozycji stojącej, choć moje ciało leżało w łóżku.
Wokół mnie panowała ciemność. Przebywanie poza ciałem było nawet bardziej
wyraziste, niż zwykłe doświadczenie. Było tak żywe, że widziałem każdy pokój w
domu, dach, otoczenie i wszystko co było pod nim.
I było tam to Światło. Skierowałem się
ku niemu. Światło było bardzo podobne do tego, które opisywało wielu ludzi w
swoich przeżyciach bliskich śmierci. Było wspaniałe. Jest namacalne; można je
poczuć. Jest nęcące – chce się do niego pójść tak, jak w rozpostarte ramiona
doskonałej matki lub ojca. Gdy zacząłem iść w jego kierunku, intuicyjnie
wiedziałem, że umrę, jeśli wejdę w to Światło. Dlatego, gdy szedłem ku niemu,
powiedziałem: „Zaczekaj chwilę, proszę, pozostań tak tylko przez sekundę. Chcę
to przemyśleć; chciałbym z tobą porozmawiać, zanim umrę”. Ku memu zaskoczeniu
całe to doświadczenie zatrzymało się w tym momencie. Naprawdę można panować nad
przeżyciami bliskimi śmierci. Nie jest to jazda na górskiej kolejce w lunaparku.
Moje życzenie zostało uszanowane i porozmawiałem trochę ze Światłem. Światło
ciągle zmieniało się w różne postacie, takie jak Jezus, Budda, Kriszna,
mandale, archetypowe obrazy i znaki. Spytałem Światło: „Co tu się dzieje?
Światło, wyjaśnij mi to, proszę. Naprawdę chcę poznać istotę tej sytuacji”. W
rzeczywistości nie mogę przytoczyć wiernie tamtych słów, gdyż był to rodzaj
telepatii. Światło odpowiedziało. Sens przekazanej mi informacji zawierał się w
tym, że nasze przekonania decydują o rodzaju reakcji zwrotnej otrzymanej w
obliczu Światła. Gdy jesteś buddystą czy katolikiem albo fundamentalistą, otrzymujesz
odzwierciedlenie stosowne do własnych wierzeń. Otrzymujesz szansę przyjrzenia
się im i przeanalizowania, ale większość ludzi z niej nie korzysta. Gdy Światło
odsłoniło się przede mną, uświadomiłem sobie, że to, co widzę, w rzeczywistości
jest matrycą bądź macierzą (matrix)
naszej Wyższej Jaźni. Mogę jedynie powiedzieć, że zamieniło się w matrycę, w
mandalę ludzkich dusz, a ja zrozumiałem, że to, co nazywamy naszą wewnętrzną
Wyższą Jaźnią, jest matrycą. Jest ona jednocześnie kanałem łączącym nas ze
Źródłem, z którego każdy z nas bezpośrednio pochodzi, jako bezpośrednie
doświadczenie ze Źródła. Wszyscy mamy Wyższą Jaźń czyli część naszego jestestwa
nazywaną nadduszą. Odsłoniła mi się w swojej najprawdziwszej postaci
energetycznej. Mogę powiedzieć jedynie to, że istota Wyższej Jaźni przypomina
kanał. Nie wygląda tak, ale jest bezpośrednim połączeniem każdego z nas ze
Źródłem. Jesteśmy bezpośrednio połączeni ze Źródłem. Tak więc Światło
pokazywało mi macierz Wyższej Jaźni. Bardzo jasno pojąłem, że wszystkie Wyższe
Jaźnie łączą się w jedną istotę, wszyscy ludzie tworzą jeden byt; w
rzeczywistości jesteśmy tym samym istnieniem, różnymi aspektami tego samego
życia. Nie jest ono przypisane jednej szczególnej religii. Takie treści mi
przekazywano. Zobaczyłem mandalę ludzkich dusz. Była to najpiękniejsza rzecz,
jaką kiedykolwiek widziałem. Wstąpiłem w nią i było to po prostu obezwładniające
doświadczenie, niczym cała miłość, której kiedykolwiek pragnęliście - taka
miłość, która leczy, uzdrawia i ożywia.
Ponieważ prosiłem Światło o dalsze
objaśnianie, zrozumiałem czym jest macierz Wyższej Jaźni. Wokół naszej planety
znajduje się rodzaj siatki, która łączy wszystkie Wyższe Jaźnie. Można
powiedzieć, że stanowi ona coś w rodzaju wielkiego zespołu, kolejnego
subtelnego poziomu energetycznego wokół nas. Po paru minutach, poprosiłem o
dalsze wyjaśnienia. Chciałem wiedzieć czym naprawdę jest wszechświat i w tym
czasie byłem już gotów umrzeć. Powiedziałem: „Jestem gotowy, zabierz mnie”. To
wtedy Światło zamieniło się w najpiękniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek
widziałem: w mandalę ludzkich dusz na tej planecie. Przystąpiłem do niej ze
swoją negatywną wizją tego, co stało się na planecie. Poprosiłem Światło, by
kontynuowało wyjaśnienia. W tej wspaniałej mandali zobaczyłem, jak piękny jest
każdy z nas w swej istocie, w swoim centrum. Jesteśmy najpiękniejszymi dziełami
stworzyciela. Ludzka dusza, ludzka macierz, którą razem tworzymy, jest
absolutnie fantastyczna, elegancka, egzotyczna – wszelaka. Po prostu brak mi
słów, by wyrazić, jak w tamtej chwili zmieniło się moje widzenie ludzkich
istot. Powiedziałem: „O Boże, nie wiedziałem, jak jesteśmy piękni”. Na każdym poziomie,
wysokim czy niskim, w jakiejkolwiek postaci się znajdujesz, jesteś
najpiękniejszym stworzeniem – naprawdę tak jest. Byłem zdumiony odkryciem, że w
żadnej duszy nie było zła. Spytałem: „Jak to możliwe?” W odpowiedzi usłyszałem,
że żadna dusza z natury nie jest zła. Straszne rzeczy, jakie zdarzają się
ludziom, mogą popychać ich do czynienia zła, ale ich dusze nie są złe. Światło
powiedziało mi, że tym czego poszukują wszyscy ludzie, tym co utrzymuje ich
przy życiu jest miłość. Tym zaś, co ich wypacza jest brak miłości. Wydawało
się, że objawienia pochodzące od Świata nie mają końca. Zapytałem więc: „Czy to
oznacza, że ludzkość ocaleje?” Wówczas niczym odgłos trąbki przy
akompaniamencie deszczu wirujących świateł Światło przemówiło tak: „Zapamiętaj
to na zawsze: ty sam się ocalasz, ratujesz i uzdrawiasz. Zawsze tak było.
Zawsze tak będzie. Zostałeś stworzony z tą zdolnością jeszcze przed początkiem
świata”.
W tamtym momencie uświadomiłem sobie
nawet więcej. Zrozumiałem, że JUŻ ZOSTALIŚMY OCALENI i że ocaliliśmy się sami,
gdyż zostaliśmy stworzeni ze zdolnością naprawy własnych błędów [chodzi o udoskonalanie
się],podobnie jak reszta boskiego wszechświata.
Z tym właśnie związane jest drugie przyjście [Chrystusa]. Z całego serca
podziękowałem Światłu Boga. Następujące proste słowa były najlepszym wyrazem
całkowitej wdzięczności, na jaki było mnie stać: „Umiłowany Boże, najukochańszy
Wszechświecie, droga Wielka Jaźni, kocham moje Życie”. Wydawało się, że Światło
wchłania mnie jeszcze głębiej. Niejako kompletnie mnie zaabsorbowało. Do dziś
Światło Miłości pozostaje nieopisywalne. Wstąpiłem w inną dziedzinę, jeszcze
głębszą niż poprzednia, i uświadomiłem sobie coś więcej. Był to ogromny
strumień Światła, rozległy i pełny, osadzony głęboko w Sercu Życia. Spytałem,
co to jest.
Światło odpowiedziało: „Jest to RZEKA
ŻYCIA. Pij tę wodę-mannę ile dusza zapragnie”. Tak uczyniłem. Zaczerpnąłem
jeden wielki łyk, a potem drugi. Piłem samo Życie! Ogarnęła mnie ekstaza.
Potem Światło rzekło: „Masz pewne
życzenie”. Światło wiedziało o mnie wszystko – całą przeszłość, teraźniejszość
i przyszłość. „Tak!” – wyszeptałem. Poprosiłem o pokazanie mi reszty
Wszechświata – poza naszym układem słonecznym, ponad wszelkimiludzkimi
złudzeniami. Wtedy Światło powiedziało mi, że mogę podążyć za Strumieniem. Tak
uczyniłem i zostałem poniesiony przez Światło na koniec tunelu. Poczułem i
usłyszałem serię bardzo delikatnych grzmotów. Co za poruszenie!
Pustka nicości
Nagle wydało mi się,
że wraz z owym strumieniem Życia oddalam się od naszej planety z szybkością błyskawicy.
Zobaczyłem jak ziemia odlatuje. Cały układ słoneczny z pełnią swojego przepychu
śmignął mi koło nosa i zniknął. Szybciej niż światło przeleciałem przez środek
naszej galaktyki przyswajając po drodze nową wiedzę. Dowiedziałem się, że
zarówno ta galaktyka jak, i cały Wszechświat pękają od mnogości rozmaitych form
ŻYCIA. Widziałem wiele światów. Mam dobrą wiadomość: nie jesteśmy sami w tym
Wszechświecie! Gdy tak płynąłem w owym strumieniu świadomości przez środek
galaktyki, strumień poszerzał się i zaczął przechodzić w postać zdumiewających fraktalnych* fal energii. Obok mnie
przelatywały gigantyczne gromady galaktyk z całą swą odwieczną mądrością.
Pomyślałem, że dokądś zmierzam, że podróżuję. Ale zaraz zdałem sobie sprawę z
tego, że wraz z rozszerzaniem się strumienia, moja świadomość również się
poszerzała, obejmując stopniowo wszystko we Wszechświecie! Obok mnie
przepływało całe stworzenie. Był to niewyobrażalny cud! Byłem prawdziwie
Cudownym Dzieckiem, dzieckiem w Krainie Czarów!
Zdawało się, że wszystkie stworzenia
Wszechświata wzleciały obok mnie i znikły w kropce Światła. Niemal natychmiast
pojawiło się drugie Światło. Nadchodziło ze wszystkich stron i było całkiem
inne – Światło złożone z czegoś więcej, niż wszystkie częstotliwości
Wszechświata. Ponownie poczułem i usłyszałem kilka aksamitnie miękkich
grzmotów. Moja świadomość, albo jestestwo, rozszerzało się obejmując cały
Holograficzny Wszechświat, a nawet coś więcej.
Gdy wchodziłem w to drugie Światło,
przyszło do mnie zrozumienie, że właśnie przekroczyłem Prawdę. Tak najlepiej
mogę to wyrazić, ale spróbuję to jeszcze wyjaśnić. Gdy wchodziłem w drugie
Światło, rozszerzyłem się poza pierwsze Światło. Znalazłem się w głębokim
spokoju przekraczającym wszelką ciszę. Widziałem czy postrzegałem poprzez
Wieki, poza Nieskończoność.
Byłem w Pustce
Byłem przed
stworzeniem, przed Wielkim Wybuchem. Przekroczyłem początek czasu – Pierwsze Słowo,
Pierwszą Wibrację. Byłem w Oku Stworzenia. Czułem, jak gdybym dotykał Twarzy
Boga. Nie było to uczucie religijne. Po prostu byłem jednią z Absolutnym Życiem
i Świadomością.
Mówiąc, że widziałem lub postrzegałem
poprzez wieki, mam na myśli to, że mogłem doświadczać pojawiania się całego
stworzenia. Nie było w tym ani początku, ani końca. Czyż to nie odkrywcza myśl?
Naukowcy postrzegają Wielki Wybuch jako pojedyncze wydarzenie, z którego
powstał Wszechświat. Ja widziałem, że Wielki Wybuch jest tylko jednym z nieskończonej
liczby Wielkich Wybuchów kreujących Wszechświaty bez końca i jednocześnie.
Jedynym podobieństwem, które w ludzkim pojmowaniu jeszcze jakoś oddaje to, co
widziałem, mogłyby być obrazy fraktali generowane przez superkomputery.
Starożytni o tym wiedzieli. Mówili, że
Najwyższy Bóg okresowo stwarzał nowe Wszechświaty robiąc wydech, a unicestwiał
inne biorąc wdech. Epoki tworzenia i destrukcji nazywano Jugami. Współcześni naukowcy nazwali to Wielkim Wybuchem. Ja znajdowałem
się w stanie absolutnej, czystej świadomości. Widziałem czy postrzegałem
wszystkie Wielkie Wybuchy czy Jugi,
jak powstają i zanikają. W jednej chwili wniknąłem w nie wszystkie
jednocześnie. Ujrzałem, że każda cząstka stworzenia ma moc stwarzania. Wciąż
bardzo mi trudno to tłumaczyć, gdyż nadal brakuje mi odpowiednich słów.
Po powrocie potrzebowałem wielu lat,
by w ogóle dobrać jakieś słowa na wyrażenie tamtego przeżycia Pustki. Teraz
mogę wam to powiedzieć: Pustka to mniej niż nic, ale jednocześnie więcej niż
wszystko, co istnieje! Pustka jest absolutnym zerem; chaosem tworzącym
wszystkie możliwości. Jest to Absolutna Świadomość, o wiele więcej nawet niż
Najwyższa Inteligencja Wszechświata.
Gdzie się Pustka znajduje? Wiem.
Pustka jest wewnątrz i na zewnątrz wszystkiego. Ty sam, teraz kiedy żyjesz,
jesteś zawsze jednocześnie wewnątrz i na zewnątrz Pustki. Nie musisz nigdzie
iść ani umrzeć, aby tam być. Ta Pustka to próżnia albo nicość pomiędzy
wszystkimi fizycznymi przejawieniami. To PRZESTRZEŃ między atomami i ich
składnikami. Współczesna nauka zaczęła badać tę przestrzeń między wszystkim co
jest. Nazywają ją Punktem Zerowym. Kiedy próbują ją mierzyć, ich aparaturze
brakuje skali, pokazuje niejako nieskończone wartości. Nie mają, jak dotąd,
sposobu na pomiar nieskończoności. W twoim własnym ciele i we Wszechświecie tej
zerowej przestrzeni jest więcej niż czegokolwiek innego!
To co mistycy nazywają Pustką, nie
jest pustką. Jest ona pełna energii – innego rodzaju energii, która stworzyła
wszystko czym jesteśmy. Wszystko od momentu Wielkiego Wybuchu jest wibracją
pochodzącą od pierwszego Słowa, które jest pierwszą wibracją. Biblijne „Jam
jest” w rzeczywistości ma na końcu znak zapytania: „Jam jest – Czym jestem?”
Zatem, stworzenie to Bóg zgłębiający własną Jaźń na wszelkie możliwe sposoby w
ciągłym, nie kończącym się doświadczaniu poprzez każdego z nas. Bóg zgłębia
Jaźń Boga, to wielkie „Jam jest”, przez najcieńszy włosek na twojej głowie,
każdy liść na drzewie, każdy atom. Zacząłem dostrzegać to, że dosłownie
wszystko co istnieje jest Jaźnią – twoją Jaźnią, moją Jaźnią. Wszystko jest tą
wielką Jaźnią. Dlatego też Bóg wie nawet to, że jakiś listek spadł z drzewa.
Jest to możliwe dlatego, że gdziekolwiek jesteś, jesteś w centrum wszechświata.
Gdziekolwiek znajdzie się dowolny atom, jest to centrum wszechświata. Jest w
tym Bóg a Bóg jest w Pustce.
Gdy zgłębiałem Pustkę i wszystkie Jugi albo stworzone rzeczywistości,
znajdowałem się całkowicie poza czasem i przestrzenią, w znanym nam sensie. W
tym poszerzonym stanie świadomości odkryłem, że stworzenie polega na
Doświadczaniu Życia, jakie znamy, przezAbsolutną Czystą Świadomość albo Boga. Sama Pustka jest pozbawiona
doświadczania. Jest ona stanem przed życiem, przed pierwszą wibracją. Najwyższy
Bóg to więcej niż Życie i Śmierć. Zatem we Wszechświecie jest nawet więcej do
doświadczania niż Życie i Śmierć!
Byłem w Pustce i byłem świadomy
wszystkiego, co kiedykolwiek zostało stworzone. Było to niczym spoglądanie
przez oczy Boga. Stałem się Bogiem. Nagle nie byłem już sobą. Jedyne, co mogę
powiedzieć to to, że wyglądałem z oczu Boga. I nagle wiedziałem, dlaczego
istnieje każdy atom i wszystko widziałem. Ciekawą sprawą jest to, że wkroczyłem
w tę Pustkę i wyszedłem z niej ze zrozumieniem, że tam nie ma Boga. Bóg jest
tutaj. Tak to wszystko wygląda. A więc nieustające dążenie ludzkości, by udać
się gdzieś tam i odnaleźć Boga… Bóg dał nam wszystko, wszystko jest tutaj –
właśnie tutaj. To, czym my się teraz zajmujemy, jest w istocie Bożym
zgłębianiem Boga poprzez nas. Ludzie są tak zajęci usiłując stać się Bogiem, a
powinni zrozumieć, że już jesteśmy Bogiem zaś Bóg staje się nami. Tak to w rzeczywistości
wygląda.
Kiedy to zrozumiałem, miałem dość
Pustki i zapragnąłem wrócić do tego stworzenia albo tej Jugi. Taki krok wydawał się naturalny. Wtedy nagle nastąpił powrót
przez drugie Światło, albo Wielki Wybuch, przy wtórze kilku dalszych aksamitnych
grzmotów. Przepłynąłem strumieniem świadomości z powrotem przez całe stworzenie
– co to była za podróż! Gromady galaktyk przeleciały przeze mnie dostarczając
jeszcze większego wglądu. Przeleciałem przez środek naszej galaktyki, gdzie
znajduje się czarna dziura. Czarne dziury są wielkimi przetwórniami albo
utylizatorami Wszechświata. Czy wiecie, co znajduje się z drugiej strony
Czarnej Dziury? My tam jesteśmy; nasza galaktyka, która została przetworzona z
innego Wszechświata. Nasza galaktyka - całościowa konfiguracja energetyczna -
wyglądała jak jakieś fantastyczne miasto świateł. Cała energia po tej stronie
Wielkiego Wybuchu jest światłem. Każda cząstka elementarna, atom, planeta,
gwiazda, a nawet sama świadomość składa się ze światła i ma określoną częstotliwość
lub cząstki, albo jedno i drugie. Światło jest żywą substancją. Wszystko składa
się ze światła – nawet kamienie. Wszystko jest więc żywe. Wszystko jest
zbudowane ze Światła Boga; wszystko jest bardzo inteligentne.
Światło Miłości
Gdy tak
płynąłem owym strumieniem świadomości, w końcu zobaczyłem zbliżające się
ogromne Światło. Wiedziałem, że jest to Pierwsze Światło – Świetlna Matryca
Wyższej Jaźni naszego układu słonecznego. Potem w Świetle, przy wtórze jednego
z tych aksamitnych grzmotów, ukazał się cały układ słoneczny.
Zrozumiałem, że układ słoneczny, w
którym żyjemy, jest naszym większym lokalnym ciałem. Jest to nasze lokalne
ciało, a my sami jesteśmy znacznie więksi, niż sobie wyobrażamy. Pojąłem, że
układ słoneczny jest naszym ciałem. Jestem jego częścią, a nasza ziemia jest
taką samą jak my wielką stworzoną istotą, my zaś jesteśmy tą jej częścią, która
wie, że jest. Ale jesteśmy tylko tą jej częścią. Nie jesteśmy wszystkim, ale
jesteśmy tą częścią, która wie, że jest.
Widziałem całą energię, jaką układ
słoneczny generuje, a jest to niewiarygodny pokaz świateł! Słyszałem Muzykę
Sfer. Nasz układ słoneczny, podobnie jak wszystkie ciała niebieskie, wytwarza
jedyną w swoim rodzaju macierz światła, dźwięku i energii wibracyjnych. Wysoko
rozwinięte cywilizacje z innych układów gwiezdnych mogą zauważyć życie we
wszechświecie, takie jak my je znamy, dzięki wdrukowanej matrycy wibracyjnej
lub energetycznej. Jest to dziecinna zabawa. Cudowne Dziecko ziemi (istota
ludzka) wytwarza obecnie mnóstwo odgłosów, niczym dzieci bawiące się na podwórku
wszechświata.
Płynąłem
strumieniem wprost do środka Światła. Poczułem, jak Światło ponownie bierze
mnie w objęcia wraz ze swoim wdechem, po którym nastąpił kolejny miękki grzmot.
Znajdowałem
się w tym wspaniałym Świetle Miłości, a przeze mnie płynął strumień życia.
Muszę jeszcze raz powiedzieć, że jest to pełne największej miłości Światło,
które nie osądza. Jest ono idealnym rodzicem Cudownego Dziecka. „Co teraz?” –
zastanawiałem się.
Światło
wyjaśniło mi, że śmierć nie istnieje; jesteśmy istotami nieśmiertelnymi. Żyjemy
od zawsze całą wieczność! Pojąłem, że jesteśmy częścią żywego układu, który
odnawia się bez końca. W ogóle nie powiedziano mi, że muszę wracać. Po prostu
wiedziałem, że to zrobię. Wynikało to w sposób naturalny z tego, co zobaczyłem.
Nie wiem, jak wiele ludzkiego czasu spędziłem ze Światłem, ale nadeszła chwila,
kiedy uświadomiłem sobie, iż otrzymałem odpowiedzi na wszystkie moje pytania i
mój powrót się zbliża. Mówiąc, że otrzymałem odpowiedzi na wszystkie pytania,
dokładnie to mam na myśli. Otrzymałem odpowiedzi na wszystkie moje pytania.
Każda osoba ma inne życie i zestaw
pytań, na które musi szukać odpowiedzi. Niektóre z naszych pytań są
uniwersalne, ale każdy z nas zgłębia tę rzecz, którą nazywamy Życiem, na własny
niepowtarzalny sposób. Czyni to też każda inna postać życia – począwszy od góry
a na każdym liściu skończywszy. I jest to bardzo ważne dlapozostałych istot w tym Wszechświecie.
Dlatego, że wszystko to ma swój wkład w Wielki Obraz, pełnię Życia. Dosłownie
jesteśmy Bogiem zgłębiającym Jaźń Boga w nieskończonym Tańcu Życia. Twoja
wyjątkowość wzbogaca całe Życie.
Powrót na ziemię
Gdy przyszła
pora wracać do cyklu życia, przez myśl mi nawet nie przeszło, ani też nikt mi
nie powiedział, że wrócę do tego samego ciała. Nie miało to po prostu
znaczenia. Miałem pełne zaufanie do Światła i procesu Życia. Kiedy tamten
strumień zlał się z wielkim Światłem, poprosiłem, abym nigdy nie zapomniał
objawień i odczuć poznanych po drugiej stronie. Otrzymałem odpowiedź „Tak”.
Odebrałem ją jak pocałunek złożony na mojej duszy.
Potem
zabrano mnie z powrotem poprzez Światło do obszaru wibracji. Cały proces
odwrócił się i otrzymałem przy tym nowe informacje. Wróciłem do domu z wiedzą o
mechanizmie reinkarnacji. Otrzymałem odpowiedzi na wszystkie te drobne pytania,
jakie miałem: „Jak to działa? Jak tamto działa?” Wiedziałem, że będę się
inkarnował. Ziemia jest wielką przetwórnią energii, z której indywidualna
świadomość ewoluuje do postaci każdego z nas. Początkowo myślałem o sobie jako
o człowieku i było mi z tym dobrze. Po tym, co zobaczyłem, byłbym szczęśliwy
będąc atomem w tym wszechświecie. Jakimś atomem. Być więc ludzką częścią Boga
... jest to najbardziej fantastyczne błogosławieństwo. Jest to błogosławieństwo
przewyższające nasze najśmielsze wyobrażenia tego, czym może być
błogosławieństwo. Dla każdego z nas być ludzką cząstką tego doświadczenia
oznacza zdumiewający cud i wspaniałość. Każdy z nas, , niezależnie gdzie się
znajduje czy jest uwikłany w problemy czy też nie, stanowi dla tej planety
błogosławieństwo dokładnie tam, gdzie jest.
Przeszedłem więc proces reinkarnacji
spodziewając się, że będę dzieckiem, które gdzieś przyjdzie na świat. Ale
udzielono mi lekcji o tym, jak ewoluuje indywidualna tożsamość i świadomość.
Reinkarnowałem się ponownie w tym samym ciele. Byłem niezmiernie zaskoczony,
gdy otworzyłem oczy. Nie wiem dlaczego, wszak rozumiałem co się stało, ale mimo
wszystko było to wielkie zaskoczenie znaleźć się znów w tym ciele, z powrotem w
moim pokoju z kimś, kto patrząc na mnie wypłakuje oczy. Była to moja opiekunka.
Straciła nadzieję po półtorej godzinie od znalezienia mnie martwego –
sztywniałem już. Nie wiemy, jak długo byłem martwy, ale wiemy, że upłynęło półtorej
godziny, od kiedy mnie znaleziono w tym stanie. Uszanowała, moje życzenie
pozostawienia mojego martwego ciała w spokoju przez kilka godzin. Mieliśmy tam
stetoskop ze wzmacniaczem i wiele możliwości badania funkcji życiowych ciała,
by sprawdzać, co się z nim dzieje. Opiekunka może potwierdzić, że rzeczywiście
byłem martwy. Nie było to więc przeżycie bliskie śmierci. Przeżywałem prawdziwą
śmierć przynajmniej przez półtorej godziny. Gdy znalazła mnie martwego, przez
półtorej godziny sprawdzała stetoskop, monitor ciśnienia krwi i monitor pulsu.
Potem zbudziłem się i zobaczyłem na zewnątrz światło. Próbowałem wstać i pójść
ku niemu, ale spadłem z łóżka. Opiekunka usłyszała głośny upadek, więc
przybiegła i znalazła mnie na podłodze.
Kiedy
doszedłem do siebie, byłem bardzo zaskoczony, ale też porażony tym, co się mi
przydarzyło. Na początku, nie pamiętałem niczego z tej podróży. Często
wyślizgiwałem się z tego świata i pytałem „Czy ja żyję?” Ten świat wydawał się
snem bardziej niż tamten. Po trzech dniach czułem się znów normalnie, ale inaczej
niż kiedykolwiek wcześniej. Pamięć tamtej podróży wróciła później. Nie
dostrzegałem niczego złego w żadnej ludzkiej istocie, którą kiedykolwiek
spotkałem. Przedtem osądzałem. Myślałem, że większość ludzi to świry,
faktycznie myślałem, że wszyscy są pokręceni z wyjątkiem mnie. Teraz zaś miałem
jasny tego obraz.
Jakieś trzy
miesiące później przyjaciel podpowiedział mi, że powinienem poddać się testom,
poszedłem więc i zrobiono mi prześwietlenia itd. Naprawdę czułem się dobrze,
dlatego bałem się złych wiadomości. Pamiętam jak lekarz w klinice spoglądając
na poprzednie i obecne zdjęcia powiedział: „Cóż, teraz tu nic nie ma”.
„Naprawdę?” – zauważyłem – „to chyba jakiś cud”. On zaś na to: „Nie. Takie
rzeczy się zdarzają. Nazywa się to spontaniczną remisją”. Zupełnie go to nie
wzruszyło. A przecież był to cud; ja byłem pod wrażeniem, nawet jeśli nikt inny
tak tego nie odbierał.
Nauki
Tajemnica
życia ma bardzo niewiele wspólnego z inteligencją. Wszechświat w ogóle nie jest
procesem intelektualnym. Intelekt jest pomocny; jest błyskotliwy, ale obecnie
posługujemy się tylko nim, zamiast naszych serc i mądrzejszej części nas.
Centrum ziemi jest wielkim obszarem
transmutacji energii, tak jak to widać na rysunkach pola magnetycznego ziemi.
To nasz cykl – powtarzające się przyciąganie reinkarnowanych dusz. Oznaką, że
dochodzisz do ludzkiego poziomu jest to, że zaczynasz rozwijać indywidualną
świadomość. Zwierzęta mają duszę zbiorową i reinkarnują się w duszach
grupowych. Jeleń prawie zawsze będzie znów jeleniem. Ale samo już tylko
urodzenie się człowiekiem, niezależnie czy wypaczonym, czy geniuszem, wskazuje
na fakt, że jesteś na drodze rozwoju indywidualnej świadomości. Jest ona sama
częścią grupowej świadomości nazywanej ludzkością. Widziałem, że rasy są
gromadami osobowości. Narody, takie jak Francja, Niemcy i Chiny, mają własną
osobowość. Miasta mają osobowości, swoje miejscowe grupowe dusze, które
przyciągają określonych ludzi. Rodziny mają grupowe dusze. Indywidualna
tożsamość rozwija się niczym odgałęzienie fraktala;
grupowa dusza zgłębia naszą indywidualność. Różne problemy, jakie ma każdy z
nas, są bardzo, bardzo ważne. Oto jak, poprzez ciebie Najwyższy Bóg zgłębia
Jaźń Boga. Dlatego pytaj, poszukuj. Znajdziesz swoją Jaźń i odkryjesz w niej
Boga, gdyż jest tylko ta jedna Jaźń.
Ponadto zacząłem dostrzegać, że każde
z nas ludzi jest bratnią duszą. Jesteśmy częścią tej samej duszy rozszerzającej
się podobieństwo fraktala w wielu twórczych
kierunkach, ale pozostajemy wciąż tacy sami. Teraz spoglądam na każdą spotkaną
ludzką istotę, i widzę bratnią duszę, przyjaciela mojej duszy – tego, którego
zawsze szukałem. Mało tego – największą bratnią duszą, jaką kiedykolwiek
będziesz miał, jesteś ty sam. Każde z nas jest zarówno męskie, jak i żeńskie.
Doświadczamy tego w łonie matki i w stanach reinkarnacyjnych. Jeśli szukasz
prawdziwej bratniej duszy na zewnątrz siebie, nigdy jej nie znajdziesz – jej
tam nie ma. Tak samo jak Boga nie ma 'gdzieś tam'. Bóg jest tutaj. Nie szukaj
Boga 'gdzieś tam'. Tutaj szukaj Boga. Poszukuj przez swoją Jaźń. Zacznij
największy romans, jaki kiedykolwiek miałeś ... ze swoją Jaźnią. Dzięki temu
pokochasz wszystko.
Zstąpiłem też do czegoś, co
moglibyście nazwać Piekłem, i byłem bardzo zaskoczony. Nie spotkałam Szatana
czy Złego. Moje zstąpienie do Piekła było zejściem do przysposobionego przez
każdego człowieka nieszczęścia, ignorancji i ciemnoty wynikającej z niewiedzy.
Było to niczym sromotna wieczność. Ale każda z milionów otaczających mnie dusz
miała zawsze do dyspozycji małą gwiazdę światła. Wydawało się jednak, że nikt
nie zwraca na nią uwagi. Tak były pochłonięte swoją zgryzotą, urazami i nędzą.
Po czasie, który wydawał się nieskończonością, zacząłem wzywać to Światło – jak
dziecko wołające na pomoc rodzica. Wtedy Światło rozwarło się i uformowało
tunel, który dotarł do mnie i odizolował mnie od tego strachu i bólu. Oto czym
w rzeczywistości jest Piekło. My zaś teraz uczymy się trzymać za ręce, kroczyć
razem. Bramy piekieł są już otwarte. Zjednoczymy się, połączymy ręce i razem
wyjdziemy z Piekła. Światło przyszło do mnie i zamieniło się w olbrzymiego
złotego anioła. „Czy jesteś aniołem śmierci?” – spytałem. Otrzymałem przekaz,
że była to moja naddusza, moja macierz Wyższej Jaźni, odwieczna część nas.
Potem zostałem zabrany do Światła.
Wkrótce nasza nauka dokona pomiarów
ducha. Czy to nie będzie cudowne? Już teraz pojawiają się urządzenia, które są
czułe na subtelną energię duchową. Fizycy wykorzystują akceleratory, aby w procesach
zderzeń cząstek elementarnych poznawać ich budowę. Doszli do kwarków, ich
własności i tego typu rzeczy. Cóż, pewnego dnia dojdą do tej maleńkiej rzeczy,
która utrzymuje wszystko razem i nazwą ją ... Bogiem. Za pomocą akceleratorów
nie tylko widzą to, co jest tutaj, ale też kreują cząstki. Dzięki Bogu większość
z nich jest krótkotrwała – czas ich życia liczy się w milisekundach i
nanosekundach. Dopiero zaczynamy rozumieć, że my także tworzymy w miarę jak
ewoluujemy. Gdy widziałem wieczność, wstąpiłem do królestwa, w którym istnieje
punkt, gdzie zdajemy całą wiedzę i zaczynamy tworzyć następny fraktal, następny poziom. Gdy
doświadczamy, mamy zdolność tworzenia. A jest to przejaw Boga rozszerzającego
się poprzez nas.
Po powrocie doświadczałem Światła
tylko spontanicznie, ale nauczyłem się jak dostać się do tej przestrzeni niemal
w każdej chwili podczas medytacji. Każde z was może to zrobić. Nie musicie w
tym celu umierać. Jesteście już na to przygotowani, macie odpowiednie
wyposażenie. Ciało jest najwspanialszą istotą Światła, jaka istnieje. Ciało
jest wszechświatem niewiarygodnego Światła. Duch nie popycha nas ku
rozrzedzaniu tego ciała. Tak się nie dzieje. Zaprzestańcie prób stania się
Bogiem; Bóg staje się wami. Tutaj.
Umysł jak dziecko biega po
wszechświecie, domagając się tego czy tamtego i myśląc, że stworzył świat. A ja
pytam umysł: „Czy twoja matka nie miała z tym nic wspólnego?” Jest to następny
poziom duchowej świadomości. „Och, moja matka!” Nagle wyzwalasz się z ego, gdyż
zauważasz, że nie jesteś jedyną duszą we wszechświecie.
Jednym z moich pytań do Światła było:
„Czym jest Niebo?” Zostałem zabrany na wycieczkę po wszystkich niebach, jakie
zostały stworzone: w Nirwanie, Krainie Wiecznych Łowów i wszystkich innych.
Przeszedłem przez nie. Są to wytwory naszych myśli. W rzeczywistości nie
idziemy do nieba; podlegamy przetworzeniu, przeprogramowaniu. Ale cokolwiek
stworzyliśmy, zostawiamy w tym cząstkę siebie. Zatem jest to prawdziwe, ale nie
jest całą duszą.
Obejrzałem
chrześcijańskie Niebo. Liczymy, że jest to piękne miejsce, gdzie stoi się przed
tronem Boga wielbiąc Go bez końca. Próbowałem tego. To nudne! Czy to już
wszystko, co mamy robić? To dziecinne. Nie mam zamiaru nikogo obrażać. Niektóre
nieba są bardzo ciekawe, inne zaś po prostu nudne. Dla mnie ciekawsze były
nieba starożytnych, takie jak rdzennych Amerykanów – Kraina Wiecznych Łowów.
Fantastyczne niebo mają Egipcjanie. Niebiosa są bardzo liczne. Ciągną się bez
końca. W każdym tkwi fraktal, który
stanowi twoją szczególną interpretację, o ile nie jesteś częścią takiej
grupowej duszy, która wierzy tylko w Boga konkretnej religii. Wtedy wszystkie
są bardzo podobne do siebie. Ale nawet wówczas, każde jest nieco odmienne. Ta
różnica to część ciebie, którą tam zostawiasz. Śmierć wiąże się z Życiem, a nie
z Niebem.
Spytałem Boga: „Która religia na ziemi
jest najlepsza? Która jest właściwa?” A Najwyższy Bóg z wielką miłością
odrzekł: „Nie dbam o to”. Była to niewiarygodna łaska. Oznaczało to, że to my
tutaj jesteśmy opiekuńczymi istotami. Najwyższy Bóg wszystkich gwiazd mówi:
„Nie ma znaczenia jakiej wiary jesteś”. Religie pojawiają się i zanikają,
zmieniają się. Buddyzmu nie było tu zawsze, katolicyzmu nie było tu zawsze, a
wszystkie niebawem staną się bardziej światłe. Obecnie wszystkie systemy
otrzymują więcej światła. W sferze duchowości nastanie reformacja, która będzie
równie radykalna jak niegdyś reformacja protestancka. Mnóstwo ludzi będzie się
zwalczać, jedna religia wystąpi przeciwko drugiej, wierząc, że tylko ona ma
rację. Wszyscy uważają, że mają Boga na własność – i religie i filozofie, a
zwłaszcza te pierwsze, gdyż tworzą one wielkie organizacje osnute wokół
filozofii. Gdy Najwyższy Bóg rzekł: „Nie dbam o to”, natychmiast pojąłem, że to
do nas należy, by o to zadbać. To ważne, gdyż jesteśmy opiekuńczymi istotami.
Ma to znaczenie dla nas i tylko dla nas. W duchowości mamy równanie energii.
Najwyższy Bóg nie dba o to, czy jesteś protestantem, buddystą czy kimś jeszcze
innym. Każda religia to błyszczący szlif w diamencie całości. Chciałbym, by
wszystkie religie to zrozumiały i nie przeszkadzały sobie wzajemnie. Mówimy o
tym samym Bogu, ale nie oznacza to końca każdej religii. Żyj i pozwól żyć.
Każda ma inną perspektywę widzenia. A wszystko to składa się na wielką całość;
wszystko to jest ważne.
Na drugą stronę przechodziłem
przepełniony licznymi obawami dotyczącymi trujących odpadów, pocisków
jądrowych, przeludnienia i lasów tropikalnych. Wróciłem kochając dosłownie
każdy problem. Kocham odpady radioaktywne. Kocham grzyb wybuchu atomowego; jako
archetyp jest to najświętsza mandala, jaką współcześnie wytworzyliśmy. Nagle
wzniosła nas wszystkich ku nowemu poziomowi świadomości bardziej, niż
jakakolwiek religia czy filozofia. Wiedząc, że możemy pięćdziesiąt razy, a
nawet 500 razy zniszczyć naszą planetę, wreszcie zdajemy sobie sprawę z tego,
że razem tu wszyscy jesteśmy. Przez jakiś okres musiano gromadzić coraz więcej
bomb, aby wreszcie do nas dotarło, byśmy zrozumieli. Wtedy zaczęliśmy mówić:
„Już tego nie chcemy”. W rzeczywistości obecnie żyjemy w bezpieczniejszym
świecie niż kiedykolwiek wcześniej, a będzie jeszcze bezpieczniej. Wróciłem
więc kochając toksyczne odpady, gdyż one zbliżyły nas, ludzi. Są to wielkie
rzeczy. Peter Russell [znany na Zachodzie ekolog-filozof] powiedziałby, że są
to problemy „na miarę duszy”. Czy mamy rozwiązania na miarę duszy? TAK!
Zmniejszy się tempo wycinania lasów
tropikalnych i za pięćdziesiąt lat na naszej planecie będzie więcej lasów niż
dawno temu. Jeśli masz ekologiczne zacięcie, działaj - jesteś tą częścią
układu, która staje się świadoma. Pracuj w tym kierunku wkładając wszystkie
siły, i nie zniechęcaj się. Jest to część większej całości. Ziemia przechodzi
proces udomowiania się. Już nigdy nie będzie tak dzika, jak ongiś była. Będą
wielkie połacie dziczy, rezerwaty, gdzie natura rozkwita. Ogrody i rezerwaty
będą ważnym aspektem przyszłości. Zaludnienie ziemi dochodzi do takiego pułapu,
przy którym energia osiąga optymalny poziom do kwantowego skoku świadomości. To
przejście świadomości na wyższy poziom zmieni politykę, pieniądze, energię.
Co
się dzieje, kiedy śnimy? Jesteśmy istotami wielowymiarowymi. Tę cechę możemy
osiągnąć poprzez świadome śnienie. Wszechświat faktycznie jest snem Boga. Jedną
z rzeczy, które tam zobaczyłem, jest to, że my ludzie jesteśmy pyłkiem na
planecie, która sama jest pyłkiem w galaktyce, a galaktyka też jest pyłkiem. Istnieją
gigantyczne układy, a my znajdujemy się w pewnym sensie w przeciętnym układzie.
Niemniej ludzkie istoty obrosły już w legendę w całym kosmosie świadomości.
Mała niesforna istota ludzka na Ziemi-Gaji stała się legendarna. Jednym z powodów,
dla których jesteśmy legendarni, jest właśnie śnienie. Jesteśmy legendarnymi
marzycielami. W istocie cały kosmos poszukuje sensu życia, sensu tego
wszystkiego. I właśnie ten mały marzyciel znalazł najlepszą odpowiedź.
Wyśniliśmy ją. Dlatego sny są ważne.
Po śmierci i powrocie naprawdę
nabrałem szacunku do życia i śmierci. W naszych doświadczeniach nad DNA być
może otworzyliśmy drzwi do wielkiej tajemnicy. Wkrótce będziemy mogli żyć tak
długo, jak chcemy w tym ciele. Po przeżyciu jakichś 150 lat w duszy pojawi się
intuicyjne odczucie, że chcesz zmienić program. Życie wiecznie w jednym ciele
nie jest tak twórcze jak reinkarnacja, jak przenoszenie energii zawartej w tym
fantastycznym wirze energetycznym, jakim jesteśmy. W istocie będziemy
dostrzegać mądrość życia oraz śmierci i będziemy je z przyjemnością przeżywać.
Patrząc z perspektywy chwili obecnej, możemy powiedzieć, że żyjemy od zawsze.
Ciało, w którym jesteś, żyło zawsze. Pochodzi ono z niekończącego się
strumienia życia, sięgającego wstecz do Wielkiego Wybuchu i poza niego. Ciało
to daje życie następnemu życiu, zarówno w postaci energii gęstej, jak i
subtelnej. To ciało żyje wiecznie.
[tłum.: KMB, korekta Joanna Gołyś]
* Fraktale – w matematyce, pojęcie
oznaczające klasę złożonych kształtów geometrycznych, których najbardziej
charakterystyczną cechą jest własność samopodobieństwa. Fraktale różnią się od typowych figur geometrii euklidesowej takich
jak kwadrat, koło, sfera itd. Własności fraktali
nadają się dobrze do opisu nieregularnych kształtów i przestrzennie
niejednorodnych zjawisk powszechnie występujących w przyrodzie. Termin „fraktale” (łac. fractus – „połamany, podzielony na części”) został wprowadzony w
1975 roku przez Bonoit B. Mandelbrota, matematyka urodzonego w Warszawie.
Pojęcie to dało początek nowemu systemowi geometrii i wywarło znaczący wpływ
nie tylko na matematykę, ale również na rozmaite dziedziny takie jak chemia
fizyczna, fizjologia czy mechanika płynów. Własność samopodobieństwa, którą
posiadają niemal wszystkie fraktale
polega na tym, że poszczególne części składowe obiektu przypominają całość.
Takie powtórzenie nieregularnych szczegółów ma miejsce w coraz to mniejszej
skali i może w przypadku czysto abstrakcyjnym przedłużać się w nieskończoność.
Zjawisko to obserwuje się w płatkach
śniegu, korze drzew, liściach paproci. Symulacje fraktalne zastosowano przy wykreślaniu rozkładu gromad galaktyk we
Wszechświecie i w badaniach turbulencji płynów. Geometria fraktalna wniosła też wiele nowego do grafiki komputerowej. Dzięki
algorytmom fraktalnym można tworzyć
realistyczne obrazy skomplikowanych, wysoce nieregularnych obiektów takich jak
skaliste zbocze górskie czy zawiłe kory drzew.
Z
Encyklopedii Britannica, wyd. Kurpisz, Poznań 1999